Sprawy sercowe...

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
11 stycznia 2013 11:31
ovca, hahah, ale jednak chodziło mi o straż graniczną. Ullalaal, gratuluję i zazdroszczę  😉
trzynastka   In love with the ordinary
11 stycznia 2013 13:58
Właśnie o to:
wszystko się dobrze układa
Bo, nie daj Boże, ułoży się i uda?


A mnie się właśnie wydaje, ze to jest bardziej rozbudowany strach, ze się jednak nie uda.
Nadchodzi moment w którym człowiekowi zaczyna tak naprawdę zależeć, ten moment w którym już odejście drugiej osoby będzie zwyczajnie boleć i wtedy się chce uciekać.
Znam ludzi, którzy odchodzili/wycofywali się, bo się zakochali. Jak irracjonalne to jest? Niesamowicie. Może po prostu nie byli gotowi, albo gdzieś tam głęboko dalej zranieni i przerażeni poprzednim związkiem woleli odejść od razu niż narażać się na kolejne bolesne niepowodzenie.
Heh jest czego a właściwie kogo ;p

Ovca- no właśnie próbuje się źle nie nastawiac ale nie jest łatwo

Mam takie myslotoki że wysprzatalam juz calutki salon, nic mi tak dobrze na głowę nie robi jak robota 😉 ciekawe jest to że druga strona też ma kupę obaw i też jest długo sam. I mimo szczerych chęcobu stron do spowolnienia interakcji to całkiem jak nam to nie wychodZi...  😁

Nine- u mnie to bardziej strach nie o kopa czy zranienie a o zależność od drugiej osoby z powodu uczuć, więc dość irracjonalne właśnie strach że się uda. 😉 bardziej boję się swoich decyzji pod wwpływem uczuć oraz tego że zaprzatajac sobie głowę związkami zlekcewaze inne składowe mojego życia.
ovca   Per aspera donikąd
11 stycznia 2013 14:21
ovca, hahah, ale jednak chodziło mi o straż graniczną. Ullalaal, gratuluję i zazdroszczę  😉

Heh jest czego a właściwie kogo ;p

ja sama sobie zazdroszczę!  😂
zresztą znajomi mi ciągle mówią że ja to muszę mieć przerąbane z takim chłopem, bo ciągle się baby próbują kręcić wokół niego  😁

że zaprzatajac sobie głowę związkami zlekcewaze inne składowe mojego życia.


jesteś jedną z najbardziej rozsądnych, samodzielnych i poukładanych dziewczyn, jakie znam-i masz superzdrowe podejście do wielu rzeczy- więc wydaje mi się, że bujanie w chmurach i galopowanie po tęczy jest chyba ostatnią rzeczą, jaka Ci grozi. Serio serio 😉
kujka   new better life mode: on
11 stycznia 2013 15:09
ojej, ovca mam nadzieje, ze trafilas na jeden z tych dobrych wyjatkow z SG.
mi sie mundury niestety dobrze nie kojarza... brrr ...ale moze to przez prace.
ovca   Per aspera donikąd
11 stycznia 2013 15:28
ojej, ovca mam nadzieje, ze trafilas na jeden z tych dobrych wyjatkow z SG.
mi sie mundury niestety dobrze nie kojarza... brrr ...ale moze to przez prace.


może to nie jest czas i miejsce na pisanie takich rzeczy- ale dużo racji masz pisząc o złych skojarzeniach. Duża część z sg wcześniej służyła w MONie, jeździła na "pokojowe" misje (nie muszę chyba tłumaczyć, czemu użyłam cudzysłowu), nie wspominając o tym, co wtłacza się im do głów podczas całego procesu szkolenia funkcjonariusza. Kiedyś po rozmowie z chłopakami którzy byli w Kosowie przez kilka nocy nie spałam. A wrażliwa nie jestem.

Mój P. przez pewien czas służył na granicy Polska-Białoruś-nie lubi o tym opowiadać i da się mocno odczuć, że nic dobrego z tej służby nie wyniósł.
Różne rzeczy wychodzą z niego podczas różnych sytuacji, czasami w najmniej spodziewanym momencie. Pewnych tematów musiałam się nauczyć i ich nie dotykać 😉 ale na szczęście ma duuużo dystansu do swojej pracy i wszystkiego, co próbowano mu wbić do głowy przez lata szkoły i pracy.
[quote author=Averis link=topic=148.msg1645290#msg1645290 date=1357844327]
Właśnie o to:
wszystko się dobrze układa
Bo, nie daj Boże, ułoży się i uda?


