Praca przy koniach za granicą załatwiana przez pośrednika

Bayer
Ska wiesz o warunkach pracy u Schockemohle? Ja się nad nim zastanawiam, bo to zaledwie kilkanaście km od mojego obecnego miejsca pracy , a potrzebuję się ewakuować w trybie pilnym do nowego miejsca.
Widzę wypowiedzi osób, które nigdy nie pracowały w stajni sportowo handlowej i mówią, że 10 koników to ciężko i odciski na rączkach i w ogóle be i fu. Weź pod uwagę, że np. u Paula wszystko masz legalnie - umowa, wypłata w terminie, darmowe zakwaterowanie w przyzwoitych warunkach i z tego co mi wiadomo jest wyżywienie. Jest dużo pracy, ale jest uczciwie wynagradzana. Jeśli ktoś ma doświadczenie, to na pracę u Schockemohla nie będzie narzekał. Takie warunki ciężko znaleźć u prywatnych osób. Albo nie masz mieszkania, albo wyżywienia, albo umowy, albo wszystkiego na raz. Nie oszukujmy się, idylle z trzema konikami, umową, apartamentem, samochodem, dwoma tysiącami i szefami, którzy cię jeszcze w rączkę pocałują że konika wyczyściłeś nie istnieją. Konie to zaj*biście ciężka i niewdzięczna praca, gdziekolwiek by się nie poszło. Jeśli się nie podoba, zawsze można iść do warzywniaka, gdzie praca nie jest tak ciężka. KaNie, uważam, że mogłabyś spróbować.
Nie, nie mam nic do osób pracujących w warzywniakach. Ba, warzywniak to była moja pierwsza w życiu praca, choć krótka.
Bayer a jakieś konkrety? Przykłady? Które punkty umowy się nie zgadzały z tym co w rzeczywistości?
dodzilla
Właśnie chyba będę próbowała. NIe boje się cieżkiej pracy, ale musze mieć wszystko legalnie załatwione i nie moge nie spać po nocach że mi ktoś nie zapłaci. Pracowałaś tam może?
Nie, ale mam kilku znajomych. Jeden z nich poszedł szukać szczęścia gdzie indziej, ale po pewnym czasie i tak wrócił zajeżdżać młode.

A tak jeszcze ciągnąc swój wywód, bo mnie dzisiaj znajoma swoim narzekaniem wkurzyła. W jakim świetle stawiacie się wy - luzacy, jeśli na forum publicznym narzekacie na swoich byłych pracodawców? I co ma myśleć wasz przyszły pracodawca o was? Że jak odejdziecie kiedyś od niego, to też będzie słuchał/czytał jak wypisujecie pierdoły na jego temat? Nie jesteśmy tutaj anonimowi, i mimo, że światek jeździecki jest mały i każda osoba z tych starych wyjadaczy o znanych nazwiskach zna dobre i złe strony innych ważnych osób z tej branży, to narzekanie publiczne lub co gorsza do aktualnego pracodawcy na poprzedniego jest dla mnie czymś, poniżej jakiejkolwiek godności. Szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego.
Tak, wygadałam się już i wypłakałam. Maści na ból dupy też użyłam.
dodzilla
A ja uważam że powinno się pisać o miejscach w których nie wszystko wygląda tak jak powinno i w których jest się niewolnikiem , a nie pracownikiem z jakimikolwiek prawami. Po to właśnie by inni tam nie trafili. Jasne, jeśli ktoś narzeka na prace luzaka bo spodziewał się pracy po 8 godzin, mieszkania, auta i żarcia a w pracy tylko czyszczenia koników, to faktycznie jest raczej nie fair. Ale jeśli pracowałaś/pracujesz za granicą to wiesz dobrze że nie wszedzie Polaków traktuje się dobrze.
KaNie to teraz zastanów się i odpowiedz sobie na to pytanie dlaczego Polaków źle traktują 😉
Po części się zgadzam - po prostu dziś mnie roztelepało po tym, co przeczytałam od mojej znajomej. Obsmarowała pracodawcę na pewnym forum, że taki zły a niedobry, bo na zawody jeździć każe, a na zawodach trzeba dłużej pracować. Facet jakimś dziwnym trafem to znalazł i wywalił ją na zbity dziób. Ja mam miętkie serce i zgodziłam się ją nocować przez tydzień na kanapie, dopóki sobie czegoś nie zorganizuje. Pana poznałam, bardzo fajny człowiek. Też uczciwy, czasem jakąś premię nawet rzucił a na zawodach zawsze potężną wyżerę fundował. A jest tak oczerniony, że po pierwszym zdaniu potencjalny pracownik uciekałby gdzie pieprz rośnie.
Wiecie co? Szlag mnie trafie jak takie rzeczy czytam. A niby dlaczego praca przy koniach to nie powinno być 8h dziennie 5 dni w tygodniu?! Dlaczego wszelkie możliwe regulacje w sprawach pracy mają branży końskiej nie dotyczyć? Dlaczego ludzie godzą się na skandaliczne warunki? Niedawno ktoś tu (czy w innym wątku pisał), że pracuje 7 dni w tygodniu, bez dnia wolnego! Przecież to paranoja! Ludzie przyjmują takie prace, nie mają żadnego szacunku dla siebie, a później dziwią się, że pracodawcy traktują ich jak współczesnych niewolników. I zwyczajnie psują rynek, bo gdy Niemiec ma zapłacić 1000 Euro (co, biorąc pod uwagę godziny i warunki pracy, często jest kwotą śmieszną), dać mieszkanie i umowę (cholera, czy w XXI wieku ubezpieczenie to jest jakiś luksus?!), to już ma problem, bo można przecież zapłacić 800 Euro i traktować luzaka jak psa.

