Jazda za prace- uklady i obowiązki

Isabelle szczerze, to Twoja propozycja brzmi jak marzenie, gdybym tylko lepiej jeździła to na bank byłabym zainteresowana. ale jestem pewna, że znajdziesz kogoś na lipiec i pewnie chętnych będzie wiele 😉
Hellgirl i co ciekawego mówili w tanowie? sama miałam zadzwonić, ale nie wiem czy będę miała czas bo jak dobrze pójdzie to jako ratownik będę robić.
Hellgirl, no wdzisz, tylko dla mnie 14-sto latka to też dziewczynka i nie dam jej samej przy koniach robić a tym bardziej jeździć, na obozy do ośrodka takiej pomocy też nie wezme, bo obozowicze pewnie więcej umieją (no część) a i starsi są.
i co to za pomoc? do tego... trzeba dojechać za maisto (samemu, bo przecież nie bede wozić pomocnika), albo zostać (jak w ośrodku).
i rodzice ci w ogóle pozwolą tak jeździć? zajmować się koniem bez opieki? nie nie pozwolą....
a jak coś się stanie -dziecko bez opieki, przy koniach,  to rozwścieczonych rodziców mieć na plecach - ja dziękuje. jeszcze będize że "pracuje" i to na czarno i za darmo...
a ja bym raz że padła ze strachu o dziecko, nie mialabym sumienia do pracy zaganiać, a zeby ktos nieletni, laicki  polonzował, pojezdził, poczyścił, popsuł i jeszcze go pilnować, jazde prowadzić- to moge wydzierżawić/przyjechać na jazde/pół kolonie i kase brac ..bo przecież trzeba byc i pilnować, albo ryzykować koniem , dwa ta odpowiedzialność, ryzyko i jeszcze .... no wiadomo.