A mnie się właśnie wydaje, ze to jest bardziej rozbudowany strach, ze się jednak nie uda.
Nadchodzi moment w którym człowiekowi zaczyna tak naprawdę zależeć, ten moment w którym już odejście drugiej osoby będzie zwyczajnie boleć i wtedy się chce uciekać.
Znam ludzi, którzy odchodzili/wycofywali się, bo się zakochali. Jak irracjonalne to jest? Niesamowicie. Może po prostu nie byli gotowi, albo gdzieś tam głęboko dalej zranieni i przerażeni poprzednim związkiem woleli odejść od razu niż narażać się na kolejne bolesne niepowodzenie.
[/quote]

Też mi się wydaje, że działa to bardziej w tę stronę. Widzę sama po sobie, że chociaż jestem najszczęśliwsza na świecie i bardzo zakochana, to po poprzednim związku mam wiele obaw, jakichś takich irracjonalnych lęków, które czasem powodują, że zachowuję się idiotycznie i niezrozumiale nawet dla samej siebie. Ale ja wierzę w czas, który "leczy rany"; wiem, że to minie, jeśli sama się przekonam, że to, że w związku się układa wcale nie musi oznaczać, że zaraz świat się zawali i runie mi na głowę. W chwilach kryzysu chyba tylko ta wiara trzyma mnie w kupie, no, ale mam też w sobie mnóstwo determinacji, żeby to zmienić 🙂
Averis   Czarny charakter
11 stycznia 2013 17:09
Dalej będę się upierać, że to strach przed tym, że się uda. Że będzie trzeba zmienić życie, uwzględnić w nim drugą osobę i zrezygnować z części niezależności. Strasznie to czasochłonne i ja np. chwilowo nie mam miejsca na takie rzeczy. Dlatego nie mam ciśnienia na związek, bo nie mam na niego siły. Kolejna dawka emocji by mnie zabiła. Za to uwielbiam flirt i niezobowiązujące spotkania.
Ovca  :kwiatek:

Averis z tym co piszesz w pełni się zgadzam. Też mam masę zajęć i dużo emocji ostatnio niekoniecznie pozytywnych, do tego zmienia mi sie sytuacja życiowo mieszkaniowa... Stąd strach ale i tak zobaczę co bedzie 😉 w odróżnieniu od Ciebie myślę że dodatkową dawka emocji mnie nie zabije 🙂
Averis   Czarny charakter
11 stycznia 2013 17:40
escada, no to trzymam kciuki!
Dziekuje :kwiatek:
U mnie jak byla susza, tak teraz urodzaj- i to jaki urodzaj, w moim typie, w moim guscie. Fajna sprawa 😜
Averis, ale jest różnica między lękiem przed utratą swojej niezależności, a obawą przed byciem skrzywdzonym 🙂 Nie przeczę, że nie jest tak, jak piszesz, bo doskonale potrafię sobie wyobrazić, że można "nie mieć parcia na związek", bo ma się wystarczająco dużo obowiązków i miejsc, w których można się realizować. Ale dostrzegam też drugą możliwość - strach przed zaangażowaniem w relację z drugą osobą mimo, iż w gruncie rzeczy bardzo się tego chce!, bo z pewnością znowu stanie się "coś złego". Non stop przewijają się przypadki, w których ludzie zasłaniają się argumentem, że zostali zranieni w poprzednich związkach, dlatego teraz nie robią tego i tamtego, o to się boją, a to nie wchodzi w grę. Może nawet takich osób jest więcej, bo łatwiej jest uciec, niż wziąć się w garść i traumatyczne przeżycia przepracować, chociażby po prostu skupiając się na innych aspektach swojego życia.
Averis   Czarny charakter
11 stycznia 2013 18:41
Przecież wyraźnie piszę o jednej opcji- mojej opcji. Że można nie chcieć związku, bo wiąże się to ze zbyt dużym zamieszaniem w danym momencie.  A wy ciągle o tych traumach i cierpieniu. Nikomu nie bronię umkerania ze strachu przed miłością, ale nie kazdy musi byc bohaterem romantycznym i umierać z rozpaczy. Sama kiedys umierałam, ale skutecznie mi to przeszło. Pisałam do. Escady, bo chyba podobnie myślimy i mamy podobne zaopatrywania na kwestię związków.  Ja chwilowo związku nie chcę. Bliskość randkowo-flirtowa mi zupelnie wystarcza. Może za tydzień mi się to zmieni, może nie. Ważne, że jest mi dobrze.
znów się zgadzam, naprawdę przeszłam czy nie przeszłam nie boję się skrzywdzenia/ kopa w tyłek bo wiem ze po tym da się pójśc dalej. Boję się dyskomfortu związkowego który opisuje Averis ale z drugiej strony wszystko wydaje mi się zależy od tego kto nam na drodze stanie 😉


