Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

Ela ma rację. Tak czy inaczej rejestrujesz się w obcym związku, tyle, że PZJ musi się na to zgodzić.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 czerwca 2016 20:19
Ela ma rację. Tak czy inaczej rejestrujesz się w obcym związku, tyle, że PZJ musi się na to zgodzić.


Ode mnie nikt nie chciał żadnych zgód PZJ.
Tak tak o to mi chodzi, wiadomo ze na miedzynarodowych tylko kraje 🙂 Ale 'miło' by było startowac na mini zawodach (nie miedzynarodowych) w swoich barwach ale moje przywiązanie do klubu nie jest warte płacenia 4 razy więcej 😉.

Dopytuje bo mój koń przyjezda za 2 tyg i prawdopodobnie kiedyś tam gdzieś wystartuje 😉 Może.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 czerwca 2016 20:41
W USA nie ma takiego problemu, bo nie ma obowiązku bycia członkiem jakiegoś klubu jeździeckiego: w wynikach figuruje sie jako ty i koń.
vissenna   Turecki niewolnik
06 czerwca 2016 20:54
400zl?!  🤔

Myslicie ze uda mi sie wystartowac jako turczynka o nietypowej urodzie? 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
06 czerwca 2016 21:28
400zl?!  🤔

Myslicie ze uda mi sie wystartowac jako turczynka o nietypowej urodzie? 😉


Przecież chyba nie musisz być obywatelką Turcji by tam się zarejestrować i startować w regionalkach?
No ale w końcu potrzebna jest ZGODA PZJ na to? Bo tego dotyczyło to 400zł...
I chyba z Visenną rozumiemy ten temat tak samo.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
07 czerwca 2016 13:26
Mi żadna zgoda PZJ nie była potrzebna by się w USA zarejestrować.
Pewnie wszędzie można się zarejestrować. Kłopot może być tam, gdzie są potrzebne uprawnienia do startów na danych wysokościach. Wtedy ktoś (czyli PZJ) musi te uprawnienia potwierdzić. A opłata - jak wyżej.
Kłopot może być tam, gdzie są potrzebne uprawnienia do startów na danych wysokościach. Wtedy ktoś (czyli PZJ) musi te uprawnienia potwierdzić.

Z tym potwierdzaniem jest przezabawnie, można rzec.
Ja co prawda nie wysokości, bo ujeżdżenie, ale PZJ mnie poprosił o sporządzenie wykazu osiągnięć (tak, tak, ja sama musiałam im podać swoje wyniki) i to dopiero podstemplowali.
Szczęście więc że ja nie mam żadnych licencji  😂
Nie wiem czy trafiłam z wątkiem..

Pilnie potrzebuję kontaktu z osobą, która siedzi w Holandii i oczywiście ma kontakt z końmi/wie jak wygląda sytuacja z jazdą/pracą na bieżąco.
Jestem tu od tygodnia i chciałabym zadać kilka pytań na PW.
Pierwszy raz w życiu uczestniczyłam w wyścigach kłusem.zawody odbyły się w Niemczech w miejscowości Rastede. Kilka fotek ,atmosfera super, każdy latał tylko obstawiać lub po szmapana  😁
Żałuję, że nie obstawiłam bo 5 pierwszych koni z pierwszych 5 gonitw, które były moim typem wygrały  😉


anil22 Jakieś 3 lata temu byłam w Rastede na zawodach, bardzo urzekło mnie to miejsce. Piękna lokalizacja, wszystkie dyscypliny jeździeckie w klasach dużych koni i kucach. Dodatkowo listy startowe drukowane na kartkach dla publiczności. Pierwszy raz miałam okazję na żywo obejrzeć zawody w woltyżerce. Pamiętam, że ludzi było naprawdę sporo i żywo reagowała na to co dzieje się na placu. Chętnie udałabym się tam jeszcze raz 😀
Muszę pozmniejszać zdjęcia. Super atmosfera, bodajże w lipcu będą zawody w skokach i ujeżdżeniu. Wyjątkowo piękne położenie w wielkim starym parku. Ale wejście na każde zawody kosztuje. Dostaje sie książkę prospekt, dokladnie tak jak mówisz, bardzo to fajne.


A do mnie dziś w końcu dojechało zwierze.  😍
Także już nie mogę się spakować w 10 min i nigdy nie wrócić  😁 .
vissenna   Turecki niewolnik
23 czerwca 2016 22:31
U mnie komunikaty o zagrożeniu pogodowym na całą prowincję Aydin...

