Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Rtk współczuję, zabiegi prywatnie to kupa kasy, my czekamy na wymianę stawu biodrowego ojca, kolejka na 2019, prywatnie 10 tys, jak się zrobi jeden to zaraz trzeba robić drugi. Byle tylko zdrowym być...
Moon   #kulistyzajebisty
28 października 2017 13:22
rtk, o matko, współczuję oraz łączę się w bólu - dwa tygodnie temu koń mi stanął na palec u stopy i od dwóch tygodni łażę jak pokraka w bucie ortopedycznym. (Taa, ja się chociaż poruszam i nie mam gipsu) z obitym paluchem w kolorach tęczy (modlę się żeby mi pazur nie zszedł bo tego nie przeżyję -.-) ale uziemienie i brak jeżdżenia do konia mnie dobija psychicznie 🙁
W poniedziałek mam kontrolę u ortopedy, mam nadzieję że będę mogła już wcisnąć stopę w buta x.x
Trzymam kciuki za zabieg, oby poszło szybko i bezboleśnie!
rtk mnie w ciągu kilkunastu lat czeka „wymiana” obu stawów kolanowych albo wszczepianie chrząstki wyhodowanej z kawałka mojej własnej. Na NFZ tego nie zrobią raczej, wiec już zaczynam odkładać kasę... tyle, ze ja mam czas oswoić się z tą myślą, współczuje Ci, ale na pewno dasz radę, trzymam kciuki!
busch   Mad god's blessing.
28 października 2017 15:28
rtk, strasznie współczuję, mnie by pewnie było najtrudniej pogodzić się ze świadomością że niby błahe wydarzenie ma takie straszne konsekwencje dla Ciebie.

To, że ktokolwiek musi pracować bez świadczeń chorobowych jest okropne, ale że są to do tego ratownicy - osoby z pracą wymagającą od nich 100% sprawności żeby ratować ludzkie życie - to już w ogóle jest kryminalne...

Ech, chyba tez dlatego mam taka zalamke. Prosiłam o umowę o prace, wciąż nam odmawiano. Mogłam wykupić ubezpieczenie od utraty dochodu, ale tego nie zrobiłam, bo nie było mnie na nie stac... nie spodziewałam sie aż tak poważnego urazu. A fakt, tego ze kolano musze zrobic prywatnie, bo szpitale nie moga tego zrobic na NFZ śrubami, ktore chce miec jest tymbardziej smutny...
żyje w kraju, w ktorym ludzie niepracujący i leniwi dostają ogromne świadczenia. Ja robiłam po 200-300h w miesiącu w pogotowiu ratunkowym i nawet nie moge zajść w ciąże, bo nie należy mi sie zadne świadczenie. Ze złamana noga zostLam na lodzie. Jestem przerażona.
rtk, strasznie wspolczuje 🙁
Twoj przyklad pokazuje okrucienstwo systemu. Tym bardziej, gdy osoba pracujaca w sluzbie zdrowia wypada poza system po wypadku. Brrrrr

Fokusowa, polprotezy to dopiero po 50tce.  Ja mam podobny problem- ja mam przeszczepiona kosc z biodra, zeby zmienic kat pracy rzepki. Niestety trzeba sobie zycie przeorganizowac 'pod kolana', zeby zachowac je jak najdluzej w sprawnosci. U mnie zwyrodnienia chrzesci przestaly tak szybko postepowac dzieki temu 🙂
rtk, strasznie Ci współczuję. Ja mam na pół etatu pieniądze, za które nie jestem w stanie zrobić zakupów spożywczych dla rodziny na cały miesiąc, a resztę w innej formie zatrudnienia. W zeszłym roku spadłam z konia i przebiegł mi po biodrze. Dobrze, że miałam kule w domu, bo nie byłam w stanie obciążyć jednej nogi. Izba przyjęć w szpitalu nie wchodziła w rachubę więc pojechałam do prywatnego szpitala. Pierwsza seria badań zanim obejrzał mnie ortopeda kosztowała 2000 zł. Mnie akurat stać na zapłacenie takiej kasy, ale tylko dopóki pracuję....

