Nasze upadki z koni.

szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
17 października 2011 21:19
CzarownicaSa, OT- Pacynka mowisz? Hmm... Okrzeszyn? 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 października 2011 07:22
szafirowa hm... skąd wiesz? 😉 No "głupie" pytanie, tylko tam mogły się dziać takie rzeczy  😁
Niestety też takich "instruktorów" znam. W mojej pierwszej stajni byli sami tacy,nauczyłam się tam w sumie tylko nie spadać z konia,bo wiedziałam,że nikt mi nie pomoże się pozbierać.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
18 października 2011 15:25
Żeby to był jeszcze instruktor... dzieciak zwykły, który tam jeździł. A ja, że jeszcze większy dzieciak i wiedzy tyle, co pietruszka, to pozwalałam się uczyć...  🤔
A mnie upadki uczą. Jestem odporna na wiedzę wiec parę razy muszę gruchnąć żeby załapać niestety  🤔
Tak, upadki uczą pokory i wyobraźni. Kiedyś często spadałam, miałam dużo szczęścia, a rozumu nabrałam z wiekiem, teraz po prostu staram się tak robić, żeby nie prowokować niebezpiecznych sytuacji. W trakcie jazdy bacznie obserwuję konia, sprawdzam na ile w danym dniu możemy sobie pozwolić. Niestety to jednak nie zawsze wystarcza, bo nie wszystko można przewidzieć. Choćby nagłe strachy w terenie. Poza tym moje kobyły miewają gorsze dni, takie tam babskie humory. Podczas wietrznej pogody są bardziej pobudzone, a gdy nawet listek nie drgnie - przysypiają, zwłaszcza hanowerka. Dlatego nie forsuję galopów na prostych, gdy pogoda temu nie sprzyja i widzę, że konie są podminowane, bo wiem, że będą się płoszyć i nakręcać. Wtedy skupiam się na kłusach przez drągi, na serpentynach, kołach i stępowaniu w terenie. Gdy koń się jednak spłoszy, odpuszczam, oddaję mu luźną wodzę i uspakajam, żeby odzyskać przepuszczalność-wystarczy minutka takiego wyciszenia. Dzięki temu budujemy zaufanie i jakoś się dogadujemy, bez stresu, bez walki i bez upadków. A wydaje mi się, że moją główną przyczyną zaliczania  gleby, była brawura, brak wyczucia konia, nieporozumienia w komunikacji oraz głupi upór w stawianiu na swoim. Dlatego warto zachować pokorę, liczyć siły na zamiary i słuchać tego co "mówi" koń.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
14 listopada 2011 16:35
Cieszy mnie fakt, że niektóre upadki poprostu uczą tego ,, jak spadać".
A to chyba tez ważne.
Mało jeżdżę i mało spadam. Wcześniejsze akcje zryły mi tak głowę że przez rok  wykluczyłam siebie z jazdy. Od kilkunatsu miesięcy pracuję nad sobą i nadrabiam zaległości. Już nei tak ochoczo ale dzień wdzień walczę ze strachem.

Wczoraj gruchnęłam o ziemię jeżdżąc swojego dużeg konia. Nie domknęłam łydki na wolcie i wylądowałam w gałęziach po czym resztę dokończyła grawitacja.
I będac tam na ziemi, na plecach zaczęłam się  poprostu smiać.
Oczywiście wdrapałam się na ta moją wieżę ciśnień i dalej uskutecznialiśmy jazdę.
Uświadomiło mi to poprostu fakt, że będąc na koniu trzeba się liczyć z tym, że można wylądować pod nim. I czy się jest na to przygotowany czy nie zawsze jest takowa możliwość.
Dzisiaj co prawda nie śmigałam na moim ciapku ale za to jutro czas na kolejne jazdy.
I powiem szczerze ... ulżyło mi trochę. Ta cała zła energia zebrana miesiącami we mnie poszła w kosmos.
Tak poprostu...
Alicja_8   Z pasja...z miłością...
14 listopada 2011 16:55
Oj macie racje..czasami trzeba spaść żeby człowiekowi zaświtało wkońcu w głowie że tak się nie jeździ.

