Młode Konie

saganek tylko podejrzewam, że w dużych stajniach handlowych nie ma za bardzo czasu na nawiązywanie relacji z koniem 😉 Z tego, co dziewczyny opisują, jest to zupełnie inny system pracy.
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
12 czerwca 2018 08:34
Ja wolałam pierwsze wsiadanie robić na większej przestrzeni, na dużym placu, niż na lonżowniku, na lonżowniku bałam się, że w razie awarii koń mnie w ogrodzenie wrzuci. Na dużym placu bezpieczniej się czułam. W boksie w życiu bym nie wsiadała pierwszy raz, nie dośc że to można w ściany kolanami przywalić, to w razie upadku to nawet jak z pod konia zwiać nie ma. Choć jako nastolata na swojego pierwszego konia pierwsze wsiadanie tak właśnie wygladało, wlazłam siedząc najpierw na przegrodzie, ale człowiek młody to głupi jak but był.
Murat-Gazon tylko nie do końca chodzi mi o nawiązywanie relacji ... tylko o podporządkowaniu i szanowaniu człowieka, przyjęciu do swojej kory mózgowej, że rządzi kto inny, a temu innemu warto tudzież trzeba ufać... i koń decydować o sobie może, ale na pastwisku 😉, a tak musi być skierowany uwagą na człowieka. Człowiek - mózg - koń - mięśnie  😉 Relacje to ja mogę nawiązywać ze swoimi sierściuchami, cała reszta musi wyjechać ode mnie na tyle ułożona, żeby nikomu krzywdy nie zrobiła, i na tyle, żeby w miarę możliwości przyjmowała nowości ze spokojem... a jak to jest dalej to sami wiecie...
saganek no właśnie to miałam na myśli - ale na to czasem też trzeba czasu 😉 Nieważne, dyskusja nam schodzi na boczne tory.
Tak czy inaczej rozumiem, że metodę wsiadania na konie w boksie się stosuje, ale osobiście bym się nie odważyła.
ja też spotkałam się z zajeżdaniem ogierów tuż po kastracji, "jajka" na tyle bolą, że nie brykają 😉
Lepiej według Was lonżować co 2 dzień krócej, czy co 3 dłużej?


tajnaa, taka zmianowa praca przyniesie koniowi tylko zakwasy i nudę (lonżowanie "dłużej"😉. Ja z młodymi końmi robię "pracę" codziennie (z jednym dniem konia w tygodniu), tak żeby była to stała i normalna część praktycznie każdego dnia. Tylko ta praca to może być też spacer w ręku, oglądanie straszaka, wstęp do chodów bocznych z ziemi, lonża, teren, kawaletki, a kiedy koń już rozumie pomoce, to pierwsze kroczki piafu z ziemi - wszystko, co da urozmaicenie, fun i pokaże, że współpraca z człowiekiem = profit.
Czterolatek to dziecko, ale nie niemowlę, jak już przyjmie jeźdźca, spokojnie może te cztery razy na tydzień nosić na grzbiecie ludzki plecak. Sesje treningowe są krótkie (ja takie młode w pierwszym roku użytkowości podsiodłowej jeżdżę po pół godziny), ale regularna praca daje masę profitów. Konie robią się silniejsze, szybko znajdują równowagę, zyskują elastyczność, nabudowują mięśnie i uczą się ich używać. Teraz właśnie mam porównanie dwóch koni w tym samym wieku, które w zeszłym roku po wakacjach (5-latki) zaczynały z tego samego poziomu wyszkolenia. Ich jeźdźcy to amatorzy, tylko jeden z nich jest zorientowany na pracę, a drugi (na szczęście już z czasem coraz mniej) głównie na narzekanie. Jeden z koni ma stawiane ciekawe, nowe zadania, odrabia zadania domowe, ma wprowadzane do treningu elementy, które wymagają od niego coraz więcej. Drugi chodzi po prostych, stępem i kłusem głównie, mało galopu, a z gimnastyki na co dzień robi wyłącznie z rzadka woltę. Kondycja tych koni jest absolutnie nie do porównania. Ten pierwszy ma fantastycznie mocną kłodę, elastyczny grzbiet, totalnie zmienił też motorykę ruchu, zaczął świetnie zginać stawy skokowe, szkoleniowo z klasy L został przygotowany do N i niesamowicie przy tym zmieniła się jego jezdność. Drugi koń ma grzbiet, który jest powodem raczej do wstydu, a przez wiele miesięcy borykał się z tym, że ścierał na płasko cały przód pazura tylnych kopyt, bo coraz bardziej szurał nogami (a to koń z naturalnie bardzo fajnym zadem, aż pozazdrościć). Dla mnie jednak najgorsze jest to, co się dzieje w jego głowie. Miałam okazję go jeździć jako czterolatka i on chłonął wiedzę i wszelkie sugestie jeźdźca jak gąbka. Teraz mu na tym nie zależy, przyzwyczaił się do tego, że tak naprawdę nawet pod siodłem ma wolne i próby zaangażowania go traktuje z dystansem lub niechęcią. On już ma swoją wizję świata, praca niekoniecznie jest jej nieodłączną częścią...
Zestawienie tych dwóch to jak dwójka dzieci, z których jedno od młodych lat było w harcerstwie, uczyło się obowiązków i przeprowadzania babci przez ulicę, a drugie miało wysokie kieszonkowe, czipsy i spędzało dnie na graniu w gry 😉
Gorzej, jak problem z czasem na co dzień. Nie dałoby się wygospodarować nawet tych 20-30 minut 5x na tydzień? 2-3 miesiące regularnie wdrożyć, potem jeszcze poterenować jak w planach, a dalej w ogóle odstawić na matkowanie.
20-30 minut spokojnie, jeśli pogoda i podłoże pozwalają, niestety nie mam ani placu ani hali. Spacerowanie z koniem jeśli pogoda pozwala to żaden problem, gorzej jak przyjdą deszcze i będzie błoto - wówczas żadne lonże nie wchodzą w grę, chyba tylko jedynie spacer, bądź lonża w terenie. Moja kobyła to taki klamot, jak zagalopuje na lonży potyka się o własne nogi /widać brak równowagi/, w ogóle ją zmobilizować do galopu to sztuka. Kilka foule i znów kłus kłusaka.
Ciekawa jestem czy ona będzie taka zamulona pod siodłem czy nie?
Tajnaa
Nie musi byc zamulona. Moja jedna 4 latka jest mułkiem zaspanym z ziemi. Nawet jej sie isc stepem w rece nie chce. A pod siodlem petarda  💘 i to w pozytywnym tego slowa znaczeniu.
Ciekawa jestem czy ona będzie taka zamulona pod siodłem czy nie?


