Kącik instruktora

Budyń w mojej "rodzinnej" stajni nie było mowy o wykupieniu dwóch jazd na raz, bo co to tak krótko ta lonża trwa 😵, nadambitnym rodzicom i dzieciom najzwyczajniej tłumaczyliśmy, że poobijają sobie tyłki i przez tydzień będą chodzić na kowboja- zazwyczaj działało 😀iabeł:.

faktycznie jeśli chodzi o sprawność tych dzisiejszych dzieciaków- jestem załamana, rodzice powinni je siłą ganiać np. za jadącym samochodem 🤬
Ja zaczynałam jeździć jak miałam 7 lat- koń 170cm w kłębie- moja mama w tak wielkiej panice, że wynegocjowała żeby zostawić mnie i przyjechać jak będzie już "po wszystkim", a ja zachwycona, bo w końcu mam to czego chciałam 😀. O schodkach nie było mowy, z tego co pamiętam kilka pierwszych jazd jeszcze ktoś mi pomagał wdrapać się na konia, a później pokazano mi jak wydłużyć sobie strzemię i radź sobie sama 😀iabeł:. Rzecz której uczyłam się już na pierwszych jazdach to czyszczenie i siodłanie- ostatnio spotkałam się z księżniczkami, które łaskawie poczekają aż dostarczę im gotowca 😤. Już nie wspominając o tym, że niektóre dzieciaki bardzo długo nie robią żadnych postępów, ale nie zrzucam tego na karb braku naturalnych predyspozycji (bo też czasem trafiałam na takie dzieci), ale raczej na brak podstawowych umiejętności psycho-motorycznych, które jak sądzę powinny nabyć do jakiegoś wieku i np. posiadać jakąś podstawową równowagę, nie wspominając o umiejętności podstawowych czynności, z którymi niektóre dzieci mają problemy np. zapięcie czy rozpięcie sprzączki od ogłowia (tak, tak zdarzyło mi się uczyć młodego adepta sztuki jeździeckiej jak zapiąć sprzączkę :zemdlal🙂 a już mistrzostwem była dla mnie dziewczynka, która poproszona o pozamiatanie przy boksie swojego konia, zapytała mnie czy mogę jej pokazać jak to się robi, bo ona nigdy nie zamiatała  👍
Smok10 wnosi to tyle ze wdrapanie się na konia to nie jest wyczyn ponad możliwosci, a tymbardziej wejscie na konia ze schodków, a czesto mam wrazenie ze wymagam niemożliwego.
Byly tylko duze w tej stajni, zeby byla jasnosc, a ja bylam najmlodszym jezdzcem.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=41910.msg2246303#msg2246303 date=1418902224]
Smok10 wyobraź sobie, że np. w moim mieście, jak miałam 13 lat i zaczynałam uczyć się jazdy konnej, nie było ani jednego ośrodka mającego kuca...
Najniższe dostępne konie to były araby, a wszystkie pozostałe wzrostowo 165+.
A przepraszam, był kuc - konik polski, wredna małpa, zdecydowanie i absolutnie nienadająca się pod początkujących.  🤣

[/quote]

Dla mnie to chore. Jest rynek ,potrzeba ,klijenci. kasa do zarobienia , a nie ma kuców  😲
Smok10 rynek był taki, że konie zapierniczały od rana do nocy, często wszystkie po pięć czy sześć godzin dziennie (kilkanaście koni), przez cały tydzień, zarówno pod dziećmi, jak i pod dorosłymi (pamiętam "obsługę" tego z ówczesnego punktu widzenia dziewczynki stajennej - ufff, to był dopiero zap***... ciężka praca  :hihi🙂
Po co było kupować kuce, skoro biznes działał? Pod najmniejsze dzieci szły araby i gitara grała.

A dzieci to wiesz - chciały się uczyć, to się uczyły na tym, co było.
Około 17 lat temu kiedy zaczynałam swoją przygodę z jeździectwem najmniejszymi końmi, na których jeździłam były hucuły (kuców najzwyczajniej nie było w stajni), być może wynikało to z faktu, że właściciel nie chciał za bardzo przyjmować zbyt małych dzieci, a duże konie, którymi wtedy dysponowali były dużo spokojniejsze niż hucuły 😉

Smok10 wydaje mi się, że wtedy nie był to tak nastawiony na zysk sport, jak teraz  👿 stajnię tworzyli pasjonaci- za czym nie koniecznie szedł portfel pełen gotówki na zakup kuca, dodam jeszcze, że cena jazdy była wtedy śmieszna- wystarczało co najwyżej na utrzymanie koni 🤔
hostka ja też zdawałam eksternistycznie ISP w Toporzysku jakbyś miala jeszcze jakieś pytania🙂 Co prawda zadawałam tylko część z prowadzenia jazdy i teorię (bo złota odznaka mnie zwolniła z jazdy) ale widziałam całość.

