Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Dzionka, a tak z ciekawości, osoba bardzo akceptowana, chwalona w dzieciństwie, ale nie karana, dość wszechstronnie uzdolniona, doceniana w szkole, ale nie prymuska, więc otrzymująca oceny i piątkowe, i czasami tróje, będzie w dorosłości miała większe szanse być osobą o mocnym poczuciu własnej wartości, czy niskiej?
Jeżeli jest akceptowana bezwarunkowo przez rodziców czy inne ważne osoby, tzn. za to że jest, a nie za to że jest jakaś, to większe prawdopodobieństwo, że będzie się ok ze sobą czuła w dorosłym życiu. Ale wiesz, to jest tyle różnych czynników, że ciężko tak "strzelać". Nie chcę żeby wyszło na to, że dzieci bez kar i nagród to te czujące się zawsze super, a te chwalone i karane to ciche zalęknione myszki, bo  tak absolutnie nie jest. Jednak bezwarunkowa akceptacja wpływa na poczucie "ja jestem ok i świat też jest ok" bardzo korzystnie 🙂
Jeszcze coś mi się wyłania z niektórych waszych postów - chyba tu się różnię z niektórymi z was, że dla mnie głównym albo nawet jednym z głównych celów wychowania nie jest posłuszeństwo i "grzeczne" zachowanie. Mam inne priorytety. I dla mnie fakt, że dziecko robi po swojemu to część jego dojrzewania jako świadomego siebie człowieka, a nie uwarunkowanego na "co ludzie powiedzą" robocika. Śmieszy mnie, że paręnaście lat dzieci chowane są w nurcie "słuchaj dorosłych i ani się waż za dużo powiedzieć/z czymś się wychylić" a potem nagle, nie wiadomo skąd, mówi się takim młodym ludziom - szukajcie swojej drogi, kierujcie się sercem, róbcie to co kochacie. Skąd oni mają to wiedzieć, skoro wypierali tyle lat, aż przestało się odzywać?


Dzionka, czy dobrze rozumiem, że w Twojej myśli chodzi o to, by nie tłumić w dziecku naturalnej ciekawości świata, by uczyć słuchania siebie, swoich potrzeb i umiejętności mówienia o nich wprost? To brzmi pozytywnie.
Z drugiej jednak strony... czy dziecko nie jest częścią społeczeństwa? ***Nie chcę nadinterpretowywać Twoich słów, więc to są czyste pytania, bez stawiania Ci zarzutów (żeby nie było)*** Jak dziecko ma później funkcjonować w społeczeństwie, w grupach, jeśli jest uczone, że jest "ponad" przyjętymi normami, poza "grzecznością"?
Przypuszczam, że pewnie uwzględniasz w tym te subtelne różnice pomiędzy wejściem w społeczeństwo jako bezwolna jednostka zgadzająca się na wszystko, a jednostką uspołecznioną, lecz będącą w pewnym stopniu nonkonformistą. Tylko to jest tak delikatna różnica... Jak stawiając na wychowanie poza schematem "co ludzie powiedzą", nie doprowadzić do sytuacji gdy młody człowiek będzie uważał, że w imię swoich potrzeb ma prawo do praktycznie każdego zachowania, także tego przekraczającego normy "grzeczności"...
Ascaia, rzecz w tym, że brak kar wcale nie tworzy jednostki aspołecznej - wręcz przeciwnie. Uczy empatii, właśnie otwiera człowieka na innych. Dziecko w swoim zachowaniu może kierować się tym, co robi innym a nie tym czy zostanie przyłapane i ukarane czy nie. Moja mama w życiu nie powiedziała, że moje zachowanie sprawiło jej przykrość. Wręcz przeciwnie, smutek zamieniała w agresję i wymierzała karę. Czego to ma nauczyć dziecko? Rodzi w nim wściekłość na innych a nie uczy, co oni czują jak ja im robię tak czy siak. Człowiek dobrze czujący się sam ze sobą, to właśnie człowiek otwarty na potrzeby innych - nie musi się bronić, nie musi antycypować zagrożeń. Nie wiem w jaki sposób kara za bycie niemiłym dla babci uczy dziecko bycia miłym dla babci - raczej uczy unikania babci lub bardzo usztywnia w jej obecności. Rozumiesz co mam na myśli?
Ascaia, bycie 'niegrzecznym' (niezadowalajaco cichym, poslusznym, uleglym, niewidocznym-czego oczekuje sie od dzieci, a szczegolnie od dziewczynek) nie jest jednoznaczne z nie respektowaniem regul spolecznych. Wlasnie o tym wczesniej pisalam, o popadaniu w skrajnosci. Bo zapewne jak sie dziecku pozwoli poznawac siebie i da wieksza swobode to zapewne ono natychmiast poleci napluc komus do talerza przy aplauzie matki 🙄 😉

