Sprawy sercowe...

dea   primum non nocere
06 marca 2017 19:41
KaskaD30 - u mnie sytuacja o tyle inna, że z mamą już gospodarstwa nie pociągnę, stan jej zdrowia to wyklucza (choć chciałaby...) i dziecko małe "na stanie". Pozostaje mieć nadzieję, że mnie córka na wczesną starość do takiej pomocy weźmie, hehe 😉 ale, na tle tych przemyśleń, trudno sobie tego życzyć. Może niech po prostu będzie szczęśliwa i ma normalną rodzinę, dla odmiany. To by i tak nie było już z tymi końmi...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
06 marca 2017 19:52
Gillian, ale to byla ta druga randka czy w ogole ktos inny?
dea ano... Jak myślę, że może będziemy musialy to zostawić, to pocieszam się, że może kiedyś jeszcze... Ale wlaśnie o to chodzi, to nie byłby ten dom, to nie byly by te konie... Nie wiem co bedzie, coraz bardziej brakuje mi sily... Dziś bylam u adwokata, ma trochę pomyslów.... Stanowisko męża- kocham Cie, nie dam ci odejsc. Mówię, że skazuje mnie na przynajmniej dwa lata walki po sądach, a ten na to, że on tak musi, bo wtedy przynajmniej dwa lata dlużej bedę jego żoną... 🤔
dea   primum non nocere
06 marca 2017 20:05
Pewna starsza znajoma powiedziała mi kiedyś: nieudane związki trzeba kończyć.
I właśnie tak, ta kropka była pogrubiona.
Dasz radę... a jeśli Twoja mama chce i ma jeszcze siły, to we dwie uciągniecie to marzenie. My z 10 lat za stare 😉 Trzymam kciuki!!
dea :kwiatek:
Gillian to gitara 🙂 kto szuka ten znajdzie 🙂 Napisz coś więcej.
Gillian   four letter word
07 marca 2017 08:20
Nie no, nowy-stary, ten co ostatnio miałam się z nim zobaczyć ale zrobiłam dziką scenę zazdrości 😉 na razie fajnie to wygląda ale nie nastawiam się zupełnie na nic. Jest wcześnie, może za wcześnie i odczuwam to. Szkoda byłoby zmarnować fajnego ziomka na moje emocjonalne rozchwianie 😉 więc opcja przyczajony tygrys i obserwacja.
Aaaa, no to teraz rozumiem 😉 O scenie zazdro czytałam i dlatego pomyślałam, że tamten jednak odpadł 😉 A on jednak został czyli mu zależy. Obserwacja jest jak najbardziej wskazana 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 09:52
jagoda ja też po odpowiedzi Gillian "tak" na Twoje pytanie myślałam, że to ktoś nowy  😜

Co swoją drogą chyba nawet by mnie nie zdziwiło po rozmowie, którą przeprowadziłam dzisiaj z kolegą:
-spotykam się dziś z B.!
-zaraz zaraz, a Twoja dziewczyna nie ma na imię A.?
-nieaktualne, rzuciłem ją w sobotę. B. poznałem w niedzielę. Widzimy się dzisiaj 3 raz.
-stary, jest wtorek..

😵 Chciałabym mieć taką łatwość nawiązywania kontaktów  😜
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 marca 2017 09:59
Nie bawi się facet w tańcu, co będzie czas tracił 😁

Gillian oby było dobrze! Kibicuję 🙂 Czyli jednak dał drugą szansę? 🙂
Ja nie kumam jak niektórzy mogą tak z dnia na dzień praktycznie, jak się rozstałam z poprzednim, to nawet pół roku po tym nie byłam gotowa na cokolwiek nowego. Dlatego też uważam, że Gillian za szybko się w to wpakowała, zwłaszcza na tle problemów z samą sobą. Choć wiadomo, szkoda by było tracić znajomość, jeśli chłop jej warty. Ale nie moje życie, nie moje decyzje, oby się wszystko udało 🙂
KaskaD30 rozważałaś opcję pracownika najemnego-praca za wikt i opierunek? Albo dochodzący za kasę, jeśli Cię stać?
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 10:07
budyń nooo bo to jest kwestia tego jak angażujemy się w relację, jak poważny jest nasz związek i takie tam  😉 Ja ciągle liżę rany po rozstaniu w sierpniu, a to przecież już ponad pół roku. Terapeutka mówi, że mogę mieć problemy, żeby KIEDYKOLWIEK (!) zaufać facetowi  😉 (dlatego pracujemy nad tym, żeby tak nie było  😜 ). Ale są ludzie, którzy po prostu lubią mieć kogoś obok, lubią z kimś się spotykać i nie jest to dla nich nic ważnego  🙂 A skoro jest to dla nich naturalne jak pójście po zakupy to po co mają być sami/z nikim się nie spotykać? Po co cokolwiek światu udowadniać?  😉 *