Ja ostatnio dosłownie zostałam wypchnięta z siodła na zakręcie. Doskonaliłam jazdę bez strzemion. W kłusie oki, ale kumpela stwierdziła że zagalopować też muszę. A że pierwszy raz w siodle bezterlicowym bez strzemion to wyszło: brak kontroli nad koniem i oparcia w łydkach. Czułam poprostu na zakręcie że coraz bardziej wylatuje z siodła i tak je wyjechałam że wyleciałam. Pierwszy raz mnie zatkało (nigdy mi się to nie zdarzyło) i przez chwile nie mogłąm wstać. A kobyła stała nademną z miną "ale co jest grane'.

Moja kumpela stwierdziła że jestem mistrzem spadania i wiem jak to zrobić żeby się nie uszkodzić🙂

Na szczęście nigdy nic złego podczas upadku mi się nie zdarzyło i niech tak pozostanie. Za każdym razem jednak musze wyciagać wnioski i nie popełniać głupich błędów.
Facella   Dawna re-volto wróć!
14 listopada 2011 17:23
najgłupszy mój upadek... otóż dostałam na jazdę arabkę, miała to być nasza pierwsza jazda... miała, bo nawet nie udało mi się na nią dobrze wsiąść, a już leżałam na glebie  😁 postawiłam sobie kobyłę w rogu ogrodzonego padoku, poprosiłam kolegę, żeby postał i potrzymał konia (oczywiście sama miałam wodze w łapie), wsadzę stopę w strzemię, odbijam się i... nagle zaczynamy zasuwać kłusem  😁 ani wsiąść dalej, ani zatrzymać kobyły, no to wiszę. i myślę, co zrobić. stanęło na tym, że muszę się ewakuować, bo zaraz znajdziemy się koło kawaletek i wolałabym na nich nie lądować. no to zsiadam w pełnym kłusie, wylądowałam na nogi, rzuciło mnie w tył i wtedy pomyślałam - zrobię fikołka, będzie mniej bolało. fikołek skończył się tym, że zablokowałam się na barku z du... siedzeniem i nogami w powietrzu  😂
odstawiłam babeczkę do stajni, bo zdążyła jeszcze strącić dziecko, które było na lonży...

drugi bardzo głupi, wsiadłam na oklep na szetlanda (ważę 45kg, spokojnie...) żeby się poruszał... jadę szacownym, powolnym kłusem, szetland okrągły jak beczka, ledwo się trzymam, ale jadę. podjeżdża instruktor, stwierdza, że mam jechać szybciej, wydaje z siebie odgłos cmoknięcia i okrzyk pt. "WIO Fredzia, WIO!", a Fredzia posłusznie zrobiła wio, zostawiając mnie za sobą... gdyby nie ugięte kolana, nie padłabym tyłkiem w błoto  😁 Fredzia oczywiście przelazła pod ogrodzeniem i szukaj szetlanda w polu  😵

najgorszy, to jak skakałam pierwszy w życiu szereg, niewielki, może 40-50/55cm. nie pozbierałam się dostatecznie szybko po pierwszym skoku, zostałam za koniem, wybiło mnie ponad siodło, gruchnęłam kroczem na końską szyję i zsunęłam się pod kopyta, przywalając żebrami w glebę. poleżałam parę minut nie mogąc złapać tchu i skoczyłam pieroński szereg porządnie.

równie niefajny był upadek z moich początków. jeździłam na lonży na koniku polskim, podłoże było trochę nierówne, potknęła się, przyklęknęła na nadgarstkach, pocałowała glebę - trzymam się dzielnie, jako sześcio- czy tam siedmioletnie dziecko rezolutnie złapałam się siodła. kobyła perfidnie stanęła dęba, czując, że nie trzymam równowagi. poleciałam pod kopyta, kobyła szła dalej kłusem i trafiła kopytami dokładnie w niewielką przestrzeń między moimi nogami... skończyło się na otartym łokciu, nawet nie płakałam.
Witaj w klubie spadania na zakręcie, Alicja. 😉
Przedwczoraj gruchnęłam i byłam ciągnięta przez konia. Na szczęście tylko kawałeczek! Spełnił się mój koszmar senny - noga mi została w strzemieniu. I też zleciałam na zakręcie. W półsiadzie, galopując. Koń błyskawicznie odskoczył zostawiając mnie.

