klub oldbojów czyli koniarze po 30.....

Fajny osiołek 😀

Mało ich już widuje się.
Jest on użytkowany ?

A co do moich skrzyżowanych wodzy- nikt nie zauważył, że to ogłowie bezwędzidłowe?

Cieszę się, że już nie jestem arogancką młodzieżą  😀
Daruj sobie z łaski swojej wycieczki personalne, ja Cie nie obrzucam epitetami, to raz, a dwa ja zauważyłam, ale nie słyszałam ze na bezwędzidłowym jazda jest na skrzyżowanych. Tyle  🚫
Guli-pewno wszyscy zauważyli, że to bezwędzidłówka typu Cooka. Nie zmienia to faktu, że jedziesz na skrzyżowanych wodzach. Paski w Cooku krzyżują się raz a nie dwa razy i nijakiej teorii do tego nie stworzysz. Nie lepiej powiedzieć "Kurna...macie rację- rąbłam się beznadziejnie, poprawiłam to po chwili"? .  😉
Osiołek to jurny ogier niestety nie wiem co się z nim dzieje . Jak było zdjęcie robione był na sprzedaż. Robiliśmy mu korekcję kopyt.
Proszę skończmy już temat tych wodzy albo przejdźcie do innego wątku. Ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w ostatnich dniach to czytać wirtualne kłótnie 🙇
Z resztą.... co za różnica, wędzidłowe czy bezwędzidłowe skoro Ty, jako jeździec nie wiedziałaś, że skrzyżowałaś wodze, a Twój koń tego  nawet nie zauważył. I o to się tu rozchodzi.
Coś tu jest nie tak 😉 Może gdybyś była tego świadoma, gdybyś próbowała coś poeksperymentować to dobra, ok, każdy może mieć dziwaczne pomysły, ale jak można stwierdzić, że "koniowi nie robi różnicy" i iść w zaparte zamiast po prostu, tak jak powiedziała Tunrida, stwierdzić "ok, zdarzyło mi się, palnęłam gafę". Ludzie to nie Bóg....

enklawa, fajny ten osiołek. Wygląda raczej na zdegustowanego😉 ale jak widać, chyba dał wam skorygować kopyta bez problemu 🙂

dempsey   fiat voluntas Tua
05 stycznia 2010 10:10
enklawa fajny kosmacz, ale lepiej zamien miejscami zdjecia, bo wyglada jakby oslabil sie nieco po tym jak dosiadl go ten korpulentny pan 😉
To mój stary. Dosiadł go tylko na zdjęcie a osioł od razu potem się wytarzał.Taki miał stosunek do tego. Nogi nawet dał ale tylko jak panowie karmili go owsem . Było trochę śmiechu... zwłaszcza jak zaczął ryczeć....
Jako że dojścia do skanera na razie brak , trochę współczesnych zdjęć  😀 .
1. Rajd Długodystansowy w Małej Rusi 22.10 2009
2.Hubertus 2009
3.Mój mały ulubieniec Karuś 😀
4.No i czasami też powozimy 😀
figaro 2046  mało zaprzęgowców na re- volta ja też jeżdzę zaprzegami. Może by odkurzyć wątek o zaprzegach ? jak coś to ja chętnie się tam po-udzielam 😅
No faktycznie , zaprzęgowców  jak na lekarstwo. Ja taki zaprzęgowiec  amator. Bryczkę kupiliśmy jak złamałam kręgosłup i nie wiadomo było czy jeszcze wsiądę na  konia. Teraz czasami  jakąś młodą parę  do ślubu się zawiezie, a czasami po mieście dla przyjemności pojeżdzi 😀. Chociaż konie wszystkie (6dorosłych)w zaprzęgu nauczone i bezpieczne w ruchu miejskim - po prostu czasu brak 😕.Może w tym roku uda się jakieś zawody amatorskie w powożeniu pojechać , byłoby fajnie się sprawdzić  🏇.
No a odkurzyć - jak najbardziej 😀 -  i wstawić zdjęcia - duuużo zdjęć 😀
Ja wiekowo dobrze po 40 ale dopiero w zeszłym roku wiosną zaczęłam się na poważnie uczyćjeździć, chociaż konie mam od 4 lat w stajence pod domem.
Zawsze chciałam mieć konie, chociaż strasznie się ich boję 😡 Doczekałam się, nareszcie uczę się koni i od koni, Miło mi się czyta Wasze wspomnienia z młodości i opowieści o dawnych czasach, ja byłam harcerzem a koni odmówili mi rodzice i już, miałam zakaz, więc postanowiłam, że kiedyś w przyszłości....., długo to trwało, ale udało mi się spełnić marzenia 😀
Mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwa, chociaż określenie uwiązana, jak pies przy budzie może okazać się słuszne 😉, ale nie żałuję ani jednego powrotu na łeb na szyję, bo trzeba na czas nakarmić zwierzaki,
Właśnie dochodzę do wniosku, że przeżywam drugą młodość, bo robię to wszystko, co Wy jako dzieci i wspominacie z rozrzewnieniem, nawet jak było ciężko, wcale się tym wspomnieniom nie dziwię, nawet zazdroszczę 😉
Przestałem tu zaglądać gdy wątek bodaj drugiego dnia istnienia przekroczył piątą stronę - przy moim łączu wyklucza to możliwość nadążania "w czasie rzeczywistym" za rozwojem dyskusji, nie ma więc sensu się niepotrzebnie stresować. Ale że mi wyszło bardzo ładne zdjęcie pt. "jak starszy pan gramoli się na swego zwierza" (reszta zdjęć z wczoraj do obejrzenia na moim blogu...), to się przed oldboyami i oldgirlsami pochwalę, a co mi tam!
]]
jkobus, całkiem sprawnie Ci to wyszło. Jest rozmach 😉