Dzionka, bardzo dobrze napisane 🙂
Rozumiem. Widzę też swój błąd - odniosłam się konkretnie do tych Twoich zdań, które zacytowałam, a nie do ciągu Waszej rozmowy o karach i nagrodach. W tym co napisałam abstrahowałam od tego, jaką drogą się dochodzi do zamierzonego efektu wychowawczego.

Naboo, powiem tak... 😉 niby to dla mnie oczywiste, że przecież to skrajność o czym napisałam. Ale... ale patrząc po tzw. ulicach to no... no jednak bardzo często widać jednak, że dzieci nie są wprowadzane w życie społeczne. Że jest to "moje chcenie ponad wszystko". I tak z resztą argumentują rodzice gdy się do nich zagada. 
Aczkolwiek... mam na tyle wiary w Dzionkę czy Ciebie, że jednak w Waszym przypadku zakładam, że bycie "poza grzecznością" nie oznacza pozwolenia dziecku np. na złośliwości wobec innych. 🙂

maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 maja 2017 19:55
Dzionka, a tak z ciekawości, osoba bardzo akceptowana, chwalona w dzieciństwie, ale nie karana, dość wszechstronnie uzdolniona, doceniana w szkole, ale nie prymuska, więc otrzymująca oceny i piątkowe, i czasami tróje, będzie w dorosłości miała większe szanse być osobą o mocnym poczuciu własnej wartości, czy niskiej?

O, ja byłam taka. I niestety coś i tak poszło nie tak, bo wyrosłam na zakompleksioną, nie pewną siebie, z moimi rodzicami, którzy nie mogli zrozumieć, dlaczego.
Ascaia, żeby zrozumieć co się dzieje na tych "ulicach" warto by zajrzeć do domów gagatków. Piszesz, ze boisz się młodzieży chadzającej wieczorami pod Twoim blokiem - obstawiam, ze to dzieci-ofiary przemocy domowej/nie traktowane z szacunkiem/wyzywane/pomiatane/olewane w domach a nie "ofiary" świadomego rodzicielstwa bliskości jednak 🙂 inny biegun to dzieci korpo-rodziców, a więc desperacko szukające uwagi, jakiekolwiek, reakcji - również jakiejkolwiek. Na powierzchni co to nie ja, a wewnątrz kupka nieszczęść - to moja grupa "robocza" w poradni, w której pracowałam, sporo się takich "niegrzecznych" dzieci naoglądałam.

Naboo, cieszę się, że się rozumiemy 🙂

maleństwo, nie masz żadnych podejrzeń co?
dea   primum non nocere
16 maja 2017 20:00
Powtórzę, byłam wychowana w podobny sposób - czysta intuicja rodziców, bo to było wieki przed wydaniem dzieł traktujących o RB 😉 intuicja, niezgoda na tresurę, poszanowanie człowieka w dzecku* i własne naturalne zainteresowanie światem i nauką.
Czy jestem aspołeczna? trochę mnie na forum widzicie, možecie ocenić 😉 na pewno nie jestem walcem, który ma w d... innych 😉 ale tak jak też wspominałam, machanie papierkiem, funkcją czy czymkolwiek podobnym zwyczajnie nie działa. Szanuje się ludzi, ale za co innego. Szanuje się reguły, ale z innego powodu. Żyję w społeczeństwie bez problemu na co dzień. Z ludźmi współpracuję również bez problemu i lubię to - wspólne dążenie do celu, bo rywalizacji nienawidzę i wypisuję się na starcie (tu już podejrzewam właśnie "kompleks najmłodszej siostry", którą byłam 13 lat, i początkowe, zawsze bezskuteczne próby ugrania czegoś z braćmi - oni nie stronią od zawodów wszelakich). Jest nas czworo, charaktery baaardzo różne ale jednak ten wspólny mianownik jest - i ani jednego aspołecznego typa, więc nie lękajcie się  😎

