Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Gaga a dostanie jeszcze siana na kolacje czy ta porcja z obiadu ma wystarczyć do rana ? bo znam i takie stajnie ze konie dostają o 16 i do rana nic więcej.

Dostanie, dostanie. Tym się nie martwię. Konie dostają siano 3 razy dziennie i na prawdę porcje są na pół boksu, a boksy takie że niejeden właściciel stajni przerobiłby jeden na trzy 😁

W Byśkowej stajni mam obiecane, że Byśka utyje (schudła ostatnio, bo ona spleśniałej paszy nie rusza). I widząc jak tam wygląda... jakoś im wierzę  💘
kokonuss to, że marnuje słome czy siano to słyszałam w wielu stajniach w miarę regularnie. Jednak tą sytuację dobrze zapamiętałam, bo tu nie chodziło o to, że wzięłam za dużo tylko, że obraziłam tym pracę stajennego  😜 i że należą się wszystkim przeprosiny. Szkoda, że nikt mnie nie przeprasza, że ma gdzieś dobro mojego konia.  😀iabeł:
Gaga a co ty zrobisz teraz z nadmiarem czasu? 😉 😂

Jestem przerazona tym co tu czytam. Pare lat temu mając Rewie u siebie, prowadzilam hotel. Normalne to dla mnie bylo ze wychodza konie na łąkę (w sezonie) lub padok bo wtedy mam mniej roboty w boksach. Konie wychodzily przeczyszczone bo jednak to o mnie źle świadczy, że konie brudne. A że staly u mnie 4 siwki to choćby nie wiem ile im scielic i jak czyścić, zawsze sie w kupie polożyły. Normalnym bylo, że ok 22 ide na obchód, dodac siana, sprawdzić czy wszystko ok.
Wydawalo mi sie to normalne wtedy bo przecież ja umawialam sie z ludźmi na opiekę i byłam za te konie odpowiedzialna.
agulaj79 miałaś w umowie czyszczenie koni czy uważasz że w ogóle o pensjonacie źle świadczy, jak na padoku stoją brudne konie?
Mam w swojej stajni siwą arabkę, do której co wieczór przyjeżdża właścicielka i dokładnie ją pucuje, łącznie z odżywką na grzywę i ogon. Kobyłka jest śnieżnobiała. Wypuszczam konie o 9 rano i pierwsze co robi arabka, to idzie się opanierować w największym błocie. Nawet łeb ma czarny. I tak sobie stoi do wieczora. Z resztą jak wszystkie. Toż to największa radość zrobić sobie błotną kąpiel 😉
Agulaj, masz fajne podejście, ale ja nie widzę sensu, gdybym miała czyścić konie przed wyprowadzeniem na wybieg. 🙂

edit. Ale pracowałam też w stajni, w której instruktorzy codziennie rano musieli czyścić wszystkie konie przed jazdami ( a z 30-40 ich było), raz, że ze względu na to, żeby konie się nie poobcierały jak ich dzieci nie doczyszczą, dwa, właśnie, żeby wstydu nie było. Z tym, że tam konie stały większość czasu w stajni, bo były używane na jazdach po 5-6 godzin. Na wybieg wychodziły te, które akurat w tym dniu nie były potrzebne.
Ja nie mówię o pucowaniu, ale coś zawsze przeczyściłam. Nie miałam nic w umowie poza ogólnymi punktami typu karmienie, wyprowadzanie. Ale jak właściciele przyjeżdżali raz na 3 mce, albo wogóle to wolałam się zająć tym koniem, co by kompletnie nie zdziczał. Ale ja miałam w sumie 6 koni na stanie więc nie było tyle roboty. Gorzej było, jak wracały z łąki zielonkawe bo się tarzały... Mam takie podejście, ale absolutnie tego nie wymagam. I nie uważam, że źle świadczy to o pensjonacie, bo trudno, żeby tam gdzie jest naście koni jedna osoba codziennie konie czyściła. Ale ja już mam wpojone "jak cię widzą tak cię piszą". Osoby postronne nie znające mnie nie wiedzą, że to nie moje konie, więc pomyślą, że to ja je zaniedbuję. No taka pokręcona już jestem.  Za to kopyta czyściłam codziennie wieczorem po zejściu do stajni. Zawsze! No jestem pokręcona, ale miałam tylko 6 koni na stanie.
ja też jako właścicielka 3 siwków rano biorę szczotkę w rękę, nie ważne ze zaraz sie wytaplają w błocie/piachu chodzi o te plamy od kup w które uwielbiają sie kłaść, inaczej wygląda siwy koń w piachu a inaczej w gó...e .
Czy tylko ja jestem taka dziwna, że wcale bym nie chciała, żeby bez mojej wiedzy i wyraźnej zgody ktoś czyścił mojego konia... ?  👀
uwierz że gdybyś miała możliwość przyjeżdżać do niego raz na dwa/trzy miesiące to byś chciała  🤣

