Oddam konia-rozważania

Sio   nowe wcielenie marchewki
29 października 2013 07:32
Ja nie rozumiem. To znaczy,że potencjalny nowy opiekun nie może się zapytać czy na koniu da się jeździć bo to go skreśla? Jeśli oglądam ogłoszenie to na 100% zapytam również o to.  Czemu? bo stary właściciel wie jak bardzo konia można eksploatować i chętnie dowiem się jakie ma zdanie. Poza tym pytając o to mogę wyłowić jakąś kontuzję, którą ma koń, a o której nie napisano. Wg mnie nie ma złych pytań (mogą być nieodpowiednio zadane), bo jeśli chodzi o dobro konia to im więcej pytań tym lepiej, a pytania mogą płynąć z dwóch stron.
sio
Absolutnie nie!
Potencjalny opiekun może, musi pytać!

Ale jest różnica między tym, jak ktoś wypytuje o konia o chorobę, charakter, opiekę itp. itd. Niech nawet się w czasie rozmowy zapyta o użytkowanie ewentualne! Wolny kraj w końcu...
Ale (pisząc z WŁASNEGO doświadczenia) - w momencie kiedy rozmowa zaczyna się od wypytywania o bryczkę, skoki itp., a nie ma zainteresowania koniem od strony zdrowotnej, charakteru - no to coś tu nie halo... Tym bardziej, że w ogłoszeniu jest WSZYSTKO napisane.

Rozróżnijmy: oddanie konia za darmo jako kosiarki, a oddanie za darmo konia do użytkowania czy sportu (jednocześnie zaznaczam, że na tym forum wszyscy krzyczą jak ktoś chce przyjąć zdrowego/zdolnego do pracy konia za darmo... - zdecydujmy się czy to jest "be" czy nie... )

omnia,
dokładnie!

edit.:
Żeby było jasne o co chodzi z tymi pytaniami - aby zakończyć temat - bo chyba się rozmył troszkę wątek 😉
W ogłoszeniu zostało napisane, ze koń do towarzystwa/jako kosiarka, kulawy.
i teraz odp. osoby zaineresowanej:
"witam, znalazłam ogłoszenie tu i tu. Jestem wstępnie zainteresowana. Proszę powiedzieć (i tu ciąg pytań) jaka to kontuzja, czy wymaga leczenia, jakie to koszta, czy koń porusza się z dużym problemem, czy jest możliwość tego wyleczenia, CZY EW. KOŃ NADAWAŁBY SIĘ NA WYJAZDY NA SPACER DO LASU czy nie, jaki jest w obsłudze, czy jest bezpieczny itd. Na jakich zasadach ma się odbyć przekazanie konia... Dziękuję za odpowiedź/ zastanowię się czy dam radę/ Jestem zainteresowana/ niestety nie dam rady zapewnić mu opieki "

i odpowiedź o której mówię:
"czy koń może ciągnąć bryczke w lesie?", "czy koń nadaje się do skakania", "czy na koniu mogą się uczyć jeździć jakieś osoby" itd.

Jest różnica, prawda?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 października 2013 09:22
Też chciałam oddać konia za darmo. Zdrowy, nie licząc krzywych przednich nóg, szczupaczego zgryzu i problemów podczas jazdy.
Rozmawiałam z kilkoma osobami w okolicy, u których koń na pewno miałby dobrze, ale żadna z nich się nie zgodziła, w większości ze względu na brak miejsca w stajni.
Chciałam sprzedać: nie było chętnych. Czas gonił. Na widok samochodu handlarzy ogarniało mnie przerażenie, że będę sama pakowała tam swojego konia (w ostateczności). W końcu znalazł się kupiec i sprzedałam konia. Mam nadzieję, że facet dotrzymał słowa i koń łazi po łące z krowami i wygryza niedojady.

Nie jest tak łatwo oddać konia, jakby się wydawało...

