Stajnie w Warszawie i okolicach

Luxyk w Iskierce.
To dla mnie za daleko  🤔 mieszkam prawie obok stajni w Czernidłach więc chyba się jadnak zapiszę w kolejkę  🤣
Czy ktoś z Was stoi/ bywa w stajni Klaudyn Kampinos? Potrzebuję dla znajomej informacji co się stało z koniem Bonus. Walczyła z właścicielem stajni o niego przez kilka ładnych lat i mimo nakazów sądu koń nie został zwrócony. Np. znikał ze stajni w dniu kiedy przyjeżdżała po niego. W piątek był termin kolejnej sprawy, ale z powodu choroby po stronie pozwanego została odwołana. W poniedziałek doszły informacje, że koń padł.
Obawiamy się, że to w wyniku celowego zaniedbania konia, po złości na zasadzie "jak koń nie będzie mój, to twój też nie".
Bera 😲 Ja piernicze! Jak mozna wykorzystywac zwierze do przepychanek osobistych?! To jest chore. Biedny zwierzak, mam nadzieje, ze to tylko przypadkowa kolka. Ja po takich rewelacjach od razu zabralabym konia...
Moze i przypadkowa, ale kon był w kiepskiej kondycji, chudy... wiec albo długotrwała choroba, albo brak wystarczającej ilosci paszy i z tego kolka. Z tego co wiem, to konie na padoku sa tam bez siana, wiec nie problem o kolki w takim przypadku.
Karla🙂, mi też się to nie mieści w głowie. Stąd pytanie czy są osoby, które ostatnio widziały konia?
Resztę będzie rozstrzygał prokurator.

edit:
http://www.voltahorse.pl/forum/viewtopic.php?f=1&t=123&p=659051&hilit=klaudyn#p659051

zobaczcie ile lat trwała batalia o konia 🙁, a kiedy wydawało się, że wystarczy wyegzekwować wydanie konia to taka tragedia dla właścicielki konia 🙁
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
01 marca 2016 19:05
Niestety jestem w stanie uwierzyc w celowe zaniedbanie, albo po prostu- nie dbanie i olanie, po zlosci.
Mam nadzieje, ze znajdzie sie ktos kto w stajni bywal i widzial 'na oczy' w jakiej kondycji byl kon i co sie z nim dzialo.

Swoja droga nie wyobrazalne jest to, ze nie sposob skutecznie wyegzekwowac swojej wlasnosci! Przeciez to sie zlodziejstwo nazywa...
Gillian   four letter word
01 marca 2016 19:29
Wiecie co, w głowie się to nie mieści!!!  Kurde, ktoś coś musiał widzieć... 🙁
No ale żeby kosztem zwierzaka załatwiać swoje spory  🤦 
Jak tak można w ogóle..
O rany, widziałam na fb info o śmierci tego konia. Nie miałam pojęcia o kulisach...
zduśka   Zbrodnia, kara, grzech. .. litr wina
02 marca 2016 06:58
Też oo tym słyszałam i to od osób z pierwszej ręki,  które całą sprawę znały.  Dramat.  Jestem przerażona takimi poczynaniami.  Takie zdarzenia z automatu dyskwalifikują u mnie stajnie Klaudyn z bezpiecznych miejsc.  W głowie się to nue mieści.  Trzeba być naprawdę zwyrodnialcem aby robić coś takiego  🙁
Jak sobie pomyślę, z jakim uczuciem, dumą i radością mówiła o tym koniu, to tak strasznie mi jej żal (to było przed jej wyprowadzką).  Żal, że konia straciła, a co gorsza że przez to, że straciła, koniowi taki los przypadł.       

To info na fb można zobaczyć, jeśli nie ma się konta? 
paa, aktorzy grają swoją rolę do końca.

Wiecie co, dla mnie przykre jest to, że wielu ludzi wiedziało co się dzieje, że koń od jakiegoś czasu źle wyglądał i źle się czuł. Dochodzą głosy, że zwlekano z wezwaniem weterynarza itd. A pytani dlaczego nie zareagowali milczą, proszeni o zalogowanie się i potwierdzenie tych informacji wycofują się rakiem.
Ja rozumiem, że to jest hermetyczne środowisko, ale tym bardziej ludzi tego pokroju powinno się napiętnować i wykluczać z grona.

