Dzierzawa

Wiadomo, że każdy chciałby jak najtaniej a najlepiej za darmo 😁 Ale bez przesady, 350zł za półdzierżawę, w dużym mieście, w stajni z halą i z tego co wywnioskowałam z wcześniejszych wpisów z możliwością poprowadzenia jazd przez właścicielkę... może jeszcze frytki do tego?

edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2014 17:34
Mam wystawione konie do dzierżawy [kuce konkretnie]. Niestety wiecznie jedyne pytanie czy za darmo. Ciężko się z ludźmi gada.
edzia69, nie widziałam Twojego ogłoszenia ale może umieść w nim cenę i dopisz, że nie do negocjacji? Przynajmniej część bezsensownych pytań Cię ominie...
_Gaga no ales dala przyklady... 😉 u Jarka nie wiesz dlaczego sie nie dzierzawia? nawet te prywatne?😉 Moge cie oswiecic na priv, ale mysle ze powod znasz, do Płocho nie ma sensowego dojazdu jak ktos nie ma auta - poza tym drogo w ciul, na Osowie tez drogo, no Tanowo to by mnie zastanowilo ewentualnie, Leśna nie znam kompletnie. Ale no kurde, tak to jest, ja tez przebieralam jak szukalam - priorytetem byla cena, ale tez dojazd, warunki, atmosefra w stajni i wreszcie uklad i stosunki z wlascicielem.

Twojego konia znam - ale tu musze sie przychylic - faktycznie jakies niewyjsciowe zdjecia Kobyski dalas 🙂 trzeba bylo krzyczec bym ci jakies z naszych dobrych czasow podeslala jak nie masz nowych. Albo molestowac Natke czy Patrycje zeby w wakacje podjechaly ci cos fajnego pocykac - Kazia mialas ladniejsze foty w ogloszeniu np! 😉
Ludzie sa wzrokowcami jednak czesto 🙂
faith, ale u Jarka są też prywatne konie, sama tam prywatnego dzierżawiłaś i byłaś bardzo bardzo zadowolona 🙂
W Leśnie są 4 sportowce do dzierżawy... cisza
Zdjęcia zmienię w takim razie... może będzie jeszcze pogoda i coś się cyknie, bo z hali nie wychodzą niestety 🙁
Nata siedzi w Olsztynie na studiach 🙁
edzia69   Kolorowe jest piękne!
26 października 2014 17:53
Vanille
Na re-v nie mam ogłoszeń, ale wrzucam na FB w grupy. Po każdym jest zalew chętnych i kupa odpisywania. Nie mam już jeźdźca na kuce B stąd chciałam się z kimś na sport dogadać. Póki co bez rezultatów. Rok temu dałam 3 kuce z zaznaczeniem w umowie, że jeden z kuców absolutnie nie do rekreacji. Niestety wszystkie 3 trafiły na obóz, a zapewniano mnie, że kuc jest potrzebny do zrobienia brązowej odznaki.  Mimo to nie zniechęcam się.
Gaga_ bylam bo mialam Julie i Niuszka 🙂 potem probowalam kilka razy jak pamietasz, no i rozumiem, dlaczego komus moze to nie odpowiadac w 100%. moge ci cos podeslac jakby co, ze 2 mam takie, ze nie wstyd 😉 albo z Martva sie dogadaj np, to jest mistrzyni zdjec 🙂
Gaga  a skąd ja mam to wiedzieć? nie śledzę Twojego zycia prywatnego.
Donia Aleksandra, a musisz śledzić moje prywatne życie aby odróżniać stajnię od miasta?? 🤔
A napisałaś w tych dwóch postach , że jeden odnosi się do miasta A , a drugi do B?NIE.  Twoje odpowiedzi są z serii " co autor miał na myśli" .  Nie mam już siły tłumaczyć Ci wszystkiego krok po kroku. Widzę że normalne dla mnie rzeczy , dla Ciebie urastają do rangi problemu . Męczy mnie to już .  Znikam.
Donia, wystarczyłoby przeczytać posty (a nie post...) Gagi na jednej stronie, żeby nie mieć problemów ze zrozumieniem tego o co jej chodzi...
Chess, dziękuję  :kwiatek: , bo już zgłupiałam totalnie 🤔
Do usług 🙂
W temacie: ja za swoją współdzierżawę płacę niewiele mniej niż życzy sobie Gaga za konia sporo lepszego. Z tym, że do stajni mam daleko (ponad 30 km, dojazd komunikacją zajmuje ponad 1,5 godziny), nie ma hali ani innych "luksusów". Wiem, że jak na moje okolice i tak jest to nieduża kwota. W każdym razie nie rozumiem jaki jest powód braku chętnych u Gagi (jeśli nie jest to jakaś klątwa tamtej okolicy.)
Ja w Krakowie też płaciłam mniej więcej tyle, a musiałam dojechać spory kawał drogi + nie miałam hali. Ale koń był fajny + miałam w 'pakiecie' jazdy z właścicielką, więc dla mnie to była super okazja.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
27 października 2014 07:16
Szczecin i ogólnie zachodniopomorskie jest specyficzny jak chodzi o jeździectwo.
Ja dzierżawiłam konia przez wakacje i za pierwszy miesiąc zapłaciłam 450 a za drugi 400 zł. Konia miałam zupełnie dla siebie, całkowicie do mojej dyspozycji. W dodatku stajnia to był sam pensjonat a i tak mało kto tam przyjeżdżał, więc ujeżdżalnia cała dla nas, w każdej chwili mogłam go wziąć.  🙂
Z tym, że był to zwykły wałaszek do rekreacji, mało tego - musiałam dużo z nim popracować, żeby chociażby na niego wsiąść, bo na początku kompletnie się z nim nie dogadywałam. To taka moja mała przestroga - jeśli macie zamiar wydzierżawić konia, którego nie znacie, to spędźcie z nim więcej czasu zanim zdecydujecie się na dzierżawe  😉
Jeśli macie zamiar wydzierżawić konia, którego nie znacie, to spędźcie z nim więcej czasu zanim zdecydujecie się na dzierżawe  😉

