Pierwszy, własny koń

To może jeszcze warto byłoby "odbanować" użytkowniczkę. Może "weszła w posiadanie" dwóch kont niechcący. Myślę że trzeba dać jej szansę.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 stycznia 2012 10:01
[quote author=lets-go link=topic=80498.msg1252393#msg1252393 date=1326102540]
To może jeszcze warto byłoby "odbanować" użytkowniczkę. Może "weszła w posiadanie" dwóch kont niechcący. Myślę że trzeba dać jej szansę.
[/quote]

Też mam takie wrażenie, że skoro forumowiczka jest nowa, to  2 konta mogły wynikać z omyłki.
Ja mam w stajni przypadek ludzi , którzy po 3 miesiacach doświadczenia z konmi (doswiadczenie czyli rodzice patrzyli i sie nie bali, a dziecko umiało juz zagalopowac ), postanowili że kupia konia. Wiec niewiele sie zastanawiajac przyjechali, zobaczyli i kupili. A co kupili? Młodziutka kobyłke, która miała na sobie jeźdźca zaledwie kilka razy w zyciu. dzieko dla którego koń został kupiony spadało na każdej jeździe, potem na jazdach ze mna długo jeździło tylko na lonży , potem bez, bo już w miare sobie radziło , aczkolwiek kobyła i tak wywoziła ją galopem w strone stajni. Wsiadłam na tego konia raz ( chociaz własciele nie zycza sobie żeby ktokolwiek dosiadał ich klacz). Kazałam dzieciakowi zejśc i okazało sie że ten kon jest kompletnie zielony. Ledwo odpowiada na łydke, nie umie skręcac, przy mocniejszej łydce wpada w panike, przy okazji kombinatorka. czyli typ konia nie do konca bezpieczny nawet dla kogos doświadczonego, bo wystarczy nerwowy ruch, zaburzenie równowagi i kon automatycznie ze strachu odpala wrotki , i wali barany seriami.
Historia po to żeby nowi własciele koni ( czy to doświadczeni czy nie ) przestali panikować. Czasami warto posłuchac kogos doświadczonego i nie dyskutować ( ot była historia gdzie owi własciele stwierdzili ze sianokiszonka to jest gnój i ich kon ma tegow  boksie nie miec 😉 ) . Żeby nie popadac w skrajności, mozna bardzo kochac swojego konia, ale trzeba mu pozwolic byc koniem. Nie każdy kon uwielbia byc głaskany kilka godzin , o ile w ogole jakis lubi. Kon uwielbia chodzic na padok z innymi konmi, nawet jesli czasami wraca z niego z ranami lub kontuzją.
Ludzie w pensjonatach zwykle maja za przeproszeniem w dupie nowe konie. Przyjda, popatrzą i zajmują sie swoimi zwierzetami. Nikt nie marzy o tym zeby po kryjomu wsiaśc na waszego nowego konika, albo co gorsza skrzywdzic go . Majac nopwego konia, tzreba miec odrobine zdrowego rozsadku.
I przede wszystkim tzreba miec wiele pokory w sobie, chceci do nauki i cierpliwości.
Ja też mogłabym sypnąć kilkoma przykładami podobnymi do historii Hypnotize, ale napiszę tylko: proszę ludzie, jeśli do tej pory uczyliście się w rekreacji/szkółce, nie zajeżdżaliście nigdy konia, nie kupujcie 3-4 latka, bo starczy na dłużej, bo umiecie już dostatecznie dużo, żeby samemu "trenować swojego konia"  🤔. Zapytajcie paru osób, które znają się dużo lepiej (na przykład mają na koncie już wiele zrobionych koni) i znają Was osobiście, na przykład instruktorów, jakiego konia powinniście dla siebie szukać i posłuchajcie ich 🙂 A po zakupie - jeździjcie z trenerem/instruktorem nawet, jeśli wydaje Wam się, że umiecie już wszystko (nawet w takim systemie, że cośtam sobie sami grzebiecie w ciągu tygodnia, a w weekend jazda z instruktorem, który skoryguje, nauczy i naprowadzi, da zadanie domowe). Błagam, to dotyczy wszystkich! Tych co to "już galopują i skaczą" i tych co "byli już na trzech zawodach".

