Co mnie wkurza w jeździectwie?

Chaszcze i rozpadliny ciężko porównywać do przeszkód 70 cm. I jak kiedyś rozmawiałam z osobą startującą w reiningu od lat,  to twierdził,  że dobry koń westernowy ma krzak staranować,  a nie próbować skakać. :P
Sivrite, zaraz, a po co ci odznaka? Przecież teraz jest zbędna. Srebro jeszcze potrzebne, ale tylko w skokach.
Jednak tak się składa, że skoki (jakiekolwiek, byle poprawnie) są miernikiem zarówno równowagi jak i umiejętności prowadzenia konia w rytmie. A to są podstawy podstaw.
A pnie, owszem, leżą czasem na drogach. Takie 60 cm.
Nie wolałabyś umieć skakać "w razie w" niż rozwijać czarnowidztwo? Nie lepiej powalczyć z własną blokadą niż ciągle mieć świadomość, że ta blokada istnieje?
Niedawno na odznakach był arab. 2 osoby elegancko przewiózł przez parkurek.
nie zgadzam się też, że szczególna umiejętność żywienia i prawidłowej opieki są konieczne jeźdźcom. Są konieczne opiekunom koni.
Odznaki sprawdzają jakieś minimum, żeby odróżnić trawę od siana. Ale to są odznaki jeździeckie, nie menedżera stajni ani luzaka, ani stajennego, ani posiadacza konia. Polegają na sprawdzaniu umiejętności Jazdy Konnej. W tym - skoków, w minimalnym zakresie.
Jeden z moich pierwszych terenów, zastęp kłusuje skośną drogą z górki, potem pod ostrym kątem skręca na równą drogę. A w tym kącie stoi sobie pień po ściętym drzewie. Mój koń zdecydował sobie skrócić drogę  i skoczyć ten pieniek, z góry w dół. Gdybym nie umiała choć co skakać - leżałabym i narobiła kłopotów innym.
A suchy rowek, nawet malutki - jest jedną z najtrudniejszych przeszkód.
Pytasz dlaczego wybrano te dwie dyscypliny ?
Ty się ciesz, że crossu nie każą przejechać 🙂
Albo westowych figur.
A tak serio to myślę , że ujeżdzenie a potem umiejętność nie spadania przy byle skoku to podstawa.
Co ci da, że na egzaminie z bryczki nie spadniesz ?
A włączenie elementów woltyżerki ?  W sumie jak komuś umiejętności staje na zdanie odznaki to z młynkiem też sobie poradzi.

Kurczę...
Jak sięgnę pamięcią to .... to młode pingwiniątka (Tereska Tomaszewska czy Dorota Urbańska) skokowe L jeździły na lokalnych zawodach.
Gabryśkę Jaworską osobiście maltretowałam skokowo na 60 centymetrowych przeszkódkach.
Bo głęboko wierzę , że skakanie ma dobroczynny wpływ na nasz dosiad , równowagę i pewność siebie.
Jak człek ogarnie własne ciało w skakaniu, to cała późniejsza praca z koniem i samym sobą zaczyna się robić prostsza.
Więc pomimo serducha dresiarza będę się przy tym skakaniu mocno upierać 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 01:05
Akurat reining do haszczy to ma tyle co malpa do ciągnika 😀 ludzie wrzucaja reining, techniczne i prace na rancho do jednego wora  to jest tak rozne jak cross, woltyzerka i powozenie 😉
Ja akurat jak pojade w teren to skocze bo lata jezdzilam klasycznie ale... moj kon nie skoczy 😀 no i klops
Troche nie wiem o co bulwers... ani odznaka do niczego sie nie przydaje jak i tak ktos nie chce skakac, ani tw trzy skoki na krzyz nie sa specjalnie problemem. Jakbym sie uparla to i moj reiningowy kucyk by sie bujnal nad 70cm. Byle jak ale dalby rade.
Zycie potem zweryfikuje, nie wazne czy ktos ma odznake czy nie, na reiningowego konia wsiadzie i ma problem z zagalopowaniem, o spinie czy stopie nie mowiac no bo i dlaczego ma mu wyjsc? Te konie inaczej chodza, to zadna ujma. Ja bym sie musiala nasluchac i nagimnastykowac zanim bym piruet czy piaff zrobila.
A nie ujmujac skokom... nizsze przeszkody to byle trzymający sie w siodle skoczy czego dowodem jest wiele zdanych odznak :P
Bardziej rozbrajajace jest to, ze mimo licznych startow na MP w konkurencjach western i zlotami na koncie, w tym z MECu itp itd zeby zdać na zloto w reiningu (ktory obejmuje ledwo pół schematu reiningowego) to musialabym zdawac po kolei wszystkie odznaki (braz to jakies smieszne wolty i jeden spin...) , za kazda zaplacic i jeszcze robic polroczne przerwy miedzy kazdym egzaminem :P
Ciekawe wiec czemu zaden z zawodnikow, lacznie z czolowka PL nie ma odznaki 😉
Bo prawo do startów zdobywało się pokonując progi startowe.
Trzy L na styl do iluśtam punktów żeby  P pojechać. Itd. ...
O odznakach pokolenie mistrzów nie słyszało , bo ich nie było.

