Czy i jak pomagać ? Prawda o empatii i wykupie koni od handlarzy.

Nigdy nie zaglądam do wątków typu "Dla Basi..." Czy "re-voltowe zbiórki...".
Nigdy nie wpłaciłam ani grosza na konto fundacji ratujących konie rzeźne.
I teoretycznie nie zamierzam.

Ponieważ uważam, że dawanie ryby nie jest dobre.  Chciałabym dać wędkę.
Wydaje mi się, że to czysty egoizm, tylko uspokajający sumienie.
Uratowanie jednego konika (dwóch lub dwudziestu) nic nie daje, poza utwierdzaniem handlarzy w przekonaniu, że jest to dobry biznes.
Kupując przeznaczonego na mięso konia od handlarza powodujemy, że kupi następne dwa. No przecież opyla się!  😀
I ja wcale nie uważam tego człowieka za złego człowieka.

Chciałabym, żeby koni nie można było sobie rozmnażać "jak psów" i produkować kolejnych beznadziejnych "śrupów" które w prędzej czy później okazują się być nieprzydatne...

Konie były, są i będą hodowane, tudzież oddawane na mięso.

Co tak naprawdę możemy zrobić, żeby żyły i umierały godnie?
Czy i dlaczego konie jeżdżą "do Włoch"?
A czy nie lepiej by było zrobić zrzutę na lepszą rzeźnię w Polsce?
A może lepsza by była kapania uświadamiająca ludziom, że wyrzucają pieniądze w błoto?


To pytania na które nie znam odpowiedzi.
Proszę mi pomóc w ukształtowaniu poglądu na ten temat.

trzeszczki   kto nie miał rudego, ten nie miał najlepszego
27 stycznia 2012 06:30
Więc może ja się wypowiem chociaż wraz z mężem wykupiliśmy 2 konie od handlarzy: jeden okazał się świetnym koniem rekreacyjnym i w naszej stajni służył bardzo dobrze ucząc arkanów jeździectwa i pokory do koni wiele osób. Drugi to gładyszewski hucuł, który niestety zamiast trzeszczek miał czarną dziurę a do tego był ślepy na 1,5 oka tzn miał urazy mechaniczne i rozległe bielma. Był i jest fantastycznym kompanem i towarzyszem na pastwisku dla innych koni.

Czy jestem przeciw sprzedawaniu koni na rzeź? Nie bo to są zwierzęta mięsne - chociaż najpiękniejsze na świecie i życia sobie bez nich nie wyobrażam. Jestem przeciwna natomiast sposobie transportu koni, niehumanitarnym sposobie ich traktowania i zabijania. Aby temu zaradzić  powinno być poparcie legislacyjne - ustawa mówiąca o normach (wygórowanych) w jakich konie powinny przebywać, być transportowane i ubijane. Dlaczego dla kur UE umie wydać rozporządzenie określające wielkość i jakość klatki takiej nioski, a dla półtonowego zwierzęcia nie (notabene Polska dostanie po  🤬 za niedostosowanie się do norm) ? Myślę, że tu jest "pies pogrzebany".

Wszelkie obiekty, w których są hodowane lub przebywają  konie czy też ubojnie powinny być poddawane stałym kontrolom a dobrostan koni powinien być sprawdzany. Są normy w jakich należy przewozić świnie czy krowy, powinny powstać obostrzenia co do przewozu koni: długości trasy, warunków w pojeździe i sposobie zabezpieczania zwierząt aby nie raniły się. 
Pytanie jest jeszcze jedno: czy tylko handlarze to zło najgorsze? A ile razy się spotykamy z tak tzw. pensjonatami czy stajniami szkółkowymi, gdzie konie mają fatalne warunki, pracują ponad siły chore, kulawe i niedożywione? Ustawa ta powinna także regulować takie aspekty i stworzyć komórkę wykonawczą kontrolującą stan zwierząt.

Pytanie jest jeszcze jedno. Skąd się bierze w Polsce ten problem? Zjeździwszy całą Skandynawie nie spotkałam się z takim problemem a także np. w Austrii. Czy jest to "domena" Europy środkowowschodniej i wynika z naszej sytuacji powojennej czy tez charakteru gospodarki tzn. przez wiele lat Polska była krajem rolniczym?

