Kto/co mnie wkurza na co dzień?

[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2244866#msg2244866 date=1418738411]
A chyba że to wyrwane z kontekstu większej całości, to ok.  🙂
Po prostu dziś jest jakaś moda na zrywanie via sms/facebook/cokolwiek, byle nie twarzą w twarz. O, i to mnie wkurza na co dzień.  😉
[/quote]
Tutaj chodziło o fakt, że facet nie zrozumiał prostego przekazu z poważnymi zarzutami.
Taki 'dorosły' pan. 😉

Igła...
Ja się jej cholernie boje. Pamiętam 13 wkuć jednego dnia, co 30 minut...
A ja się boję pacjentów, którzy się boją igieł 😀 Dzisiaj miałam jakiś dzień świra pod tym względem. Jedna staruszka z demencją zaczęła nas bić przy próbie założenia stazy, inna uprzedziła, że się boi ale nie sądziłam, że aż tak. Skończyło się wyrywaniem ręki, płaczem i ogólną histerią. Pierwszy raz widziałam taką panikę - współczuję, bo podczas pobytu w szpitalu czasem krew pobiera się codziennie. Na szczęście dzień zakończył się pomyślnie, bo pierwszy raz pobierałam krew dziecku i... 1) udało mi się tego nie spartolić, chociaż każdy mój ruch śledziły dwie pary oczu (rodzice) 2) 0 płaczu, krzyku czy czegokolwiek takiego. A zawsze się bałam, bo dorośli jednak są w stanie więcej znieść. Jak widać nie zawsze
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 17:11
Hehe u mnie próg bólu był dosyć fajny na igły jeszcze... 30 dni temu.  😎
Nawet Emlę stosuję. 😁
Jednak tak szczerze między Bogiem a prawdą, czasami już nie chodzi o samo ukłucie, tylko to jak dany preparat zachowuje się w organizmie ( zaraz po wstrzyknięciu).
To jest dopiero masakra. 😀iabeł:

zabeczka17, co masz na myśli? Dobrze jest się dowiedzieć jak to wygląda z drugiej strony. Pamiętam, jak na praktykach na sorze w wolnej chwili ćwiczyłam sobie z innym praktykantem zakładanie wenflonów na sobie nawzajem. Strasznie dziwne uczucie to było, ale można się wtedy lepiej wczuć w sytuację pacjenta

I swoją drogą czemu tak cię często kłują? Oczywiście o ile to nie tajemnica 🙂

EDIT: literówka
Scottie   Cicha obserwatorka
16 grudnia 2014 17:28
czasami już nie chodzi o samo ukłucie, tylko to jak dany preparat zachowuje się w organizmie ( zaraz po wstrzyknięciu).
To jest dopiero masakra. 😀iabeł:


O matko, aż mnie zabolały żyły w dłoni i się słabo zrobiło... Też mam uraz, od podowania antybiotyków przez wenflon- za każdym razem miałam wrażenie, że mi żyłę rozsadzi.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 17:36
vanille Kiedy się leczysz bolesnymi zastrzykami to psychika zaczyna Ci w końcu siadać.
Kiedy dostajesz zastrzyk:  jeden po drugim to jest tz. moment szczytowy kiedy na delikatne dotknięcie igłą  łzy same lecą.
To jest  tz. histeria. I ona zaczyna rosnąc do momentu , kryzysu, kiedy nie zobojętniejesz.
Ja jestem właśnie w takim kryzysie.
Dzisiaj na igłę reaguje jak na odruch Pawłowa, bo pamiętam jak bardzo bolał ostatni raz.
Dwa, kłucie jak kłucie, ale  siniaki, lek który bywa bolesny przez kilka godzin, też swoje dokładają.
No trzeba to przejść, przestać się mazać i do przodu.- wkurzam się ze nie umiem tego od siebie wyegzekwować. 😀iabeł:

Jestem po artroskopii. Leci 4 tydzień po zabiegu.  A dzisiaj dostałam zastrzyk z kwasu w staw kolanowy. Jak mi lekarz dotknął igłą kość ( chyba niechcący) , to myślałam ze padnę z bólu.
Ten płyn też swoje robi.

