skibonify, takie są w większości uroki rurkowych ogłowi z kablami na potylicy - ciężko to ułożyć, pod kable musi być miękka i możliwie duża podkładka, która tylko poszerza nagłówek i dodatkowo wciska go w uszy. Ja się od takich ogłowi trzymam z daleka - potylica tylko profilowana albo z wycięciem na uszy i symetryczna, z zapięciami na klamerki z dwóch stron. Konie naprawdę to doceniają - przyjechała tu do mnie do stajni klacz, która miała kilka lat problem z zakładaniem ogłowia. Wystarczyło jej zmienić nagłówek na profilowany i z miękką krawędzią i problem zniknął, kobyła się sama ubiera we wszystko, ogłowia, kantary. W poprzedniej tranzelce miała gruby i sztywny rant wciskający się w podstawę uszu...
Rurkowe ogłowia wyglądają ładnie, ale tylko wtedy, jeśli są idealnie dopasowane rozmiarem. U Was nachrapnik na najkrótszą dziurkę (ok, powinien pójść jedną w dół), ale i tak wisi kawał grubego płaskiego paska, to już taki słaby pożytek z tej rurki. U mnie rurka pozapinana na najkrótsze dziurki zupełnie zniknęła (ale przynajmniej paski były cieniutkie), więc w efekcie rurkowe ogłowie przełożyłam na chłopaka z większą głową.
Tu zniknięta:
Tutaj lepiej:
Rurkę najlepiej szyć na zamówienie, albo składać z części.
Za to świecidełka w tym miejscu nachrapnika to pomyłka producenta - trzy półparady i przecież to wszystko powypada przy otarciu się o pierścienie wędzidła...