Nasze upadki z koni.

Sonkowa - ach, ten śmiech! Od razu się człowiekowi weselej robi  😁
Sonkowa, cud, że bez ochrony głowy nie zrobiła sobie żadnej krzywdy. Bez względu na umiejętności, dla mnie mało odpowiedzialne  🤔

Jako baaardzo podstawowy jeździec, z zerowymi wręcz umiejętnościami, dzisiaj pięknie zwaliłam się na ziemię w próbach nauki jazdy kłusem ćwiczebnym na oklep. Palec oczywiście wybity  🙄
liberian_girl nie łam się, dupogodziny, będzie lepiej
liberian_girl, Na oklep jest się bardzo łatwo zsunąć. I kłusa jest trudniej tak wysiedzieć niż galop. 🙂 Poważnie 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
22 kwietnia 2012 10:23
fakt, jak nigdy w siodle w galopie nie potrafiłam siedzieć, na oklep było bajecznie  😜
Dzięki dziewczyny. W siodle siedzę w galopie bez żadnego problemu, nawet bardziej pasuje mi wycieranie siodła, niż półsiad. Ćwiczebny w siodle uważam wręcz za niemożliwy, na oklep coś tam siadałam, a prawie leżałam ( :hihi🙂 próbując się odchylić jak najmocniej do tyłu. Galopu na oklep zasmakowałam również, co prawda przez ten kłus nastraszyłam się jak cholera, ale na kilkuminutową lonżę dałam się skusić  iii ...😍.

Szkoda tylko, że spadłam tak niefortunnie, że paluch uniemożliwi mi przez jakiś czas jazdę  🤔
Huculska Ostoja   Fotografia Beata Gan
22 kwietnia 2012 14:59
ja bardzo dawno nie spadłam z konia aż do dzisiaj ..
wracałam już z terenu i byłam blisko domu , jedziemy sobie po prostej lekkim galopem a tu nagle gleba , moja Wiesia musiała  się potknąć i upadła na przednie nogi i trochę zaryła głową o ziemie , a ja glebę zaliczyłam , na całe szczęście szybko się odsunęłam i kobyłka po mnie nie przeszła 😀 kochana zatrzymała się obok mnie  💘 i czekała aż się ogarnę  nic nam nie jest , mnie tylko troszku noga boli🙂 mam nadzieję , że to nasza ostatnia gleba 🙂
maison   Wiara i wytrwałość to klucz do spełnienia marzeń!
22 kwietnia 2012 17:01
Ja już nie liczę, aczkolwiek prawdopodobnie upadków było z 9 + kilka z wielkieego brykacza. 😉

Jeden z pierwszych, na pierwszych zawodach:


I rok temu, miałam zakończyć dzierżawę klaczy- kuca (z kótrego też spadłam na zawodach 🤔trzałka:
)


Miałyśmy "trening" skokowy z koleżanką i ustawiłyśmy szereg gimnastyczny; drąg,- koperta-stacjonata (na wysokości około 50 cm na początek 😉)
Pojechane było raz w jedną stronę ale najazd w drugą się nie udał, konik , przeskoczył i zwalił kopertę,  i poleciał na przód zwalając stacjonatę, o której spadający drąg uderzyłam ramieniem, co spowodowało fikołek w powietrzu i lądowanie na plecach, zbierając jeszcze jakieś przerzuty po drodze 😉

Efekt: złamany obojczyk (ewidentnie przez drąg, o który uderzyłam w locie, było nawet zadrapanie), krwiak śledziony i utrata przytomności- wstrząs mózgu.  😵
Wskazania: Tydzień w szpitalu, tydzień leżenia w domu, 2 miesiące bez jazdy (wg lekarza  :hihi🙂
to ja na początku swojej kariery jeździeckiej jeżdżąc na hucule, który na okrągło zrzucał. 🙂

15 razy na jednej jeździe. Wsiadłam, spadłam, wsiadłam, spadłam i tak w kółko. Nauczyłam się w końcu spadać i wysiadywać bryki.
Ja miałam w swojej karierze na pewno ponad 100 upadków; kilka takich, które zapamiętałam:

🤔trzałka: Ten pierwszy 😀 Z pięknego wałacha o imieniu Pacyfik, na równie urokliwej hali w SO Książ, początki mojej jeździeckiej drogi - jedna z wielu lonży na oklep, które miały wyrobić równowagę i pewność niedoświadczonego jeźdźca, jakim wtedy byłam. Koń miał na szyi sznurek w typie cordeo, którego mogłam przytrzymać się podczas kłusa. Cóż z tego, gdy mój rumak za którymś razem mocno ruszył do przodu, sznurek się przesunął, a ja... Miękko ześlizgnęłam się po końskim boku na piasek jednej z najstarszych i najładniejszych krytych ujeżdżalni w Polsce 😀

🤔trzałka: Z mojego pierwszego konia, klaczki Lambady. Również lonża, również hala (już nie w Książu), ale tym razem pierwszy galop. Ciaśniejsze kółeczko, krótsza lonża, niedopięty popręg i... Siodło pod koniem, a Kasia na ziemi 😀

🤔trzałka: Ten już zdecydowanie mniej sympatyczny - z małopolskiego wałacha, który miał opinię "zabijaki", a którego upodobałam sobie na podstawie obserwacji jego miękkiego, wydajnego ruchu. Jeździłam już wtedy dobrze i akurat prowadziłam zastęp studentów, przy okazji pracując sobie nad swoim wałachem. Do teraz nie wiem, co/kto go spłoszył, ale fakt faktem, że nagle i bez uprzedzenia ruszył galopem, strzelił soczystego baranka, przy którym sam zarył nosem w ziemię, a ja poleciałam na bandę. Uderzyłam głową, na szczęście w kasku, a na odchodne wyraźnie zdziwiony własnym upadkiem wałach strzelił kopytami, trafiając mnie w udo i kolano. Na szczęście skończyło się "tylko" na naderwanym mięśniu...

🤔trzałka: I kolejny mało sympatyczny. Z własnego konia, Muskata, którego nie przypilnowałam na potrójnym szeregu stacjonata-okser-stacjonata mierzącym sobie 105-115 cm, co wykorzystał, ujawniając szczególnie paskudny nawyk: podchodził blisko i przy lewym stojaku, wybijał się na przeszkodę przednimi kopytami i zaraz potem stawiał je z powrotem, cofając się ciałem do tyłu bądź w bok. Poleciałam z hukiem w stojak, znowu uderzyłam głową, tym razem kask nie pomógł: rozcięte ucho, głowa, dużo krwi, lekki wstrząs mózgu, uraz do dziś.

Poza tym było mnóstwo upadków z kucyków, przezabawnych, z których więcej się śmiałam niż martwiłam, było też sporo szybkich zejść z koni chodzących w rekreacji, które uczyły mnie, czego od konia wymagać nie wolno 😀
Najgorszy uraz był właśnie po tym z przeszkodą.
Sonkowahahahaha kocham to 😀 a ja dodaję 2 kolejne ostatnie upadki:
1. Patatajamy do oksera ze 110cm było i jakoś siły zabrakło..
2. Na zawodach (za celownikami  :lol🙂 koń w lewo, ja w prawo-standart.

I rok temu, miałam zakończyć dzierżawę klaczy- kuca (z kótrego też spadłam na zawodach 🤔trzałka:
)


Ooo maison Widze że TPM w Swoszo... fakt, z ta przeszkodą to nam dowalili troche. W sumie ja mialam konia recydywe jeżeli chodzi o zawody ale też niepownie się tam czułam...
Ja zaliczyłam jak na razie 3 upadki. :P
nr 1 To jak pierwszy raz  kłusowałam na koniu na oklep. W to w dodatku na takim, co mocno wybijał :p. Wybył mnie i poleciałam.
nr 2 to jak koń mi zagalopował < wtedy jeszcze nie umiałam galopować > i wierzgną. :P
nr 3 trochę poważniejszy upadek. Jechałam sobie galopem na pewnej szalonej klaczy. ;P No i się  potknęła i razem poleciałyśmy na szczupaka, ja zrobiłam salto nad jej szyją i obok niej upadłam.  Wstałyśmy i ok minutę potem znów byłam na jej grzbiecie. 🙂

