Dzierzawa

Nigdzie mi nie napisała, że nie muszę dopłacać. Ale nie napisała też ze muszę. Jedyne co, to że jak nie zapłacę do końca maja za dzierżawę w maju, ze konia tracę.A ja na początku maja zrezygnowałam i ona nic nie napisała, że muszę jej zapłacić za te pare dni, czy coś. Przed chwilą dzwonił kolega i powiedział, że ona jakieś pisma chce stosować, czy wysyłać... Trochę się boję. W sumie się przyjaźniłyśmy, a teraz, nagle jak grom z jasnego nieba. Jest mi bardzo przykro. 😕  Dance Gril, wposmniałam o tym że dla niej "pracowałam"m nie po to by coś z niej zdzierać, tylko by nakreślić sytuacje. Ja nic o niej nie chcę, ale nie chcę też by ona mi jakieś problemy robiła. Ale dziękuję, za pomoc jeszcze raz. Nie sądziłam, że jak ktoś umie trzymać ze mną, normalne stosunki... nagle wyrąbie z czymś takim.
MalinaZGryzina, poczekaj spokojnie aż jakieś pismo Ci "wystosuje". Po pierwsze ludzie rozgoryczeni, różne rzeczy mówią, potem emocje opadają. Po drugie, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Siadasz do pisania pisma i nagle się orientujesz, że masz w dokumentacji jedną wiadomość z facebooka i kilka smsów a więc nic, a sprawa jest warta tyle ile prawnik chce od Ciebie za godzinę za sklecenie pisma bez gwarancji, że jesteś w stanie ściągnąć. Wtedy trochę wkurzona dajesz sobie spokój, i co najwyżej obrobisz komuś tyłek przed znajomymi. Wydaje mi się, że mniej więcej w tej sytuacji jest właścicielka konia.

Nie stoję po żadnej stronie tej sprawy, pisze Ci tylko obiektywnie jak jest.

W sumie się przyjaźniłyśmy, a teraz, nagle jak grom z jasnego nieba. Jest mi bardzo przykro. 😕  ....

Nie sądziłam, że jak ktoś umie trzymać ze mną, normalne stosunki... nagle wyrąbie z czymś takim.


Wiele jeszcze pewnie rzeczy Cię w życiu zdziwi. Ludzie się rozwodzą po 20 latach małżeństwa  🤣
Dzięki, uspokoiłaś mnie trochę. Co do życia... zapewne, całe życie będę się dziwić. Ludzie lubią bić wszelkie rekordy. Bądz, co bądz, nie jestem w tym sama.. Jakby co dam radę. Po prostu chciałaby spokojnie, sobie żyć i robić swoje. A mam kupe roboty, więc wydaje mi się że najlepsze będzie zając się tym, a nie innymi.  Dziękuję dziewczyny.  :kwiatek: Jesteście super.  😅
Nie sądziłam, że jak ktoś umie trzymać ze mną, normalne stosunki... nagle wyrąbie z czymś takim.

"Pocieszę Cię" - to nic nowego. I nie, nie wszyscy tacy są. Jednakże z tym również trzeba się liczyć. Dlatego też, nie ważne z kim, podpisuje się umowy.
Maluda, umowa miała być i tak dalej. Koniec, końców jej nie było. Ale teraz jestem w trakcie, budowania sobie życia końskiego na nowo, na swoim.. I umowę sporządzam i to z prawnikiem, żeby przebojów nie było. Teraz już niczego nie będę robić, bez żadnego "papierka"  🤣
Jednak sprawa nie rozwiązana, właścicielka stajni nie chce oddać mi moich rzeczy. Tłumacząc się że "chociaż tak, będzie coś z tego miała."
Jednak sprawa nie rozwiązana, właścicielka stajni nie chce oddać mi moich rzeczy. Tłumacząc się że "chociaż tak, będzie coś z tego miała."