Scottie też tak miałam, teraz jestem na etapie gdzie stwierdzam iż wenflon to pikuś  😎
zabeczka a konkretnie jaki zastrzyk, nazwa preparatu?
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 17:44
To jest kwas  hialuronowy 88 mg  MonoVisc.
Prawdopodobnie czekają mnie jeszcze dwa takie  😀iabeł:
Tak tak, jak dodałaś zdjęcie to już widziałam, ze monovisc.
Mogę zapytać w jakim celu te zastrzyki? że jeszcze masz wziać 2?

pytam, bo ja regularnie (raz do roku średnio, choć prawie 2 lata już od ostatniego minęły i nie czuję potrzeby, krew ciążowa mi chyba podleczyła staw) biorę zastrzyki z kw hialuronowego żeby chodzić.
Monovisc działał tylko 4 miesiące niestety mimo, że 4ml, arthrum troszkę dłużej choć tylko 2,5 a najlepiej jest po Durolane (3ml), bo to nie jest płyn tylko żel.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 18:00
Tak jak napisałaś, działa tylko 4 miesiące, a ja po rozpoznaniu ( nie będę tutaj recytować mojej choroby) potrzebuję wzmocnić nim stawy.

Niestety nie wiem który lepszy jest przy mojej jednostce chorobowej 🙁
...no to trzeba lekarzowi chyba zaufać😉

zdrowiej Kochana, trzymam kciuki!
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 18:02
nie ufam i nie zaufam im nigdy  😀iabeł:

Ale nie dziękuję , żeby nie zapeszyć  😉
zabeczka17, bardzo współczuje i życzę, żeby to już był finisz Twoich doświadczeń ze szpitalem i z igłami. Każdy ma prawo do chwili słabości, zwłaszcza w takiej sytuacji. Ściskam mocno! :kwiatek:
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
16 grudnia 2014 19:37
nie dziękuję żeby nie zapeszyć    :kwiatek:
Chyba ostatnio mam jakiś gorszy okres (a miałam taki dobry humor i mało co mnie wkurzało).

Wkurza mnie i jest mi przykro, że ja latam, kombinuje i szukam fajnych prezentów, tak, żeby były do każdego dopasowane (hobby, praca czy poczucie humoru) a dowiaduje się że dostane na gwiazdke... czekolade. Kolejny rok gdzie dostane prezent z d*py i na odwal się (i tak, wiem, że to bedzie jedyny jaki się pojawi bo u mnie w domu tylko jedna osoba kupuje prezenty). Wiedzą co lubię, czym się interesuję, nigdy nie chciałam nic końskiego (bo wiem że nikt prócz mnie w tym nie siedzi i zwyczajnie nie wiedzieliby co jest co).

Serio, zastanawiam się teraz czy nie olać wszystkiego i nie anulować zamówienia. Po prostu mam tego dość.

Pewnie zaraz podniosą się głosy że prezenty nie są przecież najważniejsze bo blablabla. Dla mnie są ważne bo to okazja żeby się chociaż wykazać (absolutnie nie chodzi mi o to żeby wydawać kosmiczną kasę bo da się zrobić prezent za małe pieniądze) i dać komuś coś naprawdę fajnego.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
17 grudnia 2014 20:07
Kotlet ja bym zamówienia nie anulowała, teraz nie ma chyba sensu, ale zachowałabym prezenty na inną okazję i też kupiła czekoladę teraz 😎 A w zanadrzu w razie czego zawsze te prezenty masz.

Zawsze mnie wkurzało takie "dam byle co, bo liczy się gest a nie rzecz".
Sama nigdy nie mogłam obchodzić świąt czy urodzin(jeśli chodzi o święta to na obiadek do rodziny oczywiście trzeba było pójść obowiązkowo, ale prezenty? Nie, ty świąt nie możesz obchodzić! 😎 ) więc są to dla mnie rzeczy bardzo ważne. I nie ukrywam, że bardzo mi zależy na prezentach- bo zwyczajnie nigdy ich nie dostawałam.
Dlatego mnie takie podejście bardzo denerwuje. A najbardziej wkurza(i jednocześnie smuci) mnie podejście mojego chłopa- bo on zawsze dostawał "byle co" na święta/urodziny(skarpetki, swetry, ubrania, nietrafione książki), więc on prezentów nie daje. Mówiłam mu, jakie jest moje stanowisko, niby mówi, że rozumie... a w ciągu 4 lat dostałam od niego raz- raz!- prezent na urodziny. I co roku słyszę tę samą śpiewkę- ja chcę Ci coś kupić, ale nie mam kasy/nie wiem gdzie/zamówiłem i czekam 😵 W ostatnie święta sama biegałam po galerii- kupiłam prezent dziecku, jemu i sobie... bo jemu nie chciało się latać i szukać.
Wkurza mnie to.
CzarownicaSa, u mnie w domu nie obchodzi się urodzin itp więc prezenty by leżały i się kurzyły.

