Żaglówki, statki, jachty czyli hej Marynarze!

Kto z Was plywa? Wolicie jeziora czy morza i oceany? Czysto rekreacyjnie czy zawodowo? Wrazenia i zdjecia mile widziane 😀

Zalozylam ten watek, bo mam propozycje 2-miesiecznego rejsu i przyznam szczerze, ze jest bardzo kuszaca, ale mam wiele watpliwosci, a za ok miesiac musze sie na 100% zdecydowac.
Kolega plywal juz w takie rejsy i mocno mnie zacheca, ale odleglosc i czas trwania mnie przeraza-ok 50 dni, 5 etapow 10 dniowych: Polska-Anglia-Islandia-Finlandia-Polska.
Ma ktos doswiadczenia z takimi dlugimi wyprawami? Osoba kompletnie zielona da sobie rade na zaglowcu? Juz wczesniej mialam propozycje wziecia udzialu w regatach, ale sie nie zdecydowalam, jednak teraz powaznie sie nad tym zastanawiam 🙄
piszcie 😀
ciri nawet sie nie zastanawiaj! Ja bym na Twoim miejscu jeszcze ucalowala osobe, ktora by mi cos takiego zaproponowala.
Uwielbiam zagle, chociaz juz tyyyle nie bylam. I plywalam tylko po jeziorach. Marzy mi sie taki dlugi rejs...
I nawet nie wiem czy mozna nazwac rekreacja to, bo juz nic nie pamietam  😡 . Chociaz... pewnie bym sobie przypomniała.

Wiem, ze jedna z forumowiczek na poprzedniej volcie pisala, ze byla w takim rejsie. Tylko nie pamietam kto. Na pewno Ninevet sie wypowie wiecej.
Ja żegluję, ale tylko jako pasażer i rzadko. Na początku strach i nie wychylanie się za burtę, ale potem już nawet siedziałam i pomagałam. Żeglujemy po jeziorach, najczęściej Rożnowskie, czysto rekreacyjnie 🙂
oczywiście wrażenia zawsze niezapomniane, raz mieliśmy wypadek, ale nikt nie ucierpiał poza żaglówką 😉
ushia   It's a kind o'magic
07 lutego 2009 12:21
PŁYŃ!
osoba kompletnie zielona bedzie na poczatku "lekko" zagubiona, ale po tygodniu juz  bedzie z poblazliwa wyrozumialoscia myslec o szczurach ladowych 😉

Kaktus - jakby ktos Cie kiedyś chciał na Roznowie staranowac omega i w ostatniej chwili odpadl to bede ja  😁

lekko OT - ja na zagle trafilam przez konie - byla mozliwosc jechac na oboz konno-zeglarski, marudzilam strasznie na to "zeglarski", a po powrocie patent robilam 😉
heh, kurcze coraz bardziej mnie to kusi, zwlaszcza, ze widzialam setki jego zdjec, po prostu szok 😜
ale jak sie utopie? wypadne za burte? zaginiemy na morzu? bede sie stresowac 😡

MalaMi-kolega jest bardzo zapalonym zeglarzem, 2 razy mialam z nim plynac na regaty The Tall Ships' Races, jedne nawet mialy final w moim miescie, ale ja strachliwa jestem i przerazila mnie glebia morz i oceanow 😉 z reszta jak zobaczylam rozmiar ich zaglowca, to malo na zawal nie zeszlam...
teraz ponoc ma byc taki "normalnych" rozmiarow, ale jak sobie pomysle, ze bedzie sztorm czy cos 👀

w ogole co sie robi na takim zaglowcu? juz mi zapowiedzial, ze wezmie mnie na przeszkolenie na okoliczne jeziora na wiosne, tylko to chyba niezbyt to samo 😉  ja naprawde nie mam zielonego pojecia o zeglarstwie, cale moje doswiadczenie z woda to plywanie rowerem wodnym po jeziorze o dlugosci ok 1 km 😁
ushia   It's a kind o'magic
07 lutego 2009 12:41
bedziesz biegac w kapoczku, mozesz sie nalogowo wpinac w liny bezpieczenstwa, a jak juz pomimo tego wszystkiego wypadniesz to Cie wylowia
manewr "czlowiek za burta" jest obowiazkowy przy wszelkich egzaminach 😉
jak bedzie sztorm to bedzie mokro i bedziesz rzygac
zgubic sie na Baltyku to nie zgubicie, przeciez to nie Ty bedziesz sie locja zajmowac, tylk ludzie ktorzy to potrafia

