kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

Kahlan Z tego co mi wiadomo, to koń powinien chodzić właśnie od piętki, tzn. jak stawia nogę, to najpierw tył podeszwy kopyta, dopiero potem przód - wadą jest, jak koń chodzi od "palca", czyli najpierw stawia przód kopyta, a potem tył - zwykle wtedy ma krótki wykrok, a to może wskazywać na bolesności w obrębie aparatu ruchu, od np. bolesności strzałki po inne problemy zdrowotne. 🙂
Kahlan koń powinien chodzić od piętki w każdym chodzie, zarówno podkuty, jak i bosy.
Tutaj jest cała seria artykułów, jak ma być i dlaczego, pod linkiem pierwsza część: http://konie.rancho-stokrotka.pl/2014/09/23/jak-powinien-poruszac-sie-twoj-kon/
super! w stępie i kłusie nie jest to tak widoczne, natomiast w galopie w dosyć znaczący sposób i trochę mnie to zastanowiło, bo nigdy nie widziałam tego aż tak mocno zaznaczonego u innych koni. cieszę się, że to dobra oznaka i dziękuję za artykuły :kwiatek: chętnie się dokształcę wiedzą szczegółową. 🙂
LatentPony Ja mam fajna kamizelke z USG i ma spora regulacje. Jak masz rzepy to można obniżyć tylko przód, a tył zostawić.
Czy jest coś charakterystycznego, po czym mogę poznać ze koń nie jest uwalony na przód, patrząc na zdjęcia, czy filmy? Jak to poznać, tak z boku?  Ktoś mi kiedy mówił, że kłąb ma być wyżej niż zad, czy jakoś tak... Nie wiem, ile w tym prawdy.  🤔 Ma ktoś może jakieś przykładowe zdjęcia, dla poćwiczenia oka?
Da się zorganizować jakąś kontrolę na stajnię "na czarno"? Nie wystawiajaca rachunkow za pesnjonat, jazdy itd?
Poinformować urząd skarbowy.
Słuchajcie mam taką zagwozdkę z pewnym koniem, którego jeżdżę codziennie od początku stycznia, a jeździłam go też wcześniej sporadycznie, więc mam pewne obserwacje. Generalnie na początku nie lubiłam na nim jeździć, bo ciężko go było wziąć na kontakt, był sztywny i od samego początku zauważyłam, że lubi ciągnąć za wodze (nie wiesza się, tylko to takie pojedyncze ruchy głową) na tyle mocne, że potrafiłam polecieć do przodu. Co ciekawe robił to nawet na początku jazdy na luźnej wodzy.. I ten problem chciałabym opisać. Tzn, dzisiaj odbieram to jako niestabilność na kontakcie, bo problem wyszarpywania luźnych wodzy został wyeliminowany. Dodam jeszcze, że na zbieranie wodzy do kontaktu reagował spięciem i niezadowoleniem oraz od razu przyspieszał, podejrzewam, że zebranie wodzy kojarzyło mu się z wykonywaniem zadań i może miał jakieś nieprzyjemne skojarzenia. Dziś już tak nie robi. Generalnie od początku współpracy skupiłam się na rozluźnianiu i skupianiu uwagi konia, nauczyłam łopatek do wewnątrz i zewnątrz oraz ustępowań, które pomagają w wyprostowaniu (koń mega krzywy w lewo) i rozluźnianiu. Zmieniłam wędzidło i wydaje mi się, że obecne naprawdę lubi. Jest na nim dużo bardziej przepuszczalny niż na poprzednim, od początku jazdy żuje i się pieni. Nie opiera się temu wędzidłu, tylko wchodzi na kontakt. Ale nie potrafi na tym kontakcie zostać. Tzn, kontakt jest, bo ja nie puszczam, ale koń właśnie co jakiś czas, dość często próbuje wyciągnąć głowę. Jeśli wypuszcza się do dołu, to zawsze pozwalam, ale on jeśli schodzi z głową, to na moment i zaraz podrywa głowę z powrotem ciągnąc mnie przy tym za wodze. Kiedy tak robi, to wysyłam go łydką i stosuję pół paradę, niestety to działa tylko na chwilę. Z początku dużo się opierał przy nowych ćwiczeniach, ale odebrałam to jako opór na nowości, które po prostu było dla niego dość trudne i przede wszystkim niewygodne. Dziś potrafi zrobić kilka kroków ładnej łopatki i zostaje na wędzidle, ale całej ściany jeszcze nam się nie udało zrobić. Najbardziej ciągnął w galopie. Dziś o dziwo w galopie był cały czas