Co mnie wkurza w jeździectwie?

No ale przecież konik dostaje jeść, ma robione kopyta, jest grzeczny,  A INNE MAJĄ GORZEJ. I to kończy całą dyskusje
TheWunia, a mogłabyś dać link? Bo chyba wiem o które ogł. chodzi. Widziałam je dopiero wrzucone, a już były komentarze, że koń za młody... Chyba to jest ten lonżowany już?
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
22 lipca 2014 22:27
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=710162722364962&set=pcb.675289979217817&type=1&theater


nie wiem jak skopiować ogłoszenie z komentarzami, ale chodzi o tego konia, trzeba znaleźć w tej grupie


piękna klacz sp na sprzedaz ma 15 miesiecy i jest bardzo spokojna nadaje sie do dzieci do zdjecia siedziala nawet na niej 4 letnia dziewczynka nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia ma piękny ruch i predyspozycje skokowe klacz od bellona z po brylant była juz kiełznana i chodzi pięknie na lonży w 3 chodach w pasie do lonżowania i ogłowiu cena 3700 do neg
Dzięki derby. Czyli to jest to o czym myślałam. Tylko koni żal...
Wkurza mnie podejście ludzi do własnych umiejętności i wiedzy - zupełny, zupełny brak pokory.

Po raz kolejny mam sytuację, gdy zaznaczam w ogłoszeniu o dzierżawie konia, że jest to wierzchowiec dla osoby jeżdżącej, doświadczonej, NIE dla początkującego - i po raz kolejny na jazdę przychodzi pani/pan, osoba szukająca konia-profesora, zdziwiona tym, że koń nierekreacyjny i nie dla początkującego RUSZA na łydkę, a nie na kopa. Ba, jest to problemem, bo czemu on się tak rzuca do przodu?
Nie, nie mogę tego zdzierżyć. Ktoś jeździ w rekreacji 2-3 lata i uważa się za doświadczonego jeźdźca, szuka konia na konkursy klas P-N, nie umiejąc wykonać poprawnie elementów z L - bo poprawne zakłusowanie no to L klasa jest... A żeby było śmieszniej, widzi się w roli człowieka "robiącego" konie, bo gdy w rozmowie telefonicznej uprzedzam: to nie jest zrobiony koń, słyszę - ok, ok... A potem zupełnie nie jest ok, nic się nie zgadza.

Co jest smutne? Że pretensje i tak mają oni, do mnie.
Że nieprawda w ogłoszeniu - bo oni jeżdżą, a koń nie jest dla osoby jeżdżącej, tylko chyba dla kowboja.
Że koń miał być zrobiony - gdzie tak powiedziałam? No, przecież było mówione, że jeździć się na nim da.

Mam doła... światopoglądowego.
ushia   It's a kind o'magic
23 lipca 2014 09:16
malina - bo ludziom ktorzy bujaja sie na konikach rekreacyjnych naprawde wydaje sie ze potrafia
no w koncu jezdzi w trzech chodach, cos tam pewnie skoczyl, nie spada za czesto, skreca w tym kierunku w ktorym chce
tylko jezdzac na wyrozumialych i jednak mocno "automatycznych" rekreantach nie zdaje sobie sprawy z tego, ze to nie zawsze tak wyglada, nie wie ile w tym zaslugi konia i wydaje mu sie ze to on umie
no i potem zonk jak wsiadzie na konia ktory jednak robi dokladnie to o co poprosisz a nie to o co wydaje sie z eprosisz 😉
Ale kto im k...awka wmawia takie głupoty, że umieją jeździć, nadają się do sportu itd?
Często pada argument, że: "instruktor powiedział, że mogłabym próbować startować w zawodach", no świetnie - ale chyba podwórkowych. I niech sobie startuje, proszę bardzo. Tylko dlaczego szuka konia do wyższych klas, zapiera się, że takiego potrzebuje i potem ma pretensje, bo sobie nie radzi..? Kto ich tego uczy, jaki debil..? Bo to przeczy wszelkim regułom nauczania jazdy konnej, wmawianie rekreantowi, ze ma szukać konia na "duży sport"...
xxmalinaxx, niedługo twój koń po styczności z tyloma rekreantami może sam stanie się koniem profesorem 😀
Ogólnie ushia ma racje. Gdy ktoś trzyma się już w siodle, to myśli, że na tym koniec nauki. Wszystko się umie i tylko wysokie skoki przed nim...
Milla nie wróżę mu takiej kariery, to jest 11-letnia, doświadczona życiowo klacz i nie widzę w niej chęci do zmian statusu: z konia-dla-zaawansowego na konia-profesora...  😎