przeszkolenie na jeziorze Ci sie przyda, nie beda CIe az tak przerazaly ilosci linek, sznurkow i dziwne komendy wywrzaskiwane niewiadomoczemu 😉
Ja uwielbiam pływać, na razie niestety miałam jedynie możliwość żeglować po jeziorze(Jeziorak, Iława).
Jedź, ciri, i opowiesz jak było, ja byłabym bardzo ciekawa jak to jest tam na morzu. : )
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 lutego 2009 12:45
Ja zawsze chciałam żeglować, a najlepiej zostać marynarzem. Na żaglach odrobinę pływałam, głównie omegami i optymistami, ale mama powiedziała, że nie wyśle mnie na kurs żeglarski zanim nie nauczę się porządnie pływać ( a ja i pływanie.... niby się uczę, ale jakoś szalenie więcej nie umiem). Więc jak już sama zarobię, to się na kurs wyślę.
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
07 lutego 2009 13:30
Ciri na czym masz okazję płynąć?
Zresztą nie ważne- PŁYŃ!!!!!!!!!!!!!!!!! 😉

Ja pierwszy raz byłam na jakimkolwiek pływającym "czymś" i od razu na 3 miesiące 🙂 Trasa Włochy - Karaiby. Na tzw. Szkole pod Żaglami. Niezapomniane przeżycie. POtem w wakacje pływałam na Bałtyku przez miesiąc jako załoga stała, potem jeszcze raz na Szkole przez 1,5 miesiąca Szczecin- Lizbona. Później znowu w wakacje.
Najpiękniejsze wspomnienia. Skończyło się dlatego że pojawił się koń to raz, a dwa że na żaglowcu zmienił się armator, zmienili się ludzie i jakoś tak zrobiło się nieswojo. Aczkolwiek gdyby mi ktoś zaproponował nie zastanwiałabym się ani minuty!



na youTubie jest kilka filmików , np.


co się robi na żaglowcu? stoi na wachtach w dzień, nocy, steruje, na alrmach do żagli lata się po rejach, cięgnie za liny, zaawsze jest co robić 🙂. A i zawsze jest coś do szlifowania, malowania czy cokolwiek innego. Nie sposób się nudzić 🙂
Bischa   TAFC Polska :)
07 lutego 2009 15:29
Nigdy nie pływałam statkami żaglówkami ani niczym takim , nie licząc wycieczek po rzekach czy w Gdyni po porcie lub na Hel  😉 Za to lubię pływać kajakami i łódkami wiosłowymi po Mazurskich jeziorach 🙂 W ogóle ja to lubię wodę , jak chyba każda zodiakalna ryba  😉 Morze mniej lubię , co roku tam jeździłam i mi się poprostu znudziło  😉 Ale lubię do Sopotu jeździć 🙂
Miałam stryjka , który kiedyś obiecał że mnie zabierze w rejs statkiem handlowym ( był kapitanem najwyższej rangi , już wyżej nie można zajść w cywilne żegludze . To się chyba Kapitan Żeglugi Wielkiej nazywa ) - niestety nigdy się to nie spełniło i nie spełni - 1,5 roku temu stryjek targnął się skutecznie na swoje życie 🙁

Pozdrawiam 🙂
ciri, nad czym ty się wogóle zastanawiasz!!!
dla naprawde fajnego rejsu wziołem urlop dziekański (rejs 2 miechy, ale termin nie pasował) i nigdy tego nie żałowałem
Chopin to nie jedyny bryg na jakim pływał ktoś z forum


ale małe jednostki też są fajne
Cenciakos-szczerze mowiac nie wiem, z wrazenia zapomnialam zapytac 😡 ale sie dowiem i dam znac 😉
3 miesiace to sporo, ale Karaiby 😍
Ushia-w takim razie chyba nie bede sie w ogole wypinac z tych lin bezpieczenstwa 😁

moja kuzynka byla jakis czas temu w rejsie 6-miesiecznym, tyle, ze na promie pasazerskim, kilka razy prawie wracala do Polski samolotem, pocieszam sie, ze 50 dni to o wiele krocej i dam rade 😎
mam jeszcze troche czasu, ale kusicie niesamowicie 😉
a jak wyglada lacznosc ze swiatem? i co wtedy, jesli sie skonczy slodka woda? wybaczcie te pytania, ale wole w pelni swiadomie podjac decyzje 😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 lutego 2009 00:16
Ale ja bym chciała!!!! Jest coś cudownego w żaglach. Pływałam tylko kilka razy na jeziorku podczas obozu sportowego, później nie było już okazji. Ale marzy mi się, że pewnego dnia popłynę w jakiś dłuższy rejs.

