Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

To o czym piszecie to byla pierwsza obserwacja po przyjezdzie do takiej stajni. Wszystkie te piekne, blyszczace, wystrojone maszyny z katalogow wygladaja tak dopiero po 20 min. szorowania, pucowania i strojenia. Te gwiazdy na codzien nie roznia sie szczegolnie od naszych "zwyklych" trupkow - też głośno pierdzą i potrafia z zaskakujaca celnoscia obsmarkac nowiutki markowy t-shirt z logo. Obrazic sie nie dac zlapac na padoku. Zesrac po raz n-ty w trakcie siodlania rozwalajac cala robote 😉
Gllosia
Sek w tym że konie startujące stoją w Mühlen a nie w Lewitz. Więc jeśli starasz się o pracę do Lewitz to czemu masz liczyć na doświadczone konie?  Lewitz jest w Maklenburgii a Mühlen w dolnej saksonii. I nie prawda jest że zaczyna się to od dzikusòw w z pastwisk. Jeśli nie czujesz się na siłach pracować z zielonymi, możesz luzakowac przy skokowych, albo w sales team.
I też bzdura jest to że luzakujesz jeszcze lepsze konie jak jesteś znany.. albo masz doświadczenie u zawodnikow.
Właśnie z powodu takich postow  ludzie się tutaj boją przyjezdzac. Bo wydaje im się że tu masakra jest.
Ja zaczynałam od dzikusow w z wyboru. Jak nabrałam doświadczenia to poprosilam o zmianę na stajnie skokowa i nie było problemu. A jak zaczynaliśmy pracę to mogliśmy wybrać co chcemy robić i gdzie. Bo tutaj to nie tylko trening koni, ale też weterynaria, hodowla, zrebaki, matki , klinika itp. Więc bzdura jest to że wrzucają Cie do zielonych a jak "przezyjesz" to dadzą Ci dotknąć skokowego konia w treningu. Czasem jest tak ze trafisz do stajni z zajazdka bo we wakacje stajnie skokowe są oblegane. Każdy chce pracować z najlepszymi konmi. Więc czasem nie masz wyboru I trafisz tam... .

Kajko
Dokładnie tak jest. Ja się przestałam tymi konmi podniecac. Czasem nawet nie interesuje mnie jaki dany kon ma rodowod. I wszystkie są brzydkie i przeciętne do póki nie odpicujesz.
Swoją drogą jezdzilam młode Tottilasy i było bez szalu. Ale jak komuś o tym powiem to sika z zazdrości bo to pewnie mega maszyna nie wiadomo co. No co, no kon, taki jak inne. Wcale nie lepszy od mojego prywatnego konia, tyle że ma w rodowodzie Totka.

Właśnie z powodu takich postow  ludzie się tutaj boją przyjezdzac. Bo wydaje im się że tu masakra jest.



No ja bym się nie tyle bala, co wiem, ze takie miejsca to nie dla mnie. Kolezanka byla rok i duzo mi opowiedziala, ty mozesz miec inne doswiadczenia i inna opinie. Ja bym sie nie pchala, ale tak jak napisalam - co kto lubi. Byle by sobie nie wyobrazac za wiele, bo niektorzy jak slysza popularne nazwisko to sikaja w majty. Kazdy szuka czego innego i ma inne oczekiwania, a ktos u takiego Shockemohle pracowac musi, takze droga wolna, jak ktos ma ochote, ja nie zniechecam.
Gllosia
Nie mogę cytować,  więc odniose się do twojego ostatniego zdania.
Uważasz że praca tutaj jest czymś gorszym? Od tego co np robisz Ty?
Ja pracowałam dla znanego jezdzca skokowego w niemczech swojego czasu. Byłam show groomem. I powiem tak... nigdy więcej czegoś takiego. Latanie za jezdzcem z plecakiem pełnym bacikow, ostrog, szmateczek, czyszczenie mu bucikow jak siedział na koniu i latanie i ponoszenie drążków ( walcząc że stadem innych show groom ów o jedną przeszkodę ), było dla mnie strasznie uwlaczajace.I nawet wizyty w pięknych krajach nie rekompensuja tyrki w tej pracy i stresu jak masz odpowiedzialność za 7 top koni, które ze sobą wleczecie.  Więc też mogę napisac... jak ktoś ma ochotę to nie zniechecam, ktoś musi to robic, droga wolna.
Podglądam z zainteresowaniem ten wątek i nie odniosłam wrażenia, żeby gllosia wartościowała, która praca jest lepsza, a która gorsza, albo żeby kogoś zniechęcała. Ot bazując na przekazie swojej koleżanki, stwierdza, że to nie dla niej. I spoko, każdy niech pracuje tam, gdzie mu się podoba - o ile oczywiście ma taką możliwość  🙂
vissenna   Turecki niewolnik
26 listopada 2015 19:34
Jak już pisałam, pracuję w stajni która częściowo jest pensjonatowa. Co oznacza rekreację kolorową jak tęcza na Placu Zbawiciela, do tego po niemiecku.    🙂 Mam tu wszystko, dresażystów i skoczków amatorów, sznurkersów, westowców, kucyki, jeżdżących stylem hiszpańskim...