* mama była też nauczycielką pewien czas. Wiele razy przychodziła ze szkoły wzburzona podejściem ciała pedagogicznego do uczniów - właśnie traktowanie przedmiotowo-niewolnicze. Uczniowie ją kochali, egzaminy szły dobrze, choć wymagała uczciwie - ale też wspierała. Jeszcze wiele lat ex-uczniowie nawiedzali nasz dom.
dea, o, wspaniały przykład z Ciebie dla opisywanej teorii 😉 Po prostu fajnie tak być blisko z dzieckiem, żeby robiło "dobre"społecznie rzeczy, bo samo uważa, że to ważne, a nie bo mama nakrzyczy.

Ponarzekam obok dyskusji - czy tylko moje dziecku musi mieć milion kryzysów w zasypianiu w ciągu roku? Znów co zasypianie to płacz nie z tej ziemi. O tacie w ogóle zapomnij. Siedzę z nią w pokoju i trzymam za rękę, jak próbuję się wyswobodzić to płacz. Mimo że mam wrażenie że już śpi. I trwa to godzinę. Dżizas, ile jeszcze...
Dzionka, o braku bliskości, ciepła to sama wiesz, że u mnie w co drugim poście. 😉
dea,Po prostu fajnie tak być blisko z dzieckiem, żeby robiło "dobre"społecznie rzeczy, bo samo uważa, że to ważne, a nie bo mama nakrzyczy.

No ba! Co mi się wydaje, że co do praktyki kontaktu z dzieckiem i sposobów pokazywania mu świata, to byśmy się zgodziły. Może to bardziej bariera teoretycznych słów. 😉
Już znikam.
Wszystkim mamciom i ich pociechom samych uśmiechów. 😀
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
16 maja 2017 21:03
Dzionka, nie pociesze, bo do dzis dnia trzymam reke od kilku do kilkudziesieciu minut. i czasem, jak mam wrazenie, ze spi snem kamiennym i chce sie uwolnic to slysze 'no nie wyrywaj mi sie'. 😉 Plus bonus w postaci lokatora na gape, ktory w koncu i tak co noc laduje w naszym lozku (a nad ranem mam dwoje lokatorow, a maz z trzecim w kuchni dosypia...). Takze ten...
Lotnaa   I'm lovin it! :)
16 maja 2017 21:20
W kontekście kar i nagród, stoję murem za tym, co pisze Dzionka. Mam nadzieję, że starczy mi cierpliwości i mądrości, żeby wprowadzać to w życie. Ja byłam wychowana w zupełnie przeciwny sposób i skutki czuję do dziś  🙁

Dzionka, współczuję usypiania  :przytul:
Hania, odpukać, ciągle fajnie. Wczoraj przespała całą noc (chyba na 100% tym razem  🙄 ) i wciąż jest na dwóch drzemkach. A dziś wyszłam na kurs o 17:20, wróciłam po 21, i w całości ogarnął wszystko tata 😀 Ponoć mleka nie wołała, zobaczymy, czy nie obudzi się za chwilę z prośbą o cyca  🤣

RaDag, piękne dziewczyny  💘
Zapytajcie swoich dzieci  (tych z którymi się da już rozmawiać) co to znaczy grzeczny i niegrzeczny. Polecam. Ciekawych rzeczy się można dowiedzieć.

Zapytałam Gabrysia:
- Co to znaczy niegrzeczny?
- Jak ktoś się wygłupia przy stole i rozrabia i psuje komuś budowle.
- A co to znaczy rozrabia?
- Że jest niegrzeczny.
- A po co być grzecznym?
- Żeby ktoś nie był na niego zły. Ja jestem grzeczny, ale czasami się pomylę.

