naturalna pielęgnacja kopyt

dea   primum non nocere
24 września 2015 20:53
kasik no co Ty, zasinienia to zawsze krew. Tu się z halo zgodzę - cóż innego?

A mechanizm powstawania - nie musi być otworu, rany. Wystarczy ucisk samego rogu na tworzywo w trakcie produkcji tegoż. Róg rośnie podbarwiony krwią od razu ("wewnętrzna" warstwa, ta od strony tworzywa). Trochę też między rureczkami może pewnie wędrować, niby czemu tylko grawitacyjnie? Zewnętrzna warstwa "róg barwny" jest bardziej upakowana, więc trudniej przenikliwa, ale tylko glazura jest praktycznie nieprzepuszczalna (dlatego starnikowanie jej to w metodach naturalnych zbrodnia i tu się chyba wszyscy zgadzają: powyżej tego cala od ziemi mechanicznie nie ma nic do roboty).

halo - wracając do mechaniki i dobroczynności flary - tracąc ścisłe połączenie listewkowe, tracisz też miskę - podwieszenie kości kopytowej. Zgodzisz się? To nawet nie fizyka, a geometria 😉 To jest OK  i zbieżne z Twoimi celami?
czytaj. opadnięcie kości kopytowej.
dea   primum non nocere
24 września 2015 21:54
Nie do końca... bo opadnięcie jest względem koronki, górnej krawędzi rogu, a halo mówi o flarze na dole - bliżej do rotacji 😉 Oczywiście może być jedno z drugim, ale niekoniecznie musi.
Od dołu się zaczyna 🙂 Dorzucając jeszcze ciężar konia, infekcję LB, długi pazur i podkowy. Powstają kopyta dzwony, patelnie jak kto woli /takie często folblucie płaszczaki/.
dea   primum non nocere
24 września 2015 22:19
No właśnie, kopyto folbluta domowego do tego dąży... ale czy to oznacza, że takie ma być, no nie wiem. Drobnokościsty, chudostawiasty koń z... dużą powierzchnią podparcia, nijak nie znajdującą odzwierciedlenia w kośćcu. No chyba nie o to halo chodzi, że kopyto folbluta ma być takie jak widujemy i często rehabilitujemy? że rehabilitacja niepotrzebna, bo takie jest dobre? Jeśli tak, to poziom abstrakcji dyskusji dochodzi do tego, że zaraz będą ody na cześć amerykańskich gaited horse'ów i tradycyjnego podejścia do podkręcania ich ruchu ... odpadam. I mogę się do halo tylko uśmiechnąć na pożegnanie.
rakiety na śnieg też dają duże podparcie... ale czy sprawdzą się podczas biegania i skakania?
Piszę pobieżnie i w pośpiechu, więc pewnie niekiedy mało przejrzyście, sorry. Chodziło mi o to, że podkowiaki mogą powodować zasinienia właśnie przez "tarcie" (przecież to ciało obce, niezbyt naturalne). Zbyt głęboko ( przecież to kwestia milimetrów) wbity podkowiak spowoduje zagwożdżenie, a wbity głębiej odgniecenie (zasinienie). Znam kowala, kt bardzo płytko wbija podkowiaki ale konsekwencją jest częste gubienie podków. Nie zawsze jednak to, co widujemy naokoło dziury po podkowiaku będzie siniakiem (znowu porównanie do infekcji grzybów jakie gnieżdżą się w szczelinach w puszce kopytowej).
Jak tylko zacznę ogarniać rzeczywistość wrzucę kilka fotek z sekcji końskich nóg i kopyt. Mam bardzo fajny ochwat z ubytkiem kości kopytowej oraz asymetryczne kości kopytowe 😉 oj, daje to mocno do myślenia. Udało się też wypreparować kawał strzałki gąbczastej z tworzywem podeszwy ....
poka poka 🙂
dea, jak to jest, kość kopytowa jest podłączona "najpierw" od dołu??? Sama piszesz, że nie. "To" działa jak rzep, rozszczepienie od góry też może wystąpić, ale to już jest skrajna sytuacja, dowód rozregulowania całej regulacji 🙂, dowód szoku biochemicznego. Rozszczepienie listewek na dole z tyłu, pewien stopień, nie musi być złe, co więcej może być fizjologiczne i poprawne. Miska faktycznie szersza a płytsza.
W tym teoretycznym modelu kopyta, który sobie teraz wyobrażam (po info o działaniu enzymów), byłoby tak: z przodu mocno zwarte listewki (zwartość z przodu jest ogromną wartością mechaniczną - i anatomiczną) - a to wymaga ruchu, ruchu i jeszcze raz ruchu, ale z tyłu, zależnie od okoliczności wychodzą mi dłuższe, a nieco elastyczne ściany - a jak mają być elastyczne, to tam listewki nieco rozluźnione.
Wtedy by mi się wszystko "zgadzało" - i siły/wektory, i biochemia w kopycie, i możliwość rozszerzenia (efektywność roz-ścieśnienia) tyłu kopyta, praca na danym gruncie, efektywne wspomaganie ruchu puszką kopyta... (ale i kształt podkowy - dlaczego właśnie tak). "Dwie karty kredytowe" Ramey'a to też niewiele mniej niż 3 mm (dobra, 1,52 ale ojtam) postulowane w materiałach australijskich dla koni "udomowionych" na przewadze elastycznego gruntu (a gdy koń dużo pracuje, to te 3 mmm szybko zmaleją).