Smartini... o weście więcej się nie wypowiem bo się na nim znam jak kura na cynamonie 🙂
😀iabeł: 😡
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 01:18
Szemrana, zeby nie bylo, pisalam stricte o reinerach, na skokach sie nie znam i nie wiem czy mają 🙂
U nas weryfikuje arena, bez umiejetnosci to chocby sie najlepszego konia miało to sie w wyzszych klasach nie ujedzie tyle pkt zeby moc konkurowac z top 😉 a ze im wyzsza klasa tym droższe wpisowe - malo kogo stac na start bez szans na sensowne miejsce
Halo,  potrzebna mi na zawody rajdowe akurat.
Jak mówiłam,  nie uważam,  że skoki niczego nie uczą i nie spieram się z tym. Ale tego samego nauczą też człowieka inne ćwiczenia.
Szemrana,  wiem,  że ma dobroczynny wpływ,  pisałam o tym,  więc nie wiem,  po co to powtarzać. Nie wiem,  komu to atgumentujesz,  skoro ja już wcześniej się z tym zgodziłam.
Smartini,  to samo pomyślałam,  znajomi reingowcy się raczej po krzakach nie szlajają,  ani rowów nie skaczą. :P A te reiningowe ujeżdżalnie,  które widziałam były zawsze równiusieńkie,  w przeciwieństwie do klasycznych. :P
Halo,  po czym w ogóle wnosisz,  że mam jakąś blokadę?  Nie rozwijam czarnowidztwa,  ale Ty próbujesz jasnowidztwo. Skąd w ogóle wyciągnęłaś,  że nie chce skakać,  ba!, nie skaczę?  Bo tak tak się składa,  że skaczę,  na właśnie przytoczonym przez Ciebie arabie. I robię to właśnie tylko po to,  żeby zdać na nim tę odznakę. W terenie spędzam 2/3 jazd i jeszcze NIGDY mój koń nie musiał przeskoczyć nic prócz kałuży,  bo mam mózg i nie popierdzielam galopem,  jak nie widzę drogi przed sobą.
Nie wkurza mnie skakanie. Nie wkurza mnie,  że jest na odznace,  zdam. Nie umniejszam skokom i skoczkom i powtarzam to wszystko po raz trzeci. Po prostu uważam,  że można ten fragment egzaminu zastąpić innymi ćwiczeniami i wynik będzie ten sam.
Nie chce mi się po raz czwarty tłumaczyć,  że rozumiem dobroczynny wpływ skoków,  a nie rozumiem wybrania znajomości tej dyscypliny do zaliczenia egzaminu... To mnie denerwuje i tyle.
Same odznaki zamiast weryfikacji zawodników poprzez zawody też uważam za zwykłe wyciąganie dodatkowej kasy za egzaminy...
Sivrite, do czego Ci odznaka , skoro chcesz jeździć rajdy? i dlaczego nie zrobisz rajdowej odznaki w takim razie? 🤔 Przecież 3 do klasy wystarczy zdanie teorii, więc nie widzę problemu kompletnie
A strach przed skokami widać u Ciebie niestety w każdym przecinku... 😉

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lipca 2016 08:00
Tyle że nie wszystkie konie skaczą... Mam w stajni araba, który czasem przez leżące na ziemi w lesie drzewo nie przejdzie, nawet za końmi. Trzeba objechać, choćby przez krzaki.

Sama super skacząca nie jestem, bo w ciągu 11 lat miałam kilka treningów skokowych, głównie przed samymi odznakami. A ,,swojej" dyscypliny znaleźć nie mogę, chcę spróbować i dyscyplin z westu (nie mam gdzie), i z klasycznych, łącznie z damskim siodłem. Ale też mam problem ze znalezieniem miejsca i czasu. Rekreacyjne tuptanie mnie zniechęciło. Chcę startować chociaż w zawodach Trec.
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 08:19
Jak nie ma gdzie? Janiowe Wzgórze w Rzeszowie, Roleski Ranch pod Tarnowem
Przecież i rajdowcy i powożeniowcy mają swoje własne odznaki, więc nie rozumiem problemu.