edit: Przypomniałam sobie, co znajoma mi ostatnio powiedziała.
Znajomy oddał wałaszka swoim znajomym ,,w dobre ręce". Koń miał mieć tam dobrze. I co? Ci znajomi sprzedali konia handlarzom...
Pytacie dlaczego ktoś kto ma zdrowego konia chce go oddać za darmo?
Ja mam kobyłkę 19 letnią, zdrową, chętną do pracy. Mam ją od 18 lat. Dlaczego byłabym skłonna oddać? Bo wiek niestety nie zachęca do kupna, nie ważne, że ona regularnie chodzi i ma się świetnie (tfu tfu tfu). Chętnie oddałabym ją komuś bo niestety strona materialna zaczyna u mnie kuleć. Pojawiło się drugie dziecko, problemy z pracą, no nie przewidzi się  niektórych sytuacji.  Ale niestety boję się że źle trafi. Szukam dzierżawcy, ale cisza. Póki co hotel mam obniżony i konik jest używany pod osoby lepiej jeżdżace w tereny (bo ona wyrywna). Także wierzcie mi są osoby mające zdrowe konie, ale z powodu sytuacji życiowej muszą je choćby oddać. Tak się nasuwa głupia myśl, że łatwiej znajdzie się ktoś kto konia weźmie niż kupi, ale to złudzenie.
nekti   Pająk stajenny..
29 października 2013 11:51
To ja się wypowiem jako potencjalny biorca, choć może nie do końca, bo ja chciałam konia kupić a nie dostać.  🙄
Nie wierzyłam w "darmowe" zdrowe konie, a po tym co oglądałam próbując kupić, mogę śmiało powiedzieć - takich koni nie ma 😉

ancyk0991 Na tak napisanego maila NIGDY nie otrzymałam odpowiedzi. 
Ani "nie", ani "zastanowię się, proszę przyjechać obejrzeć", ani nawet przysłowiowe "pocałuj mnie w d...".
Dodam, że odpowiadałam tylko na ogłoszenia sprzedażowe (nie jakieś "oddam konia za darmo"😉, w których było napisane: koń nadaje się do lekkiej rekreacji itp.
Szukałam zrównoważonego, starszego (ok 16-18 lat) konia, na którym mogłabym się jeszcze 3-4 lata spokojnie "posnuć" na ujeżdżalni/w lesie 🙂 Miałam już wtedy jednego konia, ale z racji wieku nie nadawał się jeszcze do jazdy, szukałam spokojnego "wapniaka" z którym te parę lat "przeczekam" 😉
Po jakimś czasie, zaczęłam dzwonić zamiast pisać elaboraty z pytaniami, kilkoma słowami o sobie i warunkach w jakich konia planuję postawić. Tym sposobem obejrzałam kilka koni i zdecydowałam, że wolę sobie jeszcze te kilka lat przejeździć sobie okazjonalnie w rekreacji.
Żaden z tych starszych koni za 3-5k zł (czyli "prawie" do adopcji) nie był jednocześnie zdrowy i spokojny 😉 Wszystko to "konie po małym sporcie" albo szkółkowe z COPD (to jakaś plaga), z uszkodzonymi trzeszczkami, nie nadające się do spokojnych wyjazdów w teren itp.
Nie trafiłam na żadnego starszego i zdrowego konia rodzinnego na sprzedaż, ale może ja szczęścia nie mam (albo znajomości) 😉
Hitem wszystkiego była umowa adopcyjna, którą próbowano mi dać do podpisania, mimo że oglądałam konia w związku z ogłoszeniem sprzedaży. I tłumaczenie, że "do adopcji, nie na sprzedaż.. a te 3k zł to tylko dlatego, żebym konia szanowała"  🤣
Tekst o "niedbaniu o darmowe" działa na mnie jak przysłowiowa "płachta na byka". Są ludzie którzy będą dbać jak o własne i są tacy którzy konia za grubą kasę zapuszczą i zaniedbają.
ehh, ja mam raczej smutne doświadczenia w oddawaniu koni, dla dwóch szukałam domu, jedna w końcu sprzedałam, bo za darmo nikt nie chciał  😉, drugiego wziął w końcu znajomy.