Jestem ciekawa co inne odpowiedzą. Proszę o przeprowadzenie wywiadu.
maleństwo   I'll love you till the end of time...
16 maja 2017 22:27
Dzionka, nie wiem, serio. Może taki charakter 😉
maleństwo, u mnie dokładnie tak samo (już chyba kiedyś zgadalysmy sie, ze jesteśmy dość podobne). Mama mogła wychodzić ze skory, żebym czuła sie wartościowa, wspierana, doceniana, a ja i tak wyszłam na swoje 😀 Rownież nie mam pojęcia dlaczego. Oczywiscie w wieku dorosłym człowiek sobie pewne rzeczy uświadamia i potrafi wytłumaczyć, ale nadal w chwili słabości, doliny, chętnie mi sie ucieka do złego myślenia o sobie. Dlatego tak bliska jestem myśleniu, ze wychowanie ma na nas wpływ naprawdę nikły, przynajmniej przy towarzyszących pewnych cechach charakteru.
Julie, zapytam jutro, ale zapewne interpretacja tych odpowiedzi bedzie rownież dla każdej z nas inna.
Chociaż nie jestem matką, włączę się chwilowo w dyskusję (lubię dyskusje o wychowaniu, zwłaszcza na nocnej zmianie :P nawet nie mając dziecka można z nich wyciągnąć coś dla siebie 🙂😉- mnie rodzice nadmiernie nie chwalili, nie wyróżniali, że coś robię lepiej niż wszyscy i ochów i achów nie było. Kar nie było, bo jak rodzice coś powiedzieli to był posłuch i nie potrzeba było kar 😉 W kontekście tego, co piszecie o swoim dzieciństwie, ja wyrosłam na osobę pewną siebie, znającą swoją wartość, bardzo wyczuloną na brak szacunku, zwłaszcza ze strony mężczyzn i generalnie bez większych kompleksów 😉 Ale na pewno nie przez pochwały. Moja mama po prostu gdy miałam duże problemy z samoakceptacją w podstawówce, był też etap, gdy koleżanki mnie wykluczyły z grupy - przesiedziała ze mną setki jak nie tysiące godzin na rozmowie. Fakt, byłam już starsza, bo to była podstawówka. Nie pamiętam już dokładnie co mi mówiła, może po prostu głównie słuchała, pamiętam, że zaszczepiła we mnie taką siłę wewnętrzną i spokój ducha, a dodatkowo tata wpoił zasadę ograniczonego zaufania, że po porostu poczułam się silna 😉
Może to cechy charakteru, ale na 100% gdyby nie te wieczorne rozmowy z mamą miałabym teraz problemy z samoakceptacją i kompleksami. W dodatku moja mama jest moją najlepszą przyjaciółką od zawsze, na pewno dzięki tym wszystkim rozmowom. Jestem jedynaczką, więc to pewnie tez inaczej.
Dziewczyny bardzo fajna dyskusja o wychowaniu bez kar i nagród! Dla takich rozmów warto czytać ten wątek na długo przed zajściem w ciąże  😁
Przy okazji uświadomiłam sobie wreszcie, skąd wynikają, przynajmniej częściowo, moje problemy w relacjach z rodzicami. Też byłam dzieckiem wychowywanym systemem kar i nagród. Większość rzeczy jakie dostawałam od rodziców, była "za coś". Na wszystko musiałam w jakiś sposób zapracować i zasłużyć. Kar jako takich nie dostawałam, nie przypominam sobie, żebym np. kiedykolwiek dostała "szlaban". Dla mnie karą było niezadowolnie i złość rodziców. Moja mama, tak samo jak Dzionki, nigdy nie powiedziała, że jej jest po prostu przykro z powodu mojego zachowania. Konsekwencją tego jest lęk przed przyznaniem się przed rodzicami do porażki, rozmową o problemach czy poproszeniem o pomoc. Zazwyczaj wszystko ukrywałam, do czasu aż miałam nóż na gardle, albo samo się nie wydało. Do dzisiaj, pomimo, że mam 28 lat, o części rzeczy rodzicom nie mówię z podświadomego strachu przed ich niezadowoleniem i złością. Zdecydowanie nie chciałabym, żeby tak wyglądały moje relacje z własnymi dziećmi.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 maja 2017 07:25
edit: pomyłka :kwiatek:
To wszystko tak strasznie zależy od ogromu czynników 🙂
Ewuś, ja nigdy nie dostałam kary, a za każdym razem jak moja mama ze mna rozmawiała o swoich uczuciach myślałam wyłącznie o tym żeby przestała na mnie wpływać swoim byciem przykro bo naprawdę wiedziałam kiedy robiłam to co robiłam ze będzie sie tak czuła/mówiła ze tak czuje i wybierałam zrobienie tego anyway...kalkulacja, egoizm - taki to charakter...mam nadzieje ze nie jestem socjopata 😉

