senior w siodle, marzenia i rzeczywistość

Co innego "stary jeździec", co innego początkujący adept koło siedemdziesiątki 🙂
Z tych pierwszych, trudno "przeskoczyć" rotmistrza Gutowskiego. Skakał jeszcze grubo po 80-tce. Taka anegdota: Przyjechał Gutowski do stada, tym razem pojeździć a nie szkolić. A dyrektor, ja to dyrektor: "Generałowi proszę dać konia, którego sobie zażyczy". To generał przeszedł się po stajniach, pokazuje - ten. Osiodłali, podstawili, generał jeździ. Leci z wrzaskiem dyrektor: "Pogłupieliście! Ze wszystkich koni, kto dał akurat Wagrama?!!" Kto pamięta Wagrama, urodę obrazka doceni 😀 Ja tam jestem zdecydowana twardo trzymać się zdania Gutowskiego: "Niech pani nie przestaje jeździć, proszę pamiętać, że na mistrzostwo olimpijskie jest czas do 80-tki" 😀
Inna rzecz, gdy ktoś zaawansowany wiekiem dopiero zaczyna się uczyć. Jednego pana wspominam bardzo miło. Dziadek wnuczki (ona tak na poziomie MP juniorów) marzył, żeby pojechać sobie chociaż raz z wnuczką do lasu. Marzenie spełnił, zaczynając od zera. Uczył się szybko - motywacja ogromna.
Inny - to był koszmar. Po prostu pan profesor nie nadawał się do żadnego instruktażu - wszak on wszystko wie najlepiej, i to on wydaje polecenia innym, i będzie robił co uważa i kiedy uważa. Z tym jest realny problem - z arogantami przyzwyczajonymi do wydawania rozkazów.
Inny przesympatyczny pan zapłacił za frajdę, niestety, rozwaloną miednicą. Kupił sobie kobyłkę - taką miłą "bidę". Gdy odkarmił, gdy się rozwinęła - przerosła jego umiejętności totalnie.
Z opowieści kojarzę jeszcze taką panią, w wieku średnim, która zaparła się na WKKW. Wszyscy drżeli ze strachu co będzie na krosie. Na szczęście pani nie udało się trafić w bramkę startową. Teraz mają się zmienić przepisy. Będzie można nie dopuścić do krosu osoby, która "rokuje źle".
Wniosek: najważniejsza jest trzeźwa ocena własnych możliwości.
Tania, teraz, po wymuszonej przerwie, też miałam opory i spadek motywacji. Okazało się, że niepotrzebnie. Że "to jak jazda na rowerze" 🙂
A ja chyba wiem o co chodzi kokakoli - bo z wypowiedzi m.indiry, oczywiście pewnie całkiem niecelowo, zaleciało traktowaniem osób po pięćdziesiątce jak ludzi ułomnych 😉
Dokładnie. Poczułam się jak upośledzona  😵
Tania, Famka ja z racji pewnych domowo-zawodowych zobowiązań miewam regularne, 3-4 tygodniowe przerwy w jeździe. Czasem czuję opór przed załadowaniem się w siodło po takiej przerwie ( dodam, że kobyłka jest w tym czasie jeżdżona, nie stoi w boksie). Rozwiązałam to w ten sposób, że albo jadę na półgodzinną lonżę do jednej stajni, albo w teren w drugiej, gdzie instruktor do znudzenia powtarza" To ma być przyjemność, chcesz jechać na uwiązie, lince, żeby czuć się lepiej, proszę bardzo". Na ogół po takiej wycieczce opory znikają, lęk sie ulatnia i znowu, ku rozpaczy małża spędzam w siodle weekendy i tyle popołudni w tygodniu, ile się da.
Ja myślę że o dwóch kategoriach wiekowych tutaj rozmawiamy.
1. o osobach w średnim wieku, po 40tce, 50tce - to nie seniorzy jeszcze, chociaż przyzwyczajeni jesteśmy do młodszych jeźdźców
2. o faktycznych seniorach - tak jak z Waszych opowieści o dziadkach 70 - 80 lat.

