Poziom polszczyzny w prasie jeździeckiej. Rozpacz

zulu   późne rokokoko
13 października 2009 22:19

Zobaczyłam artykuł o ogierze Kuhailan Afas w październikowym Końskim Targu. Myślę sobie: ciekawy tekst. Czytam zatem wstępniaka.

I z wrażenia aż usiadłam, a w zasadzie to ch... jasny mnie strzelił na miejscu.  😲

Zastanowiło mnie, jak bardzo można urągać logice komunikacji i ojczystemu językowi i popełniać takie teksty, a nawet - o zgrozo - puszczać je do publikacji. 

Dałam to do przeczytania mojemu mężczyźnie (sportowiec, ale w sprawach koni kompletny lajkonik). Najpierw się uśmiał, że autor przeszkadza sam sobie, a potem stwierdził "Co za umysłowa pierdoła to napisała".
A mnie normalnie bolą oczy, kiedy muszę takie rzeczy czytać  🙁

Mam wrażenie, że autor tekstu nie przeczytał go po skończeniu pisania. Nie wiem tylko co z redaktorem. Te teksty nie są czytane przed publikacją?!
Przecież to powyższe to jeden wielki, niezrozumiały bełkot o.0
Nie wiem czy to na pocieszenie czy wręcz przeciwnie (mnie przeraża), ale nie tylko gazety z branży jeździeckiej mają ten problem...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 października 2009 22:34
zulu, to nie jest wycinek tego artykułu? Może to pierwotna wersja przez przypadek wysłana po deadline i nie mieli czego już wrzucić. Nie wierzę, że to nie pomyłka...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
13 października 2009 22:45
A kto jest autorem tego tekstu ?
sądząc po bardzo charakterystycznym sposobie pisania, autorem w/w art musi byc pan Robert Raznowiecki
"polecam" inne art tego pana - z reguły po 5 w kazdym KT
a jego ulubione słowa "tyleż o ileż, gdyż, onegdaj," sa już swoistym sloganem w arabskim świecie
Jak znajdę to podlinkuję pewną intrygującą dyskusję owego pana gdzie nazwał kontrargumentujących "niedouczonymi kundelkami szczekającymi zza węgła"  😂

swoją drogą KT to dosyć ciekawa gazeta - nie wydrukuje artykuły opisującego imprezę jeździecką promującą to i owo - bo "nie wnosi nic nowego"
ale 5 artyków pana RR jak najbardziej - gdzie kazdy z nich to wyliczanka imion koni.... zresztą kto choc raz miał w rekach KT wie o czym mowię

edit
znalazłam!
http://www.polskiearaby.com/blog/?p=61&lang_view=pl#comments
jak nietrudno się domysleć - Robert to pan RR
Hmm... Październikowy (wrześniowy zresztą też) numer jeszcze na moją głuchą wieś nie dotarł - podejrzewałem listonosza, pana Henia, że przesyłki nie urzędowe i nie polecone gdzieś spienięża, bo strasznie narzekał, że ma do mnie daleko, ale ostatnio przywozi wszystko, niewykluczone zatem, że moja kochana, rodzima (przez adopcję, ale zawsze...) Redakcja po prostu wysłała mi to na zły adres. Co byłoby jeszcze jednym dowodem na niejakie roztrzepanie uroczych pań redaktorek. W każdym razie, czuję się w obowiązku bronić KT. Z całą pewnością jest to redakcja, która bardzo dba o autorów: m.in. płaci im za teksty już w momencie ich przyjęcia do druku, a nie dopiero po publikacji, dzięki czemu piszący te słowa może je pisać, bo już krucho ze mną było kilka tygodni temu. Redakcja jest też niezmiernie tolerancyjna jeśli idzie o formy wypowiedzi. Co być może nie jest najsłuszniejsze - ale przynajmniej jest pewną konsekwentną polityką. Że nie wszyscy tak hołubieni autorzy potrafią pisać po polsku..? Przyznaję, że z tekstów o arabach i tak czytam tylko p. Czarnotę i (kiedy się z rzadka pojawi) p. Pankiewicza, ale to dlatego, że na ogół araby mnie po prostu nie interesują, a tylko ci dwaj panowie potrafią pisać o nich tak interesująco, że stosunek do rasy przy czytaniu tekstu nie ma znaczenia, czyta się dla przyjemności czytania. Wydawało mi się zawsze, że teksty ograniczone do katalogów imion z wypiekami na twarzy czytają hodowcy i miłośnicy danej rasy - ja tam, przy lekturze tabel genealogicznych rasy którą sam hoduję, o całym świecie zapominam i już nic więcej nie jest mi do szczęścia potrzebne. Tyle, że sam tak pisać nie mogę, bo oprócz mnie podobnie by zareagowało góra kilka osób w całej Polsce. Jak dla mnie szczyt niewypału jeśli idzie o teksty tolerancyjnie wydrukowane przez moją kochaną Redakcję to długi cykl historyczny pewnego profesora z Lublina - który, nie mając odpowiedniego warsztatu naukowego dla badań historycznych (jest zootechnikiem, specjalistów od kucy) a przy tym nie posiadając najmniejszego talentu pisarskiego, popełnił tyle błędów rzeczowych, stylistycznych i gramatycznych, że dało to niezamierzony efekt komiczny i tarzałem się ze śmiechu przy każdym odcinku  😂