Dużego kontaktu z pensjonariuszami nie mam, oni mają swoje dwie stajnie, ja mam swoją na spółkę z drugą zawodniczką. Większość kontaktów ogranicza się do "morgen" rano i "tschuss" wieczorem. Właściwie rozmawiam regularnie tylko z jedną dziewczyną z pensjonatowych. Właścicielką przepięknego AQH. Kiedyś foty wstawię. Rano moje konie kręcą się na karuzeli z jej cremello, to sobie ucinamy rozmowy na ławeczce pod halą. Od niej też dowiedziałam się, że  mamy nowego pensjonariusza. Pani w stylu "ryczącej czterdziestki, dobrze zrobionej i w Pikeura odzianej". Jak się okazało jej koniś to całe jej życie. Podjeżdża wypaśnym Mercedeskiem rano do stajni i spędza tam cały dzień. Nie żebym jej broniła - super, że się koniem opiekuje z takim zaangażowaniem, ale...
No to siedzimy sobie rano na trybunach w hali ( za zimno na ławeczkę), konie się kręcą. Wchodzi rzeczona pani z konikiem. Gdybyście się mnie zapytali jak konik wyglądał to rzekłabym, że z pyska podobny do nikogo. Taki typowy, trochę za okrągły, nie za duży, gniady bez odmian. W wersji klacz, rocznik 2009 😉 Pani wsiadła na kobyłę i stępować zaczęła. Koń mało zachwycony, że do pracy poszedł, przy wsiadaniu nogą tupnął, ogonem się pobiczował, głową pomajtał gniewnie wędzidło zagryzając. Zaczynają stępować... Pooooszli! Noga, za nogą koń idzie. W tempie jak na ścięcie albo do rzeźni. Jeździec nieśmiało jakby zbiera wodze, chyba do kłusa się przymierza. Koń bije ogonem po swoich bokach i przyspiesza. Hebel wędzidłem po zębach, amazonka zsiada w ekspresie z siodła i poluźniając popręg wychodzi z hali rzucając w naszym kierunku:
"-Poppy coś dziś nie w humorze, może ja jednak po obiedzie pojeżdżę"  🤔  😵
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
27 listopada 2015 03:18
"-Poppy coś dziś nie w humorze, może ja jednak po obiedzie pojeżdżę"

No tak, w sumie do dyspozycji ma cały dzień a koń nie zając, nie ucieknie 🤣

Fajnie masz w tej stajni, że tak kolorowo i różnorodnie
Gllosia
Nie mogę cytować,  więc odniose się do twojego ostatniego zdania.
Uważasz że praca tutaj jest czymś gorszym? Od tego co np robisz Ty?
Ja pracowałam dla znanego jezdzca skokowego w niemczech swojego czasu. Byłam show groomem. I powiem tak... nigdy więcej czegoś takiego. Latanie za jezdzcem z plecakiem pełnym bacikow, ostrog, szmateczek, czyszczenie mu bucikow jak siedział na koniu i latanie i ponoszenie drążków ( walcząc że stadem innych show groom ów o jedną przeszkodę ), było dla mnie strasznie uwlaczajace.I nawet wizyty w pięknych krajach nie rekompensuja tyrki w tej pracy i stresu jak masz odpowiedzialność za 7 top koni, które ze sobą wleczecie.  Więc też mogę napisac... jak ktoś ma ochotę to nie zniechecam, ktoś musi to robic, droga wolna.