tajnaa, dobry przykład - co na czym i do czego się sprawdzi (jak chcesz pobiegać po głębokim śniegu to tylko rakiety albo biegówki 🙂😉. Tego mi za mało - rozważań (i przykładów praktycznych) o kształcie kopyta względem trybu użytkowania, w tym i przeważającego (do intensywnego ruchu, galopu) gruntu i np. potrzeby przedłużenia fazy oparcia kopyt o ziemię (koń z tzw. siłą nośną, nie tylko pchającą). Od konkretnego kształtu kopyta ogromnie zależy obraz całego ruchu konia, to przecież wszyscy wiedzą? I sporów na ten temat nie ma? To dlaczego konie, które mają się ruszać w różny sposób (hacking/tereny to co innego niż praca w balansie) mają mieć kopyta "na jedno kopyto" - czyli na jeden wzór? Pierwszy Lepszy kowal wie o tym doskonale - że konkretna forma kopyta ma wspomagać jego szczegółowe funkcje, że u skoczka będziemy dążyć do czego innego (nieco, stopniowo) niż u dresażysty.To nie jest tylko tak, że to po czym chodzimy i jak chodzimy definiuje formę, ale i tak, że forma określa ostateczny ruch. A mi nie wychodzi, żeby najpopularniejsza w wątku (załóżmy lepiej, że nie "jedynie słuszna"😉 wzorcowa forma kopyt dobrze służyła wszystkim potrzebnym "odcieniom" ruchu. To jak taka forma... szybko kroczyć i jak najmniej się zniszczyć.
Tyle się tu mówi, że forma ma ulec funkcjonowaniu - skąd takie przywiązanie do wzorcowej formy kopyta?

Napiszę jeszcze coś takiego. Pierwszy raz przyszło mi strugać konie w 1990. Nie chciałam tego robić i starałam się nie. Nie chciałam, bo... intuicyjnie uważałam założenia ówczesnego strugania za "od czapy". Struganie mniej zależy  od fizycznych czynności, bardziej od percepcji i wyobraźni itd., a najbardziej - od założeń, wg których jest realizowane. Dlatego założenia powinny być możliwie bez zastrzeżeń. Teraz intuicyjnie 🙂 mi wychodzi, że strugacie kopyta nie dla takiego użytkowania/chowu jakie dotyczy polskich koni. Tak, wiem, że w praktyce tak to nie wygląda, że to jest żywy dialog. Ale tu, w wątku - zawarty jest pewien wzorzec. W tej chwili oceniam go jako bardzo niedoskonały - bo niezbyt dobrze dobrany. Stąd też, podejrzewam, konieczność różnych "zabiegów", żeby koń miał "fajne" kopyta. A zdrowy koń, z kopytami rozwiniętymi za młodu, z zapewnionym ruchem, przy niewielkich ingerencjach powinien mieć kopyta takie, jakich Potrzebuje. Nie musi "po temu" deptać po żwirze czy skałach, a musi - gdy jego kopyto ma przypominać kopyto "dzikiego" koniecznie z "hard surfaces". Pamiętam, gdzieś na początku wątku - była o tym dyskusja. Ale się rozmyła. "Zgodziłyśmy się, że się nie zgadzamy" (nie pamiętam, żebym się udzielała, najwyżej pokornie pytając, bo idee były dla mnie dość nowe, wtedy zapalczywie czytałam - i wierzyłam 🙂😉 Czy nie powinno być jak u kasik? (zasadniczo): "robi" konie, czujnie; konie chodzą jak przewidziała - znaczy warunki, funkcjonują w tym dobrze - czyli wszystko jest dobrze. Tylko u kasik warunki użytkowania koni odpowiadają dość mocno wzorcowi kopyt z "hard surfaces". A nie u każdego tak jest.