Chociaż fakt faktem, w powożeniu jest tylko brąz i to już całkowicie niepotrzebny.

No, ale jest 😉
Tyle że nie wszystkie konie skaczą... Mam w stajni araba, który czasem przez leżące na ziemi w lesie drzewo nie przejdzie, nawet za końmi. Trzeba objechać, choćby przez krzaki.

Sama super skacząca nie jestem, bo w ciągu 11 lat miałam kilka treningów skokowych, głównie przed samymi odznakami. A ,,swojej" dyscypliny znaleźć nie mogę, chcę spróbować i dyscyplin z westu (nie mam gdzie), i z klasycznych, łącznie z damskim siodłem. Ale też mam problem ze znalezieniem miejsca i czasu. Rekreacyjne tuptanie mnie zniechęciło. Chcę startować chociaż w zawodach Trec.

Nigdzie nie masz  w miarę blisko?
Magda również startuje, szkółkę ma.
Tylko dodam, że Sivrite wspominała, że wie o istnieniu odznak stricte dla powożenia, rajdów itd. ale dla niej problemem jest ilość/częstotliwość/miejsce zdawania.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lipca 2016 12:36
Jak nie ma gdzie? Janiowe Wzgórze w Rzeszowie, Roleski Ranch pod Tarnowem


Troszkę daleko, z Mazur jestem  😉

maluda- teraz jest sezon, nie ma czasu na zabawę w zawody... Może od października się coś ruszy. Mam zaplanowane odwiedzić kilka stajni w okolicy Olsztyna, żeby się podszkolić. Bo co to za instruktor, który sam się nie doszkala?

Ja za to ściągam ludzi do siebie, równocześnie szkoląc własną osobę i konia. Tyle że, ja instruktorem nie jestem.
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 13:29
Dementek, ja z Torunia a trenowalam w Rzeszowie chyba 5 sezonow :P
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lipca 2016 20:49
smartini- pracodawcom wystarczą moje studia zaoczne. Gdybym miała jeździć 8-10h w jedną stronę na trening to by mnie więcej w pracy nie było i bym nawet na paliwo nie zarobiła  🤣

Znowu była na jeździe 4-latka, ale jazdę prowadziła właścicielka. Wracałam z jazdy na innym placu i słyszałam, jak matka mówi, że ,,Czym może być zmęczona córka? Chciała przyjechać na konie, to niech jeździ, jak chce kiedyś galopować.". Już raz matka sugerowała mi, żebym puściła jej córkę ,,wolniutkim galopem", bo córka chce. A że córka dopiero zaczyna łapać anglezowanie wisząc na pasku przy siodle, to nie ważne... Wytłumaczyłam matce, czemu córka nie może jeszcze galopować.
Ambicje rodziców co do dzieci są czasem przesadne. Już raz zdarzyło mi się, że rodzice 10-11- letniego chłopca zmuszali go do szybszych postępów (upierali się, że ma galopować) i chłopak się zraził do koni. A wcześniej cieszył się wyjazdami w teren na stępo-kłusa, zwłaszcza po krzakach- rodzice mu tą radość odebrali...
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 20:59
Ale ja nie mowie o trenowaniu tam 🙂 mowilas, ze nie masz gdzie spróbować. Jak dla mnie jak już próbować to u najlepszych wiec wypad na weekend w sam raz a odleglosc rozumiem bo sama sie bujalam w te i z powrotem czesciej niz bym chciala 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
23 lipca 2016 22:12
smartini- Może się wybiorę, jak pojadę z narzeczonym do jego brata na podkarpacie. Kilka lat temu miałam jazdę w stylu west w Ścięgnach koło Karpacza, podobało mi się, ale trzeba dłużej pojeździć, żeby stwierdzić, że to jest to.
smartini   fb & insta: dokłaczone
23 lipca 2016 23:47
No i w Karpaczu sa..cielaki, w Rzeszowie i Tarnowie reining. Te konie inaczej dzialaja 😉 ja polecam tylko mozna takie probowanie skonczyc wymiana calego sprzetu o zakupem aqh 😉
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
24 lipca 2016 07:37
smartini- mój narzczony ponoć od lat choruje na aqh i kiedyś napewno będzie go miał. A w siodle west i australijskim już jeździ. Na razie cena zrobionego podstawowo konia jest zabójcza  😉
Wkurza mnie jednodniowa formuła zawodów WKKW w UK  😤. Nie dosyć, że 3 próby w jeden dzień są bardzo wyczerpujące dla konia, to trzeba trzeba przyjechać i wyjechać w ten sam dzień. Niby zawsze jest dostępnych kilka boksów, ale są one przeznaczone dla kogoś z daleka. Ciężko się na nie załapać.
Na dziś byłam zgłoszona na zawody. Ujeżdżenie na  godzinę 9.12. (godzinę później skoki, 40 min po - kros). Trzeba być odpowiednio wcześnie żeby zajść do biura zawodów i dopełnić formalności. Trzeba mieć czas aby konia po podróży doprowadzić do wyjściowego wyglądu, osiodłać, wkręcić hacele, rozprężyć się itd. Czyli trzeba być na miejscu minimum z półtorej godziny wcześniej.
Dojazd koniowozem z naszej stajni do tego ośrodka to około 2 godziny. Niby nie jest źle, bo w Pl z "mojego" Pomorza to się cisnęło grube godziny przez pół kraju, ale gdy tak jak tu start masz rano i nie masz możliwości przenocowania koniska na miejscu to jest kiepsko...
Wyszło nam, że musimy wyruszyć spod stajni o 5.30 rano, czyli trzeba być o 5 tej w stajni. Do stajni mam około 45-50 minut autem, czyli wyruszyć musimy o godzinie 4.15, zatem trzeba wstać o tej 3.40 rano.
Nie wiem jak to się stało, ale zaspałam... Cholera jasna 😤!