jak sama mialam nascie lat - wtedy się dało. ale i dzieci mialy i inne podejście, były bardziej odpowiedzialne i -przede wszystkim rodzice nei mieli takiego zajoba na ich punkcie - dzieci nie były jak porcelanowe lalki, czy z cukru nikt nie zastrzegal przed jazdą "tylko żeby nie spadła! żeby nic sobie nie zrobila, nie ubrudziła się, nie zmęczyła .... bo jak tak to (i tu groźby) a potem pryljazd telefonów co 5 minut co robi, dlaczego po co, a dlaczego tak, dlaczego nie... i setka tel do ośrodka dlaczego coś tam... a i żaden dzieciak się nigdy nie poskarżył ze dostał kopa bo wlazl gdzie nei trzeba, ze spadł, ze coś tam... - a jak się poskrzyl to dostał bure jeszcze, że trzeba bylo się słuchać/ nie robić głupot. a teraz ? teraz dzieci swiete i wina kogoś tam że tak się stało...
oj nie... za dużo mi się dzieciaków przewija, żeby dzieci same do koni puszczać...
takei wygi po 16-18 lat - to już troche inaczej (ale też nutka "?" jest...) ale nie gimnazjum i mniej...
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
12 kwietnia 2013 22:46
No niestety, czasem dziecko ogarnięte a rodzice przewrażliwieni- bo dziecko zakładało kantar, konik machnął głową odpędzając się od muchy, dziecko trącił i już afera że wściekły, że zabijaka i nie wiadomo co jeszcze, nawet jeśli to najspokojniejszy człapak był 🙄 Tez miałam kiedyś sytuację jak jakaś rodzicielka oglądała jazdę, jej córeczka na najspokojniejszym miśku jechała, sporo osób było, ktoś sobie słabo radził, koń go wywiózł wpadając na rzeczoną dziewczynę na koniu, jej koń się "odbił" od tamtego a ona pacnęła na ziemię, wstała, otrzepała się a matka już robiła awanturę instruktorowi, że wsadził jej dziecko na najgorszego konia w stajni, na zabijakę, krnąbrnego, ba, znarowionego! I jak tak można na takie konie dzieci sadzać, przecież on ją zrzucił specjalnie i złośliwie! 🙄
horse_art no cóż, nie wiem jakie ty znasz 14-latki, ale niestety( przynajmniej w Łodzi i Warszawie ) jak pomagałam to niejedna 12-tka lepiej prosperowala niż taka starsza pomocnica. Jasne, ze starsze = samodzielniejsze,  odpowiedzialne. ale akurat w przypadku osób które znam osobiście szmat czasu, ciągle w gimnazjum, naprawdę dobrze sobie radzą i w wakacje takie dzieci nie jeżdżą na obozy, tylko rodzice wysyłają pociechy żeby sobie gnoj poprzewalaly, i jeszcze kopa na szczęście 😀 może to tylko u mnie, na wsi tak działa, ze właścicielka takich młodych bierze pod skrzydła, i daje radości trochę.
To miłe, ze 15-tki rady nie dadzą, a 16 jak najbardziej. Znaczy, rozumiem ze takiej osobie łatwiej coś powierzyć, zwłaszcza gdy to coś ma 600 kilo, ale to tez zależy od człowieka.
Poza tym, moi rodzice są chyba z tego pokolenia które nie nma dzieci z cukru 😉
Misskiedis, no wlasnie o tym mówie...
Hellgirl, no niestety ... moze to syndrom "miastowych". ale jak widać tak jest. znam oczyście takie, które sa ok ....ale rodzice ich nie puszczą. się boją.
dzieci się znajdzie, ale my się obawiamy rodziców takich jak napisala Misskiedis,  jeszcze ci tacy gotowi sprawe wytoczyć itd...
a ten wiek - to nie chodzi o tylko poukładanie w glowie - bo znam 12-sto latki bardziej odpowiedzialne niż 18-stki (w większości), ale jak ma taka 16,17  to już rodzice takiej afery nei zrobią - bo dziecko jest już "duże" i samodzielne, a i taka osóbka nie bedzie rodzicom opowiadać, zwierzać się ani nie zwali swojej winy na konia/opieke itd (jak przyjdzie kopnięte/obite  przez swoją nieuwagę/ robienie wbrew zakazowi (np sweet fotki na padoku na golym koniu...)- to nie pokaże, a jak się mama dowie i nakrzyczy to nie powie "bo pani mi kazala"....
16 lat już za siebie decyduje, odpowiada jak dorosły...
komfort jest przy 18 - osoba pełnoletnia - z nia mogę się umawiać.
no i...jak coś zbroi to za to odpowiada za to

pomyślcie sobie, że nasze konie to nasze dzieci ukochane - boimy się je dać dzieciakom, które mogą (nie muszą!) pozazdrościć koleżanką z blogów czy fb i zrobić naszym koniom krzywdę, albo i sobie - a my nawet nie mamy jak ich pociągnąć do odpowiedzialności, albo miec jeszcze problemy....

pomoc jak się jest na miejscu - to co innego, ale tak żeby całkiem powierzyć bez kontroli.... to już nerwowo 😉
spotkałam 18stki, które cały dzień siedziały i nie wiedziały co ze sobą zrobić i z własnej inicjatywy nie ruszyły szczotką, a znam też 16 letnie miłośniczki, których rodziców nie stać po prostu na wlasne konie czy jazdy, i czują radość, że mogą konia wyniuniać i same sobie tak organizują "pracę", że nie trzeba wiecznie stać nad głową i im wynajdywać roboty, tylko np zauważą, że trzeba wody dolać na pastwisku.