Uważam, że tę pierwszą grupę trzeba zachęcać do jeździectwa i cieszyć się że jest takich osób coraz więcej, bo mają już odchowane dzieci, mają czas i nie są na początku swojej kariery zawodowej, a więc mogą znacznie ożywić koński rynek . Poza tym konie to bardzo miła odmiana po iluś tam latach obowiązków. Sama mam dziecko w wieku wczesnego dojrzewania, i mogę jeździć tylko weekondowo - marzę o tym by móc częściej wsiadać, tak by po mnie i moim koniu było widać jakiś rozwój, marzę o tym, że jak mi córa podrośnie wciąż będę na tyle sprawna, że faktycznie na tego konia codziennie się wdrapię. A 40 już za mną.

Co do drugiej grupy, to faktycznie wydaje mi się że potrzebni są wrażliwi instruktorzy i spokojne konie - ale to właśnie jest urok jeździectwa: czy masz 15 lat czy 70 jeżeli masz odwagę i wiatr w duszy, to jedź!
rapsodia- Treser by zajadów dostał ze śmiechu , gdybym ja na lonżę wsiadała.
A i ja bym chyba musiała w torbie papierowej na głowie chodzić.  😡
W weekend koniec wymyślania pretektstów. Jeździmy i już. Będzie moja koleżanka 60+ i muszę pokazać się z dobrej strony.
Biorę całe towarzystwo na kulig. Nawet jeśli po hali będziemy kuligowali.
p.s
ale intencje dobre rozumiem i dziękuję  :kwiatek:
Zamrucz   Gdziekolwiek iść chcesz, hej, pójdę tam i ja:)
22 stycznia 2013 12:11
Hmm... Ja to wolę osoby starsze niż dzieciaki. Po pierwsze - nie dyskutują, a przynamniej nie tyle, wiedzą po co przyjeżdżają, wiedzą, że sami za to płacą (a nie ciagną od rodziców) więc starają się maksymalnie wykorzystać czas na jeździe, łapać wskazówki, słuchać. Z reguły nie marudzą na dobór konia, a jak już marudzą, to dociera konstruktywny argument (jeździsz lepiej, weźmiesz trudniejszego konia, bo ktoś inny sobie nie poradzi, wiem, że na nim łatwiej ale trudniejszy koń to większa sztuka, chcesz jeździć a nie się wozić). Nie naciskają na skoki (jak jest czas na skoki to skaczemy, jak jest czas na ujeżdżenie to rzeźbimy a nie ciągle te dziecięce "prosz pani, a skoczymy coś dzisiaj?"😉. I widać, że sprawia im jazda przyjemność, nie ma idiotycznych przepychanek, kto ma ładniejsze bryczesy, kto przywiózł dla ulubionego konia ładniejszy czaprak a kto ma nauszniki nie do kompletu. I rozumieją, że to jest moja praca a nie przyjemność, i że nie mam obowiązku skakać koło wszystkich i wszystko za nich robić. Argument dla rodziców z dziećmi nie do przejścia - chcesz jeździć -czyścisz i siodłasz konia- jeżeli chcesz mieć konia gotowego (tylko wsiadasz), płacisz +10 zł za obslugę. Drażni mnie, że rodzicom się wydaje że wyczyścić konia to jest mój zasrany obowiązek.

