STOP Skaryszew

SzalonaBibi... tak. BARDZO się od nich różnie, przede wszystkim tym, ze nie wieszam psów, nie topię szczeniąt i kociąt, nie rozjeżdżam autem dorosłych kotów, ja je po prostu sterylizuje!!! nie bije zwierząt gospodarskich i te co mam żyją zgodnie z dobrostanem. Czyli karmie, poje, wypuszczam, leczę, dbam!
Jeśli twierdzisz, ze sie nie różnię, to nie mamy i czym duskutować.


Chyba nie mamy, bo nie rozumiesz. Albo nie chcesz zrozumieć. Stawiasz się na pozycji "ja, ta lepsza". Podejrzewam, że potrzebę zadbania o zwierzę, traktowania go jak czującą, emocjonalną istotę "dostałaś" od dorosłych już jako dziecko.
Na wsi do niedawna żyło się trudno i biednie. Teraz się poprawia powoli, ale jeszcze daleka droga. Jak trzeba za*** fizycznie, żeby przeżyć nie ma miejsca na sentymenty. Dba się o to, co się przydaje. Ewentualnie o tych naprawdę zasłużonych. I to się tyczy również ludzi. Jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu, jak na wsi urodziło się dziecko słabe i chorowite to nie bardzo wiedziano co z tym fantem zrobić. Te społeczności żyły bardziej pierwotnie - stado zwierząt też zostawi takiego, który nie nadąża. To daje reszcie większe szanse na przetrwanie.
Nie chcę powiedzieć, że to jest dobre czy złe. Po prostu tak jest i (przynajmniej) kilku pokoleń trzeba żeby zmieniła się mentalność i sposób myślenia.

I można pokazać, że są inne wyjścia, odmienne podejście. I to może zaskoczyć. A NIGDY nie pomoże narzucanie siłą czy stawianie się na pozycji "ja wiem lepiej, bo tak, a ty głupi wieśniak jesteś".
Ale ja sie nie rzucam, czemu sie do mnie przyczepiłaś? Żyje w tej społeczności i co mogę to robię, stwierdzam jednak, ze podsyłanie pomysłów nic tu nie zmienia. Nie stawiam sie na pozycji tej "lepszej" bo oni potrzebują mojej pomocy  a ja ich. Twierdze jednak, ze nic nie dociera nawet jak sie zasugeruje wezwanie weta do kolki... no dociera ... raz na 100 przypadków.
I czuje sie tu bezradna, bo szkoda mi cierpiących zwierząt a podkablować nie mogę, bo mi stodołę spalą, wiec często po prostu sama od siebie podrzucę zastrzyki, derkę i podpowiadam jak karmić. Tylko, ze to nie moja sprawa, nie jestem wetem, nie powinnam w ogóle się do tego mieszać, w ogóle nie powinnam mieć niektórych leków w apteczce. Wiem tylko, ze inaczej koń bedzie cierpiał i to mnie wku@#$$ niemiłosiernie.
I nie zgodze się z Tobą, że na wsi ma tak być jak było i jest.

Moja potrzeba zadbania o zwierzęta przyszła z wiekiem, wczesniej miałam tylko psy podwórkowe i koty... rodziców nie obchodziło to, czy coś przywlokłam do domu czy nie, raczej nie mieli nigdy czasu aby sie czyms dodatkowo opiekowac. Od 12 roku życia do 30 nie miałam zwierzaka, później kupiłam sobie klacz, która nauczyła mnie dbania o siebie. Mam 44 i nie pamiętam, abym była pozbawiona kiedyś empatii, mimo, że jestem jedynaczką (podobno to ma wpływ)
Ale ja sie nie rzucam, czemu sie do mnie przyczepiłaś? Żyje w tej społeczności i co mogę to robię, stwierdzam jednak, ze podsyłanie pomysłów nic tu nie zmienia. Nie stawiam sie na pozycji tej "lepszej"