Okazało się że mam pogruchotane i popękane chrząstki. Przez 3 miesiące chodziłam o kulach tylko na jednej nodze, odwożąc rano dzieci do szkoły, robiąc im śniadanie etc i normalnie jeżdżąc do pracy bez ani jednego dnia zwolnienia bo po prostu nie mogłam sobie na to pozwolić, bo do tej pracy pewnie bym już nie wróciła. Uratowała mnie automatyczna skrzynia biegów. Raz jak robiłam obiad skacząc na jednej nodze po kuchni to się prawie poryczałam. Normalnie jeździłam w delegacje i latałam samolotem schodząc czasami o kulach po schodkach z samolotu bo nie zawsze na lotniskach są rękawy. Ja chorowała trenerka mojej córki to jeździłam z nią do stajni i prowadziłam jej jazdy stojąc o kulach na środku hali. Sama nie wiem jak to przeżyłam. Na szczęście uniknęłam operacji za ponad 20 tys.

Moja córka parę miesięcy temu naciągnęła ścięgno i JEDEN RAZ zeszła po schodach o kulach i się poryczała, że ciężko.

Trzymaj się mocno. Takie sytuacje w końcu mijają, może się dobrze skończy z ta nogą. Ja brałam potworne ilości suplementów na chrząstki się pozrastały mimo tego, że ortopeda obiecywał, że spotkamy się na sali operacyjnej.

Natomiast to, że TY nie masz świadczeń podczas choroby jest absolutnym kryminałem !!!
busch   Mad god's blessing.
28 października 2017 20:42
Dance Girl, to jest właśnie ten szczególny dramat ratownika bez świadczeń chorobowych że chociażby się zesr***, to i tak nie będzie w stanie pracować podczas tego wszystkiego tak, jak Ty miałaś możliwość. Straszne.
rtk - oj współczuje  🙁 będzie dobrze, trzymam mocno kciuki!

Ja jak mnie koń kopnął w głowe to też byłam nieubezpieczona, no i nagle masakra, zaplącić za tomograf głowy, potem rezonans szyi, za kolejne wizyty u lekarzy itp, (plus oczywiście chcieli w stajni wzywać karetke jak straciłam przytomnosc, a ja jak sie ocknęłam - nieee, zadnej karetki bo ja nieubezpieczona.... głupta...). jeszcze bez środków do życia byłam, bo nie miałam jak pracować.. rodzice mi pomogli, ale było lipnie. Ale - ja to miałam na własne życzenie, bo zwlekałam z założeniem dzialaności. Niedługo potem załozyłam, i teraz pomimo że zus mnie wnerwia (prawie 1200zl miesięcznie z chorobowym - to place to chorobowe, bo wiem, że w mojej pracy o uraz uziemiajacy na miesiace nie trudno... czasem to chwila, jakis koń machnie pechowo nogą, popchnie, zrzuci.. śpię spokojniej majac ubezpieczenie i teraz jakbym nie mialą działanosci i nie mialą etatu to bym i tak na ubezpieczenie lożyła - bo jest taka opcja, żeby się dobrowolnie ubezpieczyć. gorzej z czego to wtedy placić....  :icon_rolleyes🙂.
BRanka, ale ja ubezpieczenie zdrowotne mam, także diagnostyka była za darmo. Nie mam chorobowego 🙁
Naboo ja mam chondromalację chrząstek w III stadium (na IV możliwe..) przez to, że mam rzepki położone o 1,5 cm za wysoko (a to przez nieprawidłową pracę mięśni - podczas chodzenia mięśnie nóg kurczą się w odwrotnej kolejności niż powinny, chociaż zawsze chodziłam i chodzę normalnie, nie widać tego w ogóle, do tego mam 180 cm wzrostu, za szybko urosłam jako dziecko). Jako nastolatka myślałam, że umrę z bólu (bo nikt nie umiał mnie zdiagnozować "przejdzie, dziewczynki w tym wieku tak mają"...)), trafiłam na intensywną rehabilitację i ból zniknął, pojawia się przy sporym przeciążeniu, ale im więcej ćwiczę i pracuję tym konkretniejsze mięśnie i tym lepiej.
Wieje, u matki na domku dachówki pospadały, widać folię. Likwidator z ubezpieczalni powiedział: pani zadzwoni jak przestanie wiać, teraz nawet nie mogę dojechać". Ale przyznam ,że nie spędza mi to snu z powiek, więc może nie ten wątek.
Ale piii dmucha w dolnośląskiem.
Mam na głowie dwójkę małych dzieci, dwa koty, psa, 4 konie i rotawirusa. Jestem sama bo chłopa nie ma, tata i teściowa mieszkają daleko a ja sie za chwile wytrzewie. Umieram!
rtk oj jak ja cię rozumiem...mój chłopak ma problemy z plecami, które schodzą mu na noge. Już trwa to 2 miesiąc. Był zatrudniony u kogoś, kto nie dał mu umowy i teraz ma tylko jakiś pakiet w Medicoverze czy czymś takim. Nie ma ubezpieczenia, nie może chodzić, pracować, badania mu idą topornie, bo sam nie jest w stanie nawet dojechać do lekarza (i tu się okazuje jakich mamy przyjaciół, a on rodzinę  🙄 )