No to to już nie jest niestety sprawa na konikowe forum, tylko na policję. Dowody zakupu lub screeny z rozmowy, w której przyznaje, że to Twoje rzeczy, telefon w rękę i 997. No bo co innego?
Nie znalazłam czarnej listy dzierżawców,  więc napiszę tutaj.
Łódź i okolice. Ostrzegam przed Kingą O.
Dziewczyna bardzo cwana, nie płacąc za ostatni miesiąc dzierżawy uciekła ze stajni więcej się w niej nie pojawiając. Przez kilka miesięcy zwodziła, że nie ma za co zapłacić, później brała dane do przelewu i milkła. Ostatecznie wyśmiała i nic nie oddała.
Zainteresowanym nazwisko i resztę sprawy mogę przybliżyć na priv.
Screen'y porobiłam. Niestety musiałam poblokować na fejsie tych ludzi, bo o ile ja umiałam odezwać się normalnie. O tyle z ich strony poszły wyzwiska. No nic, ja już się tym nie przejmuję, prawnik to załatwia. Mi kazał się w to już nie mieszać. 😉
Od połowy miesiąca będę dzierżawić konia. Dopiero przyjechał do stajni, w której jeżdżę i z badań wynika, że jest w 100% zdrowy (tuv 1)  🏇 Teraz mam tylko wątpliwości co do umowy. Wynika z niej, że pokrywam wszystkie koszty leczenia. Właścicielem konia jest właściciel stajni. Nie mam problemu z ponoszeniem "zwykłych" kosztów leczenia (np. koń dostał kopa od innego itp.), ale nie bardzo też wiem na jakiej podstawie miałabym odpowiadać np. za kolkę czy inne schorzenia, które są niezależne ode mnie. Tak samo w przypadku, kiedy koń np. na pastwisku złamie sobie nogę. Gdybym go nie dzierżawiła też by sobie złamał... Czy odpowiadam też za przypadkowe padnięcie konia? W przyszłości, jeżeli konik się sprawdzi będę go chciała odkupić. Za co według Was w takiej sytuacji powinien odpowiadać dzierżawca? Czy ewentualna negocjacja i rozwinięcie punktu odnośnie odpowiedzialności będzie z mojej strony nietaktem? Tak jak już pisałam, nie mam problemu z opłacaniem szczepień, odrobaczania, leczeniem drobnych urazów, czy też urazów spowodowanych przeze mnie (w jakiś tam sposób...). Mam jednak problem z kosztami, które powstały na skutek poważnej choroby, której ja nie spowodowałam, czy też zaniedbania ze strony właściciela, a tym samym osoby, które de facto ma wpływ na warunki, w jakich koń bytuje. Mam zamiar dbać o tego konia, jak o swojego, który w przyszłości (jak wszystko pójdzie dobrze) będzie mój. Zaczynam już panikować, że koń sobie coś zrobi już w pierwszym miesiącu i pożałuję swojej decyzji dzierżawy...
asds   Life goes on...
08 lipca 2017 13:46
Aniuszka

Na sam początek rada z mojego własnego doświadczenia. Weź konia w dzierżawę na jeden miesiąc próbny czy się w ogóle dogadujecie. Najgorsze co może być to zostać z koniem który okazuje się ponad nasze możliwości (czy to jazda, czy obsługa z ziemi).