I też uważam, że należy rzeczy nazywać po imieniu, a nie głaskać pracodawców-wyzyskiwaczy po głowkach w obawie, że gra w otwarte karty może zaboleć.
Nie chodzi mi o bezmyśle oczernianie i narzekanie, że musiałam na zawodach zasuwać jak mały samochodzik, ale nagminne łamanie prawa na przykład.

Nie oszukujmy się, idylle z trzema konikami, umową, apartamentem, samochodem, dwoma tysiącami i szefami, którzy cię jeszcze w rączkę pocałują że konika wyczyściłeś nie istnieją.

Cholera, właśnie scharakteryzowałaś moje poprzednie miejsce pracy... No, może po rączkach nikt mnie nie całował, tylko zawsze szczere "dziękuję" słyszałam.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
23 października 2014 20:45
Ja pracowałam jako luzak 8 godzin i do domu. Za każdy wyjazd na zawody miałam dodatkowo zapłacone, pensja na czas, umowa i ubrania do pracy. Co drugi weekend (sobota i niedziela) wolne, a jeśli przychodziłam w sobotę to do 12. Mój szef uważał, że pracownik tez musi wypocząć, żeby był wydajny. Zajmowałam się 9 końmi, karuzela, pielęgnacja, siodłanie, lonżowanie. Da się, ale jeśli nie walczy się o swoje, tylko godzi na wszystko, to przychodzi ze zmęczenia moment krytyczny.
W każdej branży, na całym świecie są ludzie i parapety. I po stronie pracodawców i po stronie pracowników.

Mnie w narzekaniu i oczernianiu wkurza jedna rzecz: skoro jest tak źle to co się tam jeszcze robi?! Jeśli człowiek zostaje mimo, że jego prawo są łamane, umowy nie dotrzymywane, nie szanuje się go to sam podejmuje taką decyzję. Wszyscy duzi jesteśmy, sami decydujemy o sobie. Skoro siedzę w bagnie muszę coś z tego mieć.
Lotnaa
Akurat chyba ja pisałam o pracy 7 dni w tygodni bez dnia wolnego. Powiem więcej, Czesto od 4:30 rano jestem w stajni i wychodze z niej o 20-21. Bywa ze bez przerwy na obiad. O formalnosciach nie wspomnę bo to już jest poniżej wszystkiego... .
Nie czuje potrzeby podawania tutaj nazwiska mojego aktualnego pracodawcy, ale mocno szukam czegos innego. I faktem jest ze na takie traktowanie zgadzamy sie my sami. Czesto dlatego że będąc w czarnej życiowej dupie , taka pracą za granica jestes w stanie sie uratować. A zanim nabierzesz mądrości i ogarniesz się w nowym dla siebie świecie zgadzasz się na wszystko. Myślę ze właśnie dlatego to tak wygląda. 
Ja mogę pracować więcej. Więcej niż 5 dni w tygodniu. Ale muszę to mieć uregulowane prawnie. I muszę wiedzieć jaki jest faktycznie mój zakres obowiązków.

