Uciekające stada koni :((

Jeżeli masz możliwość to daj pastucha elektrycznego na zewnątrz ogrodzeń ale pastucha nie na konie ale na dziki. Tylko musi być tabliczka o ogrodzeniu elektrycznym. Pastuch na dziki jest dużo mocniejszy niż na konie wiec będzie respektowany przez koniki polskie.

Nie ma problemu .. hehe  🙂 Żarowałam 🙂

strzemionko przygarnięcie kota czy psa to jedno, a przygarnięcie konia to już trochę inna sprawa... Szczerze mówiąc nie znam przepisów, ale wydaje mi się, że należy taki fakt jednak zgłosić i pewnie ostatecznie nie pozwolą zatrzymać takiego konia "znajdę"...

Nie wiem... Jak myślicie?
[quote author=Ala_WR link=topic=56019.msg1929526#msg1929526 date=1384952837]
Jeżeli masz możliwość to daj pastucha elektrycznego na zewnątrz ogrodzeń ale pastucha nie na konie ale na dziki. Tylko musi być tabliczka o ogrodzeniu elektrycznym. Pastuch na dziki jest dużo mocniejszy niż na konie wiec będzie respektowany przez koniki polskie.


[/quote]

Kochana nie działa !!!  ma taki co jest na dzikie zwierzęta i ma zasięg 35km . uwierz nie działa na koniki polskie , jak idą to już je ciężko zatrzymać . Może jak koni by nie było na łące to ok , ale jak ogier widzi obce konie to ciężko go zatrzymać , nawet jak go batem lejesz ,krzyczysz , mąż taranował ogiera crossem i nic . 
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
20 listopada 2013 13:47
Dziunia87 z jednej strony masz rację: kot czy pies to trochę co innego niż koń. Ale z drugiej... zwierzę to zwierzę i dlaczego znalezienie konia trzeba raczej zgłosić a znalezienie kota czy psa już nie?  🤔

Przypomniała mi się sprawa sprzed jakiś 2-3 lat  ❓ albo i więcej jak w Irlandii ludzie wypuszczali konie na wolność bo był kryzys gospodarczy  🤬

Nie chcę uogólniać, ale co innego jest wypuścić psa czy kota, niż konia... Koń się bardziej rzuci w oczy jak będzie galopował np. w koło drogi...
A było coś takie, było...

Ale jak wygląda prawna kwestia przygarnięcia konia to dla mnie wielka niewiadoma... W sumie nie obraziłabym się jakby do mnie jakis konik na podwórko zawitał kiedyś 🙂
A było coś takie, było...

Ale jak wygląda prawna kwestia przygarnięcia konia to dla mnie wielka niewiadoma... W sumie nie obraziłabym się jakby do mnie jakis konik na podwórko zawitał kiedyś 🙂


Jasne, żeby przywlekło jakieś choroby, robactwo i kontuzje które trzeba leczyć.
poniżej paragrafy (strony oficjalne, pierwsze wygooglowane), które mi podano (policja, prawnik) abym „pojechała i wzięła sobie coś sprawcy”
oczywiście radze najpierw się przekonsultować, jak to u was mogą zinterpretować… w sądzie nie byliśmy. tylko policja, i różne konsultacje obu stron. Wystarczyło.
Może i przedstawienie takiego pisma z paragrafami wystarczy, żeby facet się opamiętał i coś z ogrodzeniami zrobił?

