naturalna pielęgnacja kopyt

http://www.centrumhipiki.com/Podstrony/Aktualnosci/Uwaga!-Jest-juz-jesienny-kurs-rozczyszczania-i-pod

chyba jedyny kurs , tylko jak pobierzecie plik to zauwazcie pod spodem dopisek - nie daje uprawnień w zawodzie 🙂
a szkoła mistrza Antczaka to bylo to co powinno istnieć , aby więcej było tych znających sie na fachu , chociaż widziałam też robotę takiego co aż niemozliwe że dostał certyfikat .
HoofCare, podpisuję się pod tym co napisałaś obiema rękoma. Co gorsza, brak wielu osobom strugającym "naturalnie"
krztyny wyobraźni i refleksji, że po kursie w Stokrotce (nota bene p. Gołąb ma hucuły) i doraźnym dokształcaniu internetowym nie jest się żadnym fachowcem i na pewno nie można oferować swoich usług za pieniądze.
dea   primum non nocere
11 września 2013 15:30
Ja również mam w planach dokształcenie jeszcze w innych kierunkach (jak się dokształce wreszcie w tym moim zawodowym  😲), m.in. klasyczny kurs kowalski też bym chętnie zaliczyła. Bardzo naprawdę żałowałam, że nie mogłam wybrać się na kurs z Bernim (który jest w końcu klasycznym kowalem). Plus coś w temacie HGM, plus coś z AHA (USA) jesli uda mi się wybrać tak daleko. Zobaczymy.

A tak generalnie, to ja też obserwuję (tak jak pisałam w tym tasiemcowym poście wczoraj) problemy spowodowane "naturalnym" struganiem. Piszę w cudzysłowie, bo podejście "urąbię całą ścianę - koń nie chodzi i tak ma być" nic nie ma z naturalizmem wspólnego. I taki mam pomysł na rozwiązanie tego - organizujemy spomiędzy siebie grupę członków-założycieli (weryfikujemy się w ramach tej grupy) i ustanawiamy stowarzyszenie, coś na wzór AANHCP czy SANHCP (zresztą Nic i Sarah uczestniczyły bodajże w organizacji stowarzyszenia w UK, jeśli nic nie pokręciłam). Mamy statut, który okresla ogólne zasady - można podpatrzeć u tych wymienionych. Organizujemy szkolenia, dajemy uprawnienia i firmujemy ludzi, którzy idą "w świat". Przy czym NIE są to szkolenia dwudniowe, bardziej podoba mi się system AHA: student jest "praktykantem" i zeby zaliczyć, oprócz strugania pod okiem mentora, musi dostarczyć kilka case studies różnych wyprowadzonych przypadków. Do tego mozna by firmować/polecać dla ludzi, chcących się dokształcać, ciekawe lektury, tłumaczone (to co mi się kojarzy to Pete Ramey, oczywiście, oraz Maureen Tierney - ta od HGM). Stowarzyszenie, podobnie jak wymienione "bratnie instytucje" oczywiscie nie mogłoby sie ograniczać do samego strugania - działki żywieniowe/bytowe/biomechaniczne jak najbardziej powinny być. Jak ktoś decyduje być w stowarzyszeniu, to ma obowiązek się doszkalać (no, musi być jakiś obowiązek - chociażby publikacji jakichś ciekawych przypadków z okreslonego roku - zeby być czynnym czlonkiem grupy - to takie luźne myśli, szczegóły do ustalenia).

Aktualnie mamy mapkę, na której sa ludzie różni, bez żadnej weryfikacji, i mamy pocztę pantoflową. Jest nas coraz więcej i będzie z takiego nieformalnego systemu coraz więcej problemów. Co o tym sądzicie? Jakby była wola, to ja się chętnie włączę w organizację (czy wręcz zajmę w dużym stopniu), tylko jak mi z głowy zejdzie porządkowanie życia zawodowego... Coś trzeba zrobić, bo coraz bardziej idziemy w wizji narodu w stronę stada pokręconych dzieffcynek, (oszczędnie) strugających różowe jednorożce tęczowym nożykiem.

EDIT: widze, ze ten kurs oferuje również wiedzę w temacie korygacji uzębienia 😉 kojarzy mi się ze sztuczną szczęką, może przez corega tabs :P
pragnę zauważyć że doczekaliśmy się szatańskiej liczby stron wątku  😀iabeł:  :bum:
🤣
Zgadzam sie z Grace. nie bylam na kursie u p.Gołąba ale domyslam sie ze jego konie mają super kopytka skoro poruszaja sie po paddock paradise. mi udalo sie trafic na kurs organizowany w fundacji zielona polana gdzie zostaly omowione i zrobine przypadki najrozniejsze. bylo to super doswiadczenie i wiedza ktorej nie mozna dostac ani z ksiazek ani z internetu. wiadomo ze doswiadczenia zaden kurs nikomu nie da i napewno nie podjelabym sie strugania kopyt zadnemu koniowi poza moim  😉
A mruczałam ze 2 lata temu, żebyście założyły stowarzyszenie...
milena1013   kopyta i sznurki ^^
11 września 2013 16:42
Chciałabym się nieśmiało przpomnieć  :kwiatek: mam pytanie do dziewczyn po studiach weterynaryjnych : jak udało Wam się przeżyć ortopedię? Czytam wasze forumowe relacje co tam się na uczelniach z kopytami wyprawia  😵 i nie wiem czy sobie z tym wszystkim poradzę bo ja mam alergię na podkowy, piętki - koturny i rżnięcie podeszwy  🤔wirek:


