naturalna pielęgnacja kopyt

A.kajca   Immortality, victory and fame
11 czerwca 2015 11:25
kasik Momentami nie bardzo rozumiem o co ci chodzi. Rozbawiło mnie, że rzucasz subtelnie kąśliwą uwagę na temat używania rozumu kilka zdań po tym jak nie kryjąc samozadowolenia informujesz że pojechałaś kilkudniowy rajd nie zakładając koniowi ochraniaczy. A co gdyby koń ślizgnął się albo potknął na tych ostrych kamieniach (zawsze może się zdarzyć) i np. zaciął tylnym kopytem o ścięgno na przodzie? Może jednak warto zainwestować w ochronę swojego konia przed bezsensowną kontuzją? W wątku ochraniaczowym dziewczyny polecą ci jakieś fajne, dobrze wentylowane, odporne na przemoczenie i z solidnym zapięciem (bo zapewne skłonność niektórych modeli do odpinania się była przyczyną pogubienia ich przez jednego z koni). Mówisz, że znasz kilka koni. Cóż, też kilka znam, nawet rozkuwałam kilka koni uszkodzonych złym kuciem i od nowa przybijałam podkowy tak aby przywrócić kopytkom prawidłowe działanie i stopniowo nadawać im właściwy kształt. I miewałam klientów których wiedziałam, że będę kuć jeszcze zanim dostałam RTG do ręki, i takich których całą korekcję prowadziłam na boso- skuteczność podków ortopedycznych w korekcji również zależy od rodzaju zwyrodnienia, przyczyny, zaawansowania, samopoczucia konia a jedna zasada jest wspólna dla kucia ortopedycznego i użytkowego: jeśli koń nie potrzebuje kucia to się go nie kuje. Wyjątek można zrobić przy korekcji jeśli okucie znacznie przyspiesza powrót konia do sprawności. Jako kowal-ortopeda mam już na koncie garstkę udanych korekcji a w tym nawet kilka powrotów do pełnej sprawności 😉 Natomiast jako jeździec po paru ładnych latach treningu krosowego doskonale rozumiem o czym pisze halo i nie wiem czego nie rozumiesz. Czasem się tak zdarzy w przypadku koni wdrażanych w trening na boso (co nie jest żadnym błędem bo jak trzeba okuć to się kuje a jak nie trzeba to można normalnie pracować i czekać z kuciem do momentu w którym potrzeba się pojawi) kiedy zwleka się z okuciem o jeden trening za długo. Natomiast start w zawodach (L bo L ale jednak kros) na bosym koniu bez haceli uznaję za... odważny 😀
Nic nie wniosę tym komentarzem, ale bardzo się cieszę, że wątek się tak ożywił i to na taki temat.
Świetnie !  😀

Halo, teraz otworzyłaś mi oczy szerzej. I myślę, że nie tylko mi, a i innym cicho siedzącym, ale wątek bacznie śledzącym.
Ja i tak pewnie nie okuję swoich, nigdy, choć nawet i koło hucuła nie stały, ale już wiele inaczej podchodzę do innych koni.

Dziękuję Wam wszystkim kobietki  :kwiatek:


edit. Oj ortografia padła
Jako kowal-ortopeda ...


Ortopeda w sensie, że jako lek-wet masz specjalizację w końskiej ortopedii, a jednocześnie jesteś kowalem? Czy ortopeda ludzki będący kowalem? 
[quote author=Liściu link=topic=1384.msg2374210#msg2374210 date=1434020460]
koło chucuła nie stały
[/quote]

możliwe że nie stały i nigdy nie staną  🤣
Z pewnością, a nie możliwe  🤣
Ja mysle ze dużo zalezy od konia - każdy swoja granice ma gdzie indziej. Wczoraj robiłam kobyle ktora wygrala w zeszły weekend ważny wyścig. Od poczatku trenowana boso, strugana naturalnie, zywiona bez owsa - ale kuta na wyścig. Nie dlatego ze trzeba, bo kon ma problem - nie ma,  nie ślizga sie, biegnie cwalem po trawie i robi to w dobrym stylu. Kuta jest na te dwa dni w miesiącu, dlatego ze tak nakazują przepisy. Natomiast ona od zrebaka jest w chowie pozastajennym i prawie od poczatku tak strugana. Kopyta ma bardzo dobre.
Inna kobyla tak samo strugana z tej samej stajni, ale za młodu majaca mniej ruchu i majaca gorsze kopyta, raz miała problem jak bylo mokro i biegla na boso wyscig(w zeszłym sezonie byl pojedynek na koniec sezonu gdzie wlasciciele mogli ja wystawić boso i bezwedzidlowo). Ale i tak pomimo tego, ze nie byla w pełni stabilna to pojedynek wygrala i nie nabrala psychicznego urazu przed bieganiem. Jest dalej tak pewna jak byla. A przeciez to tez wrażliwy folblut, jak kon halo. Ale i  kon stworzony do biegania, dobry w sciganiu sie, ambitny i ufajacy swojemu jezdzcowi.

