Co mnie wkurza w jeździectwie?

.
A mnie wkurza, że dla kasy pozwala się nieogarniętym jeździecko dzieciom galopować w terenie! Szkoda koni i szkoda tych dzieci, które nabierają przekonania,że już potrafią wszystko, bo przecież galopowały!
.
o tak wyciągnie wnioski że koń niedobry!
albo instruktor do kitu!
przecież gdzieś tam galopowały....
Jeszcze musi się nauczyć wyciągać prawidłowe wnioski, bo jeżeli za swój brak umiejętności obwinia konia, to to nie jest dobry wniosek.
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 lipca 2016 13:00
Gorzej jak zamiast wyciagnac wnioski skonczy z peknietym kregoslupem czy innym powaznym urazem.
.
Trafią na jakiegoś trudniejszego konia, to może przemyślą 😉.


Gorzej jak zamiast wyciagnac wnioski skonczy z peknietym kregoslupem czy innym powaznym urazem.


A wlaśnie miałam odpisać to co smartini  :kwiatek: , gorzej jak się połamią i ciekawe jakie wtedy będą miały refleksje  👀
Że koń durny i w ogóle %##&^*%$#
Znam takich niestety.
smartini   fb & insta: dokłaczone
22 lipca 2016 13:42
Refleksja mnie malo interesuje szczerze mowiac.
Problemy jakie bedzie mial instruktor juz bardziej...
Refleksja mnie malo interesuje szczerze mowiac.
Problemy jakie bedzie mial instruktor juz bardziej...

A to już zupełnie inna para kaloszy  👀
.
Taaa. Raz widziałam takiego "prawdziwego mężczyznę" w akcji na "najcudowniejszym koniu". Młoda, pięcioletnia klacz, ogólnie odważna, ale przestraszyła się rowka w ziemi, na który jeszcze padał na ukos cień stojącej obok latarni. Logiczne, że kontrasty cienia i światła zapewne uniemożliwiły jej ocenienie, co właściwie ma przed sobą.
Dostała taki wp**** batem z całej siły, że o matko.
W końcu pokonała rowek, susem takim, jakby miał metr szerokości. "Prawdziwy mężczyzna" omal przy tym nie zleciał, więc poprawił jej za to jeszcze ze dwa razy z bata i dumny jak paw pojechał dalej.
O, i to mnie wkurza w jeździectwie.
Muchozol, ty trochę o czym innym piszesz, jakby równolegle. Nie ma takiej opcji, żeby w ogóle porównywać ludzi o różnych priorytetach, o zmianę priorytetów też ciężko, a ustalić, jaki kto ma priorytet, faktyczny a nie paszczą - o to najtrudniej.

I to mnie wkurza. Że faktyczne intencje są często gęsto skrzętnie ukryte. Także przed samym posiadaczem intencji. Jak wtedy prowadzić dialog? Gdy np. ktoś twierdzi, że "chcę się wszystkiego przy koniach nauczyć", a nogi same mu się szybciutko zawijają, gdy tylko jest okazja przy koniu coś zrobić? Przykład pierwszy z brzegu.

Muchozol, no tak już jest, że dla większości jeździec to jeździec "z jajami", a panowanie nad koniem oznacza to co oznacza dosłownie - albo potrafisz konia/każdego konia opanować, albo nie. W tym świetle jakość tego Panowania jest bez znaczenia.
Ty masz zupełnie inny priorytet - chcesz się bezpiecznie cieszyć jazdą. Być gierojem, "co se zawsze da radę" to po prostu nie twoja bajka. I o ile masz rację oczekując zrozumienia dla twojej postawy, to mogłabyś też próbować zrozumieć postawy innych. Nie mówię "nie oceniać", bo uważam, że nie jesteśmy w stanie nie oceniać, nie wartościować, żeby nie wiem jak chcieć. Ale zrozumieć. Pojąć, że istnieją, i że są/bywają Inne. O to jest ciężko. Bo nawet przy maksymalnej dobrej woli nieświadomie przykładamy do wszystkiego własne kryteria. A czy istnieją kryteria obiektywne? Zupełnie obiektywne, powszechne, na które wszyscy się zgodzą? Szczerze w to wątpię.