szuwar słuchasz Iron Maiden ?
Też jakiś czas temu myślała o stowarzyszeniu, choć to jest trochę zabawy. Wiem bo jestem w zarządzie innego stowarzyszenia i naprawdę trzeba mieć trochę czasu by coś takiego prowadzić. Niemniej... coraz bardziej myślę, że warto. Także jak coś ja jestem chętna by działać 😉

Grace - u Kuby w Stokrotce są także 2 duże konie, w przeszłości stał też tam mój duży koń i świetnie sie miał zarówno pod względem zdrowotnym jak i kopytowym.
Swoją drogą ostatnio naszła mnie smutna refleksja, że ile bym jej kopyt nie strugała i jak dobrze bym tego nie robiła, to takich fajnych jak miała na paddock paradise już chyba nie będzie miała 🙁
dea   primum non nocere
11 września 2013 18:40
halo - ja nie miałam czasu 2 lata temu, teraz też nie mam 😉 ale niedługo jest szansa, że się wreszcie wygrzebię.
postanowiłam wsadzić kij w mrowisko

dlaczego ?
ponieważ pół roku temu postanowiłyśmy zamienić kowala na naturalną werkowaczkę - ze strony re-volty
efekt ? piorunujący a raczej POWALAJĄCY - od 1,5 roku, konie, które były bose ! i chodziły po każdej ! nawierzchni  nie są w stanie nawet w butach przejść po nawierzchni po której swobodnie galopowały jeszcze w kwietniu
jesteśmy pośmiewiskiem w regionie , przykładem - do czego prowadzi naturalne werkowanie ....
co konie na to ? kulawe , cierpiące co jakiś czas wet , leki , buty .....
jak spojrzeć w oczy koniom ....

dzień dzisiejszy ?
jedna kobyła MUSIAŁA zostać okuta
druga - prosiłam kowala !!! ' okuj pan' ... nie trzeba, potrzebny czas i leki .... ile jeszcze ? co usłyszę w sobotę ? jak wet przyjedzie - uszkodziło się jeszcze coś czy po staremu ?
podsumować koszty ? za werkowanie początkowo  co 2 tyg ! ( bo miało być stopniowo) za leczenie, za wizyty , za buty , za okłady...... , czas a Cierpienie Niewinnych Koni !!!!

co jedna zepsuła ... druga boi się już dotknąć . Nie dziwię się .Sama doznaję dreszczy jak słyszę 'naturalne werkowanie' .... Może jeszcze się odważy przyjechać ? i pomóc wyjść z kolejnego kryzysu ? A może przyjedzie choćby popatrzeć a potem innymi pokieruje ? W końcu trzeba  się uczyć ...

Dlaczego piszę - piszę w obronie skrzywdzonych zwierzaków. A wierzcie mi - jest ich naprawdę SPORO! Czas zweryfikować mapkę re-volty , czas coś z tym zrobić .

nie życzę nikomu usłyszeć cyt. " skoro sp.... doliłyście konie to teraz kombinujcie'
no to KOMBINUJE

skoro ktoś za werkowanie bierze pieniądze MUSI
ciągle się uczyć ! i słuchać !
musi być dialog koń właściciel werkowacz

i to o czym pisze  DEA

koń po werkowaniu !!! i to na dodatek bosy !!!!!  nie może chodzić gorzej !!!! NIE MOŻE  KULEĆ !!!
a ja, jako właściciel, nie muszę  ( mogę ) znać się na ...kątach wsporowych , przedkątnych itd itp .... chcę zaufać ,że kopyta oddaję w DOBRE RĘCE

Dea - mam nadzieję ,że nie ustaniesz w walce o Dobro Koni . Dziękuję za te długie posty . Może dadzą innym do myślenia choćby dla jednego ogona który nie będzie cierpiał z jednego powodu .... właściciel  ZDROWEGO ! konia miał kaprys przejść na naturalne werkowanie ...
Zróbcie coś , zorganizujecie się - naturalnie skrzywdzonych koni jest CORAZ WIĘCEJ !