kasik, czyli wokół podkowiaków dostają się sinice? Czy jakieś sine grzybki? Jak będziesz coś takiego widziała, zrób koniecznie zdjęcie (a może znajdziesz takie), bo nie widziałam jak żyję, stąd niespecjalnie umiem sobie wyobrazić. Nie widywałam też zbyt głęboko wbitych gwoździ, chyba, że ewidentny błąd - omsknięcie.
I nie wyobrażam sobie konia, który rusza się lepiej w podkowach (bo ruszają się lepiej, wiele) który miałby gwóźdź stykający się z krwią.
halo, nic mi się nie kłóci bo dobre ukrwienie = liczne naczynia krwionośne = dobre odżywienie a to nie jest to samo co przekrwienie/nadmierny wzrost ciśnienia/krwiak/obrzęk czy wylew 🤔wirek:


Chciałabym zobaczyć jakikolwiek materiał dokumentujący "pracę" puszki kopytowej w przedniej części inną niż na skutek narastania rogu


Halo nie zobaczysz za swojego życia podejrzewam. Serio. Takich i innych badań, o które się dopytujesz nie ma, nie dlatego, że pewne zjawiska nie występuja (bo doświadczenie choćby tu obecnych osób mówi, ze jednak występują nagminnie) tylko dlatego, że nikomu (żadnemu ośrodkowi naukowemu i żadnym aspirującym doktorkiem i profesorkom) się nie opłaca ich robić.

Homo sapiens science wymiera, są już głównie karierowicze, co kolekcjonują granty i publikują enty artykuł o tym jak wyglądają zmineralizowane trzeszczki.


I jeszcze się "pochwalić" chciałam. Mój koń odzyskuje nogi - u nas kluczem padok całodobowo i werkowanie co tydzień. Kopyta nie wyglądają- ale działają. Do tego stopnia działają, ze mój koń wczoraj zwiał mi z lonżą, wyskoczył z maneżu przez ogrodzenie, wziął na klatę polbliski pastuch ze sztachetami (włączony!!!) i poooobiegł na łąki.
Jak się wylatał, wyogierzył, ofukał cały świat, został bezspornym królem okolicy strasząc wszystkie sarny i dziki, to oczywiście wrócłl do panci jak piesek i już bez trzymania go za cokolwiek sobie szedł obok dokończyć lonżowanko. A ruch miał jak nigdy w swym życiu - w końcu się odbijał od podłoża w kłusie. Takie tam atrakcje po nocy dla matki polki🙂
dea   primum non nocere
25 września 2015 20:23
halo - jeśli teraz dobrze Cię rozumiem, to absolutnie nie chcesz rozwalonych listewek, ani z przodu, ani z tyłu kopyta. Zdecydowanie natomiast chcesz wyższych niż do podeszwy kątów wsporowych, może i w ogóle nie tykanych struganiem. Masz wtedy fragment ściany pracujący, nieusztywniony, masz dźwignię zwiększającą pracowanie-rozszerzanie tyłu kopyta. Teraz trafiam czy chybiam?
Rzadko widziałam "rozluźnione listewki w tyle kopyta", niestety dla Twojej koncepcji towarzyszyły im katastrofalne z przodu. Kopyta Twoich marzeń - nie spotkałam w swoim doświadczeniu. Jak tam Maureen Tierney? Podejrzałaś jej koncepcje? Generalnie na YT ma wszystko co ciekawe w jej metodzie. Wydała też książkę, którą przeczytałam... zero wartości dodanej względem jej materiałów w sieci.