smartini   fb & insta: dokłaczone
30 lipca 2016 12:27
czeggra1, pomijajac juz fakt, ze startowanie na zmeczonym koniu jest bez sensu to... jak sie czasowo wyrabiaja? To chyba jakies niewielkie zawody musza byc?... Bylam ostatnio w Facimiechu na crossie, pol dnia zeszlo a wcale jakos bardzo duzo koni nie bylo...
smartini, wcale nie takie małe te zawody, choć to typowe tutaj regionalki + CIC*, gdzie startują sami tubylcy 😉: 328 koni dziś idzie 3 próby w odpowiednikach naszej LL i L klasy (krosy są tu dużo bardziej wymagające, bo jak widać po ilości uczestników konkurencja jest dużo większa) i 57 par dziś ma próbę ujeżdżenia w międzynarodowej gwiazdce, która jest rozgrywana już w formule dwudniowej. Jutro podobna ilość koni śmiga odpowiednik naszej petki i CNC1* oraz CIC* ma skoki i kros.
Do narodowej 1* jeździ się tu zawody jednodniowe. Jak 4 lata temu jechałam tu parę razy Czesiem CNC* (tutaj nazywają to Novice), to mieliśmy jedynie trochę dłuższe odstępy czasowe pomiędzy próbami... Jeden dzień był dla niego bardzo ciężki emocjonalnie. Już na ujeżdżeniu był "spalony" czekając na kros...
Tutaj jeżdżąc choćby niskie konkursy trzeba mieć konia rzeczywiście fit, bo formuła jednodniowa jest rzeczywiście ciężka dla zwierzaka.
A jak dają radę ogarnąć tyle par w jeden dzień? Ujeżdżenie jest rozgrywane na przynajmniej 4-5 czworobokach, trzeba się trzymać swoich czasów startów w poszczególnych próbach. Jest ogromny porządek czasowy, za każdą sprawę odpowiedzialna jest osobna osoba - człowiek orkiestra raczej nie zdałby tam egzaminu. Np. jak idzie obok siebie 5 czworoboków, to każdy ma osobnego stewarda, który pilnuje kolejności, czasów, sprawdza rząd i generalnie pilnuje porządku w swojej grupie zawodników.
Tutaj, na regionalkach, normalką bywa przepuszczenie przez 3 próby w jeden dzień około 350 par. Kros idzie od około półtorej godziny od pierwszych czworoboków do wieczora. Co około półtorej minuty wpuszczana jest kolejna para. Sędziowie przeszkodowi są zazwyczaj wymieniani po połowie dnia, albo pomiędzy klasami są  około pół godzinne przerwy. Jednym słowem jest to ciężka orka dla każdego.
U nas jest rocznie zarejestrowanych może około 300 koni (?), a tutaj kilkanaście tysięcy. Jest to zupełnie inna sytuacja...
Nie zmienia to faktu, że nie znoszę formuły jednodniowej.

