"Nie ogarniam jak..."

Teściowa też na emeryturze, ale sprawna i energiczna. Od lat ma ogródek, tyle ile dla siebie i trochę czasem skapnie dla nas. Bardziej dla smaku niż z oszczędności. Akurat liczyliśmy pomidory, inne może mniej kapryśne i wymagające. Ja się nie znam, ogródka mieć nie zamierzam, może jakieś kwiatki i ziółka.
No, pominę taki rok, że: pomidory nie przeżyły zarazy, kukurydzę zjadły dziki a marchewkę i ziemniaki karczownik... I cała wiosenna robota poszła... w las.
Mam wrażenie, że ludzie z przyzwyczajenia trochę uprawiają te ogródki. Kiedyś to może miało sens ekonomiczny, ale przy supermarketowych cenach owoców i warzyw to się przestaje opłacać.
No i przez to na wsi nie je się taniej... chyba, że weźmiemy pod uwagę dopłaty do nie uprawiania.
SzalonaBibi, - a nie, to babcia ma ogródek miejsko-wiejski, przy kamienicy w mieścinie, gdzie psy ogonem szczekają 😉 Więc dzików nie ma, nawet robale się wyniosły... poza tym, ona ma jakieś zdolności magiczne i u niej wszystko rośnie, łącznie z truskawkami wielkimi jak pięść (i przy tym dobre są) oraz wszelkimi kwiatkami doniczkowymi, które ja bym zamordowała w tydzień.
Druga uprawiała z zawzięcia i przyzwyczajenia u prababci i tu rzeczywiście, dojazd+woda+wkład znacznie przerastał efekty...
U nas jablek juz 4 lata z rzedu nie bylo. Zaraza jakas, czy jak w zeszlym roku mrozy i do widzenia. A kocham jeść akurat te jabłka. Pomidory jak w tym roku nie obrodzą jako tako -nie sadzę więcej. Ani ogórków. Jajko od sasiada - złotówkę. A na dojazdy do pracy w miescie wydaję 1/4 pensji, mąż również. Dodatkowo rata kredytu, oplaty, a to ogrodzenie postawic, a to kosiarke kupić, podmalowac elewację, kotlownia, garaż - ciągle i inwestowac trzeba. Nie jest taniej.
A jak auto mi sie zepsuje to witam sie z busiarzami, bo mnie stac na kolejne nie bedzie.
SzalonaBibi, od narzekania to jeszcze nic nikomu nie urosło... Jakbym miała siedzieć całymi dniami w domu to bym chociaż te marchewki posadziła, przy nich prawie nic nie trzeba robić - dlatego moja babcia sobie cos tam sadzi, żeby cokolwiek porobić. Zresztą - nie wiem jak posadzenie rzędu ogórków z nasion za kilka zł może nie mieć sensu ekonomicznego? Zakładając, że niczym się nie pryska, tylko trzeba w to włożyć pracę - tzn podlać, pielić.
Moja babcia ma 80 lat i od zawsze swoje warzywa, nie pryska, podlewa wodą ze studni i cała rodzina nie kupuje ogórków kiszonych, buraków, czosnku, sama babcia ma ziemniaki i warzywa dla siebie. Długo miała tez kury, ale już nie ma siły się nimi zajmować.
Cały ogródek jest ogrodzony, żeby właśnie praca nie poszła - dosłownie - w las.
Latem zbieramy żurawiny, jagody - nie kupujemy. Grzybów tez nie kupujemy.