Mój pierwszy i jak na razie jedyny upadek był z hucułki, z której prawie wszyscy spadali.
Wtedy jechałam wokół maneżu (pierwszy raz bez lonży) i nagle mi się spłoszyła i poleciała galopem a że ja ledwo kłusowałam nie mogłam jej za nic  zatrzymać ani sama utrzymać się w siodle gdy w końcu zaczęła zwalniać strzeliła mi barana. Po chwili już leżałam i modliłam się tylko żeby na mnie nie stanęła.
Facella   Dawna re-volto wróć!
18 czerwca 2012 16:07
a propos huculow, bylam w Lewadzie na obozie i byly tam dwaj chyba bracia, bardzo do siebie przywiazani - stali w jednym boksie, razem chodzili na pastwisko itp. Bulat i Wegrzyn, moze ktos kojarzy. jezdzilam na hali, jazda w zastepie, pierwszy rusza galopem, objezdza hale i dojezdza do zastepu. no i ja mialam jednego z huculow, kolega mial drugiego i byl tuz przede mna w zastepie. pogalopowal, cudem utrzymalam konia (zazwyczaj bylo tak, ze obydwa odpalaly wrotki i lecialy jeden za drugim - niekontrolowanie). skonczyl, ja zaczynam, jestem w narozniku, galop spokojny, kontrolowany a tu nagle po przekatnej wpada na mnie rozpedzony drugi hucul i dociska do sciany, zajezdzajac droge  😲 kolega nie utrzymal "swojego" hucula, a ten jak ruszyl, to o zatrzymanie bylo ciezko. ja nie zlecialam, zaliczylam taki troche sliding stop, kolege troche wywalilo z siodla ale sie utrzymal.

edit:
kiedys tez w Lewadzie jezdzilam na koniku polskim, Oliwierze vel. Ogorku, z tendencja do uciekania spod kontroli w galopie. jezdzilam na hali "slupowej", czyli z rzedem slupow dokladnie posrodku (baaardzo bezpiecznie). no i mnie troche wywiozl, hala dluga, waska, uciekl mi na jej srodek po czym tuz przed slupem ostro skreci - jedyna moja mysl to "zostawi mnie na slupie, o ku!@# no nie". machnelo mna w bok poteznie, na szczescie nie trafilam w slupa i dojechalam z koniem na koniec zastepu, trzesac sie okrutnie zeskoczylam z niego i stwierdzilam, ze mowy nie ma, ja nie jezdze na tym bydlaku dalej. instruktorke tez przetargal. wiecej na niego nie wsiadlam.

edit2, bo w Lewadzie sie zawsze duzo dzialo!:
moja kolezanka swietnie sobie radzila z narwancem Shy Boyem, konik calkiem fajny, tylko trzeba bylo miec na niego metode. kiedys w boksie rzucil sie na mnie z kopytami i zebami, doslownie  😁 ale nie o tym. zdecydowala sie na nim jechac przejazd koncowy. przez caly oboz bylo ok, w dniu przejazdu cos SzajbaBojowi odwalilo, przetarmosil ja na slupach i zrzucil na sciane  😲 chcial ja jeszcze "doprawic" kopniakiem, ale nie trafil. dziewczyna cala rozstrzesiona, nawet bala sie do niego podejsc, pojechala przejazd z ciagami na koniu, na ktorym siedziala pierwszy raz w zyciu i rozprezala sie na nim 10 minut.
znam Bułata i Węgrzyna z Zabierzowa 😀
Ostatni upadek :
Młody koń , wsiadam bezstresowo , wszystko ok konik stoi , ale zanim zdąrzyłam dupskiem usiąść na siodło , kobyła się spłoszyła i w galop . Noga została mi w strzemieniu , przeciagnęła mnie 10 m po ziemi , dzieki czemu mam zdartą skóre z ręki , biodra , nogi i pleców . Po odczepieniu się jeszcze po mnie przebiegła w efekcie poważnie stłuczone żebra ( przez tydzień nie byłam w stanie sama wstać z łóżka ) , stłuczona kość biodrowa i pięta przez co nie mogłam stopy postawić na ziemi . Był to mój pierwszy upadek od 3 lat i pierwszy tak powazny . W sumie z koni spadłam koło 50 razy i zawsze konczyło się na stłuczeniach kości i siniakach .
Ostatnio?
Nie trafilam w przeszkode, pomyslalam sobie sekunde przed "e, przed stojakiem wylamie albo sie zatrzyma" i klapnelam w siodlo.
Nie wylamal ani nie zatrzymal  😎 trochu nie wyrobilam na ladowaniu po locie nad stojakiem  🤔wirek:
😂 Faith liczyła, że moje konie wyłamują  😵
zapomniałaś dodać, że to były 2 stojaki od oksera i polecieliście sobie ładne 140 - 150 cm (ajak) ;-)
bakalia07   Nigdy nie rezygnuj z marzeń!
19 czerwca 2012 06:49
Ja dodam ostatnią moją smieszną glebę ;D  Myślałam ,że wyłamie ...  🤣  Morał tej bajki jest krótki i niektórym znany... jeśli nie wymierzamy  to nie wyprzedzamy. 🤣