Ja się nie przyczepiłam, rozmawiam. Moje podejście też się zmieniało. Mieszkając w mieście uważała, że krzywdzące jest lekceważące wypowiadanie się ludziach ze wsi. Krótko po przeprowadzce stwierdziłam, że to nie krzywdzące stereotypy tylko często fakty. A po dłuższym czasie, jak trochę bardziej zobaczyłam jak funkcjonują takie społeczności widzę przyczyny.
Może Ciebie im trudniej posłuchać, bo jesteś tam "od zawsze"? Jeśli starsi znali Cię jako małą dziewczynkę to trudno im zauważyć, że jesteś dorosłą osobą, której warto posłuchać?

I nie zgodze się z Tobą, że na wsi ma tak być jak było i jest.


Nigdzie nie napisałam, że tak ma być i jest dobrze. Po prostu widzę, że na zmiany potrzeba bardzo dużo czasu. Niestety  😕

Moja potrzeba zadbania o zwierzęta przyszła z wiekiem, wczesniej miałam tylko psy podwórkowe i koty... rodziców nie obchodziło to, czy coś przywlokłam do domu czy nie, raczej nie mieli nigdy czasu aby sie czyms dodatkowo opiekowac. Od 12 roku życia do 30 nie miałam zwierzaka, później kupiłam sobie klacz, która nauczyła mnie dbania o siebie. Mam 44 i nie pamiętam, abym była pozbawiona kiedyś empatii, mimo, że jestem jedynaczką (podobno to ma wpływ)


Ok, to znaczy, że jesteś w tej małej grupie, która sama jest w stanie poszerzyć swoje horyzonty i zweryfikować przekonania, które dostali w dzieciństwie. Ja też długo nie miałam zwierząt (nawet podwórkowych), bo rodzice nie zgadzali się "bo w bloku to kłopot".
Nie wiem jaki wpływ ma rodzeństwo/jego brak. U mnie bracia powodowali żądzę mordu i skutecznie leczyli z empatii w stosunku do ludzi.
A człowieka wychowują nie tylko rodzice. "Całej wioski potrzeba, żeby wychować człowieka..." No a jak ta cała wioska jest nie najlepsza, delikatnie to ujmując?
[quote author=Megane link=topic=65714.msg2643513#msg2643513 date=1485870032]
Ale ja sie nie rzucam, czemu sie do mnie przyczepiłaś? Żyje w tej społeczności i co mogę to robię, stwierdzam jednak, ze podsyłanie pomysłów nic tu nie zmienia. Nie stawiam sie na pozycji tej "lepszej"


Ja się nie przyczepiłam, rozmawiam. Moje podejście też się zmieniało. Mieszkając w mieście uważała, że krzywdzące jest lekceważące wypowiadanie się ludziach ze wsi. Krótko po przeprowadzce stwierdziłam, że to nie krzywdzące stereotypy tylko często fakty. A po dłuższym czasie, jak trochę bardziej zobaczyłam jak funkcjonują takie społeczności widzę przyczyny.
[/quote]
O to to to! Przyczyny. Gdyby wszyscy byli w stanie spojrzeć na to w ten sposób, to przynajmniej od 10 lat nie byłoby problemu ze świadomością tzw "wieśniaków" w kwestii traktowania zwierząt. Zwyczajnie wypracowano by lepsze metody działania. Ale gdy owi są przekonani, że oto nawiedziła ich zwariowana aktywistka animalsów próbująca zrobić z krowy pudla, to mają na to tylko uśmiech politowania.
To co zrobić, aby zmienić świadomość?
Bo ja pomysłu nie mam.
Megane, wejść w cudze buty. To oczywiste że - cokolwiek i jak mądrego miałabyś do powiedzenia - gdy wygłaszasz to tonem sędziego nad grzeszną duszą, tonem oskarżycielskim, sugerującym że jesteś z innej półki - to dla takich ludzi będziesz z innej półki. Tej która nie jest w stanie zrozumieć sposobu ich życia i zarobkowania i najpewniej nie ma świadomości czym właśnie różni się pudel od krowy. Oni muszą w swoim nauczycielu widzieć osobę nie tylko im przychylną, ale myślącą tak jak oni. Inaczej w ogóle nie ma o czym mówić. Jeśli nie da się takiej osoby przekonać empatią  - a przecież niejednokrotnie praca przy zwierzętach przeznaczonych na pożywienie wymaga wyciszenia empatii - to da się ich przekonać lepszymi zyskami, zdrową konkurencją, w końcu opinią innych gospodarzy. W końcu - stratą finansową do której choćby inspekcja weterynaryjna może się bardzo przyczynić.
To są najczęściej ludzie z dużym poczuciem wstydu wobec swojego otoczenia, więc da się. Pewnie, że nie ze wszystkimi. Nigdy w historii świata nie było tak że w danym regionie na raz zmieniał się sposób myślenia wszystkich. Nie ma co drzeć kotów ze starym hodowcą bydła. Lepiej pogadać czasem przy kawce lub herbatce z jego dziećmi.