Nie martw się jak nabierze kondycji i równowagi to tez może się zmienić. Niektóre konie wybitnie nie lubią biegania po kole bo nie lubią wkładać nadmiernego wysiłku w coś co wydaje im się trudne, nudne (bezcelowe?) Mój na lonży umierał i sapał jak lokomotywa, każdy pretekst był dobry żeby zwolnić. Mam wrażenie, że został tym zanudzony jako 3 latek, zanim go kupiłam i na sam widok lonży zaczyna ziewać. Staram się złamać schemat wpuszczając go do lonżownika. Z "podparciem płotu" biega lepiej, jest pewniejszy więc i chętniej idzie. Cudownie działają też nagrody w postaci cukierków.

Za to pod siodłem, podobnie jak pisze KaNie nie ma takich problemów.
Tak wracając do tematu wsiadania na betonie. Ja 1 raz zawsze wsiadam na korytarzu stajni albo w specjalnym korytarzu do zajezdzania. Uwielbiam jak beton jest lekko chropowaty,  wtedy w większości nie ma problemów z odwalaniem czegokolwiek. Jak pracowałam w szoko. to koni zajezdzanych w ten sposób widziałam tysiace,  a na palcach jednej ręki policze konie brykajace tam. Raz widziałam upadek. Za to wypadków w boksie z siodle nie widzialam,  ale i na to trzeba mieć technike. Dobrego luzaka,  który wie jak trzymać lonze,  stojąc poza boksem. Widziałam za to kilka poważnych wypadków przy 1 zakładaniu siodla na hali czy lonzowniku. I to były wypadki zarówno ludzi jak i koni. Swoją drogą jak kon się chce rzucić na plecy z siodlem to się zabije bez względu na to czy jest w boksie i uderzy głową o kraty,  czy na lonzowniku i polamie sobie kręgosłup. Czasami nie mamy wpływu na takie rzeczy. Chociaż teraz uwazam,  że wiele rzeczy można robić dużo wolniej,  bardziej fair dla konia i da się uniknąć tego typu wypadkow.
KaNie Wydaje mi się jednak, że większość tych wypadków wynika z niemożności traktowania każdego konia indywidualnie i pozostawiania czasu na zapoznanie się z sytuacją. Dla mnie wsiadanie w boksie, zwłaszcza na konia, który MOŻE brykać to masakra. Serio wolę spaść na ujeżdżalni, ale umówmy się, że cierpliwie przygotowane konie rzadko odwalają takie rzeczy na pierwszych jazdach. Już prędzej później się zaczynają jakieś próby sił, jak ogarną trochę równowagę i siłę.