co do mojego wpisu- wszystkie konie są moje, ale jak miałam w pensjonacie to jakoś właściciele nie mieli nic przeciwko ze ich konie są przeczyszczone 🙂

dopisek

gdyby te siwki nawet były czyjeś to i tak byłyby czyszczone, moje wybiegi dochodzą do głównej drogi w środku wsi, przechodzi chodnikiem sporo ludzi i dzieci, ludzie przychodzą z małymi dziećmi pokazać im koniki,  i nie wyobrażam sobie żeby oglądali konie utytłane w gównianych plamach, bo tak jak agulaj napisała nie powieszę na nich karteczki - to nie moje 🙂
blucha wtedy tak, ale to by było właśnie za moją wiedzą i zgodą. 😉
[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2733824#msg2733824 date=1511767853]
blucha wtedy tak, ale to by było właśnie za moją wiedzą i zgodą. 😉
[/quote]

Przecież to było za zgodą właścicieli. To nie tak, że ja sobie sama. W kontakcie telefonicznym i mailowym byliśmy cały czas.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2733822#msg2733822 date=1511767286]
Czy tylko ja jestem taka dziwna, że wcale bym nie chciała, żeby bez mojej wiedzy i wyraźnej zgody ktoś czyścił mojego konia... ?  👀
[/quote]
nie ktoś tylko ktoś zatrudniony w pensjonacie. Nie rozumiem, dlaczego nie? "Nie bo nie"?
Jeśli gdzieś wstawiam konia, to znaczy, że mam do tego miejsce/ludzi zaufanie i powieka by mi nie drgnęła na samowolki typu czyszczenie, itp. Podziękowałabym raczej 🙂 Moje konie pół roku są u mnie w przydomówce blisko domu (dbam o nie sama w pełnym zakresie), na drugie pół roku jadą na wczasy 😉 do stajni ze stadem, prawdziwym lasem, jeziorami. Wtedy, poza rozbitym na tygodnie miesięcznym urlopem widuję je tylko w odrobinę przedłużone weekendy. Muszę zdać się na opiekę i intuicję osoby, która nimi się zajmuję. Nie zdzierżyłabym brania konia do jazdy, tego jestem pewna. Poza tym nie mam schizy i moje konie można czyścić, wykonywać drobne zabiegi weterynaryjne, zmieniać im pastwiska, itp. Oczywiście podkreślam jak na wstępie, wiem, że zajmuje się nimi osoba, która dba jak o swoje. Uważam, że każda chwila poświęcona zwierzęciu wychodzi na plus dla niego. Mam co do tego miejsca tylko jedną poważniejszą uwagę, ale raczej to sprawa niezależna od właścicielki 🙂
No nie, o jeździe nie ma mowy. Nie ryzykowałabym. Zresztą z małym dzieckiem czasu na jazdę za bardzo nie miałam. Do czyszczenia grzecznie w wózku siedziała, ale tak, żeby jeździć to już nie.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2733822#msg2733822 date=1511767286]
Czy tylko ja jestem taka dziwna, że wcale bym nie chciała, żeby bez mojej wiedzy i wyraźnej zgody ktoś czyścił mojego konia... ?  👀
[/quote]
Dlaczego? Dodam, że ja nie miałabym żadnych obiekcji.
LSW ja bym też nie chciała. Konie są różne i nie zawsze przypadkowa osoba, nawet ta zatrudniona w pensjonacie, będzie w stanie zrobić to tak, jak potrzeba.
Przykładem może być może nie czyszczenie, ale coś tak prostego jak zakładanie kantara.
Dostałam w zeszłym roku młodą kobyłę z traumą "niedotykajmoich uszu". Powolutku sobie pracowałam, żeby ją przyzwyczaić i celowo nie ściągałam kantara na noc, żeby obsługa stajenna nie gmerała mi przy tych uszach. I co? I chcieli dobrze, zdjęli kantar i potem się 2 godziny szarpali, żeby założyć..a ja wróciłam z przyzwyczajaniem do punktu wyjścia - bo koń się znowu przestraszył.
