Wzięcie konia na próbę - plusy, minusy, umowa

aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 października 2009 14:47
Nie znalazłam wątku wyłącznie o sytuacji, gdy bierzemy konia na próbę, więc zakładam 😉 Potrzebuję pilnie (w niedzielę muszę mieć) przygotować umowę oddania konia na próbę - czy ktoś ma wzór takiej umowy? Co należy w niej zawrzeć? I pytanie do prawników - czy z prawnego punktu widzenia to będzie umowa użyczenia? Jak ją nazwać?

No i czekam na plusy i minusy wzięcia/oddania konia na próbę (jestem akurat w obu sytuacjach - daję swojego na próbę i biorę innego). Czy ktoś z was miał już doświadczenia z koniem
"na próbę"?
Może poprostu umowę dzierżawy przeredagować ?? Brałam konia na próbę. Zasada była taka. Płaciłam całość, jeśli coś mi nie pasowało i w ciągu miesiąca oddałam konia to kasa spowrotem. Jeśli w ciągu miesiąca nie dałam znać, to znaczyło, że konia kupiłam. Plusy: dla kupującego - nie kupujesz kota w worku.
Dla sprzedającego - myślę, że podnosi renomę, wiarygodność.
Minusy: dla kupującego - co będzie jeśli koń np. w transporcie złamie nogę, padnie nam na drugi dzien na kolkę?
dla sprzedającego - jeśli koń wróci np. znerwicowany, "zajeżdżony", itp. to co zrobimy?
Myślę, że są to sytuacje ekstremalne, ale licho nie śpi...
W takiej sytuacji kłania nam się uczciwość i dobra wola obydu stron.
trzynastka   In love with the ordinary
09 października 2009 16:50
[quote author=zielona_stajnia link=topic=10198.msg351719#msg351719 date=1255098733]
Brałam konia na próbę. Zasada była taka. Płaciłam całość, jeśli coś mi nie pasowało i w ciągu miesiąca oddałam konia to kasa spowrotem.
[/quote]

To jest stratne dla sprzedającego dlatego moim zdaniem powinna być jakaś prowizja od użyczenia tego konia na ten miesiąc (płacisz całość ale w wypadku w którym byś się nie zdecydowała właściciel oddaje Ci 90 % kwoty) . Przez czas kiedy Ty go miałaś mógł znaleźć się kupiec.
Jasne, że nie była to sytuacja korzystna dla sprzedającego - sam tak ustalił. Ja bym określiła coś na zasadzie zadatku i jak koń nie pasi to zadatek przepada.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 października 2009 17:24
Myślę, że ujmę w umowie takie rzeczy:
1. Dane właściciela
2. Dane osoby biorącej na próbę
3. Dane konia
4. Oświadczenie właściciela, że koń jest zdrowy, że wcześniej przebył takie a takie kontuzje, że ew. posiada takie a takie wady
5. Oświadczenie biorącego na próbę, że jeżeli w jakikolwiek sposób zmniejszy wartość konia ("zniszczenie konia" nieprawidłowym treningiem, problemy zdrowotne spowodowane transportem, niewłaściwym użytkowaniem, etc), to zobowiązuje się tego konia kupić za ustaloną z góry kwotę.
6. Termin, do jakiego musi być podjęta decyzja o kupnie, lub zwrot konia.
7. Data, miejscowośc, podpisy

Coś jeszcze?

Z plusami i minusami podanymi przez zielona_stajnia oczywiście się zgadzam - ale pomijając wypadki, jeżeli koń jest w trakcie próby racjonalnie i z głową użytkowany, to wszystko powinno odbyć się bez problemu 😉
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
09 października 2009 17:51
4. do oświadczenia właściciela chciałabym jeszcze komplet badań jeżeli takowe posiada, a pod całością podpis weta prowadzącego
5. zawarłabym dokładnie co znaczy "obniżenie wartości konia" w punktach i jeżeli coś by się stało z powodu Twojego użytkowania (a nie tego, że wyszła stara kontuzja w trakcie etc) to, że pokrywasz koszty leczenia/kupujesz zwierza za kwotę x/rozwiązujecie to na bieżąco ustalając kwotę.

przy braniu konia na próbę płaci się zadatek ( na pewno nie 100% wartości). "standardowo" spotkałam się z kwotami 3-5 tys. i jeżeli nie weźmiesz to kaska przepada ( w większości przypadków, chociaż można próbować umówić się inaczej).

gdzie koń będzie trzymany w czasie próby.