Dajcie spokój, nie jest źle! Kiedy dwa lata temu kupiłem ziemię w Boskiej Woli nabyłem też, drogą kupna - sprzedaży, egzemplarz lokalnego pisemka z Białobrzegów. Nie było strony bez błędu ortograficznego  👀 Od tamtej pory moje wymagania wobec prasy są o wiele skromniejsze...
"importowany roczniakiem" - to taka składnia jakby z rosyjskiego.
Mickiewicz tak pisał podobnie:
"dzieckiem w kolebce,kto łeb urwał Hydrze"  🤣
Może autor myśli po rosyjsku?
Są też w prasie jeździeckiej przykłady bardzo pozytywne.
Mnie się podoba styl Pana Piotra Dzięciołowskiego z KP. Bardzo porządna polszczyzna.
O, słynny pan RR! Jego tekstów nie da się czytać. Raz na 15 "artykułów" trafi mu się jakaś dobra myśl, ale i tak poziom jego twórczości to katastrofa. Jak już Epikea wspomniała - to wyliczanka. Na dodatek często przeczy sam sobie.
Wydawało mi się zawsze, że teksty ograniczone do katalogów imion z wypiekami na twarzy czytają hodowcy i miłośnicy danej rasy - ja tam, przy lekturze tabel genealogicznych rasy którą sam hoduję, o całym świecie zapominam i już nic więcej nie jest mi do szczęścia potrzebne.

Wszystko zależy od autora. Ja potrafię "utonąć" w zwykłym spisie koni z podstawowymi danymi. Całkiem serio - np. wykaz koni znajdujących się w danej stadninie to wielka radość.
Ale ja takich spisów robionych pod różnym kątem mam mnóstwo i nie potrzebuję kolejnego, w dodatku tworzonego bez żadnego pomysłu. Może gdyby autor wiedział o czym pisze i dodawał jakieś osobiste komentarze i opinie na temat koni, byłoby lepiej. Niestety jego wiarygodność spadła na tyle, że jego teksty już zawsze będę czytać w najlepszym razie z przymrużeniem oka, a w najgorszym - z potworną irytacją na przeczytane brednie.
nie wiem dlaczego się dziwicie,
poziom polszczyzny jest zatrważający....

tak sie złożyło, ze sama wydając obecnie dwie gazety po prostu poprawiam sama po korektorce - której podobno jest to ZAWÓD!

ba, gazety robią osoby po polonistyce i dziennikarstwie a ich poziom polszczyzny jest tragiczny...
nie rozumieją podstawowego znaczenia słów!

czytając ich texty często włosy stają mi dęba!