Stanowczo jestem na nie, jeśli chodzi o zachwalanie takiego pomysłu i podsuwanie go mniej doświadczonym.
Atea
Nikt nie wsiadal w boksie. Mówię o zakładaniu sprzętu w boksie. A co do reszty twojego postu to się w 100 procentach zgadzam.
tajnaa, pierwsze lonże potrafią załamać 🤣 Narty wodne, albo leniwiec w stanie śmierci klinicznej, albo galop tylko w prawo, albo w ogóle bez galopu (funkcjonje tylko krzyżowanie), albo sapanie w stylu dobija mnie rorer. Na szczęście z czasem się może dużo, jak nie wszystko, zmienić.

Z tym wsiadaniem to są naprawdę różne szkoły. Znam stajnie, gdzie się zajeżdża wsiadając właśnie w boksie, albo na kostce. Konie na kostce nie lubią brykać. Miałam takiego agenta, który był mocno przestraszony przy zajeżdżaniu (a i w ogóle dość rogaty), on na piasku przez rok był nie do wsiadania, największy kamikadze lądowali z niego na ziemi w puzzlach. Udało się to zmienić dopiero wsiadając na korytarzu stajni, na takim podłożu koń nigdy nie miał ochoty brykać.
Dziewczyny, jak długo zazwyczaj jeździcie 3 latki takie już poruszające się bez problemu w trzech chodach i z dobrą głową? standardowo 20 min max przy pracy pod siodłem 3x tyg? Spotkałam się ze szkołą lonży przed każdą jazdą, chociażby króciutkiej. Jak to u Was wygląda?
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
13 czerwca 2018 14:24
Ja lubiłam taką "lonżę" robić, w ramach sprawdzenia jaki koń ma danego dnia humor, jak się rusza itp. Krótko, po pare kółek dosłownie, żeby z całością pracy się wyrobić w te 20-30 minut.
Karibou
Jeżdżę 3latki max 20 minut, a przed jazda różnie -  lonza, bieżnia. , karuzela  albo bieganie luzem.
quantanamera, Pierwsza lonża na kantarku to tylko nart mi brakło, a i tak spierdzieliła skacząc ogrodzenie... Teraz ja się zmęczę bardziej latając za nią z batem żeby zagalopowała wydając z siebie takie okrzyki, że tylko współczuć sąsiadom  😁 a i tak jak zagalopuje to właśnie leniwiec w stanie śmierci klinicznej aż się potyka o własne nogi  😵 Mime ma taką jakby miała za chwilę pojechać w transporcie do Włoch.
Generalnie zajeżdżałam same konie, które nigdy nawet nie bryknęły! oby ta była kolejna. Moje dwa nawet na siodło nie reagowały, jak stare.
KaNie A wybacz, źle zrozumiałam  :kwiatek:

Mi się narazie żadne "hardcory" nie trafiły, ale czasu na ogół mam w opór no i z gruntu nie zajeżdżam dziesiątek sportmaszyn 😉 Najbardziej mnie sponiewierał hucułek hoho czasu temu, któremu po raz pierwszy założyłam podogonie  😂 Ale to z mojej winy, bo "zapomniałam", że może go to zdziwić  😁
A ja wsiadam w boksie , kłusuje  1 raz po korytarzu stajni. Tak mnie nauczyli na wyścigach, przez 10 lat po 30 koni w sezonie. Nigdy się nic nie  stało, raz jeden poszedł po korytarzu, ale drzwi się zamyka więc nic się nie stało.
Potem zajeżdżałam swoje 3 skokowe i tą samą metodą, zero problemu  🙂
Perlica Wierzę, ale uważam, że w większości przypadków jest to niepotrzebne ryzyko. I, jak już wspominałam, w moim odczuciu nie powinna się stać polecaną formą przygotowywania konia do pracy.