Aa , to ok. Ja mam normalne konie, nie mialy w życiu traum i nie mają problemu gdy czyści je ktoś inny, czy ktoś założy kantar / derkę / worek na łeb 😉
agulaj79, LSW ja takie gesty traktuję z dużą wdzięcznością, zwłaszcza gdy ktoś nie musi, a robi 🙂 Moje konie są normalne i dobrze wychowane dzięki temu również, że spędzam z nimi sporo czasu i zabiegi okołostajenne nie robią na nich żadnego wrażenia. O jeździe napisałam, bo to praktycznie jedyna rzecz (pomijam ekstrema!) na którą wściekłabym się bez dwóch zdań. Kiedy zostawiam konie na wyjeździe i sama wracam do pracy na kilka dni, to mam ustalenie z dwiema osobami (właścicielka i pensjonariusz), że gdyby była taka potrzeba/chęć to proszę brać i jechać. Wtedy proszę tylko o telefon, bo gdyby mi się zachciało w tygodniu, po pracy podjechać to byłby mały konflikt interesów. Natomiast, od dwóch sezonów jeszcze taka sytuacja nie zaistniała, ale jest taka możliwość 🙂
Ale dajmy na to, że koń się np. odsadza, a osoba obca nie będzie wiedziała jak zareagować. Ostatnio miałam taką sytuację: koleżanka kupiła konika, przywiązała go na końcu stajni na kantarze bez karabińczyka - zapinanego tylko na sprzączkę, w tym czasie poszła po coś do siodlarni. Nie było jej może 3 min, konik schylił się i przełożył przez uwiąż łeb i to z takim niefartem, że uwiąż zaczął dusić go w szyję. Całe szczęście, że ktoś był na stajni i szybko rozwiązał uwiąż, bo kilka minut i byłoby po koniu... Ja również nie chciałabym żeby ktoś grzebał przy moich koniach, bo są różne konie, no i oczywiście różni ludzie, a niektórzy często bezmyślni
Generalnie podchodzę do tego tak, że bez mojej wiedzy i zgody można robić rzeczy, które są wymagane dla zdrowia i bezpieczeństwa konia - czyli właśnie wszelakie interwencje weterynaryjne, jeśliby sobie coś zrobiła, jakieś drobne zabiegi itp.
Inne rzeczy tylko przy mojej akceptacji albo wyraźnej prośbie, by to zrobić.
Nie wyobrażam sobie np. niekonsultowanej ze mną zmiany towarzystwa na padoku czy nawet padoku. Ale widzę, że niektórym osobom jest wszystko jedno, czy ich koń stoi na drugim padoku, czy na czwartym. 😉
Ostatnio miałam okazję widzieć nieautoryzowane przez właściciela konia ciachnięcie ogona "bo chyba za długi już". Chyba bym wyszła z siebie na miejscu właściciela.  👿

Ruda nie jest koniem "po przejściach", ale jest elektryczna, lekko nadwrażliwa i nieufna, łatwo ją do czegoś / kogoś zrazić nieodpowiednim zachowaniem. Nie przepada za obcymi, nie lubi kontaktu fizycznego za wyjątkiem kilku bliżej jej znanych osób, raczej nie chce być nawet głaskana.
Ja czasem czyszcze i pensjonata, szczególnie jak się wytarza a później np przychodzi mróz a sierść posklejana nie daje tyle ciepła.
Poza tym czasem zakładam derki przeciwdeszczowe, więc z samej higieny muszę z grubsza oskrobać, aby konie się zwyczajnie nie poobcierały.
I moim zdaniem dochodzimy do clue - czyli do tego, że obsługa stajenna powinna się trzymać ustaleń i w razie jakichkolwiek zmian informować/konsultować z właścicielem.

Ale dajmy na to, że koń się np. odsadza, a osoba obca nie będzie wiedziała jak zareagować.


