szkółki jeździeckie, rekreacja w okolicach Warszawy, Warszawa

Przejrzałam cały wątek, dodatkowo pobawiłam się wyszukiwarką forumową 😉 I nic. Dłuuugo nie jeździłam konno, teraz mam trochę czasu i siły na powrót do jeździectwa. Moje pierwsze pytanie: jakie stajnie polecacie w okolicach Grodziska Mazowieckiego, Pruszkowa? Szczególnie proszę o opinię o stajniach: Amber Horse w Milanówku i TKKF Podkowa w Podkowie Leśnej. Trochę jeździłam w AH, jeszcze za czasów Eko Farm, chętnie więc dowiedziałabym się, czy warto odnowić starą znajomość :P
Druga sprawa 😉 W ramach zaliczenia WFu w ramach jazdy konnej, mam do wyboru dwie stajnie: SKJ Patataj w Kaniach Helenowskich i Szarżę w Popówku, czyli rzut beretem od Patataja 😉 O obu stajniach, zwłaszcza Patataju, krążą niepochlebne opinie. Za Patatajem przemawia lepszy dojazd i fakt, że koleżanka wykupiła tam sobie karnet studencki 😉 (a wiadomo, łatwiej o 6 rano jechać z kimś, samemu to ciężko wstać ;>😉. Bardzo prosiłabym o opinie na temat tych dwóch ośrodków- atmosfera, czy konie są zadbane, zaangażowanie instruktora w prowadzenie jazd, bezpieczeństwo. W Szarży podoba mi się to, iż jest możliwa praca za jazdy- ja w stajni mogę i za darmo gnój wyrzucać :P Jeszcze z czasów, gdy istniała skarbnica informacji zwana Gronem, pochodzi moja zła opinia o Patataju- ponoć były historie, że konie stały w boksie z siodłami na plecach w czasie weekendów. To było kilka lat temu, jak jest teraz? Może ktoś jeździ jako student w jednej z tych dwóch stajni i jest w stanie szczegółowo to opisać?  😉


W Patataju wiele się nie zmieniło (od lat). Jazdy "hurtowe" na koniach stojacych cały dzien w sprzęcie są nadal uskuteczniane. Przynajmniej w weekendy to tak wygląda. Na pewno plusem jest to, że wsiadasz na konie, które są "jeżdżone" cały czas (nie są wystane). Ale trudno tam o indywidualne podejście do klienta (szczególnie gdy jeździsz w grupie).
Co do Szarży - ma trochę lepszą opinię niż Patataj.
Konie udostępniane indywidualnie dla klientów pod okiem instruktora są również niedaleko Patataja/ Szarży - tzn. w Sabacie. Dojazd tak samo dobry jak do Patataja (WKD - wysiadasz o przystanek bliżej W-wy, tzn. w Nowej Wsi). Tutaj masz przynajmniej instruktora dla siebie (nie ma jazd grupowych). Polecam.