na kontakcie co mnie mocno zaskoczyło. Bez względu na to czy jechałam pół siadem, pełnym, do przodu czy mocniej "zebranym". Oczywiście został za to sowicie pochwalony. Jazdę zazwyczaj zaczynam od ok. 20 minut stępa, najpierw po dużym kole, ale na kontakcie i z wyjeżdżonym każdym narożnikiem, potem zaczynam gimnastykę, czy wolty, serpentyny, łopatki i ustępowania. Po czymś takim mam naprawdę fajnego, miękkiego i luźnego konia. Ale cały czas to głową szarpie. Kłus robię tak samo czyli najpierw po dużym kole, a potem ćwiczenia te same co w stępie, do tego przejścia oraz skrócenia i wydłużenia. Generalnie cały czas staram się o coś go prosić, bo to typ, który lubi być zainteresowany wszystkim tylko nie pracą i jak na chwilę przestanę, to już konia nie mam. Galop najpierw roboczy do przodu, a potem zmiany tempa, wolty, przejścia i na koniec "zebrany". Tak jak wspomniałam dziś w galopie był na obie strony bardzo fajny, ale w kłusie i stępie nie. Szczerze mówiąc nie potrafię tego rozgryźć, bo tak jak mówię, wędzidło mu uważam bardzo pasuje, dentystę miałam wczoraj i nie ma absolutnie nic, co mogłoby wskazywać na dyskomfort, masażystka była tydzień temu, powiedziała, że plecy ma super, zero bolesności, tylko sztywność w szyi, ale odkąd zaczyna wykonywać poprawnie gimnastykę podczas jazdy to widzę, że mięśnie już nie są tak zbite, a on sam jest bardziej elastyczny. Wet u nas jest średnio co miesiąc więc nie podejrzewam innych schorzeń. Jeśli chodzi o mnie, to nie wykluczam popełnianych błędów, ale po pierwsze widziałam jak wyciągał wodze też innym, znacznie lepszym ode mnie, jeźdźcom. W dodatku jeśli potrafi byś stabilny jak np. dziś w galopie, a ja, jeśli bym miała niestabilną rękę, to właśnie najbardziej w tym chodzie.. Pół pracy w kłusie przejeżdżam w ćwiczebnym i wydaje mi się, że tutaj ryzyko niestabilności ręki czy dosiadu jest największe, a jednak w tedy koń najlepiej pracuje. Zastanawiam się czy to może być brak równowagi? Czy może koń za mało używa zadu i nie ma na nim podparcia i po prostu próbuje się podeprzeć głową (jakkolwiek to brzmi)? Mam wrażenie, że odkąd wymagam od niego więcej i wprowadziłam nowe elementy, które wymagają od niego podstawienia zadniej nogi i ogólnie wymagają czegokolwiek, to mu się to nie do końca podoba i próbuje protestować. Albo nie tyle protestować, co nie odnalazł się w tym jeszcze do końca? Tylko jak mu pokazać właściwą drogę? Zawsze jest zostaje z głową i jest e mną na kontakcie to staram się go chwalić, żeby wiedział, że o to właśnie mi chodzi. I jak wytłumaczyć, że jadę sobie dookoła swobodnym stępem, a on sobie lekko memła wędzidło i co jakiś czas wyrywa się z głową, gdzie ja kompletnie nic nie robię, co mogło by go do tego skłonić? Czy ktoś ma jakiś pomysł, co powinnam jeszcze sprawdzić lub co zmienić? W sumie mam video z początku stycznia gdzie jadę kłusem w lewo w prawo, zmieniam kierunek i koń jest stabilny i cały czas na kontakcie. To było przed zmianą wędzidła oraz przed nauką nowych figur. Jazda to był stęp na luźnej wodzy potem kłus w lewo, kłus w prawo i to samo z galopem. Czyli właściwie takie nic. Dopiero potem zaczęłam wymagać więcej. Czy to może być jednak wędzidło? Naprawdę uznałam, że obecne wędzidło jest strzałem w 10, koń się nigdy tak przedtem nie rozluźniał i nie pienił. Czy jest opcja, że to od postawienia mu nowych wymagań? Będę wdzięczna za jakiekolwiek sugestie. Wiem, że miał takie tendencje od zawsze, ale to się teraz nasiliło, a chciałabym żeby się uspokoił i ustabilizował, a nie cały czas kombinował.
gllosia pracujecie codzienne od 3-ech tygodni, więc przede wszystkim wrzuć na luz, bo nie od razu Rzym zbudowano.