12 latki bym nie wzieła, bo jednak głównie nią się trzeba opiekować, bo to najczęsciej pierwszy samodzielny wyjazd, a jednak taki układ ciutek się różni od zwykłego obozu.

casines,  wcale nie takie marzenie, nie będę nikogo karmić 😉 poza tym może być nudno. jednak wieś, spokój, można powiedzieć towarzystwo natury to nie ośrodek w którym non stop się dzieje 😉
może tutaj się zapytam, nie zna ktoś jakiegoś przyjemnego miejsca w okolicach Poznania na odbycie praktyk hodowlanych (okres około 2 tygodni)
Wymagania mam małe,  z uczelni wymagania też nie są wysokie , musi być kilka zwierzaków i trochę pola no i coś do roboty 🙂 PW 🙂
Ja kiedyś chwileczkę pracowałam za jazdę. I układ był taki, że miałam "płacone" za godzinę jak uzbierałam cenę jazdy to miałam jazdę. Ale przyznam że nie była to jakaś bardzo ciężka praca - boksów sprzątać nie musiałam, od tego był stajenny, zostawały mi głownie "babskie" prace - tu coś umyć, tam coś zamieść itp. Najgorsze było czyszczenie szczotek - wyobraźcie sobie konie rekreacyjne które chodzą prawie że codziennie i czyszczą je głównie dzieciaki, którym wprawdzie zależy żeby konik był czyściuśi ale o szczotkach to już nie pomyślą bo to przecież nie ich 😵
Też kiedyś miałam okres pracowania w zamian za jazdy, ale strasznie się dziwie, że znajdują się takie osóbki, które umawiają się na PRACE, a potem grzeją dupę na ławce przy stajni. W starej stajni głównie to pomagałam instruktorce, oprowadzanki, siodłanie, rozsiodływanie koni, czyszczenie, sprzątanie, sprowadzanie z pastwisk itd. W tej trochę mniej starszej ( 😂 ) robiłam wszystko, co akurat było do zrobienia-wywalanie gnoju, ścielenie, karmienie, pojenie, czyszczenie, siodłanie, sprzątanie, jak trzeba było jechałam z właścicielem na pole, dosłownie wszystko, co było do zrobienia-jeździłam rzadko, jeśli już to na najgorszym koniu z którym nic się nie dało sensownego porobić. Ale jakoś nie narzekam, dobrze to wspominam.

Chyba jestem dziwna, ale uwielbiam wywalać gnój  😂 , ścielić, karmić, poić, sprzątać. Na prawdę. Kocham wręcz. I mimo problemów z kręgosłupem, jak tylko mam okazję to lecę machać widłami i jeździć taczką.  🏇 Czasem nawet na konia wsiadać nie trzeba, bo o wiele bardziej czuję się spełniona jak taka wymęczona usiądę w stajni, w której wszystko wcześniej sama zrobiłam i słucham jak zwierzaki mielą paszczami siano i owies, które wcześniej im dałam. Wtedy czuję się taka bardzo bardzo szczęśliwa, zmęczona, potrzebna itd  😎
Więc te postawy o których tutaj piszecie, że panienki " ą, ę" przychodzą i nic nie robią to dla mnie kosmos.  🤔
Ja jeździłam tak 3 lata z tego ostatni rok sama i jest to jedyna stajnia którą uważam za błąd. Narobiłam sobie tyle błędów, że dalej nie mogę sobie z nimi poradzić. Dwie poprzednie stajnie na prawdę dużo mi dały bo wiele się nauczyłam. Chętnie dalej bym tak jeździła, ale w mojej okolicy już raczej nie ma osób które by kogoś wzięły do pomocy bo albo już takie osoby są, albo właściciele radzą sobie dobrze sami, mają dużo czasu dla koni itd. W sumie najlepiej wspominam jazdę na 3 hucułach które mogłam traktować praktycznie jak swoje, właściciel nic nie mówił dopóki oczywiście nikt nie wpadł na coś głupiego lub niebezpiecznego.
Ja miałam układ taki, że po prostu każda dziewczyna ma przydzielonego jednego konia z prywatnej stajni i się nim opiekuje tzn. wywozi gnój czyści jeździ kiedy chce, na zawody również tylko żeby przy nich pracować i to wszystko, niestety z właścicielem coraz gorzej i kazał nam się na pewien czas wynieść bo robi remont i zostawił nas na lodzie. Dlatego chciałam się zapytać czy któraś z was nie zna może jakiejś stajni na śląsku dokładnie okolice bielska- białej(skoczów, kozy, kęty itp) w której mogłabym znaleźć taką samą pracę tzn mogę robić dosłownie wszystko przy koniu, gnój mi nie straszny 😀
A ja jestem bardzo zadowolona od jakiś 2 lat, mam swoją Gosię (już duża 16-stka), jeździ mi konia, rozjeżdża koleżance, "za darmo", często prowadzę jej jazdę, w zamian mam wyczyszczone oba konie, wyniusiane, posprzątane w boksie, ogarnięte pastwisko, woda ponalewana, szczotki czyste i sprzęt też,i nie trzeba jej wynajdywać roboty, czasami tylko coś podpowiedzieć. Ale generalnie mój Bu to taki straszak a ona się go nie boi i dlatego się dogadują, więc z czystym sumieniem mogę "zaciążać"🙂 jakby co.
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
26 czerwca 2013 16:38
Mam pytanie do osób oferujących jazdę za pomoc w stajni, czy podpisujecie umowy z "pomocnikiem"? Na początku wątku było pisane o umowie wolontariatu ale czy to  coś nam daje? Chodzi mi o to, że chciałabym aby pomocnik musiał mnie powiadomić co najmniej miesiąc wcześniej, że odchodzi i mam szukać kogoś nowego?

