Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Zrobiłam sobie zdjęcia. Bleeeee, jakie straszne. Kurczę, a w czerwcu byłam tak blisko celu  🙁 Pierdzielone hormony.

Wrrr... wrrr... wr... Dobra ponarzekałam i biorę się do roboty dalej. W miesiąc nie odzyskam formy z czerwca, ale lepiej się wziąć w garść i zacząć od nowa niż nic. Pierwsze centymetry zgubione.
gratuluje postepow dziewczyny!  😅 Altria fajna stylowa! wygladasz batdzo dobrze 🙂
tunrida dobrze Cie miec z powrotem! je tez walcze z tymi '2-3' kg do zrzucenia idzie to tak powoooli, ze rece opadaja  🙇

wybaczcie, ze sie nie odzywam, ale mam kosmos na uczelni i ledwo zyje, mimo to konsekwentnie cwicze 5x w tygodniu i poza 1 dniem kiedy dalam d*py z jedzeniem, moge sie pochwalic juz 3 tygodniem na 5! dzisiaj cardio zrobione, dieta pudelkowa i walcze dalej w bibliotece  🤣 btw bark wrocil do zywych, wiec dla rownowagi stluklam sobie kolano  😵 damskie pompki robilam dzisiaj na 1 nodze  🤣
atea- ja się zbierałam do fotek, ale jak się dziś zobaczyłam w obcisłych sportowych ciuchach to się przeraziłam. Nie wiem, może napuchłam czy co, ale masakra jakaś. Jadę z koksem, koniec tego dobrego. KONIEC WKURZYŁAM SIĘ! A taka byłam zgrabniutka. Człowiek docenia to co miał, jak to kuźwa straci.
Nie wiem czy urobię to co chcę do stycznia. Wkurw, wnerw. I zarazem taka refleksja..odpuszczę na trochę i od razu takie pogorszenie. 🙁
tunrida, u Ciebie błyskawicznie schodzi. Za moment będziesz znowu szprucha w pełni kondycji. 🙂

Atea, chociaż nie wyglądasz jakbyś chciała siebie widzieć, ale na 100% jestem pewna, że w naszych oczach wyglądasz dużo lepiej niż w swoich. 🙂

Piąty dzień pod rząd trzymam się z 5 z przodu. Pozytywnie, ale nie ma co sobie odpuszczać. Jeszcze 2 kg.
Dzisiaj będzie dzień na 1350 kcal. Okazuje się, że domowe pierogi ruskie są mniej kaloryczne niż mi się wydawało (niż te z kalkulatorów on-line). Jeszcze czeka na mnie twarożek i śledziki na kolację. I więcej już w siebie nic nie wcisnę.
Dzięki dziewczyny.  🙂 Od tylu osób usłyszałam dziś, że dobrze wyglądam, że chyba w końcu naprawdę coś widać. Chciałabym się pozbyć tych ohydnych tłustych ud, ale nie ma co stękać, działam dalej (dzisiaj siedziałam koło dziewczyny, która narzekała, że nie może schudnąć, a w przeciągu 40 minut zjadła 2 obiady i batonika).
Pobiegałam, aż nie chciało mi się wracać do domu przy takiej ładnej pogodzie. Mogłoby już tak zostać do końca zimy, chłodno, ale sucho.

Dawno nie widziałam się z nikim z mojej rodziny i trochę obawiam się tego spotkania, obie babcie nie potrafią zaakceptować tego, że nie chcę być gruba i wymyślają bzdury na temat odchudzania.  🤔  Same widzicie po zdjęciu, że do szczupłej sylwetki mi daleko, a one lamentują jakbym miała zaraz się zagłodzić na śmierć...
Dzisiaj slabo :/ zamknęłam się chyba w 1500kcal ale zamiast jakiejś sensownej kolacji zjadłam to co mi wpadło w ręce przy robieniu piernikow... powroty do domu rodzinnego to jest jakiś dramat - ojciec piecze chleb, a ja reaguje na ten zapach jak psy Pawlowa

Czuje się jakaś paskudnie nalana bez powodu 🙁 ale co zrobisz jak nic nie zrobisz, pije wodę i mam nadzieje ze zejdzie

Najbardziej mnie martwi fakt, że jezeli moje postępy będą szły tym tempem, to wymarzoną wagę osiągnę pod koniec marca  😵
Pierwszy trening od 3 tygodni. Siły brak, wytrzymałości brak. Dużo krótszy niż zwykle, tylko godzinka a i tak ledwo teraz piszę, tak mi dłonie opadają.

