Oddam konia-rozważania

Już wyjaśniam, co miałam na myśli, aby nie było niejasności, czyli tak zwanej ciemności. Koń to zwierzę udomowione, i jako takie nie może się nie przywiązywać. Podpowiem że nawet ryba przez szybę akwarium lub taflę wody, i pszczoły w pasiece, potrafią się przywiązać do określonego człowieka, a innych w najlepszym wypadku ignorować. Ale niezależnie od tego, czy koń przywiąże się do człowieka, miejsca, czy pozostałych koni, do czegoś przywiąże się na pewno. Mamy tutaj też pewien konflikt wyobrażeń. Sama szykuję się na stajnię przydomową, oraz - idąc przykładem okolicznych koniarzy, na codzienny kontakt z jednym i tym samym koniem. Co do przywiązania lub jego braku - jestem daleka od pórównywania konia i człowieka, a nie chodziło mi o nic innego, jak o nagłą zmianę tych małych i większych końskich przyzwyczajeń. Konie, psy, nawet gołębie - wszystko to zmieniło się pod naporem selekcji i oczekiwań człowieka, wymogów współczesności przez ostatnie setki lat, ale przecież i dzisiaj  trafiają się "konie jednego właściciela" które nikomu innemu nie pozwolą się dotknąć, ale staram się swoje marzycielskie usposobienie łączyć z pewną dozą realizmu, i zdaję sobie sprawę, że nikt konia w garażu pod blokiem trzymać nie będzie.
Koń, który stoi w pensjonacie całe życie, i jego codziennością są zmieniające się twarze, nie ma jak odczuć krzywdy związanej ze zmianą ludzi wokół niego, bo to faktycznie nie człowiek, i swojej sytuacji nie potrafi rozpatrywać abstrakcyjnie - nie zastanawia się co by było gdyby.
Gdy ktoś daje sobie finansowo w ten czy inny sposób radę, to nie oceniam tego czy jada właśnie smalec czy krewetki - bo nie mam takiego prawa. Próbowałam wskazać na te przypadki, gdy ktoś kurczowo trzyma przy sobie zwierzę, którego warunki bytowania ulegają sporemu pogorszeniu, właśnie dlatego, że "to jego i musi mieć na zawsze". Oraz, w szczególności, na przypadki w których nagła utrata cierpliwości i związane z nią reakcje człowieka, skutkują wykrzywieniem psychiki zwierzęcia(zdążyłam już zrozumieć, że nie jest to hobby dla nerwowych), bądź zaniedbaniem jego kondycji.
Luna_s20, Ryby się przywiązują do konkretnego człowieka? to samo słyszałam o ptasznikach, które się "udomawia", a nie ma większej bzdury, bo ptaszniki nie posiadają możliwości myślenia (mają tylko początkowy fragment mózgu, nie posiadają czegoś takiego jak emocje, jest tylko instynkt).

chciałabym, żeby w tym wszystkim przestało dominować myślenie życzeniowe. to, że nam się wydaje, że konik nas kocha nie sprawi, ze tak jest.
Luna_s20, zasadniczo masz rację. Ale - przez kilkadziesiąt lat obcowania z końmi i setki koni - nigdy nie napotkałam wspomnianego przypadku - żeby koń nie dał się dotknąć nikomu oprócz właściciela. Ani o takim nawet nie słyszałam. Owszem, są takie bardzo zżyte w wieloletnim bliskim kontakcie.
"Przywiązanie" konia to nie jest przywiązanie psa. Szybciej - wspomnianej rybki akwariowej 🙂
Tak, jeśli rybki akwariowe się przywiązują, jeśli przywiązują się pszczoły, owce też - to koń też się przywiązuje 🙂
W każdym razie przywiązanie konia do człowieka jest nieporównywalne do ludzkiego przywiązania do konia (jeśli więź miała szanse powstać).
Tak, koń w przydomowej stajni, jeśli właściciel nie będzie u niego bywał (i nie wydeleguje kogo innego do stałych kontaktów) - umrze. To pewne. W naszym klimacie ma marne szanse zimą bez dostawy paszy. A jeśli wystawimy baloty na pastwisko - to przeżyje. Zdziczeje i tyle.

