Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

xxagaxx, ja tak koniowi gadam, że tyle za niego płacę co miesiąc, że jego wręcz obowiązkiem jest mnie znosić przez te 1-2 godziny kilka razy w tygodniu, gdy przez resztę czasu nie robi nic 😂

W ogóle to trochę drażni mnie to kategoryczne rozdzielanie że tylko ciężki klasyczny trening to praca, reszta to zabawa. A, no i lonża na patentach to praca, insze inszości to jakieś głupoty przecież. I niby czaję o co wam chodzi, ale to takie umniejszanie robieniu rzeczy z własnym koniem innych niż typowy trening :P Wydźwięk ma negatywny. Ktoś śmie napisać, że pracuje z koniem na kole i od razu zlatuje się x osób, że to nie praca tylko zabawa!!! 😂
Nevermind, ja daje smaczki, pomimo coraz głośniejszych głosów żeby nie karmić konia z ręki, zwłaszcza przypadki w jakikolwiek sposób kłopotliwe. Natomiast nie wiem skąd ty masz teorie ze to powszednieje... bo nie powszednieje. Są konie które nie wymuszają zarcia pomimo tego że dostają je systematycznie, a są takie ze jak zaczniesz dawac to zrobi się to wręcz niebezpieczne. Zależy to od charakteru a nie spowszednienia.

Ja mam teraz dobry przykład w domu, mamy jednego konia który zje smaczka ale w ogóle to nie jest jakieś wielkie wow. W sytuacji stresowej nie zje nic. Nawet w emocjach bierze smaczki delikatnie. Drugi kon kocha zrec i wypatruje smaczków gdzie się da. Nie jest agresywny, ale w emocjach z ręką by zeżarł. I nie ważne ile dajesz, zawsze tak samo to wygląda.
Moj pierwszy kon nie dostawał z ręki bo wymuszał okropnie.
Jednak jeśli koń dostaje smaczki od wielkiego dzwonu, to po prostu będzie to dla niego duża rzecz, a kiedy dostaje i dostaje, to zaczynają powszednieć.

Nevermind, nie kupuję tej teorii. Może jest koń z którym się tak udało, ale uważam że w większości przypadków nijak to nie załagodzi problemu a wręcz przeciwnie. Może się mylę, ale takie są moje doświadczenia.
Dawanie smaczków to nie jest podstawowa rzecz na co dzień. Koń ma swoje siano, trawę, paszę, smakołyków ode mnie nie potrzebuje do szczęścia. To bardziej dla człowieka satysfakcja, że dał coś pysznego zwierzakowi. I też lubię to uczucie i maślane oczy konia ciumkającego jabłuszko. Ale w niektórych przypadkach warto niestety z tego całkiem zrezygnować i krzywdy się nie robi.

Co do psów, ich trening wygląda zupełnie inaczej, inaczej się je motywuje. Z tego co wiem, nie tylko smaczkami ale też piłeczką/łupem ogólnie. To drapieżniki. Ciężko też oczekiwać, żeby reagowały na fizyczne pomoce jak łydka czy dosiad, skoro na nich nie siedzimy tyłkiem i mamy możliwość jedynie wydawania komend na odległość.

A jeśli chodzi o rózróżnienie praca a zabawa, dla mnie pracą jest wszystko co prowadzi do rozwoju konia jako wierzchowca (czy tam konia zaprzęgowego, ale to totalnie nie moja działka - wiecie o co chodzi). Nie ma sztywnych ram. Na oklep bez ogłowia też może być praca, można w ten sposób na przykład sprawdzić reakcje swojego konia na dosiad i łydkę i dalej go szkolić. Jednak ciężko mi nazwać pracą robienie sztuczek czy oganianie konia bez celu na kole (prawidłowe lonżowanie jest ogólnie trudne imo).
Ja smaczki dawałam przez krótki okres czasu tylko kilku koniom po przejściach, które nawet w boksie nie chciały do mnie podejść. W mojej stajni wprowadzilam zakaz dokarmiania koni z ręki. Dzięki temu konie podczas czyszczenia i siodlania przysypiaja a nie rozglądają się za przysmak ami.
xxagaxx, To ciekawe, bo osobiście nie widzę tej rosnącej ilości osób, które mówią żeby nie karmić z ręki. Są konie które nie wymuszają zarcia pomimo tego że dostają je systematycznie Ale właśnie nie chodzi mi o dawanie systematycznie, tylko dawanie wielu pod rząd. To normalne że po prostu nie ma się aż takiej chęci na najlepsze nawet cukierki, w momencie kiedy zje się ich sporo.