Nikodem, jedyne co w patataju można z czystym sumieniem polecić to knajpa. Jest/było tak jak pisze damarina (może coś się zmieniło po mojej wyprowadzce). Jazdy studenckie nawet nie odbywały się w grupach to były STADA. A historie poznane na gronie to prawda (kupe czasu tam byłam i się naoglądałam). Konie i kucyki potrafiły stać cały dzień osiodłane.
Co do instruktorów to nie mam pojęcia jak jest teraz. Kiedyś można było trafić na tych którym naprawdę się chciało i umieli przekazać wiedzę - teraz nie mam pojęcia jak jest.
Myślę że jeśli zależy Ci na jazdach grupowych to uderzałabym do tkkf-u.
Oposowa   gnojorzut- ugniatam gówno na równo :)
27 maja 2013 19:37
Aktualnie jeżdżę w SJ Szarża i uważam, że to dobry wybór. Konie są trzymane w dobrych warunkach, codziennie wychodzą na łąkę, chodzą na jazdy maks 2 godziny dziennie. Do tego zwierzaki są dobrze przygotowane, nie takie standardowe osiołki rekreacyjne na których umierasz przy próbie zagalopowania. Jest duży wybór instruktorów, jeżeli któryś nie podpasuje zawsze można zmienić. Sama mam kilku ulubionych i wiem, że mogą mnie dużo nauczyć (od około 3 lat mam srebrną odznakę). Uczą naprawdę na przyzwoitym poziomie, zależy im by jeździec się rozwijał, a nie tylko tłukł tyłkiem o siodło. Wcześniej stajnia nie cieszyła się dobrą renomą, ale naprawdę wiele się zmieniło na korzyść.
Co do odległości między Patatjem, a Szarżą to jest to długość jednej łąki, która oddziela te stajnie, więc dotarcie z jednej do drugiej nie sprawia żadnego problemu. Dojście z wukadki, stacja Kanie Helenowskie zajmuje niecałe 20 minut.
Co do Patataja, to jest to stajnie nastawiona na zarobek, a nie dobro koni i rozwój jeźdźca.
Przegladajac Wasze wpisy zauwazylam jakies male zazuty do stadniny Huculski Raj na Bialolece. Jestesmy mala szkolka rekreacyjna posiadajaca konie huculskie i slaskie wszystkie swietnie wyksztalcone i co najwazniejsze w rekreacji stabilne psychicznie i regularnie ustawiane przez pracujaca instruktorke. Fakt ze jestesmy niezbyt duzi przemawia na nasz plus bo nikogo nie traktujemy przedmiotowo.Naszym celem jest przdewszystkim bezpieczna i prawdziwa nauka jazdy konnej dla wszystkich. Poza tym najwieksza nasza zaleta jako stajni warszawskiej sa regularne wyjazdy w teren. Jesli ktos ma jeszcze jakies watpliwosci co do naszeg profesjonalizmu zapraszam na jazde konna do nas.Nasze instruktorki zawsze sa fachowo dobierane.
Nikodem, Zdecydowanie Szarża. Co prawda dawno ich  nie odwiedzałam ale wątpię by się zmieniło na gorsze 🙂
Konie są bardzo przyzwoite, srebrną odznakę można zdać na większości bez najmniejszego problemu, nie są przemęczone, chodzą góra 2 godziny dziennie.
Co do instruktorów, to nie wiem jaki jest teraz poziom (teraz instruktorem może zostać każdy po wewnętrznym egzaminie). Ale jest ich duuużo i na pewno znajdziesz kogoś kto będzie Ci odpowiadał 🙂

Złe opinie o szarży dotyczą raczej pensjonatów ( ze względu na wachty) niż rekreacji.
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
01 czerwca 2013 11:03
Nikodem, ja kiedyś długo mieszkałam niedaleko patataja, szarżę też znam... odwiedzałam nawet niedawno patataja i mam znajomych, którzy tam do niedawna jeździli i - nic się nie zmieniło: jak koń kuleje, to ma "rozchodzić", a jak nie to idzie do handlarza; sprzęt niedopasowany do konia; konie pracujące kilka godzin dziennie; konie stojące po kilka sztuk w boksach; masowe/hurtowe jazdy, gdzie nie ma siły, żeby instruktor mógł się zaangażować w przekazywanie wiedzy pomijając, że rzadko trafiają się tam dobrzy instruktorzy, bo często zostają nimi kursanci, którzy zdali tam na miejscu egzamin albo ludzie na podstawie cv bez weryfikacji umiejętności/wiedzy; i wiele wiele innych minusów

patataj to po prostu rekreacyjny kołchoz i od 20tu lat nic się tam nie zmienia, rynek laików nie wywiera wystarczającej presji na tej stajni do zmian, a ludzie ogarnięci tam z wiadomych względów nie zaglądają; skoro są klienci to po co cokolwiek zmieniać? a przecież jeździectwo w Polsce poszło torpedą w ciągu ostatnich dziesięcioleci do przodu...

well...

ale jeśli chodzi o szarżę to polecam, moja znajoma była tam instruktorką, miałam okazję pojeździć, konie są na przyzwoitym poziomie, niezachetane, instruktorzy chyba też sensowni, a ledwo parę metrów dalej.

jeśli idzie o tę okolicę no to Sabat też jak najbardziej, tam jest zdecydowanie kameralnie a i instruktorzy rozsądni i atmosfera fajna itd

patataj to po prostu rekreacyjny kołchoz i od 20tu lat nic się tam nie zmienia, rynek laików nie wywiera wystarczającej presji na tej stajni do zmian, a ludzie ogarnięci tam z wiadomych względów nie zaglądają; skoro są klienci to po co cokolwiek zmieniać? a przecież jeździectwo w Polsce poszło torpedą w ciągu ostatnich dziesięcioleci do przodu...


