stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

trusia, jedno: narowy i NAŁOGI stajenne. Narowem stajennym będzie to co niebezpieczne. Nałogiem stajennym będzie np. tkanie, łykanie, wędrowanie. Pod siodłem nie występują nałogi, bo wszystkie niepożądane nawykowe zachowania pod siodłem są niebezpieczne. Niebezpieczne Dla Człowieka, bo o to tu chodzi.
Nie wszystko jest kwestią "oddziaływania". Każdy żywy organizm przynosi na świat swoje cechy wrodzone.
Resztę sobie daruję. Szkoda czasu i wysiłku.
Horn221   Na twarzy usmiech ,a w srodku ....
06 listopada 2015 18:14
Cześć! Mam spore doświadczenie w pracy z takim końmi (które się tak zachowują). Taki kon zna swoją siłę i wie jak ja wykorzystywać, i będzie to robił póki dobitnie nie pokażesz mu kto rządzi, oczywiście za ruch do przodu nagradzac lecz gdy tylko (już czujesz że będzie próbował z tobą walczyć) mocna lydka i niestety (na niektóre konie nie ma innego rozwiązania) dwa szybkie baty w zad, przy czym luźna wodzą. Wiem że to trochę drastyczny sposób ale takie konie albo mają coś z psychika albo są poprostu cwane-sądzą że gdy cie wystrasza ty odpuscisz, pod żadnym pozorem nie odpuszczaj i nie odstawiaj go po takim czymś do boksu bo on zacznie to robić dużo częściej i za każdym razem gorzej. Póki nie zrobi tego czego od niego wymagasz, nie ssiasdaj.
Gdy idzie do porzodu lecz czujesz ze gaśnie, a dosiad i lydka nie pomaga- nie pozwól aby przeszedł np: stepa, tylko szybko zareaguj bacikiem (dwa szybkie). Niekiedy spokojem, dobrocia,rozpieszczaniem nic nie wskurasz, wtedy musisz zdominować konia i pokazać mu kto rządzi w tym związku.
Gdy się cofa na lydke- zatrzymaj go (nawet na wodzy jeśli to konieczne) odczekaj kilka sekund (nie pozwól mu się ruszyć), luźna wodza, i mocna lydka.
Horn221
Z mojego doświadczenia wynika że jak , zatrzymujesz wodzą konia, który cofa się na łydkę to w 90%zakończy się to debowaniem, albo pogłębi cofanie sie... . Ja zazwyczaj odsyłam do przodu i w wielu przypadkach pomaga mi osoba z ziemi. Ale absolutnie nie ciągnie wodzy i nie stwarzam dodatkowego powodu do takiego, lub gorszego zachowania. Nie każe też koniowi stać w miejscu , bo taki zwierzak  ma wiedzieć że od łydki ma iść na przodu a nie stać potem za karę w miejscu. Poza ty  kto mi powie ile koni buntujacych sie, będzie stało grzecznie w miejscu? Bo konie które ja jezdze, w takim przypadku pewnie by coś wymyslily.

Czy macie doświadczenie, że koń panikarz a po czasie się ogarnął i zmienił ? Czy jak już jest taki bojaźliwy to będzie taki do końca ?
Znam sporo koni, które kiedyś odlatywały w kosmos z byle powodu, a dziś są spokojne i pewne. Potrzeba ogarniętego człowieka, czasu, regularnej pracy i konsekwencji.
Przede wszystkim regularny, wymuszony (!) ruch -padok tego nie załatwi, potrzebny ruch pod siodłem, lonżaitp. Moja kobyła była nieustraszona, ale przez pewien czas chodziła tylko dwa razy w tygodniu. Wtedy odlatywała przez lecący listek czy podmuch wiatru.
Dzięki, czyli jest nadzieja  🙇
naovika, to zależy od wielu okoliczności. I od dobrego treningu i okazji nabywania doświadczenia, i od innych cech konia. Bo jeśli koniowi na niczym nie zależy, albo źle rozpoznasz na czym mu zależy, co go motywuje, a jest spektakularnie płochliwy, to będzie bardzo trudno. Ale jeśli będzie robił to co lubi, w sposób jaki lubi, ale w jasno wytyczonych, konsekwentnych granicach - wkrótce powinien ogarnąć świat.
naovika, to zależy od wielu okoliczności. I od dobrego treningu i okazji nabywania doświadczenia, i od innych cech konia. Bo jeśli koniowi na niczym nie zależy, albo źle rozpoznasz na czym mu zależy, co go motywuje, a jest spektakularnie płochliwy, to będzie bardzo trudno. Ale jeśli będzie robił to co lubi, w sposób jaki lubi, ale w jasno wytyczonych, konsekwentnych granicach - wkrótce powinien ogarnąć świat.


