Zdjęcia z wypadów w teren. Reaktywacja tematu!

Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
01 września 2016 12:58
U nas dziki są raczej mniejsze, ale parę lat temu pod Wro zdarzyło mi się wpaść na odpasione w polach kukurydzy potwory wielkości mniejszej krowy na krótszych nóżkach  😵  Od tego momentu konsekwentnie unikam pól kukurydzy.
Julie, świetne fotki i morze  😍  Jaki masz aparat?

Leśny spacer z obozowymi dzieciakami
Wrażenie zrobiły na mnie dziki - widziane na 20 m, dwa goniące się samce. Nie wiedziałam, że są takie potężne, myślałam, że wielkości knurów świń, a to są Potwory. Od razu zrozumiałam, czemu dziki występują w mitach.
W Sopocie, m.in. na osiedlu Brodwino widuje się dziki spacerujące pod blokami, na trawniku, pod sklepem. Więc na mnie wrażenia nigdy nie robiły.
Ale jak pracowaliśmy w Rumunii, dowiedzieliśmy się, że wśród miejscowych to właśnie dziki, nie niedźwiedzie, budziły największy lęk.
Mąż pani, która zajmowała się sprzątaniem ośrodka, prawie stracił życie w starciu z dzikiem.
Dzik zaatakował go blisko domu, na ich polu. Sprowokowały go psy. Gościu miał rozorane całe udo, nie tylko skórę, ale też mięsień. Prawie się wykrwawił i w ogóle niemal stracił nogę, bo rany po szyciu długo mu się babrały. Chodzi, ale mocno kuleje.

Na_biegunach, Dziękuję. 🙂 Telefon Samsung Galaxy Grand Prime i darmowy program do obórbki zdjęć Gimp. 😉

I jeszcze mi się przypomniało, że w lesie na warszawskim Bródnie chodzi sobie dzik, którego raz karmiliśmy z ręki. (Może jest ich kilka?)
Jeśli chodzi o sarny, to same nie są groźne, natomiast mają taki styl obrony/ucieczki, że wyskakują przed nosem. Czasami jedna ze stada wabi uciekając, a stado chowa się w drugim miejscu. Kiedyś na łąkach miałam sytuację, że sarna uciekała i wiedziałam, że młode jest w trawie, gdzieś dalej. Zmieniliśmy nieco trasę by nie natknąć się na malucha.

Ha, dobrze wiedzieć! Zawsze zastanawiałam się, dlaczego łanie wyskakują z krzaków wprost pod konia zamiast biec w przeciwną stronę. Na Mazurach, skąd właśnie wróciłam, wielokrotnie zrobiły mi taką nieprzyjemną niespodziankę. Nieprzyjemną, bo koń się przestrasza. W związku z tym praktykuję pokrzykiwanie jak zbliżam się do gęstów krzaków, gdzie nie widać, co w nich siedzi. Miałam nadzieję, że je wypłoszę wcześniej, zanim będziemy blisko, ale teraz widzę, że to nie ma sensu, skoro one robią to celowo. Natomiast nie zdarzyło mi się, żeby sarny tak wyskakiwały, widzę je tylko, jak gdzieś w lesie przemykają. 

Na łosie trzeba uważać w momencie kiedy jest wiosna i są malutkie młode, ale akurat wtedy, a później latem nie widuję mam łosi z malutkim potomstwem. W tym okresie widuję czasami odsadki, które nie są groźne.
Co do łosi,to bym była ostrożna z podejściem „nie widziałam by specjalnie wychodziły by powitać jeźdźców”.  Jak miałam u siebie wypadek z łosiem w roli głównej, sporo rozmawiałam ze strażnikami gminnymi, którzy są wzywani, gdy coś się dzieje z łosiem w tle. Opowiadali mi mnóstwo historii. Mimo sympatycznej mordy i braku gwałtownych reakcji nie są to potulne zwierzęta do pooglądania z bliska. Potrafią być niebezpieczne i atakować ludzi, nie tylko wiosną. Lepiej je omijać z daleka.