Ludzie, jeździjcie w dopasowanych butach! I w kasku!
Powiem wam szczerze ,że ostatnio otaczają mnie ludzie z połamanymi nogami. Niedawno moja koleżanka równiez spadła i noga została jej w strzemieniu 🙁
Wynik: złamanie kostki , operacja , śruba w nodze. Zaczynam poważnie zastanawiac sie nad bezpiecznymi strzemionami.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
14 listopada 2011 18:04
Sankaritarina albo w koszyczkach, tak jak ja 😀 😉

whisperer13  to te z gumą tak? albo odpinajace się? Kiedys chorowałam na nie... wybiła mi to z głowy jedna z re-voltowiczek któej cała kostka utknęła w tym czymś- wpadła do środka
Stopa  przesunęła siędo przodu i zakleszczyła. Kon ja ciągnął kilka ładnych metów po ziemi.
Podziękowałam,  wole koszyczki 🙂
Mój koń mnie przeciągnął mnie ze 2 metry i stwierdził, że to bez sensu i lepiej jest stanąć. Chwała mu za to! Najbardziej przemyślana decyzja! Nawet lepsza niż ta, kiedy to rozstałam się z koniem w środku lasu i on zdecydował się lecieć prosto do swojej byłej stajni (do której z resztą trafił bez problemu). Jak wyciągnęłam nogę z tego strzemienia, to przyleciała moja mama, a ja siedziałam i ryczałam. Koń też przyszedł, schylił się i zaczął mnie trącać nosem.

zabeczka17, Koszyczki? To koszyczki zapobiegają takim "atrakcjom"? :> Nie wiedziałam nic na ten temat.
Dobre są ponoć jeszcze te takie "wyginane" strzemiona. Nie z gumą od zewnętrznej strony, ale takie z "wygiętego" metalu. Pamiętam jeszcze takie "wypinane" (kwik-out...?), ale nie wiem na czym to to polega.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
14 listopada 2011 18:30
Sankaritarina no baaa.. jezdze w tym od pol roku. Wyglada to nieprofesjonalnie ale ja mam szeroko i głęboko czy coś wygląda czy nie.
raz że mam świety ,,psychiczny" spokój że noga mi sie w strzemieniu nei zablokuje, dwa dosiad mi się poprawił bo stopę mam ZAWSZE poprawnie, trzy jak jade w teren wiem że nawet jeśli noga mi się wyślizgnie to łatwo ją złapie w odpowiednie miejsce.

Ogólnie jeździ mi sie w nich mega wygodnie.
Sankaritarina, bo jak są koszyczki, to stopa nie wpadnie Ci za głęboko i nie powinna się zaklinować 😉 jednak ja nie lubię tych strzemion, chociaż ostatnio byłam świadkiem, jak przede mną w terenie podczas galopu pani spadała i stopa jej utknęła właśnie, to i tak będę jeździła w zwykłych  🤣 w tych koszyczkach nie mogę odpowiednio stopy ustawić. Ja ostatnio długo nie jeździłam, więc też dawno nie spadałam, ale jak wrócę do jazd to zapewne uraczę Was jakąś ciekawą opowieścią  🏇  😁
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
14 listopada 2011 18:34
koszyczki mają też różne rozmiary .... ja mam dopasowane na 41/42  rozmiar buta ;] są też mniejsze 🙂