Kursy w Stokrotce są świetne. Sama byłam na 2. Powinni na nich pojawić się wszyscy właściciele koni -aby mieć pojęcie o dobrostanie, utrzymaniu i prawidłowych kopytach.
Pod jednym warunkiem: że kursant zobowiąże się, iż po powrocie z kursu nie  podejdzie z nożem do kopyta konia -ani swojego, ani cudzego.
Jak może osoba, która ma pierwszy raz w życiu raszplę w dłoni -po wystruganiu 2 żywych, prawidłowych kopyt -może już ogłaszać sie jako naturalny strugacz i ciachać wszystko, co się nawinie pod rękę -krzywe, platfusowate, przerośnięte, ochwatowe, przeciążone, itd, itd...
A potem właściciele tych okulawionych,  na hasło "naturalny" -żegnają się krzyżem i spluwają przez lewe ramię dla odczynienia uroków 😉
Czasami aż wstyd sie przyznawać, że jest się naturalnym werkowaczem... Niby naprawdę świetny specjalista obroni się sam wynikami roboty, ale...kto go teraz dopuści do kopyt swoich koni?)
Tak naprawdę -kursów u Larsa Palo były ze 4 edycje (I stopień), "Starsserowych" u Tomka -też kilka. I z obu kursów mamy certyfikaty, które mogą być jakimś-tam potwierdzeniem kwalifikacji (choć sam "papier" nie struga :lol🙂. Wydaje mi się, że rozsądny właściciel konia, zanim zatrudni naturalnego werkowacza -powinien najpierw zapytać o doświadczenie w struganiu (ilość lat i koni), a potem -ewentualnie o "papiery" kwalifikacyjne. A nie zatrudniać takiego "z łapanki" nazywającego siebie "naturalnym". I nie byłoby tyle wstydu 🙄
Już właśnie dwa lata temu były sygnały, że rzecz toczy się w niepokojącym kierunku.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Kowalowi trzeba płacić. Więc najpierw zysk, że się robi samemu. Potem - o la la - jak się zakręcę to mogę i zarobić, yuhu! No jak DIY typu siutarz, urwał nać (podpatrzyłam dziś na r-v, będę używać :hihi🙂
A to nie jest dzierganie szydełkiem.
Dentysta szkoli się x lat, i może co 10-ty jest przywoity. Bo to nie tylko kwestia wiedzy (solidnej), praktyki (bogatej) ale i talentu. Są ludzie, żeby nie wiem co - będą ślepi i/lub będą mieli 2 lewe ręce. Kółka taki od ręki na piasku nie narysuje, a za zawodowe struganie się bierze. Dentystów weryfikujemy, bo sami czujemy co się w naszej paszczy dzieje, i przed lusterkiem.  A jak gucio wiemy o kopytach konia - jak tu błyskawicznie weryfikować?
Konie cierpią i właściciele. Struganie jest wciągające, i po przełamaniu pierwszych-że-pierwszych oporów (o mamuniuuu, tarnik!) Wydaje się łatwe. Ojtam ojtam - parę mm w tę, we w tę - trochę potu i zrobione. No i ogólnie - ludzi z sumieniem i dozą samokrytyki, ludzi uważnych, myślących i z pozytywną wyobraźnią - jakby coraz mniej 🙁
Ale to jest problem ze wszelkimi kursami - syndrom 3 dniowego kursanta, który nagle wszystko wie i umie. W Stokrotce od na wejsciu jest mówione, że przez 3 dni nie nauczysz się strugać i że wiedza na kursie to wierzchołek góry lodowej, ale ludzie wiedzą swoje... uważają, że po 3 dniach mogą wszystko i takie potem efekty. To samo jest z kursami jeździeckimi, kursami masażu, itp.

Ja się swego czasu zastanawiałam czy Kuba jednak nie powinien zrezygnować z części praktycznej kursu (zostawić tylko pokaz strugania), ale że nie byłam w stokrotce wieków to nigdy nie ma jak pogadać o tym. Mam nadzieję, że przed końcem września się tam wybiorę wreszcie.