To nie jest tak, że konie mają ukryte guziki na każdy problem, których naciśnięcie ów rozwiązuje za pierwszym bądź drugim użyciem. Zbudowanie i ugruntowanie pewnych rzeczy nierzadko trzeba okupić miesiącami (czasem latami!) cierpliwej codziennej pracy i owszem jednym idzie sprawniej niż innym, ale nadal wymaga to czasu.
Problem, który opisujesz, może jak najbardziej leżeć w równowadze, a ta się rozwija latami właśnie. Jak koń sobie spada na przód i "wpada" Ci w rękę, bo akurat tej równowagi zabrakło, to Twoim zadaniem jako jeźdźca jest go z tego "doła" wyciągnąć - podeprzeć, wycofać, generalnie nakierować, jak w takich sytuacjach koń sobie ma radzić. Z czasem ten dialog się rozwija i koń jest coraz bardziej samodzielny.
Myślę też, że wypuszczanie takiego konia do dołu w imię poszukiwania rozluźnienia może być zgubne - nauczony"wyżuwania" wodzy z ręki będzie szukał luki w Twoich pomocach, a to szalenie upierdliwe. Lepiej wypracować jako takie ustawienie robocze, a dopiero potem szukać drogi w dół zachowując środek ciężkości bardziej z tyłu.
Musisz być stanowcza, wjeżdżać konia w założoną przez siebie ramę niezależnie od sytuacji, wymagać reakcji na Twoje pomoce - lepszej lub gorszej - ale jakaś odpowiedź musi być. Kolejna sprawa - wyczucie, ile od konia w danym dniu i momencie można wymagać. Jeśli wymagasz zbyt dużo, poza frustracją swoją i konia nie uzyskasz nic. Tu bym się zastanowiła nad tymi łopatkami i ustępowaniami - czy w swojej formie nie są to na dzień dzisiejszy za trudne ćwiczenia. Poprawna łopatka jest niełatwym ćwiczeniem i nie każdy koń musi sobie z nią radzić, zwłaszcza po 3-ech tygodniach prób. O roli jeźdźca i poprawnych pomocy nie wspominam.
Z Twojego opisu jazdy wynika, że koń nie ma w grafiku chwili dla siebie - molestujesz go kontaktem i zadaniami już od klapnięcia w siodło. Wiem, że są konie na tyle niegodne zaufania (młode, na rekonwalescencji, ogiery), że inaczej się nie da, ale jeśli masz normalnego wybieganego i zdrowego na umyśle zwierzaka, to stęp na luźnej wodzy na początek, koniec i w ramach przerw w trakcie jazdy mu się należy jak psu buda. Ba - to najlepsza i najbardziej czytelna nagroda za dobre sprawowanie, jaką możesz dać.
Fakt, że problem znika w galopie na niekorzyść kłusa i stępa, potwierdza tezę o braku równowagi - "zielonym" koniom na ogół zachowanie jakiegoś statusu quo przychodzi łatwiej w którymś chodzie i najczęściej jest to galop z uwagi na względnie łatwe zachowanie rytmu i impulsu. Z kolei najtrudniejszym chodem pod tym względem jest stęp.
Jak długo ten koń pracuje pod siodłem i co robił do tej pory?
Co do sprzętu - jaki zestaw zakładacie na łeb obecnie? Może za "lekki", zbyt ruchomy? Miałam takiego delikwenta do jazdy ponad rok i jemu sprzęt robił dużą różnicę - im stabilniejszy tym lepszy. Świetnym stabilizatorem kiełzna jest też nachrapnik hanowerski, więc jeśli masz możliwość, to wypróbuj.

Cześć 😀 mam taki problem że dwa miesiące temu spadłam z konia i miałam stłuczony kręgosłup, niby nic poważnego ale przez pierwszy miesiąc nie ruszałam się praktycznie w ogóle a dopiero w drugim zaczęłam coś ćwiczyć. Teraz za zgodą lekarza wracam do jazdy, ale mam straszny problem z równowagą. Wiem, że to normalne ale macie jakieś ćwiczenia, które pomogą mi szybciej odzyskać równowagę? Mój koń niestety nie pomaga, jest dość wybijający :/
Tu proszę rycina  przedstawiająca  protoplastę siodła i kulbaki  , siodło to zachód , kulbaka  wschód  i każdy myślący  widzi różnice  , A regulaminy kawalerii  w 1919  pisali oficerowie , którzy  szkolili się  i całą służbę pełnili w kawalerii  Carskiej lub Austro węgierskiej i często  nie umieli  po polsku pięciu zdań sklecić  , a nienawidzili się jak psy . Więc z stąd tyle kwiatów w  regulaminach kawalerii  do dziś pokutujących i powielanych .