.
Przypomniała mi się właśnie najdziwniejsza historia z rodzicami przeceniającymi umiejętności dziecka w roli głównej.Przyjechało dziecko na jazdę. Rodzice- oboje instruktorzy jeździectwa ❗.  No i gadka, że galopowało tyle i tyle, a jeździ już samodzielnie na placu. Jednak w stajni nikt na słowo nie uwierzył i umiejętności sprawdzono na lonżowniku. I co? Dziecko ledwo kłusem jechało, nie wspominając w ogóle o tym, że wcale nie umiało usiąść w siodło w kłusie, a anglezując trzymało się za siodło. Myślałam że tylko niejeżdżący rodzice przeceniają umiejętności swoich dzieci. Jednak okazuje się że nie. Nawet rodzicie, którzy jakoś tam mają o koniach pojęcie nie potrafią być obiektywni  😵
Lubię swoją pracę i na szczęście większość moich uczniów to fajni, sympatyczni ludzie, chcący się uczyć. Ale parę takich "kwiatków" mam.
Ludzie zawyżający swoje umiejętności to normalka, dlatego mamy zasadę, że czyjaś pierwsza jazda w naszym ośrodku to zawsze lonża, chyba że ktoś posiada odznaki. Jak widzę, że ktoś w miarę dobrze siedzi, nie ciągnie za ryj, może potem zapisywać się na samodzielne jazdy, ale też miałam sytuacje, gdy osoby "galopujące i skaczące gdzieśtam" musiałam przetrzymać dłuższy czas na lonży, co było powodem ogromnego niezadowolenia. Ludzie chcieliby wszystko od razu umieć i móc.





Ja szczerze mówiąc w ogole nie rozumiem co złego jest w lonży i że to jakaś ujma na honorze jest , u nas dzieciaki tez się licytują kto krócej jeździł na sznurku  😲 A ja swoją drogą nie mam problemu by teraz sobie wsiąść na lonże i poćwiczyć dosiad bo tego nigdy dosyć 🙂

Ale macie rację dzieci które chcą więcej i przeceniają swoje umięjetności podtrzymywane w tym przekonaniu przez rozdziców są bardzo niebezpieczne. W poprzedniej stajni ładne kilka lat temu, jakieś 6, moje początki z jeździectwem, i miałam lekcję z chłopakiem - około 13 lat góra, koniecznie chciał skakać, instruktorka nie dała, wiecie co zrobił? Miał galopować po kole , w pewnym momencie miał zrobić wolte , i co? Skręcił specjalnie na przeszkodę jakąś metrówkę  🤬 Spaść nie spadł, ale instruktorka od razu mu zakończyła lekcję  👿
Aroniasty, niestety rodzice w większości są przekonani, że jak ktoś płaci za lekcje w stajni  to może wymagać czego mu się żywnie podoba. Jak w supermarkecie. Nie rozumieją specyficznej relacji klient- instruktor. Pewnie sami jeszcze dzieciaka zachęcali- skoro ci skakać nie chcą pozwolić, to skacz i tak, przecież to my płacimy instruktorowu🙄. Nigdy nie zapomnę jak mój własny ojciec  😡 jak dostawałam na jazdę konia którego nie lubiłam mi powiedział że mam zażądać innego konia, przecież ja jestem klientem, jak nie będą chcieli dać, to mogę jeździć gdzie indziej 🤔wirek: ( zanim ktoś się przyczepi: nigdy tak nie zrobiłam)... To jest po prostu żenujące...
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
22 lipca 2016 17:12
Jak Was czytam nie mogę oprzeć się refleksji jakie ja mam jeździecko przyjemne życie :P
Nikt się nie wtrynia do pracy bez pytania, jest z kim pozamawiać a równie dobrze można powiedzieć "sory, idę z koniem popracować" i nikt się nie obraża. Uczniowie/ klienci się trafiają fajni bez fochów, nawet urlopowicze. Paru stałych, których mam od lat wręcz się domaga lonży dosiadowych  💃