Generalnie to wychodzi na to, że takie myślenie jest efektem złego systemu nauki jeździectwa w Polsce...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
23 lipca 2014 10:17
oooo  🤔  mam tą Ewelinę w znajomych, kiedyś interesowałam się tą klaczą. Jak miała niecały rok... Także na ogłoszeniach wisi już długo.

Mam tą stronę, bo mi wyskakuje w powiadomieniach, teraz jest 121 odpowiedzi. Nie chce mi się czytać bo właściwie nie wiem o co chodzi. Skopiowałabym tu ale się nie da.
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
23 lipca 2014 10:21
strzemionko jak od tej Eweliny kiedyś klacz chciałam kupić, miała bardzo fajną kobyłkę, ale patrząc na to wszystko teraz to się cieszę, że się nie udało🙂
Ale ja się dziwię skąd pomysł na prace z takim koniem. U nas teraz są półtora roczne zrebaki, ale to nawet jak koń jeszcze nie wygląda 😉 a gdzie na lonze i oglowie im czy dzieci wsadzac  🤔
wkurza mnie w jeździectwie ..moja własna mama. Jest laikiem, mieszkam teraz u niej w niemczech zafundowała mi tu jazdy w super stajni i jezdzi tam ze mna. Wszystko super tylko, że mama bardzo lubi mowic wszystkim co maja robic i nazywa to "dobrymi radami". Ostatnio usłyszalam, ze aby kon szedl szybciej to "pociera sie go nogami". Trener podaje mi bata a ona mowi"prosze, tylko go nie uzywaj"  😉 Ale cyrk zaczyna sie dopiero podczas jazdy, trener pomaga mi wszytsko pozapinac i zawsze sprawdza czy wszystko ze sprzetem ok, a ona wtedy krzyczy zeby odworcila sie i robi mi slodkie focie  👿 Podczas treningu krzyczy do mnie "swoje" komendy, nie musze chyba mowic, ze wszyscy patrza na mnie nieco dziwnie  😉 Dostalam ostatnio nowego konia, super wybija w klusie, ciezko mi bylo to wysiedziec, jezdzilismy w 10 osob wtedy na padoku. Do tego trener mówi po niemiecku staram sie go sluchac i zrozumiec, patrzec czy sie z kims nie zderze, skupic sie na koniu, starac sie wysiedziec, a potem slysze kometarze " zeby wysiedziec musisz mocno usiasc w siodlo"  🤔 naprwde nie wiedzialam  😉 lub gdy kon mi sie sploszyl i odskoczyl slysze " musisz bardziej panowac nad koniem". Poprostu cala jazda wywoluje u mnie troche stres, plus uwagi mojej mamy totalnego laika, ktory boi sie koni doprowadzaja mnie do szalu. Zawsze chcialam zeby moja rodzina podzielala moja pasje ale zaczynam miec watpliwosci...
Anil22 - rozumiem ale tak mi się wesoło zrobiło po przeczytaniu Twojego wpisu... 😀 Wybacz!
Te złote rady są absolutnie w stylu mojego męża!  😍 Na początku strasznie mnie denerwował - teraz się z tego śmieję🙂
Pamiętam jak szliśmy zimą w Tatrach po jakimś oblodzonym szlaku. Ja w pewnym momencie nie zdażyłam złapać się gałęzi i zrobiłam bęc. Mój mąż (a chyba jeszcze wtedy nawet narzeczony) zamiast mi pomóc, odwrócił się tylko i powiedział "Malutka, nie przewracaj się".