edit. o np taka- http://www.xn--wielgoswka-mbb.pl/media/UmowaWolontariatuWIELGOSOWKA.pdf (tylko okres wypowiedzenia dopisać)
słuchajcie a jak u was jest/było z odpowiedzialnością za np. upadek, wypadek? Zwłaszcza jeśli chodzi o mniejsze stajnie, bez instruktora gdzie za pomoc jeździ się na koniu właściciela. Jeśli chodzi o nieletnich warto spisać na piśmie, że nie odpowiada się za wypadki?
jasminowa, ja kiedyś jeździłam za pomoc na dwóch koniach w prywatnej stajni. Właścicielka z góry powiedziała, że nie ukrywa, iż konie te mogą być niebezpieczne. Przyjechałam z mamą, która podpisała, że w trakcie mojego przebywania w stajni pod adresem x bierze za mnie pełną odpowiedzialność, i już. Tak dla pewności właścicielki, która na początku nie chciała się zgodzić przez odpowiedzialność właśnie, bo z 13-14 lat miałam wtedy.
maiiaF dzięki za odpowiedź. Ja za gówniarza często jeździłam na prywatnych koniach (w tym i rolniczych) i nigdy nic nie podpisywałam, ale i ja nie z tych co potem by się sądzili. Jednak ludzie są różni, a mi się trafiła dziewczyna (co ważne pracy się nie boi) do pomocy i jazdy, a że koń jak pączek to każda dodatkowa dupa, zwłaszcza w roku akademickim sie przyda😉
Presja a nie jesteś może gdzieś z Warszawy? 😉 Dla mnie gnój to nie jest wyzysk dopóki robię to z własnej woli. Jak mówię, że chcę to chcę. Ale np jak byłam na obozie w miejcu reklamowanym jako fajne a tak na prawdę to był syf i malaria, jak nam mówili, że mamy wynoscić gnój i nie ma, że kogoś coś boli to się wkurzyłam. Bo jednak ja tu zapłaciłam za możliwości jazdy i obcowania z końmi a nie za tuptanie w kółko i wynoszenie gnoju. Zwłaszcza, że miałam problemy z kręgosłupem i praca przy 15cm warstwie zbitego gnoju dobrze na moje plecy nie działała  😵
Ale teraz chce to zrobić, za darmo a nikt nie ma wolnej warstwy kup do wyrzucenia.