Niemniej ja się raczej nie natykam na ludzi, którzy po kursie nagle zaczynają strugać cudze konie, albo pierwsze co to strugają trudne przypadki i im to źle idzie. Wręcz przeciwnie, jak trafiam na ludzi po kursach to takich co sami nie chcą strugać i dlatego dzwonią. Ale może we Wrocławiu jest w ogóle inna sytuacja niż w reszcie Polski, bo jest kilku strugaczy co mają już jakieś doświadczenie i ludzie się wolą na nich zdać, bądź ewentualnie uczyć pod ich okiem, ale nie całkiem samemu. Mam paru klientów którzy zaczynali tak właśnie - pod moim okiem, a teraz  jestem u nich raz na kilka miesięcy i wszystko jest ok, bądź są drobne rzeczy do konsultacji. 
Ale historię, którą przedstawiła jolka wyżej znam, tyle że byłam wtedy w Holandii i niestety nie mogłam pomóc i aż się człowiekowi nieprzyjemnie robi.. problem na pewno istnieje - sporej grupy ludzi, którzy ledwo liznęli temat i strugają i robią to źle...
z drugiej strony tak sobie myślę, że każdy w tym wątku się kiedyś uczył i nie pamiętam takich masakr.. każdy pewnie ma na koncie błędy, ja też zawsze przyznaje, że mam, ale żeby konie z poprawnymi kopytami tygodniami/miesiącami kulały, bo tak źle są robione? Nie pamiętam takich sytuacji albo ludzie nie mieli odwagi nic napisać?
Czytając Was musiałam się odezwać. Jestem po kursie w Stokrotce, robiłam w czerwcu 2012 roku. Strugam głównie swojego konia, ale epizodycznie także inne. Żaden koń nie macał po moim struganiu i nie miał problemów z chodzeniem.
Ja zawsze podkreślam i podkreślałam, że kurs był jednym z elementów kształcenia. Zanim pojechałam na kurs około 2 lata wcześniej czytałam, uczyłam się, oglądałam przypadki itp. Dopiero po tym czasie odważyłam się działać.
Kopyta to moja pasja i uwielbiam zagłębiać się w tą tematykę, więc dokształcam się cały czas.
Akurat los chciał, że mam konia z problematycznymi kopytami i na dodatek sam jest problematyczny w struganiu.
Za każdym razem mój koń to dla mnie doświadczenie praktyczne oraz lekcja pokory i ciągłe poszukiwanie najlepszych dla niego rozwiązań.
Nie twierdze, że wszystkie rozumy zjadłam. Pytam jak czegoś nie jestem pewna, ciągle sprawdzam czy dobrze rozumiem terminologię i przełożenie jej w praktyce.
Podejście w struganiu mam dość ostrożne: nie robie tego, czego nie jestem pewna oraz słynne "mniej znaczy więcej".  Chociaż zdaję sobie z tego sprawę, że nie w każdym przypadku to „mniej” jest wystarczające- tego też zdążyłam doświadczyć.
Tak jak m.in. Dea pisała- jedną z podstawowych rzeczy jest obserwacja danego przypadku i indywidualne podejście.

No i jeszcze jedno. Zweryfikowałam swój pogląd (głównie ze względu na Wasze wypowiedzi na forum), mianowicie myślałam, że znając dobre i rzetelne podstawy naturalnego strugania nie da się zaszkodzić koniowi (w sensie ostre macanie, kulawizna). Samo założenie naturalnego strugania i sposób strugania w znacznej większości przypadków chroni strugane konie. Mam nadzieję, że się dobrze wyraziłam o czym myślałam.
Natomiast jak słyszę o „naturalnych” przypadkach okaleczania czasowego koni to nie chce mi się wierzyć i nie wiem, w jaki sposób tak można robić. [font=Verdana][font=Verdana][font=Verdana][size=10pt]Tzn. wyobraźnię jak to wygląda i co dana osoba robi to mam. [/size][/font][/font][/font]

A tak na koniec pozytywnie: jestem dumna z tego i cieszę się ogromnie, że mój koń chodzi luźno pod siodłem, chodzi po każdym podłożu, nie maca, nie potyka się tak często jak wcześniej (teraz to bardzo sporadycznie), jest chętny do ruchu mimo swojej szpatowej przypadłości. Wiem, że czeka nas masa roboty, suplementacja, itp. ale wiem, że idziemy w dobrym kierunku.


muszę poprawić - w mój post wkradł się błąd


konie od roku były bose . Dodam: wiek koni 7,8 lat. Wcześniej przez 1.5 sezonu kute. W kwietniu , bose od roku konie, postanowiłyśmy werkować naturalnie - efekt .... jak w poście powyżej TRAGICZNY


co myślę - Niestety kursy w Stokrotce poza dobrem robią Wiele Złego . Odważyłam się napisać . Reszta siedzi cicho - dlaczego ? Dlaczego  wszystko tylko 'po cichu" ... ???
co najgorsze ! niedouczeni zaczynają uczyć kolejnych ... !!!!! a książkę J.Gołebia traktują jak Biblię ...

a pytanie o umiejętności, kursy konie  ... hm ... pytałyśmy ... i co ?
chce się napisać
i .....
a właściciel konia popada poza kosztami ! w PARANOJĘ - jak koń chodzi ? znaczy nie znaczy idzie do przodu czy nie idzie widzi świat czy ma go w zadku grzeją kopyta czy nie grzeją skąd nagle tyle peknięć !!!! na kopytach ( przed 'naturalem' nigdy nie było ) kuleje nie kuleje idziemy na spacer w ręku czy nie idziemy ...a  na początek tygodnia wisienka na torcie - staw nabrał ....najprawdopodobniej od przeciążeń ... czekamy na weta

na pytanie o właścicieli 'takich koni' odpowiem - oni tu Nie Zaglądają .... mają tego Dosyć  cieszą się ,że konie uszły z życiem