Fota-gigant! 🤬
Koniuszek, dobry trener to jedyne rozsądne ćwiczenie na równowagę 🙂
lillid, dziękuję za odpowiedź. Ja oczywiście nie oczekuję magicznego sposobu, i że za pstryknięciem palców on zniknie. Ja tylko chciałam spytać o jakieś dodatkowe sugestię i pomysły, skąd się ten problem może pojawiać. W tedy łatwiej go wyeliminować, kiedy się wie, skąd się bierze. Od razu wspomnę, że koń nie jest młodziakiem i nie chodzi pod siodłem od miesiąca. To koń 9 letni, normalnie w treningu skokowym. Dzięki za uwagę co do wypuszczania w dół - z tym ogólnie koń ma spory problem, tzn. ewidentnie widać, że t takim ustawieniu nie potrafi się poruszać, zawsze go wypuszczam na koniec jazdy i mimo dużego rozluźnienia i tego, że sam szuka drogi, to potrafi tak zrobić raptem 2 kroki i zaraz podnosi głowę znów, po czym próbuje z powrotem i tak w kółko, ale wiadomo, że ja przy tym co chwilę tracę kontakt, bo przy podniesieniu przez niego głowy, wodze robią się luźne. Próbowałam też i w czasie jazdy wypuszczania w dół, ale widzę, że ciężko mu to przychodzi. Więc może faktycznie na razie odpuścimy sobie to ćwiczenie. Co do łopatek i innych ćwiczeń (akurat ustępowania umiał już robić) to po pierwsze - brak przy nich frustracji, a wręcz przeciwnie, mi dają mnóstwo radości, gdy widzę, że coraz lepiej wychodzą, a przede wszystkim widzę różnicę w koniu. Jest duża poprawa w wyprostowaniu, w rozluźnieniu, akceptacji pomocy, skupieniu. Widzę same plusy. I widzę, że koń, kiedy zrozumiał o co proszę (a załapał szybko) coraz bardziej lubi to zadanie. Myślę, że dla 9 letniego konia, chodzącego 6 razy w tygodniu pod siodłem to nie za wcześnie na takie rzeczy, a działanie łydek, wodzy i dosiadu koń też powinien znać na tyle, że umieć zrozumieć łopatkę 😉 Co do grafiku jazdy, to owszem, na kontakt biorę go od razu, jednak nie jest to kontakt mocny, ani krótki, jest swobodny, koń idzie swobodnie z wydłużoną szyją, ale po prostu wodze mi nie wiszą. Narożniki i tak staram się głównie wyjeżdżać od łydek i dosiadu, więc użycie wodzy jest minimalne, na ile potrzebne skorygować konia.. To samo ćwiczenia. To nie jest jeszcze praca właściwa, ale wymagam od konia odpowiedzi na wewnętrzną łydkę. Tak samo jest z kłusem początkowym. Po pierwszym, kilkuminutowym kłusie zawsze robię trochę luźnego stępa i dopiero przechodzę znów do kłusa już na trochę krótszym kontakcie, ale też jeszcze nie krótkim czy mocnym, znów jest stęp i dopiero siadam w ćwiczebny i wymagam więcej, albo dopiero po roboczym galopie. Wiesz, przez pierwsze 2 tygodnie tak sobie wsiadałam na luzie, koń sobie spacerował z głową w chmurach przez 20 minutach i nagle jak zbierała delikatnie wodze to ze strony konia zdziwienie i od razu frustracja "ale jak to,przecież było tak fajnie". Potem dłuuuugo musiałam konia na kontakt wprowadzać, bo był rozkojarzony, nie odpowiadał dobrze ani na łydki ani na pół parady. Konia nie było ze mną w ogóle. Tutaj dopiero pojawiała się frustracja. Natomiast stęp na zupełnie puszczonej wodzy na koniec - zawsze. I tak jak już wspomniałam jest go sporo również w ciągu jazdy. Czy żebym ja lub koń złapał oddech, czy po dobrze wykonanym ćwiczeniu. Chwalę również odpuszczeniem w czasie pracy czy to oddając wewnętrzną wodzę czy nawet dwie jak zrobił coś naprawdę świetnie, do tego sowity masaż szyi, dobre słowo i mój banan na twarzy - myślę, że wystarczy 😉 A nawet sypnęłam cukierkiem ostatnio, bo tak dobrze współpracował całą jazdę.