Kupiłam swojego konia od zaprzyjaźnionej osoby mojego TŻ bez badań i nie przejechałam się, ale innym raczej robienie badań bym doradzała... Jeździłam kilka lat, umiałam już poruszać się w 3 chodach, utrzymywać się jako tako w skoku, natomiast nic nie wiedziałam o pracowaniu z koniem, ani podczas jazdy na nim (wydawało mi się, że niektóre konie umiem ganaszować  🤣 ), ani z ziemi. Kupiłam 5 latka dość dobrze zrobionego do P (ma dobre podstawy, których nawet przy długich przerwach nie zapomina, więc wnioskuję, że mi się poszczęściło 😉 ). Miałam przy boku koleżankę instruktorkę, która nieprzerwanie pomagała mi i doradzała, w tygodniu jeździłam sobie sama, ale w weekend brałam trenera, którego słuchałam się jak Boga (nie pozwalał samej galopować - nie galopowałam, kazał zakładać wypinacze - zakładałam, itp.). Mimo, że nasza współpraca się zakończyła uważam, że to było dla mnie dobre w wielu kwestiach. Do wielu rzeczy trzeba i tak dojść samemu, ale błagam - niech to nie będzie odkrycie, że żeby zagalopować walimy wodzami wziętymi w garść o szyję konia, bo inaczej się nie da...  🤔 (ktoś patrzący z dołu, kogo się słuchamy, skutecznie takim wnioskom zapobiegnie)
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
09 stycznia 2012 10:39
Dobre podsumowanie kenna.

Ja bym w sprawie nabycia konia, pierwszego zresztą, doradziła by na tym koniu jeździć przez jakiś czas dłuższy najlepiej i dopiero wtedy podjąć decyzję.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 stycznia 2012 10:53
Ja również uważam, ze wątek całkiem OK, skupiający kilka rzeczy w jednym miejscu.

pierwszego konia dostałam jako 15-latka i był to skrzywiony, skrzywdzony przez ludzi agresor, drugiego dostałam 3 lata później, a jak sobie teraz pomyślę, ile błędów popełniłam przy Łosiu na początku, to mi się włos jeży. To forum nie jest dla mnie wyrocznią czy absolutem, ale jest źródłem czesto przydatnych informacji i  przyznam się, ze w kilku kwestiach otworzyło mi oczy. Jak kupowałam Łosia, nie miałam osoby, która by mnie poprowadziła. był instruktor, ale z nim tylko jeździłam, zresztą - teraz to wiem - nie były to treningi odpowiednie dla surowego 4-latka i ledwo jeźdźącej dziewczynki. Nikt mi nie mówił np o dopasowaniu siodła do konia. Jak leżało w miarę i nie obcierało, to było OK. A że koń się "dorobił" dołów koło kłębu, które jeszcze dopychaliśmy podkładką? Dopiero yu doczytałam o dopasowywaniu siodeł. I takich przykładów wiele.

moje rady:

- badać!
- upatrzonego konia odwiedzić parę razy, wpaść bez zapowiedzi, mieć okazję zobaczyć go i poobcować z nim w różnych warunkach, sprawdzić, czy na pewno zawsze jest spokojny tak samo jak przy pierwszej wizyty
- jeśli jest taka możliwość - wziać konia na próbę
- koń to przede wszystkim NOGI i CHARAKTER (nogi jako uogółnienie - zdrowie jest kluczowe), wiadomo, ze musi nam się podobać i odpowiadać pod kątem osobowości, ale zdrowie i dobra głowa to podstawy
- upewnić się, ze mamy kogoś do pomocy, kto nas nauczy, pomoże, zanim poznamy konia i nauczymy się "wszystkiego"
fajny watek ABC zanim kupisz konia albo kupujac pierwszego konia....
Ja czasami nie mogę uwierzyć, że Dzion jest tylko MÓJ i tylko ja decyduję co z nim będzie. Fascynujące to jest, spełnione największe życiowe marzenie, a z drugiej strony... trochę straszne 🙂 Straszne, że nie można wyłączyć telefonu i pozwolić żeby ktoś inny się "tym" zajął. Tym, czyli kwestią konia. No bo kto? Moi rodzice zieloni w temacie? Oni mogą dać marchewkę albo raz na pół roku odpalić mi 2 stówy na czaprak. Nic poza tym. Mój chłopak, który Dziona widział z 10 razy przez 3 lata? No nikt. Wszystko, od kasy na utrzymanie całego interesu po dbanie o mnóstwo terminów i dupereli aż do szukania wiecznej motywacji jest na mojej głowie. I to jest trochę straszne.
Ja kupiłam konia w czerwcu. Znałam go wcześniej pół roku, regularnie pracowałyśmy ze sobą. Wiedziałam ,że kobyłka nie ma łatwego charakteru, ale wiedziałam też na co sie decyduję. Znamy się juz ponad rok i z każdym dniem jest coraz fajniej i lepiej.
Odkąd jest moja bardzo przejmuję się każda ranką, ugryzieniem, kaszlnięciem, może kiedyś to się unormuje .
Mam obsesję na temat dopasowania siodła (wciąż szukam i nic nie moge wybrać ) i zaczynam mieć obsesję na punkcie kopyt...