Teraz koleżanka ma klacz do oddania, w ogłoszeniu jak byk że klacz hodowlana (pełny rodowód, 80 pkt bonitacyjnych) i nie może chodzić pod siodłem, dzwonią szkółki, handlarze, ludzie, których ciężko określić w jakiś hmmm... łagodny sposób  😉 z głównym pytaniem jakiego koloru jest konik, pomimo kilku zdjęć w ogłoszeniu  😵
Na szczęście parę normalnych osób też się pytało. Klacz jeszcze nie znalazła nowego domku, ale mam nadzieję, że się uda
.
Do nekti-dla swojego starszego konia /17 lat/szukałam tymczasowego domu od kwietnia do września-był taki jak sobie założyłąś więc nie wiem dlaczego sie nie odezwałaś.Spokojny dobrze ułożony zdrowy i dużo umiejący i na ujeżdzalni/był szykowany we wakacje do zdania na srebro/spokojnie do 1 m skaczący/brał udział w zawodach/i do pojeżdzenia sobie w teren sam i w towarzystwie innych koni-bezproblemowy.Ogłoszenia na re-volcie dawałam kilka-zawsze odzew był taki sam-zainteresowana jedna lub dwie osoby ktore po usłyszeniu ile ma lat milkły.Może to była też moja wina bo świadomie napisałam tylko parę słów o koniu bez zdjęć-opisywałam go dokłądnie i dawałam zdjęcia zainteresowanym.Koń byl do dzierzawy z przeniesieniem do własnej wybranej stajni-wymogiem były tylko łaki z dowozem na mój koszt moim transportem
A mimo to taki był odzew-tylko jedna osoba była go obejżeć-
Na początku września wywiozłam konia pod Warszawę do jednej z rewoltowiczek i o ile mi wiadomo jest z niego bardzo zadowolona.
Nie opisywałam dokłądnie konia ponieważ myślałam,że w ten sposób odezwą się tylko odpowiednie osoby a wyeliminuję natchnione kuniarki które nie zapewnią mu odpowiedniej opieki.
Czytam, czytam i jestem w głębokim szoku.... Ludzie nie chcą konia za darmo??!!

Rozumiem na przysłowiową "kosiarkę" może rzeczywiście będzie mniej chętnych, ale żeby nie chcieć za darmo konia, na którym sobie można rekreacyjnie jeździć to na prawdę się dziwię....

Za parę lat sama będę chciała już mieć konia i jak bym trafiła na takie ogłoszenie to bym z radości pod niebo skakała.

Wierzcie mi na pewno są ludzie, którzy bardzo chcieliby mięc konia, ale wydać powiedzmy 5 tyś zł na samego konia i jeszcze kolejne 2-3 tys na cały osprzęt to na prawdę dużo jak na raz...

Dlatego gorąco zachęcam, abyście zamieszczali tutaj info jak macie jakiś cynk, że ktoś tam ze znajomych chce oddać konia, bo nie zawsze taka informacja trafi akurat tu do naszego działu ogłoszeń.
Myślę, że info zamieszczone w tym wątku mogą na prawdę pomóc ludziom, którzy szukają konia 🙂
nekti   Pająk stajenny..
29 października 2013 13:09
Do nekti-dla swojego starszego konia /17 lat/szukałam tymczasowego domu od kwietnia do września-był taki jak sobie założyłąś więc nie wiem dlaczego sie nie odezwałaś.


Nie odezwałam się, ponieważ od około roku już nawet nie przeglądam takich ogłoszeń  🙄
Może się za szybko zniechęciłam, ale teraz czekam na swojego młodego wożąc się od czasu do czasu w rekreacji.
znajomi chcieli oddac 2 konie, 20 i 20 coś letnie. zdrowe (no jednemu wypada suplementowac na stawy...), jeżdżone. Po kontuzjach, więc żadnego dużego eksploatowania, ale na spokojne (choć konie wolą szybciej 😉 ) jazdy rekreacyjne - idealne. Dodawali materiał na boksy, siano na pol roku (i jak sie okazalo co rok zapas na kilka miesięcy), sprzet (w tym siodła za kilka tyś) i też nie mogliśmy znaleźć...

początkowo chciała znajoma pani - uczy się, ma małą gospodarkę, na jej potrzeby jak znalazł.

w końcu przyszły do stajni skąd wyszły... (bo ci znajomi je też dostali "na emeryturę - dożywocie" - ale po kilku (prawie 10?) latach się znudziły....)

bo mąż Pani stwierdził, że na bank zaraz padną jak się ona przyzwyczai, albo zaczną chorować. "tyle lat ktoś, jeździł, używał, a ty weźmiesz na koniec i będziesz leczyć".
postanowili kupić młodszego.

inny znajomy takiego by przyjął - ma łąki, hodowle krów. koń "dla faktu, dla ozdoby. raz na ruski rok pojechać stępa gdzieś... ale koń by musiał się nadawać na praktycznie cały rok na dworze. a te 2 się nie nadają...bo całe życie stajnie na noc choć miały.

ciężko oddać starszego konia... nawet zdrowego. szczególnie, gdy jakies wymagania ma (choć stajnia....)