np.
"medium są jednym z kanałów informacji"... i za Chiny osoba nie chciała zrozumieć, ze medium= duch a media= np. TV (winno być w mediach)

innych kwiatków też jest wiele.... dodam, ze nei jest to gazeta o duchach... ;-)
W moim przypadku to raczej złość na fuszerkę i rosnąca obawa o stan języka niż zdziwienie. Dobrze jest sobie czasem ponarzekać 😉 "
mnie juz chyba nic nie jest w stanie zaskoczyc- konczac polonistyke wybralam inna specjalizacje niz edytorsko - wydawnicza. ale wiem, ze przy egzaminach na te specjalizcje poziom byl wysrubowany. pierwszym warunkiem byla srednia uzyskana z cwiczen z kultury jezyka polskiego oraz z egzaminu pisemnego z tego przedmiotu. druga skladowa to wynik zwyklego egzaminu ktory sie zdawalo na te spec. reasumujac- bez oceny bdb z cwiczen i egzaminu nie bylo co snic. a zdac egzamin z KJP na 5 to byl wyczyn. kolezanka ktora marzyla o tej specjalizacji w terminie zerowym dostala 4 i poprawiala w terminie normalnym. ona sie dostala, pracuje w swoim zawodzie. z mojej grupy dostaly sie tylko 3 osoby, chociaz probowalo 15 (prawie wszyscy). zdaje sie ze teraz to w ogole chyba tylko test kompetencyjny trzeba zdac. oraz specjalizacja zmienila nazwe na redaktorska (moze kandydaci nie mogli zapamietac nazwy zlozonej z dwoch czlonow 😁 )

chociaz na mojej specjalizacji progi tez nie byly jakies kosmiczne- a mimo wszystko malutko nas bylo 😉

najwiecej to jednak poszlo na nauczycielska i medialna.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 października 2009 10:02
zen, przyjaciółka jest na I roku, oni już wybvrali specjalizacje. Ona jest na teatrologii z filmoznawstwem, ale chciałaby się przemieścić na edytorską, nie wiem czy jej się uda. I też mówi, ze największy tłok na nauczycielskiej i dziennikarskiej. A więc teraz z marszu ma się już specjalizację.

Dla mnie to jest dramat!!! Czy na prawdę ie ma już absolutnie nikogo innego na świecie, że za pisanie bierze się analfabeta?! A w dodatku go drukują?
za moich czasow specjalizacje wybieralo sie na II roku, zeby licencjaci mieli szanse sie wyrobic. ja sie wahalam miedzy edytorska, medialna a glottodydaktyczna. edytorska odrzucilam, bo jakos nie kreci mnie czytanie i poprawianie, medialna w koncu tez- przeciez predzej przyjma do pracy kogos po dziennikarstwie niz po polo ze spec. medialna. stanelo na glottodydaktyce- i nie zaluje 😉

troche to wedlug mnie glupie zeby specjalizacje wybierac juz na I roku. przeciez do konca nie wiadomo czy sie w ogole zostanie na tych studiach 😉 ja swoja zaczelam na III roku.
ło matko! jak gazeta o ogólnopolskim zasięgu może wydrukowac takie hmm.. coś.. Właściwie to niewiele zrozumiałam z całej wypowiedzi. Hmm.. a myślałam,ze tylko polska młodzież nie grzeszy znajomością polszczyzny  🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 października 2009 10:28
oprócz w/w rażących błędów językowych nagminne jest kalkowanie z jęz. obcych słów podobnych do polskich odpowiedników, jednak znaczących coś zupełnie innego. Jest to zjawisko dość powszechne  i jak do tej pory nikt tego celniej nie opisał niż R. Ziemkiewicz w art. "Ochota na wołki"