Czy naprawdę na wsi to tylko wieczne narzekanie? 90% mojej rodziny mieszka na wsiach, co nie pojedziemy to słuchamy jak to w mieście lepiej, a u nich tak ciężko, ojej. Szkoda, że mój ZUS jest z 5x wyższy niż KRUS... I renty strukturalne już dawno mają a moi rodzice jeszcze kilka ładnych lat do przepracowania. Tak się możemy licytować w nieskończoność.
Hej
Mieszkać na wsi to nie znaczy być rolnikiem. Nie narzekam, obiektywnie stwierdzam, że nie jest taniej. Parę lat temu z miasta sie wynioslam( mialam swoje mieszkanie). Place zus. Na jagody to i ja chodzę. Ale w zeszlym roku nie było w ogole. Dwa lata temu z kolei nie bylo grzybów. O mam swoje orzechy laskowe i wloskie (niestety tez w zeszlym roku nie bylo).
marysia550, to znaczy, że nie piszę o Tobie.
Wiem, że nie zawsze jest rok na grzyby czy jagody, bywam w lesie dość często 😉
I co jeszcze? Jest pięknie, mogę posiedziec na dworze w cieniu wlasnych drzew, albo poopalac się, mieć zwierzęta, ktorych nie mialabym jak miec w miescie, widze codziennie sarny, chodze na spacery do lasu i nad wodę z psami. Moja córka ma calkiem inna mlodosc niż miałaby w miescie (zazdroszcze), fajna dofinansowana szkołę.
Marysia.i to jest właśnie coś pięknego we wsi. Ja w sumie we wsi nie mieszkam do miasta mam 400 m, a najblizszy sklep 500, biedronka 1,5 km ode mnie. Do przedszkola pieszo mam 15 minut. Siedzę w domu,trzeci rok jak nie pracuję. Nigdy nie lubiłam grzebać w ziemi. A w tym roku posiałam co nieco i chyba się starzeję. Mam 24 lata, dwójkę dzieci, kury, psy, koty, konie, krowę i kilka cielaków. Mąż pracuje, moim zwierzyńcem nie interesuje się za nic, tylko siano pomaga mi zbierać. I za nic w świecie nie pójdę do miasta! Sasiada najblizszego mam 400 m od siebie w sumie nie sąsiad, bo za drogą. I nie chcę sąsiadów tego hałasu samochodow, lampy świecą w okna (najgorzej to wspominam) libacje sąsiadów, nie mówię, że my nie grillujemy, ale nie non stop, że po nocach balujemy. Nie lubię jak ktoś wypytuje mnie na ulicy w mieście o wszystko. Ale jak teraz kupiłam samochód to wszyscy wiedzą, nawet mechanik jak wczoraj poszłam umówić termin wiedział od razu, że o Rafkę chodzi. I niby w szczerym polu mieszkam, a i tak wszyscy wiedzą.
I sklepy we wsi są droższe niestety, jajka wiejskie też drogie. Ja sprzedaję po 1,20 za jajo. Ale ja paszy nie daję kurom, tylko pszenicę i owies+wyslodki+witaminy. U mojej mamy w pracy kłócą się o moje jajka. Mleka nie sprzedaję, bo ja krowy nie doję, chociaż pytali i o mleko.
Nie jest lekko na wsi trzeba się narobić, ale jak bym miała iść do pracy to na pierwszym miejscu musialabym zlikwidować bydło. A ja jakoś chcę to trzymać i mieć cos z tego, robię szkołę rolniczą, w planach ciągnik w tym roku. Mój ojciec to się w głowę puka, że co ja robie, powinnam leżeć i pachnieć. Tylko co jak mi leżenie nie służy 😂
SzalonaBibi, od narzekania to jeszcze nic nikomu nie urosło... Jakbym miała siedzieć całymi dniami w domu


Ależ ja nie narzekam, stwierdzam fakt, że nie jest taniej. I wyprodukowanie w detalu często też nie.
I jak widać, ci co mieszkają na wsi mają podobne odczucia. A ludziom w mieście się wydaje, że to "samo rośnie".
Przeprowadziłam się z dużego miasta, więc mam szerszą perspektywę. I pomimo mieszkania tu prawie 16 lat spojrzenie trochę z zewnątrz.
A ja osobiście nie mam ogródka z założenia, nigdy nie chciałam się tym zajmować. Mój kręgosłup wystarczająco obrywa od mojego hobby (jazda + pełna obsługa), więcej mu nie dołożę.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 maja 2018 12:10
A ja Wam powiem, ze niepełnosprawni walczą w sejmie o 500 zł.
a ja pracuje w korpo  w biurze i duzo duzo lepiej zarabiaja ludzie na produkcji niż w biurach, np u nas na produkcji pracownik z 4 tysie wyciągnie spokojnie a z nadgodzinami więcej. U nas social bidny, ludzi do pracy brak.
I sama też bym za 1800 zł nie przyszła tu do pracy bo nie jestem stąd, sama bym się tu nie utrzymała nawet za tyle co zarabiam. Pracując w biurze tu bez samochodu nie da rady, chyba ze ktos ma czas godz dziennie poświecać na dojazd rowerem w jedna strone i przyjedzie taki spocony,a  umyć się nie za bardzo gdzie.
Na produkcji maja pod tym względem najlepiej bo maja autobusy (pracuja oni w innych godz niż biurowi i jest pod nich dostosowany autobus), więcej bonusów np pracujesz zyskujesz (czyli jak przez caly rok nie byli na chorobowym i nie brali urlopu na rzadanie to biorą udział w losowaniu wycieczki za 3500tys.) i maja płatne nadgodziny.
Arwilla   Seymour zasnął 17.11.2019…
25 maja 2018 13:35
Nie ogarniam jak ludzie mogą się nie myć.