patat,Nevermind, nie kupuję tej teorii. Może jest koń z którym się tak udało, ale uważam że w większości przypadków nijak to nie załagodzi problemu a wręcz przeciwnie. Może się mylę, ale takie są moje doświadczenia. Tylko że to nie jest teoria. To coś co sprawdziłam na różnych koniach, ten którego wymieniłam jest akurat najbardziej jaskrawym przykładem.
Dla mnie też początkowo wydawało się to nielogiczne patrząc po reakcjach różnych żarłoków na smaczki, ale przeprowadzone w odpowiedni sposób faktycznie działa.
Dawanie smaczków to nie jest podstawowa rzecz na co dzień. Nie chodziło mi o to, że bez tego nie da się funkcjonować, bardziej że to jest jedna z rzeczy które często się przy koniu robi. I tak jak możesz zakazać wszystkim dokarmiania konkretnego konia kiedy jest Twój lub u Ciebie w treningu, tak jeśli z jakiegoś powodu zacznie zmieniać właścicieli to będzie zagrożeniem dla palców kolejnych osób.
Dlatego dla mnie jest to taka ,,podstawowa" rzecz, przy której wolę zwalczać niebezpieczne zachowania, nawet jeśli sama mogę uniknąć tego co je wywołuje.
Nevermind, podrzucę linki, bo to są teorie różnych behawiorystów których sledze na YT.
A z tym dawaniem pod rząd to zapraszam do siebie. Jestem ciekawa ile paczek cuksow zejdzie zanim kon przestanie się ekscytowac xD
xxagaxx, Jeśli będę w okolicy to chętnie wstąpię, ja koni się nie boję. Szczerze wkurza mnie takie zakładanie z góry, że coś nie działa, jak się nie stosuje tego w praktyce.
Nevermind, ale ja stosuje akurat u tego przypadku 🤣 ona jest na tyle karna ze jak fukne to się opanowuje. Daje cukierki bo lubię to że tak zwraca uwagę na człowieka. Druga jest zdecydowanie bardziej zamknięta i nie ma opcji zainteresować ja mocno jedzeniem.
I możesz dać tych cukierków 10 czy 15 pod rząd, efekt za każdym razem taki sam, emocje, zebractwo i oczekiwanie na więcej 😉 twoja teoria nie ma racji bytu u zwierząt które bez kontroli obzarly by się często na śmierć 😅

To mniej więcej się powtarza wśród różnych bechawiorystow konskich:
xxagaxx, No właśnie nie, dajesz po prostu smaczki, nie stosujesz tej metody do nauki jak je brać. Wszystko się da, tylko trzeba wiedzieć jak. Znam konie które zeżarłyby smaczki razem z całym człowiekiem i tak, je też da się tak ogarnąć 🙂 A mówienie, że sposób x działa czy nie działa, kiedy się z niego nie korzysta jest tak samo bezsensowne jak edukatorskie wypowiadanie się o patentach, gdy tzw. edukujące nie widziały na oczy patentów założonych poprawnie. "Bo znam konie" "bo znam biomechanikę koni" czy raczej bo oceniam na sucho
Nevermind, to jak ta "metoda" ma wyglądać? Jak mam nauczyć mojego zartego konia ze smaczek ma brac bez emocji ? Serio pytam.
xxagaxx, u mojego, który próbował smaczka razem z ręką zeżreć podziałało tak jak u psów - smaczek w zamkniętej dłoni i dopiero jak koń przestanie dłonią się interesować to tego smaka dostaje. Wystarczyło pare powtórzeń i mamy spokój.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 października 2023 15:13
Chciałabym zobaczyć kucyki, które nie idą po smaczka 🤣
Fokusowa, ale ja nie mam jakiegoś problemu. Trafiły mi się niedominujace do ludzi konie, tez zawsze przy spacerze z ziemi przypominam o szacunku do mojej przestrzeni, cofam, sprawdzam jak działa ustępowanie zadu, więc smaczki nam nie burza życia. Ale jedna ma zero emocji a druga kocha żarcie nad życie więc zawsze każda ilość zarcia z ręki jest emocjonująca. Jak zaczyna przesadzać wystarczy że poruszam lokacjami przypominając ze nie należy szperać po kieszeniach.

