Witajcie ponownie!
Wczoraj byłam u konia i ruszyłam go, bo od czwartku, po wizycie kowala, stał bez jazd. Dużo pracowałam nad swoją sylwetką, bo ciągle mam nawyk pochylania się zbytnio do przodu - a łydki nie spełniają swojej roli. Dlatego też pomęczyłam się z dodaniami i zagalopowaniami, i z przykrością stwierdziłam, że po wypadku ciągle mam problem z lewą nogą (ciągle ucieka mi strzemię). Choć po jeździe okazało się, że Gardiemu zrobiła się rana na brzuchu za popręgiem i musieliśmy wkroczyć na myjkę, a później opatrzyć kontuzję. Mimo tego przykrego incydentu jestem o kolejny krok do przodu... 😉
Precelek cóż za historia... a teraz twój kary prezentuje się przepięknie 😍