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
02 marca 2016 16:15
bera7, to smutne co opisujesz 🙁 Niestety właśnie w tak dziwnym świcie żyjemy. Ludzie gadają pomiędzy sobą, przyznają rację, ale gdy przychodzi co do czego, to wolą zamilknąć, niż narażać się na nieprzyjemności. W mojej sytuacji było dokładnie tak samo. Mnóstwo osób wiedziało co się dzieje, mnóstwo osób wiedziało, że mówię prawdę, ale głośno nikt nie chciał o tym mówić. Na szczęście w większości skończyło się dla mnie happy endem, przykro mi, że Twojej koleżance się nie udało 🙁
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
02 marca 2016 16:38
[quote author=Misiek69 link=topic=46.msg2500088#msg2500088 date=1456032511]
Karla🙂 Uprzejmie donoszę, że słynna białoruska szkoła wyszokiego szportu, została z Iskierki usunięta.  🙂


Ku obopólnej uldze. Iskierka to fajna stajnia pod względem infrastruktury i dojazdu, ale profil pensjonariuszy bardzo specyficzny. Jedyna zaleta to ta, że tam mało kto z pensjonariuszy faktycznie jeździ - i na dużej i fajnej hali zawsze pustki, w porywach 2-3 konie. Mają tam pewnie jeszcze kilka wolnych boksów bo kilka koni ostatnio się wyprowadziło. Ja bym jednak obchodził tę stajnię szerokim łukiem.
[/quote]

Niestety ta "słynna szkoła" przeniosła się do Siedlisk.

Byłam ostatnio w Iskierce w odwiedziny, dużo rozsądnych i jeżdżących osób się tam przeniosło. W sobotę na hali kilka koni w treningu, ale bez tłoku. Fajna infrastruktura a atmosfera na pewno teraz się zmieni.
paa, aktorzy grają swoją rolę do końca.

Wiecie co, dla mnie przykre jest to, że wielu ludzi wiedziało co się dzieje, że koń od jakiegoś czasu źle wyglądał i źle się czuł. Dochodzą głosy, że zwlekano z wezwaniem weterynarza itd. A pytani dlaczego nie zareagowali milczą, proszeni o zalogowanie się i potwierdzenie tych informacji wycofują się rakiem.
Ja rozumiem, że to jest hermetyczne środowisko, ale tym bardziej ludzi tego pokroju powinno się napiętnować i wykluczać z grona.




Witam Serdecznie wszystkich zainteresowanych.....
Nie wypowiadam się na re-volcie, ale ta sprawa naprawdę mnie dotknęła....Przykre czytać takie słowa.....Bonus był dla nas przyjacielem, jeździłam na nim , pracowałam z nim startowałam na nim przez wiele lat...
To ,że rzekoma właścicielka przypomniała sobie o nim po 14 latach i doszła do wniosku że to jej koń, i postanowiła nam go odebrać, wcale nie świadczy o tym ,że miła do tego prawo.  Nie miała z nim żadnego kontaktu, nie interesowała się nim w żaden  sposób przez te 14 lat, po czym Skierowała sprawę do sądu....
Faktycznie walczyliśmy o niego przez rok bo to był NASZ KOŃ i tak pozostanie!!!!
Przykre jest czytanie takich słów, my cierpimy a tu kręci się afera........to jest przykre.... Bonus dostał nagłego ataku kolki, w niedzielę rano został wezwany weterynarz jak najszybciej został przewieziony do kliniki , nie doczekał operacji ....... Cała historia może być potwierdzona przez lekarzy.Robiliśmy co mogliśmy do końca, walczyliśmy o jego życie . A pozostało mi przeczytać,że zwierzę zostało wykorzystane do osobistych rozgrywek.  Podłe to wszystko.....Tyle wyjaśnień....Więcej na ten temat nie napiszę , bo szczerze mówiąc nie mam na to siły.....
proszę dajcie Bonusowi już Święty spokój....
Bardzo gratuluję wszystkim osobom, które rozdmuchują na forum sprawę, o której nie mają pojęcia i to na podstawie wpisu osoby, która też się dowiedziała o sprawie od kogoś, kto nie miał pojęcia o stanie konia. Na dodatek mają czelność ferować swoje sądy. To, że istnieje forum, nie może być usprawiedliwieniem dla wypowiadania się na tematy, o których nie ma się najmniejszego pojęcia.