Jako mama powiem Ci też - faktycznie, z mamami jest ciężko🙂 Ale może powinnaś porozmawiać z nią i wytłumaczyć co Cię denerwuje. Na pewno nie robi tego specjalnie tylko...z miłości. W swoim mniemaniu🙂
na pewno z miłości, mnie też to bawi. Ale dopiero teraz, ale niestety nie wtedy kiedy jezdże. Od własnego faceta jakos przyjemniej słyszec chyba takie"dobre rady". Ale od wałasnej mamy to troche meczące 😉
Ale jest i dobra strona lepiej od mamy niz od teściowej  😂 Wole jednak słuchac uwag trenera, osoby która się zna, szczerze to nie wyobrażam sobie treningów bez uwag. Muszę wiedzieć co źle robie, żeby to poprawić 😉
Pewnie! Daj mamie jakąś wciągająca książkę na czas swojego treningu🙂 Byle nie o koniach!  😁
anil22, uwierz, wielu osobom dzięki twojemu wpisowi rozjaśniła się gęba 😀
I pomyśleć, że miałam pretensje do mojej ŚP mamy, że "nie wspierała", a gdy raz zajrzała na halę, to jeszcze szybciej wyszła. No i wyobraziłam sobie, że mi "kibicuje" (a nauczycielka - wyobraź to sobie). Teraz siedzę i się śmieję, jakie miałam szczęście 🤣
edit: poproś trenera, żeby delikatnie powiedział mamie, że nie wolno przeszkadzać. Choćby po angielsku.
To nie sport  tylko Niemiecka rekreacja , czyli jeśli ten pan zwróci uwagę to albo straci klientkę albo pracę . Tutaj Mamusia jest płatnikiem i mamusia wymaga . 😉
spokojnie, to nie rekreacja 🙂 przynajmniej czesciowo🙂 trener jest wlasicicelem i mamy podpisany kontrakt, to nie polska🙂
halo ciesze sie ze moje żale poprawiły Wam humor, mnie też to bawi, zwłaszcza pocieranie :P będe miała wiecej czasu to opisze Wam resztę "uwag" :P niestety mama mówi biegle  po niemiecku, więc ja to współczuje trenerowi, że z nią siedzi heheh. Chyba muszę według słusznych zaleceń mojej mamy, skupić się bardziej na koniu...niż jej gadaniu:P
Ze mną mama była tylko dwa razy na jeździe i obdarzyła mnie tylko komentarzem : boże, dziecko nie każ mi na to patrzeć, bo mnie to przeraza i w końcu tobie zabronie ". 😉
A uwagi o których mówisz to nie kojarzą mi się z rodzicami,  tylko loza szydercow 😀 zawsze gdzieś na szkoleniu się zbierze taka grupka co albo już miała zajęcia, albo tylko obserwuje i drą się jak tylko obok nich przyjeżdżasz  🤣

Smoku a ty gdzie znowu zarobiłeś ostrzeżenie ? 😀
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
24 lipca 2014 00:22
anil, mama pewnie się cieszy że coś robicie razem. Mamy i dobre rady... możliwe, że nie ma opcji by je wyłączyć  🙄 Spróbuj jej podsunąć jakąś prosta książkę np. "Nos do przodu" albo nawet razem ją przestudiujcie. Sensowne dobre rady już tak nie wnerwiają. Swoją drogą... udzielasz mamie dobrych rad na jeździe?  😉
O gad... Dobrze, że jestem sama sobie szefową i jak tylko pierwsze poprawkę rodzica słyszę to zadaje pytanie: "kto tu jest instruktorem"? :P