Teoretyk, super. Może to oklepane, ale na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno. A im dłużej się na coś czeka, tym bardziej docenia.
Teoretyk, dzieki Tobie widze, ze i dla mnie jest jeszcze jakas szansa 🙂 Za mlodu na moje "jazda konna" bylo od rodzicow "a wybij sobie to z glowy!", wiec pozostalo mi tylko ogladanie westernów. Do dzis uwielbiam Johna Wayne'a 😀 Potem zycie potoczylo sie dosc szybko, szkola, studia i praca ... ciagle czlowiek w biegu 🙁 W tym roku stuknie mi 40 i moze w koncu uda mi sie znalezc czas, zeby spelnic chlopiece marzenie i nauczyc sie jezdzic konno ...  mam takie postanowienie noworoczne, a ile z niego wyjdzie to dopiero sie okaze 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 stycznia 2010 19:56
Zawsze chciałam mieć konie, chociaż strasznie się ich boję

mnie powiem szczerze zadziwia taki stan rzeczy. Jak można czegoś się bać a jednocześnie chcieć tego. Albo bać się koni i samej jazdy i jeździć. Jak w ogóle cos takiego jest możliwe.

Chyba jak się czegoś boi to sie tego nie robi?



ElaPe - Adrenalinka  😀- im więcej tym fajniej  😉
Mirmil - znam ludzi którzy duuuużo pózniej zaczynali  i całkiem dobrze im idzie  😀
Teoretyk-  koni i jeżdzić to ty się raczej nie boisz , jeśli już to jakiś negatywnych konsekwencji z tym związanych (np. że spadniesz, że cię koń nadepnie) . Ja też się kiedyś bałam  😉 i czasami teraz też się boje wsiąść na np. wściekłego ogra - ale kocham tą adrenalinkę 😜
W każdym razie większość lęków przeszła mi z czasem i tobie też na pewno przejdzie
Albo odwrotnie, ja pomału oswajałam strach i teraz jazda konna zaczyna mi sprawiać przyjemność.
Nie masz możliwości tego sprawdzić, bo od młodości związana jesteś z końmi, ale w pewnym wieku ma się inną wyobraźnię, mniej sprawne ciało ale ducha młodego, więc  🏇 🏇 🏇
Mirmil, życzę Ci tego z całego serca  💘
Zawsze chciałam mieć konie, chociaż strasznie się ich boję

mnie powiem szczerze zadziwia taki stan rzeczy. Jak można czegoś się bać a jednocześnie chcieć tego. Albo bać się koni i samej jazdy i jeździć. Jak w ogóle cos takiego jest możliwe.