Macie racje,że to wswpaniałe uczucie mieć swojego konia i móc po prostu na niego patrzeć, decydować o nim, ale też jest to ogromna odpowiedzialność, której się balam i ...boję się nadal . Co będzie za 5, 10 lat. Czasem wieczorami temat nie daje mi spokoju , martwię się na zapas, niepotrzebnie?
maleństwo   I'll love you till the end of time...
09 stycznia 2012 11:58
whisperer - martw się na zapas, ale... w granicach rozsądku. Wiadomo, trzeba myśleć o przyszłości, mając w perspektywie wiele lat stałego płacenia (koń to naprawdę jest worek bez dna), ale nie popadając w obsesję, bo stracisz przyjemność. A życie układa się przeróżnie, zdążysz jeszcze się do ewentualnych zawirowań dostosować.
To jeszcze ku przestrodze koszty, już tu kilka osób na początku napomknęło, że koszty sa nieprzewidywalne, dla przykładu u mnie: pensjoant, tening, musli, kowal. Wszystko super.
Kobyła zachorowała. 2100zł w dwa tygodnie. Dziękuję. Jak ktoś nie ma odłożonej kasy na ewentualne leczenie i liczy każdy grosik na utrzymanie, to znaczy, że go nie stać. Można żyć bez czapraków eskadrona czy padów anku, ale jeździć bez końskiej nogi czy oka już nie bardzo.

Poza tym polecam w 100% własne to własne 😉 ale trzeba być na to gotowym psychicznie i finansowo, zwyczajnie dojrzeć do tematu.
Kredensy masz rację trzeba się liczyć z nagłym wydatkiem w razie czego, ale pod jednym względem się nie zgodzę a mianowicie ja nie mam odłożonych 2 tysięcy w razie w dla konia , jak coś się dzieje to idzie z bieżących pieniędzy, a nie uważam, że przez to nie stać mnie na konia a czapraków anky czy eskadrona też nie kupuję, a kasy odłożonej nie mam bo mam pełno niestety innych wydatków co pochłaniają moje pieniądze.
Kredensy masz rację trzeba się liczyć z nagłym wydatkiem w razie czego, ale pod jednym względem się nie zgodzę a mianowicie ja nie mam odłożonych 2 tysięcy w razie w dla konia , jak coś się dzieje to idzie z bieżących pieniędzy, a nie uważam, że przez to nie stać mnie na konia a czapraków anky czy eskadrona też nie kupuję, a kasy odłożonej nie mam bo mam pełno niestety innych wydatków co pochłaniają moje pieniądze.


No, ale jeżeli masz z bieżącej kasy na leczenie jakby odpukać coś poważniejszego się działo, no to masz kasę 😉
Odpowiadając na pytanie założycielki wątku, osobiście chciałabym podkreślić, że wierzenie ludziom na słowo w przypadku koni jest dużym błędem... Przede wszystkim w sprawach zdrowotnych. Ja - za pierwszym razem uwierzyłam. Miała być zdrowa, idealna klaczka. Po jakimś czasie okazało się, że nogi koń ma "do wymiany", bo już dość długo gnieżdżą się tam reumatyczne narośla, które powodują poważne problemy ze stawami, a w dodatku... miała raka. Teraz, niestety, biega już po wiecznie zielonych pastwiskach. Takiego konia jak ona nigdy już mieć nie będę...
...oby to było przestrogą dla wszystkich kupujących - dobrze badajcie swoje przyszłe konie. Żal przy rezygnacji z zakupu jest tysiąc razy mniejszy niż ten przy kolejnych wizytach weterynarza, a potem, sami wiecie.
Od 13 roku życia chciałam konia, ale rodzice twardo po ziemi stąpają i powiedzieli tak: zarobisz to kupisz, my do tego ręki nie przyłożymy. Jak wiadomo, dziecko nie ma jak zarobić, a kieszonkowe nie istniało. Mijały lata, sprzątałam jedną stajnie, później praca w wakacje i wszystkie pieniądze wydane na to, by doszkolić się w jeździe, by radzić sobie z wieloma końmi o innym doświadczeniu. Później praca stała i mozolne odkładanie. Wreszcie wymarzona suma na koncie i och, jaki teraz koń? Oczywiście chora jestem jak widzę konia nietypowej maści i takiego chciałam, ale...  Ale chcieć, a móc to dwie różne rzeczy. W skrócie, kupiłam siwiejącą klacz, któej teraz bym nie sprzedała za milion złotych, a wygrana w totka mnie nie interesuje. Sama ją utrzymuje, sama załatwiam to, co aktualnie nam potrzeba i wszystko jest ok. Rodzice widzą, że daje sobie radę i są spokojni, chociaż czasem marudzą, że : kupiłabyś sobie coś, a nie do konia znowu coś wymyśliłaś... Ale cóż, bywa.  😉