A swoja droga ja się na to aktualnie zgadzam bo nie do końca mam inna alternatywe.
Constantia, dokładnie! Ja już nie chcę mówić, ile pracuję w obecnej pracy, bo to przegięcie w drugą stronę. Ale drażni mnie takie podejście, że luzak to jakiś nadczłowiek i ma pracować 24/7. Wiem, że nieraz sytuacja tego wymaga, że konie to specyficzna branża. Ale jeśli nagminnie pracuje się nadgodziny i nie widzimy za to ani centa, to chyba coś jest nie tak. Niech sobie zatrudnią dodatkowych ludzi. Kropka.
Wg mnie, gdyby luzacy mieli więcej oleju w głowie, pracodawcy którzy zachowują się nieuczciwie mieliby poważne problemy ze znalezieniem pracowników. I może wyciągneliby wnioski.
Z mojej strony, mogę ostrzec przed stajnią na południu Niemiec, niedaleko Zurichu, Reitstall Herzog. Jeśli ktoś rozważałby pracę tam, to proszę o pw.

KaNie, moje kondolencje. Mam chociaż nadzieję, że jak podzielisz pensję przez liczbę godzin, to nie zarabiasz na godzinę tyle co pani na kasie.
W ogóle, to co dzieje się w DE to jakaś paranoja. W UK już od dawna jest pensja minimalna (6,50 funta) i pensja na poziomie 800 euro jest nie do pomyślenia. 
Lotnaa
Zarabiam 2e na godzine jeśli by to podzielić przez ilośc godzin... A to mniej niż w McDonaldzie. Wiem bo z wielkiej desperacji już tam byłam... . Moja szefowa natomiast uważa to za normalne i uparcie stara się mi wmówić że wszędzie jest identycznie.Swoja droga z racji braku ubezpieczenia nie jeżdżę i nie golę koni bo się nadzwyczajniej w świecie boję. Ogolnie codziennie boję się pracować 🙁 
KaNie, nie, nie wszędzie jest tak samo. Uciekaj stamtąd czym prędzej.
Ucieknę jak znajdę coś nowego. Swoją drogą widzę w tej całej sytuacji też pewne plusy. Nigdy już nie będę taka głupia to raz, a dwa wiem teraz na co uważać i czego właściwie szukać.
Wepchnę się z pytaniem, przepraszam za oderwanie od tematu. Koleżanka ostatnio prosiła, żeby popytać, a w wyszukiwarce nic nie wyskoczyło.
Czy ktoś z Was/Waszych znajomych wyjechał do Kanady do pracy przy koniach? Jacyś pośrednicy, którzy są zaufani i kierują w te strony?
Pozdrawiam 🙂
Oczywiście, że zyskiem z pracy wcale nie muszą być kokosy tylko możliwość zapełnienia żołądka i dach nad głową. Przerabiałam i to. Ważne, żeby mieć świadomość, że jest nie tak jak powinno być i wyplątać się z sytuacji przy pierwszej lepszej okazji.

KaNie uciekaj, ciężko żeby było gorzej.
Lotnaa
Teraz się zastanawiam czy 300F tygodniowo 5 dni w tygodniu to dobre pieniadze w UK czy średnie 😉 Wyjazd do Uk tez rozważam.
Za 8h dziennie w fabryce masz dniówką 50,48funciaka. Za 5 dni masz 252funty. W tym odjąć tax i insurance to jakieś ok 10 funtów.
Zostaje Ci 240 funciakow.