Ja się nie dziwię, że ludzie odpowiedzialni nie chcą brać starych lub chorych koni za free. Kupić konia dziś to nie jest wyczyn. Za 1500zł można kupić świetne odsady, za 3-4 tyś 3 latka z całkiem niekoślawego. Biorąc konia nie biorę go na rok czy dwa, ale kupuję go na wiele lat, może na dożywocie. Mam brać za darmo i utrzymywać konia, który jest tylko kosiarką a rocznie kosztuje mnie 4-5 tyś? Oczywiste, że wolę kupić zdrowego i cieszyć się nim zanim dorośnie do wieku, kiedy zostanie kosiarką.
Stąd bardzo mało ludzi, którzy decydują się przygarnąć takie konie. Najczęściej pytania są od ludzi, którzy nie znają się na koniach albo cwaniaków, co nie będą zwracać uwagi na zakazy tylko użytkować konia.
bera7, dokładnie...
kupić za niedużą kasę (bo mówimy o koniach "rekreacyjnych" w końcu) i móc użytkować przez wiele lat i po tych wielu dopiero tylko je utrzymywać (i często leczyć - choć...te młode też czesto czymś wspomagamy) to co innego niż nawet i za friko ale na rok dwa czy pięć i mieć kosiarkę do leczenia, a od razu w nie pakować, użytkować z ostrożnością itd...
horse_art, wystarczy przejrzeć dobrze ogłoszenia. Jakie konie można kupić za 3-4 koła. Wcale nie muszą być rekreacyjne, bo to surowe konie z dobrym pochodzeniem. 2-3 lata temu te konie nie schodziły poniżej 10k. Ale kupując takiego konia można mieć przynajmniej nadzieję na kilkanaście lat użytkowania (wiadomo żadnej gwarancji nie ma, że następnego dnia się nie rozchoruje). A w ciężkich czasach brać kłopot na głowę? Pasza droga, leki drogie...
dokładnie to napisałam.
ciężko więc i oddać starszego, starego. i nic w tym dziwnego...
Sporo się tu mówi o tym, że ludzie nie chcą przyjmować starych koni nawet za darmo. I generalnie wszyscy to rozumieją, bo ryzyko choroby, przebyte kontuzje, stan zdrowia nie pozwalający na nawet lekkie użytkowanie, konieczność podawania suplementów, które wiadomo, tanie nie są, itd., itd. Jak napisała bera7, po co w ciężkich czasach brać sobie kłopot na głowę?
A ja patrzę na to z innej strony. Czyż nie z tych samych powodów dotychczasowi właściciele chcą pozbyć się swoich koni? Dlaczego oddają zwierzęta, które często przez wiele lat im służyły, na parkurach, na czworobokach, czy choćby w rekreacji lub na spacerach w terenie? Często wiele tym koniom zawdzięczają, na nich, a czasem od nich uczyli się sztuki konnej jazdy, z nimi osiągali sukcesy sportowe, przeżywali wiele pięknych chwil. Ale mijają lata i mijają sentymenty. I wtedy szuka się dla starego konia "dobrego domu", chce się go oddać oczywiście "tylko w dobre ręce". Czyli dotychczasowy dom i dotychczasowe ręce nagle stały się złe? Czy po prostu koń już nie spełnia oczekiwań, a może co gorsza, generuje dodatkowe koszty? Pamiętam jedno z takich ogłoszeń, w którym osoba "oddająca" stawiała mnóstwo warunków potencjalnemu nowemu właścicielowi, bo "to ukochany koń, który jest jak członek rodziny, tylko brakuje dla niego miejsca w stajni" (mniej więcej tak to brzmiało). Brakuje miejsca? Czyżby boks nagle zniknął? A może zajął, lub wkrótce ma go zająć nowy, młody, zdrowy, lepszy model?
Każdy z nas kupując konia liczy się z tym, że koń może zachorować, ulec kontuzji. Może, ale nie musi. Natomiast musi się zestarzeć, ale o tym chyba rzadko się myśli w momencie zakupu młodego, pięknego, pełnego energii zwierzęcia. A kiedy ta starość i związane z nią problemy nadchodzą... No cóż, różnie się dzieje.