jolka- może po prostu podasz nick tej osoby :kwiatek: Serio, szkoda kolejnych koni.
Co do kursów, to faktycznie nie ma gdzie się szkolić praktycznie. Kurs u Tomka daje jakiś zarys ale nie rozszerza tematu, bo trwa zbyt krótko, jego zaletą jest to, że z kosza każdy wybiera to, co chce do strugania... do wyboru, do koloru... W Stokrotce struga się konie z kopytami poprawnymi, raczej "czytelnymi". A schody zaczynają się w momencie gdy dostaniemy do łapek krzywą, zdeformowaną zagadkę.
Sama mam pod opieką ponad 20koni 😵 I muszę przyznać, że obecnie zupełnie inaczej patrzę na nowe kopyta trafiające w moje ręce. Nauczyłam się z z nich czytać, wyobrażam sobie proces jaki muszą przejść oraz efekt do jakiego mam dążyć. Przez pierwszy rok strugania to były eksperymenty (koni miałam już wówczas kilkanaście, wyszłam od moich 4), drugi był bardziej świadomy, obecnie widzę jeszcze więcej ale nadal rozmawiam, konsultuję się, dzwonię do weta jeśli mam wątpliwości... pokora ponad wszystko 😉 A współpraca z właścicielem przecenić się nie da....
Gdybym musiała oddać kopyta swoich koni pod czyjąś opiekę wybór byłby ciężki, bo wszystkie kwalifikujące się osoby mieszkają baaardzo daleko 😵 No i bez wątpienia są to osoby, które są na forum od dawien dawna a nie pojawiają się znikąd z pięknymi mowami 😉
hoofCare działamy w podobnym rejonie i muszę przyznać, że jeszcze nie trafiłam na jakąś "naturalną masakrę". Ale fakt, że trafiają mi się konie po kowalach 😉

milena1013 nie wiem gdzie idziesz na studia, ale w Lublinie były jedne zajęcia z ortopedii praktyczne - profesor struga... naturalnie, poza olaniem kompletnie mustang rolla, co się gryzie z jego klasyczną książką :P zresztą sam profesor był na szkoleniu w z Nic i Sarah, pisał wstęp do ich książki 🙂 jest postępowym człowiekiem. same zajęcia są bardzo ciekawe - pokazują filmy z końmi, które mają różne porażenia nerwowe, omówione jest całe badanie ortopedyczne, rodzaje podków (bardzo szczegółowo). Nie ma samego przedmiotu jak ortopedia jak kiedyś - teraz każdy blok kliniczny (konie, zw. towarzyszące oraz gospodarskie) mają oddzielnie ortopedię, suma sumarum godzin jest mniej i zalicza się łatwiej.

w razie pytań - zapraszam na PW, tutaj robimy lekki offtop 😉

dea podoba mi się pomysł utworzenia stowarzyszenia i podpisuję się pod nim rękami i nogami.
Jak to wszystko czytam to jestem przerażona  😲.

Czas zweryfikować mapkę re-volty , czas coś z tym zrobić .




Może , rzeczywiście należało by zacząć od weryfikacji mapki naturalnych strugaczy. Myślę też ,że fajnie by było aby klienci naturalnych werkowaczy mieli możliwość wpisywać opinie o nich zarówno te pozytywne jak i negatywne. Nie mam na myśli pisania w wątku o naturalnym werkowaniu tylko fajnie było by aby moderator stworzył " kącik" gdzie można było by to takie opinie wpisywać.
A pomysł dei jak najbardziej popieram 🙂.
Ja jestem już bodajże 3 lata po kursie stokrotkowym i jeszcze nie dotknęłam kopyt cudzego konia. I raczej jeszcze długo nie dotknę.  Oczywiście moje błędy musiał wycierpieć mój koń i to nie czynie mnie wcale lepszą.
Wiem jak to jest, (mam obok🙂 osobę, której się po kursie wydaje, że wie wszystko, a po obejrzeniu DVD rameya, jeszcze więcej bo wiedza, której liznęła jest po prostu o 180 stopni inna niż to, w co wierzyła poprzednio. I która "uczyła" swoich znajomych i oni zaczęli też sami robić. I co? I nie wytłumaczysz...

Jestem za tym tak jak zaproponowąła Dea aby stworzyć stowarzyszenie, ale uważam, że nie powinno byc stricte inetrnetowe.
Konsultacje i wiedza zdobywana online to za mało. Musza być jakieś zjazdy, zloty - nie wiem, jakieś kliniki żywe.
Ja sama mam ten probem - nalezę do osób, którym ktoś musi pokazać w realu a nie zdjęcie plus opis (nie ważne jak opis dokładny) Nie mam się z kim konsultowąć w mojej okolicy. Chętnie bym pojechała do jednej czy drugiej stajni popatrzeć jak robi ktoś bardziej doświadczony, posłuchać o koniu, o tym co już było i się nie sprawdziło.

Ja się szczerze muszę przyznać - nie mam porównania (pełnego porównania) jak mój koń chodził przedtem, bo po prostu taka głupia jeszcze wtedy byłam, że na wiele rzeczy uwagi nie zwracałam. A jak iść nie chciał to bat na dupę bo "leniwy"...
Teraz analizuję każdy krok, każdą zmianę w kopycie, każdą plamkę na podeszwie, każe zgrubienie. Więc tych dwóch stanów mojej świadomości (before and after) nie moge porównać. Z resztą wielu rzeczy nie byłam świadoma, wiedzy nie miałam więc nie mogłam ich zaobserwować bo nie miałam pojęcia o ich istnieniu.
dea   primum non nocere
12 września 2013 10:59
Może czasem muszą się chmury zebrać, żeby się atmosfera oczyściła - zdecydowanie tematu nie można omijać, trzeba go ruszyć. Tylko apeluję o zachowanie spokoju  :kwiatek: Wiem, że nieraz ciężko o to, ale BARDZO proszę, zeby tu się nie zaczęła jakaś pyskówka zaraz. To do niczego nie prowadzi. Problem mamy, to już wiemy. Teraz trzeba konstruktywnie myśleć nad rozwiązaniem go. Osobiście uważam też, że na tę chwilę rzucanie konkretnymi nickami nie jest dobrym pomysłem (właśnie dlatego - zacznie się pyskówka, personalne wycieczki zamiast rozwiązań). To nie jest problem jednego człowieka. To problem systemu.