Mam problem...
Mam 5 latka w ciągłym treningu skokowym (przygotowania do MPMK) i złamałam rękę...
Widzę teraz dwa rozwiązania:
- oddaję konia komuś w trening (osobie nieznającej konia) i próbuję go zagrać
- odpuszczam tegoroczne kwalifikacje (koń i tak nie jest na sprzedaż)
i teraz najważniejsze - czy jeśli odpowiedź nr 2 to:
- zostawić konia na 2 miesiące na padokach bez pracy
czy
- codziennie go lonżować (tyle mogę zrobić sama) by nie stracił formy i normalnie wrócić do jazdy jak będę mogła?
Jeśli koń jest dobry i zależy Ci na tym żeby pokazał się na MPMK to oddaj w trening komuś doświadczonemu w pracy z młodymi końmi.
Jak zdecydujesz się jednak odpuścić to na pewno lepiej żeby chociaż te 3/4 razy w tygodniu na lonży pracował.
Atea
Ja nigdy nie siadalam w boksie, ale z 2 strony dlaczego to ma byc nie polecane? Szczerze powiedziawszy to chyba uwazam to za bezpieczniejsze i mniej stresowe niz 1 wsiadanie na jakiejs wielkiej przestrzeni. Osobiscie nie siadla bym w boksie, bo balabym sie o swoje nogi glownie, ale z 2 strony w stajni wyscigowej widzialam takie siadanie ( o czym pisze Perlica tez) i bylo to calkiem ok.
Bardziej balabym sie o zdrowie i zycie i jezdzca i konia przy pierwszym wsiadaniu, jak trzyma niedoswiadczona osoba i robi sie to na hali czy lonzowniku. Ale ja mam swira na punkcie dobrego luzaka. I jak mam ch***ego to wole juz wsiasc czy przewieszac sie sama. Mniej niebezpiecznie jest. Zreszta ostatnio z braku pomocnika chlopak ze stajni trzymal mi kobyle po 2 letniej przerwie od jezdzenia. Byla spoko ogolnie wiec mu ja dalam, bo mnie nie stresowala. Taki byl dobry ze wciagnela go do boksu po 2 stronie stajni. Ja sobie zdazylam zeskoczyć...  🥂 i to byl ostatno raz jak mi ktos tam pomagal, poki nie ma mojej luzaczki.

Jagoga
Lonzowalabym i chodxilabym na spacery jesli nie chcesz oddac w trening.
Mogłabym oddać w trening... ale do kogo w Wielkopolsce? Polecicie?
Koń jest mega skoczny i bardzo dobrze ujeżdżony jak na 5 latka.
Nigdy nie brykał, nawet po 2-3 miesiącach przerwy od jazdy jako 3 latek.
Nie mam ciśnienia, żeby "coś wygrał" bo to i tak koń dla mnie. Cyba faktycznie sobie polonżuję przez najbliższe miesiące.

A jeszcze pytanie - na czym lonżować konia który od zawsze chodzi bez patentów typu czarna wodza itp?
Po prostu w rozluźnieniu np na kantarze? Czy jakąś pomoc zastosować?
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
13 czerwca 2018 21:47
Mogłabym oddać w trening... ale do kogo w Wielkopolsce? Polecicie?
Koń jest mega skoczny i bardzo dobrze ujeżdżony jak na 5 latka.
Nigdy nie brykał, nawet po 2-3 miesiącach przerwy od jazdy jako 3 latek.
Nie mam ciśnienia, żeby "coś wygrał" bo to i tak koń dla mnie. Cyba faktycznie sobie polonżuję przez najbliższe miesiące.

A jeszcze pytanie - na czym lonżować konia który od zawsze chodzi bez patentów typu czarna wodza itp?
Po prostu w rozluźnieniu np na kantarze? Czy jakąś pomoc zastosować?


jagoga jeśli zależy Ci na dobrze pokazanym koniu - to zdecydowanie dobrym adresem jest Daria Kobiernik. Mam u niej młodego konia od ponad roku w treningu więc, jeśli masz pytania to wal śmiało na pw.
Atea, ja nie uważam to za ryzyko. Czemu to ma być bardziej ryzykowne?
Nie spotkałam konia brykającego we własnym boksie ani na korytarzu. Czasem się napinały na popręg, ale 2 kółka w boksie w ręku i odpuszczają. Dla mnie ryzykowne wsiadanie jest na otwartej przestrzeni, przestraszy się taki, odruchowo złapiesz za twarz, a jak wrażliwy to można fikołka zrobić.
Skoro przez lata zajeżdżanie są tak konie wyścigowe i średnio ponad 100 ich co sezon się bezpiecznie  zajeźdża to myślę, że to bezpieczne, dla mnie bardziej niż wsiadanie na dworze. Czasami znani jeźdźcy oddawali do zajażdżki konie sportowe na wyścigi np. na miesiąc, bo zepsuli przy wsiadaniu właśnie na hali.
Dokładnie jak KaNie, pisze, najważniejszy jest ogarnięty człowiek z ziemi.
Moje 2 sportowce robiłam tak samo tyle, że bez trzymaczy, bo ogarniętych brak.
Perlica, KaNie Bardzo szanuję Wasze doświadczenie i autorytet, ale jednak mimo wszystko na tę chwilę nie czuję się przekonana. Za nikim nie będę gonić i się kwasić jak inni to robią. Poza tym zdaję sobie sprawę, że jestem niedoświadczona jeśli chodzi o światowy poziom, a nawet sportowe, masowe zajeżdżanie w naszych rodzimych stajniach. Ot, zajeździłam kilkanaście (no, już -dziesiąt) różnorodnych koni. Z mojego punktu widzenia wsiadanie w boksie jest kompletnie niepotrzebne. "Fajnego luzaka" mam zawsze w postaci mojego męża, ale jeszcze nigdy jego interwencja nie była szczególnie potrzebna. Jak się konia szykuje do zajazdki to jest taki moment, w którym czujesz, że koń nic nie odwali, że jest już na takim etapie pracy i zaufania, że można śmiało wchodzić. Oczywiście liczę się z tym, że kiedyś jakiś koń spróbuje mi zburzyć tę teorię  😜 I sport-maszyn nie zajeżdżałam, ale trakeny z gorącą głową już tak i na tym etapie wszystko poszło dobrze.