Wiem, są przypadki, że oddanie starego lub chorego konia  jest jedynym słusznym wyjściem z różnych powodów, finansowych, zdrowotnych, osobistych. Rozumiem, że czasami właśnie to może oznaczać dla konia lepsze życie. Ale jest też wiele przypadków oddawania starych lub kontuzjowanych koni właśnie z chęci pozbycia się kłopotu, z wygodnictwa lub potrzeby zrobienia miejsca dla nowego nabytku. I to jest smutne. Możliwe, że ktoś powie, że to, co napisałam jest zbyt sentymentalne, ale będąc właścicielką prawie już 24-letniego konia, wiem, o czym piszę. I wiem, że jest wiele osób, które podobnie jak ja, nigdy nie oddadzą swoich staruszków, chociaż czasami ich posiadanie oznacza wiele trosk i wyrzeczeń. One jednak potrafią to wynagrodzić, a dowody na to można znaleźć w "Kąciku seniora".
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
30 października 2013 04:33
niestety sporo prawdy jest w tym co piszesz. .. Ale teraz taka moja obserwacja: piszecie że ten i ów i paru jeszcze miało do oddania nawet jeszcze sprawne i nienajgorsze staruszki. Plaga oddawania. A ja się jednak częściej spotykam z faktem że wszyscy te stare konie chcą sprzedać właśnie za cenę np. 3 latków. I dziwią się że nikt ich nie chce kupić. Albo - jak w poście powyżej - oddanie jest tak obwarowane wymogami jakby championa światowego ktoś na hotel dawał. To rozumiem że oddać to znaczy znaleźxx frajera który będzie łožył na starošć konia? Ale przyjmujący nawet nie powinien pomyśleć źeby staruszka czasem do lasu zabrać... Smutne. Ja lubię starsze konie, starsze zwierzaki. Sentyment mam do nich...  Ale w tym oddawaniu to chyba czasem cwaniakowanie w obie strony działa. Nie mówię że zawsze, ale niestety w wielu wypadkach.
Olivia7, ja mam konia 17 letniego. Ma u mnie dożywocie. Tyle lat mi dawał radość i nadal daje, że czuję się w obowiązku zadbać o jego starość. Tak samo jak nie wyrzucę starej suki czy innego zwierzaka. Ale co innego mieć zwierzę kilkanaście lat a co innego wpakować się w starego zwierzaka. Mam komuś sprawić ulgę zabierając jego obowiązki po to by mógł sobie kupić nowego, młodego konia? Może jak wygram w totka. W pierwszej kolejności dbam o już posiadane zwierzęta.
omnia, mam identyczne spostrzeżenia. W ubiegłym roku z dziewczynami z RV miałyśmy znaleźć dom dla chorego konia. Koń miał zrobione badania z kasy składkowej, właścicielka grosza nie dołożyła. Rozmowy o domu były ciężkie, wybrzydzała, zadawała 100 pytań o miejsca i właścicieli. Najchętniej by konia do pałacu na kosiarkę oddała. Finalnie ponoć konia na mięso sprzedała.
Na wzięłam konia za darmo... 13 letniego wówczas wałacha, po rekreacji z podejrzeniem COPD , na leczenie i diagnostykę poszło nie mało pieniędzy ale nie żałuję, mam najwspanialszego konia na świecie 🙂 i nie zamieniła bym go na żadnego zdrowego szportofca 🙂
ciekawy wątek...
Ja ma 3 konie w adopcji -za darmo i dwa tu z revolty.Pierwszy kosztował mnie paliwo za transport ,drugi przyjechal bez moich kosztów za to koszta były w leczeniu i kastracji a przy trzecim nie poniosłam żadnych kosztów oprócz doprowadzenia konia trochę do ,,normalnego wyglądu,, i wyleczenia ran na nogach.
Ametyst trafił do mnie jako 6 latek z zapaleniem trzeszczek. Ledwo chodził i trzy miesiące dochodził do siebie powłócząc nogami.Masowałam ,wcierałam i chodziłam jak koło dziecka ale czułam że to będzie moja końska miłość  💘.Pod stałą opieką weta oczywiście. Od dwóch lat -odpukać nic mu kompletnie nie jest .. ale ja jeżdzę nim naprawdę od świeta.Konie ani do żadnej szkółki ani do ambitnej rekreacji -typowo rodzinnie trafiły do Nas i każde ma swojego opiekuna.Przed Ametystem przyjachał Haguś -po przykurczu ze sztorcowym kopytem.Teraz kopyto ma się super dzieki Tomkowi (kowalowi) i naszemu codziennemu struganiu piętki.