Powiem Ci, że to jednak nie jest łatwa sprawa odkryć co koń lubi. ( Myślałam, że konie lubią pastwisko i marchewki  😂 )

Dzięki, przemyślę to.
Jak odkochać konia ?
W nowej stajni (2 msc) konio upodobał sobie klacz. Z wzajemnością  🙇 Kłopot polaga na tym że na padoku bez niej nie zostanie. Może być osobno ale kobyła musi być w zasięgu wzroku. Ogrodzenie wysokie ponad 150 ale wyskakuje lub tak jak dzisiaj przełazi dołem. Ogrodzenie solidne ale ten zakochany parszywiec będzie tak kombinował aż wylezie. Niestety nie mam możliwości postawienia klatki na 2,5 metra. Owszem stoi jeśli ktoś stoi i patrzy . Na jazdę bez problemu można go zabrać ale na padoku bez niej ani dudu. Jakieś pomysły ?
Dopisek.
Nie zostanie pomimo że inne konie na padoku są.
dea   primum non nocere
17 listopada 2015 18:55
A dlaczego nie mogą chodzić razem? skoro w użytkowaniu to nie przeszkadza, krzywdy chyba też sobie nie zrobią? Chyba że to ogier?
Czy macie doświadczenie, że koń panikarz a po czasie się ogarnął i zmienił ? Czy jak już jest taki bojaźliwy to będzie taki do końca ?


Ja miałam konia panikarza 😉 Paradoksalnie, zmienił się na plus po kilku miesiącach stania w stajni, gdzie działo się bardzo dużo - obok był park rozrywki. Po przeprowadzce do innej stajni, przez kilka tygodni absolutnie nie mógł się ogarnąć, było za cicho  🤣 , ale ostatecznie regularna praca i wzrost jego zaufania do mnie (to jest ważne, żeby koń miał w Tobie oparcie) spowodowały, że uspokoił się zupełnie.
Najcześciej chodzą. Bywają jednak sytuacje gdzie klacz zostaje w boksie a ja bym chciała żeby siwy wietrzył tyłek.
I nie krywam że brakuje mi komfortu wypuszczania konia  na padok kiedy chcę.  Tak było do tej pory. Po zmianie stajni mu odbiło. Może to kwestia czasu. Może dwa miesiące w nowej stajni to za krótko ?
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
18 listopada 2015 05:41
Jaki przyjemny konik  😲 ...
takie tam " niesubordynację" https://www.facebook.com/dorota.popowicz/posts/10204802954023003?notif_t=close_friend_activity

Ten filmik pojawił się kiedyś w dyskusji o pracy naturalnymi metodami.
To teraz ja mam pytanie. Dostałam do jazdy konia który ponosi.  🤔wirek: Chciałam się Was poradzić, bo w tym przypadku nie da rady zatrzymać się na ogrodzeniu ani skręcić głowy. Nie ponosi ze strachu tylko raczej ze złośliwości lub/i złego zajeżdżania.
I teraz pytania :
Czy powinnam wpychać mu ostrzejsze wędzidło ?
Jak zachować się gdy już uda nam się zatrzymać ?
Czy przy takim koniu można używać czarnej wodzy ?




Naovika
Spotkałam się w obecnej pracy z 3 typami koni podnoszących na jezdzie.
1 że strachu.
2. Kon ponosil  kilka 1 jazd w trakcie zajazdki, a jezdziec w tym wypadku po kilku kołach w galopie sam się ewakuowal. W efekcie kon tak pozbywal sie jezdzca lub próbował się pozbyć  ( przy czym nigdy nie brykal i nie buntowal się w inny sposób ).
3. Kon ponosil na początku że strachu, a potem przy kazdej byle jakiej okazji. Przy czym sporadycznie zdarzało mu się zrzucić jezdzca. Był też trudny do zajezdzenia. Debowal i brykal. U tego konia sprawdzano wszystko weterynaryjnie. Historia konia pokazała że miał on za zrebaka złamana zuchwe. W miejscu gdzie leżało wedzidlo było bolesne zgrubienie. Dobrano temu koniowi jakieś specjalnie profilowane wedzidlo +dostał jednego z lepszych jezdzcow i problem został praktycznie wyeliminowany.