Także chętnie poczytam co myślicie o tych  i czy uważacie, ze zmiana prawa coś zdziała a jeśli tak to czy może warto zwrócić sie do naszego szanowanego ustawodawcy z petycją? Może powinno się w petycję zaangażować OZHK?
Z zawodowej konieczności wizytowałam dwie końskie ubojnie.
Wizytowałam też ubojnie inne niż końskie. Praktycznie wszystkie w województwie.
I o tym mogę napisać z pierwszej ręki.
Inspekcja Weterynaryjna dba bardzo o dobrostan przy uboju.
Wszystko, co było mi /niestety/ dane widzieć jest wykonywane zgodnie z przepisami.
O transport pytałam. Zatem wiem o tym z relacji lekarzy wyznaczonych do badania w tych ubojniach.
Pracują tam całe lata. Zapewniali mnie, że potworne filmy Vivy to przeszłość.
Oczywiście zdrzają się wypadki . Jednak zdarzają się one i w szkolnych autobusach.
Hodowlę koni zimnokrwistych znam na własne oczy tylko jedną. Widywałam ją latami co tydzień.
Konie mieszkały w przestronnej stodole -luzem. Całe dnie spędzały na wielkim wybiegu z sadem zapewniajacym cień.
Konie były czyszczone a kopyta korygowane. Warunki ich życia były znakomite.
Nie wiem czy to reguła czy wyjątek.
A przepisy oczywiście są:
http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=CONSLEG:1993L0119:20070105:PL:PDF
I jeszcze dodam, że kampanie Viva na pewno miały duży wpływ na poprawę warunków transportu i uboju.
Obecny stan to w dużej mierze wynik nacisku społecznego.
I jeszcze coś:
A czy nie lepiej by było zrobić zrzutę na lepszą rzeźnię w Polsce?
To zdanie to chyba jednak żart? PRL już nie ma.  😂
Chciałam napisać to, co Tania (poza wizytami w ubojni) - przepisy są a i hodowle koni mięsnych (w zach pom bardzo dużo takich) niejednokrotnie zapewniają o niebo lepsze warunki koniom, niż niejedna stajnia czy pensjonatowa, czy szkółkowa. Szczerze pisząc o wiele bardziej żal mi koni "szportowych" klasy LL, które stoją po 24 h/dobę w boksach w 17 derkach, z boksu wychodzą jedynie na "trening" 2-3 razy w tygodniu... Te zwierzęta dopiero mają "przerąbane" - wszak pozamykane są w więzieniach "za niewinność". Widywałam i obrazki, na których owe "szportowe" konie "rozstępowane" były na stajennym korytarzu (czyli po drodze z boksu przed stajnię), kłusowane od stajni na halę - na hali od razu galop i skoki, kłus do stajni, stęp do boksu... cały "trening" trwał max 25 minut... a tak traktowane konie mysiały być jakieś felerne, bo często kulały... i tak - tych mi zdecydowanie szkoda i tu aktualnie wszzelkie fundacje powinny kłaść nacisk, bo i hodowle mięsne i częstokroć handlarze - to lepszy los dla koni, niż "szport"...
Na marginesie znam konie WKKW 3*, które chodzą po pastwiskach/padokach kilkanaście godzin dziennie... żyją i nie mają kontuzji
Te same konie, oddane na rok innemu zawodnikowi, zamknięte w "szportowych" boksach - rozsypały się zdrowotnie po kilku miesiącach (wróciły już do jeźdźca nr 1 i na wybiegi) ... widać też "felerne" ;-)
Wiwiana   szaman fanatyk
27 stycznia 2012 07:37
tak traktowane konie musiały być jakieś felerne, bo często kulały...
Nie felerne. Genetycznie poszkodowane. 😉

EDIT: żeby nie było, że tylko pluję jadem na bezmyślne "szportowe użytkowanie" - przykład widziany niedawno:  koń użytkowany raz w tygodniu na 2-3 godzinne galopowe tereny. Nogi pozrywane, (nie wiem i nie chcę wiedzieć czy w tych nogach było choćby z pół międzykostnego w całości, raczej nie), kręgosłup do bani, zad przestawiony. Jak go zobaczyłam to zapytałam czy on jakiś fundacyjny czy co... bo wyglądał jak z plakatu nawołującego do wpłat na katowane konisie.
Na bezmyślne rekreacyjne użytkowanie w stylu ułańsko-kowbojskim "galopem ze stajni, galopem do boksu" też pluję. To powinno być karalne
A nie jest.
Zgadzam się z tym, co _Gaga pisze.
I dodam inny przykład: znam osobę, która żyje z wczasów w siodle.
Wygląda to tak: przed samymi wakacjami kupuje się konie jak najtańsze. Takie strupy końskie.
Im starszy i mniej ruchliwy tym lepszy. Ślepy, kulawy -wszystko jedno.Zajeżdża się je w sposób straszny. W jeden dzień.
Zrobiony już koń ani uchem nie ruszy. Stare wojskowe metody. Paskudne.
Potem umowa z ośrodkiem kolonijnym . Byle jaka wiata i placyk.
I zaczynają się wakacje. Osoba mówi, że opłaca się jak są co najmniej 4 godziny jazd dziennie.
Bez względu na pogodę. Konie nie dostają owsa, żeby jak najmniej były "żywe" . Siodła wołają o pomstę do nieba.
Nie ma nauki jazdy czy obsługi konia. Oprowadzanki, lonże i dreptanki. Następny dzieciak, następny, następny.
Po sezonie konie są na szybko odkarmiane = odpasane. I handlarz je zabiera do ubojni.
Kasy starcza na resztę roku.
I tak na okragło.
I znów nie wiem: reguła czy wyjątek?