Niestety, większość pragnących zmieniać świat reaguje dokładnie odwrotnie. Jakby oczekiwali że ich sposób widzenia świata do tego stopnia jest jedynym słusznym,że wszyscy pewnie mają go w głowach a postępują inaczej tylko ze złej woli.
I nie dziwota, że jak jeden z drugim nasłucha się o biednych konikach na deszczu, biednych krówkach z brudnymi nogami, biednych świnkach w okratowanych boksach, to potem staje się głuchy na wszelkie rady.

Kto uważał w szkole ten z pewnością pamięta lekturę "Siłaczka" oraz to, jaki był efekt działania nieszczęsnej. Marny i do przewidzenia. Jednak gdyby takich siłaczek było 10 - efekt były przynajmniej zauważalny. Gdyby zaś takich w historii nie było, nadal jedlibyśmy zgniłe ziemniaki i robili do dołu za oborą 🙂
Całe życie robie tak jak piszesz, ale się z tym źle czuje, bo wiem, że tak być nie powinno.
Ci, którym zależy na produkcie o swoje zwierzęta dbają, do nich nic nie mam. Mam w okolicy trzech hodowców, którzy się starają, nawet muzykę w oborach mają, niestety nawet oni z tymi, jak to wyzwałam "wieśniakami" nie chcą mieć nic wspólnego.  Do nich i wet zagląda i zwierzyniec na łąkach. Robią swoje i wiedzie się im dobrze. Tylko Ci co trzymają powiedzmy dwie kobyły, dwie krowy, dwie świnie i mają kilka ha odłogu, bo to nawet w kulturze rolnej nie jest utrzymywane,siedzą pod sklepem i mamroczą, a zwierzęta po nadgarstki w gnoju. Boby im odpadają wraz z wiosenną sierścią w lipcu i mają podejście jakie już tu opisywałam (czyli zero dbania o dobrostan). Dla mnie są niereformowalni nawet przez to, że przyglądając się sąsiadowi nie potrafią wyciągnąć wniosków. Wszyscy kiedyś taplali się jako dzieci w jednym gnoju,chodzili do tych samych podstawówek, często to nawet rodziny.
Najśmieszniejsze jest to, że i jedni i drudzy nawzajem na siebie nadają. Ci lepsi komentują, że X to ch.. a nie gospodarz, Ci gorsi "łooo... farmer jedzie, panisko. Nosi się, a kiedyś to w chlewie mieszkał"
Młodych u nas nie ma, raczej pracują w mieście i w gospodarstwie pomagają weekendami lub sezonowo.  Wpływu raczej na to, co w gospodarstwie się dzieje, nie mają, bo ich tu nie ma, a Ci co są, może coś odmienią, jak przejmą gospodarstwa.
Ci co są, może coś odmienią, jak przejmą gospodarstwa.