*Oczywiście ja nie mówię tu o przypadku Gillian, bo on jest raczej podobny do mojego, niż do tego kolegi.
Budyń, też tak kiedyś myślałam, przeszło mi  🤣

Gillian, kibicuje Ci z całego serducha  :kwiatek:
albo chcą sobie/byłemu/światu pokazać, że są OK, że nie z ich winy zostali sami, że potrafią mieć związek...

Różnie bywa, ja z wieloletniego związku wyszłam praktycznie w nowy, ale przeszłam wszystkie etapy żałoby -żalu, złości i obojętności- będąc w związku, na końcu przygotowywałam sobie mieszkanie mieszkając z ex i zaczynałam się spotykać z nowym. Z tym, że my się rozstaliśmy nie w awanturze, tylko dojrzeliśmy do tego, że mamy inne warunki brzegowe dla związku i ja ten czas konieczny żeby nie być pod mostem dostałam. Z boku patrząc, można nawet uznać, że to ja zdradziłam i puściłam kantem ex 😉 choć było inaczej.
Ile związków, tyle historii
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 10:32
nika no jak chcą sobie/byłemu czy światu cokolwiek udowodnić to znaczy, że właśnie nie są gotowi na związek.

Jasne, ludzie często uciekają w związki kiedy im się coś w życiu sypie, ale to tylko jedna z wielu form ukrywania problemu, a nie rozwiązanie  😉
smarcik tak też uważam, że ucieczka dla udowodnienia jest nie w porządku wobec nowego, ale czasem coś też wygląda z boku inaczej niż naprawdę. Ja nie wiem jak było u Gillian. Mignęło mi, że oni się rozstawali i schodzili kilka razy, więc ni wiem od kiedy należałby "liczyć"czas Gillian wyjścia ze związku. Pisałam bardziej ogólnie.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 10:41
nika moja wypowiedź też nie miała nic wspólnego z historią Gillian  :kwiatek: I nie chcę się wypowiadać czy wchodzenie w związek/relację "nie jest w porządku wobec nowego" bo ta druga strona też na pewno ma zawsze jakieś swoje przemyślenia, motywacje itp.  😉 Raczej chodziło mi, że to nie jest w porządku wobec.. samej siebie. Bo takie ukryte problemy tylko nawarstwiają się, gromadzą gdzieś w człowieku i są jak przysłowiowy wrzód na tyłku. Nigdy nie pozbędziemy się tego, czego nie przepracujemy  😉
Gillian   four letter word
07 marca 2017 10:41
budyń, relax 🙂 daję sobie kilka dobrych miesięcy na jakiekolwiek rozwinięcie tej znajomości. Na razie po prostu sobie gadamy, trochę przytulamy i nie traktujemy tego jak wstęp do związku. Oboje mamy podobne stopniowanie - luźna znajomość, która może stać się luźnym związkiem, który może być kiedyś związkiem stałym. Ja nie szukam nikogo na hurra, oby tylko się związać i mieć faceta. Absolutnie 🙂
Każdy jest inny i raczej czuje kiedy powinien, a kiedy nie. Nie ma reguły 🙂 budyń ja mojego męża (18 rocznica nam w tym roku pyknie  😍 ) poznałam kilka dni po rozstaniu z poprzednim facetem, z którym byłam prawie dwa lata. Bardzo już mnie zaczął wkurzać i miałam go dość, chociaż wiadomo jakiś sentyment był. Chyba jedyna rzecz jaka mnie pod koniec ciągnęła to seks był, bo muszę mu przyznać, że do końca było mega 😉 Natomiast jak tylko poznałam mojego przyszłego męża, to jakby piorun we mnie trafił, no świat mógłby się zapaść pod ziemię i nie miałoby to dla mnie żadnego znaczenia. Dlatego uważam, że jesteśmy na tyle odmienni od siebie, że nie ma co komu prawić morałów. Jak pomyślę sobie, że miałabym takiego faceta odpuścić, bo przecież dopiero co z innym się rozstałam, to mam pewność, że miłość mojego życia bym przegapiła. No, a żyje się raz! powtórki nie będzie.