do kiedy czas na decyzję i kto będzie woził czy kupujący, czy właściciel.

i nic mi więcej nie przychodzi do głowy 😉
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 października 2009 17:56
Dzięki christine  😉 Czekam jeszcze na sugestię, jak nazwać tę umowę??
to co napisalas razem z sugestiami christine wyglada sensownie. ja bym to nazwala umowa kupna-sprzedazy z okresem probnym/testowym. nie wiem, bo moze mozna by to nazwac okresem rekojmi?? nie wiem jak to z punktu prawnego wyglada.
ja sprzedawalam konia z okresem probnym. osoba kupujaca wplacila polowe kwoty, byla ze mna w kontakcie przez okres proby. kon zostal odwieziony, koszty transportu w obie strony pokrywal kupujacy. calosc pieniedzy miala byc wplacona w przypadku decyzji, ze kon zostaje u kupujacego. cala kwota zaliczi zostala zwrocona, po odwiezieniu konia. z tym, ze to byla specyficzna sytuacja i wlasciwie to raczej kupujacy i tak poszedl nam na reke.
co rozumiesz przez specyficzną sytuacje??
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 października 2009 18:31
Znalazłam coś takiego www.druki.gofin.pl/file.php?id=612 - chyba nadaje się do modyfikacji?
co rozumiesz przez specyficzną sytuacje??


a to, ze zeby ktos kupil ode mnie tego konia, to bym chyba doplacic musiala  😉
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
09 października 2009 18:41
http://e-prawnik.pl/biznes/prawo-cywilne/umowa-sprzedazy/artykuly/sprzedaz-na-probe.html - i tu krótko o umowie sprzedaży z okresem próbnym 😉 Myślę, że coś sensownego z tego poskładam. Nadal z chęcią czekam na doświadczenia z braniem/dawaniem na próbę.
Ja sie spotkałam z takim przypadkiem , klub w którym jeździłam sprzedal konia na sląsk. Po dwoch tyg wrocil ,bo w umowie sprzedazy byl podpunkt ,ze Kupujący ma prawo oddac konia w ciagu 2tyg od podpisania umowy. Oczywiscie jesli na jaw wyjdzie cos niezauwazalnego wczesniej. Ktos kiedys mowil ze jest taki przepis. Na miejscu zobiono mu jeszcze raz badania i wyszlo cos podejrzliwie ,dlatego Nabywca zdecydowal sie go oddac. Cala suma została mu zwrocona.
w kc jest instytucja sprzedaży na próbę, można tak nazwać albo opisowo dowolnie inaczej (decyduje treść a nie nazwa). Tu jest link do mini komentarza: http://e-prawnik.pl/biznes/prawo-cywilne/umowa-sprzedazy/artykuly/sprzedaz-na-probe.html
Czy ktoś z was ma taką umowę na wzór?
Mam problem. Koń pojechał na próbe, umowa próbna brzmi że taki i taki koń oraz " Pan T ponosi pełną odpowiedzialność za konia oraz zapewnia opiękę weterynaryjną podczas próby konia " koń dostał kolki, jest po operacji i nie wiadomo co z nim w ogole  będzie. Wiec ja jako właściciel mogę cos zrobić? co w przypadku padnięcia konia? Nie mówiąc okres konia po operacji ( przy załozeniu) ze wszystko jest ok trwa kilka miesiecy. A wiadomo ze osoba testująca nie bd chciała już konia, a wiadomo że obniża to wartość konia. Czy mogę żądać jakiegoś odszkodowania od osoby konia testujących?
Nina325, to chyba tylko w wypadku gdybyś udowodniła:

1. celowe działanie tej osoby w celu wywołania kolki u konia - co chyba trudno będzie udowodnić, skoro to ta osoba zapłaciła rachunek za leczenie
2. swoją konkretną stratę - była w stanie wyliczyć ile koń stracił na wartości tak, że nie podważyłby tego biegły
bo to jest to ja dawałam konia na próbę np o wartości 20 tyś, koń który był operowany na kolkę zawsze jest pod tzw " zwiększonym ryzykiem" nie mówiąc o tym, że w chwili dania konia na próbe koń był w 100 % zdrowy i użytkowy a jeśli do mnie wróci koń operowany nie jest koniem 100 % zdrowym a tym bardziej użytkowanym, a w umowie próbujący podpisuję się , że ponosi ODPOWIEDZIALNOŚC za konia a skąd mogę mieć pewność ze kolka była od tak, zawsze jest jakaś przyczyna, mógł uciec najeść się albo dostać zbyt dużą ilość pokarmu treściwego.