Ja w takiej sytuacji proponuję okres próbny - 2 tygodnie do miesiąca.
Miesiąc to taki rozsądny okres czasu, żeby wszystkie plusy i minusy wyszły na wierzch.
Częściowa dzierżawa (konkretnie: 2 dni w tygodniu) - kto finansuje wypadki losowe nie z winy dzierżawiącego? Np. kolka, kontuzja na padoku itp.
Dla utrudnienia dodam, że będzie 2-3 dzierżawców... Był ktoś w takiej sytuacji? Co uważacie za słuszne?


[quote author=_Gaga link=topic=1887.msg2209043#msg2209043 date=1414221836]
Piotrek, jeśli 2-3 dzierżawców, to każdy w swojej części, czyli koszty na 2-3 części
[/quote]

Pytałem 3 osób z Krakowa i okolic i żadna nie uważała składania się na leczenie za oczywiste (lub miała taką umowę).
Może co kraj(ina) to obyczaj 😉
Dla mnie to oczywiste, dzierżawiąc konia traktujesz go jak swojego na ten okres. Kto płaci za leczenie konia który nie jest w dzierżawie? No właściciel i nie obchodzi go czy kon ma kolkę z jego winy czy nie
nikinga, tak by było najuczciwiej ale widziałam sporo ogłoszeń, gdzie właściciel się zobowiązuje do pokrywania kosztów weta. Wszystko zależy od ustaleń.

Piotrek, w sumie postaw się w sytuacji właściciela. Wyobraź sobie, że masz swojego konia i z powodu np. tymczasowego braku czasu oddajesz go w dzierżawę. Szukasz ludzi, na których możesz polegać w każdej sytuacji i co do których będziesz pewien, że zajmą się koniem jak własnym. Nagle dzieje się coś, co wymaga interwencji weta i to Ty zostajesz z rachunkiem, choć konia użytkuje ktoś zupełnie inny. Trochę smutne, bo jednak koń to też obowiązek i odpowiedzialność a nie sama przyjemność. Mi na pewno byłoby miło, gdyby moi (współ)dzierżawcy się dorzucili (zaznaczam, że nie posiadam konia i to ja występuje zawsze w charakterze dzierżawiącego).

Ja uważam, że zawsze trzeba postawić się w sytuacji przeciwnej strony i działać tak, jak sami byśmy chcieli, żeby z nami postępowano.
nikinga, na pewno chciałaś napisać "konia który nie jest w dzierżawie? No właściciel"? Bo trochę nie mogę zrozumieć co chcesz powiedzieć 😉

vanille, nigdzie nie twierdziłem, że nie rozumiem punktu widzenia właściciela. Ale rozumiem też swój punkt widzenia 😉 Chyba oba mogą być prawdziwe?
Napisałem o usłyszanych opiniach bo tutaj oceny były bardzo jednostronne.