Czy mogłabyś mi podpowiedzieć jakieś ćwiczenia na poprawę równowagi u konia? Tak pomyślałam czy ta utrata równowagi nie wynika z tego, że do tej pory koń chodził cały czas wykrzywiony, nikt tego nie korygował za bardzo. W skręcie w lewo, zawsze wykręcony w prawo i nie dało się go wyprowadzić na odpowiednie zgięcie. Wydaje mi się, że teraz musi nauczyć się po prostu poruszać w tym nowym, poprawnym ustawieniu..
Wcześniej koń chodził na prostym, pojedynczo łamanym wędzidle, które było dość grube. Teraz ma podwójnie łamane z miedzianym łącznikiem i ten łącznik jest wyprofilowany. Jeśli trzeba, zrobię zdjęcia. A w drodze, specjalnie dla tego konia, jest Sprenger WH Ultra z ruchomym kółeczkiem w środku..
gllosia nie wiem na ile przerabiane przeze mnie przypadki niestabilnego kontaktu mają podobną genezę do Twojego, ale WH Ultra było naszym pierwszym wędzidłem i koń dosłownie mnie szarpał - nie znosił tego wędzidła, choć ślinił się jak mops. Dużą zmianę odczułam po wymianie na pojedynczo łamaną oliwkę (lub typu D) dodatkowo wspartą hanowerskim nachrapnikiem, czyli zestaw "konkret" - stabilny, jednoznaczny w działaniu, na przepracowanie problemu akurat.
Kolejnym problemem było utrzymanie równego rytmu - dziura w impulsie to dziura w kontakcie. Jak się skupi na tym, by każdy kolejny krok był taki sam i wyeliminuje własne kombinacje alpejskie, które ten rytm zaburzają, robi się coraz prościej. Oprócz sumiennego pilnowania rytmu z liczeniem włącznie może pomogą drążki.
A wyprostowanie konia to proces niestety, choć progres następuje znacznie szybciej, jak się uwzględni czynnik własnej asymetrii w dosiadzie i tego, jak ona wpływa na konia. Ćwiczenia, które wykonujesz, z czasem powinny przynosić poprawę.
Dużą poprawę z pewnością da też praca na lonży - czasem łatwiej coś przepracować z ziemi niż z siodła, zwłaszcza w niskim ustawieniu, bo przy zastosowaniu odpowiedniego wypięcia Twoim jedynym zadaniem jest pilnowanie zadu.
Ładne żucie z ręki bez utraty kontaktu przychodzi samo z czasem i jak wychodzi, to fajnie, jak jeszcze nie, to trudno. To taki sprawdzian w sumie, a nie zadanie samo w sobie i tak je traktuj. No i wiadomo - jak poniżej pewnego poziomu wypuszczenia koń zaczyna się gubić, to zatrzymujemy się na poziomie, na którym się na ogół nie gubi.
Tak na marginesie skoro widzisz z tygodnia na tydzień progres, to w czym problem? 😉
lillid, na tym wędzidle koń chodził w lecie, bo koleżanka miała i nam codziennie pożyczała 😉 Mimo wysokiej ceny i trudnej dostępności, szukałam, szukałam i zamówiłam, bo według głównego jeźdźca jest strzałem w 10. A, na oliwce właśnie chodził wcześniej, zapomniałam dodać. Na tym wędzidle pamiętam, że zawsze miałam problem w galopie z wyszarpywaniem, a w kłusie było ok 🤔wirek: Ale z kolei na nim w ogóle nie żuł, taki bardziej martwy był. Mniej czuły był, ignorował sygnały wysyłane ręką.. Teraz wystarczy, że delikatnie coś zrobię i widzę, że koń czuje i reaguje.
O tak, dziś to zauważyłam! Rytm, stały, do przodu, prosty. Skupiłam się na tym bardzo i o dziwo dziś koń był znacznie bardziej stabilny niż w sobotę. Postarałam się zbudować jak najbardziej solidny korytarz z łydek, trzymać dłonie stabilnie, a jednocześnie podążać jak najlepiej za ruchem głowy. I to chyba przyniosło efekt. A jak wyczuwałam próbę kombinowania (starałam się wyczuć jak najwcześniej), to wypychałam mocniej łydkę, a jak już szarpnął, to korygowałam też ręką.