A ja wczoraj się dowiedziałam, że będą u mnie cięcia w pracy. Ja powinnam iść pierwsza do odstrzału, co powoduje u mnie ataki paniki i depresji na przemian. Mam na utrzymaniu konia, niesprawnego chłopaka i szynszyla.

I jak mi wczoraj powiedział ten mój chłop, że on już to rozumie dlaczego kupiłam konia, że to było moje marzenie i bardzo mu przykro, że nie jest tak jak chciałam i do tego mam dużo innych problemów, to myślałam, że umrę. Że się rozpłacze i załamie.

Uważam, że jestem silną osobą, bo wiem, że dam radę. Ale jakoś tak już się przyzwyczaiłam do tego, że muszę sama dźwigać swoje problemy i jakaś oznaka zrozumienia i współczucia była nie do zniesienia. Trochę to chore  😉
Ollala🙂, Spokojnie, jak nie wręczyli wypowiedzenia, to może nie będzie tak źle :kwiatek:
rtk, Współczuję 🙁 trzymam mocno kciuki, żebyś wydobrzała błyskawicznie!

To ja muszę pochwalić polską służbę zdrowia.... Ostatnio spędziłam cały dzień w szpitalu i na brak uwagi nie można narzekać zarówno z SOR jak i w samym szpitalu.... szkoda, że administracja wszędzie taka sama, papierologia taka sama i najlepiej nie chorować, a siedzieć na zasiłku z 500 plus.

Ehhh, błagam o jakiegoś kopa w d. Nic nie idzie po mojej myśli.... Stres i stres, mam za dużo na głowie, jestem zmęczona i w ogóle jedno wielkie "WTF, co ja robie ze swoim życiem". Jesień w pełnej krasie....
tajnaa - jak się czujesz? ja pamiętam jak miałąm rotawirusa jako dziecko - to był koszmar, wylądowałam wtedy w szpitalu, nie wyobrażam sobie jak jeszcze przy tym coś można zrobić sensownego poza leżeniem plackiem w łożku.. mam nadzieję, że sie lepiej już czujesz.

Sankaritarina - łączę się w rozważaniach 'co ja robię ze swoim życiem' 😉  w sumie nie wiem czy one u mnie są negatywne... może  trochę rozwojowe? ale mega mega się boję wszelkich zmian i kroków w nowość, więc trochę zamulam na przedsionku różnych dezycji. Zmęczona jestem potwornie, ale przynajmniej bez doła, raczej taki dreszczyk strachu przed myślą co mogła bym inaczej, ale tak jednocześnie ze spora nutką zaciekawienia.
Ze mną już ok. Przeżyłam, teraz bonusa złapali inni domownicy 🙁
W sumie można powiedzieć, że jestem tutaj anonimowo więc co mi szkodzi.
Nie mam się komu wyżalić, więc może jak zrobię to tutaj będzie mi lepiej.

