do nas co miesiąc przyjeżdża masażystka robiąca metodą Mastersona - to taki masaż jak to w stajni dziewczyny mówią bardziej przypominający jogę - bardziej skupia się na ścięgnach, naciąganiu, rozciąganiu niż stricte masowaniu. Polecamy z łosiem.
Co do wizyty chiropraktyczki - nie odzywałam się horse-art ponieważ właściwie nie było zainteresowania - od nas 3 konie i 1 w Płochocinie do Brzózek ani w Twoje okolice by już nie dojechała bo wystarczy że z Glinnej musiała cisnąć do Płocho a to kawałek. Szkoda bo uważam że bardzo warto -okazało się że problemy są zupełnie gdzie indziej niż szukamy i to nie tylko w moim przypadku ale właściwie każdego podstawionego konia. Niezła nauka.
Przy okazji - będziemy chcieli zorganizować kurs masażu powięziowego właśnie z Olgą Kuleszą ale to zapewne za jakiś czas - z tego jakie widziałam efekty na koniu - WARTO.
Być może uda się też w przyszłości zorganizować szkolenie z Mary Wanless - autorki książki "Świadome jeździectwo" -
http://www.mary-wanless.com/ ,
http://www.parelli-info.waw.pl/viewpage.php?page_id=4 - ale o tym pewnie napiszę ogłoszenie.
Fajnie że zaczyna się coś dziać - ludziom chce się organizować a światu zaczyna się chcieć przyjeżdżać🙂