Co nie zmienia faktu, że jak parę dni temu (jeszcze na Mazurach) zobaczyłam łosia w lesie, to jak ten głupol polazłam w tamtą stronę. Pewnie dlatego, że nie wiedziałam (jeżdżę tam od lat i nigdy łosia nie widziałam), że tam są łosie i miałam pomroczność jasną czy jakąś inną. Jak się okazało, była to samica z młodym (nie wiosną, pod koniec sierpnia), ale na szczęście nie zdążyłam jej zdenerwować, odwróciła się i odeszła. Dopiero wtedy zauważyłam młodego, który jakoś był schowany za matką.

Dziki znam tylko z miast. Nigdy w lesie nie widziałam, mimo że wokół były zryte łąki. Czyli gdzieś w krzakach siedziały. 
Wiosna, jak dzik pogonil psa, z ktorym bylam w terenie, to nawet nie ogladalam sie za psem tylko ucieklam w obawie, ze konia zaatakuje. Jakby przywalil w konia to nogi polamane na bank. Kawal zwierza. Ale nie wyszedlby z krzakow, gdyby pies go nie zaczepił.
Losia przepuszczalam w tym roku na drodze (autem jechalam), jeden przeszedl a dwa zostaly. Z losiami trzeba uwazac, bo maja bardzo slaby wzrok i jesli sie patrza w nasza strone, czy wychodza na powitanie, niekoniecznie znaczy, ze nas widzą.
Julie, nie wierzę. To co zobaczyłam w lesie - to bym spieprzała na kilometr, od razu, i każdy by spieprzał. Może do ludzi łażą podrośnięte warchlaki czy loszki. Taki dzik na bank sięga mi kłębem do piersi, jest większy od wielu kuców. Nie szetlandów.

Prywatnie odróżniam sobie łosie od jeleni (z odległości: bezrogi jeleń a samica łosia) po zachowaniu. Jeleń raczej będzie w ruchu. Łoś będzie (nieznacznie) wystawał zza krzaka i żuł gałązkę 🙂 jasne, że mogę się mylić, nie znam się. Sarny też można ujrzeć nieruchome w prześwicie, ale to inna skala wielkości.
Malachit niczego w życiu się tak nie bał jak dzikow, właśnie. U nas na Mazowszu jest ich pełno, za dużo, łażą wszędzie. Koń kilka razy dawał wyraźnie znać że czuje zagrożenie, raz mu nie uwierzyłam i wyjechałam prosto na byka. Pierwszy i ostatni raz nie zaufalam instynktowi konia.
Moja w sumie przed dzikiem tez sie zawahala, ale po lydce poszla, no i pies w krzaki wszedl i wyploszyl.

Ja wracalam z Pajeczna z targu, patrzę, a na poboczu w lesie stoi zubr z reklamy piwa. Pierwsze co pomyslalam, to ze jakis idiota postawil reklame w srodku lasu. Drugie: rano jej nie bylo.
Jechalam wolno, bo lalo bardzo, ale przede mna gosciu zasuwal ostro, zwierz sie poruszyl i juz sie domyslilam, ze to łoś. Zaczął maszerowac prosto pod auto przede mną, a ja po klaksonie i hamulcu🙂 Los na ten sygnal przyspieszyl (nieznacznie), a kierowca zwolnił.
Dodam, że u nas łosie nie występują nagminnie, raczej są zwierzętami z legend :p
Jeleni nie widzialam, ale są daniele.
Livia   ...z innego świata
03 września 2016 15:53
Odświeżę trochę wątek 🙂

My jechaliśmy z samego rana, trafiłam jeszcze na słoneczko i lekki wiatr - potem zrobiło się dość duszno. Spotkaliśmy stado jeleni - tak odnośnie ostatnich rozmów tutaj, ale na szczęście uciekły 😉

Dziś byłam też pierwszy raz w terenie na moim drugim koniu - i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, jak spokojnie szedł, mimo że nie znał okolicy 🙂 Ja się trochę bałam, jak to będzie, a on się spiął może w dwóch miejscach - zresztą wystarczyło, że się schował za koniem koleżanki, i mógł iść dalej 😉 Wróżę nam fajną współpracę 🙂