Z obserwacji - koniom stan "dzikości" dość odpowiada.
Przepraszam, ale nie przepadam za nadmiernym romantyzmem. Wg twojej opinii to filmowy Hidalgo z Oceanu Ognia powinien się popłakać (albo i pociąć łyżeczką), gdy jego "pan" wypuścił go na wolność.
Co do przywiązania ryb, sugeruję poczytać choćby o pielęgnicowatych i karpiowatych 🙂
Niestety filmów nie oglądam w ogóle, więc zupełnie nie kojarzę takiej postaci. Jeśli chodzi o zdziczenie takiego konia, zastanawia mnie, czy właściciel owego nadal go faktycznie ma, czy ma po prostu papiery na to, że kiedyś kupił konia. Wielu psom lub kotom również odpowiada stan półdziki, co nie oznacza, że powinniśmy na to pozwalać. Z tym, ze widzę, że powoli robi się tu ze mnie romantyka, doklejając mi myślenie w stylu "codziennie głaskam konia bo umrze" 🙂 A problem nadal nieporuszony. Rzecz w tym, że jak nietrudno zauważyć, forum to jest forum miłośników, pasjonatów. A sądzę, że nie każdy kto ogłasza sprzedaż konia za symboliczną kwotę lub oddanie go za darmo, faktycznie takim pasjonatem jest. Czasami może przeważyć obawa przed utrzymaniem zwierzęcia, które generuje tylko straty, lub które nie będzie już w żaden sposób użytkowane. Nie wiem jak komu, ale mi szkoda by było, i to ogromnie, jeżdżonego konia do wpuszczenia go między krowy z powodu własnego braku chęci. Po prostu szkoda lat pracy - i tej ludzkiej i końskiej. Wyjątek stanowią przypadki gdy mówimy o całkowitej już emeryturze zwierzęcia, które nie nadaje się do jeżdżenia ani do pracy, ale ten wyjątek był już omawiany tutaj przez wiele osób, i nie ma powodu po nich przepisywać. Widywałam już przypadki, gdy codzienna, powolna utrata cierpliwości wobec zwierzęcia skutkowała naprawdę niegodnym podejściem, krzywdzącym i zmieniającym psychikę zwierząt, a właściciel utrzymywał, że zwierzaka się nie pozbędzie by "nie działa mu się przypadkiem krzywda". W takim przypadku chyba lepiej jest pozwolić, by ktoś inny nacieszył się potencjałem zwierzęcia, zamiast wychodzić z założenia "Zgnije to zgnije, ale jest moje i nikomu nie oddam/nie sprzedam".
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
15 czerwca 2014 15:12
[quote author=Luna_s20 link=topic=43405.msg2119133#msg2119133 date=1402841323]
Jeśli chodzi o zdziczenie takiego konia, zastanawia mnie, czy właściciel owego nadal go faktycznie ma, czy ma po prostu papiery na to, że kiedyś kupił konia.
[/quote]