Facella   Dawna re-volto wróć!
19 czerwca 2012 18:37
znam Bułata i Węgrzyna z Zabierzowa 😀

mysle ze wiec wiesz o czym mowie  😁
Ja spadłam w sumie 3 razy. Raz poważniej.
Trzy lata temu złamałam rękę w nadgarstku, zawieszenie jeździectwa na 1,5 roku a i do tej pory czuję tą rękę jak pogoda się ma zmienić  🤔.
Byłam zielona, klacz młoda i w teren. Pamiętam, że psy szczekały, ale czy wyskoczyły tego nie mogę stwierdzić. Konie się spłoszyły, ja nie galopująca za bardzo pierwsza myśl " zeskoczyć z konia" no i nogi ze strzemion i hop w bok. Niestety ręka została pod ciałem. Co dziwne wstając jeszcze nie czułam bólu i podparłam się na złamanej ręce  😲

I dwa razy spadłam podczas jednego terenu. Powiem, że jakoś mi siodło strasznie nie pasowało  😎
Przed pierwszym broniłam się jak mogłam, ale się ześlizgnęłam (jechaliśmy kłusem po ścierni, ja na kucyku z przodu dziewczyna na klaczy ok.160cm) i dotknęłam palcami zadu konia przede mną  😲 Miałam szczęście, ze nie bryknęła.

A drugi raz konie zrobiły stop, klacz pode mną dodatkowo skręciła o 90 stopni a ja hop na nogi. Pociągnęłam przy tym wodze i klacz mnie pchnęła a ja na kolana przed koniem  🏇

Mój dziadek opowiadał jak na takim wsiowym grubasku, co nigdy pod siodłem nie chodził musiał wracać wierzchem do domu ( nie pamiętam dlaczego nie było wozu) i jechał tak sobie kilka kilometrów powoli spokojnie. U mnie pod dom prowadzi droga lekko pod górkę i gdy konik się wspinał to mój dziadek razem z "półszorkiem" spotkał się z matką ziemią  🙂
Ja jestem mistrzem, bo na początku mojej jeździeckiej kariery spadłam z konia w stępie  😂 nie pytajcie jak.
Facella   Dawna re-volto wróć!
20 czerwca 2012 17:56
jak?  😀iabeł:
sobie stępowałam bez strzemion kobyłkę skłonną do caplowania i się jakoś usztywniłam i zjechałam z siodła  😂 😂 😂
Klaudia no to ładnie  😁

Moje początki, pierwsza czy druga jazda, dostałam dziadziusia na jazde, który lubił.. kichać i pierdzieć jednocześnie  😁 Szczęśliwa sobie stępuje i miałam dość krótkie wodze, odwracam się i rozmawiam z instruktorką kiedy nagle BUM! Robin sobie kichnął, pierdnął (jednocześnie waląc nosem w piasek) a ja zrobiłam pięknego fikoła przez jego szyje  😂
Intryga, trochę komicznie 😀 ja w pierwszym terenie spadłam z konia. Z tej samej kobyłki, która papugując od prowadzącego wałacha, stwierdziła, że tak jak on będzie skakała przez błoto. Tyle, że on sobie przeskakiwał dość płasko, a ona robiła tak: przytuptała do samej krawędzi błota, bo ją trzymałam, żeby nie skoczyła, no i oczywiście na metr w górę musiała wywalić. Żeby było śmieszniej, gdybym po upadku puściła wodze, najprawdopodobniej sturlałabym się do rzeki  🏇  😂
Klaudia nie tylko troche  😂 rypłam z konia z którego w sumie nie dało się spaść..Można? można! 🙂 ocknęłam się leżąc przed koniem gdy ten paczał na mnie z miną w stylu " człowieku, dlaczego zamiast siedzieć na mnie wolisz sobie poleżec przede mna?" 🏇
No to tak jak kobył, który mnie zrzucił 😀 to ich zdziwienie też dość zabawne  😂
Klaudia., zrzucil cie, czy sama spadlas? bo raczej to drugie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się