Kompletnie nie rozumiem o co ci chodzi 🤣 Nie uwazam, ze praca u Shockemohlego jest gorsza od tego czym ja sie zajmuje, po prostu nie jest DLA MNIE, cos w tym zlego?! Mam prawo do wyrazenia swojej opinii. Po tym co uslyszalam od kolezanki (ktora nota bene byla zadowlona i pracowala tam rok, jesli zdolalas to doczytac w moim poscie.. ) ja bym tam nie pojechala w zyciu. I tyle. Ale nikomu nie bronie i nikogo nie zniechecam, jak ktos chce sprobowac, prosze bardzo. Dla ciebie nie jest dobre bycie show groomem, dla mnie to zaden problem. Jak juz napisalam, kazdy ma preferencje i oczekiwania inne. Jeden bedzie szczesliwy w stajni hodowlanej, a drugi woli jezdzic na zawody i czyscic buty jezdzcowi.. Choc swoja droga, ja nigdy tego robic nie musialam 😉

Podglądam z zainteresowaniem ten wątek i nie odniosłam wrażenia, żeby gllosia wartościowała, która praca jest lepsza, a która gorsza, albo żeby kogoś zniechęcała. Ot bazując na przekazie swojej koleżanki, stwierdza, że to nie dla niej. I spoko, każdy niech pracuje tam, gdzie mu się podoba - o ile oczywiście ma taką możliwość  🙂


AMEN.

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 listopada 2015 00:41
Na początku września wybraliśmy się na doroczną imprezę pt. New York State Fair czyli Wystawę Zwierząt Stanu Nowy Jork. Impreza odbywa się co roku w miejscowości Syracuse, jakieś 350 km na północ od Nowego Jorku. Mają tam specjalnie przygotowane pod tą imprezę tereny, włącznie ze stajniami, halami, placami do jazd. A wszystko to oplecione niekończącym się labiryntem stoisk z jadłem, napojami, wesołym miasteczkiem itp atrakcjami.

W hali od rana do późnego wieczora odbywały się zawody, zarówno jeździeckie jak i zaprzęgowe.

Jedna z klas - dwie uczestniczki jeżdżą zgodnie z komendami: stęp, kłus, galop. Siedzą tak, by jak najmniej czymkolwiek poruszać, koń ma niejako sam z siebie iść, wodze wiszące, rynsztunek westowy, ale bardzo ozdobny.  Uczestniczka która wygrała miała 86 lat. Konie miały niesamowicie długie ogony



86-letnia zwyciężczyni



Były zawody zaprzęgowe - te też polegały na tym, że kilka zaprzęgów jednocześnie wjeżdżało i wykonywały na komendę stęp, kłus, galop. Konie typowo pociągowe miały poobcinane rzepy ogonowe (zdaje się że w Europie od dawna jest taki proceder zakazany). Pozostałe konie typu fryzy, hackneye itd. miały normalne ogony.

Grubasy bez ogonów




Ogony krótkie na maksa, ale za to grubasy te miały wyhodowane kopyta typu płetwy. Ponoć po to, żeby miały wysoką akcję nóg przednich.



Dzieciaki na rozprężalni przed konkursem wyścigi wokół beczek




Jedną z licznie obleganych atrakcji był wyścig świnek



A to jedno ze stoisk oferujących wszystko smażone w cieście na głębokim tłuszczu, w tym wszelakie batony typu Snickers, Twix etc. Klienci stojący przed stoiskiem swoją posturą udowadniają, jak wiele prawdy jest w powiedzeniu "jesteś tym, co jesz".



W sumie też nie mogło się obyć bez testów organoleptycznych jednej z tych potraw. Tu Snickers w cieście, smażony na głębokim tłuszczu, posypany cukrem-pudrem. 200% cukru w cukrze - ale dało radę zjeść, w środku tego ciasta ze Snickersa zrobiło się roztopione nadzienie.



Kolejna z atrakcji: dojenie kozy. W akcji ja, a dzieciak obok to instruktor dojenia. Choć przy mnie się nie napracował gdyż umiejętność dojenia posiadam z dawien dawna ze wsi.