Miałam z nia kiedys problem z wsiadaniem. Najpierw co prawda przerobiłam sprawę inaczej, ćwiczeniami z ziemi. Ale jak już stala zaczęłam dawac smaczka. Teraz wraca do pracy po przerwie, nie była pod siodlem 4 miesiące a jak wsiadłam od razu było oczekiwanie na smaczka 😅
xxagaxx, bo bez żetonów nie ma jeżdżenia 😂
Fokusowa, No właśnie, nic za darmo 😅 ale drugiej nie jestem w stanie tego nauczyć. Jak jest pod siodłem bardziej się skupia na otoczeniu i cukierek ma głęboko gdzies .0246974398934E+34;
xxagaxx, chętnie poddam pomysły, ale oczywiście efekt jak zawsze zależy od dobrania sposobu do konia i właściwych reakcji w odpowiednich momentach.

Ja lubię wykorzystywać spokój konia albo najpierw właśnie wymusić ten spokój, a potem go wykorzystać.

U niektórych koni najlepiej się wstrzelić w spokojny humor; u innych ,,przejść" fazę ekscytacji dając smaczki tak długo aż emocje opadną; niektóre skrajne żarłoki zapycham czymś większym jak jabłko/marchewka, bo jak muszą pogryźć to same widzą, że im się więcej w paszczy nie zmieści. Czasem sprawdzi się stopniowe zwiększanie nagród, gdy koń będzie grzecznie brał z ręki tą mniej fajną (siano -> sieczka -> trawokulki -> mniej lubiane smaczki -> te które bardziej lubi). Na obżartuchy sprawdza się też danie przysmaków na dnie wiaderka (jeśli się da zastąpione sieczką czy czymś bardziej owocowo-warzywnym, bo nie jestem fanką dawania aż tylu smaczków naraz) i próba karmienia z ręki gdy ma przysmaki osobno w wiadrze - oczywiście to też nie do każdego konia się nada, niektórym łeb utknie w środku dopóki będzie co żreć, niektóre dostaną białej gorączki bo to ich wiadro i tak dalej 😉

Przede wszystkim trzeba najpierw jakoś osiągnąć ten chwilowy spokój, a potem zacząć go kształtować. Trochę jest tutaj zabawy ze sprawdzaniem co pogorszy sytuację, co pozwoli utrzymać spokój dłużej. Dobrze jest pokazać kopytnemu, że smaczki są łatwo dostępne, jest ich dużo i nawet jak jednego nie złapie to nie tak, że koniec i więcej nie ma. Warto nauczyć przy tym elementów manier, np. dawać smaczki, gdy koń zachowuje się delikatnie.
Na początku wielu koniom przydaje się coś co mogą zrobić, żeby dostać smaczki np. właśnie delikatny dotyk w rękę - oczywiście później stopniowo odchodzimy od karmienia na każdy taki sygnał, ale części koni pozwala to na początku ochłonąć, zrozumieć że smaczek to nie nektar spadający z nieba nie wiadomo kiedy... u części zaś nie sprawdzi się w ogóle i może być niepotrzebnym zaproszeniem do wymuszania.
Jeśli koń się tylko nakręci, to trzeba umiejętnie odejść od dalszego karmienia, bo tak, czasem zwierz uzna słusznie, że stracił okazję na żarcie przez swoje wymuszanie, ale niestety czasem konie nakręcają się tym bardziej, bo smaczki były i niespodziewanie zniknęły, to teraz muszę szybciej, więcej wyciągnąć - tutaj też trzeba wyczuć konia i sytuację, jednemu przyda się garść przysmaków na koniec żeby nie czuł ,,utraty", drugiemu właśnie zakręcenie źródła dóbr pomoże się ogarnąć następnym razem.