I chyba pozostaje na to poczekać (jak dożyjemy). A na razie możemy doraźnie zwierzakowi pomóc jak nas do stajni/obory wpuszczą.

Ja jutro albo pojutrze mam w planach misję przekonania sąsiada, żeby w tym roku kobyły nie krył. Miała trzy źrebaki po kolei i już nie daje rady, kopyta pękają, nogi siadają, kręgosłup się wygina  🙄
Co ciekawe właściciel młody a dostał ją od starszego, który nie miał siły. I stary nie krył co roku tylko dawał odsapnąć... Więc bywa różnie.
Trzymajcie kciuki, żeby mnie posłuchał i zrozumiał... No i żeby ta Kizia w marcu urodziła wreszcie klaczkę a nie ogierka to młoda zostanie i stara nie będzie taka samotna. A tak ma tylko moje przez płot.
Myśle, że jedną rozmową niestety za duzo sie nie zdziała. Bo przeciez "on wie lepiej". Ludzie na wsiach w większości nie dbają o zwierzęta, mają je, bo to nawet nie wypada zeby burka przy domu nie było, albo zeby kot polujący na myszy w stodole był. A jak cos sie stanie? No trudno. Pamietam jak kiedys moja babcia została wyśmiana, bo psa zapakowała do samochodu i do weterynarza pojechała. Duzo zależy od człowieka. Babcia tez miała pełno zwierzat swego czasu ale w miarę tym wszystkim sie opiekowała, teraz został tylko pies, niby przy budzie ale jak mrozy to siedzi w domu, jak trzeba do weta to pojedzie. Kiedys pamietam zrobili we wsi wielką akcje i codziennie jeździł hycel. To nagle ludzie zaczęli sie opiekować, na spacerki z psami wychodzić bo wstyd zeby pies po całej wsi latał i został złapany. Moze to jest jakiś sposób?
U nas nadmiar weterynarza (czyli dopóki zwierzę nie zdycha) też bawi ludzi po pachy. Szybko udzieliło się to i samym weterynarzom. Okolicznych też wezwałabym tylko do nagłego przypadku. Wszystkie pozostałe wolę konsultować w rodzinnym mieście. Choćby po to by zwierzę faktycznie wyleczyć a nie tylko wpisać w książeczkę że ktoś został wezwany.
Megane,  przykro mi. Na wsi, w mieście, w kościele... Gdziekolwiek - zawsze pozostanie tabun tych niereformowalnych. To zawsze jest ciężka sprawa. Można albo odwrócić wzrok albo z premedytacją zrobić krzywdę nieświadomym głupcom by pomóc zwierzęciu. Chyba każdy kto zna te środowiska a nie zamienił serca w kamień miał podobne dylematy moralne.
Mi osobiście podobała się niedawna akcja Tary gdzie pokazano rolnikowi że można. Po prostu. Przyszli ludzie, zakasali rękawy, i uświadomili że do tego nie potrzeba roku, miliona ani setki parobków. Gdyby fundacje na codzień tak pracowały, sama machałabym portfelem.
Myślę, że w mieście też znajdziemy podobny odsetek idiotów. Tylko mniej się rzuca w oczy zaniedbanie czy nadmierne dbanie o pieska czy kotka trzymanego w bloku. A jak mniej widać to tak nie razi/nie jest medialne.

Lat temu bodajże 13, spotkałam we Włodawie na dworcu PKS babcię. Sama ledwo tuptała a przytaszczyła w torbie (zakupowej  😲 ) wielkiego kocura "bo on coś taki nie bardzo, wie pani". Przyjechała z jakiejś wioski, 40 min jazdy + ponad 2 km pieszo. Opowiadała, że ktoś ją kawałek podrzucił i zastanawiała się czy trafi się okazja czy będzie taki kawał kota niosła. Kot nie wyglądał na super chorego a jednak zauważyła, że coś jest nie tak i zorganizowała wyprawę, żeby go zbadać.