Co do reszty to ponosisz przy normalnie dzierżawie koszty leczenia konia normalnie jakbys ponosiła za swojego. Koń jest pod twoja opieką, a więc w wypadku kolki to i ty odpowiadasz finansowo za leczenie.  Ja przynajmniej spotykałam się zawsze z umowami dzierżawy które to obejmowały. Ja np. miałam sytuację że w niedzielę byłam na spokojnym terenie z koleżanką, a w poniedziałek popołudniu ściągnęłam z dużego padoku kulawego konia. Jak się okazało naderwane ścięgno w 30% i koszty leczenia ponosiłam w pełni ja plus oczywiście opłata cały czas za dzierżawę. Nie ma sposobu na stwierdzenie czy to się stało podczas jazdy (koń wrócił normalnie do stajni) czy na padoku i co wtedy zrobić?
Póki co planowałam trzy miesiące, bo po jednym pewnie nie będę w stanie się zorientować czy wszystko ok 😉 czasami szydło z worka wychodzi dopiero po pewnym czasie 😀 buuu... chłop prawnik nie pozwoli mi podpisać umowy :P ale jakaś klauzula odpowiedzialności wydzierżawiającego (właściciela stajni) by się przydała np. obejmująca rażące niedbalstwo + winę umyślna...do tego jakieś prawo pierwokupu za określona cenę. Skoro właściciel stwierdził, ze tyle dał i tyle przy sprzedaży w przyszłości będzie chciał, nie powinien robić problemu.
asds   Life goes on...
08 lipca 2017 14:23
Tu już musisz sama zadecydować - dzierżawa wiadomo ryzyk fizyk, nic nie przewidzisz co by mogło się stać. Inna sprawa że trzeba by było w umowie zdefiniować co jest przykładem niedbalstwa z strony właściciela co mogłoby spowodować wypadek/uraz konia. Inna sprawa to jeszcze kwestia kto ponosi odowiedzialność finansową za zniszczenia/ lub urazy innych osób spowodowane przez konia?
Aniuszka, problem z kosztami za leczenie konia będącego w pełnej dzierżawie pojawiał się tu wielokrotnie.
Podsumowując: większość głosów była taka, że jeśli dzierżawa z przeniesieniem (czyli z dala od właściciela), to pokrywa się wszystkie koszty związane z leczeniem. A jeśli bez przeniesienia, to właściciel powinien przynajmniej dokładać się do kosztów związanych z chorobami/urazami, które nie wynikły z winy dzierżawcy.

Ja bym nie podpisała takiej umowy.
I moim zdaniem lepiej mieć jasność na samym początku. I lepiej nawet wyjść na nietaktowną niż zostać z rachunkiem np. na 15 tysięcy  😜
Wiecie co jak czytam sobie troszkę ten wątek to mi włosy dęba stają  🤣 Po pierwsze mam wrażenie,że osoby chcące wydzierżawić konia traktują to jak pożyczenie sobie zabawki: jak jest fajnie to jest fajnie,jak się coś popsuje to oddam i co złego to nie ja... Otóż nie...Biorąc konia w dzierżawe jest sie jego "właścicielem" na okres określony w umowie. Każda decyzja związana z koniem: żywienie,trening,rozmnożenie itd. pozostają w kwestii dzierżawcy, więc koszty z tym związane również.
Aniuszka i ja bym w tym miejscu kolki sie nie bała...gorzej jak mu ściegna pozrywasz,albo plecy rozwalisz niedopasowanym siodłem (wtedy to dopiero są jaja,nie wspominając o cierpieniu konia) Prawda jest taka,że jeżeli obawiasz sie tak podstawowych kosztów jak wezwanie weta bo "coś" się dzieje to zastanów się czy Cię na tą dzierżawę stać...Koszt leczenia "zatkania" (czyli sonda) w warunkach stajennych ok 300-400zł i każdy kto konia posiada lub chce posiadać musi brać pod uwagę,że nie zna się dnia ani godziny.
A co ma powiedzieć biedny właściciel: wydzierżawia konia,wszystko jest ok a pewnego dnia umowa dzierżawy się kończy (po roku,2 latach) i dostaje z powrotem konia po kontuzji, albo z COPD itd. , którego wartość znacznie spadła i będzie szczęśliwy jeśli nie okaże się ,że ma na głowie kontynuacje leczenia za xxxx pieniędzy.
Inaczej oczywiście wygląda współdzierżawa,czyli sytuacja w której tak naprawdę nie masz żadnej decyzyjności i na konia jedynie się wsiada i go sobie czysci,mizia,chodzi na spacerki itd. Wtedy to sorry resory,ale właściciel nie powinien oczekiwać,że taki współdzierżawca nie ma nic do powiedzenia, ale do płacenia to ma być pierwszy..
Jak zawał tak zwał te "umowy" kwestia odpowiedzialności finansowej za konia powinna być wprostproporcjonalna do możliwości decyzyjności.
asds w takich przypadkach moim zdaniem zawsze osoba, która w danym momencie ma konia w posiadaniu (czyli dzierżawca jesli kon aktualnie jest dzierżawiony)

Taki może niefajny przykład,ale ... Preria i Amra wydzierżawione do Janowa na rozród. Klacze padły i co niby klinika na Służewcu miała wystawić rachunek Shirley Watts jako wlaścicielowi klaczy...no raczej nie...
RatinaZ chyba nie do końca mnie zrozumiałaś. Nie mam problemu z tego typu kosztami i o konia mam zamiar dbać. Wedlug mnie właśnie są dwie różne sytuacje: tzn. dzierżawa z przeniesieniem i bez przeniesienia. W przypadku tego drugiego jakaś odpowiedzialność właściciela konia jak właściciela stajni powinna być. Prawda jest taka, ze to on zapewnia warunki, w których koń bytuje.