a jazda konna nie przeszkadząła ci przy bolących plecach?? pffff...


ja wiele lat jeździłąm za wachtowanie.
raz w tygodniu miało sie wachtę- 8-14 14-20 20-8 do wyboru, ja zazwyczaj miałam nocki😉 najfajniej 😉
do roboty wszelkie prace stajenne, karmienie, scielenie, czyszczenie boksów, wyprowadzanie koni na podoki, owies do przesiania i zmielenia, drobne prace weterynaryjne i ogólny porzadek na terenie osrodka.
Za jedną wachtę przysługują 2 godziny jazdy, do tego zniżki na obozy (15% za sem 30% za rok) mozliwosc jazdy z trenerami.



czesto czytam tu ze za zapierdzielanie w pocie czoła ma sie jazdę za DARMO!
to nie jest jazda za DARMO, za darmo to mozna w morde dostac, to jazda za PRACĘ😉

Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
27 czerwca 2013 10:46
Tylko co innego jazda za prace a co innego płacenie za to że każą ci wywalać gnój. Nie widzisz różnicy? Jazda konna a wywalanie grubej warstwy ubitego gnoju też się różni obciążeniami kręgosłupa
Tylko co innego jazda za prace a co innego płacenie za to że każą ci wywalać gnój. Nie widzisz różnicy? Jazda konna a wywalanie grubej warstwy ubitego gnoju też się różni obciążeniami kręgosłupa


chyba sie nie zrozumiałyśmy.
nikt tu nie pisze o pracy za pieniądze, to nie ten wątek,  od tego są stajenni.
mowie o tym ze piszecie ze jezdzicie za darmo a urobiłyscie sie po pachy. czy nie za darmo tylko za ciezką (mniej lub bardziej) prace.

a przypadek który skomentowałam apropos kregosłupa, cóż, laska pisze ze jak jej sie chce to wywiezie a jak jej ktos kaze to nie. ksieżniczka. oczywiscie ze machanie widłami nie pomaga, ale jazda konna rowniez nie jest wskazana przy bólach kregposłupa.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
27 czerwca 2013 11:09
Bo co innego jak za wywalenie gnoju masz jazdę a co innego jak płacisz za obóz i każą ci wywalać nawet jeśli akurat nie czujesz się na siłach. Bo o to chodziło. Ja np. mam chore kolano które raz się odzywa a raz nie, czasem boli bardziej a czasem wcale. I gdybym pojechała na obóz i kazali by mi pracować przy wywalaniu gnoju za co łaskawie dadzą mi pojeździć (za jazdy przecież zapłaciłam) a akurat nie czułabym się na siłach do takiej roboty (np. z powodu mojego kolana) i ktoś bo jeszcze do mnie miał pretensje że mam robić i koniec to też bym się wkurzyła. Skąd wiesz jakie bóle kręgosłupa ma Heval? 🤔
na kazdym obozie na którym byłam są wachty stajenne i gnój wywozic trzeba.
oczywiscie co innego jak kierownictwo obozu wymyslilo sobie darmowa sile roboczą w postaci obozowiczów i kazało im wywozic całą "miesieczną" stajnię.
natomiast ton tamtej wypowiedzi byl jak mi sie chce to robie a jak nie to nie. a jaka sytuacja byla na obozie nie wiemy i nie to jest przedmiotem tej dyskusji.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
27 czerwca 2013 11:26
No patrz, ja jak jeżdżę na obozy to mnie pytają czy chcę pomóc, nikt mi nie rozkazuje a pomoc jeśli już ograniczała się do porządkowania sprzętu, karmienia koni prowadzenia na/ z padoków i ewentualnie pościelenia w boksach a nie wywalania kilkudniowej/ kilkutygodniowej warstwy gnoju 🙄
Ja już dałam sobie spokój z szukaniem kogoś do jazdy za pomoc.
Myślę, że moja oferta była jasna i przejrzysta - z mojej strony do dyspozycji 4 zdrowe, grzeczne konie do jazdy, możliwość wyjazdów w teren - nawet jeśli miałabym akurat czas to i całodzienne wycieczki po bezdrożach, nad jeziora itp, możliwość pokicania jakichś małych przeszkódek. Dla osoby, która chciałaby przyjechać na wakacje miejsce na rozbicie namiotu lub materac na strychu nad stajnią, dostęp do łazienki i kuchni (kwestia wyżywienia do dogadania).
  W zamian oczekiwałam  przeczyszczenia  kilku koni, przelonżowania powiedzmy 2-3 młodych koni dziennie, przesmarowania sprzętu, zgrabienia przed stajnią czy innych drobnych zabiegów typu kąpiel konia itp. Zero ciężkiej fizycznej pracy typu wywożenie gnoju, dźwiganie siana, słomy. Natomiast jazda na owych 4 ułożonych koniach do przysłowiowego bólu. I co? Zgłaszały mi się małolaty co nie wiedziały jak zakłada się ochraniacze czy wytok i jeszcze z pytaniami ile za godzinę zapłacę  😵 Więc moje konie łażą po pastwiskach i się obijają a ja mam przynajmniej spokój ducha 😉
zielona_stajnia szkoda, że mieszkasz tak daleko bo jak dla mnie oferta super. Może trzeba próbować dalej, w końcu powinien się znaleźć ktoś normalny. Aż żałuję, że przez wakacje pracuje bo sama bym chętnie wpadła 🙂
No patrz, ja jak jeżdżę na obozy to mnie pytają czy chcę pomóc, nikt mi nie rozkazuje a pomoc jeśli już ograniczała się do porządkowania sprzętu, karmienia koni prowadzenia na/ z padoków i ewentualnie pościelenia w boksach a nie wywalania kilkudniowej/ kilkutygodniowej warstwy gnoju 🙄