Mogła wcześniej pomyśleć o tym żeby bardziej mnie stłamsić a nie budować niezależność 😉 to tak apropos Dzionka tego co piszesz o byciu posłusznym - absolutnie nie chce mieć posłusznego dziecka 🙂 poproszę o myślące, myśle ze będzie korzystniej dla wszystkich 😉
Dziewczyny przychodzę z pytaniem o buty. Dobrze mi świta, że któraś polecała kiedyś sandałki nike ? Maleństwo?
Fajne macie przemyślenia 🙂 Do wielu mi blisko.

U mnie z tym wychowaniem to jest tak, że bardzo mi "leży" dawanie dziecku więcej swobody, pozwalanie mu na własne wybory, w tym błędy, ale jak przychodzi "akcja", tu i teraz - włącza mi się to, co mam z domu. Na razie częściej z Oskarem niż z Sarą, bo ona jest malutka. Tak więc myślę, że jeśli raz na 15 razy uda mi się ugryźć w język i postąpić tak jak bym chciała a nie tak jak automat dyktuje - to będę z siebie dumna 😀 Grunt, to mieć ciągłą refleksję i umieć zawrócić ze ścieżki, która nikomu nie służy, bez poczucia urażonej dumy czy straty kontroli. Dla mnie to będzie mega trudne, ale zdecydowałam się próbować!

szafirowa, no nie pocieszyłaś 😀 Ja jestem bardziej niż pewna, że jak przerzucimy Sarę do normalnego łóżka, czyli jakoś po wakacjach, zaczną się wędrówki do nas w nocy! O tyle dobrze, że przesypia noce, więc jak już zaśnie to śpi. Ale to zasypianie, o bogowie... Btw Kubuś to mój ulubieniec, ma cudowną szelmowską urodę.

Lotnaa, super Hania śpi 🙂 I że zasnęła z tatą, no bomba. Sara też by pewnie w końcu zasnęła, ale na tym etapie, na jakim jest teraz nawet bym jej nie zostawiła w okolicach 20 "samej" - bo by raczej płakała aż by padła niż jak człowiek zasnęła. Ale też mam etap zachwytu, jest taka słodka i śmieszna, że można się gapić jak na zwierzątko w zoo bez końca 😉

