W dębogóra ranch trzymałam kiedyś konia. Stajnia z wierzchu wygląda całkiem dobrze, ..ale właściciel bajkopisarz jakich mało. Mistrz bajeru! .. przy bliższym poznaniu tragedia.. siano spleśniałe albo brak (mówił ze codziennie z domu przyczepką przywozi, ale coś mi się wierzyć nie chce, że dla kilkunastu koni codziennie po żarcie śmiga, poza tym mój koń wiecznie na kolki cierpiał). Z wypuszczaniem koni na pastwiska też bywało różnie (z reguły w weekendy-żeby właściciele myśleli, że tak jest codziennie)..ja byłam dzień w dzień to mój koń chodził..natomiast inne sporadycznie. problemem było nawet pojenie koni (na padoku brak dostępu do wody, w stajni brak poideł-nie wiem jak jest teraz) i do tego stajennemu nie chciało się za bardzo nosić, w związku z tym dwa wiaderka na głowę rano, dwa wieczorem i finisch.. a odezwij się w tej sprawie to masakra-awantura gotowa. z jazdą na maneżu też były problemy- zwykle okupowały go konie, więc trzeba było głównie w teren jeździć. ogólnie źle wspominam. to było kilka lat temu i może zmieniły się warunki, ale ludzie aż tak się nie zmieniają żeby tam mogło być dobrze..