Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

Ja się wkręciłam w rower! Ręce dalej niesprawne, ale na urodziny dostałam 2 kółka od chłopaka ultrasa i jeździmy razem! Ostatnio codziennie 😅 Raczej wolno, choć wczoraj cisnęłam i 30km/h 😀 Średnio 30 km, wczoraj 50. Zad nadal w kratę, ale może za tydzień, dwa będzie poprawa 😁
Rano zrobiony trening, a przed chwilą ubiegana godzina w lesie. Uraz mam nadal, ale duuużo lepiej z nim i W OGÓLE nie boli kiedy biegam. Wiec pobiegałam. I tak jak mówiłam, chudnę. 🙂  Dziś będzie dobry dzień.



Ja nadal bez sił, nogi skatowane uczciwie, ale totalnie bez energii. Mam nadzieje, że to chwilowa zamuła po nocy kucia na kolokwium i w czwartek na pomiarach pocisnę na 150%.  :jogin:
tunrida, jaki szczuplak!
tunrida Pięknie 🙂
W czrnych ciuchach i bokiem 😉 ale i tak jest miło.
No wiesz, ja bokiem wyglądam gorzej  😁
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
24 kwietnia 2017 17:14
tunrida, ale laska  😍

Ależ bym zeżarła marcepanu  😤 ale oparłam się zapiekanką w pracy to teraz trochę głupio lecieć do sklepu
tunrida, super wyglądasz!
tunrida, wyglądasz super.
efeemeryda   no fate but what we make.
24 kwietnia 2017 19:54
Tunrida WOW  😍
Jestem z siebie zadowolona. Od wizyty u dietetyczki minęło 14 dni. Patrzę właśnie w zapiski. Moje zapotrzebowanie przy moim wysiłku by nie chudnąć i nie tyć, wyliczyła mi na 2200. Cały czas zjadam 1600-1800. Tylko 2 razy zjadłam za 2300-2400. Więc ładnie mi spada.
zapisywanie jest boskie! I wcale nie takie upierdliwe, jak już się człowiek wdroży.
Tyle, że mi jest prosto, bo nie jem skomplikowanych posiłków, gdzie nie wiadomo, jak je zliczyć. Jem najprościej jak się da, produkty, które najbardziej lubię z tych dozwolonych. Chleb z twarogiem, Kasza z niczym. Surówki z samej kapusty albo samej marchewki z  baru w pracy. A radość i przyjemność to mam z batona białkowego. I tyle. Jakbym miała szykować jakieś dziwne potrawy, to bym poległa z kretesem.
Skóra mi zaczyna wisieć nieźle. Na brzuchu. I na udach się marszczy. I cycki znikają. Ale w ciuchach jest coraz lepiej.  😎
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 kwietnia 2017 20:38
Lanka_Cathar, ile czasu Ci rośnie taka sałatka? 🙂


2 miesiące, jak potrzymam w cieple. 3 w warunkach balkonowych bez osłon. Siew zaczyna się w marcu.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
24 kwietnia 2017 21:19
tundira - a dałabys kiedys rade podrzucić przykładowe swoje dzienne menu? Ciekawa jestem jak jadasz tak całościowo patrzac na dzien. Na tym zdjęciu wygladasz mega szczupło!
Teraz dopiero widzę zdjęcie, pasuje Ci tunrida ten leśny klimat.  😉 Super wyglądasz.
Ja zapiski czynię w aplikacji na tablecie, fajnie że pokazuje od razu makra. O dziwo rozstanie z cateringiem idzie mi bardzo dobrze, bez problemu wróciłam do takich wysublimowanych dań jak kasza z niczym.  😁 Chociaż dzisiaj akurat była kasza gryczana z burakiem i prażonym słonecznikiem, zrobiłam na dwa dni i już odliczam do jutrzejszego obiadu.  🤣
ramires dzisiaj poległa na całej linii, bo jej ktoś wbił szpilę, więc ją wypełniła pizzą i cheetosami

jutro walczę od nowa

edit: tunrida - fajne, smukłe nogi
tunrida Super wyglądasz! I masz rację co do zpaisywania, chyba znowu wrócę do tego na jakiś czas bo za dużo podjadam... muszę sobie narzucić jakąś kontrolę żeby chociaz utrzymać to co mam teraz.
I wkręciłam się w rolki co drugi dzień robię 7-8 km, dłuższych tras muszę poszukać tak żeby jak najwięcej było ścieżki rowerowej bo po niej sie super jedzie, na jakiś czas chcę w ten sposób odciążyć kolano (tzn naciągnięte ścięgno) a przynajmniej kondycję utrzymam.
wizja- a bardzo proszę
I- 2 kromki chleba ziarnistegoo + twaróg-400 kcal,  II- surówki- 200 kcal  III-1/3 woreczka kaszy-150 kcal, twaróg do kaszy dla smaku-50-80 kcal, kostki smażonego kurczaka-ze 200 kcal  (razem ok 400 kcal) IV- wafle ryzowe- ( jedzenie bez sensu, ale muszę czasami poskubać coś)- 150 kcal  V- makaron-150 kcal, buraczki- 150 kcal. ( razem 300)/ Tego dnia wyszło 1500 kcal