Miłość mojego męża no i Sendajowa jako ostatnia od roku u Nas.Miłość mojej starszej córki i nasza -bo wszystkie sa Nasze i o wszystkie dbamy równo.
Nie wyobrażam sobie już życia bez tych koni. I naprawdę nikomu z Nas tak naprawdę na tych jazdach nie zależy ale zależało mi na charakterze konia.To było zawsze moje pierwsze pytanie -jaki koń jest bo zależy mi na spokojnym ze wzgledu na dzieci i Nas bo ja już mam swoje lata i nie nadaję się do pracy z trudnym koniem.
I wszystkie jakie do mnie trafiły są właśnie takie jakie chciałam mieć.
Koncert życzeń -owszem.. oddaję im swoje życie ,codzienną opiekę i ponoszę odpowiedzialność za kazdego z osobna .
Więc wybierałam takie ktore nie sprawią mi kłopotu wychowawczego choć prawdę mówiąc żadnego z koni nie widzialam wcześniej.Zaufałam włascicielowi i uwierzyłam że jest jak mówi.
Nie zawiodłam się i myslę że Ci co mi konie oddali -też nie
Chyba nie wszystkich można wrzucać do jego worka a i przy adopcji trzeba też trafić na ,,uczciwego ,, oddającego aby wiedzieć co się bierze rzeby nie przeliczyć swoich możliwości.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.Wyjaśniam-choć pisałam to wcześniej-szukałam dla niego tymczasowego domu na rok-czyli dzierżawę za koszty utrzymania i nie zamierzam go sprzedać.Kiedy sie konia sprzedaje traci się go na zawsze i z tym trzeba sie pogodzić a nie jak niektórzy piać rozpaczliwe ogłoszenia w wątku o szukających.Jak pisałam nie jest to schorowany staruszek po przejściach ale zdrowy o zrownoważonym charakterze koń ktory mógłby jeszcze kogoś wiele nauczyć i dać mu wiele radości z jeżdziectwa. Jak ktoś pisał już w innym wątku dobrego rekreacyjnego konia nie jest tak łatwo znależć i raczej są to konie ze względu na umiejętności i charakter dość drogie.Fakt-odsadka mozna kupić  za 1500 zl jak napisała koleżanka-ale co z tego trzeba przez 3-4 lata w takiego konia włożyc wiele czasu,czasu, pracy .pracy i pieniędzy nic z niego nie mając przez ten czas. A nie każdy nadaje się do zajeżdzania młodego konia.Były trener mojej córki zajeżdzający wiele koni powiedział-z młodego konia nikt nie wie co wyrośnie-1 na 100 to koń wybitny-połowa dobre reszta do niczego się nie nadaje i z racji jego doświadczenia w tej sprawie wypada mi się tylko z nim zgodzić,3-4 lata to okres czasu bardzo długi w naszym życiu,czasami zdarzają się sytuacje trudne z ktorych koń jest najmniejszym problemem ale jest i trzeba się z tym zmierzyć.
Dobre konie -jak twierdzi koleżanka -dwa lata temu za 10 tys zł a teraz za 3-4 tys zł to podejrzewam żadne dobre konie teraz bo po dwoch latach juz dawno by się sprzedały.
Jeszcze raz piszę-że każdy musi podejmować decyzje według swoich wymagań i oczekiwań i ma do tego prawo-jedni będą szukać koni młodych inni starszych.
Te konie która mam oprócz kucki(z racji wieku) chodzą pod siodłem.Bez szaleństw na spacerki i lekki kłusik po łąkach.
Mi sprawia mega przyjemność bycie z nimi ,sprzątanie i wszystko co z końmi związane w kwestii opieki.
Boję się też nie nadużyć końskich nóg 😉 bo każde z nich ma jakąś wadę -nabytą i zdaję sobie sprawę że wziełam konie nie do końca sprawne.Za bardzo je kocham aby je nadmiernie wykorzystywać 😉
Mamy gospodarstwo ktore z racji ,,statusu,, potrzebowało być wykorzystane jako rola a że mąż pracował po za gospodarstwem nie było tu od jakiegoś czasu zwierząt.Samo z siebie umierało a teraz jest sens pracy w polu bo jest dla kogo.Więc myślę że są i inni tacy jak ja którzy biorą konie z samego zamiłowania i potrzeby zajęcia jak w moim przypadku.