Jak go kiedyś kupił to go MA. Koń jest jego WŁASNOŚCIĄ. Kurcze, akurat w tej kwestii polskie prawo chyba nie jest mocno zawiłe..  😉
Wiem co mówi na ten temat prawo. Pytanie, co na ten temat mówi sumienie? 🙂 Koń to nie skuter, ale żywe istnienie. Moja "tabela pytań wartościowych" przedstawia się tutaj mniej więcej tak:
Czy stać mnie na utrzymanie zwierzęcia -> Czy chcę posiadać to zwierzę -> Czy interesuję się tym zwierzęciem -> Czy mam czas dla tego zwierzęcia -> Czy mam potrzebę przebywania w towarzystwie tego zwierzęcia -> Czy cokolwiek wniesie to do życia mojego i życia zwierzęcia -> Czy potrafię sprostać wymaganiom danego zwierzęcia -> Czy mam cierpliwość do tego zwierzęcia ->  Czy na pewno jestem osobą, która powinna mieć to zwierzę na własność. Odpowiedzi na te pytania mogą przecież ulec zmianie pod wpływem czasu i sytuacji, więc należy je sobie zadawać co jakiś czas.
A dalsze decyzje zależą już od tego, czy większość odpowiedzi których sobie udzielę, jest pozytywna, czy negatywna.
Jest różnica między przywiązaniem a przyzwyczajeniem. Kto ma psy i konie chyba zna tę różnicę. O ile pies i człowiek się "przywiąże" o tyle koń nie. Mam konie przy domu, rżą do mnie 10 razy dziennie, na pastwisku czy padoku nie mogę się od nich opędzić. Ale gdybym na rok wyjechała, a o nie dbał kto inny, to uwierz Luna_s20, nie tęskniłyby. Chcielibyśmy może, żeby konie za nami tęsniły, myśłały o nas kiedy kiedy jesteśmy w pracy. 😉 Ale takie rzeczy to z jednorożcami na tęczy. 🙂
A.   master of sarcasm :]
15 czerwca 2014 17:11
Znam na pewno co najmniej dwie osoby, które oddały konie ze względów na okoliczności zyciowe. Obydwa te konie, po pewnych perypetiach, znalazły stałe domy w schroniskach. Na jednego się prawie zawaliła stajnia i był wychudzony do granic, a drugi w ciemnej komórce, ślepy - juz nie pamiętam na jedno oko, czy całkiem - był tuczony na rzeź. Obydwa też były folblutami, i w dodatku bardzo grzecznymi folblutami...
Luna_s20, Ryby się przywiązują do konkretnego człowieka? Niestety ale jest to prawdą. Miałam pielęgnice z malawi i tanganiki i na mój widok zawsze skupiały się na środku akwarium .Mogłam je rękoma wyjmować nie używając sitka itd a na widok znajomych ..... często pytano mnie czemu mam puste akwa bez ryb 😉
Kazałam im wtedy siadać bez ruchu w fotelu i po tym jak wychodziłam przed akwarium stado pojawiało się wypływając zza kamieni 😀. miałam też pawiookie które uwielbiały mojego męża.Ba nawet uwielbiały jak się je głaszcze 😀
Myślę i myślę, i wymyślić nie mogę, co Sumienie może "mówić" na temat własności 🤔 Na temat własności mówią akty prawne.
Sumienie dotyczy raczej jakości sprawowanej opieki. Wyrzec się opieki można na sporo sposobów 🙁
miałam przez kilka lat kilkaset solidnych litrów w domu. Łącznie z pawiookimi. Fakt, jadły z ręki. Fakt, po serce indycze wyskakiwały z wody. Ale nie jest to przywiązanie do mnie, bo jestem taka fajna. obojętnie kto z karmą - działa tak samo. To nie są emocje. To nie jest miłość. To nie są uczucia ryb w stosunku do konkretnego człowieka. To jest kojarzenie tego człowieka z jedzeniem. one się nie przywiązują. one reagują na źródło pokarmu. odruch pawłowa.

oczywiście, że istnieją konie, które np dadzą zrobić coś wokół siebie tylko jednej osobie! ale już myślenie że to dlatego, ze kon nas kocha i jesteśmy takie fajne, że mu na nas zalezy jest myśleniem życzeniowym. Koń przyzwyczaja się do człowieka, uznaje go za przywódcę, przewodnika. Dlatego pozwala na wiecej. A nie z powodów emocjonalnych.