Mam konia wykupionego od handlarza, ale to jest zupełnie inny przypadek bo znałam go od urodzenia i jeździłam w stajni gdzie się urodził, więc sentyment. Drugiego konia uratowała z pomocą fundacji i gdybym dziś miała cofnąć czas pewnie bym go drugi raz nie uratowała. Wykupienie go było niczym z problemami jakie potem miałam z różnymi ludźmi. Czasem pomagam, gdy widzę jakiś sens ale w wielu przypadkach sensu nie widzę. Odnosząc się do sytuacji w jakiej uczestniczyłam ostatnio to uważam że pomaganie na siłę nie ma sensu. Jeżeli właściciel sam pogodził się z losem jaki czeka konia to uważam że sztuką jest umiejętność akceptacji tego. Konie to taki sam materiał na wyroby jak świnia i krowa, nie rozumiem po co to rozdzielać. Jeszcze parę lat temu napisałabym bym tu epopeję o tym że musimy ratować konie ale dzisiaj już nie mam tego samego do powiedzenia, nauczona różnymi doświadczeniami.
W tym tygodniu misja UE wizytuje "konie'. Czyli całość od stajni do jadalni.
Baaardzo szczegółowo. Jak będą wnioski to napiszę.
Wszystko, co było mi /niestety/ dane widzieć jest wykonywane zgodnie z przepisami.


Mi też niestety było dane widzieć - niestety, z przepisami różnie  🙄
Nie raz ogłuszonego zwierzaka wieszało się za tylne nogi by mu podciąć gardło, po czym zanim dojechał wyciągiem na miejsce - dawno był wybudzony i przytomny  🙄

A co do przepisów w hodowli - też się zgadzam z tym, że te zwierzaki, które rodzą się na łące i przebywają tam całe swoje życie - do dnia transportu, mają lepsze życie niż nie jeden "szportowiec"  🙄
Jeśli chodzi o przepisy dobrostanu - są, w 2013 roku ma zostać mocno zaostrzona wymagalność przestrzegania ich. Fakt, że moim zdaniem przepisy są "głupie", bo np minimalny boks dla konia to 3x3m. Jeśli masz boks 3x2,9m to już nie wolno traktować tego jako boks, ale można konia przywiązać i mieć stanowisko wiązane  🤔wirek:
Albo padok, bodajże 0,1 hektara na konia (niezależnie od tego czy to łąka czy padok zimowy), czyli jeśli zimą masz ogrodzony padok 80m długi i 60m szeroki na 5 koni to nie wolno Ci ich wypuszczać w ogóle przez całą zimę, ponieważ jest to tylko 0,4ha! Lub możesz na zmiany. Moim zdaniem padok na 5 koni zimowy nie musi być potężny - ale musi BYĆ!  🙄
Tania, niestety norma, sama znam takie stajnie, gdzie konia nie karmi sie zeby dzieciom krzywdy nie zrobił.
Konie są łamane w sposób drastyczny, co tez ma czesto meijsce u handarzy. Ogladamy konia który wydaje sie byc idealnie spokojny, ułozony itp, po kilku dniach w naszej stajni kon , najwidoczniej nie bity 2 razy na dzien, zaczyna zachowywac sie normalnie, okazuje sie ze nie daje nóg, nie chodzi na uwiązie itp.

Ciągle i nieustannie piszę o stajni w której konie były uzytkowane po 6 godzin dziennie, chude, brudne, źle siodłane, siodła połamane, skecane na sruby. konie czesto sie doparzały, robiły im sie wrzody od siodel i graku tkanki jakiejkowiek poza skórą, a i ta była w kiepskiej formie.
W oczach koni było wymalowane, "chcę umrzec"....