Moja kolezanka i byla klientka jeździła swoim koniem caly sezon boso w zeszlym roku - C klase, skoki. Kon sprawowal sie dobrze ale czula, ze to maks bez podkow. Zastanawia sie co dalej, choc póki co maja inny problem zdrowotny, ni związany z aparatem ruchu, wiec nie wiem jak to się dalej potoczy.

I będąc właścicielem konia na ktorym sie startuje, można z ta wiadomością, ze osiagnelo sie granice konia bosego, zrobic różne rzeczy.można podkuc i jeździć dalej, a można dojść do wniosku, ze w takim razie na tym koniec.
[quote author=Liściu link=topic=1384.msg2374210#msg2374210 date=1434020460]
koło chucuła nie stały


możliwe że nie stały i nigdy nie staną  🤣
[/quote]

Może niejasno napisałam, chodziło mi oczywiści o to, że z rasą huculską nie mają nic wspólnego :]
a nam chodziło o chucuła 🤣
a nam chodziło o chucuła 🤣

Łomatkobosko  😲 Dobra, ale drugim razem napisałam już poprawnie, nie wiem czemu. To chyba przez tą pogodę  😜
kasik, a mój to co robił jako 2-latek??? Przecież się ścigał, i to nie arab a folblut. Ten ze złamaną nogą miał stanąć??? To miałby być wyraz instynktu samozachowawczego? Co by mu dało, gdyby stanął? Ucieczka od bólu jest wyrazem tego instynktu.
blucha,, kasik, ile znasz folblutów, które NIE galopują??? Tego nie przewidziałam, że folblut nie będzie galopował. Tzn. galopuje, i jest bardzo szybki, ale nie galopuje "nie troszcząc się o nogi", galopuje czujnie - i to ta czujność przeszkadza.
A ile znasz koni dobrze skaczących (130 bez problemów) i rewelacyjnych w terenie - a bezradnych na krosie? I to nie wobec przeszkód, tylko dlatego, że zwalniają w trasie? Długotrwale bosy koń uczy się Przewidywać. Uczy się właśnie tego, o czym piszekasik - czego NIE robić. A to nie ma być jego decyzja (w sporcie), to ma być decyzja jeźdźca. Tak, konie wierzchowe, wszystkie konie wierzchowe, nie tylko sportowe muszą mieć upośledzony instynkt samozachowawczy. Ba! Wszystkie konie udomowione. Obok toczy się dyskusja o odsadzaniu. Sory, samo spokojne stanie uwiązanym jest wyrazem upośledzenia instynktu, zwierzę uciekające nie znosi skrępowania,odebrania możliwości ucieczki. Dlatego chyba nie ma co mówić o uszkodzeniu instynktu - tylko o różnych stopniach delegowania go na człowieka, co ładnie nazywa się "zaufaniem".Twierdzę, że im większa samodecyzyjność konia w terenie - tym mniejsza skłonność konia do delegowania na człowieka decyzji o zdrowiu, życiu, miejscu pobytu (porozmawiamy o hucułach? 🙂😉 I nieprawda, że wzrost warunkuje szybkość. Mojego mikrusa w żadnym chodzie nie nakryje żaden koń 20 cm wyższy, chyba, że (może) jego rasy. I w życiu bym nie wymyśliła, żeby z hacelami wędrować po kamieniach. Na kamienie na pewno powędrowałabym bosym. Ale od tego, którym wędrowałabym po kamieniach nie oczekiwałabym ufnego galopu po wszystkim.

Oblivion, misterny folblut ma misterne kopyta, mimo że świetne jak na rasę (tu podziękowania dla kącika  :kwiatek🙂 to z 7 mm podeszwy i tyleż ściany to nie 13. Dochodzi ogólna czułość, wrażliwość. Owszem, było błędem w ogóle nabycie konia, który potrzebował intensywnego ratowania kopyt. To przecież nie było moje widzimisię, że nie kuję. Nie kułam, bo kuć nie mogłam, bo kopyta trzeba było wyprowadzić. Uwierzyłam, że mogę startować bosym - a powinnam sobie odpuścić wszelkie starty poza zadbanym piaseczkiem. Jak powinnam podchodzić do terenów - jeszcze nie wymyśliłam, wiem tylko, że popełniałam błędy, które dziś wydają mi się bardzo oczywiste i głupie, ale jakoś wydawało mi się, że im koń będzie pewniejszym wierzchowcem w terenie, tym będzie pewniejszym, bardziej niezawodnym wierzchowcem w ogóle. To nie zawsze jest prawda.