Można paradoksalnie stwierdzic, że okoliczne stajnie powinny dziękować że Patataj istnieje i ma taką a nie inna ofertę usług! Przez to klienci (specyficzni), którzy trafiają do Patataja "z ulicy", bo chcą się przejechać na koniu i miło spędzic niedizelne popołudnie - omijają stajnie, które maja wieksze ambicje. A to bardzo dużo i warto sie z tego cieszyć.... (i to mówi pensjonariuszka Patataja z przeszłości)
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
01 czerwca 2013 20:58
Korekta - nie po kilka sztuk, bo za chwilę ktoś pomyśli,lże w jednym boksie nie wiadomo ile koni się gnieździ, tylko po dwa (wyjątek stanowi biegalnia kucyków). A co do stanu rekreacji, to JJ sam powiedział, że on chce mieć taką rekreację, jaka była 20 lat temu, więc o czym tu mówić? 😉 A potencjał ogromny, szkoda.
Ale mam wrażenie, że rekreacja w PTT 20 lat temu to jednak było co innego.
Mniej koni, różni, całkiem rozsądni instruktorzy z doświadczeniem i kawał roboty by przynajmniej mieć dobre podstawy.

Przyszło mi do głowy takie porównanie bo jednak tam kiedyś zaczynałam. Patrząc na to co dzisiaj to jednak ilość jest na pierwszym planie, a nie jakość.

Jeśli chodzi o Szarżę wcale nie jest tak super kolorowo. Owszem znam kilku instruktorów bardzo rozsądnych ale duża część instruktorów i wachty zostawię bez komentarza. Mnie najbardzej zniechęca brak odpowiedzialności i lekkomyślność, która tam jest. Wszystko jest OK jak się nic nie stanie i niestety ta stajnia nie uczy się na błędach.

A powyższe stajnie znam od około 20 lat- tam kiedyś pracowałam, jeździłam i trzymałam konie. Wiem jak to od środka wyglądało i wygląda. W Szarży też zgłaszałam instruktorom, że biorą kulawe konie na jazdy (nie tylko ja).


edit: Dla równowagi dodam. Jakiś czas temu byłam w TKKF Podkowa Leśna. Byłam tam z koleżanką "na kawie" siedziałysmy sobie i akurat oglądałyśmy jazde dzieci.  Dawno nie oglądałam tak fajnej lekcji dla dzieciaków- sama przyjemność 🙂
Konie nie jakieś spracowane, że ledwo "noga za nogą", szły energicznie i chętnie. Dzieciaki były uczulane by nie kopać koni, dawać własciwe sygnały i dobrze reagować. Takie poszanowanie jeźdźca i konia- tak to odebrałam 🙂






aleqsandra dobrze napisała - dopóki jest ciągły "dowóz" klientów, którym odpowiada taka a nie inna oferta, to usługi PTT nie ulegną zmianie.
Nie ma na co liczyć .... trochę żal tylko tych młodych ludzi, którzy z przeświadczeniem że potrafią jeżdzic konno, póżniej trafiają do innych stajni, na konie które nie są przyzwyczajone do chodzenia na sznurku. I wtedy zderzenie z rzeczywistością, ze ścianą: ....to ja nie potrafię jeżdzić na koniu? Przecież tyle lat jeżdżę, w teren i na ujeżdżalni ...
No ale to przychodzi dopiero później.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
02 czerwca 2013 20:55
Damarina, mój pierwszy zastęp, który dostałam liczył 12 koni. U siebie mam góra 5 koni na jeździe i to jest dziki tłum, bo zwykle jest maks. 3. Jak kazałam koniem "x" wyjechać z zastępu, zrobić woltę i wjechać na koniec, to usłyszałam "Ale jak?". Później już ogarnęli, że rozjeżdżamy się po całym placu, każdy w swoją stronę, nie trzymamy się ogonów. Miałam przynajmniej świadomość, że jak pojadą do innej stajni, to dadzą sobie radę poza zastępem.