Chyba jak się czegoś boi to sie tego nie robi?


jest możliwe! Mimo, że zaczęłam 9 lat temu, tak naprawdę wsiadam na konia czy w ogóle jadę do stajni(!) bez stresu dopiero odkąd zaczęłam opiekować się obecnym koniem. Dziwne, bo to ogier. A zawsze było- ogiery, owszem fajnie, ale lepiej z daleka 😉
W dzieciństwie, jeździe konnej zawsze towarzyszył mi paraliżujący strach, podwyższony poziom adrenaliny, który mijał dopiero pod koniec jazdy... Kolejny dzień to samo. Serce waliło mi na kilka godzin przed, żeby po przekroczeniu progu stajni osiągnąć stany przedzawałowe 😁. A mimo to CHCIAŁAM jeździć (mimo, że często nie mogłam), żyłam tym, pasjonowałam się, praktycznie dla mnie to był cały świat- teraz jest podobnie (oczywiście dojrzalej), ale już bez strachu.
Przepraszam za off top, ale chciałam napisać, że owszem, JEST to możliwe 😉 (zresztą był o tym nawet obszerny wątek, nie pamiętam już niestety który...)
Melduje sie i ja  :kwiatek:
Gruuuubo po trzydziestce 😉

Czytam wątek z uwielbieniem, bo przypominam sobie stare czasy.

Mi oprócz wszystkiego tego, co zostało ze wspomnień przez Was opisane utkwiło jeszcze to, że w młodości nauczyłam się idealnie zamiatać stajnie 🙂
Po wypuszczeniu koni na łąki i po ścieleniu nie miała prawa szwędać się żadna słomka po korytarzu 🙂 Właściciel stadniny miał na tym punkcie fijoła. Konie oczywiście rano były wszystkie czyszczone przed wypuszczeniem, więc każdy mial pod swoją opieką kilka sztuk do oskrobania. Później oczywiście robiliśmy tak, że czysziliśmy prawą stronę koni, bo przebiegały koło domu własciciela pędem, więc musial mieć ładny widok, z drugiej strony... no cóż, czasu nie było a zawsze mogły się przecież wytarzać na łąkach 😉
Spędziłam towarzysko kilka lat w róznych stajniach i stadninach. (...towarzysko, bo nigdy nie byłam zatrudniona w żadnej stajni na etat, ew. spędzałam tam każdy weekend albo wakacje)
A jazdę zaczynałam od terenów, a jakby inaczej? Kto sprawdzał, czy potrafię jeździc? Teraz to nie do pomyślenia, a wtedy to była normalka 😉
echhhh... co za czasy 🙂 aż strach pomyslec, co mogło się wydarzyć  🤬

Pozdrówka dla wszystkich oldbojów  😉
przeczytałem ten watek i muszę przyznać ,że jestem w szoku 🤔
na czym polega fenomen nostalgicznego wspominania takich siermiężnych czasów?...jakbym czytał kombatanckie wspominki mięsa armatniego z pod Lenino!
naprawdę było lepiej wtedy gdy autorytet instruktora był zbudowany na tym co może zabrać, a nie na tym czego może nauczyć?


Fajnie, że ktoś pierwszy to napisał. Ja też czytałam wypowiedzi osób z egzaltacją wspominających niedopasowane siodła, wędzidła i wojskowy dryl w szkółce dla dzieci z niejakim zdziwieniem.
Co innego sentyment do lat młodości i swoich początków w siodle (ja też pamiętam zawijane puśliska, rozklapciane kulbaki itp.), a co innego gloryfikowanie tamtych czasów.
Zapieprzałam w stajniach, wsiadałam na co pozwolili, spadałam średnio co drugą jazdę , ale gdyby moje dziecko chciało kiedyś spróbować jeździectwa, to bardzo się cieszę, że nie będę musiała stać w kolejce i żebrać o karnecik na kurs w dziadowskiej szkółce.