Ja o miłości, tęsknocie, czy oddaniu po grób nie wspominałam. Wy wspominacie 🙂 Nie próbowałam też nigdzie dochodzić przyczyn, dla których zwierzę tego czy innego gatunku się przywiązuje. Nawet pies nie zawsze przywiązuje się z miłości, a i jego miłości oraz emocje nie są tożsame z naszymi. Halo, wspomniałam tam, wyżej, że NIE CHODZI mi o konia jako własność w rozumieniu prawnym. Mówiąc "mój koń" nie musisz mieć na myśli papierów zalegających w szafce, ale jeśli pojmujemy konia w sposób aż tak uprzedmiotowiony, to i nie widzę powodów, dla których ten temat ma aż tyle stron. W końcu skoro można oddać szafę, auto, komputer, a nawet kawałek ziemi, to czemu nie konia? Skoro można szafę porąbać na opał, samochód rozłożyć na złom, a kawałek ziemi wypalić do popiołu, to czemu nie można takiego darowanego konia wydać na ubój? W końcu... własność to własność, prawda? Chyba że jednak sumienie ma z tym coś wspólnego...
*Isabelle, to mnie zaskakujesz - widywałam osobiście przedstawicieli o wiele mniej zaawansowanych gatunków, które słysząc jedne kroki wypływały popisując się przed szybą, a słysząc inne - chowały się za kamienie. Kiedyś nawet bawiłam się w kamerki i nagrania takich zachowań, mój błąd że nie opublikowałam. W żadnym gatunku przejawiającym - chociaż prymitywne - myślenie, kojarzenie i emocjonalność nie bywa tak, że jak jedna osoba zwierzę oswoi, to każda następna może zrobić ze zwierzęciem to samo.
No a czy nie mowa tu właśnie o przyzwyczajeniach?
Koń nie posiada logicznego myslenia ale kojażenia faktów.Do tego ponoć ma rewelacyjną pamięć 😉
Myślę że większości z Nas to wystarcza kiedy Nas kojaży z dobrem.
Przyzwyczajenie daje mu też możliwość czekania przy bramie na swoją panią która idzie ze smakołykami.
Mnie na przykład zakuło by w sercu jak bym widziała jak ten koń na nią czeka a Ona już nie przyjdzie bo jej nie ma. Bo go zostawiła i odeszła ale akurat może dlatego że ja jestem sentymentalna 😉 i mam konia który taką drogę przeszedł.
Dla niego to może nie ma znaczenia ,bo może nie kojażyć faktów ale dla mnie to znaczenie ma bo to wiem.
Nie wiem jak by było gdyby...... nagle zabrakło mi pieniędzy na wykarmienie moich ogonów.
Nie wiem czy bym ich nie oddała gdzie miały by lepiej ale.... w tej chwili stać mnie na to i nie chcę mysleć ,,gdyby,, bo nie chcę ściągnąć takiej sytuacji na siebie aby się o tym przekonywać.

EDIT- zapomniałam dopisać ,że ja z kolei robiłam doświadczenia z kurami 😀
Małe kurczaki wychowane z nami w domu za nic w świecie nie chciały mieszkać z kurami w kurniku i chodziły za moją córką jak za kwoką. Mowa o przyzwyczajeniu? czy mowa o przywiązaniu ?
Koniec końcem kurczaki musiałam zamknąć w wolierze aby nie zamęczyły mojej córki bo 11 w tym 6 kogutków wiecznie na niej siadało.
Mam oczywiście dowody na zdjęciach  💘
Ha ha! To jest coś(*szczególnie dla ludzi, którzy twierdzą że "drób to co innego bo nic nie czuje i jest głupi"😉 - też robiłam takie doświadczenia, ale z pojedynczymi kurkami, z kolei mąż kiedyś, kiedyś tak przetestował gęś z której zrobił niechcący uskrzydlonego psiaka.
Myślę, że żeby to wiedzieć, trzeba by było siedzieć w głowie zwierzęcia. Nie chcę was straszyć, ale jedynym co pozwala nam określić emocjonalność innych ludzi, jest mowa. Gdyby oceniać nasz gatunek po zachowaniach względem "stada", wypadlibyśmy o wiele mniej korzystnie niż koń czy kura. Zresztą, są i takie jednostki którym trudno przypisać coś więcej ponad nawyki i oczekiwania, więc nie ma się co dziwić koniowi.
Masz rację Angela, że nie ma co prorokować, bo zwyczajnie nie sposób określić, jakie emocje będą nami targać w takiej chwili, choćbyś myślała o tym 20 następnych lat. Ja z kolei cały czas próbuję wskazać na te dwa różne podejścia w takich sytuacjach, czyli "bo ja chcę", oraz "bo to szansa dla zwierzęcia".
Luna_s20, jeszcze raz. Sumienie nie ma nic do własności. Do traktowanie własności - owszem. I niekoniecznie związane jet to z odczuwaniem przez "własność". Przykład: kupujesz ziemię. Ziemia bólu nie odczuwa, emocji nie ma (z tego co wiadomo). Posypujesz ziemię obficie solą - żeby ją wyjałowić. Postąpiłaś moralnie? A przecież to twoja własność. I nie cierpi.
Luna_s20, gęś właśnie teraz ,,testuję,, 😉
Kupiłam parkę rodziców i jedno małe które z przyczyn ,,inkubatorowych,, jest oddzielone .Jak myślisz- za kim gęś mała idzie? za gęsiami czy człowiekiem skoro mieszka w kartoniku obok łóżka Naszego.?
Rano czeka aż ktoś z Nas wstanie i wyciąga szyję i normalnie z nami dyskutuje gęgoląc  a od gęsi ucieka.
Mam nadzieję że jak się upierzy jednak wybierze stado gęsi niż Nasz pokój 😀