kotbury - jest jeszcze "project Dexter" realizowany przez pasjonatów i tutaj już mogą być wyniki ciekawe i niepopularne. A nawet już są takowe wyniki, tylko oficjalnej publikacji nie było, no i zbierają wiëcej danych - a ja kibicuję. Nawet jeśli ich konie nie ruszają się optymalnie-sportowo, to trudno przejść obojętnie wobec faktu, że właśnie obserwuje się stado czysto chodzących, aktywnie użytkowanych koni z bardzo poważną historią trzeszczkową...
kotbury, zdaję sobie sprawę 🙁 Jedyna nadzieja, że ktoś coś wyprodukuje (jakąś cud-miód podkowę?, jakiś enzym regulujący rozluźnianie tkanek?) i zafunduje badania, jak stało się w przypadku wędzideł.
Pokaż chociaż jedno to "niewyglądające a działające" kopyto! Poka, poka 🙂
Opisy efektu "niewyglądania" bardzo zachęcające.

dea, dość trudno mi sobie wyobrazić, jak to zrobić, żeby przód był zwarty i krótki, a tył "nieco rozlazły".
Na teraz widzę zależność między spoistością tkanek (łącznych, a zatem i mięśniowych - otoczek włókien, i kosmków jelitowych, i listewek...) a ich mniejszą elastycznością. Ukrwienie o tyle odpowiada ze "żywość" czy "elastyczność" że jest magistralą transportową. "Czegoś". Bionicznych "pavulonów" 😉, rozpulchniaczy i rozluźniaczy. Może połapiesz się w przeskokach myślowych, ale wychodziłoby, że jeśli chcemy "temu koniu" rozszerzyć tył kopyta to wpadałoby zapewnić obfite żywienie (regularne wysokie poziomy glukozy) i bardzo dużo regularnego, stopniowego, intensywnego, poprawnego ruchu. Oczywiście mowa o koniach bez zakłóconych procesów adaptacyjnych i regulacyjnych, np. nie o insulino-opornych, o koniach ogólnie zdrowych. I uruchomić sprzężenie zwrotne, akurat dodatnie, z tyłu kopyta - nieco wyższe ściany i nieco elastyczna tkanka łączna. Nie należałoby też po całości wybijać wszystkich mikrobów, jedynie miejscowo, np. w strzałce. Czyli ogólnie taka zależność - chcemy rozszerzyć - nie zasuszajmy i "odpalmy" rozszerzające wektory sił. W "nie zasuszanie" wchodzi też moczenie kopyt - i nawodnienie konia. A gdy chcemy "skonsolidować" - zasuszajmy, miarkujmy także nawodnienie, walczmy z mikrobami po całości, ujmijmy naprężeń. Pojęłam (odkrywcze, nie? 😉) że wszystkie procesy w ciele są bardzo mocno uogólnione. I piekielnie trudno "zażyczyć" sobie coś tylko miejscowo. Przestałam postrzegać np. jakaś "gupia" kontuzja, np. odsednienie a tu bach! kontuzja poważna - jako "pech". Widzę  fizjologiczną/patologiczną prawidłowość. Biologia jest niesamowita! I zawsze mamy dwa niepodważalne regulatory "wszystkiego" - prawa fizjologii i grawitację (i prawa mechaniki). One ze sobą współpracują. Bionika. My musimy szukać optimum. Żeby w pogoni za elastycznością nie rozwalić zdrowia, a w pogoni za spójnością, ścisłością nie usztywnić i nie wstrzymać sił rozwojowych (jako model przypomniało mi się ewangeliczne: "ziarno, żeby wydać plon musi obumrzeć" - no musi, musi się rozpulchnić).
Pozostaję w nadziei, że coś z tego dasz radę wyciągnąć, bo zdaję sobie sprawę, że dosyć "poezją" lecę, mierną, ale porządnie to choćby spisać, jeszcze poszukać dowodów, zaś przeprowadzić dowody... przerasta mnie. Będę pilnie szukać potwierdzeń moich podejrzeń.
Na logikę zgadza mi się Wszystko, różne dziwne, niezrozumiałe dotychczas zjawiska.

Ech. HGM. Nie. Podobają mi się dwie rzeczy: małe ingerencje z tyłu - co daje jakby "lepszy" z mojego punktu widzenia ogólny kształt kopyta, ale imo - za małe - bo żadne, ingerencje z przodu są "po mojej myśli", i pojęcie "bionicznego buta". Reszta... Fajnie, że żywa natura działa, trudno, żeby nie działała! Uzasadnienia - żenujące. Przykłady... cóż, aż mi trudno rozwinąć, bo co? Przykład musiałby być na coś. A że nie trawię prezentacji jak dla "sprawnych intelektualnie inaczej" to już moja odchyłka. A "eventer" OTTB - załamka, niestety. Antypromocja Metody. Pomińmy, że to mniej niż LL. Na jego tle mój OTTB  😀iabeł:, także bosy - rusza się, skacze i galopuje - zjawiskowo  😀 Pani jawi mi się jako intuicyjnie i z doświadczenia zgadująca nieźle. I potrafiąca uprościć do AB (bo nawet nie ABC).