Jednakże koń na własność u siebie na podwórku to wielka odpowiedzialność, sumienność i staranność. Nagle zrozumiałam, że na mojej głowie jest więcej niż było, że czasem brak czasu, że czasem zamiast jechać, trzeba być u konia itd. Jakbym była koniem uwiązana, ale to kwestia przyzwyczajenia, bo ja już się przyzwyczaiłam, uporządkowałam swoje obowiązki, wiem co i jak.  😉

Akurat ja tam uważam, że nie warto się pakować z pierwszym koniem od razu we własną stajnię, ale co tam kto lubi.
xxmalinaxx dokładnie tak jak mówisz. Oddanie konia wziętego na próbę, podczas gdy się jest w fazie "kupujemy pierwszego konika, łiiiii!", trochę boli. Ale przez 2 tygodnie nie da się przywiązac do konia i poznać go na wylot, żal jest spowodowany tym, że do konika już tak blisko było, a teraz znowu dup.. Gdy ja zrobiłam badania pierwszemu koniowi wziętemu na próbę (o którym mówili właściciele, że absolutnie zdrowy, absolutnie wspaniały i genialny) i wyszło mnóstwo rzeczy, chciałam nawet olać kiepskie nogi i zostawić go, bo już tak bardzo chciałam być tą właścicielką.
Na wielkie szczęście, ważny głos w kwestii konia mieli moi rodzice i konik odjechał. Troche żalu było, ale gdybym zostawiła u siebie tamtego, nie miałabym mojego obecnego 👀
A poza tym to uratowało mnie od żalu i stresu teraz, gdy trzeba by było leczyć tamtego. No i od wydania nieziemskiej sumy.

kenna bardzo słuszna uwaga odnośnie kupowania młodziaków przez osoby świeżo poszkółkowe z syndromem "miszcza świata i okolic", umiejących nawet ganaszować koniki. Ja też się na to nabrałam - bo młody, to będzie ze mną dłużej, zrobie go sobie sama i będę mogła być dumna i wstawiać śliczne zdjęcia porównawcze.
Dzięki Bogu, że ten młody się nie sprawdził, a koniec końców wyszło na dobrze zrobioną i doświadczoną kobyłę 🙇
Polecam wszystkim takie rozwiązanie sprawy - najpierw ty uczysz się od doświadczonego konia, możesz skupić się na sobie. Potem możesz zabierać się za uczenie młodych koni i skupianie się na nich.

Generalnie to rzeczywiście własny koń to ogromna odpowiedzialność. Nagle spada na głowę tyle rzeczy do zapamiętania, do zrobienia, kupienia, zadbania, wieczny problem z wyjazdami. Ale nigdy w życiu bym z tego nie zrezygnowała, bo mój koń to dla mnie największe szczęście.
Też mam takie wrażenie, że skoro forumowiczka jest nowa, to  2 konta mogły wynikać z omyłki.