Prostowanie to wiem, że dłuugi proces. Ale widzę dużą różnicę, tzn. w narożnikach świetnie się odsuwa od wewnętrznej łydki, natomiast na prostej widać, że jest wykrzywiony, zwłaszcza w galopie. Myślę, że systematyczna praca po kilku miesiącach powinna przynieść naprawdę fajny efekt 🙂
Lonża jak najbardziej jestem za, ale w przypadku tego konia jest to nie wskazane. On w ogóle nie chodzi już na lonży. Cały zeszły rok wychodziliśmy po kolei z różnych urazów cały czas tej samej nogi. Wiem, że chodzenie w kółko, nawet przy częstych zmianach kierunku, to zbyt duże obciążenie na wrażliwe struktury, wcześniej chore. Choć kto wie, może z czasem jak się wzmocni, wróci do skoków to i dojdzie lonża. Będę pytać weta. Wiem, że to by dużo mogło dać, bo wypięcie jest o tyle dobre, że jest stałe, więc nawet jak zacznie kombinować czy się szarpać, to będzie go tylko spotykała niemiła konsekwencja i mógłby dojść do wniosku, że lepiej się po prostu ustabilizować z tą głową, a podparcia szukać gdzie indziej 😉
A problemu nie widzę, ja mam ogromną radość ze współpracy z tym koniem i nawet powiedziałam szefowi, że nie musi wracać (bo w tedy on z powrotem będzie na niego wsiadał), ja po prostu nie byłam do końca pewna czy dobrze rozumiem skąd się bierze to rzucanie głową, no bo wiadomo, że to nie jest nic co można zaakceptować. Więc zaczęłam kombinować czy to od wędzidła czy od braku równowagi czy od moich błędów. No, ale po dzisiejszym z tego co widzę, to jednak trochę moje błędy, może również mój brak doskonałej równowagi i do tego koń też jej nie ma jeszcze dobrej. Spytałam tu, bo nie wiedziałam czy dobrze kombinuję, więc chciałam albo potwierdzenia albo podsunięcia mi innych ewentualnych powodów :P Wiadomo - co dwie głowy, to nie jedna! 😀
gllosia no to owocnej pracy Wam życzę 🙂
Mając konia z odnawiającym się urazem masz na pewno trochę związane ręce, ale jak możecie robić jakiekolwiek ruchy boczne, to i tak już coś.
Swoją drogą ten uraz może być bezpośrednią genezą Waszej asymetrii  - przy długotrwałych kulawiznach siłą rzeczy pojawia się asymetria w muskulaturze, by odciążać chorą nogę. Ba, odciążanie jednej nogi zawsze odbywa się kosztem drugiej i potem taka kulawizna migruje z nogi chorej acz podleczonej na zdrową, ale przeciążoną. Wynikające z tego kompensacje sięgają znacznie wyżej, do szyi włącznie. Prostowanie konia w takiej sytuacji wymaga zatem ogromnej dozy wyczucia, im większej, tym lepiej.
Także poza owocną pracą życzę Wam również cieprliwości.
lillid, dziękuję bardzo :kwiatek: Generalnie wet zalecił już od początku stycznia skoki.. Ale raz sobie pozwoliłam przejechać galopem przez drążek na ziemi, a potem skoczyłam 40cm na obie nogi i następnego dnia był stan zapalny 😤 Więc żadnych podskoków, lotnych itp. nie robimy, wolę poczekać jeszcze miesiąc/dwa, ale wszelkie ćwiczenia na płaskim są okej 😉 Byle też nie kręcić ciasnych wolt i zakrętów. Więc tak czy siak chcę ten czas wykorzystać jak najbardziej owocnie, to trochę bardziej ujeżdżeniowo się kręcimy, odbudowując mięśnie, ćwicząc równowagę i ogólnie podstawy, później będzie mu łatwiej pokonywać parkury, tak myślę. Odkąd z nim tak pracuję widzę też większą chęć do ruchu na przód, jest jakby bardziej odblokowany co niezmiernie mnie cieszy. Wcześniej lubił się "zbijać" chowając przed wędzidło i nie reagując na łydki. Z tą asymetrią by się mogło zgadzać, bo chora byłe lewa, a koń właśnie zawsze zgięty na prawo. Ale krok po kroczku i do przodu 🙂
gllosia tak jeszcze z ciekawości - jaki uraz konkretnie miał Twój koń?