Edit. literówka
Facella   Dawna re-volto wróć!
30 lipca 2016 13:40
Coooo 328 koni w jeden dzień?! Jak oni to ogarniają?! Strzegom jak miał 350 zgłoszeń to zrobił 4-dniowe, a i tak naraz były 2 czworoboki i parkur... Chociaż to w sumie inna ranga, bo od CIC1* do CCI3*.
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 lipca 2016 13:57
o_O jak dla mnie - bez sensu. Tym bardziej startowanie w jeden dzien trzy rozne konkursy 'z biegu' prosto z przyczepy i potem powrot do domu. Moj jest w sezonie w bardzo dobrej kondycji i zdaza nam sie jechac 3 konkursy dziennie ale jak juz tak jest, to jest to np 1 reining i dwa techniczne, ktore wysilkowo sa praktycznie nieinwazyjne dla niego... W zyciu bym trzech przejazdow reiningowych koniowi nie wpakowala na jeden dzien. Do tego przyjezdzamy dzien wczesniej na zawody kilkudniowe...
Kon by mi zwyczajnie psychicznie siadl o.O
Z czego to wynika? Z checi odpekania wszystkiego jak najszybciej? Przeciez to organizacyjna katastrofa. Czy organizatorom lotto ze zawodnicy na wypalonych koniach startuja?
Facella, radzą sobie bez problemowo - są świetnie zorganizowani. Obsługa zawodów to bardzo duży team. Jak już pisałam, za poszczególne zadanie jest odpowiedzialna jedna osoba. Dla przykładu: w biurze zawodów siedzi po dobrych kilka osób. Jedna z nich jest odpowiedzialna za sprawdzanie szczepień w paszportach, kasków (normy bezpieczeństwa), druga pobiera opłaty startowe i wydaje nr do kamizelek, trzecia i czwarta podlicza punktację na arkuszach dresażowych, piąta na bieżąco aktualizuje wyniki na tablicach. Na rozprężalni skokowej i krossowej również jest po kilku stewardów i wszystko odbywa się w sposób niezwykle zorganizowany. Organizacja tu tego typu imprez jest rzeczywiście godna podziwu, natomiast zdecydowanie nie jestem fanem idei zawodów WKKW odbywanych w formule jednodniowej.