Czy ktoś ubezpieczał dzierżawionego konia?
Aniuszka, ja oddając konia w dzierżawę miałam ubezpieczonego konia. Koń przeszedł badania do ubezpieczenia. Ubezpieczenie placilysmy po połowie, bo dzierżawa była mniej więcej na pół roku. Traktowałysmy to jako zabezpieczenie, gdyby koń z jakiegoś powodu padł w trakcie dzierżawy.
RatinaZ, tylko widzisz, dzierżawca może w konia wpakować duże pieniądze. I usłyszeć w pewnym momencie "panu/pani już dziękuję". I tu widać, że wcale nie jest w takiej komfortowej sytuacji jak właściciel konia, bo wcale nie ma pełnej decyzyjności.

Dla mnie sprawa jest jasna: jeśli ktoś dzierżawi konia, to z myślą o tym, żeby go użytkować. Jeśli ktoś jest pewny, że chce być z koniem na dobre i na złe i pokrywać wszelkie koszty z nim związane, to konia kupuje.

I mówię to z perspektywy osoby, która 3 konie współdzierżawiła i teraz ma własnego. I nic mi się w kwestii poglądów nie zmieniło po kupnie własnego. Tyle, że własnego bym nikomu nie wydzierżawiła  🙂
Aniuszka mnie bardziej chodziło o to, że odpowiedzialność jest wprostproporcjonalna do decyzyjnośći....
Moona zgadza się oczywiście..to są 2 strony..każdy ryzykuje i właściciel i dzierżawca..Ja znam taki przypadek sprzed lat: dziewczyna wydzierżawiła konia z państwowej hodowli: płaciła oczywiście i za dzierżawe właścicielowi kwote xx i ponosiła pełne koszty utrzymania konia,treningów,startów w zawodach itd. 🙂 Koń był całkiem dobry i dość szybko doszła do klasy N i klasyfikacji do MP w danej dyscyplinie jezdzieckiej i wszystko byłoby pieknie gdyby nie fakt ,że zjadła ją ambicja i za mocno konia przycisnęła na tych MP i skonczyło się poważną kontuzja i zakończeniem kariery sportowej tego konia. I teraz tak: dziewczyna miała w umowie prawo pierwokupu za kwotę z góry ustaloną w dniu rozpoczęcie dzierżawy (więc zakładając że w pewnym momencie koń był wart 4 razy tyle,mogła go po prostu wykupic za stosunkowo małe pieniadze nie tracąc kwoty w która w niego zainwestowała.) , a że koń był po kontuzji to konia wyleczyła ile sie dało i oddała na koniec umowy dzierżawy i tyle. 
Dokladnie moona.
Troche mam wrazenie ze wlasciciele zapominaja czasem ze dzierzawa to nie jest dopust bozy ani zaden akt laski.
to jest usluga za ktora dzierzawiacy placi.
Nie ma przymusu konia w dzierzawe oddawac.
A z chwila wydzierzawienia nie traci sie nagle ani nie przenosi praw wlasnosci.
Pewnie ze dzierzawiacy powinien odpowiadac za szkody powstale w wyniku uzytkowania konia. Ale reszta to juz sprawa dyskusyjna i do dogadania stron.
Ciekawa jestem czy w wynajmowanym mieszkaniu jako lokator ktos wymienialby dla przykladu cala elektryke na swoj koszt bo cos sie zwarlo?
ja rozumiem to tak: biorąc konia w dzierżawę ja decyduję o koniu i odpowiadam za niego, tzn wszystkie wydatki wynikające z niewłaściwego użytkowania/wypadki przy pracy pokrywam ja i biorę za nie odpowiedzialność. Jeśli natomiast zdarzy się wypadek około stajenny np. koń się rozwali o ogrodzenie/czy dostanie kolki od niewłaściwego żywienia (przyjmując, że nie daje własnej paszy, a koń żre tylko to co zapewnia stajnia) to też moja odpowiedzialność, tylko z kolei w mojej gestii jest pociągnięcie właściciela stajni do pokrycia kosztów i przejścia odpowiedzialności za wypadek - w końcu płacę za usługę i obsługę, więc wymagam by padoki były bezpieczne, a żarcie dobrej jakości. Jeśli właściciel stajni jest równocześnie właścicielem konia to sory cycory - powinien pokryć koszty leczenia.