desire   Druhu nieoceniony...
30 października 2013 11:33
Ale jest też wiele przypadków oddawania starych lub kontuzjowanych koni właśnie z chęci pozbycia się kłopotu, z wygodnictwa lub potrzeby zrobienia miejsca dla nowego nabytku. I to jest smutne. Możliwe, że ktoś powie, że to, co napisałam jest zbyt sentymentalne, ale będąc właścicielką prawie już 24-letniego konia, wiem, o czym piszę. I wiem, że jest wiele osób, które podobnie jak ja, nigdy nie oddadzą swoich staruszków, chociaż czasami ich posiadanie oznacza wiele trosk i wyrzeczeń. One jednak potrafią to wynagrodzić, a dowody na to można znaleźć w "Kąciku seniora".


znam ludzi dla których stary koń to 15letni koń. znam też takich, którzy to co jakiś czas mają innego konia/e, a z poprzednim/i nie wiadomo co się stało.. i zawsze słyszę, że sentymenty w czymś ambitniejszym niż rekreacja - muszą iść na bok.  choć szkoda, że to, co robią nawet rekreacją nazwać nie można. według mnie przyjaciół się nie oddaje, ale ja już słyszałam że za bardzo sentymentalna jestem; nie dość, że mam trupa to w dodatku za niego zapłaciłam..  🙄 😡
Prawda, ludzie szukają różnych koni, zależnie od potrzeb ale z moich doświadczeń wynika, że znaleźć konia starszego jest często dużo trudniej niż młodego.
Albo to akurat ja miałam takiego pecha, że kiedy szukałam to starszych koni nie było ani na lekarstwo. A szukałam dwa razy, w różnym czasie raz konia kosiarki czyli konia do towarzystwa mojego konia, innym razem konia do jazdy.
W grę wchodziła zarówno dzierżawa jak i kupno zwierzaka za niewielką sumę.
Najpierw około sześciu lat temu szukałam konia do towarzystwa mojego świeżo wykastrowanego ogiera więc warunkiem było tylko to żeby to był wałach. No i starszy, około 20 lat i jeżeli z kontuzją to taką, żeby pozwoliła mu chodzić po padoku i nie wymaga stałego drogiego leczenia. No i co. Nie było takiego konia na Mazowszu i w województwach sąsiednich. Były albo klacze albo kontuzjowane konie dużo młodsze, a ja upierałam się przy starszym, przez zdrowy rozsądek oczywiście, bo łatwiej zapewnić koniowi kosiarce dożywocie jak się ma w perspektywie utrzymywanie go przez 8- 10 lat a nie np. przez 20 z hakiem.
Konia który miał spełniać podane warunki znalazłam wreszcie na drugim końcu Polski, co więcej miał być nie tylko kosiarką ale nadawał się ponoć do lekkich jazd, jednym słowem super, nareszcie, bo już zaczęłam tracić wiarę.
Pojechałam więc i zobaczyłam. Zgadzały się tylko wiek konia i płeć. Stan zdrowia był za to tak tragiczny, że jakiekolwiek jazdy to między bajki włożyć, wątpliwe też było czy koń da radę dojść do jakiegokolwiek padoku, ba czy nawet potrafi stać o własnych siłach. Ponieważ w takich sytuacjach ludzi najczęściej opuszcza zdrowy rozsądek, mnie też opuścił, na konia się zgodziłam, w pełni świadoma w co się pakuję, podleczony dał radę dotrzeć pod Warszawę i przez parę lat był super towarzyszem mojego eks-ogiera i moim wielkim przyjacielem.
Troszkę więcej niż rok temu szukałam ponownie konia dla siebie ale tym razem do jazdy bo miał stać już nie w mojej stajni a w pensjonacie, miał być zdrowy, spokojny, 17 lat i w górę. Do dzierżawy ale z przeniesieniem do stajni gdzie ja miałam dobry dojazd komunikacja miejską lub kupiony za niewielką sumę. I o dziwo znów nie było takiego starszego konia 🤣 Same młodziaki do ciężkiej pracy, a jak kilkunastoletni  to klacz hodowlana na źrebaki albo do dzierżawy  sportowiec, którego miałam nie tylko utrzymać ale jeszcze płacić za jego użytkowanie. A ja jako osoba bardzo dojrzała bawienie się w sport mam już za sobą. Poszukiwanie skończyło się w końcu kupnem najstarszego konia jakiego mi zaoferowano. Czternastoletniego 😀
desire myślimy i czujemy w tej kwestii dokładnie tak samo
Wydaje mi się, że gdyby po prostu ludzie chcący oddać konia i ci co konia chcą do siebie przyjąć otwarcie pisali jak wygląda sytuacja to nie byłoby tylu rozczarowań...