No i oczywiście, pamiętać że nie od razu Kraków zbudowano 😉 Jak zawsze przy koniach, nie da się wytłumaczyć wszystkiego przez internet, za dużo jest niuansów - wszystko zależy od konia i sytuacji. Ile ludzi i zwierzaków, tyle sposobów, więc jeśli żaden z tych nie przypadnie Ci do gustu, to możesz poszukać dalej, zmieniaj, łącz techniki. Patrząc na to, że koń jest Ci dobrze znany i masz już pewne doświadczenie, liczę że się Wam uda. Trzymam kciuki (:
Jedno pytanie - po co?
patat, Na prawdę pytasz po co zwalczać niebezpieczne zachowanie u konia?
Nevermind, pyta po co dawac z ręki 😅 skoro można nie dawac i totalnie nic to w naszej relacji z koniem nie zmieni

Dawanie koniowi smaczka jak jest spokojny kłóci się z tym co mowilas ze smaczków dajesz duzo żeby spowszednialy. To jest dla mnie zwyczajna nagroda dobrego zachowania. Tak jak stanie przy wsiadaniu, mój koń wie ze będzie smaczek więc stoi.
I w sumie ja stosuje taka metodę jeśli w ogóle można nazwać metoda, ale jak mówiłam nie dla każdego konia. Moje nie dominują, są karne więc i uchodzi mi plazem dawanie z ręki

Mnie nie przekonuje to co napisałaś, zwłaszcza że większość cukierków nie jest turbo zdrowa więc dawanie jej w dużej ilości nie jest wskazane. Zaraz powiesz ze można dawac marchewki czy jabłka, well, dla wrzoda wciaz to będzie dużo za duzo.
Do mnie to też nie przemawia. Taka taktyka u mojego diabła spowodowałaby co najwyżej wściekłość do sześcianu. Konie są zero-jedynkowe. Jeśli smaczek to nagroda, muszą na nią zapracować. Jak im będziemy smaczki pchać do pysków - zaczną wymuszać. Coś jak pies, którego podkarmiamy ze stołu - szybko uczy się żebrać i wymuszać.

Dodam, że mój dziad dostaje smakołyki z ręki. Za stanie przy wsiadaniu, za dobry trening (jak kończymy i mówię dooobry koń, to czeka na smaczka), za stanie przy goleniu (pierwsze golenie na dudzie, dziś to koń - ideał do golenia), za przygalopowianie z pastwiska. Za nic to nawet wpiernicz nie dostaje 😉
xxagaxx masz jakiś podobny materiał ale o podawaniu żarcia - bo jak rozumiem ten krótki filmik podawanie treściwego też ma znaczenie, mam wolnowybiegówkę młody ładnie nauczył sie komendy na miejsce i idzie do wiaty ale z takim fochem na cały świat, całe jego ciało przy tym krzyczy że jest wkurwiony zastanawiam sie czy ja nie popełniam błędu w takim razie że mu tą miske od tak daje i ide, z drugiej strony no polecenie wykonał poszedł na miejsce karmienia
Szczerze mówiąc odechciewa mi się tłumaczenie czegokolwiek, wolę pokazać w praktyce, wyjaśnić na przykładzie niż znowu się tłumaczyć że to słowo to to a to słowo to tamto.

xxagaxx, Dawanie koniowi smaczka jak jest spokojny kłóci się z tym co mowilas ze smaczków dajesz duzo żeby spowszednialy. W jaki sposób? Nigdzie nie powiedziałam że to oznacza dawanie smaczków za każdym razem jak konia widzisz. I to dokładnie Tobie chwilę wcześniej tłumaczyłam w jakim znaczeniu użyłam słowa "powszednieć".

_Gaga, Nie wierzę, że po całej tej dyskusji wyskakujesz z a mojemu to na pewno nie. Z resztą po co chcesz stosować metodę uspokajania konia nakręconego na smaczki, kiedy Twój się nie nakręca?
Konie są zero-jedynkowe. Jeśli smaczek to nagroda, muszą na nią zapracować. Powiem tak - moim zdaniem konie są o wiele bardziej zero jedynkowe niż przyjmuje większość jeźdźców. Lubimy sobie dorabiać nasze teorie do ich zachowań.
Smaczek to nie jest nagroda, smaczek to jest coś fajnego co dostają od nas. Po prostu. Oczywiście, że część koni będzie kombinować jak dostać tego dobra więcej, wymuszać, szukać.