Nie przesadzajmy. Przecież nie robi się takie rzeczy od tak na dzień dobry. Jak je karmisz i codziennie wyprowadzasz na padok to wiesz mniej więcej jaki ten koń jest i czego możesz się spodziewać. Zawsze można się czegoś spodziewać. Swojego konia mam 22 lata, a wczoraj przy czyszczeniu tyłu dostałabym niespodziewanie kopa. No tak jej się coś pomajtało.


edit: literówka

[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2733851#msg2733851 date=1511770765]
Generalnie podchodzę do tego tak, że bez mojej wiedzy i zgody można robić rzeczy, które są wymagane dla zdrowia i bezpieczeństwa konia - czyli właśnie wszelakie interwencje weterynaryjne, jeśliby sobie coś zrobiła, jakieś drobne zabiegi itp.
Inne rzeczy tylko przy mojej akceptacji albo wyraźnej prośbie, by to zrobić.
Nie wyobrażam sobie np. niekonsultowanej ze mną zmiany towarzystwa na padoku czy nawet padoku. Ale widzę, że niektórym osobom jest wszystko jedno, czy ich koń stoi na drugim padoku, czy na czwartym. 😉
Ostatnio miałam okazję widzieć nieautoryzowane przez właściciela konia ciachnięcie ogona "bo chyba za długi już". Chyba bym wyszła z siebie na miejscu właściciela.  👿

Ruda nie jest koniem "po przejściach", ale jest elektryczna, lekko nadwrażliwa i nieufna, łatwo ją do czegoś / kogoś zrazić nieodpowiednim zachowaniem. Nie przepada za obcymi, nie lubi kontaktu fizycznego za wyjątkiem kilku bliżej jej znanych osób, raczej nie chce być nawet głaskana.
[/quote]

Ja też tak do tego podchodzę, także nie jesteś jedyna 🙂
Tak czy inaczej, wolałabym najpierw usłyszeć pytanie "czy mogę", jednak koń jest moją własnością, aniżeli dowiedzieć się przez przypadek czy od kogoś.
Chociaż w stajni, gdzie jest 30 sztuk koni to i tak takie czyszczenie jest niewykonalne.
Ale chyba nie do końca opisujecie to co "oferowała" agulaj. Ja też się cieszę jak ktoś z moich zaufanych znajomych wyczyści mi konia, pójdzie z nim na spacer czy weźmie na lonze na kantarze jak mnie nie ma (na patentach mój koń potrafi wariowac, więc każdy wie że nie ma prawa nic zakładać jak mnie nie ma). Nawet nie musi mi o tym mówić. Na pewno się nie obrażę. Jednak jakbym się dowiedziała, że byle kto przyjdzie,jakis nowy stajenny, kolega/koleżanka kogoś ze stajni i z nudów zaopiekuje się moim koniem (bywały takie sytuacje) to bym się bardzo zdenerwowała. Jazda to co innego. Wolę żeby mój koń stał niż miałby wsiąść ktoś, po kim musiałabym konia odrabiać.

Edit. Jak napisałam o tej jeździe to przypomniał mi się jeszcze jeden kwiatek! Kiedyś wyjechałam na tydzień albo dwa i poprosiłam dobrze jezdzaca koleżankę żeby jeździła na moim koniu. Koleżanka była z innej stajni, poinformowałam o tym, że ktoś obcy będzie się kręcił pod moją nieobecność (nie do końca obcy to miałyśmy dużo wspólnych znajomych w stajni). Po powrocie miałam rozmowę z właścicielem stajni, ze nie mam prawa dzierżawic ani dawać nikomu do jazdy swojego konia. Jeśli wyjeżdżam i chce żeby mój koń był ruszany to mam mu zapłacić i jego pracownicy będą jeździć. Jeden to stajenny, któremu w życiu bym nie pozwoliła na konia wsiąść nawet na stępa a drugi to jego dziewczyna "mistrz świata i okolic", która powinna jeździć na lonzy. Także ten, interes życia.  😂
[quote author=Murat-Gazon link=topic=67681.msg2733851#msg2733851 date=1511770765]
Generalnie podchodzę do tego tak, że bez mojej wiedzy i zgody można robić rzeczy, które są wymagane dla zdrowia i bezpieczeństwa konia - czyli właśnie wszelakie interwencje weterynaryjne, jeśliby sobie coś zrobiła, jakieś drobne zabiegi itp.
Inne rzeczy tylko przy mojej akceptacji albo wyraźnej prośbie, by to zrobić.
Nie wyobrażam sobie np. niekonsultowanej ze mną zmiany towarzystwa na padoku czy nawet padoku. Ale widzę, że niektórym osobom jest wszystko jedno, czy ich koń stoi na drugim padoku, czy na czwartym. 😉
Ostatnio miałam okazję widzieć nieautoryzowane przez właściciela konia ciachnięcie ogona "bo chyba za długi już". Chyba bym wyszła z siebie na miejscu właściciela.  👿

