kotbury - mam Boscha PWS 7-124 o taki
zwykły najzwyklejszy męża w zasadzie 😉. Rączkę odkręcam do werkowania, osłonę zostawiam bo łatwiej mi jest ukierunkować strumień powietrza w konkretnym kierunku z nią tak by np. nie leciały mi w twarz.
gacek - aaaa to Tyś 😉. Tak tak Tobie, operator kamery się sam zgłosił, filmik poglądowy będzie 😉.
blucha - To nie jest krawędź tnąca w tym nożu elektrycznym tylko ścierająca 😉. Można zmienić kąt operowania narzędziem i masz równa płaszczyznę 😉.
anyann * wypadałoby konia przyzwyczaić najpierw, to jest jasne. Ja do mojej klaczy podchodziłam kilka razy "na sucho" zanim użyłam fleksa.
* ścierany róg nie śmierdzi, palący się róg śmierdzi 😎 , skoro śmierdziało mieliście złe tarcze, które grzały się i dlatego śmierdziało.
* miałam początkowo podobne obawy, ale demonizowanie to nie koniecznie dobra droga. Oczywiście trzeba uważać, choćby ze względu na to, ze fleks waży, bo przy takich obrotach ważyć musi. Trzeba się samemu trochę przyzwyczaić i oswoić, a potem robić tylko swoje a nie wyobrażać sobie ... 😉 ja werkując na wyobrażanie to nie bardzo mam czas, myślę o tym co robię.
Idzie całkiem szybko to fakt, choć nie używam profesjonalnych tarcz. Podejrzewam, że przy nich szło by jeszcze szybciej, ale na ten moment te mi wytaczają. Co do tego czy to potrzebne przy niewielu koniach czy nie potrzebne to dyskusyjne. Ja fleksem werkuję jednego, za to konkretnego - klacz sztumską. Koń jest werkowany systematycznie i pilnuję kopyt, a jest do zbierania zawsze sporo. W naszym wypadku jednak twardość rogu przeważyła w decyzji o używaniu fleksa do werkowania. Werkowałam sporo koni i żadne z nich nie miał tak twardego rogu kopytowego jak ta klacz. Cęgami z mężem na cztery ręce nie raz nie byliśmy w stanie ciachnąć ściany, nie mówiąc już o tym, że werkowała na jeden raz np tylko przody a, potem dochodziłam do siebie przez dwa dni ... Jestem skłonna stwierdzić, że fleksem werkuję min. także dla zachowania własnego zdrowia.