PSY

Tutaj poszło o pracę, bo nie siedzę w domu na dupie, a przecież pies potrzebuje kontaktu z kimkolwiek. Super, pominięty został drugi czworonóg, który byłby z nią przez te 8h.
Ja zarabiać muszę, nie wiem jak inni.
JARA, teraz to biorę suczkę z hodowli.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 czerwca 2015 08:52
Sama pośrednio pomagam w adopcjach i powiem Ci, że niektórym ludziom poprzewracało się w dupie od wymagań jakie stawiają ludziom.

Np we Wrocławiu był/jest do adopcji pies, który trafił do schroniska ze zmiażdżoną/połamaną stopą jako szczeniak. Fundacja go przygarnęła. Trafił do DT jednej z wolontariuszek. I było sporo osób chętnych na adopcję, ale nikt nie był godzien. Wymagania: Wrocław lub bliskie okolice, dom z ogrodem, żadnych schodów, podawany kozi ser. Według nich lepiej było jak pies spędzał całe dnie w klatce, bo męczył psa wolontariuszki, niż miał iść do adopcji. Ludzie odpadali z adopcji z takich bzdurnych powodów, że włos się na głowie jeżył. Za młodzi, za starzy, za grubi, za daleko mieszkają, nie maja odpowiedniego auta itp. Nie wiem co obecnie się dzieje z tym psem, info o nim przestałam śledzić jak się zaczęły pojawiać problemy z głową.
Hej, przepraszam, że tak wyskakuje jak filip z konopii, ale nie wiedziałam gdzie zapytać. Wczoraj na ognisku widzieliśmy jak gość wyrzucił z samochodu psa, pogonił kilka metrów i odjechał. Dziewczyny podniosły alarm, numery rejestracyjne zapisane, ale co z tym zrobić? Gdzie zgłosić? Zwłaszcza, że to ktoś nie stąd, u nas sie zaczyna na LLU, a tamten CTR.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
30 czerwca 2015 09:02
TheWunia, ja bym zgłosiła na policję 👿
Na policję. Znajdą go przez inne komisariaty.

JARA, jeżeli mowa o wymogach, kocie adopcje nie są lepsze - bywają gorsze. Czasami jak czytam umowy to włos mi się jeży. Paradoksalnie miłośnicy adopcji piętnują hodowlę, a jakby spojrzeć to tam psa dostaniesz bez ceregieli - bez podchodów. Rozumiem kwestię odpowiedzialnego domu, ale żeby tak przebierać - jakby się miało możliwości, gdzie ich brak...

I nie, abym organizacją cokolwiek zarzucała, ale nie poczułam się potraktowana fair.
My adoptowaliśmy Winnetou z łódzkiego schroniska. Jeśli schronisko ma prężnie działających wolontariuszy (jak tam) to warto jest znaleźć psiaka na fejsie (jest milion utworzonych wydarzeń potrzebujących domu psów), poczytać o psiaku, zadzwonić do wolontariusza, porozmawiać. My wygraliśmy życiowy los na loterii adoptując Wi. A miał być pies z hodowli, tylko pani stuknięta właścicielka najpierw była kontaktowa i miła, a potem ni z gruszki ni z pietruszki wylała na mnie wiadra pomyj wysyłając do mnie kilka maili z dziwnymi oszczerstwami. Odchorowałam to bardzo i ta pani skutecznie wybiła mi z głowy hodowle. Bałam się zadzwonić do jakiejkolwiek innej i zadać jakiekolwiek pytanie na temat hodowli, bo może znów dostanę po głowie. Naprawdę żal.
Tu sytuacja była podobna. Przeczytałam o psie, po czym napisałam do opiekunki i wypytałam o resztę. Potem był telefon i rozmowa dość długa i sympatyczna. Oświadczenie, że suczka powinna trafić do mnie. Reszta to formalność, prawda? Ale nie, znalazł się powód - praca.

Mnie jedna hodowla również odepchnęła, pierwszy email. Uznano mnie za głupią.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 czerwca 2015 11:52
Polecam zarejestrować się na forum zrzeszające właścicieli/hodowców/miłośników danej rasy i tam czerpać informacje nt hodowli 😉
Wichurkowa   Never say never...
30 czerwca 2015 12:17
Przed chwilą grupa działająca w naszym schronisku wrzuciła taki wpis,właśnie na temat adopcji:
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
30 czerwca 2015 12:30
ja kiedyś z rodzicami chciałam wziąć na tymczas niewidomego pieska, wolontariusz zajmujący się psem telefonu nie odbierał, więc maila napisałam. Nucia już była, ale ona psy omija szerokim łukiem, nie zaczepia, nie zachęca do zabawy. Oczywiście odpowiedzi zero, a widziałam, że przez jakiś czas jeszcze zbierali na hotelik. Mogli chociaż odpisać, że np. nie może być innego psa (chociaż w ogłoszeniu nic takiego nie widniało), czy cokolwiek, a tu cisza.