ciri - PŁYŃ!  😜
ciri, poznaj mnie z tym kolega, chetnie bym poplynela z nim  😁 😉

ushia   It's a kind o'magic
08 lutego 2009 10:28
ciri - za duzo sie naczytalas powiesci przygodowych  🤣
na jachcie sa zbiorniki, Bałtyk jest mały, rejs jest tak planowany, zeby na spokojnie mozna bylo uzupełnic zapasy
oczywiscie nie spodziewaj sie, ze bedziesz sie moczyc godzinami pod prysznicem 😉

łączność radiowa, telefony moga miec problemy z zasiegiem, bo na morzu malo anten przekaznikowych 😉

nawet nie probuj porownywac promu pasazerskiego do jachtu!
ciri   jedź, nie zastanwiaj się nawet.... łap przygodę. Za parę lat moze okazać się to z różnych powodów niemożliwe.
I koniecznie zdawaj relacje.
Kaktus - jakby ktos Cie kiedyś chciał na Roznowie staranowac omega i w ostatniej chwili odpadl to bede ja  😁


w takim razie powalczymy na pagaje, ale to pod warunkiem, że znowu nam ster nie pęknie 😉

ja wstawię zdjęcia z ostatniej wyprawy, ale muszę się dostać do laptopa  😅
Kaktus moze my tez sie kiedys mijalysmy na tym jeziorze  😉
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
08 lutego 2009 15:51

3 miesiace to sporo, ale Karaiby 😍


tak, coś pięknego, zwłaszcza po dwóch tygodniach spędzonych na Oceanie, bez łączności ze światem, kiedy i Wigilia wypadła na środku wielkiej wody...Moi rodzice umierali z nerwów i przez Orange namierzali mnie gps'em 😉.

a jak wyglada lacznosc ze swiatem? i co wtedy, jesli sie skonczy slodka woda? wybaczcie te pytania, ale wole w pelni swiadomie podjac decyzje 😉

o łączeniu się ze światem w ogóle nie myślałam. Bez internetu, bez gazet, bez telefonu, żyjesz tym co jest w tej chwili, tym jaka będzie pogoda, czy będzie znowu lało i wiało jak będziesz walczyła ze sterem na nocnej wachcie, czy może tym razem uda Ci się w miarę wsypać bo nie zrobią w środku nocy alarmu do żagli. Inny świat nie istnieje. Statek jest Twoim całym światem wtedy 😉.
Telefony łapią zasięg bliżej lądu a wtedy najczęściej rodziny które zostały w domu są w niebo wzięte i monetalnie widzisz jak wszyscy załoganci wychodzą na pokład i nadają przez telefon, a kapitan tylko się pod nosem uśmiecha 😉.
Woda jest uzupełniana zawsze w porcie, więc na krótkich trasach jest małe prawdopodobieństwo że jej zabraknie. Każdy statek jest zaopatrzony w odsalarkę, więc w razie "w" jakiś tam zapasik zawsze będzie, aczkolwiek trafiają się głęby którym słownie nie przetumaczysz że wodę trzeba oszczędzać, ale na takich są sposoby perswazji bardziej brutalnej, ale skutkującej 😉. Więc prysznic raz-dwa, pranie ewentualnie w portach i to jeśli załapiesz się w kolejkę 😉. 
No i oczywiście  jedzenie....nie wiem jak będzie u Was, ale u nas codziennie były 3 inne osoby na wachcie kambuzowej, czyli pomagały kucharzowi. Jest co robić przy jedzeniu na 40 osób w warunkach bujająco kołyszących 😉. Wtedy nie robisz nic innego przez cały dzień tylko siedzisz w kuchni. Ale tam jest zawsze mega wesoło 😉.

Aaaaaaaj mogłabym godzinami opowiadać  😜
Kaktus - jakby ktos Cie kiedyś chciał na Roznowie staranowac omega i w ostatniej chwili odpadl to bede ja  😁