http://new-arch.rp.pl/artykul/350432_Ochota_na_wolki.html
Co do kalkowania z obcych języków: pani Hansen w ostatnim artykule w ŚK popisała się znajomością słowa "ewentualnie" 🙁
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
14 października 2009 10:34
w sensie że "eventually" (ostatecznie)  przekalkowała na  "ewentualnie"?
Tak. Jej to można wybaczyć, bo spędziła trochę lat poza Polską, ale gdzie jest korekta?  🤔
Mnie to bardzo razi. Strasznie. Szczególnie ortografia, gramatyka tuż po. CZasem piszę "niepopolsku" ale rozmyślnie i z reguły daję cudzysłów -jw. Uderzyła mnie sytuacja w TV - ta taka pyzata aktorka, co reklamuje wodę i kremy, siedzi na wywiadzie i opowiada - usłyszałamw radio, mówili w radio. No aż prychnęłam w jej stronę. Obie formy bodajże są jeszcze dopuszczalne, ale kto tak mówi? Szlag mnie też trafia, jak mnie ktoś zmusi do oglądania M jak miłość - tam takich górnolotnych i bardziej polskich od Polski wyrażeń jest mnóstwo. I powstają dwa bieeguny - kompletnej ignorancji i nadmiernego starania się.
Niestety nasz język się stacza. Już niedługo będziemy pisali w ten deseń - 4U  😵
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
14 października 2009 12:22
To w końcu jaka jest poprawna forma? 'W radiu' czy 'w radio'?
Kiedyś się zdziwiłam, bo napisałam na dyktandzie w radiu, ale babka mi skreśliła, bo wyszło na to, że ja błędnie napisałam...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 października 2009 12:30
Obie są poprawne.
mnie razi 'cudzyslowiu'. ciekawa jestem czy osoby ktore nagminnie robia ten blad mowia rowniez 'mam to w dupiu' 😁

notarialna:

radio czy radiu
Też właśnie przeczytałam, że od 1937 się odmienia - czyli jednak mówienie w 2009 "usłyszałam w radio" jest trochę bez sensu.
pewnie zalezy kto akurat tak mowi- mnie nie razi np. jak slysze to w ustach starszych osob.

i tak najlepszy jest wyraz 'kiwi' 🤣 ulubiony egzaminacyjny naszej kochanej pani dr od kultury jezyka 😵
zen A może jednak klawisz shift? Chociaż w tekście krytykującym kiepską polszczyznę (z punktu widzenia studentki filologii pl.)?
wpisz mnie do bykow roku :emota2006092:
To jest po prostu brak szacunku dla czytających. Bo czytanie takiego tekstu bardzo męczy.
Eh... teraz, żeby dostać się na fil. polską można mieć maturę z polskiego na poziomie podstawowym, z zaznaczonym okienkiem o tym, że jest się dyslektykiem... Jeszcze rok temu wszelcy "dys" przeważnie odpadali po przedmiocie "ortografia i interpunkcja j.pol.", ale obecnie nie ma go już na pierwszym roku o.O
Dla mnie to takie trochę... idiotyczne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 października 2009 20:44
Ja w ogóle dość często mam do czynienia ze studentami/ absolwentami filologii polskiej i dla mnie to jest straszne, bo uważam, że człowiek będący na takich studiach, powinien mówić po polsku. Nie żądam, żeby się posługiwał nienaganną polszczyzną, zarówno w mowie, jak i piśmie,  ale większość popełnia na prawdę podstawowe błędy i bardzo nieprzyjemnie się to czyta, a jeszcze nieprzyjemniej słucha. Moim zdaniem, osoba, która mówi np. przyszłem, "kogo to", czy też jest "przekonuwyjąca"  powinna być wyrzucana z takich studiów bez mrugnięcia okiem.
Mnie się marzy polonistyka, ale nigdy nie miałam zbyt lekkiego pióra, a obawiam się, że bez tego może być ciężko. Poza tym, matura nie poszła mi najlepiej - do tej pory pamiętam, jak siadł mi mózg 😁 Zen cóż to za specjalizacja? Na czym ona polega? (tu mam zagwozdkę - czy specjalizacja "może polegać na czymś"?) Do czego przygotowuje? Brzmi interesująco 😀 Żeby nie zaśmiecać - może być na PW :kwiatek:
Dworcika, Ty też na polo? Możesz na PW napisać gdzie i jak Ci się podoba? :kwiatek:


Ale dość 🚫


Wracając do tematu, mnie zatrważa poziom polszczyzny nie tylko w prasie jeździeckiej, ale w prasie w ogóle (zgodnie z definicją, mam tu na myśli również TV i radio 😉) O ile jestem w stanie wybaczyć błędy typu "iść po najmniejszej linii oporu" (dużo ludzi tak mówi, a nawet nie zdaje sobie sprawy, że... to nie ma sensu, ponieważ to nie linia ma być najmniejsza a opór 😉) o tyle szlag mnie trafia jak słyszę, że mamy rok "dwutysięcznydziewiąty" 👿 Tak samo reaguję na wszelkie "wziąść", i "w każdym bądź razie". 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się