Dla twojego przykładu: powiedziałbym, że zależy od tego, co się stało (była wina dzierżawcy?), jak długa rehabilitacja potrzebna, jakie są koszty leczenia, jak długo był dzierżawiony, czy to pełna dzierżawa czy częściowa, czy było przeniesienie, czy właściciel sam jeździł (i oczywiście co było ustalane na początku)...

Przykład w drugą stronę: zaczynasz współdzierżawić, po miesiącu koń się uszkadza na padoku, wymaga rocznej rehabilitacji. Czy powinnaś przez ten rok dalej go współdzierżawić, przyjeżdżać 2-3 razy w tygodniu na spacery/lonżę i płacić za współdzierżawę + leczenie?

Serio tak byś zrobiła? Sorry, ale ja nie. Jednak decyduję się na współdzierżawę konia zamiast go kupować też dla tego, że nie chcę się uwiązywać. Kupując konia godzę się na ryzyko. Rozumiem, miesiąc/dwa rehabilitacji - OK. Ale nie może być tak, że zrezygnować z dzierżawy można tylko jak koń jest zdrowy...

Jakbyś nie miała współdzierżawcy, to też coś może się stać - i nie tylko zostajesz sama z rachunkiem, ale nie masz dodatkowych środków za współdzierżawę, nie masz na niego czasu, nie masz współdzierżawcy który się nim zajmie zamiast ciebie...

Nie ma prostej recepty 😉
Piotrek, w takim razie po co pytasz? 😀 Skoro sam rozpisujesz gotową argumentację, więc i punkt widzenia masz już w gruncie rzeczy wyrobiony? Trochę to wygląda, jakbyś oczekiwał od nas konkretnej odpowiedzi - tzn zgodnej z Twoim przekonaniem.
Poza tym Twoje pytanie było bardziej ogólnikowe - o kolkę i kontuzję na padoku. Więc zasadniczo sytuacje, z których konie zwykle wychodzą szybko na prostą. Nie było nic o leczeniu wieloletnim - stąd moja odpowiedź.

Oczywiście, WSZYSTKO zależy od ustaleń i okoliczności. Nie ma jednej dobrej recepty, nie ma dwóch takich samych sytuacji.

Ja sama jako właściciel nie oczekiwałabym, że ktoś będzie brał udział w leczeniu mojego konia, jeśli byłaby przed nim wizja wielomiesięcznej rehabilitacji/wysłania na łąki.
Twoje pytanie nie odnosiło się jednak do takiej sytuacji.
Mam swoje zdanie, co nie znaczy, że już nigdy go nie zmienię. Piszę właśnie dla tego, że widzę też punkt widzenia drugiej strony i mam rozterki moralne 😉 Gdybyście potwierdzili moje odczucia to sprawa byłaby prosta. A tak, to muszę sobie jakoś wyrobić/utwierdzić/zmienić zdanie - po to się między innymi dyskutuje 😉

Wróblem wyleci a wołem powraca... tak to jest jak się przesadza żeby uwypuklić swój punkt widzenia 😉 Może też stąd nasz brak porozumienia, bo myślimy o czym innym.

Chodzi mi o wszystkie przypadki. Nie pisałem, że tylko o proste. Kolka leczona operacyjnie, z tego co wiem, może kosztować 10000 zł. Kontuzje to też np. złamania. Mam wrażenie, że nikt nie chce brać pod uwagę wystąpienia problemów. Jak pytałem właścicielki "co w przypadku np. kolki" to pierwsza odpowiedź była "nie nie, on nigdy nie miał kolki". Super. Jeśli będzie kolka, to zanegujemy sobie rzeczywistość. Albo przez indukcje - przedwczoraj nie miał kolki, wczoraj nie miał kolki, więc dzisiaj też nie ma kolki 😉

"Zwykle wychodzą szybko na prostą" - super, a co jak to nie "zwykły" przypadek?  Nie mam problemu ze zwykłymi przypadkami.