Na szczęście stajnia jest pełna świadków i właścicieli innych koni, którzy widzieli walkę o życie tego konia i nie mają wątpliwości, że ich zwierzęta są bezpieczne i pod dobrą opieką.
Gracja   Piękna i Dobra Księżniczka
02 marca 2016 19:56
bera7, spieszę z wyjaśnieniem.
Stoję w Klaudynie od 5 lat – dokładnie od 20.01.2011 roku. Właścicieli poznałam bardzo dobrze. Wiem, co się stało z koniem Bonus.

Na wstępie krótkie wyjaśnienie dla osób niezwiązanych ze sprawą.

Spór sądowy o konia Bonus toczy się mniej więcej od roku, kiedy była żona Andrzeja zobaczyła zdjęcia Eweliny (obecnej parterki A.) z zawodów na tym koniu.
Bonus trafił do Andrzeja w wieku źrebięcym – dostał go od znajomego, niestety wszystko odbyło się „na gębę” – w tym czasie jego żoną była H. Działo się to ponad 13 lat temu.
Toczą się o niego równolegle dwie sprawy sądowe – karna (którą założyła H. Andrzejowi) oraz cywilna (którą wytoczył Andrzej o zasiedzenie). Z tego co wiem, nie było jeszcze ŻADNEGO wyroku nakazującego Andrzejowi zwrócenie konia H.

Teoretycznie w takiej sytuacji sprawa cywilna ma „pierwszeństwo” przed sprawą karną, jak wyjaśniała nam koleżanka, która skończyła prawo i robi aplikację sędziowską (bez jej zgody nie podam nazwiska). Chodzi o to, że jeżeli w sprawie cywilnej zapadłby wyrok pozytywny dla Andrzeja, tj. koń zostałby zasiedziany, sprawa karna nie ma racji bytu. Pani sędzia od sprawy cywilnej uznała jednak, że poczeka na wyrok w sprawie karnej.

Odkąd trzymam konia w Klaudynie, nie widziałam H. w stajni ANI RAZU, a bywam u konia regularnie (oprócz okresu „chwilę przed sesją” i sesji) . Koleżanka Anna Krysiak, która jeździ u Andrzeja od 2004 roku i od 2010 roku jest CODZIENNIE, również jej nie widziała od lat. H. nie wydała również GROSZA na jego utrzymanie czy leczenie. Podobno jest ona w posiadaniu jakiejś umowy kupna-sprzedaży Bonusa; Andrzej tej umowy nie widział i zachodzi podejrzenie co do jej prawdziwości.
Jeżeli zaś chodzi o samego konia. Około miesiąc temu zaczął chudnąć. Od tego czasu był pod stałą opieką prowadzącego go lekarza weterynarii. Miał zrobiony szereg badań, które jednak nie wykazały konkretnej przyczyny.

W ostatnią niedzielę, tj. 28.02. byłam w stajni od rana do... przykro to pisać – do samego końca. Przyjechałam z koleżanką Anną Krysiak kilka minut po 9. Bonus czuł się dobrze. Chwilę się pokręciłam po stajni, pogadałam z koleżankami, wzięłam swojego konia na lonżę. Skończyłam, wypuściłam ją na padok – było ok. 11 kiedy Bonus poczuł się gorzej. Ewelina natychmiast zadzwoniła po weterynarza – mógł przyjechać inny lekarz (prowadzący nie mógł z powodów osobistych). Był w ciągu pół godziny. Zbadał go, stwierdził, że nie ma skrętu jelit. Bonus zaczął wtedy po raz pierwszy pokazywać nowy objaw – bolesne, kropelkowe oddawanie moczu. Pęcherz miał jednak pusty, co wykluczało kamienie nerkowe. Dr podał mu kroplówki, jakieś  leki przeciwzapalne i przeciwbólowe; nie widział potrzeby transportowania konia do kliniki. Koń poczuł się wyraźnie lepiej, ożywił się i nie wykazywał objawów bólowych. Został odprowadzony do boksu na odpoczynek.