nie jest nowa. drugie konto zalozyla specjalnie. jest to karane banem. z mojej strony tyle.
Cariotka   płomienna pasja
09 stycznia 2012 17:13
Ja osobiście kupując konia myślałam że się tak w to wszystko nie wkręcę🙂 Nie mając konia nie rozumiałam ludzi którzy kupują jakieś podkładki z futra owczego, pasze itp🙂 Myślałam że kupie konia i będę płaciła za pensjonat i za weterynarza co jakiś czas...no i się pomyliłam 😵 Nie mając jeszcze konia trzeba uwierzyć ludziom na słowo że to o wiele wiele więcej kosztuje, nie mówiąc juz o treningach, które też są ważne.
mybay no tak, ale Ty miałaś konia 2 tygodnie, ja 4 lata... Uwierz, że stopniowe obserwowanie, jak przez rok traci zdrowie coraz bardziej i po prostu gaśnie, mimo, że nadal biega i cieszy się życiem, było mało przyjemne.
xxmalinaxx ale własnie przecież napisałam, że mam to samo zdanie, co Ty odnośnie tego, że można się naciąć nie robiąc badań i odnośnie tego, że lepiej oddać wcześniej niż potem stresować się leczeniem. I poparłam to moim przykładem - że mi się udało uniknąć późniejszych problemów, bo zrobiłam badania i oddałam konia.
Chyba się nie zrozumiałyśmy  :kwiatek:
mybay chyba nie 😀 Zwracam honor  :kwiatek:
To ja tak z innej beczki. Badać przed zakupem jak najbardziej, ale... żeby sobie trochę zaoszczędzić kosztów (ale niekoniecznie czasu) można się pokusić przed badaniem weterynaryjnym o porządną rozmowę ze sprzedającym i przyjrzenie się koniowi własnym okiem. Żeby niczego nie zapomnieć można sobie użyć formularza do oceny konia przed zakupem. Jest ich trochę do przetłumaczenia z angielskiego, a taki, który znam po polski jest do wzięcia ze strony http://www.lekarzkoni.pl/7.html  (w tekście o badaniu przed zakupem). Jest długaśny, ale zawiera chyba wszystko...
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
09 stycznia 2012 22:49
Wietrznica, super link! Jak zaczęłam czytać wątek to pomyślałam o artykule w Świecie Koni z listopada "Badać, nie badać?", właśnie o badaniach przed zakupem tylko tam były podane orientacyjne ceny "średni koszt podstawowego badania- 300 zł. Jeśli potrzeba zdjęć rtg - robione jest ok. 14-16 zdjęć w cenie 30-60 za zdjęcie- czyli nawet ok 1500 zł", przy koniach sportowych gdzie robione są zdjęcia wszystkich nóg wiadomo- koszt spoooory 😵 Ale na pewno warto!
Zależy od regionu i weta. Ja robiłam zdjęcia, chyba po 2 na nogę, i zapłaciłam niecałe 500zł. Ale to Mazury a nie Warszawa 🙂
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
09 stycznia 2012 22:58
No właśnie, dużo zależy od tego skąd wet. Warszawa droga chyba pod każdym względem 👿
Czytam o tych badaniach przed zakupem i zazdroszczę rozsądku.
Ja kupiłam sercem . Nie wiem czy gdybym miała kupić rozumem to bym się w ogóle zdecydowała.
Co do wieku. Myślałam,że 9-10 lat to taki wiek optymalny. Tymczasem czas tak szybko biegnie....
🙁
Tania, Witaj w klubie. Też kupiłam sercem. I bez weta.
Ale ja tam i tak utrzymuję, że mnie i mojego konia połączyła jakaś mistyczna siła 😉 Drugi taki kumpel się nie zdarzy...

Co, oczywiście, nie zmienia faktu, że warto badać. A przynajmniej zabierać ze sobą weterynarza na oglądanie. Swojego zaufanego weterynarza. Można trafić, a można nie trafić i mieć konia z nogami "do wymiany", jak tu się nieszczęśliwie zdarzyło jednej forumowiczce.

Wietrznica, Fajny link! Dzięki! 🙂
Swoją drogą - a propos wetów - odezwę się jeszcze: osobiście bardzo mocno polecam wszystkim z zachodniej części Polski i nie tylko pana Golonkę! To jest chyba najlepszy weterynarz, z jakim miałam do czynienia - pod każdym względem. Przed kupnem Muskata wszystkie badania miałam zrobione, wyjaśnione, omówione - dosłownie podane na tacy. I diagnoza jak najbardziej się sprawdza! Można powiedzieć, że pan Golonka wywróżył mi konia o nogach jak stal, i oby ta "wróżba" działała dalej 😀
Dodam jeszcze, że w sytuacji krytycznej z moim poprzednim koniem był to jedyny weterynarz w Polsce, który podjął się leczenia i gdyby nie nowotwór, wyprowadziłby konia na prostą...
Czytam o tych badaniach przed zakupem i zazdroszczę rozsądku.
Ja kupiłam sercem . Nie wiem czy gdybym miała kupić rozumem to bym się w ogóle zdecydowała.
Co do wieku. Myślałam,że 9-10 lat to taki wiek optymalny. Tymczasem czas tak szybko biegnie....
🙁

Też kupiłam sercem. Po pierwszej wizycie weta, dostałam na łeb kubeł zimnej wody: "bo wy baby tak macie."  🤣
Zaś ktoś inny mi powiedział: "takie spontanicznie zakupy, najlepiej wychodzą."
Teraz myślę, że siwej bym nie oddała za żadne skarby świata. Jesteśmy ze sobą 8 miesięcy, a widzę znaczną poprawę w zachowaniu, w tym jak mnie postrzega itd.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się