Kończę pisać, bo nic z tego nie wyniknie (chociaż w tym jednym się zgodziliśmy 😉), a tylko wyjdę na malkontenta, że świat nie jest idealny 😉
Piotrek, jak najbardziej można dyskutować. Tylko Ty się jakoś tajniaczysz ze swoją argumentacją - zamiast od razu kawa na ławę to podpytujesz od kilku postów, zamiast powiedzieć o co Ci do końca chodzi 😀

Z Twojego posta wynikało, że pytasz o 'zwykłe' przypadki a nie o operację za 10 tysięcy. Ja jako właściciel nie wymagałabym od osoby jeżdżącej dwa razy w tygodniu wykładania 1/3 kasy za zabieg. Ale co na to osoba, od której dzierżawisz - nie wiem. Takie rzeczy ustala się na początku. I argument, że 'ten koń nie kolkuje' nie ma racji bytu. Zwłaszcza zważywszy na sytuację, w której ostatnio znalazła się Gillan... Przy pełnej dzierżawie z przeniesieniem np. omawia się także co w przypadku padnięcia zwierzęcia. Sytuacja, która zdarza się pewnie rzadziej niż czyste powietrze w Krakowie, ale jednak trzeba ją omówić. Bo co, jeśli...
Skoro ta sprawa nie daje Ci spać to zapytaj właścicielkę jeszcze raz. Nie ma żadnego optymalnego rozwiązania - najlepiej, żeby konie nie chorowały 😉 Inaczej patrzy się na podział kosztów jeśli ktoś współdzierżawi od tygodnia, inaczej jeśli koń jest w całkowitej dzierżawie od X lat. I nie chodzi tylko o perspektywę właściciela ale też dzierżawiącego. Bo wydaje mi się, że nawet jeśli w umowie koszty weta ponosi właściciel, a dzieje się coś koniowi, z którym pracujemy od kilku lat, to siłą rzeczy dorzucamy się z własnej chęci - na ile nam nasza sytuacja pozwala.
To wszystko jest kwestia 1) ustaleń 2) wyczucia
Przy wspoldzierzawie dzierzawca powinien wg mnie pokrywać tylko leczenie wynikające z uszkodzeń treningowych. Wypadki losowe to działka właściciela. W końcu to on decyduje w jakich warunkach stoi koń a wiadomo że od warunków sporo zależy.
escadaZ tymi uszkodzeniami treningowymi to też różnie bywa.. Jeśli jest jasna i klarowna sytuacja, że koń się np.wywrócił na jeździe, wyraźnie źle wylądował po skoku itp to jasne, ale bywa i tak że na jeździe nic się nie dzieje, koń pójdzie na padok, a na drugi dzień zakuleje. I nie wiadomo, czy jednak źle stanął na jeździe czy na padoku...

Ja za weta nigdy nie płaciłam, a kontuzje i choroby były różne. Ale mamy jasny układ, że sprawy weterynaryjne i leczenie to domena właścicielki.
Kiedy Olimp był wyłączony z normalnej pracy przez pół roku to nie płaciłam za niego, ale opiekowałam się dalej i rehabilitowałam - spacery w ręce, potem wsiadanie 😉

Piotrek Nie chcesz brać odpowiedzialności za konia - jeździj w rekreacji. Zresztą nie poszłabym w ogóle na układ dzierżawy jednego konia przez trzy osoby, trochę to jak tramwaj 😉 Za dużo osób, róznych osób, różnie jeżdżących - coś się stanie i nagle nie ma winnego/chętnego na opiekę nad chorym koniem...
rzadko wiadomo kiedy tak naprawdę nastąpiła kontuzja. Dzierżawca też niekoniecznie musi być uczciwy i się przyznać. Sama ostatecznie się mocno sparzyłam na dzierżawie i postanowiłam wymówić dzierżawę natychmiast. I nigdy więcej!!!
szok co potrafią wyprawiać ludzie z nieswoim koniem  😲 🙄
Piotrek oj sorki, chodziło mi o to, że jak właściciel ma konia dla siebie i nikomu go nie dzierżawi to płaci za wszystko, niezależnie czy z jego winy czy nie. Jeśli dzierżawca dostaje konia jak swojego to powinien o niego też w ten sam sposób dbać.
A jak tam tak od drugiej strony. Szukam kuca do współdzierżawy/dzierżawy szukam i nie mogę znaleźć ;/ Nie mam dużych wymagań, żeby kuc chodził w trzech chodach, coś tam małego skoczył i żeby w teren dało się pojechać. Żeby cena była też przyzwoita i niezbyt daleko. I nic żadnego ogłoszenia nie mogę znaleźć, kompletna pustka  😵
może pójdź do większej stajni w Twojej okolicy i zapytaj?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się