smartini, no właśnie mój Czesiu, który znał 1 i 2 dniowe zawody WKKW-owskie, gdzie kros był rozgrywany w osobnym dniu - zbyt się ekscytował jak zaskoczył, że ta najbardziej go emocjonująca część będzie tego samego dnia. Już jest nie najmłodszy, jest zdrowy, ale swoje w nogach ma i nie było sensu fundować mu takiego wysiłku fizycznego i emocjonalnego.
Mój młody to typowy silny i niewzruszony ISH, ale zdecydowanie wolałabym go nie orać formułą jednodniową bez możliwości przenocowania konia.
Przed ujeżdżeniem konia nie rozpręża się dłużej niż te 25 minut, przed skokami na rozprężalni oddam te góra 6 skoków i jadę parkur (WKKW- owskie są dużo łatwiejsze technicznie od skokowych), przed krosem oddam kilka skoków na stałej przeszkodzie, rozgalopuję sobie konia, dodam - zwolnię i jesteśmy gotowi jechać do start boksu. Od wyciągnięcia konia z koniowozu do zakończenia próby terenowej mijają 2 godziny.
Dlaczego organizują zawody w formule jednodniowej? Prawdopodobnie dlatego, że przy ilości kilkunastu tysięcy koni rocznie z wykupioną licencją, nie byliby w stanie zorganizować tylu zawodów.
Poza tym Angole to kutwy jakich mało i wolą pojechać na jeden dzień, niż inwestować w nocleg dla konia, albo kilku na poziomie regionalnym. Jest jeszcze jedna opcja dlaczego tak się to tutaj odbywa 😉: Anglicy to skostniali tradycjonaliści i nie lubią zmieniać swoich przyzwyczajeń. Wszędzie indziej coś się odbywa w "kontynentalny" sposób, a u nich w jedyny właściwy, poparty wieloletnią brytyjską tradycją 😂.
Z drugiej strony są świetni w tej konkurencji, w zasadzie najlepsi. Konie i jeźdźcy przechodzą tu od początku ogromny przesiew. Do najwyższych klas zostają najlepsi z najlepszych i najzdrowsi z najzdrowszych.
Ta taka trochę bezrefleksyjność wynika też chyba z ich tradycji kulturalnej: polowań na lisy... Ikarina wstawiała kiedyś linki z filmami z huntingiem.
Koń jest dla tej nacji bardzo często narzędziem mniej lub bardziej cennym. Anglicy często podchodzą do tych zwierząt bardzo przedmiotowo 🙁. Oczywiście nie można uogólniać i kierować się stereotypami oceniając każdego Anglika związanego z tym sportem. Mój trener jest przeciwny formule jednodniowej i jest to osoba bardzo dbająca o zwierzęta, fair pracująca z koniem, proces szkolenia jest wieloletni itp.
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 lipca 2016 16:16
Wiesz czeggra, mozna i przedmiotowo traktowac. Ale wypoczety przedmiot bedzie lepiej skakal niz zmeczony.
Ja tez konia ledwo pobujam przef startem, tym bardziej jak nie jest to jedyny start w tym dniu.
W reiningu w wysokim sporcie to tez nie przelewki, nie tajemnica jest ze najważniejsze zawody to te dla 3-4latkow ale hucha sie na nie i dmucha, bo to jednak drogie maszynki sa.
Zwyczajnie ciezko mi sobie wyobrazic taki system. Pod katem organizacyjnym to moze dziala, zawodnicy i konie swietni ale czy to jest tego warte? Zajechac konia i siebie?
Dla mnie bez sensu
Facella   Dawna re-volto wróć!
30 lipca 2016 16:22
czeggra, mnie bardziej zastanawia w jaki sposób wcisnąć w ciągu jednego dnia 350 crossów, licząc że norma to ok. 4-5 minut, nawet puszczając zawodnika co 2 minuty, to trzeba jakichś 10-12 godzin na sam cross... I nie może się on zacząć o 7 rano, bo gdzie wcisnąć skoki i ujeżdżenie? Jak musi wyglądać infrastruktura takiego ośrodka, gdzie wcisnąć ze 3 czworoboki i ze 2 parkury, żeby to jakoś sprawnie szło? Przecież czworoboki dla 350 koni to w sumie jakieś 25 godzin jeżdżenia programów (zakładając, że średnio program trwa ok. 4 minut i uwzględniając jakieś 4 półgodzinne przerwy), nie wyobrażam sobie żeby to szło tylko na dwóch arenach... A gdzie ulokować cross? Do tej pory jeszcze nie byłam w ośrodku, w którym trasa crossu nie kolidowałaby z rozstawionymi dzień wcześniej/później czworobokami i/lub parkurem. No nie do pojęcia to jest dla mnie  😜
Facella, przecież czeggra opisała organizację. Potrzebny jest duży teren i dużo "oficjeli". Czworoboki? Kawałek płaskiej trawy, imitacja płotków, ot, narożniki, literki, samochód dla sędziego - i jest czworobok. Kros w niskich klasach to 3 min. maks. 2 osoby na krosie  - start co 1,5 min.
Już nawet nie trzeba po karetce na zawodnika na trasie, tylko zespoły ratownicze i ambulans/ambulatorium na terenie (o ile się nie mylę, to zmieniło się niedawno - za to zaleca się helikopter 🙂, żeby był transport do szpitala gdy np. korki).
Nieziemski młyn. Bardziej mnie frapuje przepuszczenie + 300 koni przez parkur. Bo tu przecież na klasę musi być jeden. Czyli, powiedzmy że klasa liczy 150 koni. Start co 1,5 minuty. Co 2 minuty dawałoby 30 koni na godzinę. A! czyli "ledwie" 4 h i można się wyrobić z parkurem. To całkiem możliwe, bo w WKKW nie ma tylu odmów, upadków, rozbudów i ogólnie drągowiny na parkurze, przejazdy lecą płynnie. Czyli, jeśli czworobok trwa 6 minut, to przy 4 czworobokach dałoby się utrzymać rytm startów co 1,5 minuty.

edit: tylko raz startowałam w formule jednodniowej, bez boksów - i całkiem fajnie było, a też dojazd 3 h. Z tym, że było ujeżdżenie wg listy, a kto gotowy - na parkur, a kros po południu. W przerwie organizator udostępnił duży lonżownik jako "pit stop", co się bardzo przydało, bo non stop lało. Ale że jest nerwowo, to jest. Nam akurat poszła opona w przyczepie i zrobiło się nerwowo.

edit: a może Anglikom chodzi o te ich trawniki? Żeby nie stawiać kilkuset boksów na świętej trawie?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się