Dwa lata temu przyplątał się do nas kilkumiesięczny kociak. Wyglądał na bardzo domowego więc zrobiłam objazd wsi pytając w każdym domu czy to nie ich... Większość patrzyła na mnie jak na wariatkę, ale poznałam wszystkich sąsiadów (a mieszkałam już jakiś czas). Na koniec miła niespodzianka: znaleźli się właściciele! Starsza pani prawie skakała z radości jak mała dziewczynka.

To tak na pokrzepienie, nie zawsze jest źle, bardzo się zmienia... Oby trochę szybciej.


[quote=Marcin Różalski]Dla mnie zwierzęta są ważniejsze, dla mnie los zwierząt jest bardziej bliski sercu niż los ludzi[/quote]
[quote=Marcin Różalski]Powinni pod komendami tutaj, blisko Skaryszewa palić znicze i kłaść świecie, bo to policja im ratuje życie. Policja powoduje to że my, obrońcy można powiedzieć koni musimy się hamować, bo taka jest kolej rzeczy niestety. Bo było kilka sytuacji że naprawdę deska z gwoździem to jest mało - co powinno zostać zaparkowane w plecach co niejednego delikwenta[/quote]
Krotko i na temat. To nie jest normalne. Można kochać zwierzęta. Ale jeśli miłość do nich jest jedynie alternatywą dla nienawiści wobec ludzi, szybko zmienia się w skrajność. W psychozę. A teraz dobrzy ludzie, posłuchajmy pana i pobożne życzenia, słowa pokrzepienia, lajki i całą resztę promocji wizerunku fundacji wsadźcie sobie w doopę, a wysyłajcie pieniążki. A jak nie wysyłacie, to milczeć i nie komentować bo co niby macie do powiedzenia?
i tak większość z nich ma, człowieka by zabili, życzą rolnikom, góralom itp wszystkiego co najgorsze (zobacz na komentarze pod artykułami tary czy Vivy...) nienawiść taka, że aż przeraża.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
03 lutego 2017 10:45
Bo wszyscy, którzy mają odmienne poglądy, są źli. Ciekawe, co by ci nawiedzeńcy jedli, gdyby właśnie nie ci mordercy rolnicy.
Hipokryci- bronią zabijania zwierząt, a skórzane buciki na nogach, paski też skórzane, tabletki w żelowych kapsułkach łykają, jedzą żelki/desery/itp z dodatkiem żelatyny, biorą leki, czy używają kosmetyków, których składniki są pozyskiwane ze zwierząt.
zapomniałaś jeszcze dodać, że litują się nad losem psa/konia jak jest tyle chorych dzieci
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
03 lutego 2017 19:34
To akurat nic złego że ktoś się lituje nad losem psa/konia mimo chorych dzieci, jak by nie patrzeć jesteśmy odpowiedzialni za to co oswoiliśmy, źle jak życzy śmierci ludziom bo jedzą mięso.
zapomniałaś jeszcze dodać, że litują się nad losem psa/konia jak jest tyle chorych dzieci


Tu akurat się nie zgodzę, każdy niech przeznacza pieniądze na co chcę - czy na dzieci, czy na zwierzęta.  Ja też wolę dać pieniądze na zwierzęta a na fundację ludzkie rzadziej daję - moje prawo. I też bardziej dotykają mnie tragedie zwierzęce niż ludzkie - cóż taka jestem, i nie uważam się przez to za gorszą czy zaburzoną.  Ważnym jest natomiast przy tym szacunek zarówno do ludzi jak i do zwierząt i nie wyrządzanie krzywdy żadnym żyjącym stworzeniom i tego należy się trzymać - a komu bardziej szkoda psa niż dziecka ma takie prawo - ja przyznaję szczerzę, dla mnie ważniejszy jest mój pies niż obce dziecko