Także praca dla mnie ta z ogłoszenia to tak średnio wygląda. 11h pracy codziennie i tak mało płatne moim zdaniem.
Aa, nie zauwazylam, ze tam nie ma mieszkania. Ale w UK 300 funtow z mieszkaniem spokojnie mozna znalezc, no, moze nie 5 dni w tygodniu.
Chyba najwyzsza oferta jaka widzialam w UK to 350 z mieszkaniem. 300 to juz niezle, srednia pewnie 250. Ale funt stoi lepiej niz euro, jedzenie jest chyba nieco tansze, wiec ogolnie mysle, ze wychodzi sie na tym lepiej.
Shantowa moja koleżanka pracowała w Kanadzie. W zeszłym roku chyba.
A może znacie kogoś w Norwegii kto pracuje z końmi??? Ja chciałabym bardzo wyjechać ale niestety ciężko coś znależć przez net. Jak znajdę ogłoszenie które wydaje mi się dość konkretne chwila moment i już nie aktualne.
Witam. Poszukuję pracy w stajni. Dodam, że pracowałem 2 lata w Pferdepension w Niemczech (40 koni, 10 kucyków). Jeżeli ktoś by miał info na temat jakiejś pracy prosiłbym o kontakt. Dziękuję.
Witam!
Mam pytanie.. Czy ktoś wie może coś na temat pracy u Jessici Kurten??
Mam właśnie propozycję pracy za pośrednictwem Pana Gotza ale bardzo się waham bo słyszałam sporo złych opinii...
Ewentualnie mam prośbę. Jeśli ktoś coś wie odnośnie pracy jako luzak gdziekolwiek by to miało nie być to bardzo proszę o informację.
Pracowałam jako luzak w Niemczech co prawda w kameralnej stajni ale też w Polsce przy koniach sportowych.
Jestem bardzo uczciwa i pracowita, bardzo potrzebuję pracy od zaraz najlepiej na stałe ale może to być też obojętnie jaki okres.
Z góry dziękuję.
Mam pytanie.. Czy ktoś wie może coś na temat pracy u Jessici Kurten??
Mam właśnie propozycję pracy za pośrednictwem Pana Gotza ale bardzo się waham bo słyszałam sporo złych opinii...

Tutaj też się pojawiały niepochlebne opinie.
Niewiem czy dobrze trafiłamz tematem, pośrednikiem nie jestem, ale szukam osoby najlepiej chłopaka do pracy w stajni w DE koło Bamberg, pracodawca oferuje 200 E na tydzien mieszkanie plus wyżywienie, rodzinna atmosfera, potrzebna osoba najlepiej od wczoraj, wiecej info na priv a propo dojazdu tutaj i w razie wszelkich pytań. Bardzo pilne!
Wiecie co? Szlag mnie trafie jak takie rzeczy czytam. A niby dlaczego praca przy koniach to nie powinno być 8h dziennie 5 dni w tygodniu?! Dlaczego wszelkie możliwe regulacje w sprawach pracy mają branży końskiej nie dotyczyć? Dlaczego ludzie godzą się na skandaliczne warunki? Niedawno ktoś tu (czy w innym wątku pisał), że pracuje 7 dni w tygodniu, bez dnia wolnego! Przecież to paranoja! Ludzie przyjmują takie prace, nie mają żadnego szacunku dla siebie, a później dziwią się, że pracodawcy traktują ich jak współczesnych niewolników. I zwyczajnie psują rynek, bo gdy Niemiec ma zapłacić 1000 Euro (co, biorąc pod uwagę godziny i warunki pracy, często jest kwotą śmieszną), dać mieszkanie i umowę (cholera, czy w XXI wieku ubezpieczenie to jest jakiś luksus?!), to już ma problem, bo można przecież zapłacić 800 Euro i traktować luzaka jak psa.