W sumie chodzi mi o to, że dla każdego konia trzeba wyważyć jego własną decyzyjność. Bose kopyta myślą - i sprzyjają myśleniu. Polecałabym dla konia zbyt niefrasobliwego, temu nadmiernie uważnemu - nie.

branka wyścigi to jeszcze inna sprawa, tam ogólnie decyzyjność konia jest dość duża.
halo Do twojej wypowiedzi dodam zdjęcia, porównawcze. Koń bosy a po okuciu jest różnica, koń lepiej galopuje, lepiej skacze . Robię kopyta naturalnie, robię różne kopyta ale dla swoich koni sportowych wybrałam dodatkową ochronę (podkowy )
Zawsze byłam na NIE !!  ale widzę ogromną zmianę w pracy z koniem okutym a bosym.
[quote author=Liściu link=topic=1384.msg2374210#msg2374210 date=1434020460]


Halo, teraz otworzyłaś mi oczy szerzej. I myślę, że nie tylko mi, a i innym cicho siedzącym, ale wątek bacznie śledzącym.

[/quote]

Tak, mnie też otworzyłaś oczy, ale zdecydowanie pod innym względem. NIGDY nie chce mieć do czynienia ze sportem, a już przez moment rv mnie do tego pchnęła. Przeraża mnie, że koń ma stać się maszynką, nie zważać na nic i biec, nosz kurcze, do jakiej patologii dąży ten sport? Już kiedyś pisałaś takie rzeczy odnośnie końskiej psychiki, ale stwierdziłam, że każdy może miec jakąś nierealną wizję odnośnie końskiego wychowania (pisałaś wtedy o czymś, ale pranie mózgu poprzez nieludzki wysiłek lub strach, żeby koń się złamał i móc wtedy wdrukować wszystko jak się chcę), ale niestety widzę, że u ciebie halo wszystko dąży do jednego, koń pod względem fizycznym i psychicznym ma być jak robot.. może czas pomyśleć o motorze? Wydaje mi się, że wtedy uzyskasz to czego teraz oczekujesz od konia
TheWunia, nie, nie jak robot. Jak zwierzę podporządkowane człowiekowi. Podporządkowane chętnie - bo niechętne podporządkowanie w sporcie nie przejdzie. Tzn. przejdzie - ale to widać i czuć.
Wiesz, to "pranie mózgu" to nie ja wymyśliłam. Wymyślono to... dla ludzi 🙁 I nadal jest stosowane.
W każdym temacie każdy musi sobie rozważyć na ile zależy mu/jej na skuteczności, co padnie ofiarą na rzecz celu.
Ja zmieniłam koniowi dyscyplinę. Nie będzie chodził tego, w co nie idzie jak w dym, mimo że do tego ma predyspozycje fizyczne. Będzie chodził to, co uwielbia, choć rasa go niemal dyskwalifikuje. Wolę, żeby gorzej (na tle konkurentów) chodził to co lubi, niż na batach jeździć to co "powinien"(na batach idzie jak burza i nie wnika). Żal mam o to, że chcąc dobrze uniemożliwiłam mu polubienie beztroskiej galopady.
Tak, gdybym miała tylko jeździć w teren, czasem coś skoczyć na piasku - nie kułabym nigdy.

monia, to inna rzecz. Lepszy performans w podkowach. Nie tylko na zawodach. W treningu można chętniej (ze strony konia) uzyskać większy wysiłek = można szybciej (albo i w ogóle) doprowadzić do oczekiwanego poziomu. Mój teraz był bosy od września do maja. Po podkuciu przez chwilę oboje się gubiliśmy - tak mu nogi latały obszerniej. Czuje się nieskończenie pewniej w podkowach. Nawet na płaskim, nawet na piasku. Dlaczego mam "dusić" na wydajniejszy ruch, jak nie muszę? Jak koniowi w podkowach od razu przybywa ekspresji?
Tu chodziło mi o coś innego. O to, że w dobrej wierze można zmniejszyć entuzjazm konia, i warto sobie z tego zdawać sprawę. A że są konie, którym właśnie przydałoby się zmniejszenia entuzjazmu i dodanie szczypty refleksyjności, to może właśnie takim warto wdrożyć bosy trening? A te nadmiernie refleksyjne i sceptyczne - kuć? Z tym, że dla wielu koni to prawie wszystko jedno, boso czy w podkowach (oprócz haceli na śliskiej trawie), rozważać warto przypadki, gdzie jest różnica.