Najbardziej jest mi po drodze z Ovnicek'iem NBHCC, ale... wydaje mi się, że u zdrowego konia są możliwe dłuższe (te 3 mm), elastyczne ściany z tyłu, kąty wsporowe i ściany wsporowe w warunkach pewnego "nawilżenia wewnętrznego", w tym przejściowo wyższych poziomów glukozy. Takie ściany byłyby pożądane u konia mającego silnie lądować kopytem na elastycznych gruntach - miałyby niebagatelne znaczenie mechaniczne. Przy regularnej intensywnej pracy w intensywnych chodach kopyta powinny się rozszerzać a nie zawężać, kąty nie powinny się kłaść. Natomiast to "nawilżenie" byłoby bezwzględnie  "zabronione" u koni ochwatowych. I wszelka "długość z tyłu" też.

W ogóle zabawna jest ta strona:
http://www.johnthevet.co.uk/articles.php - 7(?) całkiem odmiennych zdań na temat nt. traktowania ścian wsporowych.

Ech, kopyta to fascynujący temat  💘
I bardzo, bardzo chciałabym, żeby w temacie "bionicznych butów"  🙂 ktoś wprowadził porządniejsze rozróżnienie na czynniki bio a mechaniczne, bo póki co to... chaos 😉 jest potężny. Wszędzie gdzie mowa o kopytach.
Ma ktoś może zdjęcia fałszywej podeszwy i mógłby wrzucić?
anyann, wpisz sobie w Google 'false sole', wyskoczy Ci sporo fajnych zdjęć i artykułów 😉
O dzięki bardzo  :kwiatek: :kwiatek:
Kochane, potrzebuję PILNIE ogarniętego strugacza, który dojechałby do Łodzi do trzeszczkowca!
dea   primum non nocere
27 września 2015 20:37
halo - zgubiłam się i odpadam  :kwiatek: Wydaje mi się, że trochę o innych rzeczach gadamy.
Do HGM chyba trochę niepotrzebnie się uprzedziłaś. Ja efekty strugania jej metodą widziałam w postaci case studies (na grupie bosokopytnej, wypowiadali się i pokazywali zdjęcia niezwiązani z nią ludzie) - przekonywające, na tyle dla mnie, żeby próbować w praktyce. Część koni fajnie na to odpowiada, część niekoniecznie. Jeszcze nie do końca rozumiem dlaczego, može kiedyś dojdę do konstruktywnych wniosków.
John the vet - znam z grupy bosokopytnej 😉 i wiesz, to właśnie jest sedno, a na przykładzie ścian wsporowych najjaskrawiej to widać - jest tysiąc metod i wzorów na kopyto. Ty piszesz z takim zaangażowaniem, jakbyś była na tropie tej jedynej. Z mojej perspektywy i moich życiowych doświadczeń wynika, że to ma szansę być tysiąc pierwsza 😉 ale to fascynujące, jakąś drogę dla swojego konia znaleźć.
Ja mam podejście praktyczne - każda metoda dla mnie jest interesująca, jeśli choć w jakichś przypadkach działa. Staram się ją wtedy jak najgłębiej zrozumieć, próbuję zastosować, jeśli wydaje mi się, że danemu koniowi może "zagrać". I tyle... badania naukowe są fajne, ale jako punkt wyjścia, baza, nie jako źródło konkretnych przepisów. Tutaj tylko praktyka weryfikuje ostatecznie. Każda teoria jest tylko... teorią.
Powodzenia w testowaniu Twoich koncepcji, jeśli do tego dojdzie. Jak dotrzesz do jakichś wniosków już z empirii, to się podziel, proszę. Može się kiedyś jakiemuś koniowi przyda.
dea, nie uprzedziłam się do HGM. Napisałam - intuicyjnie i z doświadczenia zgadująca nieźle. Czyli, tłumaczę - robota mi się podoba. Uzasadnienia już nie.

Już kiedyś dzieliłam się wnioskiem z empirii - jak ważny jest właściwy kąt wsporów, kąt  pod którym "zmierzają" ku strzałce, jak w ogóle ważny jest kształt kopyta zgodny z wektorami działających sił.