Handlarz wberw wszelkim opinią o konia dba najlepiej, bo jemu zalezy by na koniu nie stracic, wiadro owsa zeby nie schudł, czyszczenie zeby klient zwrócił uwagę, konie są sprawdzane pod wzgledem umiejetnosci, a nasteonie oferowane przybyłym kupujacym.
I co jak co ale handlarzowi na koniu zalezy.

Mysle ze zamiast konie wykupowac, powinno sie stosowac praktykę odbierania koni, na mocy odpowiednich ustaw, wraz z narzuceniem odpowiedniej kary.
Będzie to miało charakter edukacyjny, ludize beda sie bali, któs kto zneca sie nad koniem nie przestanie sie znecac nad kolejnym skoro przyjdą "naweidzone" dziewczyny i wykupią konia, bo o to włąsnie takiemu komus chodzi.

Sadzę ze odbieranie koni i nie do handlarzy ale od takich wąłsnie szkółkek , własciceli prywatnych itp to mogłoby pomóc.
Tylko jest jeden warunek, powinny byc na o przepisy, które konkretnie okreslają procedure.
Mamy szkólke gdzie konie są zle traktowane, po stwierdzeniu faktów nakazujemy poprawic sytuacje w okreslonym czasie, nastepnie wracamy sprawdzic co sie zmienilo, jezeli konie nadal są zle traktowane, odbieramy konie, ale nadal wysłuchując włąsciciela. Jezeli ten uzna ze on je sprzeda nalezy dac mu szanse, nastepnie sprawdzac okresowo czy nie kupil kolejnych i są zle traktowane.
Ponad to, mozna zabrac te konie, ale z mozliwoscia zwrotu, oczywiscie taki osobnik bedzie musial w jakis sposób zwrócic koszta, ale wiecie co, chodzi o to ze nie raz kttós naprawde może kochac sowjego konia, nie potrafi sie z nim rozstac, jednak sytuacja nie pozwala mu na zapewnienie mu warunków minimalnych lub np leczenie konia. Nie powinno sie zabierac koni na zawsze.
ALe pod warunkiem ze włascielowi zalezy na tym koniu, i zrobi wszytsko by go dozwyskac.

Taie podejscie bedzie mialo formę szkoleniową, ludzie beda sie bac, bedą dbac, a jak soobie nie poradza to beda sprzedawac zwierzę.
Natomiast nic tak nie dziala jak mozliwosc poprawy.

Z drugiej strony.... Może pojawi się Paladynka / bo to ona mi opowiadała/ albo ktoś z Klikowej.
I napisze z pierwszej ręki.
Pamiętacie te końskie biedaczyska uratowane?
No to ten grubcio to jeden z nich obecnie.
fotka z FB.
Wiwiana   szaman fanatyk
27 stycznia 2012 08:36
Tania, daj znać co szanowna misja ustaliła. Ciekawam wyników. Długo im to może zająć, tak w ogóle?
Tania, daj znać co szanowna misja ustaliła. Ciekawam wyników. Długo im to może zająć, tak w ogóle?

Narazie trwa wizyta.  Poczekamy na raport.
p.s
Inny przykład: rolnik staruszek. Ma zimnokrwistą klaczkę. Bo zawsze był koń. Klaczka mieszka w szopie z krowami. Pracuje w polu. Rzadko. Ale ciężko. Czasem aż mnie ciarki przechodzą jak widzę jak ten stary człowiek się męczy . I koń też w pianie.
Jednak znakomitą większość czasu klaczka się pasie, łazi po polu. Rolnik spaceruję z nią polami i gra na ustnej harmonijce.
Czasem ma źrebaka. Trafia on w swoim czasie do ubojni.
No takie zwykłe rolnicze życie. Zawsze tak było. Czy to coś złego?
Przed wprowadzeniem dopłat UE w celu ochrony rodzimych ras przed wyginięciem rzadko się zdarzało żeby na mięso szły hucuły czy koniki, teraz zaczyna się to standardem robić. O ślązakach , małopolakach nie wspomnę bo tam 95% ogierków to towar rzeźny. dodatkowo słabe żniwa i wzrost cen paszy spowodował fakt iż ludzie się wyzbywają koni za grosze. Handlarz zarobić musi więc to kupuje i sprzedaje dalej, normalna rzecz. Kupno konia od handlarza to nic złego moim zdaniem, ale kupno konia po zawyżonej cenie i stworzenie mitu zbawiania świata to jest złe.
Albo padok, bodajże 0,1 hektara na konia (niezależnie od tego czy to łąka czy padok zimowy), czyli jeśli zimą masz ogrodzony padok 80m długi i 60m szeroki na 5 koni to nie wolno Ci ich wypuszczać w ogóle przez całą zimę, ponieważ jest to tylko 0,4ha! Lub możesz na zmiany. Moim zdaniem padok na 5 koni zimowy nie musi być potężny - ale musi BYĆ!  🙄