Dla mnie fundacja Tara to jedno wielkie nie porozumienie - mania zbieractwa jedynie. Czemu oni nie wydają tych koni do adopcji? Nie taka jest idea fundacji?  I moim zdaniem to właśnie jest znęcanie się nad zwierzętami - te niektóre konie są chore , widać że sprawia im ból codzienna egzystencja - naprawdę lepiej byłoby je uśpić - takie trzymanie przy życiu za wszelką cenę też powinno być jakoś karalne.
Zgadzam się, dobrze że ludzie litują się nad zwierzętami, część lituje się nad dziećmi, część nad chorymi a część nad zwierzakami.

„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”
Tyle tylko, że dziećmi ma się kto opiekować. Każde dziecko ma jakiegoś prawnego opiekuna, którego opieka podlega dość surowym przepisom. Do tego, każde z dzieci w naszym kraju jest objęte opieką medyczną. Kształcą się a w szkołach czuwają nad nimi wychowawcy i psychologowie. Owszem, czasem zdarza się tragedia i oferowana przez państwo pomoc nie wystarcza. Lecz cholego dziecka nikt nie zamknie w komórce, zapominając o nim. A porównując sytuację dzieci i np koni - nie ma co porównywać. Tylko, znów. Ktoś kto lubi koniki, krówki i owieczki, do tego stopnia by hodowcom bydła życzyć źle, nie może pozwolić sobie na psa, kota, fretkę, fenka ani nawet piranię w akwarium. Opiekując się takim zwierzęciem, skazuje inne na śmierć tworząc popyt na karmę. To proste jak budowa cepa.
[quote author=Luna_s20 link=topic=65714.msg2645252#msg2645252 date=1486247810]
Tyle tylko, że dziećmi ma się kto opiekować. Każde dziecko ma jakiegoś prawnego opiekuna, którego opieka podlega dość surowym przepisom. Do tego, każde z dzieci w naszym kraju jest objęte opieką medyczną. Kształcą się a w szkołach czuwają nad nimi wychowawcy i psychologowie. Owszem, czasem zdarza się tragedia i oferowana przez państwo pomoc nie wystarcza. Lecz cholego dziecka nikt nie zamknie w komórce, zapominając o nim. A porównując sytuację dzieci i np koni - nie ma co porównywać. Tylko, znów. Ktoś kto lubi koniki, krówki i owieczki, do tego stopnia by hodowcom bydła życzyć źle, nie może pozwolić sobie na psa, kota, fretkę, fenka ani nawet piranię w akwarium. Opiekując się takim zwierzęciem, skazuje inne na śmierć tworząc popyt na karmę. To proste jak budowa cepa.
[/quote]