Miałam kiedyś panią, która stanęła przed możliwością przejechania wierzchem fragmentu ameryki południowej. No i musiała się skusić na jazdy przed wielką przygodą🙂 Dała radę.
Moja ulubiona klientka G też nie młódka, a nie dość, że konie, to kraw-maga, na konie zawsze przyjeżdża rowerem (7 km w jedną stronę). Jak ją się ogląda to aż miło popatrzeć, a nie te małe pupleciki, które nawet ze schodków mają problem dźwignąć dupsko na konia!;/
m.indira   508... kucyków
22 stycznia 2013 12:16
też mocno zastanawiałam się nad określeniem jakim nazwać ludzi po 50...
każde bowiem określenie może być krzywdzące...
nie generalizuję, wiem że są osoby które po 70 maja wiekszą sprawność fizyczną i umysłową niż niejeden zapalony gracz platformówek z 20 na karku.
i tak jak większość z was, też uważam że uczenie osób dojrzałych jest dużo bardziej satysfakcjonujące niż wszystko wiedzących małolat ze sprzętem za kupę kasy.
nie generalizuję, nie szufladkuję, podchodzę indywidualnie i bardziej zwracam uwagę na różne rzeczy, tak by pojmowanie wiedzy było łatwe i przyjemne.
mój własny ojciec obecnie 85 latek, jeszcze kilka lat temu śmigał sobie konno, jak to mówił na oklep dla zdrowotności, bowiem po koniach czuł się wymasowany lepiej niż u najlepszego masażysty, stępował sobie więc tatko i wspominał czasy gdzie będąc młodym budowlańcem i zawodowym żołnierzem, przemierzał zabite dechami dziury, szukając miejsca na szkołę bo w tamtych czasach to wojsko takowe budowało, a jedyną możliwością dotarcia był właśnie koń...
może dlatego że to inne pokolenie, tak miło się takie osoby uczy, co raz utwierdzając się w przekonaniu że takich ludzi coraz mniej
Katija, takie zdarzenia pamieta sie długo...
jeżdżąc kiedyś rajdy, bardzo często spotykaliśmy właśnie ludzi starszych z tamtej epoki, którym zapalała się ta iskra w oku...
raz, jadąc z moim kumplem w teren, spotkaliśmy starowinkę, niosła na plecach tobołek z gałęziami, podparta powyginanym kosturem śpiewała jakieś ułańskie przyśpiewki... zatrzymaliśmy konie, Ona zdjęła z pleców tobołek, podeszła do koni długo głaskała, wtulała twarz w grzywę... jak moja Malwa- powtórzyła kilkakrotnie... chcieliśmy pomóc, ale podziękowała, patrzyła tęskno tylko w oczy konia, potem pożyczyła nam szczęśliwej drogi, zabrała tobołek i ze śpiewem ruszyła dalej.
w stajni opowiedzieliśmy o dziwnym spotkaniu, właściciel koni opowiedział nam smutną historię córki właściciela już nieistniejącego dworu, która uciekając przed nadciągającymi Niemcami dosiadając swojej klaczy-Malwy dotarła aż do Rumunii... tam niestety klacz je skradziono, a rodziny która tam też sie udała, nigdy nie udało sie jej odnaleźć, wróciła więc do domu będacego juz w nie najlepszym stanie. zajęty przez najzwyklejszych rabusiów podupadał coraz bardziej. w ubóstwie doczekała końca wojny. wyzwalający nasze tereny wojska także nie oszczędziły ani resztek domu ani młodej choć doświadczonej losem kobiety... dom spalono a ją wielokrotnie zgwałcono... nigdy nie doszła już do siebie żyjąc jakby w tamtych czasach, mieszkając katem u dobrych ludzi, pomagała przy gospodarstwach...
nigdy później nie spotkałam tej kobiety, choć wielokrotnie zapuszczaliśmy się w te tereny...
pewnie gdyby jej było dane dosiąść konia, pokazałaby nam, młodym jak kiedys jeżdżono.

historii takich jest wiele, w niejednej rodzinie tradycje kawaleryjskie, w niejednej dziadek który końmi pracował...
gdzieś mamy to zakodowane głęboko, to marzenie, tą chęć zobaczenia jak to jest na końskim grzbiecie...

zawsze zachecam rodziców uczniów by spróbowali, tak namówiłam juz kilka osób, i choć dzieciom pasja przeszła wraz z "dorosłością"  rodzice nadal jeżdżą i jeździć będą...


Ja myślę że o dwóch kategoriach wiekowych tutaj rozmawiamy.
1. o osobach w średnim wieku, po 40tce, 50tce - to nie seniorzy jeszcze, chociaż przyzwyczajeni jesteśmy do młodszych jeźdźców
2. o faktycznych seniorach - tak jak z Waszych opowieści o dziadkach 70 - 80 lat.