Na pewno to, czy koń jest boso czy w podkowach ma wpływ na to, co koń sądzi o otoczeniu 🙂 Są tego pozytywy i negatywy, a ocena co jest czym zależy  od... naszego wartościowania. Dlatego poświęcam czas na pisanie o tym. Żeby wybór był świadomy. Każdemu koniowi coś przeszkadza, żeby był idealny (dla nas). Warto pomyśleć tak, żeby się wszystko zgadzało. Np. konikowi z kiepską równowagą (robi co może, ale łamaga 🙂😉 fundowałabym i bose kopyta i dużo, dużo urozmaiconego terenu.
Nie, nie podporządkowane, bo podporządkowany z Twojego opisu on jest teraz, a Tobie przeszkadza to, że on myśli: że nie jest głupi i nie biegnie na złamanie karku, że nie stawia nóg gdzie popadnie, nie jest jak w transie.
To jest smutne, myślałam, że w sporcie ze zwierzętami chodzi właśnie o możliwość współpracy z innym żywym, myślącym stworzeniem, a tu jak się okazuje to, że on myśli to jest problem.
halo Ja też napisałam swoje zdanie, a z moim podejściem to cięzko o zmiany  🤔  Jeszcze 2 tyg. temu byłam ogromnym przeciwnikiem podków, raz w życiu tylko kułam swoją klacz (tu nie pamiętam jak to było z tymi podkowami )
Wszyscy mnie namawiali, trenerzy kazali kuć ! No w końcu się poddałam i podkułam . Na pierwszym treningu koń mnie mało nie pozabijał, mąż nawet wyszedł z koparki i  przyszedł patrzeć co ja skaczę, że nad ogrodzeniami latam .
Koń jak wyczuł różnicę zmienił się ogromnie na wielki plus. Ja jestem zadowolona a koń chyba bardziej.
Drugiego konia nie kuję bo nie ma potrzeby, on dobrze się spisuje na wszystkich podłożach, nie robi mu różnicy żaden teren.

TheWunia Koń myśli ale nie ma prawa myśleć za osobę na nim. Koń to jest zwierze, które musi się nauczyć żyć z człowiekiem. Są pewne zasady czy to w życiu koni czy ludzi, ani koń ani człowiek nie może robić co chce, są wyznaczone prawa.
Nie wiem o co masz pretensje w pracy czy w szkole też musisz się podporządkować, jeżeli tego nie zrobisz dostaniesz po tyłku.
Nie myśl, że jestem jakimś bezdusznym człowiekiem ale konie nie raz dały mi pstryczek w nos i nie raz skrzywdził a traktuję je jak dzieci . Ale kiedy jest praca to jest praca, kiedy jest mizianie to jest mizianie .
Dziewczyny- trochę nie rozumiem....czy ja gdziekolwiek napisałam, że nagle wszyscy "sportowcy" mają rozkuwać konie? Napisałam, co widziałam. Napisałam o różnicy pracy bosego i okutego konia, na tym samym podłożu. Nie oceniam tego, czy lepiej bosym czy kutym jeździć, każdy wybierze to, co jest mu potrzebne, tak jak i my świadomie wybraliśmy (świadomie, bo konie kuliśmy na 4nogi).
halo nie do końca bym generalizowała, że bose treningi zabijają w koniu pewność ruchu. Tutaj znowu dochodzi jakieś tam doświadczenie...
A.kajca ile znasz osób jeżdżących na co dzień rajdy po górach w ochraniaczach? Już nie wspomnę o tym, że często praktykuje się zabieranie źrebaków z matkami na takie rajdy, i co? im też należy ochraniacze zakładać? Mamy za sobą tysiące kilometrów bosych rajdów ( wcześniej  w butach na przodach)bez ochraniaczy, 5 lat jazdy bez ani jednego skaleczenia, więc wybacz ale przegrzanie ścięgien i odparzenie jest dla mnie bardziej prawdopodobne niż uszkodzenie ścięgna bosym kopytem. Obecnie ochraniacze zakładam obowiązkowo do transportu, bo tam koń jest zależny ode mnie....ochraniaczy używałam również jak kułam konie, bo arab tak fruwał, że sobie nogi ciął, a hc tak przekraczał, że się ścigał 😉
Każdy ma jakąś bajkę, ja swoją opowiadam, bo wiem, że właśnie w tym wątku są osoby, które zechcą ją przeczytać. Nie wbijam się do wątku o skokach, ujeżdżeniu czy WKKW, bo nie mam nic w tej kwestii do powiedzenia. Piszę o bosych koniach, w miejscu do tego przeznaczonym
monia nie o to do końca mi chodziło 😉 przecież jeździec nie jest w stanie zauważyć wszystkich kamyczkow czy korzeni na drodze, wiec trochę absurdalne jest wymagać od konia by sam tego nie robił i choć widzi, że na kamień w biegnie to ma to zrobić mimo, że go to zaboli "bo jeździec tak chciał ". Bez sensu. A i jak porównałaś to do pracy to ja odbieram to na zasadzie: szef każe iść do pokoju obok, idziesz a na drodze masz dziurę, ominiesz czy wejdziesz w środek? Czy dobry szef byłby zły jakbyś ją omineła? I miał pretensje, że patrzysz jak idziesz? 😉
Rozumiem kucie konia w sporcie, nawet quanta na blogu fajnie napisała, że dzięki temu koń chodzi lepiej. I okej, mi to obojetne. Ale jak ktoś pisze, że przez to, że koń był pewien czas bosy to teraz się nie nadaje i zabrało mu się przyjemność z galopowania no heloł.