Wkurza mnie moje konisko z lichą grzywką, które namiętnie gubi kantary i frędzle. Na 26 ha już 3 zestawy znikły na dłużej. Kupiłam odblaskową taśmę z oczopląsaowym pomarańczem i będę obszywać  🙄 jak znajdę... kciuki mile widziane zmykam do poszukiwań 😉
Na_biegunach, polecam taki oczobijący kolor kantara, ja swojej fryzce kupiłam taki neonowo-pomarańczowy i jak gubi, to wchodząc na pastwisko od razu widze. Może to i nie 26 hektarów do obejrzenia, ale jednak od razu się rzuca w oczy. 😀

Wkurza mnie dzielenie dyscyplin jeździeckich na lepsze i gorsze. Skoki i ujeżdżenie od jakiegoś czasu są modne i jak próbujesz swoich sił w czymś innym, to już jesteś "niefajny" lub "to nie jest sport, tylko wożenie d...". Wkurza mnie też to, że na odznakę trzeba skakać - o ile podstawy ujeżdżenia rozumiem (chociaż na złoto też już trzeba się trochę wysilić), o tyle nie każdy musi chcieć skakać. Szczególnie na arabie. Niby istnieją odznaki specjalistyczne na rajdy, reining, powożenie i woltyżerkę, ale organizowane są bardzo sporadycznie i nie tak łatwo wcelować w nie z terminem jak i możliwością dojazdu. No ale trzeba, bo cóż zrobić.
Aroniasty, niestety rodzice w większości są przekonani, że jak ktoś płaci za lekcje w stajni  to może wymagać czego mu się żywnie podoba. Jak w supermarkecie. Nie rozumieją specyficznej relacji klient- instruktor. Pewnie sami jeszcze dzieciaka zachęcali- skoro ci skakać nie chcą pozwolić, to skacz i tak, przecież to my płacimy instruktorowu🙄. Nigdy nie zapomnę jak mój własny ojciec  😡 jak dostawałam na jazdę konia którego nie lubiłam mi powiedział że mam zażądać innego konia, przecież ja jestem klientem, jak nie będą chcieli dać, to mogę jeździć gdzie indziej 🤔wirek: ( zanim ktoś się przyczepi: nigdy tak nie zrobiłam)... To jest po prostu żenujące...


Na szczęście nie spotykam się z aż takim podejściem. Moi klienci co najwyżej marudzą na konia którego dostaną, bo nie ulubiony, ale to tyle.
Za to kolejnym rodzajem "ujmy" jest jazda na kucyku czy mniejszym koniu. Bo MUSI być duży i koniec  😁 albo niektórzy marudzą, że koń "za wolny", że jeżdżą na nim początkujący, więc to wstyd.

Ale macie rację dzieci które chcą więcej i przeceniają swoje umięjetności podtrzymywane w tym przekonaniu przez rozdziców są bardzo niebezpieczne. W poprzedniej stajni ładne kilka lat temu, jakieś 6, moje początki z jeździectwem, i miałam lekcję z chłopakiem - około 13 lat góra, koniecznie chciał skakać, instruktorka nie dała, wiecie co zrobił? Miał galopować po kole , w pewnym momencie miał zrobić wolte , i co? Skręcił specjalnie na przeszkodę jakąś metrówkę  rozga Spaść nie spadł, ale instruktorka od razu mu zakończyła lekcję  marze