Ruda nie jest koniem "po przejściach", ale jest elektryczna, lekko nadwrażliwa i nieufna, łatwo ją do czegoś / kogoś zrazić nieodpowiednim zachowaniem. Nie przepada za obcymi, nie lubi kontaktu fizycznego za wyjątkiem kilku bliżej jej znanych osób, raczej nie chce być nawet głaskana.
[/quote]

Murat-Gazon, to naprawdę wszystko zależy od sytuacji. Wiele lat stałam w stajniach, w których nie dałabym ciachnąć ani jednego włoska, ale teraz stoję w takiej, gdzie obcinają lepiej ode mnie i bardziej tego pilnują więc ciachają sami grzywy i ogony a ja jestem zadowolona  🤣

Tak, generalnie konsultują ze mną wszystkie zmiany. Ale jak jestem za granicą to po prostu proszę "ruszcie moje konie" i nie boję się, że zrobią coś mojej ukochanej super wrażliwej kobyle za zylion złotych. Więc naprawdę wszystko zależy od miejsca.
Nadal... No nie... Ja bym chyba białej gorączki dostała jakby jakiś mój znajomy, bez mojej prośby zabrał konia na lonżę...

U nas w stajni to się załatwia telefonem. Prezes dzwoni do właściciela z pytaniem pt. "Koń ma za długi ogon i sobie po nim chodzi. Przyjedziecie obciąć czy mamy go ciachnąć sami?".
Dance Girl ja się nie boję, że ktoś coś jej zrobi. 😉 Po prostu pańskie oko konia tuczy. 😉
A konia mam z gatunku takich wrażliwców, że jak na początku po przeprowadzce właściciel stajni na przywitanie ją klepał (czego ona nienawidzi), to po kilku dniach od przeprowadzki zauważyłam, że na jego widok zawsze odsuwa się dokładnie poza zasięg jego rąk. Nie ucieka, nie boi się, tylko trzyma dystans. On zupełnie nie wiedział, o co chodzi, bo przecież nic złego jej nie robił,  wyjaśniłam, nauczył się nie klepać i koń przestał się odsuwać.
Tak samo "opowiedziała" mi kiedyś, że nowe dziewczynki stajenne za dużo biegają po stajni i krzyczą, przez co robi się niepasująca jej atmosfera. Zgłosiłam, dziewczynki utemperowano i koń przestał informować, że jest niefajnie.

Ja też się cieszę jak ktoś z moich zaufanych znajomych wyczyści mi konia, pójdzie z nim na spacer czy weźmie na lonze na kantarze jak mnie nie ma (na patentach mój koń potrafi wariowac, więc każdy wie że nie ma prawa nic zakładać jak mnie nie ma). Nawet nie musi mi o tym mówić. Na pewno się nie obrażę.

No way. Bez mojej wiedzy właścicielki koni stojących z młodym mogą go brać, jak puszczają swoje konie, żeby pobiegały - bo młodemu im więcej ruchu, tym lepiej. Ale i tak nic poza tym.
A już wzięcie któregoś z koni na spacer bez mojej zgody jak dla mnie byłoby równoznaczne z wzięciem pod siodło.  👿
Właściwie tu chodzi głównie o relacje właściciel stajni - właściciel konia. Ich dogadanie itp. Wiadomo, że nie dotknęłabym konia szczotką, jakby właściciel sobie tego nie życzył. Ale, że z góry było założenie, że dana osoba nie będzie przyjeżdżała z braku czasu to uzgodnione było, że konia przeczyszczę. O wsiadaniu nie było nigdy mowy, bo tak jak pisałam, nie miałam czasu, ani odwagi tak naprawdę. Mam swojego konia i na nią ciężko było czas znaleźć, a co dopiero szukać atrakcji.
Inna jest sprawa jak to jest kameralna stajnia, gdzie wszyscy się znają, a inna gdzie duży ośrodek i koni multum, ludzi przewija się masa.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się