quendi, czytałam o tych sandałkach same superlatywy, więc chyba są polecane ogólnie 🙂
Jest jeszcze aspekt wielopokoleniowości. W pewnym sensie przecież można powiedzieć, że jesteśmy efektem tego jacy byli nasi dziadkowie. Przynajmniej w swojej rodzinie, z autopsji mam takie obserwacje. Moi rodzice, w moim odczuciu, mieli dobre i świadome założenia pedagogiczne (szczególnie Mama), ale pokonywały ich doświadczenia własnego dzieciństwa i to jakie problemy w nich ukształtowały.
I np. chociaż zawsze u nas w domu była bliskość, było dużo rozmawiania, była czułość nie było systemu kara-nagroda (teraz doczytałam resztę Waszej dyskusji, więc mogę się odnieść) to jednak pomimo tej "otwartości wychowawczej" przekazano mi pewne "ograniczenia", np. w samoocenie. A z perspektywy dorosłej osoby widzę, że jest to konsekwencja zachowania np. jednej z moich babć (wieloletnia nauczyciela, typ starego belfra, krytyczna i zdystansowana).
maleństwo   I'll love you till the end of time...
17 maja 2017 08:27
Quendi, tak, ja i Kurczak na pewno. Są super. Moja już wyrosła, muszę zakręcić się za nowymi. Chyba ash narzekała, że obcierają, ale była odosobniona :p
Mnie wychowano w systemie kar i jakoś nie dostrzegam bym na tym ucierpiała. Z tym, że kary były krótkie. Nie miałam jak koleżanki tygodniowych zakazów na TV czy podwórko. Tych z wczesnego dzieciństwa nie pamiętam, ale później to było np. pielenie marchewki zamiast luźne popołudnie itp. Nagród jako takich może by było, ale radość wspólna z sukcesów owszem.

Co do grzeczności to ja jednak lubię mieć grzeczne dziecko, które nie testuje co chwila granicy moich nerw. I nie widzę krzywdy w tym, że proszę ją o zdjęcie butów zanim wpadnie do domu czy tłumaczę, że po zabawie sprzątamy zabawki (o co często jest spór). Pytanie czy to już blokowanie dziecka czy nie. Mam wrażenie, że tu mamy bardzo płynną granicę na co jedni rodzice pozwolą a inni nie. Grunt, żeby żyło się miło pod jednym dachem.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 maja 2017 09:12
Mnie ciężko było karać, bo dla mnie kara to rzadko było jakiekolwiek ograniczenie 😉 Miałam zakaz wychodzenia? Bawiłam się w pokoju. Miałam zakaz grania na komputerze? Czytałam. Nie mogłam oglądać telewizji? Rysowałam. Kazano mi siedzieć w kącie? Siedziałam i marzyłam. No absolutnie zawsze znalazłam wyjście. A jak byłam starsza to kombinowałam inaczej- jak mi mama zabrała kabel od komputera bo miałam "karę" to pod jej nieobecność oczywiście go znalazłam, korzystałam, a przed jej przyjściem odkładałam na miejsce "schowania". I mama była zadowolona i ja się nagrałam 😎
Byłam ciężkim do wychowania dzieckiem 😁
Ale jednocześnie jak miałam problem to wołami nie można było go ze mnie wyciągnąć. Moja mama do dziś wspomina, że nie raz płakała z bezsilności, bo widziała że coś jest nie tak a ja za nic nie chciałam o tym rozmawiać. Zamykałam się w swojej bańce i kij, nikt nie mógł o tym ze mną porozmawiać. I to od małego tak miałam.
Dzią serio chcecie Sare przerzucic do normalnego lozka juz niedlugo? Az mi zabilas cwieka, bo wcale a wcale o tym jeszcze nie mysle...! 🙂

Fajna dyskusja, dala mi tez duzo do myslenia o sobie samej i o tym, co moge usprawnic w relacji z Iga.

Ogolnie mi sie wydaje, ze slowo "kara" jest tak roznie odbierane, ze bez konkretnej definicji (ktora w sumie padla, ale zostala wlasciwie, hm, moze nie zignorowana, ale jakos pominieta) trudno sie bedzie dogadac tak naprawde. Dla mnie kara to swiadome dzialanie (choc bezrefleksyjne) w taki sposob, zeby ustawic dziecko nizej siebie. To jest walka o wladze i kontrole, o umniejszenie dziecka - moim zdaniem. I ja sie totalnie zgadzam z tym, ze karanie stosuja ludzie niepewni siebie i swojej roli w relacji, reagujacy emocjonalnie, bez rownowagi w sobie. Karanie to stosowanie sily, a wiadomo, ze sila niczego sie nie zdziala.
Zaznaczam, ze mowie o karze typu "nie zrobisz x to nie bedzie y", o przemocy nie bede wspominac. Z reszta - wystarczy pomyslec, czy karzemy w taki czy podobny sposob partnerow, rodzicow, siebie - raczej nie - wiec czemu dzieci juz tak?
Kolejny raz musze przytoczyc ksiazki Filliozat - fantastyczne sa, szczerze polecam! Aktualnie czytam "Nie ma rodzicow idealnych" i fantastycznie wpisuje sie w ta dyskusje 🙂 Duzo pisze wlasnie o tej wladzy i kontroli w kontekscie kar.