Luna- masz rację. Kwestia czepiania się o słówka, o idealne wyrażenie tego co chcemy przekazać. Drobiazgi. Tak naprawdę pewno wszyscy wiemy o co Ci chodzi.
I masz rację! O odpowiedzialność chodzi, o sumienie nasze i empatię do zwierzęcia. I  o to by nasz egoizm nie był powodem krzywdy zwierzęcia, którego nie potrafimy już utrzymać w odpowiednich warunkach.

Angela- słodka ta gęś! 🙂
Angela - nie. Jeśli nie poczuje pędu do osobnika innej płci to się nie uwolnicie :P Nie testuj z gąsiorami, bywają agresywne - nikt was nie odwiedzi :P
Tunrida... sumienie to ciężka sprawa, bo podobne motywy mogą skłonić człowieka do dwóch skrajnie różnych decyzji. A ja właśnie zdałam sobie sprawę że byłabym w stanie oddać konia za darmo. Podobnie jak psa, kota, i cokolwiek innego, i to z jednej przyczyny: chcąc dla zwierzęcia domu, po prostu domu - gdybym nie była w stanie się nim dłużej zajmować, czułabym się podle zarabiając na nim lub w ogóle biorąc pieniądze za to, że ktoś się nim zaopiekuje. I tutaj pojawia się pytanie, na ile byłoby to mądre... bo jak wierzyć, że ktoś, kogo interesuje darmowy koń, jest w stanie zapewnić mu odpowiednie warunki, opiekę weterynarza, leczenie itd...
[quote author=Luna_s20 link=topic=43405.msg2119558#msg2119558 date=1402872082]
bo jak wierzyć, że ktoś, kogo interesuje darmowy koń, jest w stanie zapewnić mu odpowiednie warunki, opiekę weterynarza, leczenie itd...
[/quote] Ja tak pod swój dach przygarnełam 3-jkę. Mam zaprzyjaźnionego weterynarza i konie są pod jego opieka jak potrzeba zachodzi. Kupiłam tylko jednego - pierwszego kuca i nie są te ,,darmowe,, mniej wązne niż ten ktorego kupiłam. Nawet powiem że mają większe względy z powodu wad jakie posiadają.
Luna_s20,a co do gęsi to gęsi kubańskie -kompletnie nie agresywne 😀
I naprawdę uwielbiam te ptaszyska. Są bezkonfliktowe i do tego naprawdę ładne.:kwiatek:
Ok, przekonałaś mnie - od dawna chcę mieć gąski ale boję się własnie ich agresji. Zaraz zwiedzę internety, być może nie tylko konik zamieszka ze mną w tym roku(*oczywiście nie w dużym pokoju 😉 )
Ja nie twierdzę, że ten, kto przyjmuje konia za darmo, zaniedba go. Ten, kto nie ma nawyku dbania o innych, zaniedba i kamień milowy.
Chodzi mi o to, że osoba oddająca powinna w jakiś sposób upewnić się, w jakie warunki trafi zwierzę, które oddaje, a ktoś kto np ogłasza się uporczywie, że przyjmie konia za darmo lub za małą kwotę, może po prostu nie zdawać sobie sprawy, ile kosztuje utrzymanie zwierzaka. Machnie ręką na kompletne żywienie, machnie ręką na popękane kopyta. Oczywiście to skrajne przypadki, ale nie niemożliwe.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
16 czerwca 2014 08:59
Luna, ale konik to nie gąska. Koszty, praca, obowiązki i problemy jakie wiążą się z posiadaniem konia są nieporównywalne z tymi związanymi z drobiem.
Rozumiem, że jesteś świadoma, że twoja miłość i uwaga jaką mu poświęcisz nigdy nie zastąpi mu drugiego konia? Instynkt stadny jest silniejszy niż potrzeba przebywania z człowiekiem
[quote author=Orzeszkowa link=topic=43405.msg2118981#msg2118981 date=1402828830]
ale nie można generealizować, że właściciel który jest u konia raz na kwartał, ale troszczy się o dobre warunki, opiekę weta, kowala etc., to zły właściciel.