Zamówienie anulowałam - i tak miałam płacić przy odbiorze w sklepie jak będę w Waw. Mam dość starania się jak moja najbliższa rodzina ma to wszystko gdzieś.
maliniaq   Just do your job.
17 grudnia 2014 20:31
kotlet a od kogo się dowiedziałaś, że prezentem ma być czekolada? Może to była tylko wymijająca odpowiedź i przykrywka?  :kwiatek:
kotlet, rozumiem wkurzenie. To trochę przykre jak człowiek się nawymyśla, nabiega żeby znaleźć, stara się jakoś fajnie zapakować a sam na koniec dostaje czekoladę albo zestaw kosmetyków z rossmana. I nie jest to kwestia wydanej kwoty tylko czasu i chęci. Ja o wiele bardziej cieszyłabym się nawet z ręcznie wykonanej kartki albo czegokolwiek osobistego, dopasowanego, zaadresowanego do mnie. A nie czegoś uniwersalnego, co można równie dobrze kupić swojemu szefowi albo koleżance.
maliniaq, od osoby która to kupiła i uwierz mi to nie była przykrywka... Zawsze tak jest, że się chwali co kupiła i dokładnie to znajdujesz zapakowane pod choinka. Mogę nawet na dowód cyknąć fotę i wstawić jak odpakuje to "cudo".

vanille, ja już bym wolała dostać jakiś zestaw kosmetyków/skarpety/sweter... to jest chociaż użyteczne...
Mnie też prezenty wkurzają. I podejście mojego ojca, który niczym się nie interesuje. Zawsze wydaję kupę kasy (edit - źle powiedziane. Bardziej kupę wysiłku i pomysłu) na prezenty dla rodziców (szczególnie dla ojca, bo często są to bilety na koncerty). Od niego nie dostałabym nic, gdyby nie zajęła się tym mama. Ale nawet mama nie wykazuje żadnej inicjatywy. Kurczę, wiedzą co lubię.  Najpierw słyszę, że prezent to ma być niespodzianka, ALE ona nie wie co mi kupić więc może da mi kasę. A że u nas krucho z kasą, to mówię, że jakaś płyta (mówię konkretnie jaka) będzie naprawdę ok. Nie, bo to nie jest niespodzianka. A jak już się da przekonać, że jednak może drobiazg który sprawi mi frajdę jest ok to ok - ale sama to przyniosę do domu i sobie zapakuję i położę pod choinkę.
Ja lubię robić im prezenty, robię je za własne zarobione pieniądze. I nie jestem materialistką, mnie naprawdę cieszy płyta w zamian. Ale jest mi najzwyczajniej smutno, że ja się staram i wymyślam fajne prezenty (to się nie tyczy tylko świąt), a w zamian dostaje coś na odwal, często nawet droższe niż coś o co prosiłam, co sugerowałam.
infantil, i właśnie o to też mi chodzi. Mówiłam, że chciałabym pójść do teatru na jakiś spektakl (rzucałam nawet czasem tytułami), podrzuciłam zdjęcie fajnej i niedrogiej pościeli, mówiłam że chciałabym znów zacząć chodzić na rurę i mogliby mi (częściowo) sfinansować karnet. Ale nie, zawsze po swojemu.