I totalnie nie przemawia do mnie to co powiedziala Sienka - ze nie chce miec poslusznego dziecka - sorry Sienka ale jeszcze nie wiesz co mowisz  😁 Bo trzeba naprawde powaznie rozdzielic posluszenstwo z przymusu a posluszenstwo wynikajace ze zdrowej, wspierajacej, cieplej relacji. I to, co to znaczy nieposluszne dziecko - dziecko pewne siebie (nie przemadrzale! ale to juz inna dyskusja) nie musi sie silowac z ludzmi i swiatem, nie musi pokazywac ze jest inne, ze sie nie daje, nie musi sie buntowac i byc tym "nieposlusznym".  Nie ma po co wojowac, bo wie, ze ono samo i swiat wokol jest w porzadku.

Moja Iga jest bardzo "posluszna" i "grzeczna" (och niecierpie tego slowa ale nie mam dobrego zastepnika), w sumie w wiekszosci wynika to z jej osobowosci samej w sobie, ale tez na pewno ma wplyw na to to, ze sie z nia nie silujemy i do niczego jej nie zmuszamy. Sluchamy jej i siebie i jakos tak fajnie sie to zgrywa.
Zeby nie bylo, daleko mi do idealu - mam czasem niestety problem z cierpliwoscia i zloscia, ale wiem, ze to jest moja slabosc i ja jestem odpowiedzialna za moja reakcje.
Ogolnie tez jestem za duza doza wolnosci dla dziecka i uwazam, ze to jej dajemy - i chyba najwazniejszy wniosek jest taki, zeby traktowac dziecko jak czlowieka rownego sobie. I byc rodzicem z cala odpowiedzialnoscia.

Przed chwila lecial w DDTVN wywiad o tym jak wychowac szczesliwe dziecko i byla jakas pani, ktora prowadzi zajecia dla dzieci oparte na zasadach, o ktorych pisze Sean Covey w swojej ksiazce "7 nawykow szczesliwego dziecka"  - znacie? Przyznam, ze mnie to bardzo zainteresowalo, brzmialo bardzo fajnie - czytalyscie? macie jakies opinie? 🙂
amnestria   no excuses ;)
17 maja 2017 09:44
Kurde mega ciekawa ta dyskusja, czytam od początku. Dzią wielki szacun za jej rozpoczęcie :kwiatek: I dzięki za polecenie książki na fb, zamierzam się zapoznać :kwiatek:


U mnie w domu był system hybrydowy 🤣 Czyli same kary i brak nagród. Kocham moich rodziców, ale mam do tej pory do nich o to żal. Mój ojciec był żołnierzem zawodowym, pułkownikiem. Mama pracowała z trudną młodzieżą (kiedyś odrobinę inaczej to wyglądało niż teraz, niestety). Kary to nie był szlaban, to był słynny "koniec dyskusji", tzw. ciche dni 🙁 Doprowadziło to do wybuchów histerii u mnie, bo po prostu rodzice udawali, że mnie nie widzą. Efekty widzę po dziś dzień - jeśli się kłócę z kimś to nie umiem sprawić by to była kłótnia... rozwojowa, jeśli tak można to nazwać. To zawsze jest histeria, wahania nastrojów, silne emocje i słowa, których nie chcę wypowiadać.
Jednocześnie nigdy nie byłam chwalona, mimo że w szkole czerwony pasek, świetne wyniki maturalne, certyfikaty językowe itp. Kiedyś spytałam się czemu mnie nie chwalą to usłyszałam, że powinnam znać swoją wartość. No to nie znałam 😉 😉 Wsparcia jakiegoś też wielkiego nigdy nie miałam - choć to akurat nauczyło mnie samodzielności.