kotbury - absolutnie nie internetowe. Mówiłam o jak najbardziej realnym, normalnym Stowarzyszeniu. Myślę, że nie ma innej opcji jak to - weryfikacja też realna, nie internetowa.
A internetowo - myslę, że przydałaby się strona, na której każdy strugacz wrzucałby swoje historie prowadzonych kopyt. Moze i filmy z ruchu? Informacje o kursach, staż "strugaczowy". Coś więcej niż nazwisko i numer telefonu, zdecydowanie. Wtedy potencjalny klient miałby lepszy wgląd w to, na co się decyduje. To wszystko wymaga organizacji i to sporo, ale mam nadzieję, że damy radę. Mnie osobiście, dajcie czas tak do połowy października  :kwiatek: Chciałabym już wreszcie tym magistrem, po latach, zostać  😎

agaEl - można zaszkodzić robiąc mniej - np. jeśli coś wytniesz (wcale nie agresywnie), a coś innego zostawisz nietknięte - to coś nietknięte dostaje większe obciążenie. To wystarczy, żeby narobić problemów.

halo - "fajnie" by było, jakby struganie było takie zyskowne. Może zajęłabym się tym fiull time, ale nie - muszę na to (i na konie) "normalnie" zarabiać. Jak wychodzę na zero (koszty paliwa i ogólnie serwisu samochodu, tarniki), to jest dobrze. Ja tego na pewno dla pieniędzy nie robię.