Uważam, że tę pierwszą grupę trzeba zachęcać do jeździectwa i cieszyć się że jest takich osób coraz więcej, bo mają już odchowane dzieci, mają czas i nie są na początku swojej kariery zawodowej, a więc mogą znacznie ożywić koński rynek . Poza tym konie to bardzo miła odmiana po iluś tam latach obowiązków. Sama mam dziecko w wieku wczesnego dojrzewania, i mogę jeździć tylko weekondowo - marzę o tym by móc częściej wsiadać, tak by po mnie i moim koniu było widać jakiś rozwój, marzę o tym, że jak mi córa podrośnie wciąż będę na tyle sprawna, że faktycznie na tego konia codziennie się wdrapię. A 40 już za mną.

Co do drugiej grupy, to faktycznie wydaje mi się że potrzebni są wrażliwi instruktorzy i spokojne konie - ale to właśnie jest urok jeździectwa: czy masz 15 lat czy 70 jeżeli masz odwagę i wiatr w duszy, to jedź!



O i z tym zgadzam się w pełni  :kwiatek:
Katija aż łza się w oku kręci, na prawdę...

Wysłany przez: Annah
Umieść cytat
Ja myślę że o dwóch kategoriach wiekowych tutaj rozmawiamy.
1. o osobach w średnim wieku, po 40tce, 50tce - to nie seniorzy jeszcze, chociaż przyzwyczajeni jesteśmy do młodszych jeźdźców
2. o faktycznych seniorach - tak jak z Waszych opowieści o dziadkach 70 - 80 lat.

Uważam, że tę pierwszą grupę trzeba zachęcać do jeździectwa i cieszyć się że jest takich osób coraz więcej, bo mają już odchowane dzieci, mają czas i nie są na początku swojej kariery zawodowej, a więc mogą znacznie ożywić koński rynek . Poza tym konie to bardzo miła odmiana po iluś tam latach obowiązków. Sama mam dziecko w wieku wczesnego dojrzewania, i mogę jeździć tylko weekondowo - marzę o tym by móc częściej wsiadać, tak by po mnie i moim koniu było widać jakiś rozwój, marzę o tym, że jak mi córa podrośnie wciąż będę na tyle sprawna, że faktycznie na tego konia codziennie się wdrapię. A 40 już za mną.

Co do drugiej grupy, to faktycznie wydaje mi się że potrzebni są wrażliwi instruktorzy i spokojne konie - ale to właśnie jest urok jeździectwa: czy masz 15 lat czy 70 jeżeli masz odwagę i wiatr w duszy, to jedź!


Święta prawda 🙂

Ja sama jeżdżę u pana, który jest po 60, może koło 70 lat. Nie wiem dokładnie niestety. Teraz już zdrowie nie to, jak sam mówi, jazdę ogranicza, aczkolwiek codziennie końmi się zajmuje, bryczką jeździ i widać że sprawia mu to ogromną radość. A jak akurat dobrze się czuje, to hubertusy, dożynki i procesje mu nie straszne. Potrafi się ścigać z nastolatkami i nie ma sobie równych. A widok takiego Pana, który ma iskrę w oku na widok konia bardzo cieszy i odważę się stwierdzić, że wolałabym właśnie takich jeźdźców-opanowanych, spokojnych, odpowiedzialnych. Mimo że sama mam sweet 15.  😉 Po prostu bardzo szanuję takich ludzi a obcowanie z nimi bardzo dużo mi daje.
Jestem 50+ i.....kurcze nawet nie przyszlo mi do glowy 😲,ze jestem juz "seniorka".Na konia wsiadam srednio 3 razy w tyg.i mam nadzieje,ze bede robila to z taka sama radoscia jeszcze dluuuugie lata 😉
Tak jak już zostało powiedziane, zapewne jesteś bardziej sprawna fizycznie od nie jednego dzieciaka żywiącego się fast foodami i spędzającego czas przed kompem.
"Senior" to tylko określenie umowne. Ja też jestem seniorką dla nastolatek. I co z tego? 😉
Wy wszystkie to jesteście Seniority a nie seniorki. Przecież zawsze macie 18 lat  :kwiatek:

O rany ale nasłodziłem.  😡
BASZNIA   mleczna i deserowa
22 stycznia 2013 20:31
Ja mam doswiadczenie tylko z jednym poczatkujacym seniorem.
I niestety, zle doswiadczenie.
Poniewaz osoba w pewnym wieku wie wszystko. Nawet jak nie wie to wie. Zna sie, bo cos Ty dziecko ( 35 lat, taaa), w zyciu widziala. ZA to ja! Hohohoho ( mozna dodac dowolna liczbe ho).