Kaktus moze my tez sie kiedys mijalysmy na tym jeziorze  wink

przypomniałam sobie, że w te wakacje płynęła na nas jakaś Omega, ale udało im się odbić. Która to?  :nunchaku:
Mój ojciec jest jednym z kapitanów Szkoły pod żaglami... Z tego powodu praktycznie urodziłam się na pokładzie... Co mi to dało? - w wieku nastu lat zwiedziłam pół świata za grosze lub za darmo. Przyjaźnie z żeglarstwa zostały po dziś dzień. Poznałam wielu ludzi z całego świata, przeżyłam setki przygód - tych fajnych i tych mrożących krew w żyłach... Pływałam swego czasu na wszystkim - od małej cariny po duże żaglowce... Udało się m.in popływać na jednym z największych jednomasztowców świata - luksusowym typu "full wypas" - ciekawe przeżycie
Osobiście wolę jachty niż żaglowce - na żaglowcu jednak jesteś odpowiedzialny za jedną linkę. Często jest tak, że na początku rejsu dostajesz "ten zielony sznurek", który masz "ciągnąć lub pchać" w zależności od pomysłów bosmana ;-) Na jachcie odpowiedzialność większa, ale i ciekawiej i mniej ludzi... W sumie i jedno i drugie ma swoje plusy dodatnie i ujemne ;-) wszystko tak na prawdę zależy od tego z kim się płynie
Dziś bardzo żałuję, że musiałam wybierać: konie lub jachty. Jakieś 10 lat temu przyszedł czas na coś swojego - wybrałam ogony, stajnię... Jachty poszły trochę w odstawkę, ale wspomnienia pozostały i nadal wystarczy telefon aby wybrać się na kilka dni włóczęgi po Bałtyku czy Środziemnym 😀
Ciri - jeśli masz możłiwość - nie zastanawiaj się PŁYŃ , a my solidarnie będziemy Ci zazdrościć ;-)
busch   Mad god's blessing.
09 lutego 2009 13:05
Pewnie zabrzmię jak szczur lądowy do szpiku kości ale nie przerażało was to życie na jachcie? Ja byłam tylko na promie turystycznym i stwierdzam, że prędzej czy później to przeklęte kołysanie doprowadziłoby mnie do skraju szaleństwa  😁 - nie mam choroby morskiej, nie jest mi niedobrze, po prostu samo to uczucie mnie wnerwia.
Do tego ta klaustrofobiczna przestrzeń statku- "nie ma dokąd uciekać" w moim odczuciu, od razu mi się włącza tryb zagrożenia, a otwarta toń burej wody już całkiem dopełnia krajobraz absolutnej zgrozy.
Tylko to słone, rześkie powietrze mi odpowiadało  😵 .

Wy też miałyście takie odczucia jak ja i dopiero potem się przekonałyście do morza, czy to tylko ja nie jestem stworzona do tego typu atrakcji?
busch prawdopodobnie nie jesteś stworzona do tego typu atrakcji ;-) chociaż jak już ktoś wcześniej napisał - porównanie statku / promu do jachtu / żaglowca to coś jak porównanie na parkurze C klasy adrena do hanowera ;-) znaczy nie ma co porównywać
Ja kochałam, co ja gadam, kocham przestrzeń, jaką daje morze
Te noce, kiedy ciemno tak, że nic nie widac, tylko gwiazdy odbijające sie w morskiej wodzie
Ta cisza, zakłócana jedynie dźwiękiem pluskających fal
I "gniew oceanu" kiedy w sztormie trzeba walczyć o każdy przepłynięty metr
To uczucie, kiedy jacht płynie tylko dzięki sile wiatru. Napędzany kolorowym spinakerem wręcz rwie się do lotu... Te melodie wygrywane na wantach i fałach przez wiatr w portach...
Ciężko mi bez tego oj ciężko  😕
Skoro jesteśmy przy żaglach, to wybiera się ktoś na Festiwal szantowy we Wrocku w tym roku? TO już niedługo 🙂 No i koncert Dublinersów jest!

U mnie połowa rodziny pływa, a wuj jest kapitanem. Ja pływałam tylko kilka razy i tylko po jeziorach 😉
ushia   It's a kind o'magic
09 lutego 2009 15:53
bush - kazdemu co lubi, ja za tydzien na jachcie dam sie pokroic, nie wazne, ze ciasno, liczy sie woda i wiatr, szum fali pod dziobem, piana kilwateru, łopot zagla, spiew want, wieczorne stukanie fałów o maszty...
echh....

ciri - moze zamiast plynac chcialabys sie ze mna zamienic? poprowadzisz stajnie, pomatkujesz dwojce dzieci, nic strasznego, zobaczysz  👀
dziewczyny ja Was zamorduje! Az zaczelam marzyc...
Ushia, Gaga- ja tez to uwielbiam. Co prawda nie plywalam nigdy po morzu, ale uwielbiam ten plusk wody jak zasypiam, wiatr, zycie na wodzie, wieczorne ogniska, badz wymyslanie jakichkolwiek zabaw/gier (zazwyczaj w karty), łopot zagli... jeessuu! Ja chce na zaaagle!
ciri zamien sie!
kurcze, teraz jesli nie poplyne wyjde na samoluba i bezczelna istote 🙄 😉