_Gaga trenera mam ale niestety na ferie mnie opuszcza :/ przyjeżdża do mnie ze stajni i niestety podczas obozów nie mam możliwości trenowania z nim a nie chciałabym się obijać haha
lillid, najpierw było naderwanie więzadła, potem po zagojeniu pojawiła się kulawizna, ale wet odkrył, że to coś nowego, był to staw pęcinowy, znów było dobrze i po kilku miesiącach kulawizna wróciła, problem w tej samej okolicy, leczenia przynosiły efekt ale nie 1000%, więc ostatecznie zrobiliśmy rezonans i okazało się, że ma osteolizę w kości śródręcza na poziomie pęciny właśnie. No i tak już ponad rok zamiast coś robić to się bujamy i mamy weta co miesiąc 🙄
szkoda czasu i pieniędzy. Kup zdrowego konia.
LSW Nie wyobrażam sobie wymienić swojego konia z powodu choroby! Ponoć koń to przyjaciel...  👀
gllosia, osteoliza i skoki? Udało się znaleźć i wyeliminować przyczynę? Jest w ogóle sens z takim koniem pracować (w sensie, że degeneracja kości bywa nieodwracalna a trenując łatwo coś pouszkadzać)
nokia6002 no niestety, ja sobie wyobrażam - własnego konia oddałam w dobre ręce po tym, jak jego leczenie i utrzymanie w międzyczasie mnie wykończyło i finansowo, i psychicznie. Koń to nie pies czy kot - pochłania o wiele więcej czasu i pieniędzy stanowiąc w międzyczasie ogromne zagrożenie dla siebie, Ciebie i innych, bo koń, który z powodu urazu i rekonwalescencji jest na ograniczeniu ruchu bądź wręcz w areszcie, to nie przyjaciel, tylko bomba. A nawet jeśli nie jest bombą - jest źródłem potężnej frustracji, kiedy widzisz, że Twój czas i środki włożone w leczenie nie przynoszą rezultatów i nadziei na lepsze jutro. Więcej - wpadasz w paranoję widząc kolejne dysfunkcje rodzące się w następstwie tej pierwotnej, bo koń niesprawny przez długi czas zaczyna się sypać CAŁY.
Zgadzam się, że miejsce chorych koni jest na łąkach. Mój ma teraz po stokroć lepsze życie, niż miał ze mną, mimo że dbałam, jak mogłam.
LSW Nie wyobrażam sobie wymienić swojego konia z powodu choroby! Ponoć koń to przyjaciel...  👀


właśnie "ponoć". I tu tkwi sedno problemu. Koń nie może być przyjacielem, bo nie jest człowiekiem.
Jeśli już tak koniecznie musi być koń, to polecam pluszowegoróżowego. Albo zaproś uchodźcę. Taniej wyjdzie.

LSW, a kto mi zabroni personifikować konie? Dla mnie są członkami rodziny - jak psy. Również nie wyobrażam sobie wymiany starego, zepsutego modelu na nowy 🤔 co najwyżej zepsuty można odstawić od roboty na łąkę.
Dopiero co opluwałeś jakiś niezidentyfikowanych sportowców, że źle traktują konie - po czym piszesz takie rzeczy... trochę mi tu brak spójności poglądów...
lillid Widzisz, Ty swojego konia oddałaś. A LSW Mówi aby kupić drugiego zdrowego konia, bo tamten już się nie nadaje. Ja staram się aby moje konie miały jak najlepiej i nie jestem alfą i omegą, nie wiem wszystkiego konie hoduję już ok 10 lat. I nigdy poważne choroby mi się nie zdarzyły. Tfu tfu...
Ale nie wyobrażam sobie sprzedać swojego chorego, a kupić zdrowego. Koń to nie samochód, on też ma uczucia i tak jak każdy z domowników jest członkiem naszej rodziny, tyle że mieszka w stajni obok...
nokia6002 no właśnie, LSW mówi, żeby kupić drugiego zdrowego i w niego inwestować czas i pieniądze (mowa była o treningu). Nie napisał nic o tym, co zrobić z chorym koniem. Ja sobie teraz też mogę kupić zdrowego konia. Umówmy się, że utrzymywanie konia wygląda zupełnie inaczej, kiedy się inwestuje w trening, monitorowanie stanu zdrowia przez weta co miesiąc, specjalistyczne kucie i zabiegi, żeby koń się nie rozsypał za szybko, a kiedy się odpuszcza totalnie i wysyła na łąki, nie oczekuje niczego, ale i nie ponosi wszyskich wymienionych wyżej kosztów. Robi się miejsce na nowego konia?