Przy takich przypadkach mam przeogromną ochotę faktycznie dać delikwentowi jakiegoś diabła pod siodło, albo ustawić mu przeszkodę której nie skoczy. Chcesz? Jedź, spadniesz i zrozumiesz jak mało umiesz. Ale z oczywistych względów tego nie praktykuję.
A czasem niektórym przydałaby się solidna gleba i odrobina pokory...


kutykula podobne doświadczenie i podobne odczucia 🙂
Ale taka jest praca z ludźmi oraz z dziećmi i ich rodzicami 🙂
Fakt. A dzięki takim kwiatkom jest chociaż z czego się pośmiać w duchu  🙂 i od razu docenia się tych grzecznych.
Sivrite, ale odznaki są dla osób które chcą startować... to jak ma nie być skoków. Poza tym 3 przeszkody i krzyźak to jeszcze nie skoki. Tyle powinien umieć pokonać każdy jeździec.
Nie rozumiem w ogóle połączenia "chcieć startować" z "jak ma nie być skoków". Że jak ktoś chce startować,  to ma startować w skokach i niech spada na bambus, jak chce robić coś innego,  czy jak?

EDIT: To równie dobrze każdy powinien umieć oprzęgać konia i znać podstawy powożenia,  umieć wykonać podstawowe figury westernowe,  wskoczyć na konia w galopie i zachować się na bramce weterynaryjnej na rajdach. Dlaczego "każdy jeździec powinien" umieć skakać,  nawet niskie wysokości,  a nie robić coś z tej listy?  Bardzo dobrze podkreśliłaś to,  o czym właśnie napisałam,  że mnie denerwuje. Każdy jeździec powinien umieć się zająć swoim koniem,  znać podstawy żywienia,  pracy z koniem,  wydajnego treningu. Powinien umieć rozpoznać podstawowe choroby i znać jego anatomię i potrzeby,  a nie umieć skakać.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
22 lipca 2016 23:53
Sivrite, nowsze nabytki są w żywych kolorach. Dzisiaj znalazłam tylko czarne frędzle, pomarańczowy kantar wsiorbało  👀
Nie rozumiem w ogóle połączenia "chcieć startować" z "jak ma nie być skoków". Że jak ktoś chce startować,  to ma startować w skokach i niech spada na bambus, jak chce robić coś innego,  czy jak?

EDIT: To równie dobrze każdy powinien umieć oprzęgać konia i znać podstawy powożenia,  umieć wykonać podstawowe figury westernowe,  wskoczyć na konia w galopie i zachować się na bramce weterynaryjnej na rajdach. Dlaczego "każdy jeździec powinien" umieć skakać,  nawet niskie wysokości,  a nie robić coś z tej listy?  Bardzo dobrze podkreśliłaś to,  o czym właśnie napisałam,  że mnie denerwuje. Każdy jeździec powinien umieć się zająć swoim koniem,  znać podstawy żywienia,  pracy z koniem,  wydajnego treningu. Powinien umieć rozpoznać podstawowe choroby i znać jego anatomię i potrzeby,  a nie umieć skakać.

I jak to skwitował pewien bardzo znany trener jeździectwa, strach wypuścić kogoś takiego w teren, bo jak zobaczy zwalony pień, to juz do stajni nie wróci bo nie będzie umiał przez niego przeskoczyć.  😁  Sivrite, bardzo ładnie podkreślasz, że każdy jeździec powinien umieć się zająć swoim, koniem, znać metody wydajnego treningu, itd. A skoki są tu podstawą każdego wydajnego treningu! I nie mówimy tu o 1,20 na styl, a o 0,60 "na przejechanie". To tak jakbyś jeździła autem i stwierdziła, na wstecznym jeździć nie będę, bo mnie potrzeba umieć jeździć do przodu. No i przyjdzie taki dzień, że trzeba będzie zaparkować tyłem...  😂
No nie jestem pewna Sivrite.
Pamiętam ze zgrupowań na których byli i skoczkowie i ujeżdżeniowcy jak maglowano
u skoczków ujeżdżenie. Żaden nie potrafił porządnie zakrętu wyjechać.
Pingwiny natomiast (jak to mówiła Ania Piasecka) od byle końskiego piardnięcia spadały.
Więc obie grupy robiły na zgrupowaniach to samo.
Naprzemiennie były treningi skokowe i ujeżdżeniowe dla wszystkich.
I nie chodziło w tym skakaniu o pokonywanie wielkich wysokości a raczej wyrabianie równowagi w gimnastyczych drążkach i szeregach.
To naprawdę dawało dobre efekty.
Po tygodniu wszystkie pingwiny popylały po szeregach bez wodzy z łapkami wyrzuconymi na bok.
A po dwóch nawet brak strzemion im nie przeszkadzał.