Ludzie, to jak twierdzić, że stan wojenny to dopiero były czasy, bo dzieci miały szacunek do jedzenia i cukierek był mega nagrodą!
Tak było, fakt, ale czy wtedy było lepiej?!
.
Melduje się kolejny jeździec lat 18 i baardzo dużo miesięcy ;-)

A propos czasów SO i SK - mam podobne zdanie do Tomka. Wtedy było po prostu inaczej - i rzeczywiscie normalniej. Dla mnie normalnym był fakt, że aby dostać się na upragniony grzbiet "wspaniałego wierzchowca" trzeba było zapylać jak mrówa kilka godzin , sprzatąjąc boksy, czyszcząc konie, pomagając przy żniwach, czy sianokosach. Bez pracy w ogóle nie było czegoś takiego jak jeździectwo. Nauka - teren i heja. Upadki - zależnie od wieku i płci "wspaniałego wierzchowca", oraz tego , kedy to ostatnio miał cokolwiek na grzbiecie - rekord to biodaj 10 w ciagu 1,5 godzinnego terenu ;-) a i tak nie był to rekord ówczesnego prawie-że-zastępu ;-)

A teraz?? Kilka lat szukałam porządnego luzaka - pomocnika do własnej stajni. Praktycznie wszystkim wydawało się, ze jeśli raz w tygodniu zamiotą korytarz, to w zamian cały tydzień będą mieli treningi sportowe, a w weekend jeszcze start najlepiej na mój koszt  😲 Najlepiej, aby koń na trening był już wyczyszczony i osiodłany, bo kto by się czymś takim przejmował  😲 Brakuje mi podejścia do koni naszego pokolenia - koń = hm wielki zaszczyt i ogromna frajda, nawet jeśli leciało się z niego co chwila ;-) a jaki szpan hihi (teraz się mówi że lansik musi być) i to "szpan" bez "miliona różowych czapraczków" ;-)
Po wielu latach w zeszłym roku znalazłam luzaka niewiele ponad 20 letniego - właściwie "letnią"  :kwiatek: ale wyjątek mojej luzaczki - jedynej w swoim rodzaju - potwierdza regułę - teraz wszystko można kupić, za naszych czasów na wszystko trzeba było sobie zapracować i człowiek jakoś chyba bardziej to doceniał...
A może po prostu stara się robię (w znaczeniu ze starsza ;-)) i nei rozumiem nowego pokolenia?? ;-)
Ale sobie poczytałem.
I gratulacje dla Fazera...40 lat temu...snowbord, windsurfing...pewnie gdzieś alpy i dalekie oceany.
W Polsce to chyba biegówki i zwykłe zjazdowe tak na oko 2m.Innych prawie nie było.
I ta pierwsza jazda...szkoda, że nie miałeś osoby do przytrzymania Ci konia, którego zajeździłeś.
No i tych "dwuch panów" to chyba tez w szkole zagranicznej.
Mimo wszystko pozdrawiam i zyczę zajeżdżania koni do 110 lat.