Przychodzą do mnie do pracy i wiszą nade mną chuchając takim smrodem, że wszystko mi się cofa.
Od razu wiadomo, że szczotkę do zębów i pastę, jeden z drugim widział ostatnio w reklamie telewizyjnej.

Do tego dochodzi smród potu.
Nie świeżego... Starego, zatęchłego potu, niepranych przez wiele dni koszul, o bieliźnie nie wspomnę nawet.
To od razu czuć.


I wiek, pozycja społeczna czy zasobność portfela nie mają tutaj znaczenia.
Przychodzi facet, który pracuje na wysokim stanowisku w wodociągach... Muszę wstrzymywać oddech jak do mnie mówi.
Przychodzą młodzi chłopcy, od których tak śmierdzi, że odświeżacze nie dają rady.
Przychodzą faceci żonaci a ja się zastanawiam, jak te kobiety z nimi żyją pod jednym dachem.

To jest niewyobrażalne...

Powiem szczerze, że nie wiem, jak wytrzymują lekarze czy stomatolodzy, którzy mają z takimi dość bliski kontakt...
Współczuję z całego serca.
4 miliony Polaków (czyli prawie co dziesiąty!) nie sięga w ogóle po szczoteczkę do zębów. 17 proc. badanych Polek nie myje się codziennie, uznając, że kąpiel co drugi lub trzeci dzień wystarczy. 25 proc. Polaków myje się raz w tygodniu lub rzadziej. Co piąty badany przez PZH nie używa dezodorantu w ogóle. 30 proc. robi to "od czasu do czasu". Z sondażu grupy IQS wynika z kolei, że co ósmy Polak nie myje rąk przed jedzeniem, a co piąty nie robi tego po powrocie do domu. 60 proc. nie korzysta z wody i mydła po wyjściu z toalety.

http://natemat.pl/51447,smierdzenie-narodowe-polak-na-bakier-z-woda-mydlem-i-szczoteczka-do-zebow
Arwilla, - współczuję, ale kobiet tyczy się to samo niestety. Czasem ciężko mi być miła i profesjonalną w obsłudze, jak marzę tylko o tym, żeby babsko już sobie poszło...
ashtray, - idzie to zauważyć, ale ten raport mnie przeraża 🙁
Arwilla, to jeszcze nic, ale maskowanie potu perfumami,  to jest dopiero kara dla nosa.  Albo smród spoconych nóg i śmierdzących butów.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
28 maja 2018 15:23
keirashara, apropos śmierdzenia 😉


autor: katija
emptyline   Big Milk Straciatella
28 maja 2018 17:23
JARA, hahah, piękne!
w temacie śmierdzenia 🙂 od razu piszę ze nie mam tych doswiadczeń osobistych, rozmawiałam ostatnio z koleżanką która pracuje w Anglii 🙂 koleżanka ręczy ze zapach tak charakterystyczny w lecie w polskich pojazdach komunikacji publicznej jest bardzo miłym aromatem w porównaniu z tym jaki wydzielają osobnicy koloru czarnego, zółtego itp w jej miejscu pracy. oni po prostu maja nawyk oszczędzania wody za wszelka cene 🙂
blucha to też nie do końca tak. Czarnoskórzy "sami z siebie" inaczej pachną. My dla nich też pewnie jesteśmy śmierdzielami nawet najlepiej wykąpani i umyci 😉
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
28 maja 2018 18:03
Nie ogarniam, jak można było nie widzieć przebiegających przez drogę piskląt - nie chcę wierzyć, że ktoś po nich przejechał specjalnie. Nawet jak kierowca zatrzymał samochód, żeby ocalałe mogły przejść to znaleźli się tacy co próbowali po nim (w sensie kierowcy)przejechać 🙁 Udało się ocalić 3, jednego przejechali 🙁
A ja się odniosę do smrodu. Wiem, zwykle to niechlujstwo i niechęć do wody, ale... znam (blisko) człowieka co dba o higienę jak mało kto, zęby myje po każdym posiłku a stanąć koło niego trudno taki ma zapach z ust... Wynik nadkwaśności i przewlekłego zapalenia zatok.
Moja śp babcia nawet latem chodziła w rajstopach, bo kiedyś usłyszała, że ma brudne nogi... a miała koszmarne żylaki i tak to wyglądało.
Warto się czasem zastanowić zanim się coś palnie albo zrobi głupią minę...
Szczerze, rozumiem, że są ludzie co ze względów zdrowotnych mogą specyficznie pachnieć. Ale na pewno nie jest to połowa pasażerów autobusów np. Poza tym zatęchły pot osoby niemyjacej się + ubrania noszone przez tydzień walące potem są na tyle charakterystyczne, że nie trudno się nie domyśleć.