Jak ty to robisz, że brzmisz tak wiarygodnie? 🙂
A piszesz nieprawdę. Bo to nieprawda, że ty się na niczym nie opierasz, jedynie na swojej pracy. W tym wątku pełno dogmatów, o które zażarcie wojowałaś.
A prawdą jest, że w struganiu same szkoły falenickie i otwockie. Co ciekawe - wszyscy powołują się na te same źródła, tylko bez cytatów i przypisów, i na podstawie tych samych źródeł - wnioski skrajnie odmienne.
Ale dzięki wielkie, bo szukając "na czym wątek stoi" i wędrując tu i tam znalazłam masę ciekawego materiału.

I oczywiście, że chodzi o punkt wyjścia. Właśnie ten punkt wyjścia budzi moje zastrzeżenia. Tym bardziej, ze punkt wyjścia - przyjęty a priori model ideału staje się ostatecznym celem pracy, sednem dążeń.

Owszem, mocno wydaje mi się, że wpadłam na trop czegoś niezwykle ważnego. Pisałam bardzo chaotycznie - mówiłam, że jeszcze się nie ułożyło. Teraz już mi się ułożyło.

Załóżmy, że starożytni Chińczycy mieli rację, i yang/yin to istotne i mocno przeciwstawne (a dopełniające) siły życiowe. Ten prosty model jest bardzo wygodny, żeby przybliżyć ci o co mi chodzi.
Ochwat jest yin, bardzo yin. Trzeba prowadzić go "yang". Kopyta "naszych" koni, z umiarkowanego zmiennego klimatu, z domowych warunków i użytkowania, powinny być bardziej yin niż skrajnie yang model kopyta pustynnego "mustanga".
Ogólnie yang powinien być przód kopyta, yin - tył. Czego pewną protezą  jest podkowa. A wszystkiego w miarę.
Przemyśl. Może się przyda jakiemuś koniowi 🙂

Mam też do ciebie pytanie: jak w tworzywie podeszwy jest rozwiązana wymiana krew żylna/tętnicza? Bo nigdzie nie mogę znaleźć. A które unaczynienie jest bardziej rozwinięte? Pomogłoby mi to rozwikłać pewien dylemat, często przewijający się na kopytnych stronach.

Pokaż chociaż jedno to "niewyglądające a działające" kopyto! Poka, poka 🙂
Opisy efektu "niewyglądania" bardzo zachęcające.


... musiałabym się przeprosić z nowoczesną technologią poza pracą... a mam deal, że do stajni nie zabieram nawet telefonu, hehe.
Co nie wygląda- kolor podeszwy - megapodbicie/opadnięcie kości? - czerwone obręcze dookoła grotu strzałki i sama strzałka w krwiakach. Do tego walczymy wciąż z bar-bbridge - u nas  to jest tak jakby ściany wsporowe "broniły się" przed wykonywaniem swojej pracy i zanim wyrosną już się kładły. Choć własnie ostanio jets lepiej - tak jakby dopiero taka ilość kontaktu z podłłożem/ ilość ruchu spowodowała ich pracę (i pracę tamtej części kopyta= czerwone/podbite?)
U konia będę w czwartek niestety dopiero więc jestem ciekawa jak się po prawie tygodniu od werkowania i efktu "wow" sprawują te kopyta. Wtedy zrobię tyły. Robię na raty aby wiedzieć, które nogi (przód czy tył)  powodują realnie błędy w ruchu. Bo to nie jest jednoznaczne, że jak koń nie odrywa przodów, to znaczy, że to z przodami jest coś nie tak.

dea, dość trudno mi sobie wyobrazić, jak to zrobić, żeby przód był zwarty i krótki, a tył "nieco rozlazły".
... ale wychodziłoby, że jeśli chcemy "temu koniu" rozszerzyć tył kopyta to wpadałoby zapewnić obfite żywienie (regularne wysokie poziomy glukozy) i bardzo dużo regularnego, stopniowego, intensywnego, poprawnego ruchu. Oczywiście mowa o koniach bez zakłóconych procesów adaptacyjnych i regulacyjnych, np. nie o insulino-opornych, o koniach ogólnie zdrowych. I uruchomić sprzężenie zwrotne, akurat dodatnie, z tyłu kopyta - nieco wyższe ściany i nieco elastyczna tkanka łączna.