ps.A moze jednak zdjęcia poproszę
mnie powiem szczerze zadziwia taki stan rzeczy. Jak można czegoś się bać a jednocześnie chcieć tego. Albo bać się koni i samej jazdy i jeździć. Jak w ogóle cos takiego jest możliwe.
A ja to rozumiem, ja jestem typem czarnowidza i sama czasami odczuwam strach przed jazda, jak kon jest nerwowy to wole nie wyjeżdżać np w teren(dla bezpieczeństwa mojego i zwierzęcia)ale pomimo strachów jeżdże.
W tym roku stuknie mi 32 , z konmi mam do czynienia od jakis 6 lat (codzienna praca), rodzice nie pozwolili mi jeździc jak byłam dzieckiem, zreszta nie było żadnych koni w okolicy. Pamietam za to jak dziadek zabierał mnie na zawody w skokach do SO Braniewo, no i jazdy na oklep na "radzieckich grubasach" (przy okazji wykopek 🙂😉 i jakie szpagaty musiałam robić żeby tyłek na takim olbrzymie posadzić.
Nie wydaje mi się żleby rekreacja teraz była bardziej rozwinięta niż w czasach, o których wyżej była mowa. Kto ma szczęście trafi pod oko instruktora z pasją , wiedza i umiejętnością przekazania jej  ale takich nie jest dużo w zatrzęsieniu Ośrodków , Gospodarstw i innych miejsc gdzie są konie. A dawniej to rekreacja była bazą do dalszych kroków w jeździectwie.
Ja jestem "old rekreantem" z przekonania i bardzo sie cieszę ,że odezwały się osoby ,które postanowiły w dojrzałym wieku realizować swoje marzenia. 👍
Życzę wytrwałości i wiele frajdy ....
poproszę o zdjęcia 😜
Witam Oldbojów i zapisuję się do klubu  😀
Gaga :-) wszystko prawda,
hi hi :-D czasy pionierów........Można by to porównać ..........konie "smakowały" jak chleb gdy się jest bardzo głodnym, a teraz na szynkę się człowiek obraża. Słowo Pasja miało trochę inny wymiar.
Ostatnio przypomniały mi sie dawne czasy, gdy całe stajenne towarzystwo, mocno już znudzone zimą, a właściwie jeszcze przedzimową pluchą, wpadło na pomysł żeby odmalować boksy
i .....jak za dawnych czasów...całe towarzystwo, chyba z 15 osób w różnym wieku - pensjonariusze, kursanci, praktykanci - wszyscy za pędzle, szczoty druciane, walki malarskie
i w jeden dzień odmalowaliśmy "witryny" 24 boksów !!!
Jak za dawnych czasów :-D, a może tak trzeba ?, "młodzi byli tacy szczęśliwi  😅 😅 😅
a jak teraz pilnują żeby boksy były czyste  😍.
Hihihi
mam ochotę jeszcze założyć wątek instruktorów i właścicieli stajni, my możemy sobie poczytać na licznych wątkach co o Nas piszą i myślą, ale była by "jazda" tak popisać sobie o pomysłach drugiej strony :-D
Pomysł fajny  🙂 tylko czy ktoś by jeszcze potem z nami chciał gadać? 🤔
Był taki wątek chyba na starej volcie.
W sumie chyba niemiły o ile pamiętam.
Faktycznie Tania ma rację- wycofuje się. Trzeba by wykazać sie dużą dojrzałoscią i dystansem również do siebie żeby z wesołych opowiesci nie zrobiły się same złosliwosci. 🤦 Z mojej strony 🚫
Hipogryfie mnie co roku na prawdę bawi malowanie swojej stajni ... z resztą na niebiesko (kolor wybrała moja śp. mama i juz mi tak zostanie). Super, bo nawet jak nakapie na podłogę to nic sie nie dzieje złego... Moja kochana luzaczka jest przeszczęśliwa jak dostanie wkrętarkę do ręki, ino trzeba na nią uważać, bo raz - wkręca wszystko co sie da i wszędzie, gdzie się da, a dwa - "lubi" sobie przy tym jakąś krzywdę zrobić ;-)
W tym roku ze względu na choróbska koni - ociepliłam stajnię styropianem - ale była zabawa... Było mi bardzo przykro, kiedy ostatnią ze ścian (na szczęście najmniejszą) zrobił mi ojcec - a to taka frajda przyklejać styropian do ściany ;-) wycinać tam, gdzie nie pasuje, mierzyć skosy po ciemku (a co ;-)) i wycinać je po raz trzeci, bo nie wyszło ;-) hihi
Myślę, że minęłam się z powołaniem
Na marginesie - niedawno w jednym ze sklepów widziałam ciekawe ogłoszenie "trzeźwa ekipa remontowa ... i nr telefonu". Ja bym się nadawała, najczęściej do wieczornego karmienia nie pijam alkoholu chociażby ze względu na to, że na treningach trza być w 100% trzeźwym ;-)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się