Natomiast kilka osób, które przeniosły się ze mną po odejściu z PTT dało chyba "najlepszą" rekomendację stajni. Mój szef pytał skąd ich wzięłam, bo co chwila słyszał w stajni: "Boże, on nie kopie", "Ojej, on nie gryzie" i hit sezonu: "A czy tu też muszę do boksu wchodzić z batem?".
Brzask   kucyk,kucyk...a to kawał s.........
02 czerwca 2013 21:33
Tez miałam parę osób z PTT dwójka dzieciaczków jezdzacych  wg rodziców samodzielnie od roku i niby galopujące. Nie umiały zakłusować samodzielnie, nie wiedziały co to wolta a jak powiedziałam "płycej noga w strzemieniu" to już w ogóle spojrzały na mnie jak na kosmitkę i nie miały pojecia o co chodzi. Ostatnio przyszła dziewczynka 5-6 lat gdzie mamusia była zdziwiona że zajęcia na lonży są indywidualne bo w patataju były grupowe no i dziewczynka wiedziała że w kłusie się anglezuj  ale już zapomnieli jej powiedzieć co to znaczy.
u nas też jeździ dziewczyna po patataju i było tak samo jak opisujecie 😉 a szkoda, bo jest bardzo zdolna i aktualnie zaczyna starty w LL 🙂 opowiadała kiedyś, że w PPT jak przychodziła kazali jej samej siodłać konia szkoda, że wcześniej nie wytłumaczyli jak to się robi 😉
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
03 czerwca 2013 10:57
ja też zaczynałam w patataju 🙂 no bo gdzież indziej jeżeli się obok mieszka? zderzyłam się ze ścianą, jak przeprowadziłam się do Warszawy i trafiłam na Legię ... po circa 10iu latach w siodle, od bobasa; dowiedziałam się, że nie umiem kłusować a o galopie mam zapomnieć xD (a należałam do sekcji sportowych w ptt ...)

swoją drogą, pokolenie "20 lat temu" - chyba wszyscy warszawookoliczni tam zaczynali 🙂
trzeszczki   kto nie miał rudego, ten nie miał najlepszego
03 czerwca 2013 14:17
aleqsandra tylko 20 lat temu instruktorzy byli inni. Była np. Kacpera, która umiała nauczyć  (jak jej się chciało). R.W. i Krakusi tez byli jakąś alternatywą (może nie do końca poprawną jeździecko). PTT był jedną z nielicznych szkółek jeździeckich. Miał swoją klimatyczną bazę w Dziubielach, które się zawsze miło wspominało. Myślę, że na forum jest wielu "wychowanków" PTT jak chociażby  obecna dzierżawczyni wspomnianego Sabatu. Nie znaczy to, że sam PTT nie powinien jednak iść z panującymi trendami a ludzie tam zaczynający są źli i niedobrzy.

Niestety, póki będzie miał klientów, nie będzie się zmieniał.

Osobiście, oprócz wspomnień i znajomych oraz rogatywki z Krakusów,  żadnych porządnych podstaw jeździeckich nie wyniosłam.
Myślę, że na forum jest wielu "wychowanków" PTT .....


Nie jestem wychowanką PTT, ale wieloletnią pensjonariuszką tej stajni. Zauważyłam jeden wielki plus PTT - stajnia miała szczęście do ludzi. NIe wiem, jak teraz, ale wtedy - jak stałam z koniem - przewinęło się wiele interesujących osób, tworzących klimat i atmosferę "wokół" koni. Super imprezy skierowane do większego grona - tylko w PTT. Czuję dzięki temu duży sentyment do tego miejsca.
Wymiana ludzi, co tydzień nowe twarze, niespodzianki towarzyskie - to może być całkiem fajny atut, który paradoksalnie - sprawia że stajnia staje sie atrakcyjna.
"Stara gwardia" instruktorów którzy pracowali w ptt była według mnie super. Kacpera, Andzia, Eliza to były osoby od których faktycznie można było się czegoś nauczyć. Wiele lat spędziłam tam w rekreacji, potem w sporcie a na koniec jako pensjonariusz.
Hubertusy, Piknik Country, imprezy studenckie były super okazją do spotkania się w większym gronie. To było naprawdę fajne.
Niestety to jest stajnia dla osób które w większości (oczywiście na 100% są wyjątki) chcą tylko pojeździć a nie być z koniem. Idealna dla rodziców z dzieciakami. Najpierw jazda na kucyku a potem obiad w barku.
Ptt jest stajnią która tak naprawdę pozwala na pierwszy kontakt z koniem i sprawdzenie czy chce się wsiąknąć w jeździectwo. Ci którym będzie zależało na rozwoju odejdą a ci którym będzie zależało na towarzystwie zostaną i będą klepać tyłkiem w siodło przez następne lata nie robiąc żadnych postępów.