Ja jednak się nie zgadzam.
Po pierwsze dłuższe ściany wtedy, gdy:
a) stan stzrałki/podłoże nie pozwala na krótsze
b) gdy skątowanie kopyta/ustawienie kości w puszcze jest idealne.

Inaczej zostawienie dłuższych ścian z tyłu robi dźwignię i zarz robi się kopyto tylem podwinięte, uciekajaće do przodu, flara z przodu nienaturalna, szerokie kopyto niedajaće ralnego pdoparcia.
Kopyta i żywienie są tak nieodłączne, że ja jeszcze nie widzialam zdrowego zywieniowo konia ze złymi wymagającymi rehabilitaji kopytami.
Często zacieśnienie kopyt podkową wpływa na zły stan przetważania paszy - np. obrączki u kutych "zdrowych" sportowców.

Nie należałoby też po całości wybijać wszystkich mikrobów, jedynie miejscowo, np. w strzałce. Czyli ogólnie taka zależność - chcemy rozszerzyć - nie zasuszajmy i "odpalmy" rozszerzające wektory sił. W "nie zasuszanie" wchodzi też moczenie kopyt - i nawodnienie konia. A gdy chcemy "skonsolidować" - zasuszajmy, miarkujmy także nawodnienie, walczmy z mikrobami po całości, ujmijmy naprężeń.
I tu też widzę to inaczej - nawilżenie musi być "optymalne". U mojego konia z wąskimi tyłami kopyt mokre podłoże nie daje nic= nie ma podparcia=nic nie pracuje. Grunt do rehabilitacji musi być elastyczny, po prostu.
kotbury,
1. a co konkretnie poprawiłaś, że uzyskałaś efekt wow, gdy chodzi o odbijanie? Szczególnie że "eksperymentalnie" nie ruszyłaś zadów, czyli musiałaś zrobić "coś" konkretnego - skoro był konkretny efekt, w samych przodach.
2. no, tego nie jestem pewna, ani ja, ani wielu praktyków - czy Zawsze dłuższe tyły to zawijanie albo wyjeżdżanie pazura (albo jedno i drugie). A nawet są opinie, że konie bardzo szybkie powinny mieć leciutki kąt kości kopytowej ku przodowi.
Nie wiem, czy trzymanie krótko (i "sucho"😉 pazura, a pilnowanie tyłu (nawilżonego tyłu, powiedzmy że typu yin) na 3 mm, za to wszystkie wektory sił dobrze ułożone nie byłoby z pożytkiem. Rzecz jasna, wszystko optymalnie, nie tak, że tył gnije. I nie tak, że rzadko strugane, i dlatego wszystko długachne, tylko celowo i zmyślnie. I nie tak, żeby strzałka zawsze wisiała w powietrzu. No, przy mojej koncepcji flara z przodu jest wykluczona - przód musi być zwarty. Obrączki też odpadają (z tym że nawet bardziej niż strzały "dobrobytu" obwiniam za nie różne szoki-stresy-strzały hormonów itd.) Koń równomiernie żywiony i równomiernie trenowany nie powinien mieć obrączek, bo czemu?
3. Jasne, że optymalny. Nie tak, że koń łazi po błocie. Ale też nie tak, że tylko po suchym żwirze i zawsze sucho - bo wtedy dłuższe tyły będą się właśnie łamać, podwijać zamiast rozszerzać.
dea   primum non nocere
28 września 2015 20:08
halo - wojowałam, ale... sama użyłaś czasu przeszłego  😀iabeł: Moje podejście ewoluuje. W ostatnich postach opisałam stan na teraz.
dea, no to... aby do przodu  :kwiatek:
kotbury,
1. a co konkretnie poprawiłaś, że uzyskałaś efekt wow, gdy chodzi o odbijanie? Szczególnie że "eksperymentalnie" nie ruszyłaś zadów, czyli musiałaś zrobić "coś" konkretnego - skoro był konkretny efekt, w samych przodach.