Czy ja mogę prosić o link do przepisów/ustawy. która mówi o tych wymiarach :prosi:

A co odbierania koni właściclelom prywatnym/szkółkom, to też nie jest takie bardzo oczywiste. No bo owszem mamy przpeisy o ochronie zwierząt. Jest to dosc głośne publicznie. Tylko brakuje jasno ustalonych zasad, co na pewno jest znęcaniem a co jeszcze niekoniecznie. No i teraz przyładowo idzie sobie taka "paniusia" nie mająca zielonego pojęcia o koniach, obok mojego padoku. I widzi konie utytłane w kazdym możliwym miejscu w błocie, oczywiście błocko na padoku i dzwoni do TOZu bo ja się niby znęcam nad końmi, bo one takie brudne.... Niestety tego typu bzdury są coraz częstsze.
Sama ustawa o ochornie zwierząt, zabraniajaca trzymania zwierząt gospodarskich w niedpowiednich warunkach atmosferycznych, ale już nie określająca co takimi warunkami nieodpowiednimi jest... Toż cała masa koni jest trzymana na 20stopniowym mrozie, albo w mega ulewach na dworze. I co, to jest znęcanie się? W oczach zwykłych ludzi jak najbardziej. I wychodzi na to, że zdrowiej jest tego konia trzymać w zimie w boksie.

Ja też jak widzę ckliwe ogłoszenia o wyklupieniu kolejnej bidy od handlarza za wygórowaną cenę, bo na pewno takiej nie dostanie w skupie....popyt napędza podaż....brak słów. No ale medialnie fundacje istnieją nadal i mają się coraz lepiej.
Ale to nie jest wyjście, bo tylko sie pogarsza sprawę.

A tak naprawdę, to nawet psy i koty uznawane w naszym społeczeństwie za domowników, są traktowane z okrucieństwem. I chyba taki jest po prostu człowiek, zawsze znajdzie się osobnik, który musi się wyżyć na słabszej istocie...
Ja kupiłam swojego pierwszego konia od handlarza. Tez miał iść na hak, normalny koń szkółkowy, teraz "zwierzątko rodzinne".
Według mnie najgorsze w rzeźniach jest właśnie czekanie na pewną śmierć...
Zapach, odgłosy, które słyszą inne zwierzęta. Będziemy je zabijać, bo tak to już jest, ale jestem za "humanitarnymi" rzeźniami.
Oglądałam ostatnio ciekawy film, na faktach z resztą, na temat autystycznej babeczki (grała ją Hilary Swank), która opracowała specjalną rzeźnię, gdzie krowy miały się czuć bezpiecznie aż do samego końca.
Plusy przede wszystkim dla zwierząt - o ile da się w ogóle tak powiedzieć... Ale też dla ludzi. Przekonała wszystkich, że jej system pozwala na zmniejszenie strat, spowodowanych przez "zdziczałe bydło". Ten system rzeźniczy - czy jak to tam nazwać został wprowadzony w wielu ubojniach w US.
Swoją drogą, po necie krąży teraz film, jak zabijane są krowy w rzeźni "koszernej". 🙁
Gillian   four letter word
27 stycznia 2012 09:11
Thymos, widziałam ten film, ryczałam na nim jak ostatni debil 🙂 i tak sobie myślałam, że super by było jakby ktoś wymyślał właśnie coś takiego dla zwierzaków - coś co daje komfort psychiczny i nie stresuje dodatkowo.
Aaaaa rzeźni w Polsce moim zdaniem nie ma co tworzyć lepszych, bo i tak więcej koni jedzie jednak za granicę do ubojni. A Włochy czy Francja nie chcą kupować koniny, tylko żywe zwierzęta.
Ja kupiłam swojego pierwszego konia od handlarza. Tez miał iść na hak, normalny koń szkółkowy, teraz "zwierzątko rodzinne".
Według mnie najgorsze w rzeźniach jest właśnie czekanie na pewną śmierć...
Zapach, odgłosy, które słyszą inne zwierzęta. Będziemy je zabijać, bo tak to już jest, ale jestem za "humanitarnymi" rzeźniami.
Oglądałam ostatnio ciekawy film, na faktach z resztą, na temat autystycznej babeczki (grała ją Hilary Swank), która opracowała specjalną rzeźnię, gdzie krowy miały się czuć bezpiecznie aż do samego końca.
Plusy przede wszystkim dla zwierząt - o ile da się w ogóle tak powiedzieć... Ale też dla ludzi. Przekonała wszystkich, że jej system pozwala na zmniejszenie strat, spowodowanych przez "zdziczałe bydło". Ten system rzeźniczy - czy jak to tam nazwać został wprowadzony w wielu ubojniach w US.
Swoją drogą, po necie krąży teraz film, jak zabijane są krowy w rzeźni "koszernej". 🙁