I wg mnie koń powinien wrócić do mnie w takim stanie jakim ja go oddawałam na próbe a jeśli tak nie jest a testujący podpisał się pod odpowiedzialnością za konia powinny być jakieś konsekwencje

Edytuj posty!
Jak dla mnie wszystko jest kwestią konkretnych zapisów w umowie...
Nina325, wydaje mi się, że jak nie masz zapisane w umowie, że jak koń dostanie kolki i przejdzie operację to druga strona poniesie koszty jego utraty wartości - to będzie Ci naprawdę trudno. Organy rozpatrujące takie spory oglądają dokumenty i zapoznają się z faktami. Jak nie maja kompetencji w danej dziedzinie to powołują biegłego (pomijam, że wątpię, żeby doszło do jakiejś sprawy w sądzie).

No więc patrzą na dokumenty i widzą, że osoba, która wzięła konia na próbę wydała kilka tys złotych na jego leczenie i nic z tego nie ma. Więc trudno, żeby specjalnie wywołała u konia kolkę po to, żeby za darmo wyskoczyć z kilku tys złotych na ratowanie cudzego konia.

Właścicielka konia chce zadościuczynienie za jego utratę wartości, i nawet to jakoś tam sobie wyliczyła, tylko że to był przypadek losowy w dodatku nie opisany w umowie a druga strona zgodnie z umową leczyła konia na swój koszt.

Dalej jakoś nie widzę, żebyś do zadościuczynienie czy odszkodowanie miała dostać
jestem po konsultacji z prawnikiem typowo od jeździeckich spraw. Pokazałam im naszą umowę i przedstawiłam sytuacje, jak najbardziej Państwo testujący zobowiązani są do CAŁOŚCIOWYCH kosztów leczenia, ponieważ na umowie jest napisane ze ponosi pełną odpowiedzialnością i koszty weterynaryjne podczas pobytu konia u niego, wiec ogolnie prawnik mówił ze jak Państwo nie bedą chcieli polubownie się dogadać to prawo jest po mojej stronie i jak najbardziej koszty oni powinni ponosić oraz również mogę starać się o odszkodowanie za spadek wartości konia oraz zwrot kosztów pensjonatu konia w czasie jego rekonwalescencji do czasu jak wróci pod siodło i do tej samej sprawności jak przed daniem konia na próbę

Myśle, że musimy być jakaś sprawiedliwość a jeśli mój kon padnie podczas operacji albo po, to czemu ja muszę płacić za klinike koło 7 tys + 25 wartość konia za to że chciałam być dobrym człowiekiem, żeby ktoś sprawdził czy koń mu na pewno odpowiada, a skąd ja mogę mieć pewność ze koń im nie uciekł i nie najadł się czegoś bądź dostał za duzą dawkę jedzenia. Tym bardziej ze obiecał zapewnic koniowi odpowiednią opiekę i był za niego odpowiedzialny .
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Brak edycji postów
Ja sie zgadzam z opinią Nina325. Kodeks określa, że oddajemy rzecz w stanie nie pogorszonym ponad jego normalne użytkowanie. A kolka nie wynika z "normalnego użytkowania". Więc tutaj ci co wzięli konia, zrobili to na własne ryzyko, wiedząc że z koniem może się coś stać.
Najlepiej jak koń na próbę jest ubezpieczony od pełnej wartości , kolki i kosztów leczenia  😉 http://www.mgzgama.pl/kategorie/konie-i-jezdziectwo/konie/
Oby tylko koń przeżył operacje 🙁
jestem po konsultacji z prawnikiem typowo od jeździeckich spraw. Pokazałam im naszą umowę i przedstawiłam sytuacje, jak najbardziej Państwo testujący zobowiązani są do CAŁOŚCIOWYCH kosztów leczenia, ponieważ na umowie jest napisane ze ponosi pełną odpowiedzialnością i koszty weterynaryjne podczas pobytu konia u niego, wiec ogolnie prawnik mówił ze jak Państwo nie bedą chcieli polubownie się dogadać to prawo jest po mojej stronie i jak najbardziej koszty oni powinni ponosić oraz również mogę starać się o odszkodowanie za spadek wartości konia oraz zwrot kosztów pensjonatu konia w czasie jego rekonwalescencji do czasu jak wróci pod siodło i do tej samej sprawności jak przed daniem konia na próbę