Gillian rób co chcesz 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 11:16
jagoda nooo tylko jeszcze warto zdefiniować słowo "rozstanie". Bo moim zdaniem trauma ma mało wspólnego z klasycznym rozstaniem i nie sądzę żeby ktokolwiek wychodził z niej bez szwanku. Pewnie dlatego nazywana jest traumą  😉
nika77, tak myślałam o tym. W sensie za wikt i opierunek, nie mam na zatrudnienie kogoś. Tylko trochę strach obcą osobe, a znajomego takiego nie mam... To się zobaczy. ja nie tyle boje się o prace fizyczne itp., bo tym jakos podołamy, jak męża miesiącami nie było, to przecież sobie radziłyśmy. Boje się o koszty utrzymania tego wszystkiego. To jednak jedna pensja mniej w domu... Ale i jedna osoba na utrzymaniu mniej... Do tego na pewno będę musiala mu cos tam spłacić, a już jestem na granicy... Będzie cienko... Ale co mam zrobić... Znosić kogoś kto zatruwa świat wokół siebie, tylko po to żeby mieć coś, czym i tak przy nim nie można się cieszyć... Zresztą mam już taki mętlik i tak się boje, że nie do końca wiem już co się wokół dzieje... Zaczyna mi być Go strasznie żal (męża w sensie), że go "wyrzucam" jak niepotrzebną, zużytą rzecz ze swojego życia. Wczoraj gadal, że patrz mamy nasz wymarzony dom... Ludzie, ostatnie pół roku słuchałam, że to więzienie, że się władowaliśmy w sytuacje bez wyjścia, że po co on się na to zgodził, że nas nie stać, że nie damy rady, że pracy za dużo... Chyba mna manipuluje, albo ja już fiksuję🙂 Nie zmieniłam decyzji, ale jest coraz cieższa i mam coraz większe poczucie winy. Zaczynam się gubić po co to wszystko robie...
smarcik oczywiście jest to różnica. Każdy pisze jednak subiektywne opinie i dlatego warto zastanowić się co akurat dla nas jest dobre 🙂 Tak czy siak, róbmy co chcemy 🙂
smarcik, a może komuś potrzeba jednak tego ciepła drugiej osoby by "się uleczyć".
Ja po rozstaniu weszlam od razu w nowy zwiazek. No ale moj zwiazek stary byl mocnym nieporozumieniem od jakiegos czasu. Narazie jest fantastycznie. Niczego nie planuje . Teraz moj zwiazek wyglada zuuupelnie inaczej.Bez obecnego faceta chyba bym nie dala sie pozbierac po zwiazku z tamtym. Co czlowiek to historia.....
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 13:27
Ascaia całe szczęście, że napisałaś to w cudzysłowie!  :kwiatek: "Uleczyć się" - owszem, wyleczyć - nie. Nie bez powodu od wieków psychologowie, terapeuci, a ostatnio przeróżni couch-ktośtam trąbią, że by dobrze żyć z drugim człowiekiem najpierw należy dobrze żyć ze sobą  🙂 I to nie znaczy, że nie można z kimś być, że budowanie relacji jest złe. Wprost przeciwnie, przecież relacje budujemy codziennie z wieloma osobami! Oczywiście, że można być w związku damsko-męskim (czy tam damsko-damskim, nie wnikam) i jednocześnie pracować nad sobą.. ale nie można wchodzić w związek po to, żeby ten związek nas wyleczył! Partner nie może być naszym lekarzem czy terapeutą  🙂