Życzyć źle należy , nie zmieni się świata i nagle ludzie nie przestaną jeść mięsa czy karmić zwierząt. Sama nie jem mięsa , ale jak patrzę czasami na niektórych wegan czy wegetarian to aż mi się chce płakać - nawet nie wiecie ilu z nich np swoje koty przerzuca na wege -  o ile psy można i są karmy pozbawione mięsa i w zasadzie nie wpływa to na ich zdrowie, to na litość koty? drapieżniki  🤔 . Ja mimo że sama nie jem mięsa nie mam nic do osób które je jedzą, poza niektórymi wyjątkami które bym zlikwidowała jednak z uboju - cielęcina, jagnięcina itp . Moim zdaniem nie powinno chodzić o sam fakt żeby namawiać ludzi żeby nie jedli zwierząt - a żeby poprawić ich warunki i zminimalizować stres i ból . To co się dzieje w niektórych rzeźniach to jest masakra  - mój narzeczony musiał odbyć w ramach studiów wet. praktyki i aż mu współczułam jak tam chodził - szczególnie ponoć świnie zrobiły największe wrażenie - tak zestresowanych zwierzaków jak zobaczyły kogoś w białym uniformie jeszcze nigdy nie widzial ( kojarzył im się on negatywnie ) a potem trzeba pamiętać że to wszystko zostaję w mięsie - a potem my to jemy 😉 Niejednokrotnie opowiadał że jeszcze na żywca zanurzali świnie w jakimś roztworze czy dobijali ręcznie . To samo dotyczy koni - trzeba walczyć o ich transport - by droga była jak najkrótsza, nie po 10 w przyczepie , dobrze zabezpieczone itp . I to powinien być priorytet właśnie a nie sam cel -zlikwidować rzeźnie bo tego się nie zrobi.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
05 lutego 2017 02:18
natikol pies tez drapieżnik też mięsa potrzebuje, nie będę się wdawać w dyskusje odnośnie diety ludzi bo to ich wybór ale pies czy kot bez znaczenia w diecie ma mieć mięso choćby po to żeby pozyskać cholesterol.
jak patrzę czasami na niektórych wegan czy wegetarian to aż mi się chce płakać - nawet nie wiecie ilu z nich np swoje koty przerzuca na wege -  o ile psy można i są karmy pozbawione mięsa i w zasadzie nie wpływa to na ich zdrowie, to na litość koty?
Kotów się przestawić na 100% pokarmu roślinnego nie da. Koty da się natomiast w ten sposób zabić. Układ pokarmowy kota biologicznie jest przystosowany do pokarmu praktycznie wyłącznie mięsnego. Pies może głodować i miesiąc, potem zacznie jeść i wróci do formy. Kot, który nie je przez kilka dni mięsa jest praktycznie nie do odratowania.
A dla nas najważniejsze jest, żeby mięso ( i w sumie jakiekolwiek jedzenie) się nie zmarnowało. Mieliśmy kozy i mięso z nich i nie potrafię żyć bez mięsa ale jeśli inna istota oddała swoje życie to priorytetem jest, żeby nic nie wyrzucić. Przyjrzeliście się kiedyś ile jest poprzecenianego mięsa w marketach? Ile ląduje w koszu? Często rozmawiam z osobami, które tam pracują. Nie mam nawet suchego chleba dla koni bo praktycznie nic nie zostaje. 
Mnie zaś drażni jedna osoba, mocno zaangażowana w sprawę, która wczoraj zaczęła zbierać koce, a na pytanie o zasadność... Odpowiedziała, że na pewno jakiegoś trupa przewiezie z targów... Atak na ludzką psychikę, po prostu.

Hajduczek, nie ląduje w koszu. Tam przynajmniej zjadły by to szczury. Ląduje w hermetycznych beczkach skąd jedzie na spalarnię.
natikol, kłóciłabym się czy pozbawienie psa mięsa nie wpływa na jego zdrowie. Zapewne nie z przypadku wszystkie dzikie psy świata, oraz zdziczałe psy domowe, żywią się głównie mięsem. Też do niedawna bawiłam się w wegetarianizm. Wyleczył mnie z niego lekarz wyjaśniając że albo szkoda mi kurek albo mnie. Pewnie za jakiś czas wolno mi będzie rzucić tę drobiową dietę. Na razie, nie mogąc, jestem w stanie lepiej zrozumieć konieczność przetwarzania mięsa. Tylko jak policzę ile tych kurek musi stracić głowę by jakiś jeden konik cieszył się łąką na starość, to dreszcz przechodzi. A żyć chce wszystko. I cielę, i kurczak, i koń. Nawet karp.
[quote author=Luna_s20 link=topic=65714.msg2645306#msg2645306 date=1486283356]
Hajduczek, nie ląduje w koszu. Tam przynajmniej zjadły by to szczury. Ląduje w hermetycznych beczkach skąd jedzie na spalarnię.
natikol, kłóciłabym się czy pozbawienie psa mięsa nie wpływa na jego zdrowie. Zapewne nie z przypadku wszystkie dzikie psy świata, oraz zdziczałe psy domowe, żywią się głównie mięsem. Też do niedawna bawiłam się w wegetarianizm. Wyleczył mnie z niego lekarz wyjaśniając że albo szkoda mi kurek albo mnie. Pewnie za jakiś czas wolno mi będzie rzucić tę drobiową dietę. Na razie, nie mogąc, jestem w stanie lepiej zrozumieć konieczność przetwarzania mięsa. Tylko jak policzę ile tych kurek musi stracić głowę by jakiś jeden konik cieszył się łąką na starość, to dreszcz przechodzi. A żyć chce wszystko. I cielę, i kurczak, i koń. Nawet karp.
[/quote]