Dziwi mnie trochę pytanie dlaczego to ma być bardziej niebezpieczne. Twarde podłoże, bliskość ścian, mała przestrzeń, żeby w razie upadku uciec spod konia, a i w wielu stajniach znajdą się i niskie sufity - to mało? Poza tym, ja generalnie traktuję boks konia, jako miejsce, w którym on ma mieć święty spokój od roboty (oczywiście nie oznacza to, że może mnie w nim traktować z mniejszym szacunkiem i gdy jest potrzeba uszykować konia w boksie do jazdy to to robię). Wierzę, że istnieją egzemplarze, którym tego rodzaju początek edukacji jeździeckiej się przyda, ale nie widzę sensu w tego typu zajazdce na masową skalę - zakładając, że się nie spieszę i mogę ogarnąć konia w odpowiednim czasie. Z resztą przy pośpiechu wydaje mi się to jeszcze mniej rozsądne 😉

Mój małżu czasem, jak to mówi Abelard Giza "dla beki" wsiada na niezajeżdżone konie w stajni, coś tam kombinuje, ale jest to moment, w którym w ogóle mnie to nie przeraża, bo już czuję w kościach, że koń się ogarnął i nic nie odwali. Zdarza się, ale nie pochwalam tego jako metody treningowej. Na tę chwilę mojego życia i doświadczenia 😉
Perlica na wyścigach zajeżdza się 1,5 roczniaki o ile się nie mylę, taki koń fizycznie nie jest aż tak silny jak 3 latek. Po dostaniu na grzbiet jeźdzca jednak czuje ciężar i może dlatego  z tymi końmi nigdy nie było problemu. Zresztą nie wierzę że byłaś przy każdej zajazdce  i nie znasz każdego przypadku.
Ja też bym się nie  odważyła tak zajeżdzać koni.
Coś jest z tym upodobaniem wyścigowców do zamkniętych przestrzeni. Mnie też zawsze brak barier wydawał się bezpieczniejszy (jak już siedzę na grzbiecie to nie tak łatwo się mnie pozbyć, a koń przecież w końcu odpuści - nawet, gdyby poniósł: pod 100 kg odpuszcza zwykle szybciutko...). Nawet ujeżdżalnię mam całkowicie otwartą - a lonżownik ażurowy. Żona jest dokładnie przeciwnego zdania - a jest "wyścigowcem" właśnie.

No i teraz będziemy grodzić ujeżdżalnię i zabudowywać lonżownik oczywiście  😀
Donia Aleksandra, mam na myśli xo, w moich czasach we Wro biegały oo i xo. Nie zajeżdża się xo 1.5 roczniakiem tylko 3 latkiem.
Atea, właśnie to o czym piszesz sprawia,że ja się czuje bezpiecznie, bo nie trafiłam konia brykajacego w boksie bo właśnie mało miejsca, ściany , sufit  i ślisko.
Dodatkowo zawsze czuły się bezpiecznie w boksie , więc nie były przerażone czymś nowym na grzbiecie.
Po za tym to nie były konie o jakich myślicie , bo jak musisz zajeździć 30 dzików, które człowieka widzą tylko jak karmi na biegalbi lub je odławia to zmienia to trochę sytuację. Sportowe jak robisz nie masz terminu ciasnego , poza tym pracujesz w innym tempie.
Ale niech każdy zajeżdża jak mu pasuje przecież 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się