I- owsianka na mleku-400 kcal, pół gruszki i pół jabłka ( ktoś to musiał dojeść po dziecku)- 100  II- 1 kromka chleba + plaster szynki- 200 kcal  III- pół torebki kaszy200 kcal, surówka jakaś-200 ( razem 400kcal)  IV- 2 wafle ryżowe+ baton białkowy- 300 kcal  V- 2 większe jabłka- 200  ( Razem wyszło 1500 kcal)

I- 2 kromki chleba z serem żółtym i wędlina- 450 kcal  II- gryz kotleta schabowego od męża- 100 kcal, surówka- 50, serek straciatella z Biedry- 200 ( razem-350 kcal)  III- twaróg + jogurt 0%- tłuszczowy-200 kcal, wafle suche-300 ( razem- 500 kcal)  IV- kabanos-200 kcal, jabłko-100  (razem wyszło 1600)

I- 2 kromki+ twaróg ( 400)  II- kurczak smażony w kostce, 2 jabłka- 400  III- wołowina ( są takie burgery wołowe z Biedronki- leżą koło surowych mięs w lodówkach, surowe, z samego wołowego, zmielonego mięsa, gotuję takie burgera)-200 kcal  IV- 3 maluśkie pierniczki w pracy ( głodna byłam, a leżały i paczały) -140  V- burger wołowy i 2 wielkie jabłka- 400  (Razem wyszło- 1550)

Tylko tak. jak jem kasze, to sucha kaszę. Po prostu. Surówki albo biorę od teściowej z dołu, a jak za bardzo kaloryczne, to rezygnuję. Albo kupuje w barze w pracy, są strasznie chude. jak tarkowana marchewka, to sama marchewka, lekko jakiś olejem pewno doprawiona. Albo surówka z kapusty kiszonej. Albo w markecie kupie takie robione co leżą w brytfankach. Wybieram jak najmniej kaloryczne. Bez żadnego mazidła białego na nich, bo tam pewno zwykle majonez jest. Jak sama robię surówkę, to robię zwykle 2 czy 3 takie same, bo nie umiem innych i nie chce mi się kupować produktów, bo potem się zepsują. Jak smażę kurczaka to na oleju w sprayu. Przykrywam, żeby sam puścił wodę i tak pod przykryciem kurczak dochodzi. na koniec go lekko "przypalam" bez przykrycia na dużym ogniu, żeby nie był duszony. I jak tam usmażę podwójną piers kurczaka, to mam na kilka posiłków i jem to potem ze 2 dni, czasami nawet i na 3-ci dzień zostanie trochę.

Kiedy biegam, to duzo spalam. Wyliczam tak- mam masę ciała 70 kg, jak przebiegne 8 km w lesie, to spalam 70x8= 540 kcal. Jak sie biegnie godzine, a tyle biegne, to dodatkowo można doliczyć spalone 100 kcal, bo metabolizm przyspiesza- Czyli spalam- 650 kcal. I po takim bieganiu raz wróciłam, chłopaki robili pizze z Biedry. Spokojnie zjadłam 1 trójkącik za 350 kcal. Elegancko wkomponował sie w dietę. I rozkoszowałam się nim długo celebrując smak.

najgorszy byl początek. Ale jak się żołądek skurczył, to jest teraz naprawde ok. A jak się widzi, że waga spada, to az sie nie ma ochoty na zakazane. Jak chce mi się czegoś zakazanego, to zaraz sobie sprawdzam w necie ile to ma kalorii i mi sie odechciewa, bo jak zaglądam do notesiku z zapiskami co zjadłam, to mi wychodzi, że ewidentnie przekroczę kalorie na ten dzień. I odpuszczam.

24.04

bera7-4  galop-?  sanna-X  tunrida-5  jara-5  lacuna-?  efeemeryda-4+  Ramires- 1

Dziewczyny- na koniec miesiąca wrzucam tabelkę zbiorczą.