EDIT: Jeszcze tak dodam na koniec, ze proponowano mi kilkukrotnie prowadzenie takiego właśnie weekendowego kursu - ale się nie zgodziłam, wyobraźnię mam zbyt bujną i za dużo we mnie asekuranctwa. Podobnie jak branka, właścicielom ich konie "przekazuję", jesli wykazują chęci po temu, zaczynając od nauki skracania pazura. Odwiedzam i sprawdzam postępy w zwiększających się odstępach czasu - wtedy mam jakąś kontrolę nad tym co się dzieje. Jakoś nie ma wiary, że potrafię przekazać w dwa dni dość wiedzy, żeby uczeń zwierzakowi nie zaszkodził. Tym bardziej, że mnie samą potrafią kopyta zaskoczyć i nieraz muszę pogłówkować mocno. Wiem duuuzo więcej niż jak zaczynałam, a i tak mam wrażenie, że o wiele za mało.
cranberry   Fiśkowo-Klapouchowo
12 września 2013 11:12
Dea trzymamy kciuki za magistra i za powstanie stowarzyszenia!!!
dea   primum non nocere
12 września 2013 11:16
...no to zmykam rzeźbić openCLa 😉 nie rozrabiajcie za bardzo 😉
Hehe Ty dea chyba te magisterke piszesz tak "szybko" jak ja  😁  Ale mi się juz tak nie chce pisać, że masakra, a zostało mi 3-4 dni żeby na maxa przysiąść i byłoby gotowe. To nie, wolę robić wszystko inne  😎
milena 1013
W Warszawie generalnie po pierwszym zdaniu o kopytach na następny wykład z serii nie poszłam. Na ćwiczeniach praktycznych z werkowania miałam rękę w gipsie (zwichnięty bark) lub świeżo wyjętą i nie musiałam nic robić. Co do metody przetrwania takich zajęć to są dwa wyjścia: 1) Zagryzasz zęby, nie odzywasz sięi liczysz czas do końca, na zaliczeniu piszesz tak jak sobie życzą i żyjesz z poczuciem beznadziejności lub 2) zadajesz trudne pytania/ kwestionujesz zdanie prowadzącego, dowiadujesz się, że na pewno nie masz racji, Twoje argumenty odbijają się lub są krytykowane, grupa się na Ciebie wkurza, bo zajęcia się przeciągają i po ustaleniu, że i tak "nic nie wiesz" wychodzisz z jeszcze gorszym samopoczuciem niż w pierwszym przypadku.
Natomiast nie przejmuj się, wcześniej na łatwiejszych tematach (w sensie takich na punkcie których masz jakąś wiedzę, ale nie jesteś przewrażliwiona) będziesz mogła potrenować obie wersje zachowania 😉
Niestety, ja tez spotkałam osoby, które nabyły wiedzę "naturalną" od koleżanki, "która była na kursie i wie jak sie to robi" - i te osoby nie tylko strugają cudze konie (za kasę), ale nawet prowadzą wykłady z "naturalnego strugania" 😜
(nie wiem czemu -wzbudza to mój niesmak,  a nawet -niechęć. Pomagajmy sobie, uczmy sie nawzajem -ale nie róbmy z tego wielkiego biznesu kopytowego, opierając sie na wiedzy typu "liźnięcie tematu" -bo to nie wypada i może zaszkodzic koniom i wizerunkowi dobrze strugajacych 😉)
Jest teraz u mnie Iśka (jest na  mapce strugaczy -ale nie udziela się tu w tym temacie, bo nie jest forumowiczką - z powodu braku czasu). Strugała dotychczas kilkadziesiat koni, teraz zostawiła sobie kilkanaście "najbliższych", czyli tych, których właściciele są naprawdę pasjonatami, zainteresowani, chętni, współpracujący w kwestii żywienia i utrzymania, itp. Może właśnie dla takich właścicieli warto byłoby robić "prywatne szkolenia", wciągać ich w naturalne struganie  SWOICH koni, co jakiś czas sprawdzając i korygując. Ale do tego trzeba byłoby mieć jakiś papierek(?) że się jest tym "prawdziwym strugaczem", a nie takim przpadkowym. Może faktycznie członkowstwo w Stowarzyszeniu byłoby jakąś gwarancją? Nie wiem, tak sobie myślimy 🤣
A przy okazji: zdarzało sie nam ( mnie i Iśce), ze strugałyśmy konie, które były latami kute, albo nie werkowane przez kilka miesięcy. Wiemy, że pierwsze struganie takich patologicznych kopyt może spowodować początkowo lekką kulawiznę, dyskomfort, itp. A nieświadomi właściciele żądają od razu po struganiu efektu "fruwającego motyla" i kiedy tego nie ma - zaczynają nap... na strugacza, ze się nie zna, że koń gorzej chodzi, a całe "naturalne" jest do d...
To są właśnie przypadki, które zniechęcaja do udzielania się -nawet kosztem cierpienia konia 🙁
Za Stowarzyszeniem -jestem na TAK 😁
dea -  bo dopiero przeczytałam twój dopisek. ano, mi też pare razy proponowano robienie kursów, ale jakoś się nie chcę podjąć tego na razie. Jeszcze jakiś krótki wykład ogólnie wprowadzający w temat kopytowy ok - ale cały kurs dla zupełnych nowicjuszy? Jakoś nie mam poczucia, że jestem w stanie prowadzić profesjonalne szkolenia dla większej grupy. Inaczej by może było jakby je prowadzić jeszcze z kimś. Inaczej też jest jak się szkoli małe grupki albo pojedyncze osoby (bo to akurat lubię robić). Do prowadzenia dużego kursu to już trzeba miec umiejętności wykładania i przekazywania wiedzy... Poza tym dochodzi wtedy problem - czy kurs z cześcią praktyczną? Jak tak to skąd wziąć martwe kopyta? Albo żywe konie? Nawet jak ośrodek je oferuje - to ja mam wziąć odpowiedzialność za to, że kursanci zrobią coś źle? Poza tym jaki sens ma jednorazowe postruganie koni, które w ogóle nie są trzymane "naturalnie" i mają fatalne kopyta? Mogłabym ewentualnie przywieźć przyczepą swojego konia i na nim zrobić pokaz strugania - ale nie wiem czy będzie spokojnie stać w czasie takiego pokazu, czy kogoś nie kopnie, bo nie jest to koń który reguralnie gdzies jeździ i to lubi... w nowych miejscach jest nerwowa.


Niemniej ciągle myślę o tym jak edukować ludzi. Poza tym struganie to u mnie w tej chwili główne źródło utrzymania, więc chciałabym robić coś więcej niż tylko machać tarnikiem - nie są to wielkie pieniądze, stąd nie może to być moja jedyna aktywność - tzn w zasadzie by mogła, ale musiałabym mieć mnóstwo koni, z czego nie ucieszyłyby sie moje plecy, do tego niestety im więcej ma się koni, tym bardziej masowo sie myśli - bo czas, bo trzeba zdązyć do kolejnych i kolejnych klientów,  a czemu nie upakować jeszcze 2 konie danego dnia... i zaczyna się robienie na szybko, niedokładnie, bo ręce i plecy bolą od dużej ilości koni...

Więc konsultacje, uczenie ludzi, pomaganie im strugać ich konie - chciałabym tego robić więcej i tego można mieć dużo, bo nie jest obciążające fizycznie, a jest też powiedzmy otwarcie źródłem dochodów, ale samo struganie dziesiątek koni - to nie robota dla kobiety na dłuższa metę, nawet jakby nie wiem jak opłacało się finansowo. Z drugiej strony bez robienia tych dziesiątek koni, g... sie wie 😉 taka jest prawda... ja ciągle natykam się na przypadki które obalają moje "schematy", a strugam te 6 lat. to ile jeszcze mnie czeka...