Inna atrakcja: konkurs przebierańców dla kóz i ich opiekunów



Na wystawie spędziliśmy w sumie dwa pełne dni i się nie nudziliśmy, wieczorem jednego dnia imprezę kończył występ The Jacksons - czyli braci Micheala Jacksona prezentujących repertuar z czasów gdy byli Jackson 5. Trochę zardzewiale brzmieli, ale ruszać nadal się potrafią.
Te świnki z wyścigów to już by Tara albo Viva zabrały, bo to znęcanie się nad zwierzętami jest przecież...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 listopada 2015 14:40
No tak, znęcanie, faktycznie. 🙂

A tu filmik z tego znęcania się pt. wyścig świnek:

vissenna   Turecki niewolnik
28 listopada 2015 21:36
ElaPe świnki to chyba nawet frajdę mają z tego. I jaki zdrowy bekon urośnie  😁

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 listopada 2015 22:13
ElaPe świnki to chyba nawet frajdę mają z tego. I jaki zdrowy bekon urośnie   😁




No baaa, na końcu dostają po ciasteczku Oreo to i mają frajdę.

A ta tu świnka pływająca - pokaz na koniec wyścigów -  też ma frajdę z ciasteczka

Drodzy re-voltowicze z UK - jakie są mniej więcej koszty utrzymania konia w pensjonacie w Wielkiej Brytanii? Tak orientacyjnie chciałabym wiedzieć, wiadomo, że ceny się różnią w zależności od regionu i standardu. Zależałoby mi na miejscu z halą i sensownymi padokami lub pastwiskami.
Gosia, ja płacę 120 miesięcznie (30 tygodniowo) za DIY + 15 za duży balot słomy i 25 za duży balot siana (co mi się tak szczerze mówiąc naprawdę przyfarciło, bo cena jest naprawdę niska, siano widziałam i po 40 funtów w ogłoszeniach) + 5 za godzinę jazdy na ujeżdżalni ze światłami (w ciągu dnia nie płacimy, chodzi o pokrycie kosztów prądu) Hali nie ma, ale za to bardzo dobrej jakości ujeżdżalnia ze światłami, świetne padoki i fenomenalne tereny (co w UK jest niesłychaną rzadkością)

Miałam konia wstawić do stajni z halą, ale tam sobie wołali 40 tygodniowo za sam boks, jakbym jeszcze doliczyła siano, słomę i inne, to opłaty by mnie przerosły. No i padoki były takie se, w ogóle żadnej trawy nikt tam nie wyhodował.

Takie ceny są w Gloucestershire
Gosia, mi trochę się przyfarciło i mogłam sobie pozwolić na livery z halą, pastwiskami, karuzelą, dużymi placami, krosem, kołem do galopu, jest tu dużo miejsca do hackowania plus możliwość jazdy po lesie i rożne pierdoły tak naprawdę mniej lub bardziej potrzebne. Płacimy miesięcznie  niestety dość drogo, bo £700 za konia i £5 tygodniowo za parking dla koniowozu. Stajnia mieści się w East Sussex, w sercu Ashdown Forest.
Przenieśliśmy się tu wraz z trenerem , który wynajął tu yard i prowadzi go. Mieszkamy w Kent i stajnię mam około 40 km od domu 👿.
Nie narzekam specjalnie (ale mogłoby być bliżej 😉), bo mam tu oprócz całkiem przyzwoitego yardu i świetnych warunków do treningu, również fajną i międzynardową ekipę (angielsko - hindusko - australijsko - południowo afrykańsko - polską), prawdziwych przyjaciół na których mogę liczyć.
Generalnie w South East jest ciężko z porządnymi pensjonatami i niestety jest dość drogo. Zaliczyliśmy tu w międzyczasie dwa inne pensjonaty gdzie było drogo w stosunku do otrzymywanej usługi, nie dostawało się za to za co się płaciło (długa historia, którą kiedyś tu opisałam będąc bardzo rozgoryczona) i atmosfera była mocno średnia. Blisko dwa lata temu trafiłam do pensjonatu trenera oraz jego żony i tu wróciła mi wiara w ludzi i generalnie w Brytyjczyków🙂.
Wojenka   on the desert you can't remember your name
29 listopada 2015 22:19
czeggra1, w którym miejscu Ashdown Forest? Ja mieszkałam w Nutley i jeździłam sporo po okolicach.
Wojenka, ośrodek, stajnia jest w Nutley właśnie 🙂 trzymamy teraz konie w Chelwood. Świat jest mały 😀

