Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

halo doskonale rozumiem o co Ci chodzi. Tylko ja nie nazywam tego sportem , a po prostu zdobycie przez konia maksymalnych osiągnięć jak na swój  wiek.
Donia Aleksandra, skoro posługujemy się językiem polskim to obowiązują nas powszechnie uznawane znaczenia słów. W przeciwnym razie mogłabym 😁 nazwać cię... krową (bo akurat taką sobie przyjmę definicję krowy). Bez obrazy, przykład pierwszy z brzegu, za krowę uważam takiego ssaka domowego, z rogacizny, dającego mleko, cztery nogi zakończone racicami itd. Są granice "wolności" w nazywaniu lub nienazywaniu. Gorzej, że pod "mówię jak uważam" kryje się właśnie co się uważa na dany temat. Ty "uważasz" z gruntu błędnie. I dlatego - szkodliwie.
edit: a te "maksymalne osiągnięcia konia jak na swój wiek" to w czym??? W jedzeniu siana??? Bo myślałam, że w sporcie  😀
haloW skokach przez przeszkody  😉  Temat bardziej się nadaję " co mnie wkurza..."  bo tak naprawdę drażni Cię moje podejście do sprawy, albo nawet nie. Słowa jakimi się posługuje.
Donia Aleksandra, i tak zamiast "w sporcie" będziemy mówić: "w skokach", "w ujeżdżeniu", "w powożeniu", "w rajdach". Przecież to tylko dyscypliny sportu jeździeckiego.

A jak jeździec z kadry objeżdża po zawodach 4-latka (czyli w L) to rozumiem, że akurat na ten czas tego przejazdu właśnie zaczął jeździć rekreacyjnie? 😉
_Gaga, i oby nie doszedł do wniosku, że parę złotych więcej jest lepiej niż parę złotych mniej 😉. Pamiętasz dzieje Dobrej? 🙂

Na szczęście (TFU TFU) "mój" właściciel to z dziada pradziada rolnik (własne pasze), cały czas inwestuje w infrastrukturę (w zeszłym roku hala, w tym nowy plac do jazdy i nowe maszyny do siana) a jego syn coraz bardziej wchodzi w temat prowadzenia interesu 🙂 także raczej nie pękam

Co do sportu czy nie-sportu Donia Aleksandra, skoro sport jest od C , to P i N(CNC/CIC*/CCI*) w WKKW to również wg Ciebie ambitna rekreacja?

A jak jeździec z kadry objeżdża po zawodach 4-latka (czyli w L) to rozumiem, że akurat na ten czas tego przejazdu właśnie zaczął jeździć rekreacyjnie? 😉


Dzięku epk, you made my day  😁
Cisnęło mi się na palce dokładnie to, co napisała epk, dziękuję 🙂 czytając Ciebie Donia zaraz miałam przed oczami młodych Zagorów startujących w L i P na młodych koniach i pewnie tak sobie dla relaksu startowali rekreacyjnie na tych koniach poskakać. Dla mnie istotą sportu jest rywalizacja a treningu systematyczny rozwój. I wszelkie tu dysusje na temat granic między sprtem a rekreacja a treningiem i "zwykłymi jazdami" mnie rozwalają. Szybko odsłaniają kompleksy i zacietrzewienie dyskutantów 🙂
Żeby nie było, dla mnie sport przez duże S też zaczyna się gdzieś wyżej - jak widzę kogoś, kto 10 lat ściga się w tych samych L-kach i słyszę, że jeździ sportowo to mi się uśmiechnąć chce 😉. No ale nie oszukujmy się - definicja sportu jest dość jasno opisana, sport jeździecki podzielony na dyscypliny i klasy - i jak najbardziej się L-ki w ten sport wpisują. Zdrowy rozsądek czasem się przydaje a nie kategoryczne rozróżnianie na wielki sport i nic nie znaczącą rekreację.