Od tygodnia mamy falę upałów i o jeździe nie ma mowy. O 8 rano jest gorąco jak w piekle a w ciągu dnia dziś termometr mi pokazał... 44 stopnie  😵 😵 😵
Zorilla, gdzie w końcu jesteś? Dobrze pamiętam, że mówiłaś coś o Szwecji? Jakie okolice? 🙂
Tak 🙂 Jestem na samym poludniu, w Blentarp miedzy Ystad a Malmo? Tak po łuku między :P.
Tutaj tez upaly, termometr dobija do 30.
Zorilla, ah, myślałam że może gdzieś bliżej stolicy 😀
Mija mi już około 6 dzień w Holandii, także chyba już mogę co nieco powiedzieć. Od razu zaznaczam, że w stosunkowo mało stajniach bywałam, więc niektóre dla mnie dziwne rzeczy mogą wcale nie być takie dziwne. 😉

Jestem na styku trzech granic, w jakimś chyba końskim zagłębiu, bo stajni tu multum. W Holandii byłam 4 lata temu, w innym rejonie i tam nie było tak nawalone stajniami. 😀
Oólnie przepiękne miejsce, wszystko na najwyższym poziomie. Mamy łącznie 11 koni, 8 szefostwa i 3 w treningu. Wszystkie codziennie rano chodzą na karuzelę na pół godziny. Potem dwóch jeźdzców plus czasami szef je jeżdżą. Po każdej jeździe są albo kąpane albo wycierane mokrą szmatką, bo nie wystarczy, żeby były czyste, one muszą błyszczeć. 😀 Kopyta codziennie są olejowane, a czyszczone kopystką przed każdym wyjściem z boksu, nawet jeśli miałby wyjść tylko na 2 minuty. Grzywa czesana za każdym razem, najlepiej zmoczoną szczotką, żeby trzymała się po jednej stronie trochę dłużej. Na bieżąco wszystkie konie są golone. Sprzęt codziennie czyszczony, metalowe części polerowane jak najczęściej się da. Niestety nie są padokowane w pełnym tego słowa znaczeniu. Są tu 4 wydzielone takie mniejsze kwatery, na jedną codziennie chodzi kucyk. Jedna kobyła też codziennie wychodzi, cała opakowana w derkę i maskę na muchy oraz ochraniacze na przednie nogi i kaloszki. Reszta ewentualnie wychodzi na jakieś pół godziny tylko w niedziele, ALE jak się zobaczy, że zaczyna biegać, brykać lub cokolwiek, od razu trzeba ściągać. Niektóre mają całkowitego bana na padok, bo za bardzo 'odwalają' i z nimi chodzi się na uwiązie na trawę. Kiedy zapytałam dlaczego nie mogą biegać uzyskałam odpowiedź, że może im się coś stać w nogi i że poniszczą trawę. Oczy miałam chyba jak spodki, ale do mnie nie przemawia takie wytłumaczenie. Koń jest koniem i powinien być na padoku więksość czasu, a nie w boksie.
Przez pierwsze 3 dni cięzko mi było się przestawić na to, że tu się na niczym nie oszczędza. Ani na trocinach, ani na sianie, wodzie etc. Wszystko musi być na maksa. Szefowie bardzo sympatyczni i na luzie. Pracują tu też dwie Szwedki, jedna jest już tu dłużej i jeździ konie, druga zaczęła dzień przede mną. Z tego, co wiem, pracowała tu jeszcze wcześniej inna Szwedka, a nawet Japonka. 😀
Ogólnie pomijając temat padokowania, to strasznie mi się podoba i cieszę się, że tu trafiłam. Naprawdę super okazja. 💃
Flygirl, super 🙂 Wrzuc jakies zdjecia 🙂

Co do padokowania, to u mnie kazdy kon wychodzi na okolo 4-5h, zwykle kazdy codziennie. Padoki sa w 90% piaszczyste. Konie tez nie moga biegac i skakac, odciaga sie ich uwage siankiem a jak nie dziala to do boksu. Na padokach laza, albo leza plackiem albo bawia sie patykami ktore tam maja do obgryzania.
Ale jest jeden padok z 3/4 i 1/4 piachu (jeszcze nie rozdeptany po prostu do konca) i moj kon tam chodzi  😁
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 czerwca 2016 14:42
flygirl: super że ci się podoba. A co te konie robią?