Oczywiście dla sportowca to nie ma co nawet kombinować z takimi patentami, ale rekreant taki jak ja czuje się w nich świetnie 🙂
No i jeszcze jeden plus.. koszyczki dodatkowo obciążają strzemiona. łatwo je łapać w razie wyślizgnięcia 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
14 listopada 2011 19:01
czytając ten wątek (przeczytałam prawie wszystko) uparłam się na skorupę na kręgosłup, jest tu może wątek o takim przyrządzie? szukajka się buntuje.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
14 listopada 2011 19:14
mówisz o takiej?  😎
Ja naprawde dużo przeszłam z końmi / od tej złej strony 🙂
I gdyby nie kamizelka  poporstu by mnie dzisiaj z wami nei było ;] zatrzymałam się plecami na drzewie :P
Nie wspominam o upadku na kamienie w odcinku L4 !! Poprostu nie wsiadam bez tego na konia 🙂
Facella   Dawna re-volto wróć!
14 listopada 2011 19:16
dokładnie o takiej! idzie pw już.
znalazłam jakiś wątek o kaskach i kamizelkach.
U mnie upadków było wiele. Najnowszym, było wywrócenie się z koniem kilka miesięcy temu. Jechałam wraz ze znajomą w teren, po czym mój wspaniały rumak stwierdził iż on nie będzie iść dalej. Fakt, faktem, że jechaliśmy po kostce w jakiejś wiejskiej uliczce na pola. Oczywiście mądrość Fiquara wzięła górę i to dosłownie, więc chwile później znajdowaliśmy się w górze, gdyż postanowił on chodzić na dwóch nogach. Po nie długim czasie nogi ogierasa się pogubiły i wylądowaliśmy na ziemi. oczywiście ja w trakcie spadania na ziemię szybko ewakuowałam się w powietrzu aby z niego zeskoczyć, co skutkiem było oglądanie, z boku, leżąc na kostce jak mój koń uderza o ziemię. Na szczęście nic nam się nie stało, a konisko miało nauczkę stawania dęba. Więcej grzechów nie pamiętam. Od tamtego czasu nie spadałam toteż najświeższe zbliżenie z matką ziemią.  😀
Oj ja to ostatnio zbyt często mam spotkanie z ziemią ,przedostatnio zaliczyłam ślizg z koniem na zakręcie ,oczywiście w galopie .Na drugi dzień pojechałam na zawody  😉 ledwo chodziłam ale dałam radę .

Ostatnio trenowałam dość intensywnie ,szło wszystko super ,przeszkody skakałam z palcem w dup.... wszystkie jakie trener mi wystawiał .Lecz konia sprzedali  👿  musiałam siąść na innego konia i gdy miałam ostatni trening przed odznaką zaliczyłam taki upadek, że trener mało zawału nie dostał .
A więc jechałam parkur (wcale nie wysoki LL)  lecz konia nie znałam dobrze ,gdy najeżdżałam na przeszkodę koń zatrzymał się na chwilę ,nagle zdecydował się skoczyć i tak wyskoczył w górę że stanęłam w strzemionach .Jedno strzemie wypięło się z siodła a mnie koń zadem wyrzucił w powietrze .Wylądowałam na plecach ,na drugi dzień ciężko było już siedzieć na koniu  😉 
Mi ostatnio upadku na lydce zostalo dziwne zgrubienie (uderzylam lydka o drag), ktos wie co to moze byc?
Dramka ja ponad rok temu, spadłam w stacjonatę i moja łydka uderzyła dokładnie w drągi, jakby chciała je rozciąć na pół. zrobił się ogromny siniak, krwiak, spuchło, zrobiła się gula a w środku płyn. w pewnym miejscu nawet nie mam czucia. byłam kilka razy na punkcji (wkłuwali mi w to igły i wyciągali ten płyn) okropność! za którymś razem pan doktor powiedział mi, że płynu wyciągnąć już się nie da, a, że ta opuchlizna zostanie, może kiedyś zejdzie.
w efekcie dziś mam wielkiego siniaka, który nie schodzi, takie stwardnienie w tym miejscu, zgrubienie i nie przyjemne mrowienie, gdy tego dotykam, podejrzewam, że raczej już nie zniknie.  🤔 🙁
Odkąd wywaliłam się z koniem w lesie zawsze jeżdżę w kasku. Wcześniej o tym nie myślałam jakos, ale po tym fakcie zastanowiłam sie, co by było gdybym dostała w łeb i się nie podniosła? to było dwa lata temu. Od tamtej pory spadłam tylko raz: pracowałam z młodą hucułką ( w życiu nikogo na swym grzbiecie nie miałą)  i wymyśliłam sobie, ze wsiądę na oklep ( koń miał kantar i lonżę)- podstawiłam balik słomy- wsiadłam , raz, drugi, trzeci. No to myślę ruszę stępem, ale ten koń nie wiedział co to stęp niestety  😂 nie zrozumiał moich intencji i ruszył ostrym galopem z baranami. Wylądowałam prosto na doopie. Jak wstałąm to się tylko oglądałam czy nikt nie widział mojej porażki.  Efekt- stłuczona kość ogonowa, trzy miesiące bólu przy siadaniu, zero kłusa ćwiczebnego i galopu w siadzie. Ale mimo tego ją i jeszcze drugą zaczęłam jeździć :P
gryglodor Mam dokladnie to samo! Mrowienie i jak chodze ciagnie mnie.  😲 Sika juz nie mam chociaz dlugo sie utrzymywal. Mam isc do ortopedy?
Koszyczki? To koszyczki zapobiegają takim "atrakcjom"? :> Nie wiedziałam nic na ten temat.
Dobre są ponoć jeszcze te takie "wyginane" strzemiona. Nie z gumą od zewnętrznej strony, ale takie z "wygiętego" metalu. Pamiętam jeszcze takie "wypinane" (kwik-out...?), ale nie wiem na czym to to polega.