Kasik na revolcie to chyba normalne, że wszędzie się pisze nie na temat 😉

Ja musze porobić zdjęcia tej jego dziury bo za tydzień kowal i myślę, że chętnie posłuchamy wskazówek jak to strugac 🙂
A ja mam konia kutego przez większą część życia przez złego  kowala ( wszystkie konie, które prowadził- mialy po pewnym czasie "kapcie" i platfusa). Moja też miała. Rozkułam w 2009 r. i do teraz chodzi boso. Wmawiam sobie, że jest szczęśliwsza -bo ciepłe nogi, bo krążenie, bo naturalne kopyta, itd. Ale tak serio -to nie wiem, co moja klacz wybrałaby, gdyby mogła. W podkowach zasuwała po wszystkim bez namysłu. Tyle tylko -że  zaczęła sie potykać, drżały jej nogi, nie mogła schodzić z góry, dostała "kozińca", chodziła od palca ... A po rozkuciu -nogi proste, brak potykania, stawanie nawet od piętki...tylko, że nadal maca, utyka na kamieniach, skraca krok...No i jaki wniosek? Nie wiem 🙁
Nie okuję jej -niech juz chodzi boso do końca.Mam buty w razie pogorszenia.
Tak sobie myslę -że człowiek i tak skrzywdził konia, zabierając go ze stepów i to, czy ma podkowy, czy nie ma - jest tylko niewielką częścią tych krzywd, obok niedopasowanych siodeł, rollkuru, zakrwawionych pysków od łańcucha,bicia rekordów za wszelką cenę, itd, itd 🙁 (tak, znam konia, który wygrał bodajże wyścig na 160 km i padł ze zmęczenia.Co tam podkowy... 🤔mutny🙂
dea   primum non nocere
11 czerwca 2015 19:17
halo Lubię to! Kiedyś w wątku "naturalsowym" wyznałaś mi miłość- wiesz, ja też cię chyba kocham 😀 Ale żal należy mieć nie do kącika a ideologicznych nurtów od których się zaroiło ostatnimi laty, głoszących prawdę objawioną w klimacie "barefoot uber alles" jako klucz do szczęścia każdego konia i remedium na wszelkie dolegliwości, podpartą naciąganymi dowodami na szkodliwość kucia, oczywiście w wersji DIY i owianą mgiełką wiedzy tajemnej jak lubi grupa docelowa. Zdarzyło mi się kiedyś otwarcie potępić nierozczyszczanie kopyt bo "same się zedrą na asfalcie a jak gdzieś nierówne to o kamień utrzaśnie- to najzdrowsza metoda pielęgnacji kopyt, no i taki szczegół- konie nienauczone podawania nóg". Jako kontrargument podlinkowano mi filmik na którym trzy koniki z koszmarnie przerośniętymi, żyjącymi własnym życiem płetwami telepią się po asfalcie i torze krosowym bez ochraniaczy (stan kopyt+skoki przez przeszkody+stan kopyt+brak ochrony nóg+stan kopyt=samo zdrowie!). Stojąca w tle pani opowiada o zdolności kopyt do nadrabiania dysfunkcji wyższych partii nóg (zdolne te kopyta...). Na zakończenie dowiaduję się, że dzięki wspomnianemu telepaniu kopyta zrekompensowały efekty jakichś zwyrodnień tak skutecznie, że konie powróciły do sportu... nie kuleje=zdrowy... taaa... jest różnica między nadrabianiem/rekompensowaniem a wyleczeniem. To tak jakby but na odpowiednio wysokim obcasie uznać za skuteczny lek na pourazowy przykurcz ścięgna Achillesa... "14 cm obcas zrekompensował niewydolność ścięgna, jest Pan wyleczony, może pan kontynuować trening do Olimpiady panie Bolt". 😀
[quote="halo"]Jeżeli wybiorą dobro konia, a nie własne ambicje/potrzeby - niech robią to świadomie.