Zorilla: no to jak koń już do ciebie dojechał, to chyba się powoli możesz czuć jak w domu.

Ja w niedzielę miałam zawody w stajni 15 km od mojej. Tak w ogóle to tam na początku planowałam wstawić konia 2 lata temu, jak się tu sprowadzałyśmy, ale nie było wtedy w ogóle miejsc. Jest to stajnia duża, mają sporą halę, placów do jazdy 3, w tym czworobok z literkami i płotkami stojącymi przez cały czas. Koni tam ponad 100 stacjonuje, są one rozlokowane zarówno w normalnych stajniach, jak i w boksach angielskich, w tym niektóre z tych angielskich boksów są połączone od razu z padoczkiem. Konie wychodzą na padoki, ale tylko na 3 godziny każdy, bo nie mają tyle padoków dla wszystkich koni, więc wychodzą rotacyjnie. Oczywiście, jak to w USA, nie mają automatycznych poideł tylko tradycyjnie woda w wiadrach.

W stajni tej stacjonuje nasza rodaczka Weronika z koniem również przywiezionym z Polski, podobnie jak Negocjacja rasy wielkopolskiej. Ona jechała w klasie CC i też jechała w klasie P na koniu swojej uczennicy.

Ja jechałam w klasie C, dwa konkursy. Kobyła sprawiła się nad wyraz dobrze i nie było, tak jak w zeszłym roku, akcji na czworoboku konkursowym typu  "o nie tam to ja nie podejdę bo się boję" (a wtedy bała się sędziów siedzących w przyczepie zamiast w budce sędziowskiej). Tak że wykręciłyśmy 63,485% i 62,179% i dwa pierwsze miejsca.

Po zawodach które się zakończyły już ok. 12, bo było niewiele przejazdów, miałam sporo czasu w oczekiwaniu na transport. Spotkałam się z była pensjonariuszką naszej stajni, Barbarą, która na jesieni się tu sprowadziła. Opowiadała mi śmieszne historyjki jak to ludzie w tej stajni są walnięci i jak bardzo się boją własnych koni. Jedna babeczka, starsza niezamężna i bezdzietna pani adwokat, ma swojego konia od x lat i przed każdą jazdą robi mu zastrzyk z jakiegoś uspokajacza. Inna z kolei chcąc zapobiec płoszeniu się konia na jeździe w trakcie siodłania chciała mu włożyć do uszu zatyczki. Koń w tym momencie się tak spłoszył, że odbił w jej kierunku łamiąc jej przy tym jakieś żebro. Jeszcze jakaś trzecia wybrała się z Barbarą w teren. Kiedy Barbara zaczęła kłusować, ta rozdarła się wniebogłosy by Barbara natychmiast zwolniła do stępa bo jej koń ją za chwilę poniesie. Od tej pory Barbara stara się zawsze wymigiwać od wspólnych wyjazdów teren.

Generalnie dzień był udany, natomiast po przyjeździe do domu, ogarnięciu się itd chciałam sobie obejrzeć moje nagrane przejazdy. Sięgam do plecaka, a tam du... blada. Kamery nima. Musiał mi ktoś w tej stajni z plecaka zajumać.  Po raz pierwszy w życiu zostałam okradziona na zawodach.

ElaPe skaczą, szefostwo jeździ po całej Europie na zawody, dwa lata temu na Baltice byli, ale mówią, że już nie pojadą, bo coś im tam z dojazdem nie pasowało. 😁
Kurczę, ty to masz przeżycia w tym USA, nie zazdroszczę sytuacji z kamerą. 🤔
Zorilla jak będę mieć następnym razem wolny dzień, to się przejdę i pocykam foty, na razie mam tylko takie, mojej relaksowej miejscówki 😜
[img]https://scontent-amt2-1.xx.fbcdn.net/v/t34.0-12/13536105_1227213783958345_150347885_n.jpg?oh=bfd99835a89b690cf0734d12809f67b5&oe=5774A7A1[/img]

Jeszcze mam taką jedną obserwację. Porównując do koni, z którymi spotykałam się wcześniej, a znowu zaznaczam, że bywałam raczej w tych typowo rekreacyjno-pensjonatowych stajniach, to te tutaj są mega wychowane. I to każdy, co do jednego. To samo tyczy się psów, czy kotów. Jako przyszły behawiorysta, bardzo to doceniam. 🙂

ElaPe
Zastrzyki przed jazda z uspokajacza?  Taki rzeczy to znecanie sie normalne  🤔wirek:

Flygirl
Jak Cie czytam to mam wrazenie ze pracujesz u mojej bylej szefowej (czego Ci nie zycze), masz ochote powiedziec u kogo jestes?  Moze byc na PW
Flygirl, a w jakim wymiarze pracujesz? Chodzi mi o ilość godzin i dni w tygodniu.