Ta pani to Temple Grandin. Są jej książki w Polsce.
Grała ją /znakomicie/ Julia Ormond.
http://www.filmweb.pl/film/Temple+Grandin-2010-491384

Ta pani to Temple Grandin. Są jej książki w Polsce.
Grała ją /znakomicie/ Julia Ormond.



No tak 😉
maab   road to hell
27 stycznia 2012 09:43
Zgadzam sie z Przedmowczyniami. Ciesze sie, ze osob myslacych w ten sposob jest wiecej. Nalezy zadbac o dobrostan koni jakiekolwiek by one nie byly, rzezne, szkolkowe, szportowe i ich godna smierc. Nakrecanie akcji, pelnych histerii i agresji wykopow koni z rak handlarzy mowie zdecydowane nie.
to ja Wam opowiem, jak ewoluuje szkapa, bo to dobry wątek na tego typu wywnętrzanie

jak zaczęłam zajmować się końmi "w potrzebie", to były to konie z sąsiednich stajni. ale ich właściciele szybko weszli ze sobą w dialog i w ten sposób przyczepił się do mnie pewien handlarz. handlarz specjalnie podsyłał mi foty koni, przyjeżdżał z co biedniejszymi do mnie do gospodarstwa albo wydzwaniał z historyjkami, które zdecydowanie mnie ruszały. wszystko działo się bardzo szybko. z 1 mojego konisia zrobiło się 18 szkap chorych na wszystko, na co tylko można chorować. finanse skończyły się w rok - utrzymanie bardzo drogiej dzierżawionej stajni, utrzymanie koni, leczenie koni = metka bankrut.

wtedy przyszli na pomoc rodzice ze swoją zdolnością kredytową i kupiliśmy naszą farmę. dosłownie deska do deski, kamień po kamieniu powstawała stajnia i wybiegi. ciągła bieda strasznie dawała mi we znaki, ponieważ zanim zaczęła się moja przygoda z "pomaganiem", to mogłam sobie spokojnie pozwolić na wygodne życie, podróżowanie, rozwój, zapewnianie swoim zwierzętom "złotych żłobów". do tego farma jest daleko od świata. ze stadem zwierząt, małym dzieckiem i bez samochodu nie ma większej możliwości na wyrwanie się z tego grona kilkudziesięciu twarzy. koszmar. kiedy miałam jakiś przebłysk świadomości pomiędzy atakami depresji, trybiki w głowie znowu zaczęły działać - nie tak miało to wszystko wyglądać.

powoli zmieniam farmę w "dom spokojnej starości" dla koni, którym właściciele chcą zapewnić godne warunki. pensjonat za koszty utrzymania nie pozwala mi na szaleństwa, ale przynajmniej nie muszę się martwić, że nie mam za co kupić siana, bo o to dbają właściciele zwierząt. na razie nie mogę podnieść ceny hotelu, ponieważ wiem, że nawet aktualna wymaga od tych moich właścicieli wyrzeczeń na rzecz ich zwierząt - cieszy mnie, że oni się na to decydują. jak nie muszę pracować na jedzenie dla koni, to mogę pracować na lepsze ogrodzenia albo remont stodoły. i taki układ mi zupełnie odpowiada, nie czuję się już męczennikiem uwięzionym we własnym domu.

na początku kupowałam/przyjmowałam konia średnio co 2 tygodnie ❗
w 2011 roku w lutym kupiliśmy Nelsona (koleżanka się w nim zakochała i bardzo prosiła, żebyśmy go wzięli od handlarza), który w październiku ze względu na stan zdrowia został uśpiony. w grudniu przyjęliśmy na dożywocie Bezę.
dzięki temu nie ma żadnego pośpiechu w szukaniu domów dla koni - z resztą większość z nich jest nieadopcyjna, bo takie mam umowy z byłymi właścicielami/właścicielami/sponsorami.