Popieram w 100%!! Pracowita osoba, której zależy, jest w stanie pracować dużo, szybko i bez przerwy, ale to nie jest zdrowe ani normalne i uważam, że mądry szef, wie, że pracownik jest najbardziej wydajny wtedy, kiedy ma możliwość odpoczynku i nie pracuje ponad normę. Ja przez pół roku pracowałam codziennie po co najmniej 14h dziennie (od 6.00 - do 20/21, a dodatkowo 1-2 razy w tygodniu siedziałam w stajni do 23 i robiłam dodatkowe derki magnetyczne..), 7 dni w tygodniu. Przez całe 6 miesięcy miałam może ze 3 dni wolnego (miała być wolna co druga niedziela, ale zawsze coś wypadło albo nie było drugiej osoby na dyżur..). Z początku - fajnie, miałam z tego pasję, uczyłam się nowych rzeczy, była motywacja. Po 3 miesiącach już zaczęło mnie wszystko coraz bardziej dręczyć, ale zaczęłam jeździć konie, co dla jednego oznacza więcej ciężkiej pracy, a dla mnie oznaczało cenne godziny w siodle, nie miałam treningów, ale zawsze mogłam poprawić swoją jazdę i to mi dawało siły do pracy, dość szybko jednak przyszło takie zmęczenie fizyczne, które zakrawało już niemal o depresję. Rano ciężko było zwlec się z łózka, nie tylko z przemęczenia, ale też z braku sensu. W ciągu dnia wszystko robiło się z automatu, wszystko człowieka wkurzało, atmosfera w pracy zrobiła się niesamowicie ciężka, bo każdemu z ust non stop leciały przekleństwa wszelkiego rodzaju, bo szczotka wypadła z ręki, bo koń szturchnął, bo koń idzie za wolno, bo coś tam. Presja czasu była ogromna, siodłanie - a koń miał być wyglancowany - maksimum 10 minut, kąpiel całego konia po jeździe - dokładne zmycie potu, ściągnięcie wody, wytarcie nóg no sucha, posmarowanie kopyt - 15 minut, trawa z koniem - minimum 25minut, ani minuty krócej, jeżdżenie konia - równo 60 minut, też nie wolno było krócej. Doszło do tego, że nie mogłam nawet iść do toalety, bo plan czasowy był wypełniony po brzegi co do sekundy. W efekcie chodziliśmy wszyscy po stajni zmarnowani jak trupy, wiecznie wkurzeni, bez ochoty do życia i w tym wszystkim nie było raczej miejsca na oddech i miłość do koni. O tym jak wyglądała praca podczas wyjazdów na zawody (takich standardowych z 5 końmi, każdy po 2 przejazdy dziennie) nawet już nie będę pisać 😉 Odeszłam, odpoczęłam, a teraz szukam nowej pracy i już nigdy więcej nie zgodzę się na tego typu pracę i nikt nie będzie mi wmawiał, że praca luzaka to musi być zapie***l od rana do nocy 7 dni w tygodniu bez możliwości wytchnienia. Moim zdaniem wszystko zależy od dobrej woli ludzi, pracodawców, którym zależy na zdrowym i szczęśliwym teamie oraz na zdrowych i szczęśliwych koniach, które mają spokojnych i kochających luzaków. Jestem za porządną i dokładną pracą, za czystymi końmi, czystymi boksami, czystym sprzętem i wszystkim zrobionym na tip-top, ale na to trzeba mieć odpowiednią ilość czasu. Nie uwierzę, że kogoś stać na własną stajnię, sportowe konie, wypasione auto i piękny dom, a nie może zatrudnić jednej osoby więcej za i tak marną pensję, żeby wszystkim pracowało się lepiej!! I teraz wam powiem ile dostawałam po obliczeniu na godzinę: 4,76zł!!!! (pracowałam w PL). A godzinę każdą miałam wypełnioną po brzegi.
Oczywiście swoje z tego wyniosłam i nie żałuję, mam nowe doświadczenie oraz nauczkę, a nigdy więcej takiegoż błędu nie popełnię.

Myślę właśnie, że pracodawcy wiedzą, że zawsze znajdą się osoby chętne, które zgodzą się na harówkę, inna już kwestia kto ile wytrzyma, ale może niektórym nie przeszkadza wymiana pracownika co parę miesięcy kiedy jeden się zużyje. Ale ponieważ chętnych nie brakuje, to pracodawca nie ma potrzeby zmniejszać godzin pracy ani zwiększać pensji, bo niby czemu ktoś ma pracować mniej, jak może więcej i niby czemu ma bulić więcej kasy, jak można przyoszczędzić trochę sumy na taniej sile roboczej?

Witam!
Mam pytanie.. Czy ktoś wie może coś na temat pracy u Jessici Kurten??


W ten piątek akurat rozmawiałam z pewna osobą, której znajoma u Jessici pracuje, podobno pracuje po 12h dziennie, koni nie ma do opieki dużo (ponoć 4?), ale podobno non stop konie są w ruchu, karuzela, bieżnia, spacer w ręku, do tego solarium, basen, na pewno mnóstwo innych dodatkowych rzeczy i dlatego zajmuje to tyle czasu, ze stajni o 20 wychodzi. Więcej informacji nie mam, ale tak ogólnie to też słyszałam raczej średnie opinie krążące po Internecie..
Akurat właśnie udało mi się zdobyć taką pracę w stajni, że zamykamy się w tych 8-miu godzinach i każdy jest płacony za godzinę, a nie za tydzień. Da się? Da się! I nie mam pojęcia, co to za jakaś masakrycznie ciężka do przyjęcia dla pracodawców filozofia, że można wprowadzic w stajni system zmianowy. Serio, tyle stajni odwiedziłam w życiu i na taki pomysł wpadła tylko jedna

A z takich innych kwiatków to znam stajnię, gdzie pracownicy mieli zakaz noszenia kurtek, bo jak komuś jest zimno, to szybciej pracuje  😵
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się