Dla dobra konia najlepiej chyba zrezygnować z jakiekolwiek doktryny i zdać się na zdrowy rozsądek: Jeżeli dany koń, użytkowany w dany sposób potrzebuje kucia to się go podkuwa (albo zmienia sposób użytkowania bo historie o bezimiennym zawodniku nieznanej narodowości startującym w rajdach 180 km/wysokich klasach WKKW/GP w skokach na tak samo anonimowym aczkolwiek bosym koniu to tylko bajki), natomiast jeśli dany koń, użytkowany w dany sposób nie potrzebuje kucia to się go nie kuje i wszystko w temacie. Po co udziwniać, komplikować, analizować?

[/quote]

Generalnie Twój post brzmi jak rozsądna walka z fanatyzmem - super, popieram. Pod warunkiem, że nie miałaś na myśli tych filmików:
https://vimeo.com/74675241
https://vimeo.com/106403422
albo innych tej użytkowniczki. W takim wypadku trąci ignorancją przyprawioną arogancją, oraz syndromem re-voltowego miszcza śfiata. Ignorancją - bo ta kobieta prowadzi od lat projekt badawczy, w którym przywraca konie "trzeszczkowe" do sprawności, podczas gdy podejście kowalsko-ortopedyczne zawiodło. Arogancją jest twierdzić, że to nie jest leczenie, kiedy koń chodzi czysto przy takich samych lub większych obciążeniach jak te, kiedy zakulał. Dodatkowo badania usg potwierdzają cofanie urazów ścięgien. Wystąpili o dofinansowanie MRI porównawaczego, co potwierdzi, że to właśnie jest leczenie. Syndrom miszcza śfiata, bo te konie były poddane kuciu ortopedycznemu i nie pomogło ono - oczywiście to nie Ty je kułaś, gdybyś to była Ty, pomykałyby czysto w podkowach 😉 Klawiatura i monitor wiele zniosą 😉 Twojej roboty osobiście nie znam, ale bardzo dużo mówisz i widzę w tych słowach brak pokory. Konie i kopyta pokory uczą. Jeśli Ciebie nie nauczyły, to ... coś to znaczy. Co - każdy sam oceni.
kasik, nie to, że zabijają pewność ruchu, nawet ją wzmacniają (bose treningi). Wzmacniają... przemyślność, co jasno wynika z twojego entuzjastycznego opisu. Dlatego tu piszę, w sumie zgadzając się z tobą. Mój pewnie jakiś trudny trail poszedłby bez pudła - takie rzeczy w terenie potrafi łazić. Bosy - bo w podkowach nie wszędzie bym go ciągnęła, bosym można wszędzie jak w dym. Ale są fragmenty terenu, które bosego uczą konia ostrożności, wzmacniają uwagę, a są zadania, które, jak TheWunia pisze - wymagają transu.
Może są osobniki, które potrafią pogodzić jedno z drugim 🤔. Mnie na razie wychodzi, że to stoi do siebie w opozycji. Nie tylko w przypadku mojego własnego. W setkach przypadków. Auto-refleksyjność konia blokuje wchodzenie w trans. Trans z kolei jest niezbędny do nabrania pewności siebie, wiary konia, że wszystko furda.

TheWunia, jasne, że mi przeszkadza. Taki koń w życiu nie pójdzie ***. Konie skaczące mają zap* i nie wnikać. Mają się skupiać na zadaniu, i żeby ludź był zadowolony. No tak jest. Mam cudnego konia - kompana. Ale nie sportowca skoczka. Przecież takie skakanie przez przeszkody jest głupie, nie? A taka kłoda na sztucznej górce? A po co to, jak wokół tyle miejsca, żeby objechać? No, jak chcesz, to pojadę tędy - ale muszę się przyjrzeć. Żeby się przyjrzeć, muszę zwolnić, ociupinkę lub bardziej. A tu stałe tempo bardzo potrzebne. Dla bezpieczeństwa pary. Koń inaczej ocenia bezpieczeństwo niż człowiek. Żeby wykonywać ciężkie zadania musi decyzje zostawić człowiekowi = zaufać. Koń, który bardzo ufa sobie, swoim decyzjom proporcjonalnie mniej ufa człowiekowi - tak to widzę. Takie konie też bardzo potrzebne - posadzisz kogokolwiek a koń pójdzie, przewiezie, nie będzie się przejmował za bardzo czego człowiek chce i czy robi błędy. Ale nie pójdzie tam, gdzie człowiek musi być decydywem. Najlepsze konie całe siebie powierzają człowiekowi. Z tego płynie odpowiedzialność.