Patrzę na swój kalendarz treningowy i jasno z niego wynika, że jeśli chcę na stałe utrzymać sylwetkę, to MUSZĘ SYSTEMATYCZNIE robić i siłówki i aeroby. Samą dietą nie dam rady, bo nie umiem trzymać dłużej czystej diety. Zbyt pazerna jestem. Miałam w tym roku 3 dłuższe przerwy od aktywności. I z tego co pamiętam, to za każdym razem były pogorszenia w sylwetce. To były: urlop wakacyjny, choroba kota i teraz przemęczenie psychiczne. Za każdym razem brzydka sylwetka.
A kiedy patrzę na okresy systematycznych treningów i biegań, to mimo, że z dietą u mnie w miarę tak samo przez cały rok, to wiem, że wyglądałam wtedy super.
Tak więc... mam przesrane jednym słowem. Bo systematyczna aktywność, to u mnie co dzień albo trening albo bieganie, albo i jedno i drugie, albo chociaż głupi calanetics z serią brzuszków i desek w pracy!  😵
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2016 08:45
U mnie dalej 61,7kg. Wczoraj dzień na 5, dziś może być ciężko bo weekend... ale muszę dać radę. Muszę sobie tak rozplanować posiłki, żeby zjeść minimum pół godziny przed jazdą i tuż po.
U mnie 59,6. Nadal nie ćwiczę. Moja aktywność to spacery z psem, przy czym to nie jest tylko spokojny marsz, szczególnie odkąd spadł śnieg. 😉 Plus co jakiś czas mniej typowe zajęcia domowe jak stolarka. Ale... może dzisiaj bym odpaliła gazellkę.

Dzisiaj będzie bardzo grzeczne menu. Za to jutro imieniny Mam, spotkanie rodzinne i nie będę robić cyrków z wybieraniem, ważeniem, itd. Więc na pewno wyjdzie powyżej 1600.

PS. I właśnie sobie uświadomiłam, że przecież jestem tuż przed babskimi dniami czyli mam prawo być bardziej nabrana wodą. Czyli naprawdę jest dobrze. 🙂 Wczoraj złapało mnie na smaczki, dzisiaj też jakoś lodówka i barek bardziej przyzywają. 😉

Ramires spróbuj może Hydrominum - mi naprawdę pomaga w regulacji gospodarki wodnej.
U mnie rano 61,5.  😅 obawiam się dzisiejszego jedzenia, bo cały dzień na Cavaliadzie, ale mam zapasy, obym nie uległa namowom znajomych na pizzę czy maka.  🙂
majek   zwykle sobie żartuję
03 grudnia 2016 10:51
Dzień dobry. Żyję. Ale choruję nadal. Mój syn też. Mąż też. Córka jeszcze nie. Córka ma dzisiaj występ że swoją grupą gimnastyczną i wręczenie pucharów za osiągnięcia. Muszę się ogarnąć do 19😲0.
Ja od poniedziałku zaczynam od nowa, w ciągu 6 dni wróciło mi wszystko co spadło przez 5 tygodni. Centymetry i waga. Także znowu ważę 87 kg.
Nie mam już siły, motywacji. Od stycznia walczę, ale co z tego że ciągle wraca mi do tych 87 kg. A schudnięcie 2-3 kg zajmuje mi 1,5 miesiąca.