trzeszczki, ja akurat obozy w Dziubielach wspominam jako najbardziej gó*niane obozy jeździeckie na jakich zdarzyło mi się być. Polubiłam to miejsce dopiero wtedy kiedy pojechałam tam zupełnie na własną rękę a później jako wychowawca.
Przyznaję Ci również racje w stwierdzeniu że dopóki będą klienci stajnia się w żaden sposób nie zmieni. Smutna prawda.

trzeszczki   kto nie miał rudego, ten nie miał najlepszego
04 czerwca 2013 07:25
kotlet ostatni raz na obozie w Dziubielach byłam w 1998 roku a jeździłam tam co roku na min miesiąc od momentu powstania bazy. W 1999 pojechałam ostatni raz do Dziubiel już z własną kobyłą. Jeździliśmy stałą ekipą i obozy były zarąbiste 🙂

PTT zawsze miał szczęście do ludzi - to prawda. Atmosferę tworzyli kadra, pensjonariusze, stali klienci i Krakusy. Dla koni... No cóż jako pensjonat - stajnia zła i kropka. Jako szkółka miejsce nieprzyjazne koniom 🙁  ale kiedyś było inaczej. Kacpera i Robert dbali na ile mogli o konie.

Mimo wszystko mam wielki sentyment do PTT chociaż minęło 14 lat jak rozstałam się ze stajnią. Wielu ludzi spotykam na nowo, wielu kibicuję jeździecko chociażby jak Oli i stajni Sabat.
A ja mam pytanie z innej beczki - potrzebuję gdzieś w okolicach południowej Warszawy pożyczyć kucyka na godzinę dziennie. Mam uprawnienia instr i dziewczynkę, która u mnie uczy się od początku i... z nikim innym nie chce🙂. Z dotychczasowym kucykiem niestety musimy się czasowo rozstać. Może ktoś wie gdzie najlepiej podpytać o takie nie do końca standardowe rozwiąznie😉.
Ha. Dołączam do grona wychowanków Pa-ta-taja, tyle że od kuchni. Byłam tak uparta, że nawet jako dzieciak jeździłam z krakusami i R. Woronowiczem o jakiejś pogańskiej godzinie (przed wschodem słońca) 🙂
No i z kotletem się na obozie poznałyśmy w wieku... hm 8-9 lat?  🤣
Mam ogromny sentyment.
Ale mam wrażenie, że rekreacja w PTT 20 lat temu to jednak było co innego.
Mniej koni, różni, całkiem rozsądni instruktorzy z doświadczeniem i kawał roboty by przynajmniej mieć dobre podstawy.

Przyszło mi do głowy takie porównanie bo jednak tam kiedyś zaczynałam. Patrząc na to co dzisiaj to jednak ilość jest na pierwszym planie, a nie jakość.

Jeśli chodzi o Szarżę wcale nie jest tak super kolorowo. Owszem znam kilku instruktorów bardzo rozsądnych ale duża część instruktorów i wachty zostawię bez komentarza. Mnie najbardzej zniechęca brak odpowiedzialności i lekkomyślność, która tam jest. Wszystko jest OK jak się nic nie stanie i niestety ta stajnia nie uczy się na błędach.

A powyższe stajnie znam od około 20 lat- tam kiedyś pracowałam, jeździłam i trzymałam konie. Wiem jak to od środka wyglądało i wygląda. W Szarży też zgłaszałam instruktorom, że biorą kulawe konie na jazdy (nie tylko ja).


edit: Dla równowagi dodam. Jakiś czas temu byłam w TKKF Podkowa Leśna. Byłam tam z koleżanką "na kawie" siedziałysmy sobie i akurat oglądałyśmy jazde dzieci.  Dawno nie oglądałam tak fajnej lekcji dla dzieciaków- sama przyjemność 🙂
Konie nie jakieś spracowane, że ledwo "noga za nogą", szły energicznie i chętnie. Dzieciaki były uczulane by nie kopać koni, dawać własciwe sygnały i dobrze reagować. Takie poszanowanie jeźdźca i konia- tak to odebrałam 🙂