Bo jak można pisać, że koń nadaje się do jazdy, a potem jak osoba zinteresowana przyjeżdza to okazuje się, że koń ledwo stoi o własnych siłach...
Gdyby było mniej cwaniactwa to może inaczej to wszystko wyglądało...

Myślę, że przygarnięcie do siebie takiego 18-latka, na którym jeszcze można sobie rekreacyjnie "popatatajować" i który u nas będzie do końca swoich dni (parę lat) pomoże nam stwierdzić czy w przyszłości będziemy chcieli już kupić młodego konia, który z nami będzie kolejnych 20 lat. Tak jak pisałyście dużo ludzi woli kupić odsadka, w którego trzeba włożyć ogrom pracy i pieniędzy, po czym okazuje się, że właściciel kompletnie nie daje sobie z nim rady.... itp.
Wydaje mi się, że gdyby po prostu ludzie chcący oddać konia i ci co konia chcą do siebie przyjąć otwarcie pisali jak wygląda sytuacja to nie byłoby tylu rozczarowań...

Bo jak można pisać, że koń nadaje się do jazdy, a potem jak osoba zinteresowana przyjeżdza to okazuje się, że koń ledwo stoi o własnych siłach...
Gdyby było mniej cwaniactwa to może inaczej to wszystko wyglądało...

Własnie -a ja trafiłam na szczerą opinię co do stanu konia a także co do jego charakteru.
Wiem ,ze ludzie często postępują inaczej ... i przez to jest jak jest 🙁
Nie jest łatwo konia oddać, tym bardziej młodego, zdrowego i  "w dobre ręce". Bo to, że koń jest zdrowy wyklucza często dobroć zainteresowanych koniem rąk, że tak się wyrażę... Ostatecznie w sytuacji różnych "dziwnych" propozycji koń trafia do jednej z fundacji. Do ludzi, których zna się wcześniej. I przestrzegam wszystkie osoby, które zechcą kiedyś uratować zaprzyjaźnionego konisia przed rzeźnią - zastanówcie się piętnaście razy, komu konia oddajecie, bo niestety czasem może się okazać, że wszystko jest dogadane a po czasie wychodzi, jak wychodzi. I jedyne co człowiek może zrobić, to wyrazić swoje niezadowolenie, bo przecież koń już nie jego. I nie chodzi broń Boże o to, że koń głodny czy tam brudny, absolutnie. Tylko o absurdalny brak kontaktu i sposób podejścia do konia i użytkowania go, który zasadniczo odbiega od wcześniejszych ustaleń. Wniosek - wszystko trzeba chcieć "na piśmie", bo później zostaje jedynie argument "no ale przecież mówiliście...", który ostatecznie przecież niewiele znaczy. Ciężko, ciężko cokolwiek załatwić, kiedy zawodzi uczciwość którejś ze stron. Tym ciężej, że tu nie o rower czy telewizor chodzi a o zwierzę, więc w grę wchodzą emocje i sentymenty.
reniaa, chyba powinnaś czytać ze zrozumieniem. 3-4 lata temu za odsadka z dobrej hodowli ceny zaczynały się od 8-10 tyś. Można było znaleźć taniej ale nie za 1000-1500zł konia z bardzo dobrym pochodzeniem. Loteria taka sama była i wówczas i dziś. Konie przed zajazdką po ogierze sprawdzonym w sporcie i dobrej matce też były w cenach od kilkunastu tyś w górę. Dziś  widzę NIE TE konie, ale konie tej klasy niewiele powyżej ceny mięsa.
Rożnica jest taka, że kupuję za małą sumę konia, który ma szansę być koniem użytkowym przez wiele lat. Wiesz ile kosztuje 10 lat utrzymania konia? Policz tylko 1000zł miesięcznie i wychodzi kawalerka. Wolisz wpakować tę kawalerkę w konia na którym jeździsz czy w kosiarkę?
Angela, oczywiście, że są wyjątki. Ale trudno oczekiwać, że na ogłoszenie odpowie tuzin chętnych i oddający będzie przebierał jak w ulęgałkach. Takie czasy 🙁
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
30 października 2013 18:54
Mój koń miał 7 lat. W ogłoszeniu opisałam w skrócie konia, na wszystkie pytania odpowiadałam szczerze, bo nie da się oszukać człowieka- wszystko pręczej czy później wyjdzie na jaw.
Musiałam go oddać/sprzedać, bo zmusiła mnie do tego sytuacja rodzinna (wuj nie chciał trzymać u siebie konia, m.in. dlatego że ,,kocham konia, a powinnam sobie chłopaka/męża znaleźć"😉. Nie stać mnie było na pensjonat dla konia, mimo że koń nie wymagał leczenia, dostawał tylko pasze objętościowe i nigdy nie chorował (poza grzybicą, którą zaraził się od cielaków).
Trudno. Jakbym miała możliwość, z chęcią wzięłabym do siebie Charliego z powrotem. Ale nie mam szans...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się