moja sprawa dość podobna. Sprawca wtargnął na teren (pastwisko) gospodarstwa w którym trzymałam konia. zniszczył ogrodzenie, wjechał wozem, odganiał konie i uszkodził (b. poważnie) mojego– z widocznych śladów staranował wozem (specjalnie czy nie – niewiadomo).
Został zatrzymany – słownie, bez przemocy -nie wypuszczono go – kazali czekać na mnie, był znany gospodarzom.
Gdy przyjechałam, kazałam napisać (podpisać, bo pisanie mu ciężko szło) że jest sprawcą w/w czynu i zobowiązuje się pokryć koszta. Nawet płakał, że odda swoje konie… Odjechał.
W ciągu kolejnych dni zmienił zdanie i już płacić itd. nie chciał.
Bez mojej wiedzy gospodarz i współwłaściciel pojechali do niego (kilka km) i zabrali z pastwiska kobyłe ze źrebakiem.  (wcześniej dowiadywali się, czy to legalne)
Syn sprawcy powiadomił policje. Policja zjawiła się u nas (spotkały się wszystkie „strony”). Obejrzeli mojego konia i tego zabranego, powiedzieli, że to własnie „samopomoc dozwolona” i że zrobiliśmy dobrze, oraz sprawcy/osób od niego mamy nie wpuszczać na teren, jeśli będą chcieli wtargnąć – dzwonić po policje.
Prawnik przygotował ugodę(?) w skrócie „B ma wypłacić A kwotę X za czyn Y do dnia  Z,  wtedy A odda mu mu kobyłe, jeśli nie zapłaci – przechodzi na własność A”
(mam gdzieś to pismo jakby ktos potrzebował). Pismo „syn” przekonsultował gdzieś, a w końcu podpisał, kase zapłacił, konia odebrał

Kodeks cywilny
Dz.U.1964.16.93 - Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks cywilny
Art. 343. Obrona konieczna i dozwolona samopomoc przeciwko samowolnemu naruszeniu posiadania
§ 1. Posiadacz może zastosować obronę konieczną, ażeby odeprzeć samowolne naruszenie posiadania.
§ 2. Posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni; nie wolno mu jednak stosować przy tym przemocy względem osób. Posiadacz rzeczy ruchomej, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo niepowetowanej szkody, może natychmiast po samowolnym pozbawieniu go posiadania zastosować niezbędną samopomoc w celu przywrócenia stanu poprzedniego.
§ 3. Przepisy paragrafów poprzedzających stosuje się odpowiednio do dzierżyciela.

Wyjaśnienie:
Dozwolona samopomoc wchodzi w rachubę po naruszeniu posiadania, jednak w bardzo krótkim czasie po naruszeniu posiadania, czyli niezwłoczne, tzn. bez nieuzasadnionej zwłoki.
Jeśli chodzi o zastosowanie samopomocy dozwolonej w stosunku do nieruchomości nie wolno stosować przemocy względem osób. Jeśli chodzi o zastosowanie samopomocy do ruchomości muszą być spełnione dwa warunki:

1. gdy zachodzi niebezpieczeństwo powstania niepowetowanej straty,
2. samopomoc musi nastąpić natychmiast, bezpośrednio po naruszeniu.


edit: podobieństwem jest jeszcze, że "mój" sprawca zaniedbywał konie, tzn były grube, ale nieleczone, kopyta, rany i slady po pętach...
te koniki jak okazy konikowości też nie wyglądają (to one mają żebra i kości? kłęby? 😉 ) no i uciekają co stanowi dla nich zagrożenie.

właśnie...a może postraszyć faceta zgłoszeniami o niedbanie o nie? (uciekają, a on nawet nie szuka..)
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
20 listopada 2013 17:16
Wypadałoby wszelkie rozmowy z właścicielem, pracownikami i z policją/strażą nagrywać plus prowadzić notatki z kim się rozmawiało np. starszy aspirant Kowalski, 10 stycznia 2013, godz. 18.15. Wtedy, w razie jakiś wątpliwości co do zastosowanych działań, łatwo sprawdzić że dyżur miał Kowalski i umotywować, że takiej porady udzielił.
http://www.eporady24.pl/odpowiedzialnosc_za_szkode_wyrzadzona_przez_zwierze,artykuly,4,60,262.html  W artykule w sumie cała podstawa opisana.
Jak się już sądzić z k.c. to bym od razu dołożyła okrągłą sumkę za straty moralne i rozstrój nerwowy. Może jak facet zobaczy 4 czy 5 zer to się trochę otrzepie i zrobi porządek ze zwierzętami. Obawiam się, że przy takiej postawie właściciela bez sądu się nie obędzie. Swoją drogą, to takie ataki stanowią zagrożenie zdrowia i życia, nie tylko mienia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się