Nie powiesz takiemu " W d.e byles i g.o widziales", bo szacunek dla starszych wpojono.
Starasz sie jak mozesz tlumaczyc, ale wie lepiej.
Nie wytrzymalam i wprost mowie, ze mam gdzies tlumaczenie, bo i tak wie lepiej. Ze ja tlumacze, a on na drugi dzien swoje. A on mi na to : "BO OCZEKUJE NOWYCH ARGUMENTOW"...

Julie, wie o kim mowa 😉, Smieje sie ze mnie, ze mam pacjenta, nie klienta 😉.






Wy wszystkie to jesteście Seniority a nie seniorki. Przecież zawsze macie 18 lat  :kwiatek:

O rany ale nasłodziłem.  😡
Misiek69-naslodzilas,naslodzilas - ale dzieki 😉
Bea1, Misiek to on 😀 Tak, tak - mamy na forum rodzynka 😉Tym słodsze słodzenie 😀iabeł:
Bea1, ty to jesteś Babcią! Babcia-seniorita! Super, już wiem, jak będę "kazała" do siebie mówić 🤣
Misiek69, co geantelman to geantelman 🙂 Ja już od 2 lat mam, niestety, dwadzieścia  😕, córka się zbuntowała, że nie może przecież być starsza od matki, a tak dobrze mi było z wieczną 19-tką, buu.
Ej Seniority, teraz Wy słodzicie  😡
Umówmy się, że nie 18, tylko 25 lat i zegar staje.
No i od stycznia brakuje mi roczku do 50-tki. Dla wielu szczególnie tych 15 tek, 18-tek to zapewne jestem stara ale ja sama tak sie nie czuje i dłuuugo nie zamierzam tak sie czuc. Miałam moment załamania, przerwy w życiorysie po operacji kręgosłupa ale..było i mnięło. Dzis mam 6 koni własnych, conajmniej 2 , 3 x w tygodniu wsiadam na konia i jadę w teren, nie mam zamiaru z tego rezygnowac i jeszcze długo mam nadzieję cieszyc się takim życiem.
Dzieki koniom poznałam tez w realu wiele wspaniałych ludzi (równiez z tego forum) , w wiekszosci sa to ludzie dużo ode mnie młodsi ael jakos i im i mnie to zupęłnie nie przeszkadza. Mój dom dzieki zwierzakom jest wiecznie domem otwartym, pełnym młodych ludzi i baaardzo sie cieszę ,ze tym moim znajomym udało sie wciągnąc w jezdziectwo moją córę (tu wielki szacun i ukłon do Tuch)
Ja to nie wiem czy jestem senior czy nie? 🤣 no mentalnie się nie czuje na 45 lat i zamierzam jeździć do końca życia i jeden dzień dłużej. Z takich ogólnych rzeczy to niestety najbardziej przeszkadzają mi blokady psychiczne bo fizycznie to daję radę 🤣 Mam dwa własne konie i tak szczerze mówiąc dzięki nim czuję się bardzo młodo. Dużą wagę odgrywa też towarzystwo w pensjonacie: super fajni i młodzi ludzie. Ale tak jak większość z Was mówiła można być młodym w wieku 50 i starym w wieku 40🙂 zależy od nastawienia.
Misiek69 przepraszam,ze zmienilam ci plec :kwiatek:      halo- ja jestem babcia podwojna-babcia-seniorita x2 😀 😀iabeł:
Bea1 Nie ma o czym mówić. Mi też w każdej chwili może przytrafić się "dziadostwo". Syn ma już 24 lata  🙂
Fajny wątek, chociaż ja się chyba jeszcze do tej grupy nie zaliczam 🙂 Kojarzę jednak ze stajni sporo osób w wieku 50+ jeżdżacych konno, równiez zaczynających naukę i to z dobrym skutkiem.
Ostatnio do jazdy konnej garnie się moja mama, ale na moje oko właśnie brak jej konsekwencji i za rzadko ma ochotę pojeździć.