Parę godzin później (cały czas byłyśmy w stajni) objawy bólowe się nasiliły. Bonus był cały spocony, pokładał się, grzebał kopytami. Wyraźnie cierpiał. Ewelina natychmiast zadzwoniła po weterynarza. Bonus był w tym czasie przez nas stępowany; co chwilę zmieniałyśmy mu derki. Lekarz znowu przyjechał po ok. pół godzinie. Bonus został zbadany – lekarz nie stwierdził skrętu jelita grubego, zrobił płukanie żołądka. Powiedział, że zostały dwa wyjścia – albo go usypiamy, albo transportujemy do kliniki, gdzie go otworzą i zobaczą co się dzieje. Uprzedził, że rokowania są kiepskie – ponieważ koń jest w ogólnej kondycji złej, może nie przeżyć operacji, a nawet jeśli przeżyje, może być tak, że jelita albo nie podejmą pracy, albo będzie zbyt słaby, żeby z tego wyjść.
Co ważne – w międzyczasie przyjechała kolejna lekarz weterynarii (przyjechała na jazdę na prywatnym koniu, z której zrezygnowała, widząc co się dzieje) – potwierdziła to, co mówił lekarz wet. o rokowaniach.

Ponieważ o Bonusa toczy się sprawa, dowiedzieliśmy się, że żeby wszystko było – kolokwialnie mówiąc – „OK w papierach” były dwie drogi – albo usypiamy konia w asyście policji, albo wieziemy do kliniki. Andrzej z Eweliną wybrali drugą opcję. Mieli nadzieję – wszyscy mieliśmy – że uda się go uratować. To była piekielnie trudna decyzja i nikomu nie życzę, żeby był na ich miejscu.
Pojechaliśmy do kliniki na SGGW, niestety Bonus niedługo po przewiezieniu umarł...

Wszyscy to bardzo przeżyliśmy. Nie potrafię opisać słowami, jakie to uczucie, kiedy widzisz cierpiące zwierzę i tak bardzo chcesz mu pomóc, ale nie wiesz jak, nie wiesz co zrobić...

Płaczę, kiedy to piszę, chociaż Bonus nie był moim koniem, nigdy na nim nie jeździłam, dla mnie był po prostu kumplem mojej kobyły... Chociaż w swoim życiu niejednokrotnie przeżyłam śmierć zwierzęcia, niejednokrotnie musiałam podjąć decyzję o tym, że oto nadszedł czas, żeby się pożegnać, bo cierpi i wiadomo, że z tego nie wyjdzie, to... nigdy nie dotyczyło to konia.... Nie potrafię się postawić na miejscu Eweliny i Andrzeja...

Podsumowując:
- Bonus był przez cały czas pod opieką lekarzy weterynarii, którzy to potwierdzą;
- potwierdzeniem są również zlecone badania;
- H. od lat nie pojawiała się w Klaudynie, ja nigdy jej tam nie widziałam, tak bardzo przejmowała się losem rzekomo swojego konia;
- kiedy lekarz weterynarii dał takie zalecenie, koń został natychmiast przewieziony do kliniki!
- na wyżej wymienione są świadkowie
Łatwo jest ferować wyroki na podstawie wpisów na forum albo z plotek. Dałabym sobie również na wstrzymanie z opiniami, że zostało to zrobione celowo – gdyby sprawa dotyczyła mnie i mojego konia, już byłaby założona sprawa o zniesławienie. A Andrzej i Ewelina nigdy, podkreślam nigdy nie zrobiliby czegoś takiego!
Jeśli chodzi o jakieś osoby, które rzekomo się wypowiadają o sprawie, ale na forum wypowiedzieć się nie chcą – będę wdzięczna za informacje na priv.