halo, nie można generalizować, że tylko o kasę się rozchodzi.
U nas ekipa jest mniej więcej stała, więc jeżeli znam właścicieli koni czy ich dzierżawców to mogę sobie pozwolić na to, żeby siodlarnię zostawiać otwartą a komórkę na ławce. Auta zostawia się otwarte, torebki/plecaki na wierzchu, kuchnia non stop otwarta żeby sobie można było herbatę wypić. Przy dużej rotacji osób coś takiego byłoby niemożliwe, więc cierpiałby na tym nie tylko mój komfort, ale też moich stałych klientów.
Orzeszkowa, u nas jest tak samo - a przy dużej rotacji osób, bo funkcjonują normalne jazdy rekreacyjne, tyle, że nie "masówka". Dziwnym trafem jeszcze żaden złodziej się nie trafił. A jednak zasadniczo obowiązuje zakaz treningu innych na swoich koniach, uwzględniony w umowie. Owszem, jest to możliwe, ale każdorazowo wymaga zgody właścicieli, którzy, cóż, udzielają jej gdy nie odbiera to im samym klientów. Czemu się nie dziwię.
W końcu to oni zaciskają pasa, żeby utrzymać, rozwijać i rozbudowywać ośrodek i mieć źródło utrzymania. I każde 50 pln, bo ktoś sobie chce na konkretnym gniadym czy karym pojeździć - robi różnicę. Gdyby było inaczej, wielu byłoby chętnych na jazdy na prywatnych, regularnie startujących koniach, zamiast jazd na tych "ogólnie dostępnych". A i każdy niemal właściciel nie pogardziłby uzbieraniem sobie na czaprak, ogłowie czy wcierkę. Jeśli właściciele pensjonatu nie zajmują się treningiem, ani nie prowadzą rekreacji - to faktycznie znaczącej szkody przez treningi na "pensjonatowych" nie ponoszą. Niektórzy, owszem, chcą "strzeżonej kameralności" - i też trudno się im dziwić. Takich, którym "to rybka" jest coraz mniej, bo i każda złotówka dziś ważna. Przecież są takie pensjonaty, gdzie klientom zależy na prywatności, i jeśli właściciel/zarządzający zaakceptuje wielu bywalców "z przypadku" - może stracić tych klientów (zazwyczaj spokojnie wypłacalnych 🙂😉. Na razie jeszcze w wielu miejscach można i uczyć na swoim, i przyjeżdżać na treningi (tu super, jeśli sam właściciel korzysta), ale wróżę dalszy stopniowy spadek takich możliwości. Bo jestem świadkiem tego stopniowego spadku od x lat.
Tylko nie mówcie, że nie chodzi o pieniądze - jak chodzi o pieniądze 🙂 Ew. o "spokój emocjonalny", który także przelicza się na czas = pieniądz.
[quote author=aien link=topic=67681.msg1132577#msg1132577 date=1316184883]
ja z koniem od ponad 8 lat stoję w jednej stajni 😉 owszem odwiedzałam inne (hubertusy, rajdy i wakacje), ale ciągle niezmiennie w tym samym miejscu.


Znam osobę, które też już mniej więcej tyle lat (bardziej w stronę więcej), w tej samej i jedynej od początku posiadania konia. Myślałam, że on to wybryk natury  😉, a tu widzę, że żaden wybryk. Ciekawe, czy jesteś rekordzistką r-v?  
[/quote]

We wspomnianej stajni lata temu byłam dokładnie 9 lat, 8 miesięcy i 18 dni 😉 Dużo osób (nie tylko z RV) kojarzy mnie tylko i wyłącznie z tą stajnią. Bardzo ciężko było mi się przeprowadzić. W lutym minie 2 lata odkąd stoję gdzie indziej. Jakie były prawdziwe przyczyny? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Tanio było cały czas (co oczywiście trzymało mnie w miejscu), ale zaczęły mnie denerwować różne rzeczy. Być może moje wymagania wzrosły, świadomość potrzeb konia oraz odległość od miejsca zamieszkania (40km, ale bez samochodu musiałabym iść 8km na piechotę, łapać busa który jedzie ok 40min, a potem znów iść 3 km na piechotę). Przestało mi się to kalkulować, wolałam dołożyć parę groszy bo koszt dojazdu wychodził mi tak samo jak droższy pensjonat.