Jestem gruba i chyba już gruba będę.
Nic nie pomaga, diety na milion sposobów, treningi z trenerką, same cardio... nic. Jak tylko sobie na coś pozwolę wszystko wraca w zastraszającym tempie. Wszystko to na co pracowałam bardzo ciężko.
Mam do zrzucenia 20 kg i nie wiem jak mam to zrobić, za miesiąc minie rok jak walczę z tym i niestety się nie udało.
Dodam, że robiłam różne badania, wszystko w normie.
Cierp1enie,  :przytul:
eehhh nawet mąż do mnie "może twoje życie wygląda tak, że miałaś być gruba" i nie mówił tego złośliwie, bo on cały czas traktuje mnie tak samo jak jestem chuda czy gruba. Jak byłam chuda to się wiele razy go pytałam, czy on w ogóle zauważył różnicę 😉

Najchętniej to bym już dziś zaczęła, nie mogę na siebie patrzeć, ale jeszcze 2 dni muszę się pomęczyć (remont kuchni, brak dostępu do jedzenia, jedzenie na wynos). Nie jadłam dużo przez te 6 dni, ale nie było to jedzenie domowe, na obiad zazwyczaj zamawiana chińszczyzna, albo mama robi nam naleśniki :/. Prawie nic nie piłam.
Tym sposobem wyglądam jak świnka.

Scottie   Cicha obserwatorka
03 grudnia 2016 12:35
Cierp1enie, weź Ty napisz do Akopa Szostaka z prośbą o poprowadzenie- jak on Ci nie pomoże, to już nic. A męczyć się na własną rękę szkoda czasu i nerwów.
cierpienie- bo to tak jest, że im więcej razy się próbuje i coś urabia a potem znów tyje, tym ciężej jest kolejny raz. Łatwiej tym, którzy się odchudzają po raz pierwszy, czy drugi. Im więcej efektów jojo ( nawet takich połowiczych) tym trudniej potem.
Współczuję, przytulam i nie wiem co ci doradzić. Z moich własnych, osobistych obserwacji wynika, że nawet jeśli zaczynasz się odchudzać zdrowo, ale jest to po raz kolejny, jest trudniej. Ja czasami muszę organizmowi zaserwować jakiś szok. Niekoniecznie zdrowy. Ale taki szok, żeby go wytrącić ze stagnacji. Np ze 3 dni z rzędu biegać po godzinie i jeść dużo poniżej tego co zdrowe. Tak, że aż mi się kręci w głowie. Czasami po czymś takim zaskakuje.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2016 12:41
Cierp1enie ale przecież pamiętam, że bodajże 3 lata temu schudłaś mocno? Byłaś wtedy fit, miałaś super figurę, chyba nawet myślałaś o zrobieniu papierów trenera? Co się zmieniło? 🙁
Scottie - bardziej myślałam o Mauriczu

Tunrida - masz rację, jest cholernie ciężko. Za to wraca w tempie błyskawicy :/

Czarownica - wszystko się posypało od mojego szpitala w Turcji :/ od tego czasu zaczęłam tyć, gdzie epicentrum było styczeń i kawałek lutego - 20 kg więcej ( w niecałe 2 miesiące). O tej pory nie mogę schudnąć. Do idealnej mojej wagi, właśnie takiej fit z widocznym 6 pakiem mam ok 23 kg.
Scottie   Cicha obserwatorka
03 grudnia 2016 14:30
Cierp1enie, akurat jego nie znam, ale obserwuję kilku trenerów prowadzących konsultacje online i szczerze mówiąc, to tylko u Akopa słyszę, że się uczy, dokształca, bierze udział w konferencjach i po jego filmach na youtube widać, że ma chłopak ogromną wiedzę odnośnie funkcjonowania organizmu. Przy takich problemach, jak Ty masz- tylko jemu bym zaufała.
Mauricz jest dietetykiem sportowym, najlepszym w kraju jak i w Europie. Pod sobą ma np Mameda, Materlę czy Joasię Jędrzejczyk.

co do Szostaków, to jestem trochę sceptycznie nastawiona, bo wiele razy czytałam, że diety wysyłają z automatu. A ja miałam już 2 diety trenerek i nic nie dało.
Jeśli jesteś przekonana do tego dietetyka i masz możliwości finansowe to próbuj, nie zastanawiaj się.

Tymczasem zjedzony obiadek (druga porcja indyczyny z pieczonymi warzywami). Na deserek dwie kostki gorzkiej czekolady. razem od rana 1350 kcal.
I... korci mnie. Nie to, że jestem głodna, tylko coś bym poszamała... Hormony rządzą 😉 Niech mi ktoś da po łapkach. Bo już tylko 100 kcal na kolację (w planie ser biały i 2 plasterki szynki).