rzepka, skrzywdził? Człowiek skrzywdził konie? Jesteś pewna, że dziś żyłby choć jeden koń, gdyby nie człowiek? Człowiek oferuje żarcie i bezpieczeństwo przed pożarciem, mrozem itd. W zmian oczekuje wiernej służby.
No, Pliohippus żył jakies 10 mln lat temu i nie wyginął bez człowieka. Nawet "rozwinął się" do postaci dzisiejszego konia. A człowiek przyszedł i od razu np wykończył tarpany 😉 Teoria, że bez człowieka koń by wyginął jest mocno naciągana 😀
TheWunia  :kwiatek:
Jakby człowiek na koniu nie jeździł to gatunek pewnie by żył, tak jak żyją zebry, łosie, sarny itd. Ale zapewne byłby mniej liczny.
Praca ze zwierzętami nauczyła mnie jednego- zwierze nigdy nie będzie dobrze pracować jeśli wymagania jakie stawia przed nim właściciel nie pójdą w parze z jego predyspozycjami psychofizycznymi. Możesz zwierze dobrze wyszkolić, może nawet zrobisz z niego marionetkę ale pewnych jego cech nie zmienisz. Co z tego, że Twój koń miał predyspozycje fizyczne do skoków, skoro tego "nie czuł". Moje konie robią to, do czego się nadają. I możesz zarzucać mi w tym miejscu idealizm, możesz tłumaczyć, że koń jest dla człowieka, że człowiek go karmi, więc koń jest winien....A ja mam to gdzieś. Serio. Bez urazy. Mam inne podejście. Mogę? Nie mam sportowych ambicji. Chcę mieć zdrowe konie, na których będę mogła pojechać o dowolnej porze dnia czy nocy w teren.
Nie wmawiam nikomu, że rozkucie jest dobre na wszystko. Ale zdecydowanie tupnę nogą jeśli ktoś mi będzie chciał wmówić, ze niekucie psuje konie.