Poza tym jak masz konia na łąkach, bo np. u Ciebie nie ma dopowiednich warunków i siłą rzeczy koniem zajmuje się kto inny, to nie ranisz jego uczuć? A sprzedawany koń zmienia na ogół opiekuna, środowisko, albo jedno i drugie, nie ważne, czy zdrowy czy chory. Co w tym złego?
Jak się chce jeździć i trenować to najpierw trzeba wyposażyć się z konia, który się do tego nadaje.
szkoda czasu i pieniędzy. Kup zdrowego konia.


Może tobie szkoda czasu i pieniędzy. Nam nie. Nasze konie, nawet (a zwłaszcza!!) jeśli coś im nie dolega, mają u nas do żywocie. W zeszłym roku "pożegnaliśmy" już naszego jednego sportowca, pomimo szeregu leczenia nie udało się. I co? Miałam go ze stajni wykopać, bo już się nie nadaje? Bo darmozjad? Bo boks wciąż zajmuje? Bo trzeba sprzątać, karmić, wyprowadzać? Bo trociny schodzą i siano.. ? A niech sobie będzie darmozjadem. Ale to on sprawia, że na mojej twarzy codziennie pojawia się uśmiech, kiedy witam go rano. I jedyny cel jaki mam z tym koniem teraz, to zapewnić mu należyty dobrobyt, w szczęśliwości i relaksie, za cały trud i wysiłek jaki włożył, by zadowalać nas, ludzi.. Wiesz co nawet ci powiem? Mój szef go chciał wywieźć do Brazylii, bo ja tu jestem sama, a tam ma wiele osób, które w razie czego pomogą. A my przecież będziemy w rozjazdach i co w tedy zrobimy.. Ale nie, błagałam wręcz, żeby go zostawił, bo chcę go mieć przy sobie. Nie wiem, może go jeszcze wyśle, może go gdzieś damy na łąki jeśli w nowej stajni nie będzie odpowiednich padoków. Ale zawsze i tak będzie z nami. W Brazylii jest jego drugi dom, więc to nie było by oddanie go komuś. A jeśli go wstawimy gdzieś na łąki? Będzie mi smutno, ale przynajmniej będę mogła go odwiedzać.. Ale w tej kwestii nie o to chodzi co dla mnie jest komfortowe, tylko żeby koń był szczęśliwy. Więc jak nie będzie szczęśliwy u nas w stajni, a będzie na łące ze stadem, to go na tej łące zostawimy. Ale w życiu bym się nie pozbyła konia czy przestała leczyć, bo "szkoda". Mogę przestać leczyć jak już wszystkie metody zawiodą, a każdy weterynarz rozłoży ręce.. Ale koń zostanie ze mną i tak.

[quote author=_Gaga link=topic=1412.msg2640410#msg2640410 date=1485243056]
gllosia, osteoliza i skoki? Udało się znaleźć i wyeliminować przyczynę? Jest w ogóle sens z takim koniem pracować (w sensie, że degeneracja kości bywa nieodwracalna a trenując łatwo coś pouszkadzać)
[/quote]

W klinice powiedzieli, że zmiana jest niewielka.. Widzisz wet nas na skoki już pcha od stycznia, ale my czekamy. Inny wet, po obejrzeniu zdjęć zalecił przystopowanie. Póki co jest bardzo dobrze z nogą, pomaga nam też suplement, dodatkowo i tak szukam czegoś mocniejszego, co pomoże go wzmocnić i ochronić od wewnątrz. Zobaczymy. Ja chcę zaproponować właścicielowi dodatkową konsultację z jakimś specjalistoą, który oceni problem i powie jakie są faktycznie ryzyka. Nasza obecna wetka jest taka dość.. "lekkomyślna" i na wszystko macha ręką co mi się nie podoba. Więc być może zmienimy na kogoś, kto bardziej się przejmuje. Mimo wszystko my wciąż wierzymy, że koń jeszcze będzie mógł skakać. Bo co nam pozostaje innego prócz nadziei i próbowania wszystkiego co się da, by pomóc? Na pewno przez najbliższe 2 miesiące żadnych prób skakania nie będzie, chcemy dać nodze czas.. W między czasie inny wet. Podajemy tildren na to. Jeśli będzie nam się udawało powstrzymywać proces osteolizy, to uważam, że jest szansa.
Nie wiadomo tylko na jak długo..

edit: literówka
gllosia, a udało się znaleźć i wyeliminować przyczynę?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się