Mamy w stajni nowego pensjonariusza. I bardzo dobrze bo się tak mało koni zrobiło że aż strach co dalej. Od czasu wystawienia stajni wraz z domem właścicieli na sprzedaż, co miało miejsce w sierpniu 2015, ze stajni odeszło 6 koni. Prócz tego, co oczywiście nie ma związku ze sprzedażą, od 2014 do teraz padło ze starości też 6 koni. Na dokładkę 5-minutowa trenerka podprowadziła ze stajni do swojego ośrodka 4 pensjonariuszy. Z 4 stajennych zrobiło się teraz tylko 2.
Więc nowy pensjonariusz jak najbardziej się przyda.
Jest to pan słusznego wzrostu, na oko tak po 60 na pewno. Jego konik to 2,5 letni wałach, jeszcze pół roku temu ganiający po preriach Północnej Dakoty. Jest malutki, ma z 150 cm w kłębie, ale pewnie jeszcze urośnie, z dość krótkim grzbietem i wielgachną głową o malutkich oczkach. Jest bardzo sympatyczny, w odróżnieniu od wielu koni w stajni nie szczurzy się i nie rzuca się z zębami. Jest rasy Lakota, jak mi wyjaśnił właściciel, to taka indiańska rasa wywodząca się od mustangów. Konie Lakota ciągały juki z dobytkiem Indian, przewoziły osoby starsze i dzieci. Obecnie konie Lakota służą ludziom do wszystkiego, do dyscyplin zarówno westowych jak i tradycyjnych.
Właściciel konika ma 2-letnie doświadczenie w obyciu z końmi, mówił że brał lekcje. Przyjeżdża do niego też trenerka w wielgachnym kapeluszu bo jak się okazuje szkolenie ma się odbywać na bazie natural horsemenship.
I wczoraj i dziś widziałam jak wałaszek stał ze swoim panem na podwórku przed stajnią z 10 minut - pewnie jakiś element treningu.
Dziś też po raz pierwszy w tej stajni wybrał się w teren z jedną z sióstr. Ponoć zachowywał się jak stary wyjadacz, niczemu się nie dziwił, w nic się nie wgapiał, nie zastygał ze strachu ani nerwowo nie podskakiwał - a powodów mógł mieć do tego sporo. Nie chciał jedynie iść jako pierwszy, wolał za koniem.
A to ten wałaszek z panem jak sobie w ramach ćwiczeń (?) stoją przed stajnią. To brązowe w tle to domek stajennego.