najważniejsze to być ze sobą w komforcie, całą resztę można ułożyć, poprzestawiać i dopasować 😉
ovca   Per aspera donikąd
12 stycznia 2013 02:29
A dla mnie właśnie najlepszym okresem na rozpoczęcie związku jest czas, kiedy robimy miliard rzeczy, mamy mnóstwo spraw na głowie i nie ma czasu na kombinowanie, myślenie, analizowanie, leżenie i wzdychanie w sufit. Po prostu robimy swoje, i nagle ta osoba zaczyna iść obok nas, nagle okazuje się że milion rzeczy w krótkim czasie robi się razem, sprawdza (może to nie jest najtrafniejsze słowo świata, ale wybaczcie, jest 3:20 nad ranem) się partnera w najróżniejszych sytuacjach, jeżeli nadąży za nami w takim czasie- istnieje duża szansa na to, że nadąży za nami przez dłuższy czas 😉
Najlepiej poznaje się drugą osobę i zżywa z nią w akcji.
Averis   Czarny charakter
12 stycznia 2013 09:32
escada, pewnie, jak mnie ktoś porazi, to nie będę się opierać 😉
subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
12 stycznia 2013 20:13
Ja mogę się jedynie zgodzić z ovca  😁
hym, zaczynam się obawiać, bo tak jak miało go nie być przez weekend, tak właśnie wrocił do miasta bo ponoć tylko o mnie myśleć może...  🤔wirek:  😉
Averis   Czarny charakter
12 stycznia 2013 22:56
escada, eee 😉
hyyy wiec właśnie  🤣
Averis   Czarny charakter
12 stycznia 2013 23:27
escada, alarm, alarm 😁. Wybacz, ale to strasznie kiczowate.
wybaczam, się zgadzam  😎
Averis   Czarny charakter
13 stycznia 2013 10:04
escada, może poniósł go miłosny melanż 😉
Bycie facetem to jednak przeje**** sprawa. Wszystkim pannom marzy się romantyk, co świata poza nią nie będzie widział a jak się chłopak stara-może nawet nieudolnie to go wyśmiewają... 😉
Bo kobiety są w większości durne i na siłę szukają problemu.
Averis   Czarny charakter
13 stycznia 2013 10:42
bryziak, mów za siebie. Ja od romantyków trzymam się z daleka. A jak świata poza mną nie widzi, to i mnie więcej nie zobaczy. I wcale nie chcę faceta, który wcześniej wraca z  weekendu, 'bo nie można przestać o mnie myśleć'. Nie lubię ludzi, którzy chcą ciągle blisko, przytulać się i spędzać ze mną każdą wolną chwilę. Dlaczego nie miałoby się to tyczyć mężczyzn?  Poza tym tacy ludzie często są mistrzami w późniejszym roszczeniu sobie spraw do każdej wolnej sekundy mojego życia. Chcę partnera, nie fana. Jak ktoś lubi mieć mężczyznę-hubę, to jest to jego sprawa. Bycie centrum czyjegoś świata jest cholernie męczące.

remendada, nie uważam, żebym była durna i na siłę szukała problemów.
Averis, dlaczego to wzięłaś do siebie?  😉

Averis   Czarny charakter
13 stycznia 2013 10:49
remendada, boooo... tak mi wyszło z logicznego układu postów 😁
Ja do nikogo personalnie tego nie adresowałam.

Rzuciłam okiem na tę stronę, a przy okazji jeszcze kilka sytuacji z życia codziennego mi się nasunęło, to napisałam. Może niepotrzebnie. Co nie zmienia faktu, że tak uważam.



Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się