Oh tak po prostu 'uwielbiałam' godzinne lonże gdy prowadziłam rekreację i najlepsze jest to, że gdy próbowałam tłumaczyć, że lepiej co drugi, trzeci dzień umówić się na pół godziny niż raz w tygodniu na godzinę (na początku) da lepsze efekty to nie docierało "bo my mamy daleko i szkoda na pół godziny jechać..." ech..

Ja miałam rodzeństwo, które zdecydowanie nie chciało jeździć i ciężko było z nimi cokolwiek robic bo na pytane czy chcą tu być odpowiedź brzmiała nie, na pytanie czemu jeżdżą było bo rodzic każę, albo że gdy nie pojeżdżą to nie będzie komputera czy coś w tym stylu... Rozumiem, że pewnie rodzice chcieli dzieciom jakiś ruch zapewnić, kontakt ze zwierzęciem i wyciągnąć z domu, ale tak na siłę to nie dawało to zadowalających efektów...

A co do instruktora sportu to teraz póki co nie ma ustalonych wymagań, kursów itd? Pytam z ciekawości bo dawno nie widziałam nigdzie ogłaszanych i ciekawa jetem czy coś w tej kwesti jest już ustalone.
Mi się też zdarzają osoby upierające się na godzinę lonży. 😵
W dwóch przypadkach się na to z niechęcią zgodziłam... no i obie dziewczyny dość szybko miały z tego "lonżę bez lonży" czyli indywidualny maneż. W niektórych przypadkach ma to sens, ale jeśli mówimy o dziecku, to musi samo chcieć, a nie, że rodzice chcą.

A propos rodziców chcących bardziej, hicior z lata:
Chłopiec na lonży przyznał mi się, że jak przejedzie pięć kółek kłusem anglezowanym, to w nagrodę będzie mógł pograć na konsoli. 😁
Zapytałam go, czy on w ogóle lubi konie i chce jeździć. Powiedział, że tak szczerze mówiąc, to nie.
Powiedziałam o tym jego rodzicom... i tyle ich widziałam. 😁

Co do kuców, w "mojej" stajni mamy do dyspozycji kuce w każdym rozmiarze. 2 szetlandy, konika polskiego i kuca walijskiego (zwanego turbokucykiem) i nową futrzastą fiordkę. Fajnie jest mieć wybór.
Ja niestety zauważyłam dziecięcą niechęć do jazdy na kucykach- samo mizianie i oprowadzanie- ok, ale jeździć zazwyczaj wolą na dużych koniach 😉 Może nigdy nie natrafiliśmy na tego "właściwego" kucyka- wszystkie były raczej żwawe  😉, ostatecznie i tak kończyło się na tym, że wsiadał na nie ktoś troszkę większy ale bardziej doświadczony 🤔
a u mnie dzieci lubia kuce i nie mam z tym problemu, że pchają się na duże konie.
Tylko kuc tez musi byc ujeżdżony, tak żeby dziecko mogło się z nim dogadać.
Dlatego ja nie mam kuców zupełnie małych, bo na nich nie może jeździć straszy jeździec i nie ma komu poprawić jak coś się zepsuje.
Dlatego ja nie mam kuców zupełnie małych, bo na nich nie może jeździć straszy jeździec i nie ma komu poprawić jak coś się zepsuje.