Edit. dopisek
Wojenka   on the desert you can't remember your name
29 listopada 2015 23:07
Śmiesznie! Ja mieszałam na Chelwood Gate Road, zaraz za hinduską restauracją  😀
To jak widujesz czasem (głównie) siwe araby nie podobne do arabów 😉, to właśnie te "moje"  🙂
Hehe - będę pamiętać 🙂.
Nutley to urocza pipidówa 🙂. Ładnie tu jest. Bardzo podoba mi się okolica.
Zwróciłam ostatnio uwagę, że tam ktoś co rano, bez względu na pogodę, prowadzi po ulicy (i to chyba kawał drogi) konie na pastwisko. A te grzecznie maszerują w ręku, samochody je mijają i jest pełen luz.  Z moimi patałachami takie wycieczki raczej by nie wyszły podczas deszczowych i wietrznych dni.
vissenna   Turecki niewolnik
18 grudnia 2015 18:57
A u mnie w stajni jak zawsze wesoło i niemal codziennie coś się dzieje.

Dzisiaj mieliśmy "laufen Schatzi" (biegające Kochanie) jego kudłata mać...  🏇

Schatzi to całkiem spory ogier PRE. Jak na prawdę ma na imię - nie wiem, jego pańcia (kolejna rycząca czterdziestka) woła na niego Schatzi. Skarogniady przystojniak dziś był lonżowany a po lonży Pani Schatzi zabrała go na trawkę pomiędzy stajniami. Na kantarku z łańcuszkiem pod pyskiem "bo przecież Kochanie takie spokojne, PRE są taaaaakie zrównoważone". Koniec końców koń się spiął jak go kobyła zawołała i wyrwał swojej pańci ( która to może 155cm ma w kapeluszu).
700kg wolnego elektronu z dwoma jądrami  😉 oczywiście rozpoczęło poszukiwania odpowiedniej partnerki dla siebie. Skarogniade ogierzydło wpadło do stajni i kwicząc, śpiewając i rapując załączyło ogiromanse...
Na szczęście ludziom udało się najpierw zamknąć go w stajni, a później za pomocą mioteł naprowadzić do wolnego boksu. Szybko usunięto też sąsiadów, by Schatzi odcedził neurony z testosteronu i trochę się uspokoił zanim zabrano go do boksu. Nikomu nic się nie stało, tylko laufen salami ma zdartą skórę lekko na stawie skokowym...

Morał ogólnie znany: ogier bez licencji - to mu jaja odcinamy!  🤦
Visenna chyba masz dar opowiadania, ryczę ze śmiechu 😉 Może dlatego że też mieliśmy taki zestaw: rycząca czterdziestka + laufen schatzi. Nabuzowane ogierzydło PRE który wszystko musi robić jak najbardziej widowiskowo. Piekłem było przeprowadzenie bydlaka na padok.
A najlepiej jak nawiedzona paniusia patrzyła na ręce przy pracy i nie raz tak mi się trafiło. Biorę tego czubka modląc się żeby nie odwalił czegoś głupiego. Oczywiście on nie może po prostu wyjść przez bramkę tylko musiał nafurkać na metalową rurkę na ziemi i przeskoczyć z solidnym zapasem a następnie wylądować w kałuży ochlapując mnie mieszanką wody i kwarcu. Jednym okiem patrzę na paniusię czy mi się zaraz nie oberwie, a ona rozpływała się z zachwytu nad swoim żywiołowym konikiem... Ah so schön!
mila   głęboka rekreacja
19 grudnia 2015 08:57
Visenna - genialnie piszesz!

Przeniosłam się w końcu w okolice Baden-Baden. W okolicy o wiele więcej stajni. Poza tym ludzie mają pobudowane wiatki, ogrodzone pastuchem kawałki łąk i puszczają tam konie. Sama dostałam propozycję wykorzystania tak łąki koło domu 🤔

Nie oszalałam i znalazłam niedużą stajenkę - 12 boksów. Każdy z mikropadokiem. Mala hala i genialne tereny. Mam rowerem 20 minut przez pola.