Agata Kamińska

edit: na prośbę usuwam nazwiska.
Qno, Jakie 14 lat?
Kolezanka konia chciala odebrac w 2007 roku bodajze, od tamtej pory walczyla o swoją własność. Czyli od lat 9. Są tu osoby, które jezdzily po konia te 9 lat temu jako swiadkowie tych niemiłych zdarzeń. Nie mieliscie umowy kupna konia a próbowaliście go sprzedać.
Cała sprawa bardzo śmierdzi... jak sąd wydał postanowienie, ze dziewczyna ma konia zabrac, okazało sie, ze we wtorek!!! jest na zawodach, pozniej po odwołaniu raptownie był chory na fb, a u Waszej uczennicy ukazały sie zdjęcia z jazd z czasu choroby...

Nie graliscie nigdy fair, nie chcieliscie konia wydać, sprawa musiała sie otrzeć o sąd... i ciągnęła się zbyt długo dla konia.

Gracja... Bonus był koniem H. ma na to dokument, na co tez w sądzie miała potwierdzenie przez sprzedającego.
Konia nie odwiedzała, bo nie mogła... jako ex nie była zapraszana do stajni i nie była w niej mile widzianym gościem. Tu mozna wiele napisać, ale ...
Sprawa toczyła się znacznie dłuzej, bo na początku zeszlego roku był wydany wyrok.
Wiem, ze znasz jedną stronę opowiastki, ale inni znają drugą, mniej kwiecistą...



Dlaczego koń, który miał kolkę od kilku godzin był "w złej ogólnej kondycji"? W tak krótkim czasie nie powinien być jeszcze na tyle zmęczony bólem, żeby dawać mu złe rokowania po operacji. Był zaniedbany czy niedożywiony?
Mój koń stoi w Klaudynie od 2007 roku i niewielu rzeczy jestem w życiu tak pewna, jak tego, że nigdy nie widziałam w stajni kobiety, która twierdzi, że jest jego właścicielką, a to już 9 lat. Przez te 9 lat nie widziałam, żeby do niego przyjechała z jabłkiem/marchewką, żeby na niego wsiadła, żeby zainteresowała się, co się z nim działo. Jestem też pewna, że sprawy sądowe toczą się od około roku, więc nie wiem, w jaki sposób miała polegać jej "walka" w tzw. międzyczasie. A dla tych co mają problem z technologią mogę tylko dodać, że zdjęcia można opublikować w każdym czasie, a nie tylko w dniu zrobienia zdjęcia.

Abstrahując od spraw sądowych i tego, jak się zakończą, fakty są takie, że Bonus dzięki osobom prowadzącym stajnię miał piękne i szczęśliwe życie, a w ostatnich chwilach opiekę na jaką zasługiwał, a zasłużył na wszystko co najlepsze. Kolejny fakt jest taki, że osoby, które twierdzą inaczej nie znają ani stajni, ani konia, ani warunków w jakich żył, a to prowadzi do wniosku, że oczerniają inne osoby, bo mają w tym swój interes, albo robią to w służbie kogoś, kto ma taki interes. To świadczy źle tylko o tych osobach i o tych, którzy bez krztyny refleksji "łyknęli" gorącego newsa małego człowieka.
Gracja   Piękna i Dobra Księżniczka
02 marca 2016 21:21
quantanamera, samą siebie zacytuję:

Jeżeli zaś chodzi o samego konia. Około miesiąc temu zaczął chudnąć. Od tego czasu był pod stałą opieką prowadzącego go lekarza weterynarii. Miał zrobiony szereg badań, które jednak nie wykazały konkretnej przyczyny.