No comments


Ostatnio prowadziłam lonżę i gdy na początku mówie, ze idziemy do stajni przygotować konia, pokazałam kucyka, na co chłopczyk wraz z rodzicami 'ale ja już jeździłem na dużym koniu, chciałbym na dużym", ludzie traktują to chyba jako przejście do kolejnego etapu i wygja im się, żę oprowadzanki i gó®a piewsza, druga jazda to ewentualnie może być kuc a potem to JUŻ duży koń. Ale wytłumaczyłam im, że wcle tak nie jest i po jeździe chłopak był zachwycony kucykiem i cały czas mówił mi, że on teraz to bardzo lubi tego konia i będzie jego ulubionym🙂
Też rodzice czasem marudzą o tego kucyka. Dziecko to by na kucyku i pojeździło, ale rodzice "niee, niee, proszę pani, ona już tyle czasu jeździ na tych kucykach", "ona już jeździła na kucyku, bardzo prosimy o dużego konia". Też druga sprawa, że dobrze ujeżdżonych, grzecznych i raczej nieżwawych kuców to ze świecą szukać (ale nie mówię, że nie istnieją).

Ta, godzina na lonży to masakra. Mnie się na szczęście w niektórych przypadkach udawało przekonywać ludzi do 30-45 minut albo ewentualnie robić "lonże bez lonży".

Tak odnośnie kucyków "kiedyś" - to nie tak,  że ich x lat temu... nie było? 🤔 Mnie się "z dawniejszych czasów" (no jakieś 20-25 lat temu - z opowieści, starych zdjęć, bo sama wtedy nie jeździłam konno - oprowadzek na pociągusach nie wliczam w naukę) z małych koni kojarzą ewentualnie araby albo koniki polskie. 10 lat temu kiedy już jeździłam, w niektórych stajniach już były fajne kuce (mniejsze, większe, do wyboru 🙂 ), w niektórych może 1-2, a w innych wcale.
Faktycznie tych kuców nie było czy nie chciano, żeby były, skoro są duże konie i wszystko gra i buczy?
[quote author=Magda Pawlowicz link=topic=41910.msg2246420#msg2246420 date=1418912044]
Dlatego ja nie mam kuców zupełnie małych, bo na nich nie może jeździć straszy jeździec i nie ma komu poprawić jak coś się zepsuje.


No comments



[/quote]

ale ty dajesz przykład sportu na małych kucach. To jest jak najbardziej wykonalne, czemu nie. 
Ja miałam na myśli wykorzystanie kucy do podstawowej nauki a takie konie MUSI ktoś na co dzień poprawiać. U mnie po prostu nie miał bo kto tego robić, poza tym większy kuc jest bardziej uniwersalny. Dlatego najmniejszy koń jakiego mam ma jakieś 136.
One uczą się same  🤣
no chyba jednak nie calkiem!
Kiepsko trafiłeś bo mam za sobą (dość krótki co prawda) etap agility z psem więc jestem w stanie sobie wyobrazić ile pracy trzeba włożyć w takie "końskie agility" Ale filmik super :-)
Bez pracy nie ma kołaczy . U nas wszyscy boją się wkładać pracę . Przecież jak by były świetnie ujeżdżone kuce ,to może ktoś by się skusił na rywalizację sportową . Nie tylko oprowadzanki ,ale może coś bardziej konstruktywnego .
Charlotte Dujardin zaczynała od kucyków i pomagała matce zarabiać kasę na swoje jeździectwo robiła kuce ,startowała a potem je sprzedawały żeby mieć za co się rozwijać . .
no zgadzam się, że najpierw trzeba miec ujeżdżonego kuca. Ja mam. I własnie dlatego że mam konie takiej wielkości, że niewielka i lekka osoba dorosła może z takim koniem pracować.
a co do sportu...potrzebny jest jeszcze jeden element:kasa!
Zdarzają się i tacy co mają  😉 A wtedy trzeba ich zapalić i trzeba mieć czym. Gdyby nie było takich ludzi to po 2000 roku nie rozwinął by się tak sport pony .  😉
Filmik przecudnyyyyy. A ja dzisiaj miałam okazje obserwować wielce obrażoną 7 łatkę bo musiała na kucyku jeździć. Kucyk fajny i można na nim dużo zrobić. Ale obraza majestatu bo nie na dużym koniu. No nie ogarniam dlaczego większość dzieci traktuje jazdę na kucu jak jakiś wielki dyshonor .
Jak by dostała takiego kucyka to pewno by zmieniła zdanie  🤣
Bo kucyki są dla dzieci, a duże konie to już takie poważne i w ogóle  😜
[quote author=budyń link=topic=41910.msg2246632#msg2246632 date=1418932071]
Bo kucyki są dla dzieci, a duże konie to już takie poważne i w ogóle  😜
[/quote]