Stąd robienie różnych klinik, spotkań, wymienianie sie doświadczeniami tak by tych osób, które mogą przyjechać i postrugać było coraz więcej, jest fajnym pomysłem. Bo wiem, że żadna z dziewczyn która struga i jest już dłużej na rynku nie ma czasu i sił strugać nie wiadomo jakiej ilości koni. W moim przypadku jest regularnie tak, że muszę komuś odmawiać.. a nie chciałabym. A potem jak jednemu nie odmówię, bo mi szkoda konia, bo wiem że ktoś naprawdę jest w kropce, to potem mi głupio, że odmówiłam tym innym. Jeszcze w moim rejonie jest tak, że można ewentualnie spytać kogoś kto też tu robi czy by nie wziął danego konia (np blucha  😉 ), ale są miejsca gdzie wiem że nie ma dobrej alternatywy.


A ja to bym bardziej chciała pójść w kierunku zoopsychologi, a także klasycznej pracy z ziemi, pracy ze źrebakami, młodymi  końmi... a kopyta mieć jako taki stały dodatek - ale póki co jest na odwrót, to co bym chciała jest tylko dodatkiem, a kopyta wypełniają większą część tygodnia 😉
Ja również już dawno byłam za Stowarzyszeniem. Powinno powstać jak najbardziej ! ( aleście się rozpisały, nie nadążam czytać 😉)
To i ja bym się zapisał. Mogę wystąpić z prelekcją, że nie zawsze kucie to ZUOOO i że szkoła klasyczna też ma pewne zalety i słuszności.
lukaszpodkuwacz - stosujesz może klejone podkowy? Jeśli tak to mógłbyś się podzielić refleksją czy się dobrze trzymają (czy klej wytrzyma w czasie pracy po ciężkim podłożu?), czy w ogóle spełnia to swoją rolę, czy łatwo się klei?

Druga sprawa, już do wszystkich - moja klientka (a przy okazji wet) mówiła mi dziś, że słyszała o jakiejś masie którą się podgrzewa, nakłada na kopyto i potem to schnie i potem jak się struga konia to się to po prostu obcina. Czytałam kiedyś o czymś takim ale zupełnie nie pamiętam co jak i gdzie. Ponoć to dostępne w Polsce. Ktoś coś wie?
Rozmawiałyśmy też o klejeniu podkładek u koni ochwatowych - ja się od długiego czasu niosę z zamiarem rozeznania w temacie bo przyznam, że zdarzają się konie gdzie coś by trzeba było podkleić a robione prowizorycznie butki się nie sprawdzają. Ponoć kleje kowalskie do kopyt trzymają nieźle, ma ktoś doświadczenie na ile rzeczywiście tak jest?



A druga sprawa  - mam konia, u którego od roku walczymy z pęknięciami przednich ścian (w obydwu przodach na pazurze). Od kilku miesięcy są na samym dole ściany, ale są... nie chcą zrosnąć. Widać, że w środku pęknięcie jest brudne i idzie aż do podeszwy, wygląda to jakby w środku był jakiś syf. Podejrzewam ciągnącą się tam infekcję, bo kopyta są niezłe - nie idealne, ale w żadnym wypadku nie takie u których istnieje powód do wiecznie utrzymującego się pęknięcia.. Odciążanie ściany na zero też nic nie daje. Jeszcze myślałam czy to nie niedobór mineralny - ale ogólnie strzałki najlepsze jakie były, zresztą dostawała przez jakiś czas miedź z cynkiem i na ścianach to różnicy nie robiło. Zastanawiałam się już czy tego miejsca pęknięcia nie wyciąć mocniej i nie wypełnić jakąś masą, ale szczerze mówiąc nigdy czegoś takiego nie robiłam i nie wiem na  ile by to pomogło i jak to zrobić. Jakieś pomysły?
dea   primum non nocere
12 września 2013 23:24
branka - a moczeń w środku odkażającym próbowaliście? Virkonn, Armex? Może być, ze w takie miejsce wejdzie infekcja grzybiczna, wtedy się tak właśnie paskudnie odnawia. Do tego jakiekolwiek oslabienie odporności konia i się pogarsza. Mam dwóch takich pacjentów - jednemu moczenie w armexie pomogło nieco (nie wiem czy nadal moczą, jeszcze by trochę trzeba było), u drugiego chciałam spróbować, ale warunków na moczenie nie ma - próbuję suplementacją. Jeszcze za krótko, zeby mówić o efektach na ścianę (na podeszwę i strzałkę już są - wyraźna poprawa)
Mineralnie, jeśli to grzyb, to pewnie miedź, ale skoro to jest dół ściany (pazur?), to przez rok by futro musiało mieć miedzi dostatek. Na przedkątnych nieco szybciej "dochodzi", ale to i tak musi potrwać.
A może siarczan miedzi w jakimś roztworze i nasączać okolicę tego pęknięcia?

Co do nadbudów na słabe kopyta, to mi się jeszcze podobał equicast. Byl czas, ze mocno nad nim myslałam dla jednego konia, ale ostatecznie nie zdecydowałam się go zastosować.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się