Właśnie mi uświadomiłaś, że ja tak do konia jeżdżę, raz na kwartał albo i rzadziej. Może nie jest daleko, ale mój czas niestety się nie wydłuża i po prostu mi go nie starcza. Ale nie myślę, że jestem złym właścicielem bo koń ma i opiekę właściciela stajni, i stado innych 13 koni i ruch zapewniony przez dzierżawców. Nie odwiedzam jej bo tak jak pisałam nie mam za bardzo czasu, ale czy tzn, że jestem złym właścicielem bo nie przychodzę jej czyścić i kiziać kilka razy w tygodniu? Do tej pory wydawało mi się, że nie, ale po przeczytaniu tu kilku wpisów zaczynam mieć wątpliwości.
[/quote]

Toteż właśnie napisałam, że nie jesteś. Bo to że ktoś jest u konia raz na kwartał wcale nie znaczy, że koń jest zaniedbany - bo pensjonat, kowala, weta i wszystko inne można opłacać i kontrolować, jeżeli tylko się chce.
Natomiast do szewskiej pasji doprowadzają mnie osoby, które konia ani nie odwiedzają, ani się nim nie bardzo interesują na co dzień, wiszą z opłatami i raz na rok wyskakują jeszcze z wątami, dlaczego ktoś obcy się ich koniem zajmuje 🤔wirek:

I błagam, nie mylcie oswojenia czy imprintingu z przywiązaniem. Przywiązanie sugeruje istnienie emocjonalnej więzi.
Luna_s20, żeby tylko "nie zdawał sobie sprawy"! Jest wątek dotyczący kobiety, która "wzruszająco" "przyjmuje" konie, by sprzedać je (gdy koń za darmo, to 500 PLN to zysk, gdy szybko sprzedany), nieważne, że na klej.
Na to, że są "ludzie i ludziska" nic nie da się poradzić od początków istnienia ludzkości 🙁
Jak tak o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że "rozwiązanie idealne" nie istnieje. Podpowiedzcie mi jakie są opcje prawne dla umowy, która zakłada że koń NIE MOŻE być sprzedany w ten sposób, bo rozumiem że da się tak skonstruować umowę, by właściciel oddający konia, w razie jego dalszej sprzedaży miał jakieś prawo pierwokupu? Bądź prawo do odbioru konia w przypadku ewidentnego pogorszenia warunków zwierzęcia? W końcu umowy "fundacyjne" tworzone są na jakichś podstawach prawnych.
Tak się zastanawiam, gdyby faktycznie uznać, że koń jako ewenement w świecie zwierząt, jest jedynym ssakiem nie posiadającym emocji, to czemu szkoda go "na klej"? Każde zwierzę, jak wspominałam, sierściste, ma jakieś emocje. Żeby wiedzieć jakie, musielibyśmy być tym zwierzęciem, ale jakieś zawsze ma. Różnica polega na tym, że zwierzę nie rozpatruje przeszłości i nie spogląda w przyszłość, żyje "dniem dzisiejszym", co skutecznie uniemożliwia odczuwanie tych emocji w stopniu zbliżonym do naszego, ludzkiego. Skoro już łapiemy mnie za słówka, to i ja się podobnie pobawię, i podpowiem że emocje a uczucia wyższe to dwie odrębne kwestie. Poza tym w całej sprawie dochodzi czynnik ludzkich emocji, emocji właściciela zwierzęcia, a to właśnie jego emocje najczęściej przesądzają sprawę.
Luna_s20 , nie ma umowy, która zabezpieczałaby zwierzę. Dlatego między innymi wycofaliśmy się (jako fundacja) z adopcji. Po sprzedaży/darowiźnie, to już w ogóle tracisz wszelkie prawa. Prawo pierwokupu np. nie ma zastosowania w przypadku kiedy:
- sprzedajesz konia
- kupujący konia przekazuje w darowiźnie bratu - tutaj prawo pierwokupu traci swą moc
- brat oddaje konia handlarzowi czy bezpośrednio do ubojni
Kiepsko 🙁 A "wywiad"? Takie konie nie idą w miejskie centra, ale na tereny wiejskie. Rolnicy to dość gadatliwa grupa społeczna, i najczęściej "po sąsiedzku" chętnie powieszą psy na osobie, której nie należy oddawać zwierzęcia. Byle by nie jechać na taki wywiad zbyt wypasionym autem i w garniaku 😉 Ot, niby przypadkiem szukając, kto w okolicy ma worek owsa i kurkę na sprzedaż, można dowiedzieć się, z kim widziano księdza z pobliskiej parafii, która panna wyszła za mąż, i kto kogo poszczuł psem. A motywem który tą machinę napędza bardzo często jest zawiść - toteż jak widzą, że komuś zbyt często się "upiecze", chętnie pomogą sprawiedliwości. Jeszcze lepsze efekty można uzyskać rozmawiając z miastowymi, świeżo sprowadzonymi na wieś, ponieważ nie mieli jak i kiedy wrosnąć w tendencję "na psa najlepszy duży kamień", i traktowanie zwierząt najczęściej po prostu ich oburza i sami szukają sposobu, by w ten czy inny sposób komuś to zgłosić.
Świata oczywiście nikt z nas nie zbawi, ale istnieje szansa, że pozwoli to oddać zwierzaka komuś, kto nadaje się na jego właściciela.
Luna_s20, jakby nie "zabezpieczać" (choć pomysł wywiadu niezły) jest taki problem ogólny, że dobre serce i zdrowy rozsądek/zmysł praktyczny nie często idą w parze. Chętnych do zapewnienia dobrego bytu koniowi jest mnóstwo, a dobrych ludzi - nie naiwnych- praktycznie myślących (dla dobra zwierza praktyczność by się przydała) - jak na lekarstwo 🙁
Z takiego wywiadu dowiedziałabyś się, że jestem handlarzem 😎
Tak mnie miejscowi, a przynajmniej część, oceniają. Bo skoro nie na handel, to po co mi te konie? I w takiej ilości? I jeszcze co chwilę jakiś przyjeżdża albo wyjeżdża.