Tylko oczywiście to wszystko pięknie brzmi w teorii 😉 a w 99,99% to chyba wszyscy dobrze wiemy jak się kończy...
emptyline   Big Milk Straciatella
11 lipca 2017 10:39
Mnie wkurza to, że ludzie myślą chyba, że utrzymanie konia to 5zł. Nie mogę znaleźć nikogo sensownego od dawna, a ludzie jeszcze potrafią nakrzyczeć, że mnie chyba powaliło z tą kwotą za współdzierżawę którą sobie życzę... WTF?
asds   Life goes on...
11 lipca 2017 13:15
emptyline

Po obu stronach są perełki. Ja szukając konia do współdzierżawy lub do odpłatnego udostepnienia do treningów ujeżdzeniowych (mówimy tu o poziomie P-N) dostałam propozycję gdzie koszt takiej współdzierżawy dwa razy w tyg yo było 700zł miesięcznie plus treningi tylko i wyłącznie z jej trenerką (cena 150zł za 1h). Nijak mi się to nie kalkulowało biorąc pod uwagę że mam swoją treneiro która zna moje warunki i potrzeby (byłam wtedy po leczeniu stawu biodrowego).


Teraz dzierżawę biorę tylko pod uwagę w sytuacji żeby sprawdzić i przebadać na spokojnie konia którego będę chciała kupić.
Mnie wkurza to, że ludzie myślą chyba, że utrzymanie konia to 5zł. Nie mogę znaleźć nikogo sensownego od dawna, a ludzie jeszcze potrafią nakrzyczeć, że mnie chyba powalało z tą kwotą za współdzierżawę którą sobie życzę... WTF?

Mam podobną sytuację z moją gniadą. Jest naprawdę wystawiona do dzierżawy za psie pieniądze, ale zdarzają się sytuację, kiedy zainteresowany prosi o upust, ale on będzie jeździł 2x w tygodniu po 3/4h...

maluda To bez sensu , spytaj czy mógłby raz w tygodniu te 8 godzin ciągiem to zaoszczędzi na dojazdach  😜 😁
asds   Life goes on...
11 lipca 2017 14:17
maluda To bez sensu , spytaj czy mógłby raz w tygodniu te 8 godzin ciągiem to zaoszczędzi na dojazdach  😜 😁


Jeszcze powinien właściciel wtedy pokryć koszty Farmutilu bo koń raczej długo by nie pociągnął.... 😂
Wy się śmiejecie, a ja zawsze przekleństwami rzucam, gdy takie coś widzę.  🤣
"Pani, bo ja mogę 150 zł dać, ale w teren na kilka godzin bym pojechał."

Jasne, od razu podpisujemy umowę i bierz pan konia!  🤣
My się śmiejemy ale ludzie tak na serio robią! Nie jeżdżą, wsiądą raz na miesiąc, terenik , piwko, żyć nie umierać.... AŁA!!!!!
asds   Life goes on...
11 lipca 2017 14:24
Za przeproszeniem to po huk tego konia w dzierżawę brać jak chcesz tylko raz w tygodniu na taki galoping trawing leżing uskuteczniać?

Paranoja......choć powiem wam szczerze z szukaniem stajni pensjonatowej też nie jest lekko.
Pensjonat temat rzeka.
Gdybym napisała Tobie co ostatnio przechodziłam, bo się komuś coś wydawało to od razu kulka w łeb, bo na trzeźwo nie da się tego ogarnąć.  🤣  Na szczęście mam to za sobą i jestem teraz w środowisku NORMALNYCH ludzi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się