Akurat jedzenie kurczaków nie przynosi nic zdrowego dla człowieka , te ze sklepów są pełne chemii i antybiotyków. Zależy jeszcze jak przy tym wegetarianizmie się odżywiasz - trzeba to robić z głową, ja np mam o wiele lepsze wyniki, lepiej się czuje  ( odeszły mi np w ogóle bóle głowy ) i mam o wiele więcej energii.
Można przerzucić psa na wege i będzie zdrowy ale wymaga to dużo pieniędzy i specjalistycznych karm ( są nawet psy które nie mogą jeść mięsa ze względów zdrowotnych) oraz suplementacji. Badania mówią że nie wpływa to na ich zdrowie, aczkolwiek ja karmię psa mięsem ( nie tym w puszkach bo tam to rzeczywiście mięsa nie ma) indykiem, kaczką, wołowiną . Mój pies uwielbia np wegańskie klopsy  🙂  Ale denerwuje mnie to jak wegetarianie narzucają innym swoją wolę, obrażając wszystkich którzy mięso jedzą, są takie dwa profile na FB osób które uratowały zwierzęta z rzeźni i straszne tam lecą komentarze w stronę osób które są nawet wegetarianami ale nie weganami  😎

A widziałam na FB zdjęcie jak panna pokazywała że koty dostają na obiad miskę - marchewki, avokado, seler i inne warzywka - ciekawe ile pożyją , albo same sobie upolują jakiegoś gołębia albo myszkę 😉
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
05 lutego 2017 15:25
To że pies lubi wegetariańskie klopsy nie jest argumentem, mój uwielbiał trawę i krową nie został.
Natikol bo kto idzie na magazyn żywca ubrany na biało, tam obowiązuje strój zielony żeby właśnie nie stresować zwierzaków niepotrzebnie. Ktoś popełnił błąd i nie mam tu na myśli Twojego chłopaka bo stażysta idzie gdzie mu każą.
Biczowa   tajny agent Bycz, bezczelny Bycz
05 lutego 2017 22:54
Weterynarze ubrani na biało stresują każde zwierzę dlatego do zwierząt chodzą albo na zielono albo w kolorowych bluzach weterynaryjnych.
Rzeźnia to nie jest przyjemne miejsce (tak na dobrą sprawę nikt nie wymyślił takiej metody przemysłowego, masowego uboju, która by wykluczała przypadki zwierząt nie do końca ogłuszonych - i wciąż pozostała ekonomicznie sensowna...), marnowanie mięsa czy w ogóle żywności to ciężki grzech, ale odkąd pomagałem przy wycieleniu krowy sąsiadowi - mam opory przed piciem mleka. To, co ludzie zrobili krowom wysokomlecznym w nowoczesnych, wydajnych, towarowych gospodarstwach, to jest dopiero sk...syństwo! Z przeciwnej, niejako strony: wcale nie uboju (który "nie udaje się" raczej wyjątkowo...), tylko rozrodu i wycielenia (które jest u krów HF straszne z reguły, prawie we wszystkich przypadkach!).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się