Teraz sytuacja się zmieniła w drugą stronę. Teraz pracuję 75km od miejsca zamieszkania, do konia mam ok 60km, i znów zaczynają denerwować mnie różne rzeczy.
Jak sobie radzicie ze stresem w nowym miejscu . Mam bardzo wrażliwy egzemplarz i zastanawiam się czy podajecie jakieś wspomagacze żeby konisko trochę uspokoić w nowym miejscu.
bjooork   sprawczyni fermentu na KZJ-cie
10 lutego 2015 13:00
Majowa a kiedy się przeprowadzasz? generalnie warto preparaty wyciszające, czy też takie ułatwiające koniowi radzenie sobie ze stresem podać zanim czynnik stresowy nastąpi i kontynuować przez jakiś czas w nowym miejscu.
Dopiero koło wakacji. Już się zaczynam stresować bo kobył bardzo źle znosi zmiany .
dobrze, że już o tym myślisz, nasz mimo że aniołeczek i nowe miejsca w ogóle nie robią na nim wrażenia, to jak zakapował, że w tej 'dziwnej/innej' stajni jednak zostaje to dochodził do siebie ze dwa tygodnie zanim odpuścil, przyczyniło się do tero również wpuszczenie najpierw do jednego konia a potem do stada, teraz już jest znowu aniołeczek, ale następnym razem zastanawiałabym się nad jakimś magnezem albo ziółkami
Mój jest grzeczny ale typ wrażliwca dlatego chciałabym go trochę otumanić. Zastanawiam się na ziołami ... Nie wiem czy to wystarczy . Może weta popytam tymbardziej, że on nie jest przyzwyczajony do transportu więc pewnie bez strzykawki się nie obejdzie  🙁
masz mnóstwo czasu, poćwiczyć wchodzenie do przyczepy zdążysz, a jeżeli nie masz na 'stanie' to chociaż prowizorka - na filmach parelliego sporo jest pomysłów w 'przeciskanie' etc, otumanienie lekami może pomóc na transport, ale na aklimatyzacje - wątpie, tutaj raczej coś na dłuższą metę się przyda
otumanienie lekami może pomóc na transport, ale na aklimatyzacje - wątpie, tutaj raczej coś na dłuższą metę się przyda
to oczywista oczywistość. Zastanawiam się tylko czy ziółka ( jakie ? ) będą wystarczające na aklimatyzację. Dlatego tu piszę licząc na jakieś podpowiedzi. Zestaw koń histeryk i pańcia tysz  😉 nie jest tym, co tygryski lubią najbardziej  🙂
jeżeli nikt ci nie odpisze od ręki to tutaj spójrz ->
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,69.150.html
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,755.0.html
bardzo fajne temaciki, to co się z marszu nasuwa to melisa np, no i ten magnez. Ale niech mądrzejsi się wypowiadają 🙂
Witam 😉
co ten wątek tak ucichł? wszyscy tułacze się ustatkowali i osiedli gdzieś na stałe?  🤣
U mnie kolejna nadzieja osiedlenia się na stałe zmarla śmiercią powolną ale nieuniknioną i szykujemy się do przeprowadzki.
trusia
Ojej, mogę spytać czemu?
ja miesiąc temu zaliczyłam 5 przeprowadzkę  😅
.
Przeprowadzam się, bo trend w stajni się zmienił. Stoję tam prawie dwa lata i przez większość czasu stajnia "ewoluowała" pozytywnie. Pomalutku, pomalutku, ale były zmiany na lepsze. Teren uporządkowany, lonżownik się pojawił, boksy sprzatane codziennie, obiecane oświetlenie ujeżdżalni. Nagle nawet nie zastopowało, ale  nastąpił zwrot o 108 stopni. To co było pozytywne (w moim odczuciu, bo jak się okazuje, odczucie "władz" jest inne) zostało anulowane. O ile z częścią mogę się jakoś pogodzić (z mniejszym czy większym żalem), to pewne rzeczy są dla mnie fundamentalne i to, że konie wciąż nie dostają siana na padok, a dostaną kiedyś tam, ale nawet nie zostały sprecyzowane warunki, które zadecydują, kiedy to siano się pojawi - tego już zaakceptować nie mogę. 

Policzyłam, i będzie to moja 7 stajnia. Szósta z własnej woli, bo jedna się zamknęła, więc wyprowadzka była musem. Może siódemka będzie szczęśliwa? Mój syn urodzony siódmego!     
trusia
nie zazdroszcze 🙁 ale z tym numerem stajni powoli Cię już doganiam :p
Obyś tym razem lepiej trafiła.. Jeszcze takie pytanko: wszystkie stajnie są w pobliżu, czy masz problemy typu, jedna jest 10km od Twojego miejsca zamieszkania a inna 30km ?
W ogóle jestem cieawa czy bierzecie to ogólnie pod uwagę dziewczyny? przy wyborze stajni
Jedną miałam kilometr od domu, jedną 27 km! Oczywiście, że biorę pod uwagę odległość, ale nie jest to wymóg numer jeden. Wymóg numer jeden to warunki dla konia. Potem moja wygoda. Do 30 km jestem w stanie zaakceptować bez zastanawiania się. dalej pewnie bym musiała mocno rozważyć plusy i minusy.