Jeszcze raz zebrałam wśród znajomych (zwykle sama coś kupuję i wiozę) karmę, koce, ręczniki i pan w schronisku mi powiedział, że oni mają ale skoro już przywiozłam to on łaskawie przyjmie  😵 miesiąc później zbiórka kocy, karmy i pieniędzy bo zima 
JARA, tak też zrobiłam. Czytałam o rasie, zarejestrowałam się na forum, rozmawiałam z ludźmi. Hodowla legalna. Miałam 3 różne na oku. Najpierw zadzwoniłam i rozmawiałam. Było ok. Opowiedziałam o sobie, o Tasmanie. Potem napisałam maila żeby wszystko usystematyzować, bo pani sama wszystko mi mówiła, dostała takiego słowotoku, że było mi trudno zapamiętać po kolei co i jak. Po moim mailu dostałam kilka bardzo przykrych. Nie odpisywałam, bo nie było z kim rozmawiać. Spłakałam się bardzo, że zostałam tak potraktowana. Zaczęłam dopytywać znajomych, którzy mają psy z legalnych hodowli czy mogłam urazić tę kobietę swoimi pytaniami. Wszyscy byli w szoku o co tej kobiecie chodzi. Po kilku mailach od niej napisałam ostatniego. Napisałam jak się poczułam, ile mnie to kosztowało emocjonalnie i tyle. Pani do mnie odpisała już normalnie, opowiedziała że pieski z innego miotu miały przegląd itd. Zaczęła opisywać jak się to wszystko odbywa. Niestety, ale tak mnie uraziła, że nie miałam najmniejszej ochoty na cokolwiek. Dzięki temu mam w domu Winnetou i teraz cieszę się, że tak się wszystko potoczyło. A ta pani?...niech jej się dobrze w życiu wiedzie, nie chciałabym mieć styczności z takim człowiekiem.

Serdecznie zapraszam na stronę schroniska łódzkiego, zobaczcie jak prężnie działają na facebooku. W każdą niedzielę jest Wieczór Dobrych Wiadomości. Psy mają nadawane imiona, nie tylko numery schroniskowe. Wolontariusze gną się jak tylko mogą żeby ulżyć psiakom. Dary są chętnie przyjmowane. Przesyłane są informacje o psiakach w nowych domach. Jakoś tak się to kręci.
[[a]]https://www.facebook.com/pages/Pom%C3%B3%C5%BC-zmieni%C4%87-Schronisko-dla-Zwierz%C4%85t-w-%C5%81odzi/517950818279460?fref=ts[[a]]
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 13:30
Oj, jak ja się z Wami zgadzam co do adopcji. Od ponad miesiąca szukam psa i czasem naprawdę ręce mi opadają. W niedzielę trafił do nas pewien pies i myślałam, że poszukiwania w końcu zakończone, ale dzisiaj odnalazł się jego właściciel. Co prawda jeszcze psa nie odebrał, ale zapewne to zrobi.
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
30 czerwca 2015 13:32
Kurczak, ale to się należy cieszyć, że właściciel się znalazł i zabierze psa do domu 😉
Wichurkowa czytałam parę dni temu ten wpis i jest świetny, daje do myślenia. Różnica pomiędzy klatką i samotnością, a domem i chwilową samotnością jest nieporównywalna, bo ta druga opcja ma w pakiecie człowieka - właściciela.

Ja "swoją" hodowlę obserwuje prawie od roku. Z osobą zarządzającą mam świetny kontakt, być może przez pryzmat wspólnej pasji - konie.
Zadaje czasem dość głupie pytania, ale zawsze dostaje odpowiedź. Nigdy mnie nie zignorowano i prostowano moje wątpliwości. I w sumie jest blisko, podjechać mogę zawsze.

Od zawsze "bałam się" adopcji, przeraża mnie długa lista wymogów, ale jak już czasem do niej dojdzie to okazuje się, że nie ma nic potem. Żadna kontrola, ani sprawozdania - nic. Tak np. mam z koniem. Umowy podpisywane listownie, weryfikacja warunków ze zdjęć i... i tyle.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 13:43
safie, nie no, cieszę się, pewnie że tak 🙂 Ale też i jest mi trochę przykro, bo z psiskiem dogadaliśmy się świetnie i chyba jemu też z nami dobrze, no ale niech potraktuje, to jak wakacyjny wyjazd na wieś 😉
Ogólnie jednak adopcja bernardyna, to ciężka sprawa. Albo fundacje z góry nie wydają ich do domu z dziećmi, albo wolą, żeby u nich zostały, albo same nie wiedzą o co im chodzi.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 czerwca 2015 14:13
Nie był Ci zwyczajnie pisany. Teraz po tych wszystkich psach czasem zastanawiam się gdzie byłby Dźwiedź jakby dali mi do adopcji, którego z wcześniejszych psów. 😉
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 14:23
O! Mam nadzieję, że niedługo też tak napiszę 😉
hehe ja przed adopcją Robiego miałam na oku psa w DT, długa rozmowa była, parokrotna próba umówienia się - nawet jechałam zobaczyć dwa razy i w ostatniej sekundzie lub jak już byłam na miejscu albo nie odbierała opiekunka psa albo pisała smsa że jednak nie może. Po 2 tyg takich podchodów okazało się że ona jednak chce tego psa zatrzymać na DS  😉
Powinnam była dać sobie spokój już po tygodniu takiego zlewania mnie i nie oddzwaniania itp ale pies z opisu był ideałem więc zależało mi bardzo. No ale w sumie na dobre wyszło, mam teraz obronnego burka 😉
a o tym jak beznadziejnie zarządzane jest krakowskie schronisko mogłabym napisać książkę chyba  🙄 (nie mówie tu o wolontariuszach, bo większość jest świetna)
Wojenka   on the desert you can't remember your name
30 czerwca 2015 15:44
maluda, myślisz o belgu?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 16:13
W sumie to przykre... Ludzie chcą pomóc bezdomnemu zwierzęciu, a są traktowani jak zło konieczne. Nie dziwię, że pseudo mają się świetnie. Nie każdego stać na psa z rodowodem, a skoro adoptować nie mogą, to kupują gdzie popadnie. I tylko... psów żal.