o masz, nie mowie o wywalaniu polowy stajni tylko o jednym tygodniowym boksie-  pol godziny roboty- i nie codziennie przeciez😉 na 2-tygodniowy obóz wypadaja 2-3 wachty, albo stajenne albo kuchenne. i nie są to obozy dla dzieci również, żeby była jasność 😉

poza tym jak się nie chce pracować przy koniach to się jedzie na wczasy w siodle a nie na obóz jeździecki 😉

Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
27 czerwca 2013 11:51
Myślałam że jadąc na obóz jadę pojeździć i wypocząć a nie pracować. Od wywalania gnoju jest stajenny a nie obozowicz płacący za wyjazd. Co innego jak ktoś poprosi, spyta a co innego jak rozkaz że mam wywalać i koniec, bez gadania. Jak jadę pracować to jadę pracować a jak na obóz to chcę odpocząć, pojeździć i przebywać z końmi a nie wywalać gnój ale co kto lubi, jedni przy tym wypoczywają inni nie zawsze mają ochotę robić coś takiego, dlatego powinni mieć wybór a w ofercie powinno być napisane że poza nauką/ doskonaleniem jazdy konnej uczestnicy będą wykonywać prace stajenne takie jak czyszczenie boksów.
a przypadek który skomentowałam apropos kregosłupa, cóż, laska pisze ze jak jej sie chce to wywiezie a jak jej ktos kaze to nie. ksieżniczka. oczywiscie ze machanie widłami nie pomaga, ale jazda konna rowniez nie jest wskazana przy bólach kregposłupa.


Moja droga, wypraszam sobie te księżniczki.
Misskiedis bardzo dobrze opisała o co chodzi, więc jeśli tego nie rozumiesz to już nie moja sprawa.