Liia Gratuluje odwagi  😀 Zawsze pierwszy teren na nowym koniu jest stresujący. Ale widać ułożenie nogi to z siodła westowego chyba zostało  😁
Livia super , że Karo się spisuje  🙂 a jak relacje z drugim ? poznały się już ?  🙂
Livia   ...z innego świata
03 września 2016 17:59
anil, dziękuję 🙂 Tu miałam ułatwioną sprawę, bo on chodził właściwie tylko w tereny, do pokonania była tylko kwestia nowego miejsca 🙂 A z nogą to nie wiem, co robiłam, że tak majtnęłam 😂 Jechałam raczej normalnie, a nie na takiej wywalonej do przodu 😁

patid, całkiem fajnie się dogadały, mało było niesnasek 🙂 Teraz jesteśmy na etapie integrowania go ze stadem 🙂
Livia gratuluje.
Pamiętam swój pierwszy teren na własnej kobyle, która dopiero co zaczęła współprace z jeźdźcem i przyszedł ten etap wyjazdów poza teren placu, a nie ukrywam, że ja większego "pietra" miałam niż ona. W ogóle to klacz szła jak stara, co bardzo ułatwiło mi dalszą współpracę. Z resztą, wiele zawdzięczam wypadom w ręku, bo sukcesywnie z nią wychodziłam odkąd ją nabyłam, a miała dwa lata.
Livia - robactwo u Was jeszcze jest? To teraz nabijesz kilometrow na dwoch terenowcach.

Na_biegunach, fajnie wygląda ten spacer
Livia, gratuluję, dobrze że ten pierwszy teren na nowym koniu był bezproblemowy.

Ja dzisiaj zamiast samotnego tuptania, miałam towarzystwo forumowej Arhodie i horse1678, było super, ale nie robiłam zdjęć 🙁
Jeżeli pogoda nie nawali, to może jutro uda mi się coś popstrykać. 
Livia   ...z innego świata
04 września 2016 15:54
maluda, dziękuję 🙂 Poprzednia właścicielka też dużo chodziła na spacery w ręce, dodatkowo "obywała" konia na różnych imprezach, więc to mocno u niego zaprocentowało 🙂

marysia
, gzów już nie ma, ale są te małe jelonki i mnóstwo komarów się pojawiło, więc derkę jeszcze trochę poubieram 🙂 Prawda, teraz będę zwiedzać dwa razy tyle lasu 😀

Watrusia, dziękuję, też się cieszę! Wrzuć zdjęcia z waszych terenów, jak tam twoja kobyłka? 🙂

My dziś sami jechaliśmy rano, fajnie było - zupełnie bezludnie 🙂 A potem miałam trochę frajdy bo konia przyzwyczajałam do drona - może będziemy mieć niedługo jakieś fajne terenowe filmiki 😀
Livia,  no niestety dzisiaj tylko spacer w ręku, bo wczoraj był kowal, a ona po tym ochwacie, delikateśna tak z trzy dni. Zdjęcia na pewno będą, bo już umówiłyśmy się na kolejne tereny. Swoją drogą chyba zainwestuję w buty dla niej.
Ja wracalam z Pajeczna z targu, patrzę, a na poboczu w lesie stoi zubr z reklamy piwa. Pierwsze co pomyslalam, to ze jakis idiota postawil reklame w srodku lasu. Drugie: rano jej nie bylo.
Jechalam wolno, bo lalo bardzo, ale przede mna gosciu zasuwal ostro, zwierz sie poruszyl i juz sie domyslilam, ze to łoś.

Chyba wszystkich pobiję! Bo ja widziałam żubra w lesie. Kiedyś, jak byłam w Białowieży, pojechałam do lasu z właściclem stajni, który prowadził tam mini-rekreację (mini, bo miał chyba tylko 3 konie, o ile pamiętam). Jechaliśmy i facet od czasu do czasu badał ślady na ziemi. Myślałam, że to taki dodatkowa atrakcja, żeby turystce pokazać, że różne zwierzęta tam żyją. A tymczasem okazało się, że naprawdę jechaliśmy śladami żubra. W pewnym momencie widzę, że stoi w lesie wielgaaaaachne zwierzę. Podjechaliśmy całkiem blisko, zwierzę czyli żubr miało nas gdzieś, spojrzał i stał dalej. Konie też się nie bały. 


Wracając do tematu wątku. Byłam 4 tygodnie na Mazurach, gdzie intensywnie się terenowałam, ale dużo zdjęć nie mam.