Czuje się okropnie z własnym życiem. Własnego ojca nie pamiętam, a człowiek którego tyle lat mogłam za ojca uznać okazał się obrzydliwym zboczeńcem, od którego i tak nie mogę się uwolnić.
Nie mam nawet z kim się spotkać i porozmawiać, bo jedyne przyjaciółki same mają za dużo na głowach, a chłopaka nie chcę zamęczać własnymi problemami, bo ma już dosyć swoich.

Ukochanego konia musiałam sprzedać, bo zadałam się z niewłaściwą osobą, która chciała mi "pomóc". Żeby mieć z kim pogadać poszłam do psychiatry, który mi powiedział, że skoro konie dobrze "zaleczają" moje stany depresyjne to mam do koni chodzić, cóż chętnie, gdyby nie fakt, że mnie nie stać, a nikt w stajniach nie chce, żeby ktoś obcy mu się plątał przy koniach.
Patrząc na zdjęcia mojej kochanej kobysi rycze bo wiem, że już jej nigdy nie przytulę. Nawet nie mam jak iść do pracy, bo zajęcia w szkole mam od rana do 18.
Chciałabym mieć normalną rodzinę, przestać być takim introwertykiem, mieć pieniądze, żeby robić to, co lubie i co daje mi szczęście. Niestety na ten moment zostaje mi dalej udawanie szczęśliwej, oglądanie zdjęć mojej ukochanej kobyłki i rysowanie koni w końcu za to nie trzeba płacić.

Jeżeli ktokolwiek miał ochotę przeczytać te wypociny to przepraszam, że są takie chaotyczne, ale i dziękuję za poświęcenie chwili czasu na taką osobę jak ja.
Yurikino, nie przepraszaj za to, że żyjesz!

Każdy może mieć potężnego doła i depresję, w końcu po to jest ten wątek, żeby się wyżalić 🙂
Ważne, co dalej...?
Yurikino kochana po to jest ten wątek  :kwiatek:
Gratuluję kroku jaki zrobiłaś udając się do psychiatry. Trzymam kciuki za owocne spotkania!
Z doświadczenia wiem, że nie trzeba mieć kasy żeby przebywać z końmi. Poszukaj, porozmawiaj z kim trzeba, może ktoś w bliskiej okolicy udostępni Ci konia za opiekę nad nim? Może weekendowe drobne pomoce w stajni w zamian za jazdę? Jest wiele opcji. Sama kiedyś z takiej korzystałam jak i oferowałam. I wiem, że nie jest to rzadkie zjawisko 🙂
Czy Twoja mama wie o tym jakie emocje wzbudza w Tobie Twój ojczym? Jaki jest? Może warto szczerze porozmawiać. Czy masz blisko innych członków rodziny? Babcie? Czy wchodziłoby w grę mieszkanie u niej dopóki nie skończyła byś szkoły i się usamodzielniła?
Cień na śniegu Szczerze? Nie mam pojęcia, siedzę i rozmyślam co mogę zrobić, żeby poprawić swoją sytuację, próbuję nawet za grosze, ale sprzedawać swoje rysunki. Na pewno nie chce zostać w takim stanie, nie chce się poddać...

falletta Dziękuję i też mam nadzieję, że po spotkaniach z psychiatrą będzie lepiej, bo to ona mnie uświadomiła o wielu moich problemach i fobiach.
Niestety wokół mam tylko 3 stajnie, w jednej z nich pomagałam, ale po pewnej sytuacji chyba już tam nie wrócę (Miałam objeździć konia, który stał nie ruszany ponad 2 tyg, na hali było ciasno, a koń się spłoszył, bo dziewczyna na kucyku podjechała nam pod nogi i spadłam. Nic się nie stało nikomu, ale instruktorka nie dość, że mnie zbeształa to do końca dnia robiła stajenne pośmiewisko).
Pozostałe 2 stajnie niestety nie przyjmują do pomocy nawet bez jazd, a jedyni znajomi mi ludzie posiadający w okolicy konie też nie przepadają za czyjąś obecnością.
Kusi mnie napisanie ogłoszenia, ale szczerze nie potrafię określić poziomu swoich umiejętności i boje się kolejnej sytuacji jak z pierwszej stajni...