rosek opowiadaj co tam u Ciebie! Mało Cię tu widać ostatnio  :kwiatek:
smarcik u mnie w sumie rewolucje😉 rozpad 16letniego zwiazku . Wejscie w nowy. Nie mam nawet czasu na pisanie ale podczytuje😉 cala zime walka z ogrzewaniem. Ogarnianie koni. Ale serio to wszystko to jest malo wazne jezeli czlowiek czuje wewnetrzny spokoj  :kwiatek: Oczywiscie byly daje mi popalic . Wypisuje ,obciaza mnie swoimi nastrojami. A jest czlowiekiem destrukcyjnym. Widze wiele zbierznosci w zachowaniach z mezem KASKI . Oczywiscie naprzemiennie mi go zal i jestem zla na niego. Kiedy mi jest go zal to odrazu przypominam sobie pierwsza lepsza sytuacje kiedy mnie ponizyl czy nie szanowal i mi przechodzi 😉 Z nowym partnerem narazie sie dociramy,on jest mlodszy o 7lat ale nad wyraz dojrzaly emocjonalnie. Czuje sie teraz przy nim jak najseksowniejsza kobieya na ziemi oraz najlepszym ziomkiem co mozna z nim wszystko. Wies nam nie pomaga a weryfikuje , bo roboty i odpowiedzialnosci od groma. Chcialoby sie powiedziec chwilo trwaj i az jestem ciekawa czy i co bede miala do napisania tu za rok😉
Ja nie mówię, że każdy ma działać tak, jak akurat ja uważam, tylko wychodzę z założenia jak smarcik - że dopóki masz problemy ze sobą, to nie próbuj ich leczyć cudzym kosztem. Bo to i tak wyjdzie i się odbije negatywnie i serio trzeba się samemu ogarnąć najpierw.
Co też wcale nie znaczy, że jak ktoś nawet z takim założeniem (podświadomie oczywiście) wejdzie świeżo w związek, to będzie źle. A nuż się trafi na kogoś wyrozumiałego, kto faktycznie pomoże w zminimalizowaniu swoich problemów czy wad. Ale to chyba rzadkie przypadki :P
Ja akurat teraz mam kogoś cierpliwego i mi to pomaga, bo wiem, że nie będzie dramatu z tego powodu i daje mi jakiś wewnętrzny spokój, przez co widzę dużą różnicę między poprzednim związkiem a tym. Na plus. I co najważniejsze - mimo całych pokładów uczuć do tego faceta, to wiem, że jakby coś nie wypaliło, to ja sobie dam radę, bo ogarnęłam się na tyle po poprzednim i ustabilizowałam, że nie czuję jakiejś chorej potrzeby bycia z kimś. Po prostu umiem być sama 😉 I generalnie o to mi chodzi, bo po sobie widzę jak to dużo daje w kontaktach z ludźmi.
Nie chodzi o żerowanie na kimś. Mam na myśli co innego - wsparcie, ciepło, poczucie wspólnoty, itd.
W "moim świecie" łatwiej radzić sobie ze sobą, "pracować nad sobą" (nie znoszę tego sformułowania) gdy czujesz pozytywne wibracje.

Tradycyjnie pewnie się zderzymy na płaszczyźnie językowej, więc nie będę tłumaczyć.
Myślę, że osoby z nurtu emocjonalnego zrozumieją o co mi chodzi.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
07 marca 2017 19:42
Ascaia nie  bardzo wiem co to jest "nurt emocjonalny"  😉 My mówimy o bardzo konkretnym rodzaju przypadków, czyli traumie wywołanej jakimś zdarzeniem na płaszczyźnie damsko-męskiej. Mam nadzieję, że Gillian się nie obrazi, że znowu użyję jej przykładu, ale bardzo mi utkwiło w pamięci jak napisała, że jej facet "przeruchał pół wsi w jej łóżku". To jest pewien bardzo specyficzny rodzaj zakończenia relacji i ciężko mi w tym wypadku przechodzi przez gardło słowo "rozstanie". Bliżej mi do słowa "śmierć". A to jest coś, z czym trzeba nauczyć się żyć, tak tak - przepracować (nie wiem jakiego innego słowa użyć, skoro tego nie lubisz) czyli dopuścić do świadomości, że to się wydarzyło, i to już z nami będzie. Ucieczka nie jest rozwiązaniem, bo to naprawdę wychodzi później w najmniej oczekiwanym momencie niestety.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się