Ja mam konia nigdy niekutego i odkąd ją mam, ponad dwa lata, struganego naturalnie.
Ma kopyta jak dzwony. Chodzi po wszystkim - od trawy i piaseczku po beton, żwir, kamienie.
Zasadniczo jest koniem terenowym, a podłoże w terenie w wielu miejscach mamy dość trudne - twarda ziemia, żwir i kamienie, do tego jesteśmy na górkach, więc zjazdy, wjazdy, podjazdy...
Równowagę ma jak małpa. Na wszystkim - na błocie, na lodzie, na śliskiej trawie, potrafi wyczyniać takie cuda ze swoim ciałem, że wyratuje się z sytuacji, w której wiele innych koni dawno by leżało.
Idzie po wszystkim. Ale "rozmawia" ze mną na temat podłoża. Wiem wszystko, co ona myśli, bo pokazuje. Tu zwolni, tu przyspieszy, tu skróci wykrok, tu wydłuży. Na niektórych podłożach nie pójdzie szybciej niż stępem, na innych tylko kłusem - i to wyraźnie pokazuje mi wtedy, że ona wie i rozumie, jakie polecenie wydałam odnośnie chodu, ale nie zrobi tego, bo się nie da. Po innych idzie jak burza.
I mnie to pasuje. Bo dzięki temu mamy do siebie wzajemnie zaufanie - ona wie, że nie właduję jej gdzieś, gdzie dla niej będzie to nieprzyjemne, bo nie pojadę nigdy na zasadzie "zapier*** i nie wnikaj", zaś ja wiem, że jeżeli wymyślę coś ponad jej możliwości albo będę chciała wjechać w jakieś idiotyczne miejsce, to ona mi powie, że pomysł jest zły. Efekt jest taki, że jeżeli ja pokazuję, że chcę jechać - "tam", to ona dostanie się "tam" - a jeżeli nie da się moim sposobem, czyli prosto jak strzelił, to ona nie zawróci i nie odmówi, tylko wykombinuje swoją metodę. Może wolniej, może bokiem - ale finalnie znajdziemy się "tam". A jeżeli zdarzy się, że odmówi, to ja będę wiedziała, że tym razem naprawdę jest to powyżej jej możliwości.
I nigdy w życiu nie chciałabym pozbawić jej takiego pola "decyzyjności". Bo kiedy wiem, że od niej dostaję komunikaty zwrotne na temat podłoża, to czuję się bezpieczniej. W tym także bezpieczniej odnośnie stanu jej kopyt i aparatu ruchu ogólnie.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=1384.msg2374685#msg2374685 date=1434088710]
I nigdy w życiu nie chciałabym pozbawić jej takiego pola "decyzyjności". Bo kiedy wiem, że od niej dostaję komunikaty zwrotne na temat podłoża, to czuję się bezpieczniej. W tym także bezpieczniej odnośnie stanu jej kopyt i aparatu ruchu ogólnie.
[/quote]
Wszystko fajnie i ładnie, tylko jakby od tego, czy koń podejmuje sam decyzje nt. wolniej / szybciej / trochę w prawo / trochę w lewo - zależało twoje i konia zdrowie i życie to byś inaczej podchodziła. Sorki, jak koń zwalnia lub decyduje o odbiciu na przeszkodzie 130cm i za chwilę możesz wylądować w drągach albo koń się złożyć po skoku to jest to zdecydowanie co innego niż to, że ci konik w terenie trochę zmieni tor po którym idzie. Bo w terenie zmiana tempa dla ciebie to nic specjalnego ale zmiana tempa przy najeździe na oksera 140 to zdecydowanie co innego.
I pod tym względem zgadzam się z halo - koń ma bez wahania wykonywać polecenia i trzeba mu to umożliwić (nie może mieć warunków fizycznych wymuszających na nim "kombinowanie"😉 - decyzyjność konia nie ma prawa być ponad decyzyjność człowieka - bo to po prostu bywa mocno niebezpieczne dla obojga. Z drugiej strony jeśli chcemy tego wymagać od konia to musimy mu to umożliwić, nie może czuć dyskomfortu w żadnym aspekcie - bo po prostu to jest nie fair.
epk, krzywdę sobie można zorbić już na metrowym okserze, jak się foulę urwie... tak na marginesie 😉
W pełni rozumiem Murat-Gazon i w pełni zgadzam się z Tobą epk. Moje 2konie mają takie kopyta, że pójdą po wszystkim, tam gdzie ja karzę ale wierz mi, 2cm bliżej czy dalej postawione kopyto to żadna różnica. Zapewne w wysokim sporcie to kwestia "stylu", coś będzie pokonane ładniej lub mniej ładnie....mi to "lata". Powiem tak....dzięki temu, że mój koń czuje kopytami na czym staje ja żyję. Jakiś miesiąc temu wpadłam koniowi wprost pod kopyta. Dosłownie. Nie miał możliwości mnie ominąć czy przeskoczyć. Była górka, ja się pod niego wtoczyłam. Kopyto śmignęło mi po brodzie (okute pewni złamałoby mi szczękę), prawe wylądowało na klatce piersiowej, któreś tam zostawiło ślad przez całą długość przedramienia. Wyszłam z tego z kilkoma siniakami i rankami, miałam odcisk kopyta na klatce piersiowej, pęknięte żebro. Ale żyję. Mówcie co chcecie a ja się cieszę, że natura obdarzyła końskie kopyta czuciem a samego konia "przemyślnością" gdzie i z jakim naciskiem te kopyta stawiać, bo gdyby nie to 600kg mojego konia z pewnością zostawiłoby ze mnie mokrą plamę 😉
_Gaga, hihi, wiem, wiem - ale już wolałam, żeby było odpowiednio obrazowo 😉

kasik, ale tu nie o to chodzi 😉 - u ciebie sprawdzają się niekute, w sporcie raczej nie bardzo. I nie ma się co przekonywać - bo to po prostu inna praca koni, inne ich wykorzystanie i zupełnie inne ludzkie wobec tych koni oczekiwania.
Ja tylko próbuję wyjaśnić TheWunia, (np.) dlaczego to nie koń ma w sporcie decydować - a przynajmniej nie w taki sposób jak oczekuje sz tego ty. Ona się oburzyła oczekiwaniami halo - a to nie jest nic dziwnego, bo takie oczekiwania, jeśli koń je spełnia to dają dużo większą gwarancję bezpieczeństwa parze niż swobodne decyzje konia co do toru, tempa i nie daj boże kierunku 😉.
2 cm to nie robią różnicy, ale 20 (które dalej w terenie się zdarzają jak koń zejdzie z twardego na miększe np) to już mogą skończyć się nie tyle gorszym stylem co lądowaniem na stojakach a zmiana tempa nawet nie bardzo drastyczna - wylądowaniem w środku przykładowego oxera.
edit: wysyłka oddzielna  😤
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się