Natomiast w obu przypadkach poza trzecim, nigdy nie stosowalam lub nie widziała m żeby stosowano czarna lub ostre wedzidlo jako środek "eliminujacy" problem ponoszenia. Jeden z moich trenerów nauczył mnie kiedyś że jak kon to robi, to zacznij go jeździć w tym galopie. Zrób tak żeby pomyślał że ty chcesz galopowac, a w efekcie za chwilę przejdziesz do normalnego trybu pracy. Cała sztuka polega na tym żeby nie unosić rąk do góry i nie starać się ciągnąć za wodze. Trzeba siedzieć i jechać aktywnie w galopie, starać się utrzymywać kierunek itp. Nie jest to latwe, ale w przypadku wielu młodych koni skuteczne. I trochę je dezorientuje, bo miały ochotę coś zrobic żeby np uniknąć pracy, a tu niespodzianka.
Z mniej przyjemnych metod, to my mamy ten plus że nasze ściany na hali są obłożone wielkimi balami  slomy. Więc jeśli kon ponosi, można mu nos skręcić w stronę ściany i zazwyczaj takie przetarcia nosem powodują zatrzymanie lub zwolnienie. Co nie zmienia faktu że nigdy nie zauważyłam żeby to była metoda oduczajaca. To raczej kwestia dla bezpieczenstwa i psychiki jezdzca jest.
Na koniec powiem tylko ze ponoszenia w wieku przypadkach są błędami przy zajezdzenia i kwestia dominacji. Kon ktory jest dobrze jezdzony  i czuje respekt, a przy okazji nie czuje bólu lub dyskomfortu nie będzie tego robil. Co sprowadza się do tego żeby takich rzeczy oduczala osoba z doswiadczeniem, a nie ktoś kto zaproponuje nam Pelham albo czarna wodze. Bo te 2 rzeczy to jest kwestia złapania konia za ryj kiedy zaczyna biec, ale nie trenowania go w taki sposób żeby przestał to robic. I potem przychodzi jeszcze jeden problem... kiedy jest czas żeby tego konia przestać na tym jezdzic i jak jeździć go delikatnie skoro ciągle jeździło się na hamulcu?
Mi akurat doraźne użycie czarnej wodzy (dokładnie na dwóch jazdach) pomogło wyeliminować zupełnie problem zarówno ponoszenia, jak i brykania, ale nie miałam innego wyjścia przy koniu na rozruchu po kontuzji. Potem z kolei koń buntował się poprzez odmowę ruchu na przód wiedząc, że ponieść i zwalić już nie może, stąd wniosek, że przy zdrowym koniu reakcją na ponoszenie powinno być egzekwowanie jeszcze cięższej pracy. Na pewno koń nie może stanąć jak wryty - po zatrzymaniu jak najszybciej kontynuować pracę.
Dlatego właśnie pytam, bo zalecano i czarną wodzę i mocniejsze wędzidło. Wypróbuję pierwszy sposób  :kwiatek:
Gillian   four letter word
20 listopada 2015 12:14
czarna na nic się zda, odruchowo złapiesz za wodze, koń się zroluje i dalej poleci. Tak samo na ostrzejszym wędzidle. Prawda jest taka, że jak będzie chciał to zabierze się na czymkolwiek 🙂
A ja bym założyła czarną dla bezpieczeństwa 😉 Można jej nie użyć przecież ani razu. Jak koń zechce ponieść to lepiej mieć tą czarną w rezerwie.

Wydaje mi się, że czarna owszem może pomóc, ale wraz z mocniejszą jazdą do przodu tak jak mówiła KaNie.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
20 listopada 2015 14:27
anetakajper, sama czarna mija się z celem. Ważny jest sposób jazdy, a nie patent. Tak jak mówi Sivens, czarna tylko przy mocnej jeździe na przód 😉
Bywa, że koń nie respektuje pomocy wstrzymujących i wtedy kombinowanie z czarną/mocnym kiełznem ma sens. Jeśli nie ma  innych przyczyn, i jeszcze zależy co, zależy od tego, gdzie leży źródło oporu, czy to kwestia np. usztywnionej żuchwy, potylicy, ogólnej sztywności, naporu języka czy np. wykorzystywanie mocy szyi i ciężaru głowy.

Jednak zawsze równocześnie jest ważne pięć rzeczy (oprócz rozpoznania pierwotnej przyczyny braku odpowiedzi na pomoce i oprócz rozpoznania na czym dokładnie polega opór, jak dokładnie się objawia):
- równowaga. Często konie "uciekają" bo tracą równowagę, nie ogarniają danego tempa - "ruch to kontrolowany upadek"
- żądane tempo bazowe jest Zbyt Wolne jak na stan rozwoju motoryki i układu nerwowego konia
- popłoch, czyli nadmierna reakcja na stres i brak koncentracji na jeźdźcu
- Bardzo Ważne: kontrola zadu, żeby zad szedł dokładnie śladem przodu! (chyba, że działa awaryjne wprowadzanie w łopatką do przodu/do wewnątrz czy mocne ustępowanie zadu) Czego nie wybierzemy - Musi Być kontrola jeźdźca nad zadem
- podstawą pracy z koniem jest tempo/rytm. Zanim(!) koń poniesie - musi to zmienić, jest taki kluczowy moment, ułamek sekundy. Najlepiej na to nie pozwalać, nie spóźniać się z reakcją.