Jakoś trudno mi sobie wyobrazić żeby jeździec, który zdał egzamin  miał problem z niewielkimi trzema czy czterema skokami.
Równie dobrze skoczek mógłby spytać - na cholerę mi te rzeźbienie po płaskim. Przecież jestem skoczkiem.

E. dobrze gada z tym autem.
Na co mi umiejętnośc parkowania tyłem , kiedy mogę jeździć dotąd aż znajdę miejce żeby wjechać przodem.
Wyszkolenie oznacza dla mnie wszechstronność...
Z całą pewnością na początku nauki jazdy konnej.
Na specjalizację czas przychodzi później
Ja na przykład nie zdecydowałabym się skakać zwalonego pnia z własnej woli mając pod tyłkiem nawet skoczka do 140. Bo się zawsze może potknąć,  możemy oboje źle wyliczyć,  coś może się stać,  a pień się nie przesunie tylko dlatego,  że się koń o niego potknął. Po prostu śmieszy mnie to,  że za podstawową wiedzę jest uważana umiejętność skoków,  a nie na przykład to,  co wymieniłam - umiejętność żywienia i prawidłowej opieki. Znam sporo koni,  które w życiu nie oddały żadnego skoku prócz przez kałużę na pastwisku,  nawet bywając regularnie w terenie częściej niż raz w tygodniu. A ten legendarny tekst o skakaniu przez zwalone drzewa włoży między bajki każdy,  kto widział kiedyś takie drzewo w lesie - gałęzie sięgają zazwyczaj co najmniej półtora metra. Chyba,  że mówisz o leżącej gałęzi czy czymś takim, ale raczej dla nikogo od wielu lat skoczenie takiej gałęzi nie było sprawą życia i śmierci. :P
Po prostu według mnie na miejsce tej próby można by włożyć test jakieś potrzebniejszej w jedziectwie umiejętności lub innej,  tak samo nie niezbędnej. I tylko tyle,  że nie ogarniam,  czemu to muszą być akurat skoki,  do których nic nie mam jako takich. 🙂

Szemrana,  tak rozumiem wszechstronność. Nie rozumiem tylko,  czemu "wszechstronnością" nazywamy te dwie dyscypliny,  a nie jakieś inne. 🙂 Woltyżerka też wyćwiczy równowagę,  nie?  🙂
Powtarzam,  nie mam nic do skoków. Przeszkadza mi tylko to,  że za podstawy jeździectwa zostały uznane te dwie dyscypliny tak,  jak w USA zostały uznane podstawy westernu. I raczej nie są gorszymi jeźdźcami tylko dlatego,  że nie skaczą. 🙂

EDIT: I podkreślę,  nie twierdzę, że te dyscypliny niczego przydatnego człowieka nie nauczą,  chodzi mi tylko o to,  że nie rozumiem,  czemu ktoś wybrał akurat te dwie konkretne do testowania umiejętności jeździeckich.
Jeśli uważasz że west nie skacze ,to jakim cudem za krowami mogliby ganiać po rozpadlinach i chaszczach ?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się