KaNie, opowiedz coś o złej szefowej!
W zasadzie jeszcze nie mam sztywno ustalonych dni, ale też zaczęłam niestandardowo, bo w czwartek. A Szwedka w środę. Więc dzisiaj było moje pierwsze wolne. Ale na pewno jest tak, że na 7 dni, jeden jest wolny. A który, to już zależy od w sumie wszystkiego, kiedy ktoś potrzebuje, czy szef jest na miejscu, czy nie i takie tam.

Ja i dwie dziewczyny na zmianę chodzimy karmić wszystkie zwierzaki rano o 7. Standardowa praca zaczyna się od 8, o około 13 jest godzina przerwy na lunch i potem do około 17. Około 21 też na zmiany chodzimy robić tzw. night check, dać siana i pozamykać wszystkie drzwi na noc. W sumie tu też sztywnych ram nie ma, w mój pierwszy dzień było tak mało roboty, że od 12 do 16 miałyśmy przerwę, a w sobotę, jak byli klienci, to skończyłyśmy koło 18.
Zorilla
Pisalam juz tutaj kiedys o tym.
Zanim trafilam tu gdzie jestem, bylam w DE sama. Pracowalam jako show groom jednej znanej zawodniczki.
Kobita konie miala serio wypasione. W tym jednego dosyc slawnego, ktory ja chyba do takiego poziomu na jakim byla doprowadzil. Praca wygladala podobnie jak u flygirl jesli chodzi o stajnie, a dodatkowo luzakowanie na zawodach. W obiecankach miala to byc bardzo przyjemna i dla mnie wtedy rozwojowa praca. W praktyce zdazalo mi sie wstawac do stajni o 4 nad ranem i pracowac kolejne 16 godzin, bez przerwy na obiad. Nie bylo umowy, nie bylo ubezpieczenia, ani tez nie istnialo cos takiego jak dni wolne. Pracowalo sie 7 dni w tygodniu minimum od 7 do 18.
W stajni ofc wywalalo sie gnoj, a potem przygotowywalo konie dla szefowej i jej utrzymanka. Biala sciereczka to nawet odbyt koniowi trzeba bylo wypucowac przed i po jezdzie. A jako ze byl chyba pazdziernik to konie staly w derkach. W boksie trzebabylo zmienic z derki stajennej , na derke do przejscia na stanowisko do czyszczenia, tam zmienialo sie na derke do czyszczenia. Jak sie osiodlalo to polarowka, potem zas jakas osuszajaca, potem na przejscie i potem boksowa. Byly jeszcze derki do walkera i derki na padok. Snily mi sie one potem przez kolejne miesiace. Na wszystko bylo 5 minut i musialobyc perfekcyjnie. Najgorsze natomiast bylo zamiatanie. Az sie dziwie ze podlogi nie musialam tam lizac. Bo zamiatac trzea bylo tak, co by zdzbla i pylku nigdzie nie bylo.

Ostatnio widzialam te babe na zawodach tutaj i wspolczulam luzakowi, bo w konkursie 150 miala eliminacje  , a to oznaczalo przesrane dla luzaka przez nastepny tydzien.

Przeszukam i poczytam. Flygirl napisala ze jest w Holandii 🙂
Ale przyznam że jak przyjechałam w kweitniu to nawiększą męczarnią było zmienianie derek z około 200g (!) na inne i ściąganie ich, zakładanie...
Zorilla
Moja byla szefowa jest z jednego kraju, w DE startuje, a barwy reprezentuje jeszcze inne 😉 przenosila caly swoj majdan wielokrotnie, bo jest wybuchowa i bywa problematyczna, wiec nie zdziwilabym sie jakby byla i w Holandii. Ale juz wiem ze to nie ona bo z flygirl rozmawialam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się