Nie widzę nic złego w tym, że wiele osób chce swoim ulubieńcom dać przysmaki od tak. Jedyny problem to fakt, że w środowisku jeździeckim uczenie tzw. kultury pobierania smaczków to temat mocno pomijany, coś czego nie umie zrobić większość doświadczonych jeźdźców, a równocześnie karmienie z ręki to coś co niemalże każdy robi
Nevermind, nie. Pytam po co robić ceregiele przy w gruncie rzeczy prostej kwestii, już pomijając sens futrowania niegrzecznego konia smaczkami po uszy.

Koń mnie gryzie, szczypie, wymusza = ma nieprzyjemności. Na pewno nie ma żadnych smakolykow za to.
Nie wolno naruszać przestrzeni człowieka bez zaproszenia, smaczków i jedzenia też się to tyczy.
Nevermind, mój koń się jak najbardziej nakręca, gdy dostaje cukierka za cukierkiem za nic. Sprawdzone przez różne ciotki. Nakręca się na tyle, że gryzie i to konkretnie...
patat, nie wiem czy podkreśliłam to za mało razy, ale dla mnie jest to jedna z podstaw. Uważam po prostu, że koń powinen być bezpieczny w obsłudze, niezależnie czy wyciągasz smaczki czy co robisz. I warto w tym celu wyczyniać ,,ceregiele".

Przy tym w większości przypadków to nie są ceregiele, a jedynie dawanie i nie dawanie smaczków w określonych momentach. Rozłożone na części pierwsze oczywiście, będzie brzmiało skomplikowanie 😉

Koń mnie gryzie, szczypie, wymusza = ma nieprzyjemności. Na pewno nie ma żadnych smakolykow za to.To prawda, nie można wtedy dać smaczka, bo jedynie nagradzamy takie zachowanie. Dlatego właśnie jak wyżej - najpierw osiągamy u kopytnego spokój, dokładnie po to, żeby nie faszerować smaczkami niegrzecznego konia 🙂

Nie wolno naruszać przestrzeni człowieka bez zaproszenia, smaczków i jedzenia też się to tyczy. Nie wiem czy dobrze rozumiem, że to komentarz do m.in. wspomnianego przeze mnie sygnału na który koń dostaje smaczek. Dla mnie to bezsensowne trzymanie się sztywnych zasad, podkreślam - bezsensowne.

Jeśli fakt, że gdy koń dotknie mnie chrapami to dostaje smaczka, sprawia że koń pozostaje delikatny, nie nakręca się, a ja mogę z nim bezpiecznie przepracować problem (a ostatecznie i tak system smaczek zawsze na sygnał potem usuwam, to tylko pomoc na początek), a brak zgody na jakikolwiek dotyk zostawia nas w sytuacji gdy zwierz się nakręca, aż ostatecznie i tak zaczyna naruszać przestrzeń osobistą człowieka i to często agresywnie, to jaki sens w ogóle ma ta zasada?
Dla mnie to takie zasady dla zasad, bo jak widać choćby po przykładzie wymuszania, nie sprawia że koń faktycznie szanuje tą przestrzeń.

_Gaga, cała dyskusja zaczęła się od tego, że podałam przykład konia, który także bardzo nakręcał na darmowe smaczki, był skrajnie agresywny i właśnie tą metodą udało się go ogarnąć. Nie widzę dlaczego akurat na Twoim koniu miałoby to nie zadziałać. Tylko jak mówiłam już chyba milion razy - trzeba wszystko dobrać do konia i sytuacji, a nie karmić w nieskończoność i liczyć na magię. To jest jedno z narzędzi, do wykorzystania, a nie mistyczny sposób który zadziała zawsze i wszędzie użyty byle jak przez byle laika 😉
Nevermind,
Uważam po prostu, że koń powinen być bezpieczny w obsłudze, niezależnie czy wyciągasz smaczki czy co robisz. I warto w tym celu wyczyniać ,,ceregiele".