kiedyś dzwoniłam do każdego, kto ogłaszał "konia w potrzebie" - oduczyłam się już. tym bardziej, że zdejmując odpowiedzialność z właściciela zwierzęcia, wcale nie pracujemy na wdzięczność tej osoby. wręcz przeciwnie. tacy ludzie uważają, że mają prawa, a ja mam same obowiązki. traktują mnie bardzo brzydko i nie tylko z wyższością, ale wręcz z roszczeniami wszelkiej maści (taki sam stosunek mają osoby, które wzięły konie w adopcje). przestało mnie to bawić i też chcę na tyle zreformować działalność farmy, żeby był też aspekt edukacyjny, wychowawczy tego "pomagania". potrzeba czasu, bo wszyscy są przyzwyczajeni, że metka da/weźmie/zapłaci. ja też ciągle jeszcze uczę się asertywności. ale jestem przekonana, że warto

Aaaaa rzeźni w Polsce moim zdaniem nie ma co tworzyć lepszych, bo i tak więcej koni jedzie jednak za granicę do ubojni. A Włochy czy Francja nie chcą kupować koniny, tylko żywe zwierzęta.


można zakazać transportu żywca. zabijać w PL i wywozić mięso. humanitarniej.
pewnie zaraz po tym przepisie każdy transport grubasów w europe będzie wyjazdem na zawody...ale jesli będzie to obłożone różnymi przepisami, wymogami - po prostu stanie się zbyt upierdliwe, nieopłacalne/mało opłacalne. konie będą zabijane w PL - bliżej, bez konieczności męczącego transportu.

można też zakazać zabijania, a nawet wywozu na rzeź - tak jest w niektórych krajach, ale to raczej u nas się nie uda .... wiec trzeba walczyć o dobrostan tych koni. naprawde dużo sie poprawia. też dzięki dziewczynom -krzykaczkom i nawiedzonym fundacjom. i dobrze! proceder się nie skończy na pewno, ale można polepszyć los.

ale i tak teraz, po poprawie życia w hodowlach typowo rzeźnych, powinno się zająć właśnie szportowymi i szkółkowymi. patologie często się widzi ...ostatnio wchodzę na hale szkółkowej stajni (ale miano super sportowej :P) a tu 20 paro letni koń ledwo idzie kulejąc .... zwracam uwage instruktorce a ona "tak tak, my wiemy, ale on tak już ma bo trzeszczki ma chore" mial te trzeszczki chore od kilkunastu lat...ale zanim trafil do szkółki byl choc werkowany, kuty i nie chodzil pod siodłem jak kulal...
innego wziełam od szportowców w stanie tragicznym - już ledwo stał, także załatwione wszystko co sie da .... - też prosił o śmierć ....
inny padł z zaniedbania w jednej z niby najbardziej renomowanych stajni/hotelu/klubie w szerszej okolicy ....

tak - teraz szkółki i hotele trzeba by kontrolować - tu teraz najwięcej patologii ;/
"można też zakazać zabijania, a nawet wywozu na rzeź"

a co wtedy zrobić z końmi? puścić w lasy?
"można też zakazać zabijania, a nawet wywozu na rzeź"

a co wtedy zrobić z końmi? puścić w lasy?

Dokładnie. M.in dlatego USA ubój przywróciło.
A co do "można zakazać" . Można, tylko najpierw się trzeba z UE wypisać chyba?
duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
27 stycznia 2012 10:15
a ja uważam że powinna powstać fundacja pt "stop hipokryzji"  😁
a potem konie puścić w lasy, jeździć na oklep na tych które jakimś cudem nie będą chciały do lasu uciec, a na prezesa poprosić nevzorowa, czy jak mu tam

sukces medialno-finansowy gwarantowany 😁
maab   road to hell
27 stycznia 2012 10:16
Met, ja Cie podziwiam od wielu lat. Nie bylo dla mnie zaskoczeniem to co napisalas. Bardzo duzo wytrzymalas i bardzo dobrze sie stalo, ze Twoja dzialalnosc tak sie przeksztalcila. Bo bycie kozlem ofiarnym, zastepczym sumieniem jest ponad sily. To okrucienstwo w stosunku do ludzi takich jak Ty.....
Pomagac trzeba madrze, calego swiata nie zbawimy. Dac sie zaszantarzowac emocjonalnie to droga w dol.