Kupiłam awokado - po raz kolejny będę próbowała się do niego przekonać. Jak poznać czy jest dojrzałe? Co z nim zrobić? 😉
I nadal mam kupione jakiś czas temu mleczko sojowe. Wymyśliłam, że w najbliższym tygodniu zrobię z niego jakiś deser.   
Cierpienie, hm.... Skoro miałaś diety, trzymałaś się ich i z tego co pamiętam, to raczej bez wpadek, to czy to nie znaczy, że nje w diecie leży problem? Ja mam jobla na punkcie tego metabolizmu i może tu jest pies pogrzebany? Organizm przyzwyczaił się do takiej ilości kalorii, jaką miałaś w dietach i nic sobie z twojej diety nie robił.
Naprawdę uczciwie dołożyłaś systematyczny wysiłek? On raz, że spala kalorie ale i ten metabolizm w sumie poprawia, nie? Wtedy kiedy chudłaś tak ładnie, z tego co pamiętam, wysiłek miałaś naprawdę ostry. A teraz? Może kilka spotkań z trenerką, czy jakiś basen, to za mało żeby ruszyło. Może po treningu za duży posiłek potreningowy sobie robiłaś? Inaczej jest kiedy ćwiczymy uczciwie, mamy super metabolizm i robimy masę, a inaczej kiedy nam zależy głównie na redukcj?
Ja po sobie widzę, że bez uczciwego zapierdolu nie ruszę. Może ty też tak masz?
z awokado mozna zrobic cuda do kanapek 😀 guacamole jest geninalne, albo pseudo-nutella  😁 dojrzale awokado jest miekkie i 'sprezyste'  😉

ja wrocilam do machania sztanga, bark zyje, obciazenia podkrecone, jest moc  🏇 mam tylko mega zakwasy na plecach i w nogach, ledwo jezdze na rowerze  🤣
Ascaia - A co mi pozostało, chcę spróbować. Zwłaszcza że on dietę układa pod wyniki skrupulatnych badań. (glukoza, krew, mocz, tarczyca, hormony).

Tunrida - z trenerką ćwiczyłam 4x w tyg przez 2 miesiące, ciężko trening siłowy ok 1,5 godz i po nim interwały na bieżni. To były naprawdę ciężkie treningi interwałowe np przysiady ze sztangą, a w czasie odpoczynku skakanka. Czyli tak naprawdę bez przerwy. Schudłam może z 3 kg przez te 2 miesiące, centymetrów też trochę spadło, ale wróciło mi to po kilku dniach kiedy przestałam trzymać dietę i ćwiczyć.
U mnie problem polega na tym, że ja bym schudła, tylko do końca życia musiałabym trzymać ścisłą dietę, zero cukru, żadnego ciasta u mamy raz w miesiącu, lodów w lato. Do tego treningi 4x w tyg i nie ma że przerywam bo np choroba, albo wyjazd.


Mama zrobiła mi naleśniki pełnoziarniste. Także dziś całkiem fajne posiłki. Co z tego jak prawie w ogóle nie piłam :/ O kolacji też już nie ma mowy, bo malowanie podłogi właśnie mąż zaczął.
No nic, w poniedziałek w nowej kuchni zacznę nową dietę z treningami z YT.

Wiecie, ciężko mi napisać przez co przechodzę, ale możecie sobie wyobrazić... otwieram szafę, są 4 kurtki zimowe, a ja ledwo mieszczę się w jedną. Otwieram szafę, ok 15 par spodni, a ja wchodzę w 2 pary. Kiedyś ciuchy 36-38. Teraz 42-44.
Cierp1enie, naprawdę rozumiem co czujesz. Przechodziłam to. Dlatego jeszcze raz - :przytul:

Cierp1enie, współczuję. Ja się tu mało kiedy odzywam. Nie mam tak silnej woli jak wiele z Was, a do tego szczerze nie lubię ćwiczyć w domu czy biegać (zwłaszcza, że nie mam jak w plenerze chyba że dookoła chałupy).
Ale 2 lata temu bardzo starałam się zmienić sposób gotowania, unikam białego pieczywa, słodyczy itp. Ale nie jest to żadna ścisła dieta. Waga schodzi baaaardzo powoli. Ale cieszę się, co nawet jak pofolguję sobie 2-3 dni to mam 1-2kg do przodu i wraca w dół za tydzień. Gorzej o kolejne kg w dół. Do zadowolenia brakuje mi 2-3 kg, do pełni szczęścia 5kg. Obawiam się jednak, że jest to pułap do którego będę dochodzić z wysiłkiem a waga będzie wracać szybko na plus.
Też tak uwazam, że szok jest tym, co wyrywa organizm ze stagnacji. Pisałam wcześniej, że miałam jelitówkę, przez 1,5 dnia zjadłam może z 2 kromki chleba, mało piłam, mocno się odwodniłam, no i zeszłam z wagi. Po chorobie starałam się nie nadrobić tego, co udało mi się stracić. Tak więc nie zawsze jest to zdrowa opcja, ale czasami dzień lub dwa kompletnej głodówki i organizm zaczyna przypominać sobie, że w ogóle ma jakieś zapasy 😉 Z tym, że ja przez ten czas praktycznie leżałam. Podczas normalnej aktywności ciężko jest wytrzymać 100% głodówę...

Ja teraz mam problem, bo schudłam "na flaka" - tzn. nie jestem non stop, ale tak NON STOP chora. Minęła jelitówka to katar, teraz kaszel, taki oskrzelowy. Poćwiczę dzisiaj chyba, ale kompletnie mi się nie chce...
Cierp1enie, a tak poniekąd z ciekawości (przyznają, że nie pamiętam) - jakie miałąś wyznaczniki menu kiedy teraz chudłaś?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
03 grudnia 2016 17:22
Cierp1enie współczuję... ciężko mieć chęci na cokolwiek przy czymś takim 🙁 Jak się raz osiągnęło cel to później jest o wiele ciężej, jeśli nie ma efektów. Osobiście nic nie jestem w stanie Ci doradzić, bo to za wysoka liga dla mnie... ale dobrze, że szukasz rozwiązań u innych, zawsze warto się konsultować bo ktoś może zauważyć coś, co innym umknęło.
Ale trzymam kciuki, żebyś w końcu odkryła w czym jest problem! Mam nadzieję że uda Ci się go rozwiązać jak najszybciej  :przytul:


U mnie dziś lipa... rano zjadłam normalnie owsiankę, później zestresowałam się przez lokatora i opuściłam posiłek, potem pojechałam na konie i dopiero dotarłam do domu. Ale nie dałam się- nie kupiłam po drodze chipsów/batona/czekolady/bułki, po powrocie nie rzuciłam się na tortillę z curry, w sklepie zamiast coli diet wzięłam zwykłą wodę i po powrocie ugotowałam standardowego kurczaka z warzywami i zjadłam z chlebem w poczet węgli. Na kolację zjem już samego 😉
Także średnio, ale się nie dałam!
Cierp1enie, a tak poniekąd z ciekawości (przyznają, że nie pamiętam) - jakie miałąś wyznaczniki menu kiedy teraz chudłaś?


U mnie wyglądało to teraz tak, 1400 kcal (bo długo nie ćwiczyłam - plecy, a jak już to tylko rowerek).
Śniadanie białko i tłuszcze
2 śniadanie w,b,t
obiad to samo
kolacja białko i tłuszcze


Dzięki dziewczyny za wszystkie rady, kciuki i przytulasy. Musiałam się wygadać, bo nawet nie mam z kim. Ciągle tylko słyszę, to nie jedz to schudniesz, ale przecież nie tędy droga. Mąż mówi "nic na siłę, nie schudniesz świat się nie zawali".
Ale ja chcę schudnąć dla siebie samej, bo źle się czuję w swoim ciele.
Dodam, że nie chcę już chudnąć do takiego etapu jak miałam czyli mocnego wysuszenia z 6pakiem na brzuchu, tylko po prostu do tych moich 68-70kg, przy których czuję się super laską.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się