Czytanie ze zrozumieniem się kłania.
pazza, to ciekawe, bo byłam w 2007 roku po konia i nie zostałyśmy wpuszczone na teren stajni. Jak ma odwiedzać konia właścicielka która nie zostaje wpuszczona teren? Policja niestety bez wyroku rozkłada ręce.
Qno, naucz się liczyć. Koń miał 14 lat, od 2007 roku, czyli zaraz po rozstaniu małżeństwa rozpoczęła się batalia o konia. Zastanów się dziewczyno czy Ty kiedyś nie znajdziesz się w podobnej sytuacji.
Skoro twierdzisz, że ta kobieta chciała odebrać konia w 2007 r., to co robiła do 2015 r., bo nie poszła w tym czasie do sądu, żeby go odzyskać? Nie zainteresowała się też nim w żaden inny sposób. Nie widziałam rzekomego przyjazdu po konia i nie widziałam tej kobiety później, a w dzień stajnia nie jest zamknięta na kłódkę. Ona po prostu się nim nie interesowała, bo był jej obojętny. Mam swojego konia i gdyby było prawdą to, co piszesz i znalazłabym się w takiej sytuacji, to nigdy nie zostawiłabym go na miesiąc, a co dopiero tyle lat, nie wiedząc i nie sprawdzając, co się z nim dzieje.
Nie zamierzam dłużej dyskutować na ten temat z osobą, która nie ma bladego pojęcia o tej stajni, koniach z tej stajni i właścicielach stajni. W dodatku z kimś, kto postanowił napisać o tym co się stało tylko po to, żeby rzucić oszczerstwo na forum, bo skoro się nie ma o czymś pojęcia, a się pisze publicznie i rzuca insynuacje, a poza nimi nic więcej, to tylko w jednym celu. Nie zaprzeczysz, że o chorobie konia i okolicznościach, w jakich odszedł, gdyby nie post Gracji nie miałabyś cienia wiedzy. Nie usprawiedliwia Twojego zachowania to, że chciałaś pomóc znajomej i dokopać ludziom, których spotkała tragedia, a tylko to miałaś na celu poruszając te kwestię na forum, a wręcz takie działanie jeszcze gorzej o Tobie świadczy niż o osobie, dla której to zrobiłaś, bo ona przynajmniej nie wypisuje publicznie bzdur.
Gracja, szczupły koń (taki, który trochę chudnie od czterech tygodni) nie oznacza dla mnie bardzo złej kondycji, chyba że wychudł naprawdę patologicznie - co, jeśli by miało miejsce to jednak pozwala wnioskować, że wcale takiej idealnej opieki zwierzak nie miał. Tak czy inaczej szkoda konia.
Koń miał od samego początku opiekę weterynarza i zapewnione leczenie. Niestety tragedie się zdarzają i czasem ani właściciel, ani weterynarz nie mogą nic poradzić. Najlepszym i równie smutnym przykładem jest niedawne odejście Pianissimy. Koń miał zapewnioną opiekę weterynarza od początku do końca, a skoro on nie mógł go skutecznie wyleczyć, to forum tym bardziej nie jest miejscem na diagnozowanie.
Tylko Pianissima była w świetnej kondycji a Bonus nie... nie widzisz różnicy?
Tragedia jest wielka dla obu stron, zarówno dla właścicielki, która nie mogła konia widywać i dla jego dotychczasowych użytkowników. Zastanawia mnie dziwny zbieg okoliczności złej kondycji ogólnej konia z końcem sprawy karnej w sądzie.  Na forum wypowiadają się ludzie, którzy znają sprawę tylko z jednej strony. Jestem osobą, która podchodzi do sprawy obiektywnie, bo znam obie strony, a wierząc , że żyjemy jeszcze w państwie prawa spór rozsądzi sąd.
Najbardziej mi żal konia, który mógł dożyć jeszcze wielu lat jak jego siostra Bona i matka Żaneta oraz Elizy, dla której ta sprawa jest osobistą tragedią.
pazza, nie wiesz ile wiem na ten moment, a nie jest tak jak piszesz. Właścicielka osobiście się zaloguje i przedstawi dowody. Skąd wiesz ile pism zostało wysłanych w tej sprawie? Są pewne procedury i trzeba ich dopełnić, żeby wytoczyć sprawę sądową. Aha... i trzeba mieć kasę na to.
Błędem Elizy było to, że nie zabrała konia w dniu kiedy wyprowadzała się z Klaudyna. Ale jak się całe swoje oszczędności wtopiło w cudzą stajnię i wychodzi człowiek z dzieckiem i garstką ciuchów to trudno jeszcze konia z sobą brać. Wróciła po niego po 2 miesiącach!
Dlaczego wówczas ten porządny człowiek nie powiedział, żeby zapłaciła za pensjonat i zabrała konia?
Dlaczego koń który był przyjacielem był wystawiony do sprzedaży?
Dlaczego gdy koń zaczął chorować nie diazognowaliście dalej, skoro morfologia nic nie wykazała? A... no tak. Przecież to kosztuje. Dlaczego więc nikt nie zadzwonił do Elizy, żeby zabrała chorego konia i leczyła go na swój koszt?