Wiecie, chcialam duzo napisac, ale to wszystko juz bylo... chyba naprawde wszystko zalezy od edukacji i uswiadamiania dzieci. praca od podstaw. jesli wtloczy im sie w glowy, ze zwierze czuje i mysli to moze kiedys nie bedzie takich obrazkow o ktorych piszecie.
A nad doroslymi,  powinno stac restrykcyjne prawo i to prawo powinno dbac o zwierzeta... chyba utopia mi sie marzy....
[quote author=horse_art link=topic=82976.msg1277229#msg1277229 date=1327658967]
można też zakazać zabijania, a nawet wywozu na rzeź
[/quote]

Chyba zartujesz  😲
Serce mnie boli jak mam świadomość, że konie są zabijane. Pewnie dlatego, że znam te zwierzęta od dziecka. Ale tak samo mnie boli jak są zabijane niehumanitarnie inne zwierzaki. Tylko wiem, że świata nie zbawię, kupię jednego i co? Jak Julie napisała - będą kolejne. Szkoda, strasznie szkoda. Tylko z drugiej strony - tak jest ten świat urządzony.

Transporty powinny być humanitarne, targi powinny być pod kontrolą. Zabijanie powinno być szybkie i bezbolesne. Bez zbędnej męczarni. Trochę się pozmieniało, nie jest tak, jak kiedyś, na szczęście. Niestety - ani Belgowie, ani Francuzi, ani Włosi nie zgodzą się na dostarczanie im mięsa poporcjowanego i zamrożonego. Dlatego to powinno mieć ręce i nogi - przestrzegane warunki transportu.

Nie wiem, czy to jest złe. Są rolnicy, dla których to dodatkowy zarobek. Tylko, jak zauważyłyście, ich konie często latem chodzą po dworzu, są karmione. Może uświnione, posklejane. Dostają jeść, chodzą po zielonym. Pewnie lepiej, niż właśnie w szkółkach - robota od rana do nocy i obcinanie żarcia, żeby koń nie brykał.

Sama konia na rzeź nie oddam. Tylko że nie jestem też zwolennikiem jeżdżenia gdzie się da, żeby kupić konia. Boli serce, pewnie. Ale nie lubię dróg do nikąd. Kupisz konia w złym stanie, zaraz pojawi się kolejny i kolejny.

Nie rozumiem też kupowania półżywych koni, które się wręcz męczą. Dlaczego fundacje nie chcą oddawać koni do adopcji prywatnym osobom (mało tak działających fundacji). Dlaczego te konie nie mogą zapracować na siebie? Kupić łatwo, a potem apele bo sianka brak, a stan koni się powiększa. To jest także droga do nikąd. I wcale nie chodzi o to, żeby koń zasuwał w rekreacji po 10 godzin. Nie. Ale jak popracuje 2 godziny dziennie, to mu nic nie bedzie. Czytając wątek o pomocy dla Niko (??) oczy mi się otwierały ze zdumienia. Kupienie konia, któremu nie groziło nic - bez sensu. A potem wielkie oburzenie, że koń (młody, ZDROWY!) za jakiś czas pójdzie do rekreacji, nawet lekkiej (i nie mówię o szkółce !). A czemu nie? Ma stać i żreć, kiedy mu nic nie dolega? NIe widzę metody w tym szaleństwie. To równie dobrze można zacząć krzyczeć, ze będzie okaleczony przez kastrację.

Rozumiem, że szkoda koni. Nie nam decyzodwać o życiu lub śmierci. Tylko tak sobie myślę, że zamiast kupić konia, który do końca życia będzie chodził z bólem stępem, którego bedzie się podnosić, jak położy się w boksie i z bólu nie poradzi sobie sam, a mając do wyboru konia zdrowego - to chyba wybrałabym zdrowego właśnie. Bo za cenę kupowania leków, kiedy nie da się pomóc, czasem można uratować 2 lub 3 konie.

Horse_art - można zakazać. Pewnie.Ale i tak pojawią się inne alternatywy. Może wywożenie koni za granicę i tam sprzedawanie? Nie wiem. Ale jakaś dziura zawsze się znajdzie, niestety. Kilka lat temu był projekt zakazu wożenia koni ze wschodu przez kraje UE. WYobraź sobie teraz, jaką drogę by musiały te konie przejść, a transporty zza wschodniej granicy są dużo gorsze od naszych. To jest gorsza męczarnia.

Podziwiam ludzi, którzy ratują konie, poświęcają wszystko dla nich. Czasem mam tylko wrażenie, ze robią to troszkę bezmyślnie. U mnie w stajni też są 2 konie kupione przez właścicieli z targów. Udało im się i super. Niemniej przy tej ilości hodowanych koni nie ma możliwości tego, żeby na rzeź nie jechały. Może czas na selekcję w hodowli? Nie kryć byle czego byle czym? To też jest jakaś droga, chociażby na początek.
Edukacja. Między innymi temu troszkę służy i nasze forum.
Coraz rzadziej są posty o durnym męczeniu zwierzaków.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się