W tym celu nie trzeba wyczyniać ceregieli i zastanawiać się, ile smaczków dać i jak, jak mocno konik ma dotknąć pyszczkiem. Jeśli koniecznie chcesz karmić konia z ręki to trzeba wymagać od niego dobrego zachowania. Wymagać, a nie kombinować jak tu zrobić żeby tylko nie musieć go szturchnąć we wścibski nos. Ode mnie taki niegrzeczny koń dostaje kuksańca a nie smaczka.

Koń ma szanować przestrzeń ludzi nie dlatego że to jakieś sztywniackie zasady, tylko podstawa bezpieczeństwa a przy okazji zapobieganie wielu drobniejszym problemom, na przykład złemu zachowaniu przy karmieniu z ręki. Koń powinien być nauczony że to ty go zapraszasz do swojej przestrzeni, a nie wchodzi sobie z kopytami sam jak uważa. Jak wchodzi do niej po chamsku to równie po chamsku i z hukiem z niej wylatuje.
Ja stosuję tę bezsensowną jak powiedziałaś zasadę, nie mam problemów z końmi wymuszającymi żarcie, chamskimi, bezczelnymi nawet gdy takie dostaję na starcie. Nie muszę zastanawiać się jak dawać smaczki, w jakiej ilości, kolejności, na jaki dotyk pyszczkiem reagować, jakie sygnały wprowadzać i wygaszać.

Twierdzić że ta zasada nie ma sensu może tylko laik, wybacz. Konie po takich opiekunach są wyjątkowo niewdzięczne do odrabiania. Prawie zawsze osoby które do tego doprowadziły są zdziwione jak szybko to eskalowało, bo to się bierze z niby drobnych zachowań, jak właśnie wymuszanie smaczków, wycieranie się o ludzi, obszukiwanie dłoni, kurtek, wyciąganie na uwiązie, przydeptywanie itp., a efektem końcowym jest zwierzak kompletnie nie szanujący ludzi, wchodzący w nich, przygniatający do ścian, depczący, nauczony że jego humory są najważniejsze i człowiek się do nich dostosowuje. Niestety ale koń musi znać granice. To on ma uważać żeby zachowywać się dobrze, nie robi żadnej łaski że nie będzie gryzł itp.
Może behawioryści twierdzą inaczej, ale tego nauczyły mnie konie z którymi pracowałam - najlepsi nauczyciele zawsze mówiący "sprawdzam". Ty możesz mieć oczywiście inne doświadczenia i metody, do mnie akurat nie przemawiają.
patat, Wymagać, a nie kombinować jak tu zrobić żeby tylko nie musieć go szturchnąć we wścibski nos. Ode mnie taki niegrzeczny koń dostaje kuksańca a nie smaczka Pozwól że zapytam, i to sprawia że konie przestają wyłudzać? Są grzeczne? Wszystkie konie uczone tą metodą można bezpiecznie karmić z ręki? 😁
Koń ma szanować przestrzeń ludzi nie dlatego że to jakieś sztywniackie zasady, tylko podstawa bezpieczeństwa a przy okazji zapobieganie wielu drobniejszym problemom, na przykład złemu zachowaniu przy karmieniu z ręki. Pozwól że przytoczę pewną prawdę oczywistą. Koń który mnie szanuje nie wejdzie w moją przestrzeń, po prostu. Jeśli mu pozwolę wyciągnąć pysk i się delikatnie dotknąć, to nie sprawi, że potem będzie sobie wkraczał w moją przestrzeń w każdej sytuacji i zrobi mi się problem.
Jeżeli tak mała rzecz sprawi, że koń zacznie wchodzić w Twoją przestrzeń osobistą, to tak naprawdę nie miałaś tego szacunku od samego początku.

Dlatego właśnie tak, takie sztywniackiego trzymanie się zasad uważam za problem ze zrozumieniem koni, bo oczywiście, koń respektuje Cię tylko dlatego, że nie ma prawa sam Cię dotknąć 🙈 Jak dasz się dotknąć to wszystko się w pył rozsypie. No sama przyznasz, że to brzmi absurdalnie.