Gracja, masz kiepskie wiadomości. Poprzedni właściciel sprzedał nie na gębę ale na umowę konia, a wyrok był i to z klauzulą wykonalności. Widziałam go osobiście. I Eliza była po konia w asyście policji w stajni (pewnie pech chciał, że pazza,  też niczego nie widziała) tylko koń został na ten czas wywieziony z Klaudyna.

quantanamera, już na zdjęciach ze stycznia koń był chudy. Koń, który normalnie wyglądał jak pączek zimnokrwisty miał szyję chudą, zad dachowaty. Nie przeszkadzało to tym "miłośnikom" konia by konia użytkować dla zarabiania kasy, w tym na półkoloniach zimowych.

Zastanawia mnie dziwny zbieg okoliczności złej kondycji ogólnej konia z końcem sprawy karnej w sądzie. 

W styczniu Eliza zastanawiała się, czy nie zrobią jej po złości i np. nie okulawią konia. Ale po chwili obie stwierdziłyśmy, że chyba nie jest takim zwyrodnialcem, by krzywdzić zwierzaka w imię złości do byłej żony.
Spór sądowy o konia Bonus toczy się mniej więcej od roku, kiedy była żona Andrzeja zobaczyła zdjęcia Eweliny (obecnej parterki A.) z zawodów na tym koniu.
Bonus trafił do Andrzeja w wieku źrebięcym – dostał go od znajomego, niestety wszystko odbyło się „na gębę” – w tym czasie jego żoną była H. Działo się to ponad 13 lat temu.
Toczą się o niego równolegle dwie sprawy sądowe – karna (którą założyła H. Andrzejowi) oraz cywilna (którą wytoczył Andrzej o zasiedzenie). Z tego co wiem, nie było jeszcze ŻADNEGO wyroku nakazującego Andrzejowi zwrócenie konia H.
Teoretycznie w takiej sytuacji sprawa cywilna ma „pierwszeństwo” przed sprawą karną, jak wyjaśniała nam koleżanka, która skończyła prawo i robi aplikację sędziowską (bez jej zgody nie podam nazwiska). Chodzi o to, że jeżeli w sprawie cywilnej zapadłby wyrok pozytywny dla Andrzeja, tj. koń zostałby zasiedziany, sprawa karna nie ma racji bytu. Pani sędzia od sprawy cywilnej uznała jednak, że poczeka na wyrok w sprawie karnej.

Trochę brakuje logiki w tym, co powiedziała koleżanka Gracji - świeżo upieczona prawniczka. Skoro warunkiem zasiedzenia jest posiadanie rzeczy w dobrej wierze, to chyba jak najbardziej sensowne jest poczekać na wyrok sprawy karnej, bo ona jest istotna do określenia dobrej wiary. Podważanie opinii czynnego sędziego opinią aplikantki jest po prostu śmieszne. Należy mieć nadzieję, że w trakcie aplikacji koleżanka łyknie nieco więcej wiedzy. 
 
Łatwo jest ferować wyroki na podstawie wpisów na forum albo z plotek
Ty z kolei ferujesz wyroki na podstawie tego, co usłyszałaś od jednej ze stron. To też jest łatwo. Nie byłaś przy początkach tego konfliktu (zresztą tak samo jak Qno). Ja nie oceniam, kto w sprawie ma rację, bo od tego jest sąd. Ale scyzor w kieszeni się otwiera, jak czytam twoją autorytatywną opinię, że H. koniem się nie przejmowała, bo ty jej tam nie widziałaś.

H. od lat nie pojawiała się w Klaudynie, ja nigdy jej tam nie widziałam, tak bardzo przejmowała się losem rzekomo swojego konia
Zastanów się, zanim coś napiszesz. To, że jej nie widziałaś znaczy jedno: że jej nie widziałaś. I nic poza tym.

Ja nigdy nie byłam w Australii, ale nie twierdzę, że nie istnieje, bo jej nie widziałam. Twoja ocena tego, czy się przejmowała czy nie jest właśnie na poziomie stwierdzenia, że Australia nie istnieje, bo ja jej nie widziałam. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się