Teraz mocno nad sobą pracuję, ale jestem niepewna swojej wartości, stawiam się wiecznie na przegranej pozycji, nie umiem radzić sobie ze stresem, nie potrafię się mądrze kłócić. Sporo nauczył mnie mój facet, który pokazuje mi, że jednak nie jestem taka zła, jak się widzę. Z domu rodzinnego wyrwałam się z ulgą, bo dopiero teraz zaczynam być szczęśliwa. Z rodzicami mam świetny kontakt, ale tylko dlatego, że z nimi nie mieszkam 😉
U mnie jest dokładnie ta sama historia,co u amnestrii, z tym że ja miałam kilometrową listę nakazów i zakazów, z którymi miałam problem,aby sobie poradzić oraz cholerycznego ojca. Na przykład kąpanie się do 9 wieczorem,bo tak. Jak wracałam późno ze stajni (jeździłam sama komunikacją po szkole) to już był mój problem. I też mnie nigdy nie chwalono, a wręcz jak płakałam,że nie pojadę na zawody bo na pewno będzie źle, to słyszałam na to "to nie jedź,skończ jeździć".I też mam ogromy żal do rodziców za to,że pomimo świetnej matury,3 kierunków,cerytfikatów i wielu innych rzeczy nigdy mi nie powiedzieli,że są dumni.Oczywiście okazywali to w inny sposób,ale piętnastolatka jednak chciałaby to czasem usłyszeć.
Co nie zmienia faktu,że dla mnie wychowywanie bez kar i nagród wyzwala wizję rozpieszczonych potworków.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
17 maja 2017 09:56
Ja może nie tyle byłam karana (choć też, do tej pory pamiętam, jak nie pozwolono mi pojechać na MP amatorów  🙁, za jakąś pierdołę w szkole), co negatywnie motywowana i porównywana do siostry. I z założenia już na starcie czułam się od niej głupsza/słabsza/mniej inteligentna (odpowiednie skreślić), więc w pewnym momencie odpuściłam staranie się. Do tego doszło jakieś totalnie destruktywne grono pedagogiczne w liceum :/ Jakoś słabo to wyszło, widzę na własnym przykładzie, że takie porównywanie, nagradzanie i karanie w kontekście nauki jest po prostu totalną porażką, w życiu też.

nerechta, dzięki za polecenie Filliozat! Swietne, takie do bólu życiowe te książki, można się przejrzeć jak w lustrze. Muszę do nich wrócić, bo zawsze czytam kilka rzeczy na raz i o nich akurat zapomniałam.
Ja tą "grzeczność" chciałabym rozumieć raczej jako szanowanie własnych i cudzych granic, nie bierne podporządkowanie w każdej sytuacji. Tak mi się marzy, taka harmonia w rodzinie, już to widzę za niecały rok  🤣

Dzionka, no właśnie, zostaje ten automat, a przy własnych zachwianych emocjach w trudnej chwili może być ciężko nad nim zapanować. Dlatego tak ważne jest dbanie o siebie, bo bez dobrego ogarnięcia własnej osoby i rozumienia siebie, może wyjść z nas dokładnie to, czego byśmy nie chcieli.

A co do Hanuli, ona jest regularnie usypiana przez tatę; tzn. usypianie to dużo powiedziane, bo po ubraniu w piżamkę i śpiworek dostaje swoje zwierzaki, machamy tramwajom i autkom na pożegnanie, śpiewamy swoją mruczankę i w momencie zasłonięcia rolet ona już się wyrywa do łóżeczka. Zasypia sama zupełnie.
Ale wczoraj obyło się bez mleczka po kolacji, czyli wow. Zaczynam rozważać wyjazd na 2 dni (jedną noc), chociaż to już grubszy kaliber, bo w nocy jednak najczęściej pije. Ale kusi mnie strasznie.
A dlaczego chcesz już przenosić Sarkę do dużego łóżka?

Przylatuje dziś do nas teść z żoną. Na całe 9 dni  😵 Trzymajcie kciuki, żebyśmy się w tych dwóch pokojach nie pozabijali. Na szczęście chociaż pogoda się polepszyła, więc będzie gdzie uciekać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się