No i skłamałam. Wcale się nie cieszę, że właściciel się znalazł. Właśnie wróciłam od naszej znajdy. Jest idealny! Niesamowicie pojętny i kochany. Zobaczymy kiedy właściciel się pojawi. Ja na jego miejscu już stałabym pod bramą 😉
maluda, myślisz o belgu?

Myślę, nawet szperałam w necie - może jakiś do adopcji, ale teraz to nie wiem czy się pchać...
Mam też inną hodowlę na oku, różnica w rasie.
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 16:20
maluda, a jakie rasy Cię w ogóle interesują?
ushia   It's a kind o'magic
30 czerwca 2015 18:45
kurczak - a taka panienkę widziałaś? cos tam motają się strasznie, ale może jednak do wzięcia? 😉
https://www.facebook.com/groups/bernardynywpotrzebie/permalink/1086570468037551/?pnref=story
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
30 czerwca 2015 19:20
ushia, widziałam, obserwuję tą grupę 🙂 Motają tak okropnie, ale tak czy siak, to suka, a ja szukam psa. Suka z naszą bernardynką się nie dogada.
maluda, ale szkoda 🙁 Może chcesz mojego Asterka 😉?

Powróciliśmy z weekendu na Mazurach z psiurem i muszę powiedzieć, że ten pies jest iście zajebisty 🙂 Podróż samochodem na luzie, w domku pełnym ludzi luzik i spokój, spała sobie w upał pod domkiem, do jeziora wlazła chętnie, jak my się opalaliśmy na brzegu to ona spała pod drzewem - jakby psa nie było, a jak jest to sama z niego radocha 🙂 Dla dziecka przesłodka - "głaskał" ją na swój nieporadny sposób, nikt jej nie trzymał żeby mogła wiać jak ją coś zaboli a ta stała wniebowzięta i kazała mu dalej pacać po grzbiecie 😉 Zero agresji, żadnych lęków. Chyba zacznę trzymać psy na łańcuchu, skoro takie osobniki z tego wychodzą 😉

Ogłosiłam Asteriksa w odpowiednim wątku, ale napisze i tu - jeśli znacie kogoś naprawdę super, kto ma cierpliwość miziać całymi dniami, to wspomnijcie mu o adopcji naszej suni. Naprawdę poza drobiazgami to genialny pies.

Trochę fot z wyjazdu:










Dzionka super czytać, że psinka fajna i że daje Wam dużo radości. Po tych kilku miesiącach z Wami na pewno da też masę radości osobie która ją zaadoptuje, taka socjalizacja na pewno zaowocuje w przyszłości.
Bulana, ona naprawdę z dnia na dzień robi ogromne postępy 🙂 Uczy się błyskawicznie, praktycznie wszystko co było problematyczne zanika 🙂 Socjalizacja przebiega błyskawicznie, bo ma taką dawkę wrażeń, że normalny pies by wysiadł 😉 Ale widać, że jej służy, bo coraz bardziej jej się morda śmieje 🙂 Po pracy mam obowiązkowe 15 minut przytulanek, przynoszenia mi w paszczy zabawki i włażenia na kolana. Jak tu nie kochać 🙂? Będę ryczeć tydzień jak ją od nas ktoś w końcu zabierze 😉
Dzionka, a nada się dla osoby aktywnej - bieganie, długie spacery po kilkanaście km?
Tamta sunia byłaby idealnym towarzyszem, ale lipa - taki los.
Nie, raczej nie. To mocno wyeksploatowana sucz i o ile spacery każdej długości ok, tak bieganie na pewno nie. Wiesz, brzuch i cyce jej wiszą, stawy też pewnie by siadły skoro przez ileś lat się nie ruszała. Super by była dla rodziny z dziećmi, jest naprawdę kochana i nie ma cienia agresji. Nawet moja turbo-przewrażliwiona bratowa spokojnie dawała Oskarkowi samemu do niej podchodzić, bo pies albo się przed nim rozkładał na plecach i kazał głaskać albo stała jak zaczarowana i mrużyła oczy jak ją "głaskał" 🙂 Taki model raczej niż szportowiec-amator nawet.
Idealna dla mojej znajomej, może się skusi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się