Edytuj posty.
Ja sobie planuje dzień wcześniej menu żeby nie wymyślać na poczekaniu, bo wtedy się wrzuca byle co i nagle nie wiadomo skąd wychodzi 2000 zamiast 1500. Głównie kieruję się datą przydatności albo zasadą "otwarte to trzeba zjeść", bo mieszkam sama, a nie znoszę wyrzucać jedzenia. Do tego zawsze mam pod ręką warzywa typu papryka, marchewka, pomidor, które można dołożyć do posiłku żeby był większy albo pochrupać pomiędzy posiłkami gdy pojawia się mały głód.  😉
No i uspokaja mnie ta czynność, ja uwielbiam spisywać plany, w kalendarzu zwykle nie mam wolnych miejsc bo wpisuję wszystko co będę robić.  🤣
Ja znowu mam masę produktów, z których na bieżąco biorę. Różne kasze, różne makarony. Zawsze mam twaróg półtłusty z długim terminem, zawsze mam jogurty 0%. Zwykle mam pierś kurczaka z Biedry na tacce hermetycznie zamkniętą z długim terminem, albo schab. Albo te hamburgery wołowe, też z długim terminem. Zawsze mam jabłka, marchewki. Zawsze mam suche wafle czy suche chlebki do pochrupania, jak mnie ściśnie. Zawsze mam chleb wieloziarnisty, malutki taki, też z długim terminem. Zawsze mam odtłuszczone mleko do kawy. Zawsze leżą kabanosy ( mąż lubi), jajka, zawsze jest żółty ser w takich cieniusieńkich plasterkach, bo dziecko lubi na kanapki do szkoły. Więc czasami biorę go do śniadania. jest jakaś chuda wędlina, dla dziecka, więc też podbieram. Tak w sumie, to mało dla siebie kupuje jedzenia. Najwięcej chyba kupuje tych gotowych surówek. Jak dobra, to chłopaki się dołaczą. Jak słaba, to sama zjadam. Też nie znoszę wywalać.
Ja znowu nie lubię planować co będę jadła za bardzo, bo lubię pozwolic sobie na wybór danego dnia. Patrze w lodówkę i myślę, czy dziś owsianka, czy chleb, czy twaróg, czy jajka. I w zależności na co mam ochotę, to to wybieram. Lubie mieć poczucie luzu w jedzeniu.
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
25 kwietnia 2017 06:08
tundira - wielkie Dzieki ! Brzmi bardzo łatwo, szybko i sensownie. Czyli nje kierujesz sie makrami, tylko kalorycznoscia - to ułatwia troche sprawe mam wrazenie. Tez musze nauczyc sie spisywać. Ale jakos nie chce mi to wejść w nawyk ☹️
wizja-tak, nie kieruję się makrami. Pilnuję tylko tych makr tak mniej więcej. czyli- na śniadanie pozwalam sobie na węgle i na obiad. Staram się węgli nie jeść na wieczór, ale jak widać często wpadają wieczorem jabłka, a to przecież cukier. Ale lubię, więc walę to. Na pewno staram się pilnować, żeby to białko było. Bo mam tendencje do jedzenia za dużo węgli a za mało białka. Więc jak w rozpisce widzę, że nie było białka na śniadanie i drugie śniadanie, to dowalam produkty białkowe od obiadu do końca. Tłuszcz olewam, bo i tak go zjadam w produktach, więc w ogóle na niego nie patrzę.
Głownie patrze na kalorie i na to by zmniejszać węgle, a zwiększać produkty białkowe.
I zauważyłam, że jednak podstawą jest zapisywanie godzin i zjedzonych kalorii. Bez tego u mnie ani rusz na redukcji. A żeby móc łatwiej liczyć te kalorie, to wygodnie jeść prosto. Nie mam żadnych wypaśnych komórek, ani aplikacji nijakich, więc liczę z tabelkami z neta, lub z tego co producent podał na opakowaniu.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 kwietnia 2017 09:43
Wizja, ja polecam ściągnąć na telefon apkę "fitatu". Wklepujesz podstawowe dane, wylicza Ci ile powinnaść jeść kalorii, ale co najważniejsze po kodach kreskowych z opakowań czyta produkty i wylicza kalorie 😉
A co myślicie o diecie za dwie stowki ułożona przez fit mamę z fb na podstawie wagi w sumie,  tylko Plus alergie.
Drogo chyba co?
Na 8 tygodni. Z przepisami.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 kwietnia 2017 09:47
Za 50zł Lewandowska sprzedaje diety 😉
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
25 kwietnia 2017 09:51
Dziękuję JARA. Spróbuję.
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 kwietnia 2017 10:06
Anna Lewandowska nie jest dobrym dietetykiem 😉 swego czasu jej twierdzenia były hiciorem na "Dietetyk płakał jak czytał", ale oni tyle tego wrzucają, że znaleźć nie mogę.
galop, taniutko.
w Polsce zawód dietetyka nie jest niczym uregulowany, każdy może być, z kursem, czy bez kursu i rozpisują ludziom diety z jakimiś kulkami mocy. Jak to moja koleżanka stwierdziła "już wiem, czemu po wizycie u dietetyka się chudnie. bo kosztuje tyle, że już nie zostaje nic na jedzenie"  🥂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 kwietnia 2017 10:07
Lewandowska nie jest dietetykiem, a czy fit mama z fejsbuczka nim jest ? Nie jest, a kasuje 4 razy tyle 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
25 kwietnia 2017 10:28
aaaa, nie zauważyłam że to od fit mamy
ja jak chodziłam do dietetyczki (w 2012) to płaciłam 400 za miesiąc  🤔wirek:, także 2 stówki na 8 tygodni, to nie najgorzej  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się