Cena to 250 euro/mc. W cenie siano ok 12 kg. Treściwa w formie granulatu. Sprzatanie 5 dni w tygodniu (weekend wyrzuca się kupy samemu). Korzystanie z hali w cenie. Pastwiska trawiaste i wybieg zimowy - czyli klepisko.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 grudnia 2015 23:24
Visenna: u mnie w stajni taka pańcia ani jej ogier nie mieliby racji bytu 🙂 Co jak co, ale kierowniczka trzyma wszystkich ostro za mordę, wszędzie wiszą zakazy i nakazy i jakby nawiedzona rycząca 40stka nabuzowanego ogieraska wyprowadziła go tak se na trawkę, po to by mu się dać wyrwać, to by taki opier... dostała że butami chyba by się nakryła. Z tym że u nas w ogóle ogierasków nie ma i chyba raczej by nie przyjęli

Załączam poniżej słit focię trenerki, tej od 5-cio minutowych "treningów" koni, tu na chuderlawej folblutce której zapewne wyrabia mięśnie szyi takim oto przyjemnym zestawikiem 😲 . Focia ta została wstawiona na fb przez dumną właścicielkę konia - że jak to jej koń wspaniale wygląda. No ludzie 🙄
To jest czarna podpieta do napiersnika w miejsce gdzie zazwyczaj jest wytok? I jeszcze przewleczona przez najnizsze koleczko od wielokrazka... Ta jest beznadziejne na tylu poziomach  🤔
Na pewno umozliwia bardzo precyzyjna dzialanie...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 grudnia 2015 15:06
No, czarna + wielokrążek. Co śmieszniejsze siostry z mojej stajni mówiły, że ta kobyła jest bardzo miękka w pysku, bo na niej jeździły.
No i jak tu nie zacytować... "Więcej sprzętu niż talentu".  🤔
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 grudnia 2015 15:11
No i jak tu nie zacytować... "Więcej sprzętu niż talentu".  🤔


albo: "Im więcej sprzętu, tym mniej talentu" 🙂
vissenna   Turecki niewolnik
20 grudnia 2015 16:02
Co by sie zgadzalo bo wczoraj i dzis Pani Schatzi ujezdzala Schatzi na munsztuku 🙂 Az sobie poszlam z hali jak zaczela zuzlowac chody boczne. To nie na moje oczy i nerwy takie porno jezdzieckie.

A patent na folblutke rzeczywiscie godny zdjecia... 🤔
Az pokazalam mojemu trenerowi. Mielismy dzis male party pozegnalne bo treser wyjezdza na miesiac do Brazyli czy innej Argentyny przygoyowac kogostam do Rio... No i treser lekko podpity popatrzyl na zdjecie i mowi: "by mi sie takie cos na meza przydalo, bo on drugi dzien z podniecenia lotem miedzykontynentalnym usiedziec nie moze" 🙂

No i dzieki za mile komentarze odnosnie mojej pisaniny... Troche wstyd byloby zle pisac jak sie jest dziennikarzem z wyksztalcenia 🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
20 grudnia 2015 20:05
No ci normalni w mojej stajni już nie mogą się doczekać aż ta 5-minutowa trenerka "im więcej sprzętu itd" założy tej bidnej kościotrupowatej folblutce munsztuk i do tego zamotuje czarną wodzę. O munsztuku już nam mówiła, że prędzej czy później go jej założy żeby "mięśnie szyi sobie wyrabiała, bo obecnie nie ma siły iść w ustawieniu" 😲 🤔wirek: 🤔

A baba ma po 50ce i niesamowicie bogate CV jeździeckie, włącznie z prowadzeniem wykładów w różnych szkołach z zakresu "Horse Science and Managment" cokolwiek by to miało znaczyć. Oprócz tego WKKW ona jeździ (nadal). No i umie tak się zakręcić wokół klienta i tak go zaczarować swoją gadką, że ten klient nie widzi tych 5-minutowych treningów choćby stał i to widział na własne oczy.  No mistrzyni marketingu. Już podkupiła z naszej stajni  4 konie które się do niej przeniosły bo ona miała własną stajnię - teraz dzierżawi budynek stajenny w pobliskiej stajni i tam się z nimi przeniosła.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się