Gdyby tylko wzbudzał we mnie takie emocje to by nie było tak źle, ale to człowiek który łazi z przyrodzeniem na wierzchu i wiadomo co robi, obmacywał mnie i młodszą siostrę, a mnie próbował zmusić do "pomocy ręcznej", czuję obrzydzenie, kiedy o tym myślę. Mamie powiedziałyśmy wszystko, z domu go wywaliła, ale jego dom własny jest na przeciwko naszego i niestety oba domy są połączone razem pod jeden licznik przez co ciągle nas szantażuje, że wyłączy prąd, a nas aktualnie nie stać na założenie osobnego. Ten obrzydliwy człowiek i tak przychodzi, kiedy chce bo nie oddał kluczy, dodatkowo zniszczył nam zamek tak, że nie można go wyjąć żeby zmienić i da się go otworzyć ze wciśniętym kluczem od wewnątrz.
Moja rodzina jest skłócona, ja nie jestem mile widziana bo jestem niewierząca, jestem już pełnoletnia, ale przez brak środków nic za bardzo nie mogę zrobić. Teraz chcę pozakładać na drzwi takie zamki do zamykania tylko od środka. Jest to moment, w którym nabawiłam się nawyku spania z otwartym okiem żeby widzieć czy znowu nie przyszedł...

Nie spodziewałam się takiego efektu, ale faktycznie mi ulżyło mogąc się wygadać
Ale taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie! Skończysz szkołę, znajdziesz pracę i się usamodzielnisz.
Naprawdę nie ma sposobu na tego człowieka? Molestowanie, szantaż, pewnie i groźby, nachodzenie... To wszystko możesz zgłosić na policję. Nie zostawiaj tego w zawieszeniu, bo to się może źle skończyć...
Jesteś w okropnej sytuacji, ale najważniejsze, że chcesz to zmienić. Wiem, że to żadna rada, ale - działaj!
Yurikino straszne jest to co opisujesz o tym... Samcu  😤 ja nie widzę innej możliwości jak zgłosić sprawę na policję i do sądu, wnosząc o zakaz zbliżania się i odpowiednią karę dla tego zwyrodnialca.
Co do koni, stajni. Nie zrażaj się! Konie się płoszą, a nie spada ten kto nie jeździ  😉 Napisz ogłoszenie, zgodne z prawdą, że Twoje umiejętności to 'x,y,z' szukasz osoby, która w zamian za "..." Pozwoli Ci na "...", może ktoś się odezwie i zaproponuje fajny układ 🙂
bnw   This is how I make the world my claim!
06 listopada 2017 17:54
Yurikino, bardzo przykre jest to, co piszesz. Sprawę molestowania, jak napisano w postach wyżej, powinnaś jak najbardziej zgłosić - gość jest zagrożeniem dla całej Waszej rodziny, a jego miejsce jest po drugiej stronie krat.
Jeżeli chodzi o pozostałe pomysły: czy próbowałaś reklamować rysunki na DeviantArt/Patreon? Z tego co widzę, te strony potrafią przynosić twórcom całkiem spore zyski. Dodatkowo - czy planujesz studiować poza miejscem zamieszkania? Jeśli tak, to z jednej strony wyrwiesz się z aktualnego otoczenia, z drugiej - uczelnie oferują całkiem spore wsparcie, zarówno finansowe, jak i psychiczne; dodatkowo, łatwiej o pracę (choćby i tego Maca). No i naprawdę, większa szansa na kontakt z końmi -> jest sporo stajni (w szczególności takich cichych, mniejszych), w których "pomoc za jazdy" jest jak najbardziej możliwa i mile widziana.
Trzymaj się, to najważniejsze!
Obawiam się iść z tym na policję, ale dzięki wam tych obaw jest mniej i wiem, że mogę to zgłosić, a nawet jest to normalne. Mama akurat dzisiaj dostała pracę, więc finansowo jakoś sobie poradzimy. Jedynie trzeba teraz odkładać na osobny licznik, żebyśmy miały spokój. Nie wiem co z tego będzie, bo on jest "ulubieńcem" ludzi ze wsi, bo jak piesek lata jak tylko czegoś chcą, ale się zobaczy.