No ale, piszę w innej sprawie 🙂 Otóż nikt nie poruszył jednego tematu - kruchości kości "seniorów" 🙂
Bo jak się jeździ, to się czasem spada. I tu, wydaje mi się, może być problem. Upadek z konia dziecka i upadek dorosłej, a tym bardziej starszej, osoby to trochę co innego.
Sama to widzę po sobie, mam dopiero (już?) 30-stke i od jakiegoś czasu upadki mnie, hmm.. bolą. Te 10 lat temu jak się uczyłam to się spadło, się wsiadało i tak w kółko. To samo jak widzę dzieciaki - lecą z konia, wygląda to dramatycznie, a takiemu nic nie jest. Wsiada i jedzie dalej. A im człowiek starszy tym łatwiej sobie podczas upadku zrobić realną krzywdę.
W tej kwestii budzi moje wątpliwości nauka jazdy mojej mamy, bo niby na moich koniach, niby wiem co robię, ale jednak - możliwości upadku, nawet nie z winy konia, nie jesteśmy w stanie wykluczyć :/
arabiansaneta   Konie mamy zapisane w gwiazdach
25 stycznia 2013 08:46
Kruchość kości wiąże się z osteoporozą, a czy się ją ma, czy nie - to niekoniecznie kwestia wieku. Dobrze byłoby, gdyby jeżdżący seniorzy wykonali odpowiednie badania, a w razie wyniku pozytywnego - są na to leki.
nie chodzi mi nawet o to, ale o to że ciało i gości nie są już takie giętkie jak u dzieciaków i w razie upadku łatwiej zrobić sobie krzywdę.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
25 stycznia 2013 10:23
mam znajomą która od lat co upadek z konia (a spada regularnie bo ma słaba równowagę) to sobie coś łamie, ostatnio poważnie kość ramienną, ale nikt i nic jej nie przekona by przebadała się na osteoporozę i zaczęłą się leczyć (wiadomo to nieuleczalne, ale proces odwapnienia kości można spowolnić jednak lekami)
Mój trener też jest seniorem , skacze wagony , jeździ ujeżdżenie i na dodatek zajeżdża konie  🤔wirek: pracuje z trudnymi końmi i trenuje ludzi  😜  Modle się żebym ja chociaż skakała w tym wieku .

Na zdjęciu klacz po kilku miesiącach treningu (chyba 4 )
cóż, może seniorem jest, ale skakanie takich przeszkód po 4 miesiacach "treningu" nie świadczy dobrze.... 🙄
cóż, może seniorem jest, ale skakanie takich przeszkód po 4 miesiacach "treningu" nie świadczy dobrze.... 🙄


Koń nie jest młody i chodził już konkursy , po prostu klacz do odpracowania była . 😉 Nie chciałam się rozpisywać ale dodałam że pracuje z trudnymi końmi , dla mnie jest normalne że takich przeszkód nie skacze się po 4 miesiącach od zajeżdżania .
Witajcie.
W kwietniu skończę 55 i będę na wiosnę próbował nauczyć się jeździć konno. Trzymajcie kciuki.
Na 45 urodziny pobiegłem maraton we Wrocławiu i nie wiem co wymyśle na 65 urodziny.
Mam kolegę 80 latka biegacza, który potrafi pobiec maraton poniżej 4 godzin. Był mistrzem Polski w maratonie w 1962 roku a więc mało kto z nas był na świecie. Pozdrawiam seniorów i wszystkich forumowiczów.
Andrzej nauczysz się, spoko. Moja mam nie tak dawno jeszcze jezdziła w terny, przerwała bo musiała isc na operacje (tetniak aurty i zatory zylne) ale...zamierza wisona wsiąsc na konia. A ma 74 lata, wiem ,że jak postanowi tak bedzie i nikt nie moze jej zakazac a prosby nic nie pomogą. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się