Tu koń z nogą z pyłu:




A tu noga odzyskana.




Grzybobranie z koniem. Przyznam, że terenowanie było trudne, bo było mnóstwo grzybów i ciężko było zdecydować, czy jechać czy zbierać grzyby.




Inne zastosowanie kasku 
 


Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
06 września 2016 11:49
trusia, o ja... boskie wakacje  😍  I już wiem gdzie wszystkie grzyby uciekły - na Mazury  🤬
A w dodatku te grzyby wzdłuż drogi, nie wyobrażam sobie, co wobec tego w głębi lasu, ale tam się z koniem nie pchałam.

Raz płakać z tego nadmiaru mi się chciało. W objęciach tuliłam kask, żeby grzyby nie powypadały (grzybowy menisk wypukły nam się zrobił), w jednej łapie kilka grzybów, w drugiej koń. Szłam drobniutkimi kroczkami, żeby to, co było „z górką” z kasku nie wyleciało. Robiło się ciemno, a ja nawet zadzwonić po pomoc nie mogłam, bo cała konstrukcja by się rypła. Miałam też pomysł, żeby konia puścić luzem, najwyżej by poszedł do domu, ale nie miałam ręki, żeby wodze odczepić, a z wodzami bałam się, że się zaplącze.

Było super! Pogoda dobra do jeżdżenia (nie upały takie jak w zeszlym roku), owadów ilości umiarkowane, ani razu nie było potrzeby włożenia derki.

Edit:
Miałam też przygodę, która jakimś cudem nie skończyła się tragicznie. Jechałam szczytem wąwozu, wąską ścieżką. Z jednej strony las, z drugiej spadziste zbocze. Nie dość, że strome, to pełne nierówości i wystających korzeni i kawałków drzew. Chyba usuwali stamtąd drzewa i krzaki i pozostałości po nich tworzyły podłoże, od którego należalo trzymać się z daleka.

Jedziemy, a nagle coś w lesie przestraszyło konia. Rzucił się w przeciwną stronę, czyli w stronę zbocza. Nawet nie potrafię wyrazić tego, co poczułam. Gdyby pobiegł przed siebie, oboje byśmy się połamali. Na szczęście jak zrobił ten zwrot i zobaczył, co przed nim, zatrzymał się na samym skraju. Nie wiem, co go powstrzymało.      

Żałuję teraz, że nie zrobiłam zdjęcia przepaści, ale byłam tak zestrachana, że jak odjechaliśmy kawalek, zeszlam z konia i usiadłam, żeby ochłonąć.  A więcej już w tamto miejsce z wiadomych względów nie pojechałam.

Odgruzowałam konia. 🙂 Koń naprawiony, można jeździć. W związku z tym planuję w poniedziałki i wtorki rano SYSTEMATYCZNIE terenować. W weekendy ma treningi na ujeżdżalni pod kimś innym. Może uda mi się czasami wsiąść w inne dni tygodnia, zobaczymy.
Na razie to od 2 dni biegamy po lesie, bo koń jest w fazie "O jezuuu, jakie to wszystko STRASZNE! A ja tak w ogóle jestem koniem z torów wyścigowych i zaraz ci pokażę jak umiem szybko uciekać".  😀
Fakt, że kilka miesięcy nie wyjeżdżał poza ujeżdżalnię, ale czy to jest powód, żeby aż tak histeryzować?  😂
Fajnie, że wracacie do wątku.

trusia, przygody nie zazdroszczę, sama bym pewnie na miejscu zawałem zeszła i bardzo długo dochodziła do siebie, o ile w ogóle.
Livia   ...z innego świata
06 września 2016 19:23
trusia, świetne zdjęcia i ile grzybów! Fajnie, że tak ci się udało z wyjazdem 🙂 Ja do wszelakich stromizn mam duży respekt, chybabym umarła w takiej sytuacji...

tunrida, super, że wracacie do terenów! 🙂
Na Mazurach juz w sierpni zbieralismy z mezem narecza grzybow bedac na campingu. Zakupy produktow spozywczych byly dzieki temu rzadsze. U nas tez mnostwo grzybow aktualnie.
A co do przepasci - tez mamy tu taki wawoz i raz tylko do glowy przyszlo mi przejechac szczytem, jak jeszcze sciezki terenowe mialam niezbyt dobrze zorientowane.