Cień na śniegu Może nie wielka rada, ale pokrzepia bardzo : )

falletta Akurat w tamtej sytuacji największą przykrość sprawiła mi instruktorka i ludzie, którzy się razem z nią naśmiewali (stajnia dla tych "lepszych"😉 i to mnie zabolało najbardziej. Koń za to wzorowy, jak wpadłam mu pod nogi nawet o krok się nie ruszył mimo spłoszenia kilka sekund wcześniej : D
Obawiam się wystawiać ogłoszenie, ale postaram się coś sklecić zgodnego z prawdą a nuż się ktoś znajdzie...

bnw Studiować chcę u siebie, trochę straciłam czasu w technikum informatycznym, a teraz przeszłam na LO biol/chem, ciągnie mnie do weterynarii (mają otworzyć wydział u mnie w najbliższym mieście, sama mieszkam na wsi).
Na razie jedynie reklamowałam się na fp o takiej grze internetowej howrse żeby sprzedawać gotowe prace dla graczy. Do założenia konta na DA zbieram się już od dłuższego czasu, ale jestem na etapie wmówienia sobie, że moje prace nie są takie złe i się nie ośmieszę. Mam na tyle niskie poczucie własnej wartości, że obawiam się wstawiania głupich rysunków do internetu...

Jestem wam bardzo wdzięczna za tego mentalnego kopa w tyłek, bardzo to poprawiło moje marne samopoczucie. Mam nadzieję że znajdę stajnie, w której będę mogła pomagać i może znajdą się jacyś koniarscy znajomi? Bo mój Luby niedługo mnie zabije za ilość informacji o koniach, którą dziennie mu przekazuję > . <
Yurikino, ja w sprawie molestowania to nie bardzo się znam, ale mogę ci napisać w sprawie braku kasy i koni. Ja od 12 roku życia latałam z widłami po stajni w ramach pracy za jazdy bo moi rodzice nie akceptowali tego, że ja mam cokolwiek wspólnego z końmi i siłą rzeczy nie dawali mi ani grosza. Miałam zawsze najgorsze ciuchy i buty bo po prostu nie miałam jak kupić (najczęściej buty to były stare zimowe kozaki mojej mamy i dresy bo na bryczesy kasy nie było), na początku jak mi ktoś nie pożyczył bata to jeździłam z gałązką urwaną z topoli. I nigdy nie miałam forów u kierownictwa ośrodka - bo nie stali za mną rodzice, którzy jakkolwiek się temu ośrodkowi mogli przydać. Zawsze dostawałam najtrudniejsze konie, na których nikt nie chciał jeździć i gdyby nie jedna z trenerek, która z dobrego serca mnie uczyła to niewiele by z tego było. A najgorsze konie okazały się najlepszymi nauczycielami. Jakoś przetrwałam, poszłam na studia, zaczęłam zarabiać i dopiero wtedy kupiłam konia.

Musisz po prostu "przetrwać" próbując wyciągnąć wszystko co się da ze swojej obecnej sytuacji. Jak konie, to z dużą dozą cierpliwości a lożę szyderców należy mieć w d..ie. Jak szkoła, to porządnie, żeby potem dało się na studia dostać, na które chcesz. Jak studia to tez z głową, żeby z tego była jakaś kasa. Potem reszta przyjdzie. Tylko musisz mieć plan sama na siebie i konsekwentnie go realizować bo rodzice cię nie poratują. I choć to trudne to w najgorszych chwilach przypominać sobie jaki masz cel. To pomaga.
-Skoro nie możecie wymienić zamka w domu ( nie wierzę w to, bo można!) załóż sobie haczyk na drzwi pokoju.
- jeśli pójdziesz siostrą na policję i złożycie zeznania i policja zawiadomi prokuratora ( albo same go zawiadomicie) facet będzie miał sprawę karną. Załatwicie go. Tyle, że będzie was to kosztowało masę nerwów, a on zemści się jak tylko będzie mógł, więc ten licznik z prądem na pewno zabierze. O ile tylko to.