Myśle, że musimy być jakaś sprawiedliwość a jeśli mój kon padnie podczas operacji albo po, to czemu ja muszę płacić za klinike koło 7 tys + 25 wartość konia za to że chciałam być dobrym człowiekiem, żeby ktoś sprawdził czy koń mu na pewno odpowiada, a skąd ja mogę mieć pewność ze koń im nie uciekł i nie najadł się czegoś bądź dostał za duzą dawkę jedzenia. Tym bardziej ze obiecał zapewnic koniowi odpowiednią opiekę i był za niego odpowiedzialny .
 Brak edycji postów


[b]Nina325
[/b], ale ja rozumiem, że testujący płacą za leczenie konia czyli za operacje, klinikę etc? Czy jednak próbują Tobie wcisnąć koszty? I oddają Ci konia jak jest wyleczony, prawda? Czy chcą na ciebie zwalić jednak. Bo przestałam rozumieć sytuację.
"wiec ogolnie prawnik mówił ze jak Państwo nie bedą chcieli polubownie się dogadać to prawo jest po mojej stronie"

Wszyscy prawnicy, we wszystkich sprawach, wszystkim klientom tak mówią. A praktyka w sądach jest taka, że sprzedający zawsze przegrywa.
Testujący nie poczuwają się do kosztów leczenia. Jak twierdzą to nie ich wina. Ale w umowie próbnej jest napisane, że na czas próby oni ponoszą odpowiedzialność za konia i ponoszą koszty weterynaryjne. Nie mamy wyszczególnione że np nie od kolki tylko we wszystkich przypadkach. Bo twierdzenie, że kolka to nie ich wina, a skąd ja mogę mieć pewność, że tak nie jest, a jakby koń się zerwał i by tłumaczyli ze na padoku to tez nie ich wina, czyli nigdy. Adwokat mysle, że dobry zajmują się tylko sprawami jeździeckimi. Biorąc  konia na próbe trzeba liczyć się z ryzykiem że ZAWSZE może się coś stać. dostać kolki, złamać nogę czy cokolwiek innego. Mogli ubezpieczyć konia na czas próby
Nina325 czy kupujący wpłacili jakąś kaucję za konia zabierając go na testy? Czy wiąże Was tylko umowa?
Tak wpłacili kaucje. Nie zawsze jest, że jak tutaj mowa sprzedający przegrywa sprawe. Teraz u nas w okolicy była sytuacja ze Pan sprzedał konia, młodego od niedawna pod siodłem dla osoby doświadczonej. Kupujący otrzymali filmy z chodów, skoków oraz z zawodów konia ale nie chcieli konia testować na miejscu bo mieli bardzo daleko. No i kwestia 2 dni żale i pretenje do kupującego, że jak się okazało dziewczynka dopiero uczy się jeździć i chcą oddać konia. Sprzedający nie poczuwał się do odpowiedzialności bo miał filmy co dowodem chodzenia konia a kupujący nie chciał oglądać konia pod siodłem, wiec nie chciał odpowiadać za to, że ktoś kupił młodego konia dla dziecka wiedzac ze kon dla osoby doświadczonej. Kupujący pozwali sprzedającego. Sprzedający wygrał oraz zarządał jeszcze od kupujących odszkodowania za straty moralne, rownież zostało mu to przyznane.
Nina325 a jak wygląda możliwość pokrycia kosztów leczenia z tejże kaucji właśnie? Chyba do tego służy, a to, że winy kupującego w wywołaniu kolki nie udowodnisz, nie powinno mieć żadnego znaczenia. Podpisaliście umowę, na umowie nie ma żadnych wyłączeń dla jakichś szczególnych przypadków schorzeń. Każdy, kto świadomie bierze konia pod opiekę, powinien wiedzieć, że może się coś takiego stać mimo najlepszej opieki.
Nie widzę natomiast podstaw do dochodzenia odszkodowania w wyniku utraty wartości konia, bo nie było to celowe działanie, a kolka to jednak bardzo losowy przypadek i równie dobrze mógł mieć miejsce u Ciebie.
Moim zdaniem ewentualne ubezpieczenie konia na czas testów bardziej leżałoby w gestii sprzedającego niż kupującego, bo w razie zwrotu to sprzedający będzie pobierał świadczenia, niemniej kosztami takiego ubezpieczenia należałoby obciążyć kupującego, skoro nie chce brać konia bezpośrednio po oględzinach, tylko musi brać na testy.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się