Zawsze robię kopyta na raty, jeden weeknd przód, drugi weeknd tył.
W werkowaniu nie zmieniłam nic - to jest efekt ciągłego padokowania. Koń jest aktualnie ciągle na dworze. Radość go rozparała po werkowaniu i po lonzy. Poracował, dostał pochwałę i z radości niespodizewanie mi bryknął, ja nie utrzymałam,on się zaskoczył, że "ło jezu lonża z amą goni", dostał fazy "geronimo" i pofrunął... koń, ktory dupy od ziemi derwać nie mógł.
kotbury, aaa... tak. Myślałam, że pod siodłem. Ale jeśli jest zmiana to jest, super. Jest 24/7 na dworze, tak? Kopyta robisz co 2 tyg. tak? Na padokach podłoże elastyczne, tak (trawa, czy jakiś miks)? Kiedy coś zmieniłaś (co?) i ile trwało zanim nastąpiła zmiana, jak mówisz - spektakularna?
I to było tak, że wyraźnie wzrósł czas w powietrzu, nie dlatego, że koń nafukany ani "odstawia popisy", tylko zauważyłaś istotną zmianę mechaniki ruchu? Nie - chęć do ruchu, tylko inne wektory ruchu, dobrze rozumiem?
aa to idąc tokiem rozumowania halo, jak miałam hanowerke z dużymi, prawidłowymi kopytami a jej wektory ruchy były zazwyczaj pionowo w górę  🤣 i mało kto je wysiedział,  to wystarczyło opindolić kopytka na mniejsze i wektory zmieniłaby w poziome ?  👀 no takie łatwe, blondynka ze mnie  🤣
kotbury, aaa... tak. Myślałam, że pod siodłem. Ale jeśli jest zmiana to jest, super. Jest 24/7 na dworze, tak? Kopyta robisz co 2 tyg. tak? Na padokach podłoże elastyczne, tak (trawa, czy jakiś miks)? Kiedy coś zmieniłaś (co?) i ile trwało zanim nastąpiła zmiana, jak mówisz - spektakularna?
I to było tak, że wyraźnie wzrósł czas w powietrzu, nie dlatego, że koń nafukany ani "odstawia popisy", tylko zauważyłaś istotną zmianę mechaniki ruchu? Nie - chęć do ruchu, tylko inne wektory ruchu, dobrze rozumiem?


Na padoku prawie 24/7 - ściągany na parę godzin na żarcie, poleżenie.
Na padokach trawa z betonem (betonem takim betonowym i betonem w sensie ziemia b. ubita, była susza), albo błoto jak poada, plus niesttsy na wejściu paskudne kamienie z b. ostrymi krawędziami (szutr kolejowy), który się zmigrował tam był ze ścieżek dla traktorów.
Kopyta robię z zależności od potrzeby, staram się co dwa tygodnie, realanie wychodzi co 3 albo i dłużej czasami niestety.
Nie widziałam konia od tamtego czasu więć ciężko piwedziec ile wynikło z  nafukania a ile z porawy mechaniki. ja się ccieszę, zę się anfukał w końcu bo nawet tego z siebie nie był w stanie wykrzesać.
blucha, a co, jakbyś "opindoliła" kopytka nie zaczęłaby macać zamiast się odbijać???
dea   primum non nocere
29 września 2015 20:02
Z pewnością. Mnie się zawsze wydawało, że lepszy ruch wynika z tego, że:
- koniowi na kopytach wygodnie
-- nie maca
-- ma rozwinięty aparat amortyzujący stosownie do podłoża
- jest odpowiednio trenowany (nie jest pospinany, ma w miarę rozwinięte mięśnie)
- nie przeszkadza mu niedobrany sprzęt ani nieudolny jeździec
...a reszta to genetyka i niewiele się da zmienić mikromanipulując kształtem kopyta. No, ale może się da. Dawaj znać, halo, jakbyś teorie przekuła w eksperyment. Nie ukrywam, żem sceptyczna, ale jeśli fakty mnie przekonają, to chętnie zmienię zdanie. Jak zawsze.
dea, na razie "teoria Y-y" pozwala mi zrozumieć wiele rzeczy. Odpowiedzieć sobie na wiele "dlaczego?" Wyjaśnić dziwne paradoksy, wiesz, z takich rzeczy, co wszyscy wiedzą, że działają, ale na jakiej zasadzie???
To wszystko co wymieniłaś - oczywiście. Ale przecież każdy dobry kowal, i każdy dłużej kujący konie (czy obserwujący kucie i kute) wie, że sporo z ruchu konia można wymodelować, nie od razu, ale sporo można do ruchu dorzucić - z oczekiwanych efektów. Przecież da się to zrobić i zmyślnym struganiem bosego, żeby kopyto było coraz lepsze. Nie tylko lepsze do łażenia ale i do intensywnych chodów, do konkretnego ich obrazu. W normie "poprawne kopyto" (bez zmian patologicznych) wiele się mieści. Może i zmieszczą się moje pomysły.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się