Nie wyobrażam sobie takie stereo na jeździe...
U mnie to ojciec zawsze robił podkład dźwiękowy na jeździe, ale oduczył go mój poprzedni trener - mądry i kulturalny człowiek, który delikatnie wyjaśnił tacie, co jest nie tak. 😉
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
24 lipca 2014 08:01
a tak teraz sobie myślę - co lepsze/gorsze - rodzic "profesor", jeżdżący z dzieckiem na jazdy i nieudolnie ale próbując pomóc czy rodzic, który jeździectwo uważa za wymysł dziecka, nie interesuje się tym w ogóle i na siłę wciska mu taekwondo czy tańce  👀
Strzemionko, najgorsza jest babcia, która owszem, bardzo interesuje się tym, co robi dziecko, ale panicznie boi się koni, więc każda wizyta dziecka w stajni to najpierw pytanie: "I co dziś robiłaś?", a potem monolog w stylu: "Tylko ty uważaj na siebie, przecież konie kopią, gryzą, w ogóle są takie wielkie, niebezpieczne, nieprzewidywalne... O Boże, ja nie wiem, jak ty masz odwagę na nich jeździć, ja bym umarła ze strachu, jakbym musiała do konia podejść, na pewno coś ci w końcu zrobią, to jest NIEBEZPIECZNE"  🤔  😂
Moja mama przez 21 lat mojego jeździectwa na zawodach była 3 razy. I sądziła, że Dino będzie moim pierwszym i ostatnim koniem. JAk zapowiedziałam zakup młodego, przewracała oczami. Wolałabym jednak zaangażowanie.
I to, i to ma swoje wady i zalety.
Ja np mam oboje rodziców jeżdżących, znających się na sprawie - osiodłają, wsiądą, wiedzą, co to wcierka, trawers, albo dlaczego na czworoboku panowie w budkach czepiają się zebrania. A najlepsze jest to, że "ewoluowali" z rodziców "będę-przekrzykiwał-instruktora". Po prostu im dłużej w tym siedzieli, im więcej wiedzy zdobywali, tym mniej było głupich uwag na moich jazdach - wiedzieli już, że to średnio udany pomysł 😉

Także czasem warto pozwolić rodzicom wejść w jeździecki światek, choćby po to, żeby potem tatuś umiał załadować konia do przyczepy, a mama - zawinąć owijkę czy pomóc z dołu na jeździe, gdy coś nie wychodzi. 😉
Smoku a ty gdzie znowu zarobiłeś ostrzeżenie ? 😀


????? Podobno za wstawienie przydługiego linku  😲 Chcesz uderzyć psa ,to kij się zawsze znajdzie  😂
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
24 lipca 2014 08:16
no i czemu nie ma złotego środka?  🙄  albo ktoś nadgorliwy albo w ogóle niezainteresowany...
u mnie właśnie chyba jest sytuacja wyważona... Rodzice na jazdy na początku nie przychodzili, ale zawsze mnie do stajni zawieźli/odwiedzili na obozie. Obecnie na treningach Tata zawsze weźmie aparat i porobi zdjęcia, ale siedzą i patrzą. potem, po jeździe, zadają tylko pytania, czemu np. "jechałam tak a tak. bo kiedyś jechałam tak i wyglądało to lepiej, a teraz już tego nie było, powiesz czemu?"

a Tata jak wraca z wyjazdu służbowego i przejeżdża obok stajni - zawsze w torbie ma marchewkę naszykowaną przez mamę, wstępuje do stajni i rozpieszcza konia. 🙂

ostatnio nawet wsiadł na chwilę. i powiedział, że fajnie było (ma duszę kawalerzysty w sobie - ale tego dobrego kawalerzysty :P) i że troszkę poćwiczy (w latach jest) to może go jeszcze kiedyś wsadzę, bo chciałby kłusa spróbować. 🙂

no i bardzo przeżywali sprzedaż konia, a jak go odkupiłam - obydwoje popłakali się ze szczęścia i od razu do niego pojechali. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się