Z moich obserwacji wynika, że właściciele stajni zaczynają doceniać pensjonariusza i traktować go jak klienta, a nie petenta, gdy on odchodzi. Wtedy obiecują złote góry i gruszki na wierzbie. Rekordzistą w tego typu obietnicach był mój jeden eks-właściciel, ktory powiedział, że jak podpiszę umowę na 2 lata, to wybuduje halę!  🤣  Trochę mnie ruszyło, że uważa mnie za idiotkę, która w taką bzdurę uwierzy. Za złego pensjonariusza siebie nie uważam, płacę na czas, po sobie i swoich koniach sprzątam, wymagań wychodzących poza początkowe ustalenia nie mam - ale bez przesady, nie jestem takim skarbem, dla którego buduje się hale!
trusia no cóż, ja szukając stajni trzy lata temu (obecnie stoję w drugiej w karierze mojego konia) patrzyłam przede wszystkim na warunki, no i na odległość. Mieszkam 22km od dużego miasta, Lublina, więc szukałam stajni po "mojej stronie miasta". Wybór akurat z tej strony jest mocno żałosny, więc wybrałam warunki dobre dla konia. Z czasem w stajni wiele się zmieniło na plus - powstała druga ujeżdżalnia, lonżownik, nowe większe boksy, teraz nowa hala jest na wykończeniu, szatnia, siodlarnia... Także z czasem okazało się, że ze stajni "super dla konia" zrobiła się "super dla konia i  dobra dla jeźdźca", bo pojawiło się więcej pensjonariuszy. Nie powiem, miałam chwilę zawahania, ale jestem pewna, że jeśli się nic nie zmieni, to z własnej woli się stąd nie wyniosę. Lubię zagrzewać chyba miejsca :P Ja mam do stajni 12km, odległość pozwala na docieranie rowerem w lecie 😉
Fajnie, że się udało i stajnia się rozwija.  Kierowałam się przy wyborze poprzedniej stajni takimi samymi przesłankami. Koniowi było dobrze, mnie od wiosny do jesieni też, ale zostaje jeszcze pół roku.  Kon miał dobrą opiekę, ale mnie coraz bardziej dołował fakt, że jak popada, to nie mam gdzie jeździć czy nawet lonżować konia. Jesienią pojechałam na kurs RWYM z Elaine i moja frustracja  wzrosła jeszcze bardziej, bo bardzo chciałam pracować z koniem, zobaczyłam, jak fajnie jest widzieć postępy, no ale do tego trzeba jeździć. I tak po 5 latach trafiłam do stajni, gdzie koń ma równie dobrą, jak nie lepszą opiekę, lepsze warunki, większe pastwiska, a ja mam porządny oświetlony plac do jazdy 🙂 Bałam się tej zmiany strasznie, bo koń w poprzedniej stajni wyraźnie odżył po poprzedniej, świetnie się czuł, nie było objawów alergii aż do zeszłego roku. Na razie wygląda na to, że niepotrzebnie.
Inna sprawa, że po mojej stronie Krakowa sytuacja się zmieniła i kilka nowych stajni powstało. Wcześniej naprawdę nie było w czym wybierać.

edit: do poprzedniej stajni miałam 4 km, do obecnej mam 10. Tragedii nie ma 🙂
Z tego co widze macie dość blisko do stajni. Myślałam, że mieszkając w dużym mieście jak Lublin czy Kraków 15km to absolutne minimum z racji tego ze same miasto jest duze a stajnie raczej sa poza miastem lub na obrzezach a tu proszę, można 😀
Dobrze jest (dla pensjonariuszy) jeśli właśnie jest dużo stajni w pobliżu, wtedy wszystkie stajnie się starają, żeby zapewnic jak najlepsze warunki za jak najniższą cenę. Jeśli w pobliżu większego miasta jest np tylko 3 stajnie wtedy często ceny są znacznie zawyżone na panujące warunki bo właściciele myślą, że mają monopol na koniarzy bo nie ma dużej konkurencji..
trusia moze sie nie doceniasz??  🤣
Ja akurat mieszkam za Krakowem. Pracuję za to w centrum miasta i dojazdy za Kraków nie wchodzą w grę
.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się