Ogurek-gdzie plynales? 🙂

MalaMi, Ushia-jesli spekam na jeziornych probach moge sie zamienic 😁

no dobra, uspokoiliscie mnie co do wody aczkolwiek nie ukrywam, ze brak lacznosci troszke mnie niepokoi 👀
wody jakos tragicznie sie nie boje-no chyba, ze sama mam plynac i nie mam gruntu pod nogami, pewnie tez przez to, ze jednak urodzilam sie w portowym miescie, w porcie czesto bywam i czuje jakas magie w tych wszystkich stateczkach, jachtach czy zaglowcach, ale jak sobie pomysle, ze wokol nas bedzie morze i tylko morze i bedziemy zalezni od wiatru i dobrej pogody to wcale mnie to nie podnosi na duchu, no i te klaustrofobiczne pomieszczenia 😵
w ramach przyzwyczajenia chyba bede plywac stateczkiem turystycznym po Odrze albo chodzic do restauracji na promie 😉
Cenciakos   Koń z ADHD i złośliwa zołza ;)
14 czerwca 2009 19:36
Ciri zdecydowałaś się w końcu na ten rejs?

2-5 lipca rozpoczyna się w Gdyni The Tall Ship's Races. Kto wybiera się na wielki Zlot Żaglowców? Ja bym strasznie chciała jechać zwłaszcza że Chopin też będzie. Może ktoś z Poznania chce się zabrać? 🙂
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
14 czerwca 2009 21:05
Mam pytanko. Kto z was pływał na zawiszy Czarnym i kto był wtedy kapitanem? Bardzo prosze o PW.
dempsey   fiat voluntas Tua
15 czerwca 2009 10:28
ja od dziecka chowana na pokładzie, lub pod pokladem,  starutkiego dzis oriona  (dokladnie moj rownolatek, naprawde wiekowy 😉 ) dlugie rejsy szuwarowe, najlepiej bez dobijania (moj Tata jest zagorzalym wrogiem dobijania 🙂 )

a poniewaz w rodzinie zawsze znajdzie sie kilku osobnikow, ktorzy musza sie "poregatowac" - niewazne w jakim temacie, wazne aby byla rywalizacja! - wiec bylam jako dziecko obiektem swoistych zawodow.
otoz brat mego Taty zawsze musial byc naj we wszystkim. gdy urodzil mu sie syn, to zostal zabrany w wieku 5 mcy na Mazury (stryju plywal oczywiscie najoryginalniejszym na swiecie katamaranem). w ten sposob stryj zdobyl tytul "Ojciec Najmlodszego Zeglarza Srodladowego", przynajmniej wsrod rodziny.

ale..... ja urodzilam sie w maju 🙂 i moj Tata bardzo sie cieszyl gdy latem mogl sie pochwalic 3miesieczna coreczka na pokladzie. moja Mama, umeczona opieka nad niemowlakiem w owczesnych spartankich warunkach, byla nieco mniej szczesliwa  😎

no i niestety zarazliwe to jest. co prawda przestalam regularnie plywac w liceum, ale wlasna corke wsadzilam na poklad (z moim Tata, czyli jej dziadkiem jako Wielkim Komandorem Malych Jezior) gdy miala 4 mce 🙂 bo tez wiosenne dziecko

a syn urodzil sie w maju... i oczywiscie mamy w planach wypad mazurski (rzecz jasna na 3-4 dni max), dziadek juz zaciera rece. maly bedzie mial mniej jeszcze niz siostra 😁
szkoda tylko ze rywalizuje sama ze soba, bo jakos w rodzinie na razie w dzieci nie obrodzilo  👀

ciekawe czy uda mi sie zaszczepic im jakies uczucie do tych blotnistych brzegow, wiecznie mokrych trzcin, deszczowych porankow, polowania na komary przy swiecach. do usypiania w takt plusku wody za burta, nasluchiwania noca taplania losia przy brzegu, do calodniowych flaut na srodku Mamr, do zabaw w forpiku (miescilam sie ja, zapas konserw i jeszcze brat dopychal spiworem - kiedy to bylo..)

gorzej ze dzis niestety dochodzi watpliwy klimat tloku, wrzasku, podpitej mlodziezy, obs...nych brzegow itd itp. 
pewnie bede dzieciom opowiadac jak to sie przybijalo do pustego pomostu na pustej bindudze. tak jak mnie opowiada Tata czasy gdy na Mazury jechalo sie z zapasem wszelkiej zywnosci, namiotem w postaci palatki, a na jeziorach z rzadka mozna bylo zobaczyc smialkow na omegach...

eh to ponarzekalam, jak stuletnia babcia  😂
ahoj!

ps. haslem na tegoroczny sezon: saperka na kazdym jachcie!!!!!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się