A ja nie myję rąk przed jedzeniem :P

W temacie śmierdzenia to ja np jak wracam z pracy to smierdzę kopytami - jest to smród straszny, nie taki jak tylko stajnia, naprawdę jak nie wrzucę rzeczy do razu do pralki po wejsciu do domu to jest kosmos. Ale - czasem potrzebuję zatankować, wejsć po coś do sklepu, bo wiem że jak jak dojade do domu to bedzie 23 i wszystko zamknięte - wiec no cóż, wchodze do sklepu czy na stacje, ludzie sie za mną oglądają, jest mi troche głupio, ale no kurna, co począć :P nie zawsze mam jak po pracy się przebrać czy umyć, jest masa miejsc gdzie po prostu nie ma jak. a nawet jak sie przebiore i względnie wymyje to wierzcie mi ten smród nie schodzi bez porządnej kąpieli albo długiego prysznica, bo przesiąka nim wszystko, włosy, bielizna...
Także ja jestem z tych co regularnie śmierdzą wchodząc do sklepu  😁 sorry  😁
nie chcę wierzyć, że ktoś po nich przejechał specjalnie.


niestety nie jest mi trudno w to uwierzyć 🙁
Nie ogarniam jak końskie latające paskudy odnalazły mnie i kopytka na takim wygnajewie???? no jak???  🤔 nikt w odległości bliższej niż 500m nie mieszka. ba, w odleglości 1km nie ma zwierząt. jestem w szczerym polu. kopytka wróciły tu od pół roku. KTO puścił farbe, że tu stacjonujemy i przysłał te wszystkie dokuczliwe latające paskudztwa  👀
swoją drogą jak te owadziska tutaj trafiają to ja nie wiem. chyba w ciemno lecą i a nóż na coś natrafią  🙄
Twoje konisie są jak wielkie pachnące hamburgery. Albo jak schabowe świeżo zdjęte z patelni.  😉
branka, - tylko wiesz, ja pracuje w eleganckim sklepie z bielizną w galerii 😉 To nie jest stacja/piekarnia/spożywczak do którego się wpada po drodze i w potrzebie. Ja też wracając ze stajni nie raz weszłam do żabki/lidla po coś, żeby 3x nie robić trasy, ale nie wyobrażam sobie iść na zakupy ciuchowe tak, czy np. do urzędu.
Milla, - no właśnie... to jest zupełnie inny "aromacik"
JARA, - hahha, no ja też tak uważam, ale kierowniczka może mieć inne zdanie 🤣
SzalonaBibi, - niby tak, ale jak ktoś mi wali przepoconą skarpetą/petami/przetrawionym alkoholem i widać, że ma koszulkę nie pierwszej czystości no to sorry. Mój facet cierpi na nadpotliwość - używa blokera. W dzisiejszych czasach na wiele wstydliwych przypadłości są środki pozwalające normalnie funkcjonować.
A propos ciuchow ze stajni i wizyt w sklepach itp. To ja jak zaszlam w ciaze, to bylam w takim szoku ze poszlam rano do pracy. Jezdzic konie 😉 Jak powiedzialam szefowi to mnie wywalil do lekarza. I co? Do ginekologa poszlam w bryczesach i oficerkach. Prosto ze stajni 😉 😉 bo jakos wtedy nie pomyslalam ze trzeba sie przebrac.  🤔wirek:
Ja regularnie "śmierdziałam" stajnią, bo dojeżdżałam autobusami i nie zawsze się przebierałam, bo miałam busy na styk. Nikt się ode mnie nie odsuwał, w kolejce w sklepie tak samo stali niemal na mnie i nikt nosem nie kręcił, więc no, pewnie zależy od stajni, ale ja nigdy nie waliłam jakoś bardzo :P Ciuchy też mi nie capią na cały pokój, czuć dopiero jak się bezpośrednio powącha bryczesy, także po koniu też je daję w garderobie na osobną półkę i nic nie czuć.
Pewnie zależy też od indywidualnej wrażliwości osoby wąchającej. 😉
Jak byłam nastolatką i wracałam ze stajni na obiad do babci, to w autobusie nikt mnie nie obwąchiwał ani nie kręcił nosem, za to babcia wołała, żebym szła się kąpać, bo śmierdzę, jak tylko przekroczyłam próg mieszkania.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się