Moja szkapina stuknela sie w drugą nogę i miala znow dwa dni wolnego. Nie wiem kiedy wroce do pelnoprawnego terenowania, bo juz 3 miesiace mijają. Ciekawe, czy bedzie szalenstwo po powrocie. Tym bardziej sie stracham, ze teraz na bezwedzidlowym zaczęłam jezdzic.
Julie, nie wierzę. To co zobaczyłam w lesie - to bym spieprzała na kilometr, od razu, i każdy by spieprzał. Może do ludzi łażą podrośnięte warchlaki czy loszki. Taki dzik na bank sięga mi kłębem do piersi, jest większy od wielu kuców. Nie szetlandów.
No coś ty!?

Dzik euroazjatycki, podstawowe dane:
Długość ciała 90-200 cm
Wysokość w kłębie 55–110 cm
Masa ciała samce 54–320 kg, samice 35-140 kg

Widziałam dziesiątki dzików w życiu swym i powiedziałabym, że mają średnio 70 -80 cm, duże samce góra metr. Taki 110 to już jakiś gigant, a dzik sięgający do twojej klatki piersiowej to chyba jakiś mutant...? Nie istnieją dziki mające 130-140 cm w kłębie. 😀



Ale galopy po plaży zaliczyłam wczoraj w nowej pracy!!! 😅 😍  🏇
Na mieleńskich koniach nie galopujemy tak dużo i szybko, więc czuję w nogach do dziś. 😁
Niestety zdjęć z galopu nie mam, ale moja klientka kręciła film kamerą na kasku, pewnie go dostanę wkrótce.



Fiordka o imieniu Frotka położyła jej się w wodzie. 😁





I jeszcze powiem wam śmieszną rzecz.
Galopujemy sobie raźno, było trochę ludzi na plaży.
Potem nagle przerwa i nie ma ludzi. A potem znów byli, ale golasy! 😁
Głównie niemieckie babcie i dziadkowie, ale też rodziny z dziećmi.
Machali nam, cieszyli się... 😁 Śmiesznie się machało i uśmiechało do ludzi z gołymi tyłkami.
Jeden widok był dla mnie wręcz wzruszający. Szła sobie za rączkę goła, zakochana para na oko osiemdziesięciolatków, siwi, pomarszczeni, zwisający. Szczęśliwi i bez kompleksów. 😀
Livia   ...z innego świata
08 września 2016 15:01
Julie, fajne zdjęcia 🙂 I niezła przygoda 😂

My dziś też poterenowani. Koń fajny, współpracujący, mimo że much sporo. I mam nadzieję, że będę mieć znowu parę ładnych zdjęć, bo towarzyszyła nam koleżanka z aparatem 🙂
O plaża!!! Pieknie 😀
Ja mam "plaże" jeziorną z której wczoraj też skorzystaliśmy 🙂


Julie, ja mam pierś na wysokości 115 (wiem bo "sobą" mierzę przeszkody). Więc się zgadza. Takie 320 kg, nich będzie nawet 110 w kłębie - zaręczam, że robi piorunujące wrażenie! No, to jest wielkości oksera 110! (połowy)

Super plaże! Ale Wam dobrze!  😜
A ja dzis mega wkurzona z pracy wrocilam i stwierdzilam, ze niech sie dzieje wola nieba, a ja jade na spacer. I tak po 3 miesiacach bez terenow wyjechalam sobie na 25 minutowa przejazdzke (po ciemku) na bezwedzidlowym oglowiu. Zza winkla zaatakowaly nas dzieci strzelajace z karabinow ( dla jaj krzyknelam im "padnij"😉 a moj kon nic sobie nie robil z zaistnialej sytuacji. Ach. Studzienki w asfalcie zrobily sie straszne.
Julie, a co robicie, jak koń na plaży zrobi kupę?
Nad morzem nie jeździłam więc nie wiem jak tam z kupami. Ale nad jeziorem to jeśli koń zrobił do wody to nie zbierałam ale jeśli na plaży to już tak i wyrzucałam w trzciny. W wodzie to bardzo szybko kupa się rozwala i nie ma co zbierać a jeszcze jak zrobisz szum to już wgl nie ma śladu 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się