Co do Twojej wypowiedzi apropos Szarży, to muszę się wypowiedzieć. Należy oddzielić to co oferuje Szarża dla pensjonariuszy a to co oferuje dla osób prywatnych chcących nauczyć się jeździć konno na dobrym poziomie.  Szarża na pierwszym miejscu od zawsze stawiała konie, jeździłam tam 4 lata i nigdy nie zdarzyło się żeby cokolwiek odbywało się tam kosztem koni. Konie w Szarzy dożywają emerytury i Szarża bardzo o nie dba. Konie chodzą maksymalnie 2 h dziennie. Na pewno taką stajnie rekreacyjna trzeba promować. Faktem jest że trzymając tam własnego konia, trzeba: po pierwsze uzbroić się w mega cierpliwość dwa przygotować się na częste wizyty i stały kontakt ze stajnią. Osobiście odradzam ją dla osób z własnym koniem, bo można się najeść stresów. Ale jeżeli chodzi o jazdy to jak najbardziej. Niesamowity klimat, możliwość opieki nad końmi, możliwość odpracowania jazd. Ja osobiście bardzo dużo się w tej stajni nauczyłam. Teraz jeżdżę na koniach sportowych i nie walczę z tysiącem rekreacyjnych nawyków nie do wyplenienia.

Osobiście uważam, że właśnie tego typu stajnie powinno się promować, jeżeli chodzi o początki przygody z jeździectwem.
trzeszczki   kto nie miał rudego, ten nie miał najlepszego
12 czerwca 2013 12:01
o jakiejś pogańskiej godzinie (przed wschodem słońca) 🙂


🙂 My się umawialiśmy o 5:20  na Centralnym na WKD 6😲5 w Kaniach i spacerek. 7😲0 na koniu a potem cały dzień zapieprzania albo w stajni albo z kucami  😎  I tak mijał weekend  😜
Dojazd miałam z głowy, bo nocowałam na miejscu i nieśmiertelny Pan Zdzisio mnie budził  😀
kajpo, pan Zdzisio to cudowny człowiek! Zawsze na rowerze. 😀
A co do poznania się to chyba byłyśmy młodsze. Znałam Cię jeszcze przed obozem w Jabłonowcu 🙂
A ja trochę nie rozumiem tego zachwytu Szarżą. Jedynie z czym mogę się zgodzić to, że w dużej grupie instruktorów zawsze znajdzie się ktoś sensowny i że konie wychodzą na łąki (czasami). Poczynając od nie naprawianej od lat instalacji elektrycznej  w starej, drewnianej stajni która groziła zwarciem przez okropnie niedopasowany sprzęt, po konie z różnymi schorzeniami (np mocno zaawansowane COPD czy kulawizny) które był normalnie eksploatowane, łącznie ze startem w zawodach czy odznakach. I wiecznie podpity stajenny. I ta nieszczęsna, nieogrodzona łąka, która nie raz zaowocowała wypadkiem a nawet śmiercią konia (Walodroma albo Weronala, nie pamiętam). Co do chodzenia 2 h dziennie to też różnie bywało.  Ja jestem na nie. Stajnia ma swoje plusy, ale wołami by mnie tam nie zaciągneli.
To jak już dochodzicie do wspomnień 8-9 lat to zdradźcie mi tajemnice gdzie teraz zacząć naukę jazdy dla dziecka i w jakim wieku to ma sens, bo na oprowadzanie to mogę go wsadzić na mojego wielkoluda.
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
14 czerwca 2013 10:11
Napisz jeszcze w jakich okolicach szukasz i jak z dojazdem 😉
A ja trochę nie rozumiem tego zachwytu Szarżą. Jedynie z czym mogę się zgodzić to, że w dużej grupie instruktorów zawsze znajdzie się ktoś sensowny i że konie wychodzą na łąki (czasami). Poczynając od nie naprawianej od lat instalacji elektrycznej  w starej, drewnianej stajni która groziła zwarciem przez okropnie niedopasowany sprzęt, po konie z różnymi schorzeniami (np mocno zaawansowane COPD czy kulawizny) które był normalnie eksploatowane, łącznie ze startem w zawodach czy odznakach. I wiecznie podpity stajenny. I ta nieszczęsna, nieogrodzona łąka, która nie raz zaowocowała wypadkiem a nawet śmiercią konia (Walodroma albo Weronala, nie pamiętam). Co do chodzenia 2 h dziennie to też różnie bywało.  Ja jestem na nie. Stajnia ma swoje plusy, ale wołami by mnie tam nie zaciągneli.