Druga rzecz - rolnik będzie widział brak sensu w trzymaniu konia do końca jego dni, a nie w oddaniu go handlarzowi przed śmiercią (czy to z powodu starości, czy z powodu choroby). Ba, nawet może z tej przyczyny zarzucać opiekunowi okrucieństwo. Bo koń podczas leczenia się męczy, a tak miałby już spokój, gdyby na ubój trafił.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
18 czerwca 2014 07:25
wywiad na wiosce to nie zawsze wiarygodne żródło. To środowisko jest specyficzne, bardzo hermetyczne, zazwyczaj wszyscy znają się od pokoleń i nikt przed obcym nie będzie spowiadał się z grzeszków sąsiada. Ponadto nie wiem czy na wiosce ludzie zwracają uwagę na złe traktowanie zwierząt. Na mojej wsi zabitej dechami ludzie wolą nie widzieć i się sąsiadowi nie narażać, albo uznają, że bicie i pętanie zwierząt jest normalne bo tak chłopi robili od pokoleń
Albo jak sąsiada pies pogryzł mi kozę to w odpowiedzi usłyszałam - i co z tego.Zjeść trzeba było 😉
Kto by na weterynarza kase wydawał 😉
Ja mimo wszystko jestem z tych ,,miastowych,, co na wieś się wyprowadziła i swoje zasady na gospodarkę wprowadziłam.
Nadal słyszę PANI przez duże P i pewnie do końca moich dni tu na wsi będę miała przydomek -ta z miasta 😉 bo nie jem swoich zwierząt .Konie szczotkuję , rozpieszczam i puszczam zimą w kolorowych kurteczkach 😀.
Nie wiem jak to jest z tymi co biorą w adopcję ale ja to chyba jestem z innego g... ulepiona bo moje sumienie poprostu by mi nie pozwoliło wywinąć jakiegoś numeru ludziom od których konie wziełam i nie ma to znaczenia czy jestem prawnie ich wlaścicielem czy nie a jestem prawnie dwóch z trzech adoptowanych.
Czuje zobowiązanie wobec tego powodu dla którego do mnie trafiły i choć są moje nadal wysyłam zdjęcia co jakiś czas do poprzednich właścicieli jak obiecałam to robić.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się