-Można też jemu zagrozić, że "jeśli jeszcze raz tu wejdzie, to pójdziecie na policję i do prokuratora. A jeśli wam zabierze teraz licznik  z prądem, to TEŻ PÓJDZIECIE do prokuratora. haha". Powiedzcie, że macie nagrane na telefonie jak łazi z gołym kut*** Słuchaj. NIE MOŻECIE stawiać się w pozycji ofiary, bo on się was NIE BOI. Pogrywa sobie z wami jak ze stadem gęsi. Macie na niego wielkiego haka, zróbcie tak, by to ON bał sie was. To WY macie karty przetargowe, nie on!
Ja bym tak zagrała, ( bo ja 'zimna suka "jestem.) Tylko trzeba byc silnym, twardym. Pokazać mu, że sie go nie boicie! Niech ona boi sie was!!!!!
( jeśli jeszcze raz będzie sie obnażał, koniecznie go nagrajcie. Albo chociaż udawajcie, że go nagrywacie. musi uwierzyć, że MACIE nagrania. Powiedzcie też, że macie nagrania, kiedy go wywalacie, a on nie chce wyjść. takie, na których niby widać, że wy sobie nie życzycie ani jego obnażania, ani obecności)

- a co do całej reszty...słuchaj. To tylko FRAGMENT twojego zycia. Ono będzie inne! Trzeba tylko przeczekac ten moment. Miałam też kijowe dzieciństwo. I wiesz co? Umocniło mnie na resztę życia! Czasami stary mnie tłukł. I wiesz co sobie myślałam w tych momentach? Kiedyś wyczytałam w Uczniach Spartakusa taki tekst "bito nie tylko aby karać! Bito aby przyzwyczaić do bólu, aby uodpornić organizm!" To się stało moi mottem na wszystkie ciężkie i trudne chwile. zaczełam podchodzić do ciężkich momentów w życiu, jak do specjalnej taktyki, która ma na celu mnie wzmocnić.
I wiesz co? Nie wiem... ale chyba zadziałało. 🙂
Pamietaj- teraz jesteś dzieckiem i gucio możesz. Ale potem będzie dorosła i będziesz mogła duzo więcej! Trzeba wytrwać. Stac się silnym, samodzielnym. A potem im wszystkim pokażesz!
Trzymaj sie
bnw   This is how I make the world my claim!
07 listopada 2017 16:05
Na razie jedynie reklamowałam się na fp o takiej grze internetowej howrse żeby sprzedawać gotowe prace dla graczy. Do założenia konta na DA zbieram się już od dłuższego czasu, ale jestem na etapie wmówienia sobie, że moje prace nie są takie złe i się nie ośmieszę. Mam na tyle niskie poczucie własnej wartości, że obawiam się wstawiania głupich rysunków do internetu...


Ale, jak rozumiem, są na nie chętni? To i na DA powinni się znaleźć. Ważne jest też to, że bardzo wiele osób na DA zaczyna od prac nie do końca jeszcze idealnych, a po roku tworzy prawdziwe dzieła - taki portal daje szansę na podpatrzenie innych, na komentarze użytkowników dot. szczegółów... A Twoje krytyczne podejście i chęć zmiany aktualnego stanu rzeczy dają w sumie bardzo dobrą, solidną podstawę do tego, żeby odnieść duży sukces - i to nie tylko w rysunku.
Yurikino,
Posłuchaj dziewczyn,  sama prawda, będzie dobrze !  Tunrida z tymi nagraniami super radzi, było by super jak się by udało się postawić.
Szkoda ze nie jesteś bliżej warszawy, bo by się coś wykombinowało z końmi na pewno, ale wierze ze coś się znajdzie! Trzymaj sie!
Ja juz po operacji w miarę doszłam do siebie. Przede mna jeszcze 5 tygodni o kulach, mam za soba juz 3. Czuje sie koszmarnie. Jedyna rozrywka sa wyjazdy na rehabilitacje i telewizor. Nie umiem sie zachęcić do czytania książek. Jestem maksymalnie zrezygnowana. Brakuje mi aktywności, powietrza, "bycia potrzebna", obowiązków. Nie potrafię nawet ugotować sobie obiadu w domu. Załamka na maksa. Jakies pomysły na spędzanie tych kolejnych tygodni? Lece psychicznie w dół, nie moge sie odbić 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się