na niezostanie nogi w strzemieniu polecam jej nie wkladac gleboko po prostu. koszyczki na maksa psuja dosiad. wyginane strzemiona sa ok, ale nie wiem na ile takie bezpieczne. kwik outy sa fajne, ale podobno wyciera sie im szorstkie ze stopki. polegaja na tym, ze pod wplywem wiekszego nacisku otwiera sie zewnetrzna czesc kablaka i uwalnia stope.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
15 listopada 2011 06:19
katija nie rozmawiamy tutaj o poprawnym dosiadzie tylko o bezpieczenstwie... jak wspomnialam patentach nie dla sportowcow. latwo jest mowic- nie wkladaj nogi zbyt gleboko osobom ktore sie ucza albo sa rekreantami. koszyczki sa jednak bezpieczniejsza alternatywa jak te cale kwik-outy gdzie kiedys byla na ten temat dyskusja-mozliwosc zablokowania i wpadniecia stopy w przod, blokady kostki.  Koszyczki swietnie sprawdzaja sie w terenie, ale kariery sportowej w nich sie zrobic nie da.
katija, Nie miałam za głęboko nogi w strzemieniu. Za to miałam rozmiar za duże buty. Za długie i za szerokie. Nogą czułam, że jest ok, a but był dalej niż powinien być. No i myślę, że to wystarczyło. Trochę chyba tak jakbym jeździła w glanach. Mogę coś więcej prosić o koszyczkach i psuciu dosiadu? :kwiatek:

gryglodor, Łoł, nieźle. Mnie marznie bardziej jedna część ręki po tym jak, zlatując z jednego ślązaka, ręka zaplątała mi się w wodze. Heh, to był typowy upadek uczący pokory 😁 Myślałam, że złote góry zdobyłam bo galopowałam, a tu klops, spadłam, bo ślązak postanowił się spłoszyć i bryknąć. 🙂
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
15 listopada 2011 08:02
ja rowniez chetnie poczytalabym o ,,psuciu dosiadu,,bo wierzyc mi sie za bardzo nie chce w czym to niby owe koszyczki przeszkadzaja. gdzie jest to zwykla nakladka na przod zapobiegajaca przesunieciu sie stopy a co za tym idzie stabilizuje ja. ciekawe..
Dramka nie wiem czy do ortopedy. ja byłam u chirurga. dostałam za to niezłe odszkodowanie. jeśli Ci się płyn zbiera w tym w środku to idź, wyciągną Ci go, ale jest bardzo bolesne i nieprzyjemne... ;// okropne! wbijają Ci w to igły i naciskają bardzo, bardzo mocno, żeby ten cały syf wyciągnąć ze środka... 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się