My mieliśmy to obrobienia 1.stajnię drewnianą (sypiącą się swoją drogą, warunki tragiczne), gdzie gnoju było tyle, że jeszcze w życiu takiej ilości nie widziałam. Jak już pisałam, był zbity, twardy, ciężko się było dostać, oraz 2.kilka boksów w drugiej stajni, gdzie to już była czysta przyjemność, że tak powiem, bo tam konie właścicieli stali, więc miały dobre warunki i było często wywożone.
Część obozu to były dzieci 9-10 lat i im się ten obowiązek odpuszczało. Ale widzisz jak w 30 czy też 30-kilku stopniach musisz wywozić ten stary gnój, to nawet godzina jest sporym wysiłkiem.
A ciągłe schylanie i prostowanie jest trochę innym wysiłkiem niż jazda na koniu.

I tu również jak Misskiedis napisała, na obóz pojechałam by móc być z końmi, oczywiście brałam pod uwagę, że posprzątam boksy, karmienie, prowadzenie na padok - bez problemu, ale jakbyś zobaczyła taką warstwę gnoju to byś się za głowę złapała.
Chciałabym również zaznaczyć, że tam nie było stajennego. Wszystkie prace wykonywaliśmy my i pomagał facet, który był tam w roli instruktora, czasem właściciel coś zrobił.
No ale to było tak, wstajemy rano, połowa idzie robić śniadanie, połowa karmienie koni, potem wyprowadzanie na łąki, sprzątanie stajni, sprowadzenie koni, siodłanie, jazda etc. I w tym momencie nie żalę się, bo przy koniach praca jest oczywista, ale po prostu chcę zwrócić uwagę, że nie było tam pracownika odpowiedzialnego za wszelkie prace przy koniach.


I nie wmawiaj mi, że się od pracy migam czy coś. Chociażby na hipoterapii jak pracowałam, to uczciwie gnój wywoziłam i tyle. Tylko, że tam było zadbane, wybierane codziennie, czysto, schludnie. Po prostu przyjemnie było sobie pomachać widłami.
A jak ktoś zapuszcza boksy, ma je w dupie przez jakiś czas, a potem sobie robi z dzieciaków tanią siłę roboczą, to od razu trochę inne podejście do takiej pracy jest.
Ja nie wierzę w to co czytam- począwszy od robienia sobie śniadania do wywalania gnoju na obozie. Co to obóz survivalowy czy wyzysk, czy obóz? No chyba ludziom się w głowach miesza i cały rok mogą gnój zbierać, wszak obozowicze wywiozą.
Cześć! Nie ma ktoś może ofert w okolicach Tarnowa (małopolskie)?
marysia550, to zależy. Jeździłam na obóz przez kilka lat na wakacje, na którym też były wachty i od początku było wiadomo, że się będzie prace porządkowe wykonywać. Jako małolata chętnie tam jeździłam, bo lubiłam w stajni pracować (teraz pewnie wolałabym zapłacic więcej i nie pracować, bo wystarczy mi, że pracuję w wakacje nie przy koniach w a ciągu roku większość czasu zabierają mi studia). Odpowiadało mi to i też zdarzało sie że wywalałam z koleżankami gnój, ale to była raczej super zabawa niż przykry obowiązek 🙂 Trzeba było też dać siana, nalewac wodę, pozamiatać, zagrabić przed stajnią i inne pierdoły i wachta kuchenna miała za zadania pomoc w przygotowaniu posiłków (głównie śniadania i kolacje - pokroic chleb czy warzywa, żadna tam wielka pomoc, do obiadu tylko trzeba było porozkładać talerze). Codziennie inna wachta, raz na 4 dni była wolna, więc w ciągu dwóch tygodni obozu wywalałam kupe może ze 3 razy. Pewnie jakbym robiła to codziennie, to bym tam więcej nie pojechała 😀 Także zalezy na co sie decydujesz i buntowniczki też były, czego nie rozumiem, bo było od początku wiadome, jak ten obóz wygląda.
Mnie to nauczylo duzo, jak miałam te 15-18lat. Nauczyło mnie PRACY i obowiązków.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się