edit: literówki
A mi się najbardziej podoba właśnie kupowanie i wymyślanie prezentów. Zawsze podstawą jest u nas tzw ' christmas box' do którego wrzucamy różne szybkie rzeczy do zrobienia (słodkości) np: kisiel, łatwe ciacho, babeczki itp 😉 i do tego prezenty różne. Ja sama nawet jak dostane laseczke choinkową słodką to jestem bardzo szczęśliwa. Nigdy nie oczekuje prezentów bo wolę je sprawić komuś. Jak nie jest kompletna rodzina z nami to wysyłam pocztą wszystko. Najbardziej uwielbiam reakcje mamy przez telefon jak wszystko otwiera 😀
maliniaq   Just do your job.
17 grudnia 2014 21:55
flosia wymyślanie i kupowanie prezentów jest naprawdę fajne, sama mam frajdę jak uda mi się coś komuś podrzucić tak, że jest to dla niego zaskoczeniem i spowoduje uśmiech, ale... człowiek może się łatwo wypalić w tym wszystkim, bo też chciałby od czasu do czasu być czymś zaskoczony, więc rozumiem frustrację kotlet  😉
Ja mam tak, że skoro ktoś o mnie pomyślał i zadał sobie trud, żeby coś zrobić/kupić, to staram się odwdzięczyć przy następnej "okazji", żeby właśnie taka osoba, która się stara, a nie kupuje byle co na szybko w sklepie, nie straciła swojego entuzjazmu w robieniu prezentów. Mam też wrażenie, że dzięki temu robi się taka pozytywna "rywalizacja" i nie chodzi mi tu o cenę prezentu, tylko własnie o ten moment zaskoczenia, przypomnienia że się pamięta. Bo jeżeli tylko jedna osoba ciągle rozdaje i tak rok w rok to w końcu zaczyna się olewać temat i idzie do marketu po skarpetki, a święta nie są powodem radości tylko frustracji.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
18 grudnia 2014 09:56
kotlet współczuję  🙄 U mnie na szczęście jest tak, że jak nie mamy pomysłu na ciekawy prezent to po prostu pytamy czego dana osoba potrzebuje i nie ma niespodzianki, ale przynajmniej jest coś praktycznego (ja co roku proszę o rzeczy typu odkurzacz, blender, żelazko, farby do malowania ścian itp  😁 bo i tak musiałabym to kupić a w ten sposób przynajmniej wydatek z głowy  😉 ). Ale u mnie święta to rodzice, ja, brat i siostra więc bardzo kameralne grono. Siostra ma najlepiej, bo jest malutka - u nas pod choinką zawsze leży ogroooomna góra prezentów, z czego 90% jest dla niej  😁

Mam nadzieję, że w tym roku  nie pomyślą sobie, że moje prezenty są na "odwal się" bo jestem w Czechach, więc zainwestowałam w drogie, regionalne alkohole (oprócz siostry oczywiście) - chciałam coś typowo czeskiego, ale no kurcze, tu wszystko jest jak w Polsce  🤔wirek:  😉
pani listonosz znowu! w poniedziałek niby doszła do mnie przesyłka o niemałej wartości ( na trackingu doręczenie), przesyłki nie ma, awizo nie ma. pewnie zostawiła sąsiadom, tylko że minęły 3 dni a paczki nadal ani widu ani słychu!!! ja tych ludzi nie znam, mieszkałam tam pół roku... Ci u których 2 razy zostawiła twierdzą że nie dostali mojej paczki. nie ma co, jade na poczte wysmarować skargę  👿
Wkurzają mnie baby w lidlu ktore nie obsłużą dopóki poprzedni klient nie spakuje swoich rzeczy. Czuje presje przy pakowaniu i kolejki sie wydłużają
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 grudnia 2014 11:12
Nikinga a ja mam odwrotnie- mnie wkurzają takie, które zaczynają kasować z zastraszającą prędkością sekundę po moim zapłaceniu. Wtedy muszę na wariata wrzucać wszystko do torby i uważać, żeby nie zwinąć komuś jego zakupów 😵
A ja w obu sytuacjach się po prostu nie spieszę i pakuję normalnie z uśmiechem życzliwym na ustach. 🙂

to może wynikać z wewnętrznych przepisów danego sklepu...
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
18 grudnia 2014 13:41
Ja się sobie czasami dziwię, bo fakt przechodzę teraz dość nieciekawy okres związany ze zdrowiem, ale no do jasnej cholery.. ileż można płakać na widok igły   🤔 😤


wcale się nie dziwię! Ale ja nie płaczę, tylko mdleję 😉

Trzymaj się  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się