Od kiedy jeżdżę w Szarży (4 lata) konie są regularnie wyprowadzane na łąki (nigdy się nie zdążyło żeby stały cały dzień w stajni) wyprowadzane są rano po 8 i pasą nie na łąkach do 14, potem obiad i znowu na łąki. Faktem jest ze niestety w dzisiejszej dobie gdy ludzie wola pojeździć sobie na hali i się polansować, stajnie takie jak szarża nie maja pieniędzy na naprawy. Trzeba sobie tez zdać sprawę, że Szarża jest stowarzyszeniem, czyli nie ma jednego właściciela, a niestety coraz więcej ludzi nie stawia na dobro koni (co jest mocna strona szarży) a na otoczkę w postaci właśnie hali etc. Przez to mimo ze członkowie stowarzyszenia maja świadomość potrzeby remontu, nie mogą go wykonać tak dużego jak by sobie życzyli. Remonty odbywają się jednak nie tak spektakularne jak tego stajnia wymaga, dlatego gorąco wszystkim zachęcam, do jej odwiedzania i wsparcia, bo jest to stajnia tego warta.

O którym koniu mówisz: "po konie z różnymi schorzeniami (np mocno zaawansowane COPD czy kulawizny) które był normalnie eksploatowane, łącznie ze startem w zawodach czy odznakach."
Jest to mocne oskarżenie, a uważam, że bardzo niesprawiedliwe, bo tak jak mówię jeździłam tam regularnie przez 4 lata uczestniczyłam w zawodach odznakach i nigdy nie spotkałam się z taką sytuacja, żeby koń był puszczony na jazdę jeżeli było chociaż prawdopodobieństwo kulawizny czy jakiegokolwiek innego schorzenia. Wręcz muszę powiedzieć, że jest odwrotnie, z powodu małych funduszy polityka stajni jest taka, ze lepiej zaleczyć i odstawić konia od jazdy niż potem leczyć z poważnych kontuzji. Koni maja sporo wiec odstawienie jednego konia nie jest dla nich żadnym kosztem. Codziennie jeden koń ma dzień konia, czyli wolny od pracy, co tez jest raczej rzadko spotykane w stajniach rekreacyjnych.

Jeżeli chodzi o wypadek z Weronalem, to miało to miejsce 6 lat temu, mimo że jeżdżę w stajni 4 lata usłyszałam tą historie wielokrotnie, jako pouczenie. Wiem że dla wszystkich szarzowiczów śmierć Weronala była wielką stratą, bo razem z jego bratem Welodromem, byli wychowankami Szarzy prawie od źrebaka. Oboje pod szarżowiczkami zdobyli złote odznaki. Od tamtego nieszczęścia wiele się w stajni zmieniło.

Co do łąk to jest z nimi problem, ponieważ przechodzący tamtędy ludzie przecinają ciągle ogrodzenie  🙄, a stajni nie stać na ogrodzenie tak wielkiej łąki płotem. Wydaje mi się jednak że lepiej, ze konie wychodzą na łąkę ogrodzona elektrycznym pastuchem niż żeby w ogóle nie wychodziły.

Dlatego ja z czystym sumieniem mogę polecić ta stajnię, bardzo liczę na to, że ludzie zaczną się interesować podczas podejmowania wybór stajni gdzie rozpoczną swoja przygodę z jeździectwem także tym, jak konie często chodzą, (w Szarzy jest prowadzony dziennik do którego wgląd ma każdy). Co dzieje się z emerytami, bo większości szkółek rekreacyjnych po prostu pozbywa się starych koni, w szarzy konie dożywają emerytury ( Hawajka i Porunek), a jeżeli są sprzedawane to tylko zaprzyjaźnionych wieloletnim przyjaciołom szarży z którymi jest stały kontakt.

Pozdrawiam 🙂 Hejze!!!

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
14 czerwca 2013 10:36
Akurat hala z lansem ma niewiele wspólnego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się