Powtórzę się, ale konie wymuszające, gryzące są bardzo dobrym przykładem tego, że można sobie nie wpuszczać konia do swojej strefy a on i w emocjach zacznie ją naruszać. Bo tak, koń który normalnie się w moją strefę nie pcha, a przy smaczkach potrafi wyciągnąć szyję jak żyrafa, ugryźć człowieka i uciec na koniec boksu, to jest koń który wie, że w strefę człowieka się nie wchodzi. A jakoś nadal ta zasada nie chroni przed obrażeniami.

Twierdzić że ta zasada nie ma sensu może tylko laik, wybacz. Konie po takich opiekunach są wyjątkowo niewdzięczne do odrabiania. Prawie zawsze osoby które do tego doprowadziły są zdziwione jak szybko to eskalowało, bo to się bierze z niby drobnych zachowań, jak właśnie wymuszanie smaczków, wycieranie się o ludzi, obszukiwanie dłoni, kurtek, wyciąganie na uwiązie, przydeptywanie itp., a efektem końcowym jest zwierzak kompletnie nie szanujący ludzi, wchodzący w nich, przygniatający do ścian, depczący, nauczony że jego humory są najważniejsze i człowiek się do nich dostosowuje. Taka jestem niemądra, a jakoś pracuję z różnymi końmi, charakternymi, cwanymi, agresywnymi. I jakoś nie mam efektów które opisujesz. Wręcz przeciwnie, kopytne zaczynają się ogarniać, respektować człowieka, ,,zrywają" z różnymi złymi nawykami. Albo mam tutaj jakiś odwrotny wszechświat, albo faktycznie opieka nad końmi to nie są sztywne zasady, które trzeba wykonywać w 100%, żeby koń nie wszedł nam na głowę.

Patrząc na tą i na wcześniejsze Twoje wypowiedzi odnoszę wrażenie, że popierasz takie właśnie zasady dla zasad. No bo tak trzeba, bo tak przecież działa system zasad i kar. No bo koń zrobił źle, to musi być kara. Przy wychowaniu dzieci zaczyna się od tego odchodzić, jestem ciekawa ile jeszcze przeżyje ten system u zwierząt.

Ile to razy widziałam takie akcje.
Chociażby kara za niepożądane zachowania, np. żeby jak koń ugryzie to żeby za karę dostał z liścia. Nie wiem czy znam konia na którego to zadziałało, mimo że stosowane konsekwentnie za każdym razem. Mogę za to wymienić całkiem sporo koni, które gryzły mimo to. No i gdzie tu logika, przecież jest złe zachowanie, jest kara powtarzana konsekwentnie za każdym razem, jak nie działała to nawet stosowane mocniejsze kary. Czyżby ta złota zasada to jednak nie był dobry sposób?
Koń się wyrywa, za każdą próbę wyrwania jest kara, koń wyrywa się nadal... Koń bryka w odpowiedzi na łydkę, za każdy baranek jest bat - koń bryka nadal. Koń wyrywa nogi przy kowalu, dostaje wpierdziel, ale przy kolejnej wizycie historia się powtarza. Wymieniać dalej?

Teoria może sobie być teorią, ale efekt pozostaje efektem.
-Alvika-   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
17 października 2023 06:47
Ale wiecie, że obie strony mają rację?
Wszystko ZAWSZE zależy od konia. Konkretnego konia.
-Alvika-, ale to było mówione juz kilka razy. Ze są konie żarte, dominujące których żadna ilość danych smaczków pod rząd nie nauczy ze to "normalne" i nie spowszednieje. A jest gro koni które nie stracą szacunku do człowieka bo dostaną żreć z ręki.

Sama pamietasz mojego Eda. To był koń z którym trzeba było mega ostrożnie bo wchodził na głowę w 2 min. Musiałam bardzo ostrożnie dawać żarcie, długo tez walczyłam z grzebaniem przy dawaniu jedzenia w stajni. A w międyzczasie trafił mi się Tango który jak żebrał o jedzenie to trzymał pysk z 10cm od ciebie przy kieszeni żeby przypadkiem nie dotknąć 😀 No sa różne konie, ale są takie które po prostu NIE MOGĄ dostawać z ręki bo będą mega chamskie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 października 2023 10:46
Proszę iść do szkolkowych kucyków i dawać im smaczki tak długo, aż przestaną się ekscytować. Proszę przygotować 20 kg… albo więcej 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się