Fakt
  🤣
Jak by dostała takiego kucyka to pewno by zmieniła zdanie  🤣

na takiego to sobie trzeba zasłużyć .
[quote author=budyń link=topic=41910.msg2246632#msg2246632 date=1418932071]
Bo kucyki są dla dzieci, a duże konie to już takie poważne i w ogóle  😜
[/quote] i dłużej sie leci  😉
W sumie racja , po co te poniaki


To mój syn dziwny, bo miauczy, że chce tylko na kucu. Na kucu czuje się... kompetentnie. I ogólnie dzieciakom rzednie mina, gdy kucka już zajęta. Dlatego przybył drugi kuc (z małych). Ujeżdża go i naskakuje (jasne, pod pilnym nadzorem) - 11-latka, wcześniej pomykająca LL na tej drugiej. Ech, jeszcze dwa większe by się przydały.
To inwestycja ,więc czas zakupić. 😉
Smok10, Inwestycja??? W CO inwestycja? Jeśli chodzi o rozwój młodego człowieka, to znam tańsze sposoby 😁
14 lat temu miałam taką wizję, że zainwestujemy w kuce, dzieciaki będą jeździć i pokazywać itd. I jak byśmy na tym TERAZ wyszli??? Dobra, może się nie przelewa, ale przynajmniej dużych długów nie mamy.
A jeszcze jest taki problem z kucami, że trudno się dziwić, że dzieci się przywiązują. A tu kuc - jak jednosezonowe buty czasem 🙁 Nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby dziecko uczyło się od małego, że przywiązywać się NIE WARTO. Na utrzymywanie kilku przedwczesnych-emerytów-w-dobrym-zdrowiu jestem zbyt racjonalna.
Nie, własnego kuca nie kupimy 🙁 Młody będzie się uczył na "wspólnej własności".
No i ten maleńki problem, czy jeździectwo to na pewno dobro? 😁 Zawsze(!) jest pełne dramatycznych wyborów. Tak źle i tak niedobrze. Przyzwyczajanie do kierowania się romantyzmem i porywami serca (jeździectwo jest średnio racjonalne) - nie na dzisiejsze czasy. Czynienie z dziecka "wodoszczelnego" emocjonalnie - też średnia idea 🙁 Przy koniach trudno wypośrodkować.
Tak , na pewno szlachetnych idei nabierze pracując w korporacji  🤣 🤣 🤣 Jak będzie miał miękkie serduszko to zeżrą go na śniadanie  😎 To co mówisz ,to nie wiesz ,bo nie spróbowałaś ( może nie miałaś możliwości ,nie oceniam ) , ja spróbowałem i dzisiaj jestem szczęśliwy  😉 A że drogo , cóż to pojęcie względne . Nie ważne ile się wydaje tylko ile zarabia i czy to co robisz ma sens. Ja wiem ze ma . 😉 Tyle że to też indywidualna sprawa charakteru każdego dziecka .

P.S Wiele jest teraz już dorosłych , którzy jako dzieci  zaczynali na kucykach  i nieźle teraz prospoerują . Zarówno w Polsce jak i za granicą . 😉
Smok10, zapewne kwestia różnych wartości, a raczej ich kolejności.
Niestety, córka złapała końskiego bakcyla, a chyba wolałabym - nie.
Twoja porgeniutura jeździła na kucach? Jak "załatwialiście" konieczność "przesiadki"?
Wtedy w dobych klubach dobrych kuców nie brakowało , a potem znaleźli się sponsorzy  😉 W tamtych latach kuce były rywalizacją na poziomie Europejskim , dzisiaj to jest poziom zastodołowy . 😉 Wielu dobrych zawodników wyszło z tamtych lat.
Było tak wiele wspaniałych kucy , że często zawodnicy przechodzący na duże konie dawali kuce swoim młodszym utalentowanym  kolegom i koleżankom zeby startowały ,pokazywały i sprzedawały kuca. Ogólnie był niesamowity ruch i rotacja w branży . 😉 Jene dzieci miały kuce za dziesiątki tysięcy inne poten jeździły na nich za darmo , albo brały w dzierżawę ,albo kupowali za niewielkie pieniądze a okazywały się wspaniałe. Czasem w każdej grupie na ZOPony startowało po kilkadziesiąt kuców w jednym konkursie czy grupie . Był niesamowity ruch w interesie  🤣 🤣 🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się