Aktualnie jeżdżę konia, który bardzo był nawykł do "dawania w długą" po skoku i różnych manewrów na "zgubienie jeźdźca", i nadal jeszcze nie zawsze po skoku zachowuje się, jakbym chciała. I tu np. jest różnica, jaką półparadę się wykonuje.
A propos niesubordynacji- moja klacz, gdy ja kupiłam, była całkowicie rozpuszczona ( i w obsłudze i w jeździe- każde wsiadanie u byłego właściciela kończyło się glebą "jeźdźca"😉. Były akcje typu "nie idę w teren" " nie wchodzę w błoto" itp id, nawet "nie idę dalej, ani w te, ani wewte". Z początku ( nowy koń, nie wiadomo, co ma on zakodowane) chciałam delikatnie, ale okazało się, ze ona ma centralnie bata w d...e. Mocniejsze akcje kończyły się tylko oddawaniem z zadu, za co znów był bat i stawaniem dęba i tak w koło Macieju. Ona w ogóle nie panikowała, to było takie "nie, bo nie".
W tej chwili jestem ją w stanie przekonać do wszystkiego. Przekonać, ale nie batem. Bat nie robi dalej na niej wrażenia żadnego. Jak się zatrzyma przed wodą, czy kładką ( mowa o nowych miejscach) zachęcam głosem, cmoknięciem, łydką i idzie. Właściwie sama chwilę popatrzy, że to nie zjada i nie ma problemu.
Znacie takie konie? Tak do końca życia z nimi , tylko perswazją przekonywać?
marysia550, trudno orzec. Możliwe, że tak - tak już będzie. Można też spróbować osoby z ziemi z batem z... torebką foliową na końcu. Stworzyć jakieś "prowokacje" i taka pomoc z ziemi. W sumie, żeby koń doszedł do wniosku, że opłaca się ci ufać i szkoda nerwów na zbędne strachy.
Niektórzy preferują rozwiązania "radykalne", oparte na konkretnym bólu. Ja jestem sceptyczna (już zostawiając na boku kwestie moralne) w odniesieniu do niektórych egzemplarzy, chyba że uciec się do... prądu elektrycznego. Chyba - bo ani nie próbowałam, ani nie słyszałam, żeby ktoś próbował. To taki "skrót", że są konie, którym to rybka jakich "form presji i opresji" użyjemy. Ty się ciesz, że masz osobnika, któremu widocznie nie wszystko jedno jakie serwujesz mu pozytywy, i da się go przekonać do zmiany zdania. Bo dopiero wtedy jest dżez, gdy "ani prośbą ani groźbą", gdy koń generalnie jest obrażony na cały świat (oprócz soczystej trawy, rzecz jasna 🙂😉.
Oj racja! Ja mam gagatka którego ani groźbą, ani prośbą nie można zachęcić do ciężkiej pracy. Tuptanie w trzech chodach i wyjazd do lasu proszę bardzo, wręcz tryska entuzjazmem.  Trening stricte sportowy... no way.  Jest walka na całego i gotowanie mózgu. Ani lanie, ani cackanie nie pomaga. No i co robisz? Nic nie zrobisz.
halo- moj osobnik taka torebke by olal leniwie. Wiekszy bol prowadzilby pewnie do wiekszych buntow. W zeszlym roku odwalila mi rodeo przy wjezdzie do rzeki , walenie z zadu na przemian z debowaniem i rzucanie sie takie na boki ze okoliczne drzewka polamalysmy, sedno akcji zeby weszla do rzeki zginelo w walce i mimo ze weszla za koniem a potem tez sama nie spowodowalo tego ze na drugi dzien weszla. Taka sama sytuacja byla z nasypem, rowem i innymi przeszkodami. W tym roku zmiana 180 stopni, na wyprawe nad rzeke zarezerwowalam caly dzien, a tu sobie po prostu weszla. Nasyp- klusikiem czy galopem, tylko spytala. Staw, zalew - inny kon nie chce - ona chetnie.
marysia550, mam (miałam?) podobny egzemplarz. Szczytem popisów było wcofanie (nie z mojej inicjatywy) chwiejną, cieniutką niby-groblą dość daleko w jezioro - i ani w przód, ani w tył, dookoła WODA!
Kiedy indziej - zero problemów.
Torebka foliowa jest pierwszą z brzegu propozycją. Na Pewno jest coś, czego koń "boi się" bardziej niż tego co przed nim.
Tzn. dyskomfort z sąsiedztwa tego "za sobą" uznaje za większy niż z tego "przed sobą". Oby to "coś" było łatwiej zorganizować niż głodnego wilka 🤣
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się